werber bernard - szkoła bogów tom 1

601

Upload: nikodem-sala

Post on 29-Jan-2016

44 views

Category:

Documents


1 download

Tags:

DESCRIPTION

Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

TRANSCRIPT

Page 1: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1
Page 2: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1
Page 3: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Tytułoryginału:NOUS,LESDIEUX

Copyright©EditionsAlbinMichel-Paris2004Copyright©2015forthePolisheditionbyWydawnictwoSoniaDraga

Copyright©2015forthePolishtranslationbyLillaTeodorowska

Projektgraficznyokładki:MariuszBanachowicz

Korekta:MałgorzataKryszkowska

ISBN:978-83-7999-412-0

WYDAWNICTWOSONIADRAGASp.zo.o.Pl.Grunwaldzki8-10,40-127Katowice

tel.327826477,fax322537728e-mail:[email protected]

www.soniadraga.plwww.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga

E-wydanie2015

Składwersjielektronicznej:VirtualoSp.zo.o.

Page 4: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Spistreści

Przedmowa

1.Encyklopedia:Napoczątku

2.Kimjestem?

3.Encyklopedia:Napoczątku(ciągdalszy)

4.Przybycie

5.Encyklopedia:Napoczątku(ciągdalszy)

6.Przyobleczonywciało

7.Encyklopedia:Napoczątku(zakończenie)

8.Wyspa

9.Encyklopedia:WobliczuNieznanego

10.Pierwszespotkanie

11.Encyklopedia:Agdybyśmybylisamiwewszechświecie?

12.Spotkania

13.Encyklopedia:Niebiańskiejeruzalem

14.Miastobłogosławionych

15.Gość

16.Encyklopedia:Symbolikacyfr

Page 5: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

17.Pierwszauroczystośćwamfiteatrze

18.Encyklopedia:Krzyk

19.Pierwszeoficjalnezabójstwo

20.Encyklopedia:Ankh

21.Niebieskilas

I.Dziełowkolorzeniebieskim

22.Niebieskarzeka

23.Mitologia:Genezagrecka

24.Śmiertelnicy.Rok0

25.Mitologia:Kronos

26.Sobota:ZajęciaKronosa

27.Encyklopedia:Trzykrokiwprzód,dwakrokiwtył

28.Czaszapisanynabrudno

29.Encyklopedia:Kosmicznejajo

30.Smakjajka

31.Encyklopedia:Śmierć

32.Żałoba

33.Mitologia:MieszkańcyOlimpu

34.Wniebieskimlesie

Page 6: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

35.Encyklopedia:Lustro

36.Stadiumlustra.2lata

37.Mitologia:Hefajstos

38.Niedziela:ZajęciaHefajstosa

39.Encyklopedia:Przepisnaciastoczekoladowe

40.Narodzinyświata

41.Encyklopedia:Człowieksuperświetlny

42.Brzeg

43.Mitologia:Syreny

44.Śmiertelnicy.4lata.Próbawody

45.Mitologia:Posejdon

46.Czasroślinności

47.Rosyjskielaleczki

48.Owocemorza,jeżowceiostrygi

49.Encyklopedia:Tajemnice

50.Wyprawawczarnymświecie

II.Dziełowkolorzeczarnym

51.Wczarnymświecie

52.Strach

Page 7: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

53.obózprzejściowy

54.Mitologia:Ares

55.Wtorek:ZajęciaAresa

56.Encyklopedia:Przemoc

57.Czaszwierząt

58.Encyklopedia:„142857”

59.Smakkrwi

60.Encyklopedia:PrawoPetera

61.Śmiertelnicy.8lat.Strach

62.Mitologia:Hermes

63.Środa:ZajęciaHermesa

64.Encyklopedia:Rewolucjajahwistyczna

65.Czasszczepów

66.Encyklopedia:Mrówki

67.Bilanshermesa

68.Encyklopedia:Hierarchiauszczurów

69.Terytoriumiagresja

70.Mitologia:Rasyludzkie

71.Onatujest

Page 8: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

72.Encyklopedia:Trzyupokorzenia

73.Beatricezamordowana

74.Świętagóra

75.Poszukiwaniaprowadzonezpowietrza

76.Encyklopedia:Lewiatan

77.Wbrzuchupotwora

78.Encyklopedia:PrawaMurphy’ego

79.Śmiertelnicy.10lat

80.Mitologia:Demeter

81.Czwartek:ZajęciaDemeter

82.Encyklopedia:Kalendarz

83.Czasplemion

84.Encyklopedia:Ceremonialnepochówki

85.Bilansdemeter

86.Encyklopedia:Eksperymentnaszympansah

87.Magicznasztuczka

88.Encyklopedia:Pamięćpokonanych

89.Czasdoświadczeń

90.Encyklopedia:Nostradamus

Page 9: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

91.Spokojnyświat

92.Encyklopedia:Atlantyda

93.Edmondmakłopoty

94.Encyklopedia:Ruchencyklopedystów

95.Śmiertelnicy.12lat

96.Mitologia:Afrodyta

97.Piątek:ZajęciaAfrodyty

98.Encyklopedia:Prawodlicha

99.Czasmiast

100.Encyklopedia:Amazonki

101.Okrutnerozczarowanie

102.Encyklopedia:Samoograniczaniesiępcheł

103.Uwaganasufit

104.Encyklopedia:Dogoni

105.Najważniejszyuczeń

106.Encyklopedia:Iluzjoniści

107.Wyprawawczerwonymświecie

Składampodziękowania

Page 10: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

GérardowiAmzallagowi,niezależnemuumysłowi

PRZEDMOWA

A gdyby się okazało, że to nie najbardziej światłe, leczwłaśnienajokrutniejszecywilizacjeodcisnęłyswepiętnonahistoriiludzkości?

Jeśli się dobrze przyjrzeć, zauważymy, że zaginionekultury nie były wcale najmniej rozwiniętymi. Czasamiwystarczył przywódca naiwnie wierzący w pokojoweobietnice wroga lub też zakłócająca przebieg bitwyniespodziankapogodowa,abyodmienić loscałego ludu.Następnie historycy zwycięzców od nowa i wedługwłasnego uznania opisywali przeszłość pokonanych,zwyklewtakisposób,któryuzasadniałichunicestwienie.Powiedzenie „Biada zwyciężonym” zamyka wszelkiedyskusje, pozbawiając ewentualnych wątpliwościprzyszłe pokolenia. A Darwin znalazł nawet naukoweuzasadnienie tego rodzaju masakry, tworząc pojęcie„selekcji naturalnej” oraz swoją teorię „przeżyciaosobnikównajlepiejprzystosowanych”.

Tak właśnie, w oparciu o bitewne cmentarzyskai zapomniane zdrady, powstała historia zamieszkującejZiemięludzkości.

Page 11: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Ktowidział?Ktowie,jakbyłonaprawdę?Znalazłemtylko jedną odpowiedź: bóg lub bogowie,

oczywiście pod warunkiem, że „on” lub „oni” w ogóleistnieją.

Próbowałem wyobrazić sobie tych dyskretnychświadkówhistorii.Bogówobserwujących ludzkie rzeszejakentomolodzyprzyglądającysiężyciumrówek.

Jeżeliistniejąbogowie,tojakąotrzymaliedukację?Wszystko ulega ewolucji. Jakwięc przeszli z okresu

młodości w wiek dojrzały? W jaki sposób wpływają nalosyświata?Dlaczegointeresująsięnami?

Odpowiedzi szukałem w świętych tekstach: odtybetańskiej Księgi umarłych, poprzez szamanizmiwielkie kosmogonie ludów zamieszkującychwszystkiekontynenty, aż po egipską Księgę umarłych. Informacje,któretamznalazłem,rzadkobywałysprzeczne.Takjakbyistniało wspólne postrzeganie przekraczającego naszumysłwymiaruorazregułkosmicznejgry.

Filozofia inaukazawszespierałysięzesobą,aledlamnie obie te dziedziny łączą się w tym, co nazywam„duchowością laicką”. W niej zaś bardziej liczą siępytanianiżodpowiedzi.

Wobec całej reszty pozwoliłem działać swojejwyobraźni.Wmoimosobistymodczuciu,Szkołabogówstanowi naturalną kontynuację Tanatonautów orazImperium Aniołów.Wydaje się całkiem logiczne, że po

Page 12: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zdobyciuRaju,anastępniepoznaniuanielskiegoświata,kolejnymkrokiemnadrodzeewolucjijestświatbogów...

Właśnie dlatego odnajdujemy tu znowu MichaelaPinsona oraz jego niezwykłych przyjaciół: RaoulaRazorbacka, Freddy’ego Meyera, Marilyn Monroe,wszystkich eks-tanatonautów, których łączy wspólnadewiza: „Z miłością do szpady, z humorem do tarczy”.Zagłębiłem sięw ów światwyobraźni, jakby to był sen,zktóregodopierosięobudziłem.Niektórescenywracałydomnienocą.

Pracując, słuchałem dużo muzyki filmowej,zwłaszcza z Władcy Pierścieni, Wydmy oraz JonathanaLiuingstona.Pozatymdziełmuzykiklasycznej:dziewiątejsymfonii Beethovena, Mozarta, Griega, Debussy’ego,Bacha,SamuelaBarberaorazsymfoniiPlanetyGustawaHorsta. Z rocka:Mike’a Oldfielda, Petera Gabriela, Yes,PinkFloyd.

Kiedy rozmawiałem o moim pomyśle z wydawcą,z entuzjazmem podszedł do idei stworzenia takiegoświata.Rezultat:ponadtysiącstron,zktórychpowstanątrzytomypowieści.

Nakońcuposzukiwańmojegobohatera – spotkaniezeStwórcąWszechświata.

Może zatem Czytelnik także zada sobie to pytanie:„Gdybym się znalazł namiejscu Pana Boga, to co bymzrobił?”.

BernardWerber

Page 13: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

„Zostałeś tu przyprowadzony poto,abyśtowidział”.

KsięgaEzechiela,40-4

„Ci,którzyniezrozumieliprzeszłości,Zwłaszczaci,którzyniezrozumielihistoriiludzkości,W szczególności zaś ci, którzy nie

zrozumieliswojejwłasnejprzeszłości,Zostanąskazaninajejpowtórzenie”.

EdmundWellsEncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tom

V

Trzymany w laboratoryjnej klatcechomik

mówidoswojegotowarzysza:„Wytresowałemnaukowca.Zakażdym

razem,kiedynaciskamnatenguzik,przynosi

miziarno”.

FreddyMeyer

Page 14: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

1.ENCYKLOPEDIA:NAPOCZĄTKU

...Nic.Napoczątkuniebyłonic.Żadenblaskniemąciłciemnościiciszy.WszędziebyłaNicość.Rządypierwszejsiły.Siły„N”:forceNeutre–siłyObojętnej.AleNicośćmarzyła,bystaćsięczymś.Wtedywnieskończonejprzestrzenipojawiłasiębiałaperła:KosmiczneJajo,nosicielwszystkichpotencjałówiwszystkichnadziei.Jajozaczęłopękać...

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 15: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

2.KIMJESTEM?

Kiedyś byłem istotą śmiertelną. Potem byłem aniołem.Aterazczymsięstanę?

Page 16: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

3.ENCYKLOPEDIA:NAPOCZĄTKU(ciągdalszy)

...IKosmiczneJajowybuchło.Stałosiętowroku0,miesiącu0,dniu0,godzinie0,0minut,0sekund.Wskutekdziałaniadrugiejsiłyskorupkapierwotnegojajarozpadłasięnadwieścieosiemdziesiątosiemkawałków.Siła„D”,forcedeDivision–siłaPodziału.Podczaswybuchuwytrysnęłoświatło,ciepłoiwielkiobłokpyłu,któryjakbłyszczącyproszekrozsypałsięwciemnościach.PowstałNowyWszechświat.Rozprzestrzeniającesięcząsteczkitańczyływrytmrozpoczynającejsięsymfoniiczasów.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 17: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

4.PRZYBYCIE

Lecę.Czystyumysł,pokonujęprzestrzeńzprędkościąmojejmyśli.OpuściłemImperiumAniołów,aledokądlecę?Unoszęsięspokojnie.Przedemnąjakiśblask.Tenblaskfascynujemojąduszę.Czujęsięjakmotyl,przyciąganyświatłempłomienia.Wgwiezdnejpróżnizauważamsamotnąplanetę.Madwasłońcaitrzyksiężyce.Mojaduszapokonujejejatmosferęiczuję,żezostałemwessanyprzezjejpowierzchnię.Spadam.Niespodzianka:niemasiłynośnej.Wzywamniegrawitacja.Wdolezbliżasięocean,przygotowującswątaflęnamojeprzyjęcie.Podczasspadaniakrzepnę.Mojaskóramatowieje.Najpierwstopy,potemnogi,dalejręceitwarz.Wmiejscepółprzejrzystejpowłokipojawiasięróżowainieprzezroczystaskóra.Mojepalceustópczująuderzenie.Zwielkimtrzaskiemrozbijamturkusowelustro.Jestemwwodzie.

Page 18: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Jestzimna,kleista,nieprzyjemna.Niemogęzłapaćtchu.Duszęsię.Cosiędzieje?Potrzebuję...powietrza.Walczę.Muszękonieczniewypłynąć.Słonawodaszczypiewoczy.Zaciskampowieki.Szamoczęsię.Wreszciewydostajęsięnapowierzchnię,łykamogromnyhaustpowietrzai,cozaulga,udajemisięwyjśćzwody.Oddycham.Początkowoodczuwampanicznystrach,alezachwilęuczucietostajesięprawieprzyjemne.Opróżniampłuca,bynanowonapełnićjepowietrzem.Wdech,wydech.Przypominamitopierwszyhaustpowietrzapodczasmoichostatnichnarodzinwludzkimciele.Powietrze,ówpierwotnynarkotyk,bezktóregoniemożnasięobyć.Mojepęcherzykipłucnepęcznieją.Otwieramoczyiwidzęniebo.Chciałbympoleciećtam,wysoko,leczpozostajęprzytłoczonywłasnymciężarem.Wokółmojejduszyczujęciałoitaduszaterazmiciąży.Czujęsztywnośćkości,wrażliwośćskóry,iwtedypojawiasięprzerażającamyśl.Niejestemjużaniołem.Czyżbymstałsię„istotąludzką”?

Page 19: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

5.ENCYKLOPEDIA:NAPOCZĄTKU(ciągdalszy)

...Minęłozaledwiekilkasekund,ajużniektórecząsteczkizaczęłygromadzićsię,ulegającdziałaniutrzeciejsiły.Siły„A”,forced’Association–siłyŁączenia.CząsteczkiNeutronów,reprezentującesiłęObojętną,połączyłysięznaładowanymidodatniocząsteczkamiProtonów,tworzącjądro.CząsteczkiElektronów,naładowaneujemnie,krążyływokółjądra,zapewniającmudoskonałąrównowagę.Trzy siły wspólnie znalazły swoje miejsce oraz swojąodległość,tworzącbardziejzłożonąjednostkę, pierwsze wyobrażenie siły Łączenia: Atom.Od tej chwili energia poczęła przekształcać sięwmaterię.Był to pierwszy skok w ewolucji. Tymczasem materiamarzyła,byprzejśćdowyższegostadium.TakpowstałoŻycie. Życie było nowym doświadczeniem dlaWszechświata.Wswoimsercuzapisałośladydziałaniatworzącychje trzech sił (Division,Neutralite,Association), którychpierwszeliteryutworzyły:D.N.A.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 20: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

6.PRZYOBLECZONYWCIAŁO

Jak trudno, będąc wcześniej czystym umysłem, stać sięznowuistotąmaterialną.

Jużzapomniałem,jakietociężkie.Czuję,jakwnętrzeciaławypełniająnerwy,naczynia,

organy,wktórychpluskaibulgocze.Czuję,jakbijemojeserce, ślina odświeża moje gardło. Przełykam. Ziewamtak szeroko, że czują to moje wszystkie nowe zęby.Potemkaszlę.

Badam moją szczękę. Dotykam się. Tak, posiadamciało, tak jak wtedy, gdy byłem ludzką istotą na Ziemi.Iznowusłyszęuszami,nieduszą.

Nie mogąc już latać, płynę. Pływanie, co za ciężkisposóbprzemieszczaniasię!Powolnyiwyczerpujący.

Wreszciewoddaliwidzęwyspę.

Page 21: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

7.ENCYKLOPEDIA:NAPOCZĄTKU(zakończenie)

...AleŻycieniestałosiękońcowymdoświadczeniemnowopowstałegowszechświata.SamoŻycierównieżmarzyłootym,byosiągnąćwyższestadium.Zaczęłosięwięcrozmnażać,zmieniać,eksperymentujączkształtami,kolorami,temperaturąizachowaniem.Ażdochwili,gdydziękiposzukiwaniomznalazłotygielidealnydlaswejewolucji.Człowieka.Osadzonynapionowejkonstrukcji,złożonejz dwustu ośmiu kości, Człowiek był warstwą tłuszczu,sieciążyłimięśniokrytychgrubą,elastyczną skórą. W górnej części swego ciała miałCzłowiekponadto centralny układ nerwowy, połączonyzreceptoramiwzroku,słuchu,dotyku,smakuiwęchu.DziękiCzłowiekowiŻycieodkryłoInteligencję.Człowiekwzrastał,rozmnażałsięiżyłwśródinnychzwierzątorazistotsobiepodobnych.Kochałje.Panowałnadnimi.Zaniedbywałje.

Page 22: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

TymczasemŻyciemarzyło,byosiągnąćkolejne,wyższestadium.Wtedyrozpoczęłosięnowedoświadczenie:PrzygodaŚwiadomości.Nadalzasilanejtrzemapierwotnymirodzajamienergii:Domination–Dominacją.Neutralite–Obojętnością.Amour–Miłością.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 23: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

8.WYSPA

Docieramdopiaszczystegobrzegu.Wszystkomnieboli.Wszystkiekości.Wszystkiemięśnie.Wszystkie ścięgna.Upadam,wyczerpanydługimpływaniem.Jestmizimno,kaszlę. Podnoszę głowę i oglądam okolicę. Znajduję sięna plaży o białym i delikatnym piasku, pokrytej gęstąmgłą, przez którą widać tylko pnie palm kokosowych.Słysząc uderzenia fal, domyślam się istnienia w oddaliwysokiego brzegu, którego strome ściany zanurzają sięwwodzie.Drżę, słaby i zagubiony. I znowupowraca todręczące pytanie, które znam z mojego życia: „A takwłaściwie...Cojatutajrobię?”.

Nagledocierajądomniezapachymorzairoślinności.Zapomniałem, że można odczuwać zapachy nosem.Otacza mnie tysiąc różnych woni. Letnie powietrzenasyconejestjodem,zapachamikwiatów,pyłków,trawyi mchu. A także orzechów kokosowych, waniliii bananów. Dołącza do nich słodka nuta, być możelukrecji.

Otwieramoczy ze zdziwienia. Jestemnawyspie,nasamotnej planecie. Na horyzoncie nie widać żadnegolądu.Czyopróczroślinistniejetujakaśinnaformażycia?

Odpowiedzi na to pytanie udziela mrówka,wspinająca się po mojej stopie. Jest sama. Biorę ją napalec i przysuwam do oka. Porusza czułkami, próbującwyczuć, co się dzieje, lecz wiem, że dostrzega tylko

Page 24: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ogromnyróżowykształt.–Gdziejesteśmy?Jejczułkipodnosząsięnadźwiękmojegogłosu.Dla

niej jestem ciepłą górą, której oddech oszałamia jejreceptorywęchu.

Kładęmrówkęzpowrotemnapiasku,aonazmyka,biegnąc zygzakami. Mój mistrz, Edmond Wellsspecjalizowałsięwbadaniutychowadów.Możemógłbymnie nauczyć,w jaki sposób porozumiewać się z nimi.Alejestemtusam.

W tej chwili jakieś krzyki rozdzierają powietrze.Krzykiludzkie.

Page 25: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

9.ENCYKLOPEDIA:WOBLICZUNIEZNANEGO

Tym,conajbardziejprzerażaCzłowieka,jestNieznane.Skoro tylko owo Nieznane, choćby nawet okazało sięwrogie, uda mu się rozpoznać, Człowiek czuje sięspokojny. Ale stan określany jako „nie wiedzieć”uruchamia działanie wyobraźni. Wówczas w każdymobjawiasię jegowewnętrznyzłyduch, „naturalnezło”.Sądząc, że w ten sposób pokona ciemności, Człowiekstawia czoła fantasmagorycznym potworom,stworzonym w swojej własnej nieświadomości.Niemniej to właśnie w chwili zetknięcia z nieznanymzjawiskiem ludzki umysł wykazuje się najwyższymiumiejętnościami. Jest uważny. Bystry. Wykorzystującwszystkie zdolności sensoryczne, stara się zrozumieć,po to, by przejąć kontrolę nad strachem. Odkrywaw sobie umiejętności, których istnienia nawet niepodejrzewał.Nieznanepodniecagoifascynuje.Obawiasię go, a jednocześnie pragnie je spotkać, aby mócsprawdzić, czy jego mózg potrafi znaleźć rozwiązaniaumożliwiające przystosowanie się. Dopóki dana rzeczniejestnazwana,stanowiwyzwaniedlaludzkości.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 26: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

10.PIERWSZESPOTKANIE

Krzyk dobiega z wysokiego brzegu. Biegnę w tamtąstronę, zaniepokojony tym, co mogło go spowodować,a jednocześnieuspokojony faktemobecności człowieka.Pędzę,wspinamsięnazbocze,ażzdyszanydocieramnaskalistycypel.

Widzę tam leżące na brzuchu ciało. Tomężczyzna,ubranywdługąbiałątogę.Zbliżamsię,odwracamgo.Najego boku widać jeszcze świeże ślady oparzenia. Twarzpooranazmarszczkami,białabroda.Tenobrazintrygujemnie, postać jest mi znana. Widziałem ją jużwksiążkach,słownikach,encyklopediach.Inagle–wiem:JuliuszVerne.

Muszę kilkakrotnie przełknąć ślinę, aby zwilżyłastrunygłosoweiumożliwiłamiwydobyciedźwięków.

–Panjest...Mówienie rani mi gardło. Mężczyzna, wodząc

obłąkanymwzrokiem,gwałtowniechwytamojąrękę.– PRZEDE WSZYSTKIM... nie należy iść... TAM,

WYSOKO!–Gdzienienależyiść?Unosi się z trudem i kieruje wskazujący palec

w stronę czegoś, co poprzez mgłę jawi mi się jakoniewyraźnyszczyt.

–...NIEIŚĆTAM,WYSOKO!Drży. Jego palce zaciskają się namoimnadgarstku.

Page 27: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Naszespojrzeniaspotykająsię,leczzachwilęjegowzrokkierujesięwstronępołożonegoponadmoimramieniempunktu.Ztwarzywyzieraprzerażającaostateczność.

Odwracam się, lecz nie mogę odróżnić nic, pozapalmamikokosowymi,nawpółspowitymimglistąszatą,lekko kołyszącymi się na wietrze. Nagle, tak jakbywielkość niebezpieczeństwa na powrót napełniła goenergią, podnosi się gwałtownie, biegnie w stronęurwiska, zamierzając skoczyć w przepaść. Rzucam sięwpogońzanim,chwytamjegodłońniemalwtejsamejchwili,gdyjegociałotracirównowagę.

Walczy.Abyzmusićmnie,bymgopuścił,gryziemojąrękę. Lecz trzymammocno, adrugą ręką chwytam jegotogę. Przygląda mi się przez chwilę, zaskoczony mojązawziętością, i uśmiecha się smutno. Biała tkaninarozdziera się nieubłaganie. Chcę chwycić mocniej, alesłyszęgłuchyodgłosspadającegonamokrypiasekciała.Kawałektkaninyzostajewmoichzaciśniętychpalcach.

Tam, na dole, Juliusz Verne leży jak bezwładnamarionetka.

Prostuję się powoli i przeczesuję wzrokiemotoczenie, które tak go przeraziło. Nie widzę nic, pozaszeregiem pni, palm kołysanych wiatrem, utrzymującejsięmgłyiwoddalibyćmożejakiejśgóry.

Czyżbybujnawyobraźniaspłatałamifigla?Schodzę ostrożnie z urwiska, robi się coraz cieplej,

powietrze staje się ciężkie. Kiedy docieram na plażę,

Page 28: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

widzę zdziwiony, że ciało pisarza zniknęło. Pozostałtylkoodciśniętyśladnapiasku,obokktóregozauważamświeżeśladykońskichkopyt.

Trwającwzdumieniu,dostrzegamkolejnąniezwykłąrzecz. Moją uwagę przyciągają dobiegające z góryuderzeniaskrzydeł. Jakiśptakwynurzyłsięzmgielnegopłaszcza i znieruchomiał na wysokości mojej twarzy.Dopiero z bliska widzę, że ta skrzydlata istota nie jestptakiem, lecz maleńką, młodą dziewczyną z wielkimiskrzydłami motyla, których przedłużeniem są długieczarne wypustki, niebieskim paziem o metalicznympołysku.

–...Ee...Dzieńdobry–mówię.Patrzynamniefiglarnie,kręcącgłowązezdziwienia.

Madużezieloneoczy,piegiidługierudewłosy,związanesplecioną trawą. Trzepocząc skrzydłami, lata wokółmoich uszu, przyglądając mi się tak, jakby nigdyprzedtemniewidziałakogośpodobnego.

Uśmiecha się do mnie, a ja odwzajemniam jejuśmiech.

–Ee...hm...czypanirozumiemojąmowę?Dziewczyna-motyl otwiera usta iwysuwadelikatny,

ostry język w kolorze karminowej czerwieni,przypominającydługąwstążkę.

Delikatnie potrząsa płomienną fryzurą, ale kiedychcę zbliżyć palce do jej twarzy, ucieka, trzepoczącskrzydłami.

Page 29: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Biegnę za nią, potykam się o wystające kamieniei rozkładam jak długi. Ostre cięcie rozrywa mi rękęwprzegubie.

Przejmującyból.Zupełnie inny niż ten, który palił moje oczy

wzetknięciuzesłonąwodą,czyteżten,którytorturowałmojepozbawionepowietrzapłuca.Krwawię.

Zdziwionypatrzęnaciemnoczerwonąkrew,perlącąsię na mojej bladej, różowej skórze. Zapomniałem, jakbolesne jest... odczuwać ból. Myślę o tych wszystkichchwilach, w których moje ciało cierpiało, gdy byłemludzką istotą. Wrośnięte paznokcie, próchnica zębów,pleśniawki,zapalenienerwów,reumatyzm...Jakmogłemznieść tyle nieszczęść? Zapewne tylko dlatego, że niewiedziałem wtedy o istnieniu życia bez żadnegocierpienia.Aleteraz,gdypoznałemradośćbyciaczystymumysłem,bóljestdlamnieniedozniesienia.

Dziewczyna-motyl znikła, odfruwając w kierunkuwysokichdrzew,majaczącychniewyraźniewemgle.

Wjakimwięcwylądowałemświecie?

Page 30: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

11.ENCYKLOPEDIA:AGDYBYŚMYBYLISAMIWEWSZECHŚWIECIE?

Pewnegodnianaszłamnietadziwnamyśl:„Agdybyśmybyli sami we wszechświecie?”. Nawet najwięksi wśródnas sceptycy utrzymują, że istnieją pozaziemskie ludyoraz że jeśli nie uda się nam, ludzkości ziemskiej, jeśliponiesiemy klęskę, to gdzieś tam, być może bardzodaleko,inneinteligentneistotyodniosązwycięstwo.Itojestuspokajające...Leczjeślibylibyśmysami?Naprawdęsami? Gdyby w nieskończonej przestrzeni nie byłożadnej innej żyjącej oraz inteligentnej istoty? Gdybywszystkieplanetybyły jakte,któremożnaobserwowaćw systemie słonecznym... zbyt zimne lub zbyt gorące,zbudowane z gazowej magmy lub skalistychaglomeratów? Gdyby ziemskie doświadczenie okazałosię tylko ciągiem przypadków i tak nadzwyczajnychzbiegów okoliczności, że nie mogłyby nigdzie indziejmieć miejsca? Jeśli byłby to tylko jedynyiniepowtarzalnycud?Znaczyłobyto,żejeślinamsięnieuda, jeśli zniszczymy naszą planetę (a od niedawnamożemy to zrobić bronią jądrową, zanieczyszczeniemśrodowiskaitd.),niepozostaniejużnic.Byćmożeponas„thegame isover”,bezmożliwości rozegraniakolejnejpartii.Może jesteśmyostatniąszansą.Zatemnaszbłądbyłbyogromny.Idea,żeistotypozaziemskienieistnieją,wprowadza więcej zamieszania niż wiara w ich

Page 31: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

istnienie... Zadziwiające. A jednocześnie jakażodpowiedzialność. Może właśnie takie jest najbardziejprzewrotne i najstarsze przesłanie: „Może jesteśmysami we wszechświecie i, jeśli nam się nie uda, jużnigdzienicniebędzieistnieć”.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 32: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

12.SPOTKANIA

Muszę odnaleźć dziewczynę-motyla. Zagłębiam sięw coraz gęstszy las, pełenpalmkokosowych iwrzosów.Nagle zatrzymuje mnie dobiegający z pobliża szmer.W porozrywanej miejscami mgle zauważam istotęzludzkimtułowiemikorpusemkonia.

Stworzeniema skrzyżowane ramiona,upartywyraztwarzy, czarna grzywa na karku przypomina szal,rozwiewany podmuchami wiatru. Człowiek-koń zbliżasię powoli, otwierając ramiona, tak jakby chciał mnieobjąć.Cofamsięgwałtownie.Z jegonozdrzywydobywasię para, unosi się, rżąc i uderzając dwoma pięściamiw swoją końską pierś. Emanuje niesłychaną mocą,jednocześnie ludzką izwierzęcą.Kiedyzaczynauderzaćkopytem w ziemię jak byk gotujący się do ataku,uciekam,cosiłwnogach.Aleciężkigalopstajesięcorazbliższy. Chwyta mnie. Obejmują mnie dwie owłosioneręce.Człowiek-końpodnosimnie,przyciskadoswojegotułowia i zabiera ze sobą. Nie wzruszają go ani mojekrzyki, ani rozpaczliwe uderzenia piętami. Przechodziwgalop.Przyczepionydoniego,wiszączaledwiedziesięćcentymetrów nad ziemią, czuję, jak paprocie chłoszcząmojekostki.

Przemierzamy wspólnie lasy palm kokosowych, ażdocieramy do dużej polany, od której odchodziwznoszącasiędogóryścieżka.Ruszamynią.Galopujemy

Page 33: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

długo.Mijamy kolejne lasy, równiny, niewielkie jeziora,których brzegi porastają drzewa o dziwaczniepowykrzywianychpniach.

Na końcu ścieżki rozpościera się szeroka równina.W jej środku wznosi się jakby wielkie białe miasto,opasane kwadratem marmurowych, wysokich na kilkametrów murów. Z dwu stron równinę zamykająwzgórza,czyniącjąniewidoczną.Tylkopodstawależącejnaprzeciwgórywynurzasięzmgły.

W bieli grubych murów brama miejska odcina sięzłotym łukiem. Jejboki zdobiądwiemasywnekolumny,jedna czarna, druga biała. To tutaj kończy się naszadroga.

Człowiek-koństawiamnienaziemiiprzytrzymującza rękę, kilkakrotnie uderza kołatką w odrzwia. Kilkachwil później brama otwiera się powoli.Na progu stajebrzuchatybrodaczwbiałej todze.Maponaddwametrywzrostu, jego głowę wieńczy korona z liści winorośli.Tym razem bez skrzydeł motyla i bez końskich kopyt.Pomijającwzrostgiganta,człowiekwydajesięnormalny.

Patrzynamniepodejrzliwie.–Jestpan„tym,naktóregoczekamy”?–pyta.Czujęulgę,widzącprzedsobąistotę,któramówiiz

którąmogęsięporozumieć.Olbrzymdodajerozbawionymtonem:–W każdym raziemogę stwierdzić, że jest pan... –

spuszczawzrok–nagi.

Page 34: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Pospiesznie zakrywam dłońmi narządy płciowe.Człowiek-koń śmieje się do rozpuku, podobnie jakdziewczyna-motyl, którapojawiła się przed chwilą. Jeślinawet ci dwoje nie potrafią mówić, to przynajmniejrozumiejąmowę.

–Niewymagamytu„strojuwyjściowego”,aleniejesttorównieżklubnaturystów.

Wyciąga z torby tunikę i togę, obie białego koloru,i uczy, jak mam się w to ubrać. Owinąć dwukrotnieprześcieradłowokółciała,następnieprzerzucićpołęnadramieniem.

–Gdziejajestem?– W miejscu Ostatecznego Wtajemniczenia. Mamy

zwyczajnazywaćtomiejsce„Aeden”.–Amiasto?–Tojegostolica.MamyzwyczajnazywaćjeOlimpią.

A jak pan się nazywa? To znaczy, jak się pan nazywałwczasach,gdymiałpanjeszczenazwisko?

To prawda. Zanim zostałem aniołem, byłemśmiertelnikiem.

Pinson.MichaelPinson.Francuz.Płcimęskiej.Ojciecrodziny.Zmarływskutekkatastrofyboeinga,któryspadłnajegodom.

–MichaelPinson.Olbrzym zaznacza odpowiednią kratkę na swojej

liście.–Michael Pinson? Bardzo dobrze.Willa numer 142

Page 35: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

857.–Chciałbymsięnajpierwdowiedzieć,cotutajrobię.– Jest pan uczniem. Przybył pan tu, by nauczyć się

najtrudniejszegozawodu.Widząc,żenierozumiem,wyjaśnia:–Niełatwobyćaniołem,prawda?Awięcproszęsobie

wyobrazić, że może być jeszcze trudniej. Zadaniewymagającezdolności, taktu,kreatywności, inteligencji,subtelności, intuicji... (Olbrzym wydmuchuje więcejpowietrza, niż jest to potrzebne do artykułowaniadźwięków).B-ó-g.JestpanwKrólestwieBogów.

Oczywiście brałem pod uwagę istnienie jednostekwyższego rzędu niż anioły, lecz nigdy nie śmiałbymmarzyćotym,żepewnegodniastanęsię...bogiem.

– Naturalnie tego trzeba się nauczyć. Na razie jestpantylkobogiem-uczniem–precyzujemójrozmówca.

Zatemnie stałemsięnapowrót człowiekiem, jak tosobie wyobrażałem, przywdziewając moją cielesnąpowłokę. Kiedyś tłumaczył mi Edmond Wells, że„Elohim”–imięoznaczającewjęzykuhebrajskimBoga–w rzeczywistości jest w liczbie mnogiej. Paradokspierwszejreligiimonoteistycznej:używaliczbymnogiej,bynazwaćswojegojedynegoboga.

–Apan?– Zazwyczaj nazywająmnie Dionizosem. Niektórzy

zupełnie niesłusznie twierdzą, że jestem bogiem zabawi pijatyk, winorośli i orgii. To pomyłki i nieprawda. Ja

Page 36: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

jestem bogiem wolności. To prawda, że w potocznychwyobrażeniach wolność jest zawsze podejrzana i łatwoutożsamianazrozpustą.Jestembardzodawnymbogiemi głoszę wolność wyrażania tegowszystkiego, co w nasnajlepsze.Jeśliuchodzęprzytymzarozpustnika,trudno.

Wzdycha,chwytawinogronoiwkładadoust.–Dziśmojakolejnaprzyjmowanienowychuczniów.

Jestem bowiem także nauczycielem w Szkole Bogów,inaczejmówiąc,bogiem-mistrzem.

Olbrzymi bóg-mistrz w koronie z winnej latorośli,unosząca się dziewczyna-motyl, człowiek-końniecierpliwie przebierający kopytami... Gdzie jawłaściwiespadłem?

–Byłemświadkiemzbrodnitam,nadurwiskiem.Dionizosprzypatrujemisięuważnie,zżyczliwością,

niewykazujączbytniegozainteresowaniatąinformacją.–Czymożepanokreślić,kimbyłaofiara?–pyta.–Sądzę,żechodzioJuliuszaVerne’a.– Juliusza Verne’a? – powtarza, spoglądając

ponownie na listę. Juliusz Verne... Ach, tak.Dziewiętnastowieczny pisarz, autor powieści science-fiction.Zawcześnie, owiele zawcześnie... Poza tymzabardzo ciekawski. Musi pan wiedzieć, że ciekawscyludzieczęstomiewająproblemy.

–Problemy?–Niechwięcpanniebędziezbytciekawski.Wiem,że

przy takiej liczbie uczniów, jaka jest w tym roczniku,

Page 37: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

trudnonambędziewszystkichdopilnować.Tymczasemproszę zadowolić się dotarciem do pańskiego osiedla,adokładniej–dopańskiejwilli.Tampoczujesiępanjakwdomu.

Jakżedawnonigdzienieczułemsię„jakwdomu”.–NocewAedeniesąchłodne,poranki także.Radzę,

byposzedłpansięrozlokować.Willa142857.Cherubinkachętniepanazaprowadzi.Toniedaleko,leczjeślijestpanzmęczony,możepandosiąśćcentaura.

„Cherubinka”czylidziewczyna-motyl,„centaur”czyliczłowiek-koń – te wszystkie krzyżówki człowieka zezwierzęciemtochimery.Tylkochimery.Przypominamito Wyspę doktora Moreau, gdzie szalony naukowiecskrzyżowałludzizezwierzętami.

–Wolępójśćsam.Gdzietojest?– Musi pan iść szeroką aleją, przejść przez główny

plac, następnie skręcić w trzecią ulicę w lewo, ulicęDrzewOliwnych.Bezproblemuznajdziepannumer142857. Proszę odpocząć, ale pozostać w gotowości. Kiedyusłyszypantrzydługieuderzeniadzwonu,proszęprzyjśćnagłównyplac.

Zakładam sandały, które podaje mi Dionizos. Takobuty i przyodziany w moją nieskazitelnie białą togę,przekraczamokazałąbramęOlimpii.

Page 38: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

13.ENCYKLOPEDIA:NIEBIAŃSKIEJERUZALEM

FragmentzApokalipsyśw.Jana.„Zabrałmnienawysokągórę. I pokazał mi wielkie miasto, ‚NiebiańskieJeruzalem’. Otoczone wysokim murem z dwunastomabramami. Przed każdą z bram stał anioł, dwunastuaniołów,anakażdejbramiewypisanebyłoimięjednegozdwunastupokoleńsynówIzraela...”.„Miasto zostało zbudowane w kształcie czworoboku,takiejsamejdługościiszerokości...”.„Wniosątamchwałęidobreimięnarodów.Iniewejdziedo niego nic nieczystego, ani nikt z tych, którzypopełniajączynypodłeikłamstwo”.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 39: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

14.MIASTOBŁOGOSŁAWIONYCH

Miasto bogów jaśnieje przed moimi oczarowanymioczyma.

Szeroka, wysadzana cyprysami droga przecinamiastoniczymjasnalinia.

IdęgłównąalejąOlimpii.Leżące po obu jej stronach pagórki i doliny

przystrojone są monumentalnymi gmachami,prawdopodobnie zbudowanymi przez tytanów.Plątanina rzek, przez które przerzucono drewnianemosty, wije się, by wreszcie znaleźć ujście w jeziorach,których taflę porastają nenufary w kolorze malwy. Napołudniowej stronie widzę strome zbocza, a na nichszerokie tarasy najeżone bambusami, krzakami różi palmami. Można powiedzieć, że pijany architektnarysował miasto takim, jakim widział je w staniezamroczenia alkoholowego: ciąg terenów leżących naróżnychwysokościach,zamkniętychwysokimimurami.

Różnobarwny tłum wypełnia aleje, ulice i uliczki.Młodzimężczyźniimłodekobietypodobniejakjaubranisąwbiałetogi;prawdopodobnieteżsąuczniamiSzkołyBogów.Niezwracająnamnieuwagi.

Młodakobietawżółtejtodzespacerujeztrzygłowympsem o wyglądzie jamnika, rodzajem cerbera. Są teżcentaury,satyry,cherubiny.

Rozróżniam„samce” i „samice”.Motyleowyglądzie

Page 40: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

chłopców. Są też centaury skrywającewypukłość biustupodswymidługimiwłosami-grzywami.

Idę i odkrywam kolejne elementy krajobrazu. Placetargowe,naktórych ludzie i dziwne stwory rozmawiająze sobą, porozumiewając się za pomocą gestów.Domkiz białego kamienia pokryte czerwoną dachówką,z korynckimi kolumnami, rzeźbionymi balustradami,fontannami,zktórychtryskabłyszczącawodawkolorzemiedzi,wylewanaprzezkamiennetrytony.

Letniepowietrzepachniepyłkami kwiatów i świeżoskoszoną trawą. Wydaje mi się, że dostrzegam pola,gdzie uprawia się zboża, a obok nich zagony warzyw.Kilka zwierząt roślinożernych – zupełnie normalnych:kozy, barany, krowy, podobnych do tych, które spotykasięnaZiemi–skubietrawę,zobojętnościąodnoszącsiędowspaniałościkrajobrazu.

Za sosnami widać nowe wille. Wszystkiejednopiętrowe.

Na końcu alei znajduje się duży, okrągły placz sadzawką, pośrodku której, na niewielkiej wysepcerośniewiekowedrzewo.

Podchodząc bliżej, dostrzegam, że pełne majestatudrzewo to jabłoń. Jej owoce są złotego koloru. CzyżbybyłatojabłońzOgrodówEdenu,drzewoPoznaniaDobrai Zła, które przyczyniło się do opuszczenia raju przezAdamaiEwę?Jejkorapomarszczyłasięprzeztysiącelat,jej korzenie, sięgające brzegów tej szczególnej wyspy,

Page 41: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

skręcająsiętak,byominąćskały.Jejgałęziezanurzająsięw niebie i rozpościerają szeroko, wychodząc pozaotaczającą wyspę sadzawkę, a nawet poza opasującysadzawkę murek. Jej cień pada niemal na cały głównyplac.

Ponownie przychodzą mi na myśl fragmentyApokalipsy św. Jana: „Na placu, pośrodku miasta stałoDrzewo Życia... a liście Drzewa Życia służą do leczenianarodów”.

Od głównego placu odchodzą prostopadle czteryszerokiealeje.Tablicekierunkowewskazują:

nawschód:POLAELIZEJSKIEnapółnoc:AMFITEATRIMEGARONnazachód:PLAŻAŻadnatabliczkaniemówi,cojestnapołudniu.Lekki

powiew chłodzimój kark.Odwracam się iwidzę lecącącichutkozamnąrudowłosącherubinkęzfiluternąminą.

–Czegoodemniechcesz?Jakmasznaimię?Chimera kicha, a ja podaję jej kawałek togi, aby

mogławytrzećnos.–Nodobrze.Ponieważniechceszminicpowiedzieć,

zatemdlamniebędziesz...smarkaczką.Rąbiącdrwajestsię drwalem, czytając – czytelnikiem, więc smarkającstajesię...

Smarkaczkaporuszasięgwałtownie,wyraźniezła,żesięzniejwyśmiewam.Wysuwaswójcienkimotylijęzyk,krzywi się i przewraca oczami. Naśladuję ją, wysuwam

Page 42: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

język, następnie ruszam ponownie w drogę, przestającsięniąinteresować.

Stwierdzam,żeoilewszystkiealejebiegnąprosto,towszystkieulicesązakrzywioneiwijąsięwokółgłównegoplacu.Przeddomamiwidzęogrodypełnenieznanychmidrzew, których kwiaty podobne są do orchidei, a ichzapachprzypominadrzewosandałoweigoździki.

Numer142857naulicyDrzewOliwnychokazujesiębiałąpokrytączerwonądachówkąwillą,osłoniętąpłotemz cyprysów. Nie ma bramy ani murka, wszystko jestotwarte.Żwirowaścieżkaprowadzidodrzwi,wktórychbrak zamka. Lecącej za mną cherubince daję dozrozumienia, że jestem „u siebie” i chcę zostać sam.Kiedy zamykam jej drzwi przed nosem, marozzłoszczonąminę.Trudno.

Zauważam drewnianą zasuwkę umożliwiającązamknięciedrzwiioddychamzulgą.Natychmiastczujęsię szczęśliwy z powodu przebywania wmiejscu, gdzienic niemożemi przeszkodzić. Już dawnomi się to niezdarzyło. „U siebie”. Rozglądam się. Przestronny pokójsłuży za salon. Na środku króluje czerwona kanapai niski drewniany stolik. Na białej ścianie powieszonopłaskiekrantelewizora.

Zbokustoibiblioteczka.Znajdującesięwniejksiążkiproponująmiwyłącznieczyste,dziewiczestrony.

Telewizorbezpilota.Książkibeztekstu.

Page 43: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Zbrodniabezśledztwa.Naprawoodbiblioteczkistoifotelibiurkozlicznymi

szufladami. Na blacie – ptasie pióro zanurzonew kałamarzu. Czyżbym miał zapełnić własnoręcznie tepustestronice?

Wkońcutrzebaprzyznać,żemojeprzygodywartesąopowiedzenia,o tym jestemprzekonany,aponadto, jakkażdy, chciałbym zostawić po sobie jakiś ślad. Ale odczegozacząć?„DlaczegonieodliteryA?–podpowiadamiwewnętrzny głos. – Byłoby to logiczne”. Zatem „A”.Siadamprzybiurkuipiszę.

„A...aczy jamamprawotowszystkoopisać?Nawetteraz, z perspektywy czasu, trudno mi uwierzyć, że ja,MichaelPinson,uczestniczyłemwtakwspaniałejepopeii...”.

Zastygam z piórem w ręku. Byłem nie tylkoMichaelem Pinsonem.W Raju odkryłem, że jako istotaludzka w ciągu trzech tysiącleci przeszedłem różnewcielenia. Byłem myśliwym, rolnikiem, gospodyniądomową,rzemieślnikiem,żebrakiem.Byłemmężczyzną,byłem kobietą. Zaznałem dostatku i biedy, dobregozdrowia i choroby, władzy i poddaństwa. Większośćmoich istnień była banalna... Niemniej jednak okołodziesięciuwcieleń było interesujących. Biała niewolnicaw egipskim seraju, rozmiłowana w astronomii; druiduzdrawiającyziołamizlasuBroceliande;żołnierzgrającyna dudach w saksońskiej Anglii; doskonale władający

Page 44: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

mieczem samuraj w cesarstwie japońskim; tancerkafrancuskiegokankanawParyżu 1830roku, tańczącadlaniezliczonych kochanków; lekarz, pionier aseptykichirurgicznejwcarskimSanktPetersburgu...

Wwiększościprzypadkówkażdeztychszczególnychwcieleńźlesięskończyło.Druid,będącyświadkiemrzezii zdegustowany zachowaniem swych współbraci,postanowił odebrać sobie życie. Tancerka popełniłasamobójstwo wskutek miłosnego zawodu. Rosyjskilekarz zmarł na gruźlicę. Niemniej, przechodzącz jednego wcielenia do drugiego, w końcu siępoprawiłem.

WmoimostatnimżyciubyłemMichaelemPinsonemitojegowyglądzachowałemdzisiaj.Podczasostatniegowcielenia przyjaźniłem się z Raoulem Razorbackiem,którywciągnąłmniewwielkąprzygodę. Już jako ludziedorośli idwajnaukowcyzjednoczyliśmynasząwiedzę–mojązzakresumedycynyijegozdziedzinybiologii,abyspróbować doświadczenia, które połączyłoby naukęz życiem duchowym: podróży pozacielesnychw poszukiwaniu kontynentu umarłych. Nazwaliśmy to„tanatonautyką”,zgreckiego thanatos– śmierć inautis –badacze. My, tanatonauci, zbudowaliśmy wspólnietanatodromy, z których mogliśmy wzbić sięwprzestworza.Cierpliwieprzyswajaliśmysobietechnikiopuszczania ciała i wzlatywania dusz w zaświaty.Walczyliśmyoto,byjakopierwsidotrzećdoRaju,jeszcze

Page 45: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

przedduchownymi świętych religii. Pokonaliśmy, jednąpo drugiej, siedem bram kontynentu umarłych,z determinacją stawiając czoła każdemu nowemu,nieznanemu terytorium. Być tanatonautą znaczyło byćpionierem, ale także uprawiać niebezpieczny zawód.Stopniowo odkrywałem tysiącletnie tajemnice,zarezerwowane wyłącznie dla wtajemniczonych.Powiedziałem na ten temat dużo więcej, niż ludzkośćbyławstanieprzyjąć.

Samolot spadający na mój salon położył kres życiuMichaelaPinsona.Wezwanomniedonieba.

Tam, jako Pinson, zostałemoceniony i osądzony zawszystkie dobre i złe uczynki, których dopuściłem siępodczas tej ostatniej ludzkiej egzystencji. Na szczęściew czasie procesu miałem prawo do wyjątkowegoadwokata: pisarza Emila Zoli, mojego anioła stróża.Dzięki niemu wyszedłem z tego cało i sądziłem, że nazawszezostałemzwolnionyzobowiązkuodradzaniasięjakośmiertelnik.

Stałem się czystym duchem. Aniołem. Będącaniołem, dostałem pod opiekę trzech ludzi, którymz kolei ja miałem pomóc wydostać się z cyklureinkarnacji. Pamiętam tych trzech „klientów”: IgorCzeków,rosyjskiżołnierz;VenusSheridan,amerykańskamodelkaiaktorka;JacquesNemrod,francuskipisarz.

Ale niełatwo jest pomagać ludziom. EdmondWells,mójmentorwdziedzinienaukioaniołach,zwykłmówić:

Page 46: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

„Ludzie bardziej starają się zmniejszyć swojenieszczęście, niż zbudować szczęście”. To on nauczyłmnie, jak oddziaływać na nich pięcioma sposobami: zapomocą snów, intuicji, znaków, mediów i kotów. Takwłaśnieuratowałemjednegozmoichklientów,Jacques’aNemroda,dającmumożliwośćwyjścia,jeślitylkobędziechciał, z cyklu reinkarnacji. Co domnie,miałemprawoopuścićImperiumAniołówiprzejśćnawyższypoziom.

A obecnie, proszę, jestem w... „Aedenie”. Byłemśmiertelnikiem,byłemaniołem.Kimzostanęteraz?

„Bogiem-uczniem”–powiedziałDionizos.Odkładam pióro do kałamarza i udaję się dalej

oglądaćmojąwillę.Naprawoodsalonuodkrywampokójumeblowany szerokim łożem z baldachimem.W szafieczekanamnieokołodwudziestutunikorazbiałychtog,identycznychjakta,wktórąjestemubrany.Przedłużeniesypialni stanowi łazienka. Muszla, wanna, umywalka,wszystko w marmurze, z pozłacaną armaturą. Flakonz szarym proszkiem pachnie lawendą. Puszczonaz kranu woda tworzy kremową pianę. Rozbieram sięizanurzamzrozkoszą.

Zamykam powieki. Słucham mojego serca, którerobi...

Page 47: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

15.GOŚĆ

...Puk,puk.Drgnąłem. Znowu smarkaczka? Słyszę ponowne

pukanie. Wstaję, by ją przegonić. Idąc, chlapię napodłogę. Jednąrękąprzytrzymujęręcznikwokółbioder,drugąchwytamszczotkędomyciaplecówitakuzbrojonyotwieramdrzwi.

Ale istota za progiem to nie chimera. Stoi przedemną,uśmiechającsię,EdmondWells,mójmistrzwiedzyanielskiej:

Page 48: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

16.ENCYKLOPEDIA:SYMBOLIKACYFR

Historia świadomości przebiega zgodnie z symbolikącyfrstworzonąprzedtrzematysiącamilatprzezIndian.Liniakrzywaoznaczamiłość.Krzyżoznaczapróbę.Liniapoziomaoznaczaprzywiązanie.Zbadajmyichrysunki.„1”. Minerał. Typowa linia pionowa. Żadnegoprzywiązania, miłości, próby. Minerał nie maświadomości. Jest po prostu pierwszym stadiummaterii.„2”. Roślina. Linia pozioma zakrzywiona w górnejczęści.Roślinapołączonajestzziemiąpoprzezpoziomąkreskę, symbolizującą korzenie uniemożliwiające jejporuszanie się. Roślina kocha niebo i zwraca do niegosweliścieorazkwiaty,byzgromadzićświatło.„3”. Zwierzę. Dwie krzywe. Zwierze kocha ziemięi kochaniebo, alenie jest przywiązane anido jednego,ani do drugiego. Jest wyłącznie emocjami. Strachem,pragnieniem...Dwiekrzywetojakdwapyski.Ten,którygryzie, i ten,którycałuje. „4”.Człowiek.Krzyż.Stoinarozdrożu, pomiędzy „3” i „5”. „4” to chwila próby.Alboulegnie ewolucji i stanie się inteligentny, albo powrócido stadium „3”, stając się znów zwierzęciem. „5”.Człowiek rozumny. Odwrócona „2”. Linią poziomą

Page 49: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wgórnejczęścipołączonyjestzniebem,krzywaudołuwskazujenamiłośćdoziemi.Jestmądry.Wyszedłpozaswą zwierzęcą naturę. Nabrał dystansu do wydarzeńi już nie reaguje instynktownie ani emocjonalnie.Pokonał swój strach i pragnienie.Kocha swoją planetęipobratymców,przyglądającimsięzdaleka.„6”.Anioł.Oświeconadusza,wolnaodkoniecznościodradzaniasięw ciele. Wydostała się z cyklu reinkarnacji i jest jużwyłącznie czystym duchem, a więc nie odczuwa bóluiniemusizaspokajaćpodstawowychpotrzeb.Aniołjestkrzywą miłości, spiralą, która zaczyna się w sercu,potem schodzi na ziemię, by pomóc ludziom,anastępnieidziedogóry,byosiągnąćwyższywymiar.„7”. Bóg. A przynajmniej „bóg-uczeń”. Anioł, którywznosząc się, dotykawyższegowymiaru.Podobnie jak„5”, ma kreskę, która łączy go z niebem. Ale zamiastkrzywejmiłości, która prowadziłaby go ku dołowi,malinięprostą.Jegodziałaniaobejmujądolnyświat.„7”jestteżkrzyżem,jakodwróconacyfra„4”.Jesttowięcpróba,rozdroże.Abymócwspinaćsięwyżej,musicorazwięcejosiągać.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej

(powtórzenieztomuIV)

Page 50: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

17.PIERWSZAUROCZYSTOŚĆWAMFITEATRZE

Acobyłobypowyżejsiódemki?Liczba„8”?Słychać dźwięk dzwonu. Trzy długie uderzenia.

Spiesznie zdążamy na główny plac z jego wiekowymdrzewem. InniuczniowieSzkołyBogów,ubraniwbiałetogi,idąprzednami.Sąwróżnymwieku,bezwątpieniaw tym, który zapisało ich ostatnie ziemskie istnienie.Spoglądamy na siebie zdziwieni, że jest nas tak wielu,próbując odgadnąć, co jestwnas takiego szczególnego,żebyliśmygodniznaleźćsiętutaj.

Młoda dziewczyna w szafranowej todze pokazujenam,abyśmyustawilisięwkolejce.

–ToHora–szepczeEdmondWells.–Czytopora?Niewiem,niemamzegarka.Mójmistrzuśmiechasię.– Nie zrozumiałeś. To jest Hora, czyli grecka

półbogini.Taksięjenazywa.–Ileichjest?–Tylkotrzy.Eunomia–HoraPraworządności,Dike–

HoraSprawiedliwościiEjrene–HoraPokoju.Wszystkiesąpółboginiami,córkamiTemidy–boginipraw,iZeusa–królabogów.

Biorąc pod uwagę sposób, w jaki Hora ustawia nasszybkowszeregu,sądzę,żetomusibyćpierwszaznich.Eunomia...W językugreckimprzedrostek „eu” oznacza„dobry”,jakwwyrazie„eufonia”,czyli„dobrebrzmienie”,

Page 51: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

dobrystan,awprzypadkunaszejHory–dobreimię.Uczniowie przedstawiają się po kolei, a Eunomia

zaznacza ichna liścieobecności iwskazuje,dokądmająsię kierować. Gdy wymieniam moje nazwisko, Horaprzyglądami się z uwagą. Czyżby zastanawiała się, czyjestem„tym,nakogoczekają”?

Jednak zadowala sięwskazaniemmi alei Północnej,prowadzącejdoAmfiteatru.

A tam, przy wejściu, nowe zbiegowisko. KolejnaHora,bezwątpieniajesttoDike,takżesprawdzanaliścienazwiska. Przechodząc, zaglądam jej przez ramięi widzę, że nazwisko Juliusza Verne’a zostałoprzekreślone,awjegomiejscewpisano...EdmondWells.Czy to znaczy, że mój nauczyciel niespodziewaniezastąpiłzamordowanegopisarza?

Mówię „Pinson” i w zamian otrzymuję pudełko.Zaciekawiony szybko je otwieram.W środku jest krzyżwielkościdłoni.Ugórymapałąkzprzezroczystegoszkła,jest też łańcuszek do zawieszenia na szyi. Pod spodemznajdujętrzyprzyciski,każdyzwygrawerowanąliterą.

– To jest ankh – mówi Edmond Wells. – „Berłobogów”.

Berłobogów...Odwracamjeirozpoznajęnumer:„142857”,takijaknumermojejwilli.

Nie oddalając się od mojego mistrza i przyjaciela,wchodzę do Amfiteatru. Miejsca dla widzów, tworząceokrąg, centralnie położona scena, wszystko to

Page 52: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

przypomina zwyczajny antyczny amfiteatr. Wokółw niewielkich grupkach rozmawiają ze sobązaniepokojeniuczniowie.

– Tak jakbyśmy znaleźli się we śnie z czasówdzieciństwa–mówię.

Mójprzyjacielwysuwainnąhipotezę.– ...Albo w książce. Tak jakby ktoś napisał książkę,

której akcja dzieje się w takiej scenerii. Wystarczy, byczytelnik pochylił się nad jej stronami, a książka ożyje.Znamiwśrodku.

Wzruszam ramionami, niezbyt przekonany, lecz onkontynuujeniewzruszony.

– Jakiś pisarz pochłonie mitologię grecką, by jąpotemurzeczywistnić i sprawić, abyśmymywniej żyli.Moim zdaniem „wszystko zaczyna się od powieści i naniejsiękończy”.

Podchwytujęjegomyśl.– To znaczy, że pisarz obserwuje nas jako swoich

bohaterów. Lecz czy napisał już całą historię? Czy teżzaczął od końca albo odkrywa wątek razem z nami,istotami,któresamstworzył?

Patrzy na mnie, na wpół uśmiechnięty, na wpółrozbawiony.

Młoda dziewczyna w żółtej todze oraz koroniez kwiatów i owoców pokazuje, byśmy stanęli z boku,umożliwiającwejściekolejnymosobom.

–TrzeciaHora?

Page 53: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Nie,zdajemisię,żetoinnyrodzajpółbogini:PoraRoku.

Stoi tak blisko, że czuję jej zapach. Jest w nimkonwalia i lilia. Jeśli to Pora Roku, musi być Wiosną.Podziwiam jejwielkie złote oczy, lnianewłosy i smukłedłonie. Odruchowo chciałbym ją dotknąć, lecz EdmondWellspowstrzymujemnie.

Przyglądamsięszkolnymkolegomrozproszonymnawidowni.Niebrakujesławnych ludzi.Wydajemisię,żerozpoznajęwtymtłumiekilkaosób.JestmalarzHenrideToulouse-Lautrec,powieściopisarzGustaveFlaubert,jestEtienne deMontgolfier, jeden z braci, pionierów lotówbalonem, mistrz ceramiki Bernard Palissy, malarzimpresjonista Claude Monet, lotnik Clement Ader,rzeźbiarz Auguste Rodin. Są też kobiety: aktorkatragiczna Sarah Bernhardt, rzeźbiarka Camille Claudel,fizyk Maria Curie, aktorka Simone Signoret, tancerka-szpiegMataHari.

EdmondWells,człowiekświatowy,podchodzidotejostatniej.

– Dzień dobry, jestem Edmond Wells, a to mójprzyjacielMichaelPinson.CzyniejestpaniprzypadkiemMatąHari?

Młodabrunetkapotakuje.Spoglądamynasiebie,niewiedząc,copowiedzieć.

Powolizapadazmrok,amytakimsamympowolnymruchem gromadzimy się wzdłuż trybun. Na niebie

Page 54: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

pojawia się nie jeden, lecz trzy księżyce, układając sięwkształcietrójkąta.SzczytOlimpunadalzanurzonyjestwemgle.

Głośnowypowiadamdręczącemniepytanie:–Awięccojestnagórze?PierwszyodpowiadamiVincentvanGogh:– Szarość zmieszana z kolorem pomarańczowym

iniebieskimobrązowozłocistychrefleksach.MataHaripodpowiada:–Tajemnica.GeorgesMélièswzbogacawypowiedź:–Magia.GustaveEiffeldodajepółgłosem:–ArchitektWszechświata.SimoneSignoretdorzuca:–Producentfilmowy.MariaCuriemówizrozmarzeniem:–OstatniPierwiastek.SarahBernhardtwahasię:–JesteśmywOlimpii.Możetojest...Zeus?Przerywanamjakiśgłos.Odwracamysię.Widzimyniewysokiegoczłowieczka

o płowych włosach, w okrągłych okularach i z czarnąbrodą.

–Tam,wgórzeniemazupełnienic.AniZeusa, aniArchitekta, animagii... Nic. Tylko śnieg, a wokółmgła.Jaktowgórach.

Page 55: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Gdy z ogromną pewnością wypowiada te słowa,naglenaszczyciezapalasięświatłoizaczynamigotaćjaksygnałzlatarnimorskiej,wysyłanywemgle.

–Widziałpanto?–pytaMéliès.– Tak – odpowiada brodacz. – Widziałem światło.

Zwyczajne światło. To „oni” włączyli na szczyciereflektor, po to, bywpłynąć na nasząwyobraźnię, awypatrzycie jak ćmy zafascynowane światłem lampy. Totylkoscenografiaigra.

– Taki pan kategoryczny. Kim pan jest? – pyta,kokietującgo,SarahBernhardt.

Mężczyznazginasięwpół:–PierreJosephProudhon,dousług.– Proudhon? Teoretyk anarchizmu? – dopytuje się

EdmondWells.–Wewłasnejosobie.Słyszałemotymprowokatorze,niewiedząc,dokogo

jest podobny. No tak, do Karola Marksa. W tamtychczasachbezwątpieniamodnebyłybrody idługiewłosy.Ma wysokie, gładkie czoło, włosy związane w końskiogon.

– Proudhon: ateista, anarchista, nihilista, dumnyztego,kimjest–dodaje.

– Ale przecież przeszedł pan reinkarnację... –mówiSarahBernhardt.

–No.Chociażwniąniewierzyłem.–Istałsiępananiołem?

Page 56: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–No.Chociażniewierzyłemwanioły.–AterazjestpanuczniemSzkołyBogów?– No. I teraz będę „bogiem ateistów” – ogłasza

Proudhon,wyraźniezadowolonyztejdefinicji.–Proszępowiedzieć szczerze: wierzy pani w tę całą SzkołęBogów? Wyobraża pani sobie, że zrobimy maturęzDemiurgii?

Nowy uczeń włącza się do dyskusji. Mężczyznaz wyraźnym zezem zbieżnym, którego skutki próbujeopanować.

– Tam, w górze – wykrzykuje – jest na pewno cośbardzo silnego i bardzo pięknego! My jesteśmy tylkobogami-uczniami,maleńkimibożkami.OnjestWielkimBogiem.

–Copanmanamyśli?–pytam.– Mam na myśli coś, co nas przewyższa mocą,

majestatem,świadomością,wszystkim–mówizekstazą.NowyuczeńnazywasięLucienDupresitwierdzi,że

w swoim ziemskim życiu był okulistą. Sam widziałpodwójnie, lecz innym pomagał widzieć wyraźnie. Ażwreszciezrozumiał,żeprawdziwiewidziećmożnatylkoprzezwiarę.

–Nopewnie,możepanpleśćtebzdury–oświadczaProudhon.–Janiebojęsięgłośnowołać:„AniBoga,animistrza!”.

Pomruk dezaprobaty rozchodzi się wzdłuż rzędów,wktórychsiedząuczniowie.

Page 57: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Anarchistamówidalej:–Ja jestemjakświętyTomasz.Wierzętylkowto,co

widzę. A widzę ludzi zebranych na wyspie, którzyrozkoszują się imieniem boga, mimo że tyle religiizabroniłoużywaćtegosłowa.Bógtu,bógtam.Mówicie,żejesteścieludźmiwierzącymi,ataknaprawdęjesteściezgrają bluźnierców. Zresztą, co to takiego bóg? Czyposiadamy jakąś szczególną władzę? Ja tylko mogęstwierdzić, że straciłem atrybuty anioła. Przedtemlatałemiprzenikałemprzezmaterię.Dziśjestemgłodny,chcemisiępićiwystroilimniewtogę,któramniegryzie.

Marację.Mnie teżprzeszkadzataszorstka tkanina,anasamdźwięksłowa„głód”,żołądekkurczysięiwzywapomocy.

PierreJosephProudhonmówidalej:– Mówię wam, że cała ta tekturowa dekoracja, ta

otoczonadymemgóra,tojednawielkabujda.W tej samej chwili rozlega się krótki, stłumiony

dźwięk.Widzimycentaurauderzającegodwomapałeczkami

wzawieszonynabrzuchuogromnybęben.Za nim drugi centaur, uderzający w tym samym

rytmie.Dalejtrzeciicałaprocesjazłożonazdwudziestucentaurówwalącychzewszystkichsiłwbębny.

Zbliżają się, idą najpierw wzdłuż ścian Amfiteatru,potem zajmują miejsca wokół nas, otaczają nas kołemi jużnikt sięnie rusza,wszyscypozostajemyna swoich

Page 58: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

miejscach. Dźwięk bębnów zdaje się coraz głośniejszy.Jest ich około setki, bębnią, bębnią bez przerwy. Rytmroznosi się po całym moim ciele, jest w skroniach,w klatce piersiowej, w rękach i nogach. Czuję każdąz moich na nowo odzyskanych kości, każdy elementszkieletu.

Zdaje się, jakby centaury prowadziły coś w rodzajudrgającego dialogu. Jedni improwizują partie solowe,będące jednocześnie rodzajem wezwania, na którepozostaliodpowiadajątymsamymmotywem.

Nagłerżenieprzerywaprocesję.Naidącymstępakoniu,siedzącpodamskuwsiodle,

wjeżdżajakaśkobieta.Ubranawsrebrnątogę,whełmiena głowie, wymachuje włócznią. Na jej ramieniu siedzisowa.

Wśród niezwykłej ciszy, jaka zapadła, kobietawjeżdża na środek areny. Zdaje się, żema prawie dwametry wzrostu. Jak Dionizos. Zapewne jak wszyscybogowie-nauczyciele.

Mówi,wyraźnieakcentująckażdywyraz:– Jesteście naprawdę bardzo licznym rocznikiem.

Ajeszczeniewszyscyuczniowieprzybyli.Jestwasprawiestu, pozostali dołączą wieczorem. Nigdy nie mieliśmytylu uczniów. W sumie będzie was w szkole stuczterdziestuczterech.

– Dwanaście razy dwanaście – szepcze mi do uchaEdmond Wells. – Jak stu czterdziestu czterech

Page 59: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

potomków Adama i Ewy, stu czterdziestu czterechpierwszychludzi...

Kobieta uderza włócznią w ziemię, jakby chciałaprzywrócićspokójwrozgadanejklasie.

– Za każdym razem wybieramy uczniów spośródaniołów pochodzących od istot śmiertelnych z tegosamego kraju i kultury. Unikamy w ten sposóbnacjonalizmu, podżegającego do tworzenia odrębnychugrupowań. W tym roku postawiliśmy na byłychFrancuzów.

Bogini przebiega wzrokiem po zebranychwAmfiteatrze.Niktsięnierusza.NawetProudhonsiedzicicho.Lekkozeskakujezwierzchowca.

–Będziecietu–kontynuuje–„bogamiludów”,takjakgdzieindziejsą„pasterzestad”.Tunauczyciesię,jakbyćdobrymipasterzami.

Kiedy tak spaceruje po arenie, sowa opuszcza jejramięiwzlatujenadnaszegłowy.

– Musicie wiedzieć, że czekają was dwa semestry,podczas których dwunastu bogów-mistrzów zajmie sięwasząedukacją.Otoichlista:

1.Hefajstos–bógkowali.2.Posejdon–bógmórz.3.Ares–bógwojny.4.Hermes–bógwędrowców.5.Demeter–boginirolnictwa.6.Afrodyta–boginimiłości.

Page 60: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Wdrugimsemestrzezajęciabędąprowadzić:7.Hera–boginirodzin.8.Hestia–boginiogniskadomowego.9.Apollo–bógsztuk.10.Artemida–boginiłowów.11.Dionizos–bóguroczystości,któregojużznacie.Nakoniecdodam,żerównieżjastanęnakatedrze:12.Atena–boginimądrości.Niewiemdlaczego,aleztychwszystkichimiontylko

jedno zapadłomiw pamięci: Afrodyta, boginimiłości...Wymieniłatoimię,ajaodniosłemdziwnewrażenie,żejeznam. Jakby ta osoba należała do mojej rodzinyzprzeszłości.Lubzprzyszłości.

Boginiwhełmienagłowierobijeszczekilkakrokówiciągniedalej:

– Do dwunastu bogów-mistrzów dołączą bogowiepomocniczy. W pierwszym semestrze będą to: Syzyf,Prometeusz i Herakles. W drugim spotkacie sięz Orfeuszem, Edypem oraz Ikarem. Dołączy do nichKronos, bóg czasu, a podczas kursu wstępnego, jeśliuznacietozaprzydatne,Hermafrodyta,którywspomożewaspsychicznieibędziecałyczasdowaszejdyspozycji.

Nawidowniponownierozlegasięgwar,aletojeszczenie wszystko, co Atena ma nam do powiedzenia.Ponownieuderzawłóczniąwziemię.

– Dodam jeszcze, że jak to ma miejsce w każdejwspólnocie, jesteście zobowiązani przestrzegać

Page 61: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ustalonychreguł:1. Nie przebywać poza murami Olimpii po

usłyszeniu dwunastu uderzeń dzwonu, wybijającychpółnoc.

2. Nie używać przemocy wobec mieszkańcówwyspy, czy to wobec boga, chimery czy też innegoucznia.

3.Nigdynieopuszczaćzajęć.4. Zawsze nosić swój ankh, ów przedmiot

przypominającybiżuterię,którykażdyzwasotrzymałw szkatułce.Musicie zawszemieć go na szyi. To jestwaszidentyfikator.Będziewamrównieżpotrzebnydopracy.Kolejne szmery przebiegająmiędzy rzędami. Atena,

świadomazdziwieniawywołanegojejsłowami,wyjaśnia:– Pamiętajcie o tym, że poza murami Olimpii nie

jesteście bezpieczni. Na wyspie czyha pełnoniebezpieczeństw, których nie jesteście w stanie nawetsobiewyobrazić.

Hałas,zamiastsłabnąć,jeszczesięwzmaga.–Pozatym–dodajepodnoszącgłos–mamytuosobę

gotową poskromićwasze turystyczne zapędy. To diabełwewłasnejosobie.

Wymawiająctosłowo,drżyzestrachu.Po jej słowach następuje prawdziwy harmider,

któremuwłócznianiejestjużwstaniezapobiec,dlategocentauryzaczynająwalićwbębny,próbującnasuciszyć.

Page 62: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Każdymawłasnąwizjędiabła.Cichnąuderzenia.Atenakończy:

–Pierwszezajęciajutro.BógKronos,odpowiedzialnyzaczas,będzienawasczekałnalekcji0.Powtarzamrazjeszcze: zależy mi, aby zajęcia odbywały się w ciszy,spokojuumysłuiogólnejpogodzieducha.

Wtejchwilidobieganaskrzykkonającego.

Page 63: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

18.ENCYKLOPEDIA:KRZYK

Często jest tak,żeżyciezaczyna ikończysiękrzykiem.W czasach starożytnych Greków rozpoczynający bitwężołnierze wznosili okrzyki wojenne, by dodać sobieodwagi.Germańscyrycerzekrzyczelitak,żenaechoichgłosów konie nieprzyjacielskiej armii stawały dęba.Tradycja celtycka wspomina Hopera Noza, nocnegostróża, którego nawoływania wiodły wędrowcówwzastawionenanichpułapki.KrzykbiblijnegoRubena,synaJakuba,miałmoctakwielką,żeten,ktogousłyszał,umierałzestrachu.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 64: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

19.PIERWSZEOFICJALNEZABÓJSTWO

Krzykbrzmijeszczedługo,potemnaglecichnie.Spoglądamy po sobie zaniepokojeni. Zdaje się, że

hałas dobiegał spoza Amfiteatru. Sowa bogini Atenykieruje się w tamtą stronę, a pędzące centaury są jużpozaareną.Wszyscywybiegamynazewnątrz.Zbitytłumgromadzi się wokół centaurów otaczających miejsce,w którym znajduje się ofiara. Ledwie ją widzę. Leży naziemi, ze skrzyżowanymi ramionami. Dziura nawysokości serca jest tak szeroka, że widać przez niąziemię.Ciałowokół rany jest poparzone, zupełnie jakuJuliuszaVerne’a.

Czuję,żecałydrżę.Będącaniołem,wierzyłem,żenazawsze pozbywam się strachu przed śmiercią.Przybywając tu, obleczony w ciało, odnajduję to dawneuczucie.Czyliznówstałemsięśmiertelny.Mogęnietylkocierpieć,aletakżeumrzeć.

Dlaczegobogowieodrzuciliprzywilejaniołów?Jestjużciemno.Jedenzuczniówzbliżapochodniędo

wykrzywionejprzerażeniemtwarzyzabitego,oświetlającjednocześnieosłupiałychwidzów.

–Ktotojest?–pytam.– Nazywał się Debussy, Claude Debussy – mówi

szeptemjakiśmeloman.TwórcaPopołudnia fauna był jednym z nas i umarł,

zanimzdążyłemgopoznać.

Page 65: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Ktotozrobił?–dopytujesięktośinny.–Diabeł...–sugerujemistyk,LucienDupres.– Ciekawe, czemu nie wasz słynny Wieki Bóg? –

ironizuje Proudhon. – Skoro uważacie go za bogasprawiedliwości, czemu od czasu do czasu nie miałbykarać swych owieczek? Skoro w niego wierzycie,pogódźciesięztym,żewaskarci.

ZaniepokojonaAtenakręcigłową.Jejsowakrążynadnami, jakby miała za chwilę wskazać domniemanegozabójcę.

–Winny jest pośród was – twierdzi bogini. – Jakiśbóg-uczeń...bogobójca.

Bogobójca–tosłoworobiwrażenie.–Ktoporazostatniwidziałofiarę?–pytaAtena.Dwa centaury kładą ciało kompozytora na noszach.

Przykrywajągokocem,amniesięnaglewydaje,żeofiarajeszcze się porusza. Przecieram oczy ze zdumienia. Tochybajakiśodruchbezwarunkowylubhalucynacja.

– To nie jest pierwsza zbrodnia. Wcześniej zabitoJuliuszaVerne’a–mówięcicho.

–Kto to powiedział? –wykrzykuje Atena, której niepodejrzewałemotakidobrysłuch.

Kryję się za czyjąś głową. Sowa wzbija sięw powietrze i lata nad naszymi głowami, przyglądającnam się z bliska. Kiedy zbliża się do mnie, czujępulsowanieporuszanegojejskrzydłamipowietrza.

–Krewwkrólestwiebogów...Bogobójcazpewnością

Page 66: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

jestjednymzczłonkówtegorocznika.Jejtwarztężeje.–Znajdęgoiukarzę.– 144minus 1, jest naswięc już tylko 143 – zauważa

Proudhon, najwyraźniej równie mało wzruszonyzbrodnią,jakigroźbąkary.

Tymczasem ja, ogarnięty niepokojem, kurczowościskamzawieszonynaszyiankh.

Page 67: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

20.ENCYKLOPEDIA:ANKH

Ankh, nazywany też zaokrąglonym krzyżem, byłwstarożytnymEgipciesymbolemboskimikrólewskim.Swym kształtem przypomina literę „T”, nad którąumieszczonopierścień.Nazywanogorównież„WęzłemIzydy”, bowiem Egipcjanie w pierścieniu dopatrywalisięsymboludrzeważycia,utożsamianegozIzydą.Ankhprzypomina, że boskość osiąga się w drodzerozplątywania kolejnych węzłów; jest to symbolicznyakt, oznaczający w rzeczywistości „rozwiązywanie”etapówrozwojuduszy.FaraonEchneton,jakwiększośćkapłanówSłońca,przedstawionyjestzankhtrzymanymw dłoniach. Podczas uroczystości pogrzebowych ówszczególny krzyż służył jako klucz otwierający życiewieczne i jednocześnie zamykający obszary życiadostępne wyłącznie kapłanom. Czasami znakzaokrąglonegokrzyżarysowanonaczole,umieszczającgo pomiędzy oczami. Symbolizował on obowiązekdotrzymaniatajemnicyprzeznowegokapłana.Ten,ktozna tajemnice życia po śmierci, nie może wyjawić ichnikomu, a jeśli to uczyni, zostanie ukarany utratąpamięci.Wyznawcy religii koptyjskiej utożsamiali ankhzkluczemdowieczności.W hinduizmie zaokrąglony krzyż to symbol dwóchaspektów seksualnych, umieszczonych w dwupłciowej

Page 68: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

istocie.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 69: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

21.NIEBIESKILAS

– Nie sądzi pan, że właśnie popełniamy strasznegłupstwo?

Edmond Wells i ja pokonujemy wschodnią ścianęmurów Olimpii, używając w tym celu sznurów orazzwiązanychprześcieradeł.

– Dowiemy się tylko wtedy, gdy to zrobimy –odpowiada.Schodzimypowoli.

–JuliuszVernepowiedziałmi:„Absolutnienienależytamiść”–mamroczę.

Mojewahaniedenerwujemistrza.– Czego ty właściwie chcesz, Michael? Żebyśmy

siedzielizzałożonymirękami,zastanawiającsię, co jestnaszczyciegóry?

W tym odważnym człowieku, który namawia mniedo złamania zakazu, nie poznaję Edmonda Wellsa,uczącegomnieniegdyśprzestrzeganiawszystkichprawwImperiumAniołów.

Gdydocieramywreszcienadółmurówmiejskich,odtrzymania sznura ręce pieką mnie żywym ogniem.Szybko chowamy związane prześcieradław akacjowychzaroślach.

Zmiejsca, w którym jesteśmy, widać już tylko dwaksiężyce,agórarobijeszczewiększewrażenie.

Olimp...Brodzimywwysokiejtrawie,kierującsięnawschód.

Page 70: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Zboczerobisięcorazbardziejstrome,ałąkaustępujemiejsca coraz liczniejszym krzewom, które w końcuprzechodzą w gęsty las. Tu stok staje się łagodniejszy,anaszmarszwśróddrzewnabieratempa.

Chwilę przed zmierzchem niebo staje się ogniścieczerwone.

Nagle słyszymy hałas. Kładziemy się w paprociach.Widzimyzbliżającąsiępowolipostać.Białatoga.Znaczy,uczeń. Chcę wstać i go zawołać, lecz Edmond Wellschwyta mnie za rękaw i daje znak, byśmy pozostaliwukryciu.Nierozumiem,pocotaostrożność,gdynaglewidzę lecącą nad wędrowcem cherubinkę, która zachwilę kieruje się do miasta. Kilka sekund późniejdostrzegamypędzącegogalopemcentaura,którychwytanaszegośmiałka.

– Cherubinki pilnują, centaury łapią – mruczyEdmond.

Człowiek-koń zabiera naszego towarzysza napołudnie.

–Coznimzrobią?–pytamzaniepokojony.Edmond Wells trwa w bezruchu, gdy tymczasem

człowiek-koń znika w oddali. Mistrz przeczesujewzrokiem okolicę, by upewnić się, że nie ma tam anicherubinki,aniżadnegoinnegocentaura.

Zatem czyniąc kolejne odejmowanie, jak mówiłProudhon,jestnasjużnie143,lecz143minusjeden,czyli142.

Page 71: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Ruszamyponowniewdrogę,skradającsiępomiędzydrzewami i pilnując, czy niczego nie ma w górze.Jesteśmy tak czujni, że potrafilibyśmy usłyszeć nawetnajmniejszy hałas, lecz ciszę zakłóca tylko szum liści.Zrywa się zachodni wiatr. Wieje coraz silniej, targającgałęziamidrzewizrywającliście.

Widzę, jak w oddali cherubinka stara się wzbić dogóry, aż wreszcie poddaje się i ucieka przed wichurą.Przypuszczam, że te skrzydlate dziewuszki mają swojewłasne miasteczko. Może to duże ptasie gniazdo? Jużsobie wyobrażam, jak maleńkie dziewczęta-motylewylegują się rozkosznie w gnieździe wyściełanymmchem,porostemigałązkami.

Dudnienie kopyt. Znowu centaur przeczesujeokolice, bez wątpienia w poszukiwaniu kolejnychprzestępców. Wciąga nozdrzami powietrze, a mykryjemy się w rowie na tyle, na ile jest to możliwe.Rozwiana wiatrem grzywa chłoszcze mu twarz. Stajedęba, by lepiej widzieć. Oparty na tylnych kopytach,przykłada dłoń ponad oczami, tworząc z niej daszek.Następnie chwyta długą gałąź i uderza nią w zarośla,jakby chciał wypłoszyć ewentualnych intruzów.Podmuchywiatru stają się coraz słabsze, awraz znimiznikajegonieufnośćiontakżeodchodzidomiasta.

Wreszcie wydostajemy się z rowu. Wiatr powolicichnie.Niemogęopanowaćszczękaniazębów.

–Zimnoci?–pytaEdmondWells.

Page 72: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Nie.–Boiszsię?Nieodpowiadam.–Boiszsiębogobójcy?–nalegaEdmond.–Nie.–Awięcdiabła?–Teżnie.–Notoocochodzi?Żecięzłapiecentaur?–Myślałemo...Afrodycie.EdmondWellsserdecznieklepiemnieporamieniu.–Tylkoniefantazjuj.– Dionizos powiedział, że jesteśmy w miejscu

Ostatecznego Wtajemniczenia. Więc to normalne, żespotykamy to, co najlepsze i to, co najgorsze, żeodczuwamy największy strach i największe pragnienie.Diabełiboginimiłości...

– Oj, Michael, jak zawsze dajesz się porwać swojejwyobraźni.Ijużzdążyłeśzakochaćsięwkobiecie,którejnawet jeszczenie spotkałeś.Mocsłów,prawda?„Boginimiłości”. Już samo wymawianie tych słów sprawia ciprzyjemność...

Laswznosisięcorazbardziejstromo.Czerwieńniebaprzechodziwkolormalwy,dalejwszary,awkońcustajesię granatowe. Zamglony szczyt trójkątnej góry znowuwysyła świetlny sygnał, jakby chciał rzucić namwyzwanie.

Ciemność staje się coraz głębsza. Nie widzę nawet

Page 73: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

własnychstóp.Przychodziminamyśl, żekiedynadoledwanaścieuderzeńdzwonuwybijepółnoc, lepiejbędziedaćsobiespokój.

Wszystkonikniew ciemności.Naglewśród paprocidostrzegamniewielkieświatełko.Robaczekświętojański.Całyrójświetlikówzrywasiędo lotu, tworzącświetlistąchmurę,rozciągającąsięnawysokościnaszychoczu.

Edmond Wells chwyta jednego z fosforyzującychowadówiumieszczagowzagłębieniudłoni.Świetliknieucieka, wręcz przeciwnie, zaczyna świecić z jeszczewiększąmocą.Specjalistaodmrówekbardzodelikatniepodaje mi drugiego świetlika, który teraz trzepoczeskrzydełkamiwmojejdłoni.Zdziwionyzastanawiamsię,jak takie maleńkie stworzenie może wytwarzać takwielką jasność. Moje źrenice powoli przyzwyczajają siędo ciemności, ale świetlik jest niemal tak skuteczny jaklatarka.

Wspomaganiprzezrobaczkiświętojańskie,ruszamydalej. Nagle kolejne światła rozcinają mrok. Ponowniekryjemysięwzaroślach,skądobserwujemyzadziwiającąscenę:widzimybogów-uczniów,którzyidąc,wytwarzająświatło błyskawic. Używają do tego swoich ankh,wywołującychpioruny.Terazrozumiem,dlaczegoAtenaz taką pewnością twierdziła, że śmierć Claude’aDebussy’ego spowodował jeden z uczniów. Jego ciałowokół rany było zwęglone. Zaokrąglony krzyż, krzyżżycia,iowszem,alerównieżkrzyżśmierci.

Page 74: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Wędrowcy zauważyli nas. Zgasili swoje ankh, amypołożyliśmyświetlikinaziemi.Chociażniewidzimysięnawzajem, jesteśmy świadomi, że znajdujemy sięwodległościpięćdziesięciumetrówodsiebie.

–Kimjesteście?–pytampierwszy.–Awy?–odpowiadakobiecygłos.–Wypierwsi–nakazujemęskigłos.Rozmowagłuchych.–Spotkajmysięwpółdrogi–mówięzopanowaniem.–Zgoda.Natrzy.Raz...dwa...trzy...Nikt się nie rusza. Scena przypominami fragment

EncyklopediiWellsa,dotyczącyparadoksuwięźnia,któryniejestwstaniezaufaćwpełniswoimwspólnikomiwolina nich donieść, niż ryzykować, że to oni doniosą naniego.Alewtejsytuacji jestcoś,cominiedajespokoju.Tenmęskigłos...Chybagoznam.

–...Raoul?–pytamzniedowierzaniem.–MICHAEL!Biegniemy do siebie w ciemności, po omacku,

wreszcie, nieprzytomni ze szczęścia, padamy sobiew ramiona. Raoul, Raoul Razorback. Mój najlepszyprzyjaciel. Raoul, małomówny chłopak spotkany nacmentarzu Pere-Lachaise w Paryżu. Ten, który zaraziłmnieswąpasjązdobywaniaobcychrozumowiobszarów.To z nim, u jego boku, przekraczałem kolejne granicepoznaniaświataumarłych.Raoul,prawdziwywynalazcatanatonautyki, nieustraszony odkrywca zaświatów.

Page 75: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Wymachujeswoimankh,anastępniekierujegowstronęziemi. W blasku światła widać jego wydłużoną, chudątwarz,mojątakże.

–Michael,jakzwykle,gdzieja,tamity!Nadal ściskamnie swoimi długimi rękoma. Za nim

widzędwieinnepostaci.Przecieramoczy.FreddyMeyer,niewidomy rabin, który otworzył przed nami tajemnicekabały. Freddy, okrągła twarz, dobroduszny wygląd,pionier grupowych lotów, z warkoczami ze srebrnychsznurków, ten, który drobnym żartem potrafiłrozładować nastrój w najbardziej napawającej groząsytuacji.

–Wszechświat jestnaprawdęmały! –wykrzykuje. –Nie można nawet zmienić planety, by nie wpaść naprzyjaciół...

Blaskiemswojegoankhoświetlaziemięidziękitemumogęwidziećjegotwarz.

Zatem ten, który na Ziemi był niewidomy, odzyskałwzrok.Obok,przytulonadoniego,stoiMarilynMonroe.Ziemski symbol seksu, Marilyn Monroe, w świecieaniołówzostałatowarzyszkąrabina.

– To dlatego, że nic tak nie łączy, jak humor –potwierdza.

W swojej obcisłej todze gwiazda wygląda jeszczebardziej uwodzicielsko niż zazwyczaj. Przygarniam jąwuścisku.

–O,proszę–mówiFreddy–ledwiewróciłdoludzkiej

Page 76: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

postaci, a już każdy pretekst jest dobry, by obmacywaćmojążonę...

–Atenamówiła, że są tuwyłącznieFrancuzi.Ale ty,Marilyn,oiledobrzepamiętam,jesteśAmerykanką...

Freddy tłumaczy, że wychodząc za niego, mogławybrać jedno obywatelstwo. Aby móc z nim pozostać,wybrała bycie Francuzką, na co zgodziła się niebiańskaadministracja.Moimzdaniem,władzomOlimpiimusiałobardzo zależeć na obecności alzackiego rabina wśródtegorocznychuczniów,skorozgodziłysięnatonagięcieprzepisów. A może pojęcie narodowości jest tutraktowane bardzo szeroko, bo przecież Mata HariiVincentvanGogh,chociażzmarliweFrancji,pochodzilijednakzHolandii...

Aktorka nadal robi ogromne wrażenie. Zadartynosek, niebieskie oczy ocienione długimi,wypielęgnowanymi rzęsami, mleczna cera. Siła mieszasię ze słabością, łagodność ze smutkiem. Wszystko towzruszamnieirozczula.

Również Edmond Wells wychodzi z ciemności.Pomiędzy Raoulem i moim mistrzem istniała zawszeswego rodzaju nieufność, ale dziś wydaje się, żewzajemneżaleposzływzapomnienie.

–Zmiłościądoszpady,zhumoremdotarczy!–wołaMarilyn,przypominającnaszeniegdysiejszezawołanie.

Zgodnym chórem,nie przejmując się cherubinkamianicentaurami,powtarzamynaszedawnehasło:

Page 77: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Zmiłościądoszpady,zhumoremdotarczy!Chwytamy się za dłonie. Znów jesteśmy razem

idobrzenamztym.Wracatylewspólnychwspomnień.Kiedy byliśmy aniołami, wędrowaliśmy razem

w kosmosie, poszukując planety zamieszkiwanej przezinteligentneistoty,aznaleźliśmyCzerwonąPlanetę.

Wspólniewypowiedzieliśmywojnęupadłymaniołomi wygraliśmy ją „z miłością do szpady, z humorem dotarczy”.

–Kiedywyruszaliśmyodkrywaćkontynentumarłych,byliśmytanatonautami–mówiFreddyMeyer.–Podczasodkrywania ImperiumAniołówbyliśmy angelonautami.Teraz, gdy poznajemy królestwo bogów, przydałaby sięnowanazwa.

– Teonauci, z greckiego theo – bóg, gdyż będziemyeksploratoramiboskości–powiedziałem.

–Niechbędąteonauci–zgadzająsięmoiprzyjaciele.Raoul pokazuje, jak mam się posługiwać swoim

ankh. Aby wytworzyć światło, należy przestawić kółkow pozycjęD, a następnie nacisnąć na nie. Świecąc podstopy zauważam, że moi towarzysze są pobrudzeniziemią.

– Kopaliśmy tunel pod murem miasta, w miejscu,gdzie zaroślamaskują wyjście – tłumaczy rabin. – Byłonastroje,więcszłoszybko.

–Chodźmydalejrazem–proponujeEdmondWells.Tak więc już w piątkę wspinamy się wśród drzew.

Page 78: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Przekraczamy potoki, podążamy ścieżkami. Kiedymijamy kolejne zarośla, naszym oczom ukazuje sięniezwykływidok.

Jesttodolinaprzeciętaturkusowąrzeką,szerokąnakilkadziesiąt metrów, lśniącą i błyszczącą w ciemnościjak ogromny, oświetlony odwewnątrz basen.Wodaniejest przejrzysta, ale miejscami widać nocoświetliki,wodną odmianę robaczków świętojańskich. To oneoświetlająwodę.

Nigdy nie widziałem tak intensywnie niebieskiejbarwy.

Page 79: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

I.DZIEŁOWKOLORZENIEBIESKIM

Page 80: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

22.NIEBIESKARZEKA

Niebieski.Długo patrzymy w nurt rzeki. Świetliki wirują na

powierzchni,jakplamaświatłanadziwnymobrazie.Wiatr ustał. Żadnego centaura w zasięgu wzroku.

Pewnie poszły spać. Ciekawe, jak one śpią? Czy tak jakkonie,nastojąco,zezwieszonągłową,czymożeleżącnaboku,jakludzie?

Zdołudobiegadźwiękdzwonu,któregopojedynczeuderzenieoznajmia, żewybiłapierwszawnocygdy, kunaszemu ogromnemu zdziwieniu, na horyzonciepojawia się intensywne światło. Jego snop, o wielesilniejszyodtego,któryoświetlaczasamiszczytOlimpu,przenikaprzezchmury.Totakjakbyopierwszejwnocywstawał świt. Już wiem, to drugie słońce rozpoczynaswoją zmianę. Nie wschodzi tak wysoko, jak jegopoprzednikiodrazustajesięczerwone.

Nasze świetliki, już bezużyteczne, znikają.Turkusowarzekanatlebeżowegopiaskuigęstejzielenilasunabierafiołkoworóżowejbarwy.

Idziemy wzdłuż brzegu, szukając brodu, gdy naglezagradza, nam drogę hałaśliwy wodospad,przypominając Marilyn Monroe plan filmowy Niagary.Nie przedostaniemy się. Niżej, w dole rzeki nurt jestnadalsilny,leczwydajesięmniejzdolnydotego,bynas

Page 81: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

porwać. Ryzykować przepłynięcie wpław, czy szukaćdalej?

Dźwiękczyichśkrokówprzerywanaszerozmyślania.Pospiesznie chowamysięwzaroślach.To samotnybóg-uczeńidziewnasząstronę.

Raoulzrywasięnagle:–Ojcze!Francis Razorbackwydaje sięmniej poruszony tym

nieoczekiwanymspotkaniem.–Cotyturobisz,Raoul?– A co, sądziłeś, ojcze, że nie jestem zdolny zostać

bogiem?Z jego togi wypada książka. Raoul spieszy, by ją

podnieść.Francis Razorback, autor napisanego w ziemskim

życiu dzieła Śmierć, rzeczywistość nieznana wyjaśnia, żeprzebywającwtymświecie,piszeMitologię.Poprzybyciudo Olimpu zanotował całą szeroką wiedzę z dziedzinygreckiej filozofii i mitologii, którą posiadł w swymostatnim ziemskim życiu. Liczy, że w czasie pobytu nawyspieudamusięstopniowozapełnićstopustychstronswojejksięgi.

Edmond Wells, wyraźnie zainteresowany tymisłowami,dodaje,że teżnadalpiszeswojąEncyklopedię.Byłby zachwycony, mogąc w niej umieścić wiedzęFrancisa Razorbacka z zakresu mitologii, któraz pewnością jest o wiele dokładniejsza od tej, jaką on

Page 82: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

posiada.Słyszącto,FrancisRazorbackgwałtowniesięcofa.–Ktośinnymiałbykorzystaćzowocówmoichbadań?

Tobyłobyzbytproste!Niechkażdytworzywłasnedzieło,zdążającwłasnądrogą.

– Uważam, że wiedza nie jest niczyją własnością –twierdzimójmistrz.–Każdymożezniejkorzystać.Oilepamiętam, mitologię grecką znamy głównie dziękiHezjodowi. Sami niewymyśliliśmy nic nowego, nic niestworzyliśmy, ograniczając się wyłącznie do zebraniawiedzy,któraistniałaprzednami.

Jegorozmówcamilczy,niezbytprzekonany.– Panie Razorback, to nie pan wymyślił mitologię

grecką, tak samo jak ja nie jestem twórcą fizykikwantowej. Żadna z tych dziedzin nie jest nasząwłasnością. Nasze dzieła to tylko przekaźniki. Jesteśmyjakwstążki,którymizwiązanesąkwiatytworzącebukiet.

TwarzFrancisaRazorbackastajesiępurpurowa.– Kiedy byłem śmiertelny, nie zgadzałem się, by

ktokolwiek używałmojej szczoteczki do zębów, czy teżjadł z mojego talerza. Dlaczego, zostawszy bogiem,miałbym to zmieniać? Tworząc niepotrzebnemieszaniny, sprawiamy, że wszystko staje sięrozwodnione i zwietrzałe. Proszę zatem zatrzymaćpański„bukiet”,ajazachowamswój.

–Ależ,ojcze...–oponujenieśmiałoRaoul.– Zamilcz, synu, ty się na tym nie znasz – ucina

Page 83: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

krótkoFrancisRazorback.–Ale...–MójbiednyRaoulu.Jakzwyklebiadolisz.Jakzwykle

narzekasz.Całamatka.Biedaczka, tak jak ty,przezcałeżycie pozostawała w moim cieniu, a kiedy odszedłem,okazało się, że nie potraficie żyć waszym własnymżyciem.

–Ależ,ojcze...przecieżtotynasopuściłeś!Razorback prostuje się, mierząc syna wzrokiem,

atenkulisię,jakprzedciosem.– Znikając z waszego życia, zmusiłem was do

odkrywania własnych talentów. Nie używany mięsieńzanika.Odwaga jestwłaśnie takimmięśniem,podobniejakniezależnośćiambicja.

Raoulusiłujeusprawiedliwićsię:– Ojcze, powiedziałeś mi przecież: „Bądź mi

posłuszny,bądźwolny”.Tedwazwrotywykluczająsię.–Obserwowałemcięzzaświatówispostrzegłem,że

nadaljesteśmaruderem,zamiastiśćnaprzód.–Jakmożesztakmówić,ojcze?–protestujeRaoul.–

Stworzyłem tanatonautykę. Odkryłem CzerwonąPlanetę.

– Bez przesady – kontynuuje ojciec. – Zawszew czyimś towarzystwie. I to w czyim, pytam? Ludzibardziej od ciebie niezdecydowanych i lękliwych. Samdziałałbyśszybciej idotarłowieledalej.Beznichbyłbyśprawdziwymbohaterem.

Page 84: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Martwymbohaterem–wzdychaRaoul.Ojciecwzruszaramionami.Nie bierzemy udziału w tym pojedynku, choć

w pewnym momencie dostrzegam w spojrzeniuprzyjaciela ten błysk, który niegdyś tak bardzo mniezaniepokoił.

– Twoja odwaga, poświęcenie. Udowodniłeś je,ojcze...popełniającsamobójstwo–twierdziRaoul.

–Świetnie–podniesionymgłosemodpowiadaojciec.– Przecież ja popełniłem samobójstwo po to, by mócodkrywać nowe obszary. Obszary śmierci. Aby wskazaćwam drogę. Narażony na nieustanne próby. Drwiączbogów.Kusząclos.Tyzaśzawszeważyłeśwszystkiezaiprzeciw,mnożącwątpliwości,nimzacząłeśdziałać.

Wypowiedziawszy te słowa, z miną człowiekaznudzonego całą tą gadaniną, Francis Razorbackrozbierasięnagle,kładzietunikę,togęiksiążkęnakępiepaproci, a sam, nagi, wskakuje do wody, obojętny nazimno i wartki nurt. Oddala się, płynąc doskonałymkraulem.Będącjużnaśrodkurzeki,odwracasiędonas,wołając:

–Widzisz,mójsynu,znowubawiszsięwmarudera,znowu czekasz na innych, zamiast sam podjąć decyzję!W życiu jest tak, że najpierw trzeba się zaangażować,apotemdopieroszukaćodpowiedzi,poco!

Już szykujemy się, by pójść ślademnajodważniejszego z nas, gdy nagle Marilyn nas

Page 85: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

powstrzymuje. Z wodnej tafli wynurzają się jakieśstworzenia. Kobiety-ryby. Mają tułów kobiety, lecz ichbiodra przechodzą w długi rybi ogon, zaopatrzonyw płetwy. Ich niebieskie łuski lśnią metalicznymblaskiem,mieniącsięjakcekiny.

–Ojcze,uważaj!–krzyczyRaoul.Ale były nauczyciel nie słyszy go. Płynie już bardzo

szybko.Kiedyzauważaniebezpieczeństwo,jestzapóźno.Na próżno zwiększa tempo, nie starcza mu czasu, bydotrzećdodrugiegobrzegu.Rzecznestwory łapiągozałydki i wciągają pod wodę. Raoul chce się rzucić napomoc, lecz rabin Freddy Meyer powstrzymuje go,chwytającsilniedłonią.

– Zostaw mnie! – krzyczy Raoul, próbując sięoswobodzić.

Widzę, że Freddy nie zdoła go długo utrzymać.Czuję, że muszę coś zrobić. Biorę kamień i uderzamprzyjacielawgłowę.Niepotodopierocogoodnalazłem,żeby go znowu stracić. Przez chwilę spogląda na mniezdziwiony,wreszciepadanapiasekjakdługi.

Jego ojciec raz jeszcze uderza ręką w wodzie, poczymznika.

Jeden z centaurów, z pewnością zaalarmowanynaszymikrzykami,zbliżasięgalopem.RazemzFreddymchwytamy Raoula za stopy i ciągniemy w zarośla.Centaur podbiega do naszych śladów, pochyla się nadnimi,wącha,grubągałęziąprzeczesujepobliskiekrzewy,

Page 86: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ażwkońcuoddalasię.Syreny wynurzają z wody swoje piękne twarze,

intonującmelodyjnyśpiew,mającynaszwabić.– Tej nocy nic już nie zdziałamy – mówi Edmond

Wells,marszczącczoło.Ledwie udaje mi się zabrać książkę zatytułowaną

Mitologia.

Page 87: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

23.MITOLOGIA:GENEZAGRECKA

NapoczątkubyłChaos.Nicgoniezapowiadało.Pojawiłsiętakzwyczajnie,bezkształtu, bezhałasu, bezwybuchu, za tonieskończeniewielki. Minęły tysiące sennych lat, nim całkiemniespodziewaniezChaosuwyłoniłasięGaja–Ziemia.Gaja była płodna i urodziła jajo, z któregowydobył sięEros, potęga miłości. Bezcielesny bóg krążył wewszechświecie niewidoczny, niedotykalny, roznoszącwszędzie swą miłosną moc. Chaosowi spodobało siętworzeniebogów.Dlategoniezatrzymałsięwpółdrogi,lecz stworzył Ereb – Ciemność orazNyks czyliNoc. Cidwoje,połączeniwmiłosnymzwiązku,wydalinaświatEter–Powietrze,którewzniosłosięnadświatem,orazHemare, czyli Światło, oświetlające wszechświat.TymczasemCiemność iNoc nie umiały żyćw zgodzie.Uważałyswojedziecizadziwneiszybkojeporzuciły.Ponarodzinach Eter i Światła, Ciemność i Noc uciekły,a kiedy decydowały się powrócić, odchodzili inni. Gajazaśrodziłanadal.Tak przyszedł na świat Uranos – Niebo, które zajęłopozycjęnadjejgłową,orazUrea–Góry,umieszczoneujej boku, a także Pontos – Woda, płynąca po jej ciele.Czwarte dziecko, Tartar – podziemny świat jaskiń,pozostał w łonie matki. Niebo, morze, góry, światpodziemny, wszystko to sprawiło, że Gaja stała się

Page 88: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

jednocześnieboginiąorazplanetądoskonałą.Aleciąglebyła bardzo płodna, a panteon jej bóstw nadal sięzapełniał. Ze swoim pierwszym synem, Uranosem,spłodzili dwunastu Tytanów, trzech Cyklopów oraztrzech Hekatonchejrów, sturękich olbrzymówopięćdziesięciugłowach.Jednak kiedy Uranos zrozumiał, że jest tylko zabawkąw rękach matki, odmówił bycia ojcem, znienawidziłi uwięził Tytanów oraz Cyklopów w podziemnymświecie – Tartarze. Rozwścieczona Gaja ukuła ostrysierp i dała go swoim dzieciom, dręczącym jąz podziemia, aby odzyskały wolność, zabijającobłąkanegoojca.Zbyt mocno jednak obawiały się swego rodzica, abyośmielić się działać. Wolały gasnąć zamkniętew więzieniu, niż narazić się na gniew Nieba. TylkoKronos,najmłodszyzTytanów,podjąłsiętegozadania.KiedyUranospróbowałwziąćGajęsiłą,Kronosugodziłojcasierpemiwykastrował,wrzucającjegomęskośćdomorza.Uranos,wyjączbólu,oddaliłsięodZiemiinigdyjużniepowrócił.Przerażonyzbrodniąpopełnionąprzezsyna, rzucił na niego klątwę: „Ten, który ośmielił siępodnieśćrękęnaswegoojca,samzginiezrąkwłasnegosyna”.TakwięcUranos–NieboiGaja–Ziemia,dawszyżycie wielu dzieciom i przeżywszy wiele złych chwil,rozstali sięnazawsze. IwtedynastałyrządyKronosa–bogaczasu.

Page 89: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej

(wedługFrancisaRazorbacka,zainspirowanegodziełemHezjoda,700r.przedChrystusem)

Page 90: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

24.ŚMIERTELNICY.ROK0

Osuwam się na fotel wmojej willi. Jestemwyczerpany.Co za noc! Powrót, dzięki tunelowi wydrążonemu podmurami przez moich przyjaciół, okazał się o wielełatwiejszy niż droga w tamtą stronę. JednakżemusieliśmynieśćciąglenieprzytomnegoRaoula.

Dzięki numerowi wygrawerowanemu na jego ankhwiedziałem,gdziemieszka.Willa103683.Położyliśmygodo łóżka. Choć jutro piękny guz przyozdobi mu skroń,nadal będzie wśród nas, zamiast na dnie niebieskiejrzeki.

Zamykamoczy.Kolejneodczucieogarniamojeciało.Zmęczenie. Palą mnie wszystkie mięśnie. Serce mocnowali. Jestemspocony,a tunika lepimisiędociała.Pozatym jestem głodny. Głodny i spragniony. Jestemwyczerpany, lecz zbyt zdenerwowany, by zasnąć. Niesłyszałembiciadzwonu,alesądzę,żejestdrugawnocy.

Tak jest. Słychać dwa uderzenia. Konieczniemuszęodpocząć.Zajęciazaczynają sięoósmej.Wydajemi się,że kiedy byłem człowiekiem, potrzebowałemprzynajmniejsześćgodzinsnu,byzregenerowaćsiły.

Zmieniampozycję,odwracamsięizatrzymujęwzroknazaokrąglonymkrzyżu,wiszącymnaszyi. Jestpiękny.ZupełnieprzypadkowonaciskamnaprzyciskoznaczonyliterąD.Ankhwysyłapromień, tworzącyniejedną linię,leczjaskrawąwiązkębiałegoświatła,skierowanąwjeden

Page 91: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

cel. Cała ta mnogość błysków w rezultacie niszczykrzesło.

Oto czym jest ankh, kiedy nie produkuje światła.Straszną bronią. Obracając guzik D, spostrzegam, żemożna w ten sposób redukować lub zwiększać mocbłyskawicy. Immocniej przekręcę, tym bardziej światłoprzypomina promień lasera. A do czego służy litera A?Obracam i naciskam. Nic. To może przycisk N?Spodziewam się różnych katastrof, ale nie tego, żezobaczęwłączonyekrantelewizora.

Awięcwmoimankhznajduje siępilot, którego takszukałem. A co dają w Tele Olimpia? Niska kobietao skośnych oczach, której towarzyszą dwie pielęgniarkiimężczyzna,właśnierodzidziecko.Kobietazaciskazębyiniewydajezsiebieżadnegokrzyku.Pielęgniarki takżemilczą. Wszystko toczy się w atmosferze skupienia.Cyfra z boku ekranu wskazuje na kanał: 1. Obracamkrążek, by przełączyć na dwójkę. Znowu poród. Tymrazem otyła blondynka. Mniej światła, ale więcej ludzi.Jakiś blady, cherlawy mężczyzna o spojrzeniubretońskiegospaniela,zcałąpewnościąmąż,ściskadłońrodzącej, pozwalając jej miażdżyć swoją. Od czasu doczasustarasiępochylić,abyzobaczyć,cotamsiędzieje,ale szybko unosi się z powrotem, przerażony. Kobietadyszyjakszczeniakiłajewszystkich,zdajesiępogrecku.Tłumpielęgniarekimłodychlekarzyuwijasięwokółniej.W głębi sali widać całą rodzinę. Głos przyszłej mamy

Page 92: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

dominuje nad zgromadzonymi. Kobieta wydajepolecenia i głośno krytykuje wszystkich przedstawicielisłużbyzdrowia.

Trzecikanał.Tutajporódodbywasięniewszpitalu,lecz w drewnianej chatce, zbudowanej wśród drzewtypowych dla afrykańskiego pejzażu. Rodzącejtowarzyszą tylko kobiety. Akuszerka ubrana jestw świąteczną sukienkę, a zaplecione na jej głowiewarkoczykitworząnajbardziejniezwykłewzory.Stojącewokół dziewczynki nucą melodię, której rytm wybijajątam-tamy.Niewielka grupa zebranychwogrodzie ludzipodchwytujepieśń.

Czwartego kanału brak. Po obejrzeniu trzechpierwszych doszedłem do wniosku, że w Olimpiitelewizjanadajetylkoscenyporodów.Chyba,żetrafiłemna wydanie specjalne, poświęcone „narodzinom naświecie”.

Wracamna„jedynkę”.Wątłaistotkapłaczecichutko.Jedna pielęgniarka zakłada jej na maleńką rączkębransoletkę z danymi dziecka, potem wstrzykuje cośw ramię. Druga wprowadza do noska rurkę,podtrzymywanąkawałkiemplastra.

Na „dwójce” duże, grube niemowlę fika nóżkamii wrzeszczy, ku radości zgromadzonej rodziny. Każdypodchodzi,byucałowaćdziecko,podczasgdyuzbrojonawnieostrenożyczkipielęgniarkamęczysięzpępowiną.

Noworodek z kanału trzeciego leży na rękach

Page 93: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

akuszerki,którapokazujegoprzezoknozgromadzonymwogrodzieludziom.Nanowopodejmująpieśń,którąnaswymposłaniunucitakżematka.

Wiedziony jakimś przeczuciem, otwieram szerokooczy. Trzy narodziny. Dobry Boże. Przecież tomoi byliklienci, trzy dusze, którymi zajmowałem się jako anioł.Afrykańskie dziecko to z pewnością Venus Sheridan,amerykańska gwiazda, która w nowym życiu będzieposzukiwałaswychkorzeni.MałyGrektochybaIgor,mójrosyjski żołnierz. Z wierności dla języków używającychcyrylicy postanowił ponownie narodzić się na ziemihelleńskiej. Ten, którego nienawidziła własna matka,zapragnietakiej,którabędziegouwielbiać,gdyżwidząc,jakgrubakobietaokrywagoognistymipocałunkami,niemam wątpliwości, że udało mu się pokonać klątwęmówiącą,żeprzezdziesięćkolejnychcyklówreinkarnacjiwłasna matka będzie chciała go zniszczyć. WreszciedzieckoazjatyckietoJacques,mójpisarz.ZafascynowanyOrientem, tym razem znalazł się właśnie tam.Stwierdzam szybko, że fakt wyzwolenia Jacques’az konieczności kolejnych narodzin nie sprawił, żezapragnął zostać aniołem.Wolałwrócić na Ziemię jakobodhisattwa, jedna z obudzonychdusz, którewybierająpowrótnaZiemię,bymócoddziaływaćnabliźnich.

Wszystkie noworodki mają pomarszczone buźkimałych staruszków. Encyklopedia Wiedzy Relatywneji Absolutnej mówi prawdę, twierdząc, że w pierwszych

Page 94: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

sekundach po narodzinach przybysz ma jeszcze cechyfizjonomiistarca,którymbyłwostatnimstadiumswojejpoprzedniej reinkarnacji. Pozostają mu też okruchywspomnień, póki palec anioła stróża nie wyrzeźbi podjego nosem bruzdy zapomnienia. Anielski pocałunekniepamięci.

Mała dziewczynka, starsza siostra afrykańskiegonoworodka,podchodzidodziecka,szepczącmunauchosłowa, które wprawiają mnie w zakłopotanie: „Niezapomnij, tylko nie zapomnij tego wszystkiego, cozdarzyło się przedtem. Nie zapomnij, a kiedy jużbędzieszumiałmówić,opowiedztomnie,którawszystkozapomniałam”.

Page 95: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

25.MITOLOGIA:KRONOS

Pozbywszy się swego ojca, Uranosa, któregowykastrował, Kronos zasiadł na jego tronie. Oddalonyod Ziemi Uranos tylko czasami manifestował swąobecność, spuszczając na nią deszcz. Natomiast Gaja,matka Ziemia, znalazła sobie innego kochanka wśródwłasnegopotomstwa,wybierając tym razemPontosa –Wodę.Zichzwiązkunarodziłysięliczneistotywodne.TakżeTytaninie stronili odkazirodczych związkówzeswoimi siostrami. Okeanos, najstarszy z nich, spłodziłz Tetydą trzy tysiące córek, które stały się źródłami,strumieniamiirzekami.Nykszwiązałasięjednocześniez Hipnosem – snem, Tanatosem – śmiercią, Eris –niezgodą,Nemezis–gniewem.KronoszkoleipoślubiłswąsiostręReę,azichzwiązkunarodzili sięHestia,Hera,Demeter,Hades i Posejdon.Pamiętającoklątwieojca,któryprzepowiedziałmu,żetakżewłasnedziecipozbawiągotronu,Kronospołykałjewszystkiezarazpourodzeniu.BolejącanadzgubąpotomstwaReaukryłasięnaKrecie,by uchronić swą szóstą latorośl, Zeusa. Za radą swojejmatkiGaiuciekłasiędopodstępu.Zamiastnoworodka,dałaKronosowikamieńzawiniętywpieluszki.Anaiwnyrodzicnatychmiastgopołknął.Uratowany dzięki temu fortelowi Zeus rósł ukrytyw jaskini, rozpieszczany przez Nimfy, które, ilekroć

Page 96: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zakwilił,uciszałygoswoimśpiewem,bykrzykilubpłaczdzieckaniedotarłydouszuKronosa.Tymczasem Zeus osiągnął wiek męski. Pewnego dniapodałojcudopiciakuszącynapójalkoholowy,dodawszydoniegouprzedniosilnyśrodekwymiotny.Podstępsięudał. Kronos zwrócił nie tylko zawinięty w pieluszkikamień, lecz także pięcioro starszych dzieci. A nimodzyskał siły, Zeus,Hestia,Demeter, Posejdon iHadesschronilisięnaszczyciegóryOlimp.Chcącsięzemścić,Kronos wezwał na pomoc swych braci i siostry –Tytanów. Rozszalała się prawdziwa wojnaNieśmiertelnych starego i nowego pokolenia.Początkowo Tytani odnosili zwycięstwo, lecz jedenznich, niejaki Prometeusz, przeszedł na stronęZeusa,nie szczędząc mu swych rad. Kazał mu wezwaćjednookich Cyklopów i sturękich Hekatonchejrów.Wszyscy okazali się wspaniałymi sprzymierzeńcami.Zeusowi podarowali grzmot, błyskawicę i pioruny,Posejdonowi trójząb, a Hadesowi niewidzialny hełmciemności.Walkatrwałaażdocałkowitegozwycięstwabogów olimpijskich. Pokonanych Tytanów strąconowotchłańTartaru.TylkoojciecKronoszyskałprzywilejbanicjiizostałzesłanynaWyspęBłogosławionych.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej

(wedługFrancisaRazorbacka,zainspirowanegodziełemHezjoda,700r.przedChrystusem)

Page 97: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

26.SOBOTA:ZAJĘCIAKRONOSA

Ósma. Słychać dźwięk dzwonu. Zasnąłem przedwłączonym telewizorem, w pobrudzonej błotem todze.Bioręprysznic,ubieramsię.

Jest sobota, dzień Saturna, rzymskiegoodpowiednikagreckiegobogaKronosa.

Śniadania nie widać. Ulice Olimpii są puste,gdzieniegdzie snuje się jeszczewarstwamgły.Wilgotneod porannej rosy rośliny wydzielają ostrą woń. Kilkorozagubionych centaurów, satyrów i nimf wygląda, jakbymieli ciężkąnoc. Trochęmi zimnow tej cienkiej todze.Grupka uczniów czeka już pod jabłonią, przytupującz zimna. Pierwszego dnia najwyraźniej byłem takzaaferowany słynnymi zmarłymi, że nie zauważyłemprzyjaciółzImperiumAniołów.Raoulteżniespostrzegłw Amfiteatrze swojego ojca... Tym razem szybkoodnajduję moich teonautów. Są wszyscy, z wyjątkiemRaoula.

–GdziejestRaoul?–pytam.MarilyniFreddyniewiedzą.EdmondWellstwierdzi,

że dołączy do nas z resztą klasy. To prawda, widzimynadbiegającychzewszystkichstronspóźnialskich.

Atmosfera przywodzi na myśl rozpoczęcie rokuszkolnego z mojego ziemskiego dzieciństwa, gdyczekaliśmy przed szkołą, zastanawiając się, jacy będąnasinauczyciele.

Page 98: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

WkońcupojawiasięRaoulzopatrunkiemnagłowie.Staje z dala od nas, nawet nie odpowiada na mojepowitanie. Ostentacyjnie zaczyna rozmawiać z jakimiśnieznajomymi.

–Mamdośćtegoczekania–mówiMarilyn.–Jestmizimno,mamgęsiąskórkę.

Chcąc ją rozgrzać, Freddy obejmuje ją ramieniem,aonawtulasięwniego.PodchodzidonasMataHari.

– Wygląda na to, że jest mniej uczniów. Zabrakłodwóchkolejnych.Jestnaswięcjużtylko140.

– Zabijają nas, mordują jednego po drugim! –wykrzykuje Proudhon. – To nie szkoła, to rzeźnia!NajpierwDebussy,poteminni,mybędziemynastępni!

–Co się stało z dwoma pozostałymi? – dopytuje sięzezowatyuczeń,LucienDupres.

– Pewnie zgubili się w lesie – odpowiadamwymijająco.

–Sądzipan,żeryzykowalinocnąeskapadę?–pytazezdziwieniem.

– Może próbują powrócić do Imperium Aniołów? –sugeruję.

–Atenamówiła,żezabogobójstwogroziwyjątkowosurowakara–przypominaMarilyn.

Olimpijscy bogowie zawsze wydawali mi siębarbarzyńscy. Nasz dzisiejszy profesor, Kronos, zjadałswojewłasnedzieci.

Hora Eunomia w swej nieskazitelnej szafranowej

Page 99: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

todzeprosi,byśmyposzlizaniąPołudniowąAleją.Podążamydługimszeregiem.Korzystamzokazji,by

odnaleźćRaoula.–Uderzyłemciępoto,bycięuratować.Wiedziałem,

że chcesz pomóc ojcu, ale twoje poświęcenie nic by jużniedało.

Patrzynamnietwardymwzrokiemiczuję,żejestzawcześnienapojednanieiwybaczenie.

PałacKronosamieści sięzprawej strony alei. Obokstoi dzwonnica, toteż budowla kojarzy się z kościołem.Zresztą, to jej dzwony biją jak oszalałe, przypominającorozpoczynającymsięsemestrze.

Drzwi są szeroko otwarte i Hora Eunomia zachęcanas, byśmy zajęli miejsca na drewnianych ławkach,ustawionych naprzeciw podestu, na którym stoi biurkoz dwoma otworami u dołu i szufladą. Obok biurkaumieszczono metrowej wysokości kieliszek do jajek.Ztyłuczarnatablicaoczekujenauczyciela.

Raoulstarasięusiąśćzdalaodemnie.Przyglądam się otoczeniu. Na licznych półkach

ściennych, w ogromnym nieładzie stoi cały asortymentbudzików, zegarków na rękę, zegarów ściennych,z kukułką, piaskowych, słonecznych, klepsydr. Są okazywarte fortunę, są też skromniejsze, z bakelitu lubplastikowe.Słychaćróżnorodnetik-tak.

Czekamycierpliwie,porozumiewającsięszeptemażdochwili,gdywgłębisaliotwierająsiędrzwi iwchodzi

Page 100: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

dwumetrowystarzec,otwarzynaznaczonejnerwowymitikami.

Gdy tylko się pojawia, zegary milkną. Pokasłuje,zasłaniającustadłonią.Zapadazupełnacisza.

– W Olimpii bardzo lubimy zagadki – mówi nawstępie.–Więcproponujęwamnastępującą:

Pożerawszystko,Ptaki,zwierzęta,drzewa,kwiaty,Pogryzieżelazo,ugryziestal,Twardeskaływprochzamienia,Uśmiercakrólów,niszczymiasta,Ispłaszczaszczytynajwyższychgór.Ktototaki?

Spogląda na nas w milczeniu, następnie siadazrezygnowany.

–Maciejakiśpomysł?Nie słychać żadnego dźwięku. Rzuca więc jakby

zwestchnieniem:–Toczas.Wstajeipiszenatablicy„Kronos”.–JestemKronos,bógczasu.Jego szaty nie mają w sobie nic z dostojności.

Ciemnoniebieska toga, chociaż przyozdobionagwiazdami przywodzącymi namyśl niebo, jest wwielumiejscach podziurawiona i smutnie wisi na ramionacholbrzyma.

Page 101: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Jestem waszym pierwszym nauczycielem, ale niepierwszym mistrzem – wyjaśnia. – Jestem mistrzemzero. Nauczę was zarówno tworzyć czas, jak i gozdobywać.Musiciewiedzieć,żenarodziłemsięwcześniejniżwszyscyinnibogowieoraz,żejestemojcemZeusa.

W tej chwili przychodzi mi na myśl to wszystko,o czym czytałemwdziele FrancisaRazorbacka. Awięc,o ile dobrze rozumiem, to jest... bóg, najmłodszyz Tytanów, ten, który odciął jądra swojemu ojcu po to,aby objąć jego dziedzictwo. A następnie zabił swojedzieci,byteniepostąpiłypodobniewobecniego.

– Punkt pierwszy. Zapoznacie się z narzędziami,któreposłużąwamdopracy.

„Narzędzia boskie” – pisze na tablicy, jednocześniezadającpytanie:

– Kto mi przypomni, jakimi pięcioma środkamidysponowaliście,będącaniołami?

Podnosi siękilka rąk.Kronoswskazujenabrunetkęzdołkiemwbrodzie,którawymieniaposłusznie:

1)Sny.2)Intuicja.3)Znaki.4)Medium.5)Koty.– Bardzo dobrze, panienko. Nadal będziecie mogli

znichkorzystać,aleoprócztegomaciejednododatkowenarzędzie,właściwebogom.Waszankh.

Page 102: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Wyjmuje z togi zaokrąglony krzyż, o wiele większyodnaszych.

– Przyjrzyjmy mu się wspólnie. Widzicie tu trzyczarne przyciski, opatrzone białymi literamiD,N, A. Jaopowiemwam tylkoo „D”. „D”uruchamiapioruny. „D”dzieli,tnie,niszczy,rozkłada.Woddziaływaniunawaszeludy przycisk ten umożliwi zsyłanie burzy, palenieizabijanie.Używaćzrozmysłem.„D”możezabijaćnawetw Olimpii. Dlatego nie wolno wam kierować ankhwstronęinnychuczniów,bogów-nauczycieli,chimerczyjakiejkolwiekinnejżywejistoty.

Jeżeli umyślnie wykorzystacie ankh w złychzamiarach, zostaniecie ukarani. Wiem, iż miał jużmiejscetakiwypadek,żejedenuczeńzabiłdrugiego.

–Wcześniejczypóźniej,bogobójcazostaniewykryty– dodaje z zimnym wyrazem twarzy, a ja odnoszęwrażenie,żewymawiająctesłowa,wszczególnysposóbwpatrujesięwemnieidrżęnacałymciele,onzaśmówidalej,tymrazempatrzącnacałąklasę:

–Pamiętajcie,byprzedzajęciaminaładowaćbaterie.W swoich pokojach znajdziecie niewielkie gniazdko.Trzeba w nie włożyć ankh. Dla tych, którzy umarliniedawno, dodam, że działa to podobnie, jakwprzypadkutelefonukomórkowego.

Mówiąc to, chwyta za wiszący z prawej stronysznurek.

Rozlega się dźwięk dzwonka i jakiś inny starzec-

Page 103: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wielkolud wchodzi do klasy, dysząc pod ciężaremowiniętej w brezent ogromnej kuli trzymetrowejśrednicy,któraledwiemieścisięwdrzwiach.

–Nietakszybko–stękazwysiłku.–Jużniemogę.– Przedstawiam państwu Atlasa. By mu dodać

odwagi,proszęooklaski.Klaszczemy.Świszczący oddech, ciężki krok. Podchodzi do

wielkiego kieliszka do jajek i raczej zrzuca, niż kładzieswojąkulę,anastępniewycierachustkąspoconeczoło.

–Pewnieniemaciepojęcia,iletoważy.– Odpocznij chwilę – lituje się Kronos. – To ci

pomoże.–Niepomoże.Mamdośćpracywtakichwarunkach.

Nikt nie zdaje sobie sprawy, jak uciążliwe jest mojezadanie.Potrzebnymijakiśpomocnikalboprzynajmniejwózek.

– Porozmawiamy później – odpowiada uprzejmieKronos. – To nie czas ani miejsce na tego rodzajudyskusje.

Skinąwszy uczniom głową, Atlas wychodzi,powłócząc nogami. Dźwięk jego oddechu zdaje się byćgłośniejszyniżhałasdobywającysięzkuźni.

Z powagą w głosie Kronos wraca do przerwanychzajęć.

– Być bogiem to przejść z mikrokosmosu domakrokosmosu. Jako anioły pracowaliście w sposób

Page 104: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

rzemieślniczy, tylko dla trzech śmiertelników, zajmującsięnimioddnia ichnarodzinażdośmierci,czyliprzezokreszwyklenieprzekraczającyjednegowieku.Obecniewasze boskie zadanie dotyczyć będzie tysięcy, a nawetmilionów osób, których losy będziecie śledzić przeztysiąclecia.

Cały zamieniam się w słuch, chłonąc każde jegosłowo.

Kronos zdejmuje brezent i naszym oczom ukazujesię szklana kula.W środkuwidać planetę.Wygląda jakzawieszona w próżni, a jej powierzchnia delikatniedotykaściankuli.

–Podejdźcietu.Kiedy stajemy wokół, Kronos sprawia, że zapada

ciemność, co pozwala nam lepiej widzieć planetę,świecącąswymwłasnymświatłem.

– Wasze ankh posiadają ucho, w środku któregoznajduje się lupa. Przyłóżcie ją do szklanej ścianyi obracając guzik oznaczony literą „N”, któregoużywaliście już do zmiany programów w telewizji,spójrzciezbliskanainteresującywasregion.

Podnoszęrękę.–Adoczegosłużyprzycisk„A”?Kronos ignoruje moje pytanie i każe nam

wypróbować nowe narzędzie. Stajemy na krzesłach, byznaleźć się na wysokości zaznaczonego w szklanej kulirównikaiprzytykamyokodoankh-lupy,byprzyjrzećsię

Page 105: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

powierzchniplanety.– Czy ten świat rzeczywiście znajduje się tutaj,

wśrodkuszklanegoglobu?–pytaGeorgesMéliès.–Dobrepytanie,leczodpowiedźbrzmi„nie”.Takula

to tylko ekran, a to, cowidziciew środku, towyłącznieprzestrzenneodwzorowaniepowierzchniplanety.Swegorodzajuhologram.

–W jaki sposóbkula jestoświetlona? –pytakolejnyuczeń.

– Odbija światło własnego słońca. Przy czym,ponieważ to wszystko, co tu ujrzycie, dzieje sięnaprawdę, wszystko, co zrobicie, także będzie miałobezpośredniedziałanie.

– Gdzie w rzeczywistości znajduje się ta planeta? –pytaGustaveEiffel.

–Gdzieśwkosmosie.Niemusicie tegowiedzieć. Jejumiejscowienie nie ma żadnego znaczenia dla waszejdalszejpracy.

Dzięki lupie widzę na powierzchni planety wielki,czarny ocean, poprzecinany nitkami białej piany.Wyłaniają się z niego kontynenty o nieregularnychbrzegach. Na lądzie są plaże, równiny, lasy, łańcuchygórskie, niektóre pokryte śniegiem, doliny, obszarypustynneirzeki.Ustawiajączoomzapomocąprzycisku„N”,mogę rozróżnićosady,wsie imiasta, anawetuliceidomy.Prawdziwyświatwminiaturze.

Ponownieobracampokrętło„N”ipojawiająsięstada

Page 106: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zwierząt oraz pola, korki na drogach i maleńcy ludzieporuszającysiępomiejskicharteriach.Miastawyglądająjak żywe istoty, oddychające i wydzielające dymy,migoczącetysiącamiświatełek.

Ale brakuje głosu. Kronos najwyraźniej o tym wie,gdyżrozdajenamsłuchawki iwyjaśnia, jak jepodłączyćdonaszychankh.Oiledobrzerozumiem,działająonenazasadzie mikroanteny. Teraz słyszę, co się dzieje tam,gdzieskierujęmojąlupę.

Wyławiam spośród tłumu dwoje maleńkich ludzi.Chyba gdzieś musi być zamontowany automatycznytranslator,boodrazurozumiem,tocomówią.Skarżąsięna „pokręconą” pogodę. Kawałek dalej zgromadzeniwświątyniskarżąsię,że„bogowieichopuścili”.

Zachwyceni przenosimy nasze lupy w kolejnemiejsca. Przypominam sobie, jak w czasach, gdy byłemaniołem, śledziłem, co przydarza się powierzonym miśmiertelnikom. Jak reżyser filmu, zmieniam kątwidzenia,wykorzystującwszystkiemożliwepola.

Niektórzy uczniowie wspinają się na palce, bymócobejrzeć półkulę północną; inni, przykucnięci, oglądająpołudniowe tereny. Z naszymi słuchawkami i ankhprzypominamy lekarzy osłuchujących ogromną, żywąbrodawkę.

Drwimy z nieprzejrzystości murów, możemyprzechodzić przez dachy, zaglądać do domówipoznawaćtajemniceżyjącychtamludzi.Strefacieniato

Page 107: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

noc. Jedni śpią, pochrapując, inni uprawiają miłość.Niektórzy nie mogą spać, więc wychodzą na balkonzapalić papierosa, podlewając przy okazji pelargonie.Gdzieniegdziewłączonesąjeszczetelewizory.

W innymmiejscu już ranek.Maleńcy ludziewstają,myją się, ubierają, szybko wypijają poranną kawę.Niektórzy szykują się do szkoły. Dorośli spieszą się, byzdążyćdofabrykilubbiura.

Jakiżruchnazatłoczonychulicach!Kierowcytrąbią,stojąc w ulicznych korkach, piesi przepychają sięwpodziemiachmetra.Czasmija iwszystkozaczynasiętak, jakby biegło w odwrotnym kierunku. Światławoknachzapalają sięw tej samej chwili, conaulicach.Włączająsiętelewizory.

O tej porze nadająwiadomości. Zobaczę, comówiądziennikarze. W jakimś górskim regionie widać ludziwymachujących bronią. Krzyczą, biegają, walczą,strzelajądosiebie,wyjązbólu,umierają.

Dla bogów wojna jest niewątpliwie spektaklemwartym zobaczenia, gdyż większość z nas trzyma lupyskierowanenapolebitwy.Obserwujemywalczącestrony,nie wiedząc, kto z kim i dlaczego walczy. Niektórzyuczniowie zakładają się, że wygrają wojownicyw ciemnozielonych mundurach, którzy zdają się byćzręczniejsi od tychw jasnozielonych.Ale śmierćuderzatakże w miasta. Widzę ludzi oglądających w kinieromantyczną komedię, gdy nagle budynek wybucha.

Page 108: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Krzycząc z przerażenia, rozbiegają się na wszystkiestrony. Wyją syreny ambulansów. Na chodnikach i naulicy leżą porozrywane ciała. Przerażeni mężczyźniikobietypłaczą,jęczą,załamująręce.

Dalejwidzę, jak ratownicy zabierają ciała, ulica jestposprzątana, życie toczy się dalej, ludzie wracają doswoich zajęć. Postępują podobnie jak mrówki, kiedydzieckonadepnienamrowisko.

Podskakujemy, słysząc dźwięk dzwonka. Kronoszapala światło. Przecieramy oczy, jakby wyrwano nasz głębokiego snu. Przez chwilę wydawało nam się, żejesteśmy tam, z nimi. Odkładamy lupy i zdejmujemysłuchawki.

– Nie pozwólcie, by wywierały na was wrażenieludzkie działania – radzi nam bóg czasu. – Musiciezrozumieć istotę tych ludzi, ich aspiracje, nadzieje, niezaś...gesty.

Spod kieliszka do jajek Kronos wyjmuje szeroki,ciężkiibardzozłożonyzegar.

– Czy ktoś pomyślał, by sprawdzić kalendarz tejplanety? Ta sama brunetka, która wymieniała pięćśrodków działania stosowanych przez anioły, po razkolejnypodnosirękę.

–Mająterazrok2035–mówi.– Rok 2035 „ich” ery – precyzuje Kronos. – Tak

naprawdę ludzie ci żyją piętnaście miliardów lat odwielkiego wybuchu, pięć miliardów od powstania ich

Page 109: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

planety, trzy miliony lat od narodzin ich pierwszegoczłowieka oraz sześć tysięcy lat od powstania ichpierwszegomiasta. Ale by pokaz był bardziej klarowny,zostawimyichobliczenia.

Kronos przekręca mechanizm zegara i liczba 2035pojawia się na umieszczonym w jego górnej częściekranie.

– To miejsce przypominało trochę naszą Ziemię –szepczejedenzuczniów.

Mistrzprzytakuje.–Nie istnieje tysiąc sposobów tworzenia świata ani

zamieszkujących go istot. Jednak to nie była waszaZiemia–słyszymyioddychamyzulgą.

–Czyzauważyliściejakieśróżnice?Odpowiedzipadająjednapodrugiej.–Ubrania.Nosządziwneubrania.– Żywność. Jedzą dziwne rzeczy, zupełnie mi

nieznane.–Religie.IchsymbolereligijneniesąznanenaZiemi,

aichświątyniezupełnienieprzypominająnaszych.– Planeta ma siedem, a nie sześć kontynentów.

Imająinnykształt.–Ichsamochodysąszersze.Słysząc każdą odpowiedź, Kronos kiwa potakująco

głową.Apotemdodaje:– Ta planeta jest również większa od Ziemi, a pory

roku są wyraźniejsze: upalne lata i srogie zimy...

Page 110: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Zamieszkuje jąosiemmiliardówosób–mówi,zapisującliczbęnatablicy.

– My, bogowie, nadajemy każdej planecie własnąnazwę.To„Ziemia17”.Ziemia,zewzględunagrawitację,meteorologię,chemię,któresątakiesame,jaktam,skądpochodzicie. 17, ponieważ pracowało nad nią już 17roczników.

–JakwtakimrazienazywasięnaszaZiemia?–pytaEdmondWells.

–„Ziemia1”.W tym momencie ogarnia nas wszystkich uczucie

dumy z faktu przynależności do pierwszej Ziemi,pierwotnej planety, którejwszystkie inne są tylko bladąkopią.Kronospotwierdza:

– „Ziemia 17” to tylko erzac waszej „Ziemi 1”.Stworzyliśmy ją specjalnie na ćwiczenia dla bogów. Totaka planeta „brudnopis”, a więc, jak wszystkiebrudnopisy,służydopróbidoświadczeń...

Czuję,żetenpomysłdziałanamniepodniecająco.– Pokażę wam coś, czego nie potrafi zrobić żaden

innynauczyciel.Z dumnymuśmiechem zegarmistrza zadowolonego

ze zbudowanego prototypu, umieszcza swój dziwnyzegar pod ostrym światłem, padającym z zawieszonejpod sufitem lampy. Naszym oczom ukazuje się całysystem kółek zębatych i gładkich, przeplatających sięz rurkami wypełnionymi kolorową cieczą. Pośrodku tej

Page 111: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

mechanicznej plątaniny znajduje się szeroka, okrągłatarczaidwiewskazówki.Nadwszystkimgórujecyfrowyekran,naktórymwyświetlasięnapis:„rok2035”.

Kronos ostrożnie otwiera szybę chroniącą tarczęi jednym palcem popycha do przodu dużą wskazówkę.Ukradkowe spojrzenie na „Ziemię 17” pozwala mistwierdzić, że tamtejsze samochody przekształcają sięwbolidy,aludzieporuszająsiębardzoszybko.

Ponownie bierzemy nasze ankh, by obejrzeć skutkidoświadczenia na planecie. Wygląda, jakby migotała...Światło, ciemność, dzień, noc następują po sobiez ogromną szybkością, gdy tymczasem na ekraniewidzimyzmieniającesięliczby:2036,2037,2038,2039...

Stwierdziwszy, że czas nie płynie wystarczającoszybko,Kronoszastępujedużąwskazówkęmałąijużnielata,acałedziesięcioleciaprzesuwająsięprzednaszymioczami.„Ziemia17”jakbyznieruchomiała,jejświatłajużnie migoczą. Powstają budynki, by za chwile zniknąć,ustępującmiejsca innym, jeszcze wyższym. Serpentynydróg stają się coraz szersze i wielopasmowe. Na niebieprzemieszczająsięstatkipowietrzneróżnychkształtów.

A potem miasta przestają się rozrastać, statkipowietrzne pojawiają się coraz rzadziej, aż całkiemznikają,autostradyzamieniająsięwścieżki...

2060, 2070, 2080, 2090... Chciałbym, aby Kronoszatrzymał tę karuzelę, bym mógł zrozumieć, dlaczegowszystkostanęło,aleonkontynuujeswójszalonybieg.

Page 112: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

2120, 2150, 2180, 2190. Wreszcie, zatrzymuje się naroku2222.

– A teraz patrzcie – zachęca – patrzcie, co stało sięztąplanetąwciągudwóchwieków.

Ponowniegasiświatło.Wkładamysłuchawki.Niema już zadymionych i oświetlonychmiast. Nie

masamochodów.Wnocyniewidaćświateł.Zostałotylkokilka wędrownych plemion, uzbrojonych we włócznieistrzały.

Page 113: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

27.ENCYKLOPEDIA:TRZYKROKIWPRZÓD,DWAKROKIWTYŁ

Cywilizacje rodzą się, dorastają i umierają, jakwszystkieżyweorganizmy.Mająswójwłasnyrytm:trzykrokiwprzód,dwakrokiwtył.Oddychają.Przeżywająokres egzaltacji, kiedy wszystko zdaje się krążyćw spirali szlachetności: większy komfort, więcejwolności, mniej pracy, lepsza jakość życia, mniejniebezpieczeństw. To chwila inspiracji. Trzy krokiw przód. A potem, po osiągnięciu pewnego poziomu,rozkwit ustaje i krzywa zaczyna opadać. Pojawia sięzamieszanie, a następnie strach, wywołujące przemocichaos.Dwakrokiwtył.Zazwyczajbywatak,żetafazarównież osiąga swój kres, by znowu powrócić do fazyinspiracji. Ileż jednak straconego czasu... Tak właśniepowstało, rosło, kwitło i rozwijało się CesarstwoRzymskie, we wszystkich dziedzinach wyprzedzającinne cywilizacje: w systemach prawnych, kulturze,technologii... A potem widzieliśmy, jak się psuje, stajesię tyranem, by wreszcie upaść, opanowane przezBarbarzyńców. I trzeba było czekać na średniowiecze,aby ludzkośćpodjęładzieło,przerwaneprzezRzymianwczasachichświetności.Nadszedłkresnawetnajlepiejrządzonych i najbardziej przewidujących cywilizacji,takjakbyichupadekbyłnieuchronny.

Page 114: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 115: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

28.CZASZAPISANYNABRUDNO

Zniszczonepola.Zrujnowanekrajobrazy.Podmytedrogi,zarośnięte przez ciernie. Splądrowane budynki,wktórychukrywająsięnieliczniludzie,gotowizabićdlanajmniejszej ilości pożywienia. Bandy dzikichdzieciaków, walczące o marne jadło z dobrzezorganizowanymi stadami psów. Ocalali z wojenżołnierze, którzy atakują nielicznych wędrowców,poszukiwaczywyimaginowanych, lepszych horyzontów,apotemłupiąichizabijają.

W2222rokuna„Ziemi 17” ludzkośćzapomniała, coto jest moralność i medycyna. Epidemie dziesiątkujątych, którymudało się przeżyć.Niema telewizji, radia,globalnegoprzekazu.Miejsce cywilizacji zajęławściekłaprzemoc i absolutne dobro jednostki. Przyklejony dolupy, przebiegam wzrokiem przez wszystkie siedemkontynentów, szukając czegoś, co zapowiadałobyodnowę.

Mojawytrwałośćzostajenagrodzona:wgęstymlesiewidzępolanę,naktórejjakieśplemięwydajesiętworzyćwioskę.Chatynapalach, zwrócone ku sobie, ustawionesą w półkolu. Płonące na środku placu wielkie ogniskoogrzewa zgromadzonych przy nim ludzi. Ich włosyzwetkniętymiweńptasimipióramilśniąodzwierzęcegołoju.

Powrótdoprehistorii...

Page 116: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Tymczasemw jednymzkącikówplacu jakiś starzeczwracasiędosłuchającychgozuwagądzieciitak,razemznimi,dowiadujęsięhistoriiupadkuichświatawwersji,jaką przekazał mu ojciec, jemu zaś inny przodek-gawędziarz.

„Niegdyś – opowiada – ludzie potrafili latać. Moglirozmawiać ze sobą na odległość. I to na całej planecie.Podróżowali, przemieszczając się w specjalnychkapsułach. Posiadali maszyny, które myślały lepieji szybciej. Potrafili nawet tworzyć światło bez użyciaognia. Niegdyś... setki narodów żyły w pokoju dziękiswojej«demokratycznej»cywilizacji.Alepotemniewielkagrupka państw, w których rękach były surowcenaturalne,zaczęłalikwidować«demokratyczne»wartościi zastępować je religią opartą na Zakazie. Nawróceniwybierali spośród siebie przedstawicieli, którymnadawanomiano «Zakazywaczy». Ci zaś dawali o sobieznać, mordując wyznawców innych kultów, paląc ichświątynie, następnie zabijając swoich własnychzwolennikówioczywiścietych,którzybyliimprzeciwni.Podkładali bomby wszędzie tam, gdzie gromadzili sięwierni idei demokracji, powodując niezliczone ofiary.Demokraci, nie wiedząc, jak reagować na bezdusznąprzemoc, nie zaprzepaszczając przy tym własnychwartości, początkowo przymykali oczy, potem usiłowalischlebiać Zakazywaczom, proponując im różneprzywileje. Ci ostatni w ich postawie widzieli tylko

Page 117: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

oznakę słabości, a więc mnożyli akty przemocy. Imwięcej krzywd wyrządzali Zakazywacze, tym bardziejdemokraci szukali usprawiedliwienia ich postępków,znajdowali wytłumaczenie i oskarżali siebie, że to onisamisprowokowalitakiezachowania.

Pewni siebie i przekonani o słuszności swoichpoglądów Zakazywacze wyznawali proste zasady, coróżniło ich od demokratów i wiernych innych religii.Tymsamymzdobywalinadnimiprzewagę.Podczasgdyjedni żyli w zwątpieniu i złożoności swoich poglądów,drudzypowolutkuzakazywaliswoimkobietomkształcićsię oraz pracować i zmuszali je, by zostawały w domu,zajmującsiękuchnią idziećmi.Demokraci,przekonani,że w świecie rządzonym przez naukę, logikęitechnologię,naobskurantyzmniemamiejsca,wierzyli,żeprędzejczypóźniejmusionzginąć.Aleontrwał.Zaśruch Zakazywaczy rozwijał się i rósł w siłę, znajdującswych wyznawców wśród przeciwników postępu.Najpierw tych,którzyuważając się zapokrzywdzonych,sądzili, że to będzie ich zemsta, by wreszcie zarazićintelektualistów, znajdujących w przemocy i prostocieformynowypomysłnaprzyszłość.

Upodlone demokratyczne społeczeństwa nakolanach, jedno po drugim poddawały się jarzmuwyznawcównowejreligii.Dalekieodtego,bystawić imczoła,spierałysię,jakpowstrzymaćzarazę.Inieznalazłysposobu.Podczasgdydogorywałyostatniepunktyoporu,

Page 118: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

nadwszystkimzapanowałterror.ObowiązywałojedynieprawoZakazywaczy.Aludzienawracalisię,byzapewnićsobie spokój lub uratować życie. Przyjęli nowe zasadywiary. Kobiety były posłusznemężczyznom, którzy nadnimi panowali i posiadali wszelkie prawa. Nikt już nieśmiał wyrażać swoich poglądów, nikt nie kształcił sięwinnejdziedzinieniżreligia,niktjużnieśmiałposiadaćwłasnych przekonań. Zmuszano wszystkich do ciągłejmodlitwy owyznaczonych porach. Ci, którzy próbowalisięwyłamać,padaliofiarąsąsiedzkichdonosów.

–Dlaczegotaksiędziało?–zapytałojednozdzieci.– Demokraci stawiali pytania, Zakazywacze dawali

odpowiedzi. Kiedy okazało się, że obszarydemokratyczne to kilka regionów wielkości chusteczkido nosa, nieustannie nękanych przez zamachowców-fanatyków, wtedy wreszcie ukazał się prawdziwyprzywódca Zakazywaczy. Nie był to jedenzprezentowanychwszędziedowódcówterrorystycznych,lecz oficjalny przywódca najbogatszego państwa,dysponującego największymi zasobami surowcównaturalnych. Człowiek nieustannie głoszący swojepoparcie dla demokracji. W systemie zakazów byciedwulicowymuważanozawojennyfortel.

Ów przywódca ogłosił, że jest najwyższymautorytetem religijnym i narzucił całemu światu swojądyktaturę.Zarazteżstworzyłhierarchięwodzóworazichzastępców, podlegających tylko jemu. Policja polityczna

Page 119: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

i religijna egzekwowały przestrzeganie prawa. Podczasgdyspołeczeństwubroniononajmniejszejprzyjemności,on sam, jego rodzina i bliscy opływali w dostatki, żyliw rozpuście i wyuzdaniu, korzystając z wszelkichbogactw.Iniczegosobieniezabraniając.

–Inadalmoglilatać,przemieszczaćsię,nieużywająckoni oraz wytwarzać światło bez pomocy ognia? –zapytałojednozplemiennychdzieci.

Starzecprzepłukałsobiegardłoipodjąłnanowo:– Zakazywacze prześladowali naukowców oraz

inżynierów, gdyż obawiali się wynalezienia nowychsposobów stawiania oporu. Każdy, kto kojarzył sięz intelektualistą, zostawał poddany śmiertelnymtorturom, tak by nikt nie rozpowszechniał teoriizdefinicjiuznawanychzawywrotowe.

Zakazywacze palili dzieła naukowe, niszczyli dziełasztuki, których nie byli autorami. Lekarzy, z naturyswojej będących zwolennikami demokracji, uznano zaczarnoksiężnikówiskazanonaśmierć,aepidemieznówzaczęłyzbieraćobfiteżniwo.Pozakazieedukacjikobiet,stosowania technologii i medycyny, przyszła kolej napodróże, telewizję, książki. Nawet ptakom zabronionośpiewać,uważając,żeichtrelmożebyćkonkurencjądlawezwań na modlitwę... Zakazywacze ponownie spisalihistorię, czyniąc to według własnego uznania.Zlikwidowali wszelkie rozrywki, z wyjątkiemobowiązkowychpublicznychegzekucji,odbywającychsię

Page 120: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

nastadionach.Wszędziepanowałstrach.– Zatem, jak to się stało, że my przeżyliśmy? –

zapytałokolejnedziecko.– Tyran wreszcie zmarł ze starości. Jego śmierć

wznieciła gwałtowne walki pomiędzy żądnymi sukcesjisynami.Nie było jużwielkiej armii ani jednolitej policjireligijnej.Teokratycznepaństworozpadłosięnakawałki.Niegdysiejsi oficerowie przeobrazili się w dowódcówwojskowych. Tu i ówdzie niezależne bandy przemocąznaczyły swojąobecność.Regułą stała się zasada: zabić,aby samemu nie zostać zabitym. Wobec tego prawasilniejszego niektórzy ludzie zdecydowali się ucieczmiastiznaleźćschronieniewlasach,zdalaodatakówżołnierzy, fanatyków oraz zbójców. Tak byłow przypadku naszych przodków. I dzięki temu dziśjesteśmy tutaj, a jamogę opowiedzieć wam tę historię,którajestrównieżwaszą.

– Ile dałbym za to, bymóc wziąć książkę do ręki –mówi dziecko. – Nauczyć się, w jaki sposób człowiekszybował po niebie jak ptaki, móc rozmawiać naodległośćlubmiećświatłobezognia”.

Niewierzęwłasnymuszom.Inni bogowie-uczniowie, podobnie jak ja, na różne

sposoby dowiedzieli się o wydarzeniach, które miałymiejsce pomiędzy rokiem 2035 a 2222. Spoglądamy nasiebie z niedowierzaniem. Zatem tak łatwo sprowadzićrozwiniętącywilizacjędojejpunktuwyjścia?

Page 121: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Dlaczego, waszym zdaniem, ta planeta upadła? –zadajepytanieKronos.

– Z powodu religijnej dyktatury tyrana – sugerujektoś.

– To tylko objaw. Od przyszłych bogów oczekujęgłębszegospojrzenianasprawę.

– Demokraci byli przekonani, że ich zasady sąsilniejsze od fanatyzmu religijnego, a kiedy się ocknęli,byłozapóźno.Niedoceniliprzeciwnika.

–Tojużlepiej.– Zbyt przyzwyczajeni do życia w komforcie,

demokracistalisięleniwiiniemieliochotywalczyć.–Nieźle.Naraz każdy chciał podać swoją własną teorię,

zaczęliśmy więc mówić jeden przez drugiego. Kronosnakazał gestem, byśmy zabierali głos po kolei. EdmondWellspierwszypodniósłrękę:

– Istniała zbyt duża rozbieżność pomiędzy elitąintelektualną a większością społeczeństwa. Elitarozwijała się coraz szybciej, podczas gdy większośćspołeczeństwaniemiałazielonegopojęcianaweto tym,jakdziałająstosowanenacodzieńurządzenia.Acodajepodnoszeniesufitu,gdyzarywasiępodłoga?

– Niepokoił ich własny sukces. Ponieważ byłniezrozumiały.Natomiastklęskazawiodłaichdoświata,który był znany, a to działało na nich uspokajająco. Doświataprzeszłości–mówiSarahBernhardt.

Page 122: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Wszystko rozegrało się tak, jakby źli uczniowiepozbyli się dobrych, aby spokojnie móc pozostaćwgronieprzeciętnych–rozwijamyślGustaveEiffel.

–Powolitraciliwolnośćmyśli,odchodziliodpostępu,wszechności wiedzy, równości płci, oddając swój loswręcenajbardziejzacofanychicynicznych,awszystkotowimię...tolerancji!–zwracauwagęWolter.

–Odeszlizbytnioodnatury–mówiRousseau.–Zatracilipoczuciepiękna–proponujevanGogh.– Oparli się na technologii. Sądzili, że nauka jest

silniejszaniżreligia–sugerujeSaint-Exupéry.– Byli nieufni wobec nauki, a ufni wobec religii –

uściślaEtiennedeMontgolfier.– Może dlatego, że religia jest niezaprzeczalna,

anaukazawszepoddawanabyławwątpliwość.– To kompletni kretyni... I mają, na co zasłużyli –

oznajmiaJosephProudhon.– Nie możesz tak mówić – odparowuje Wolter. –

Przecieżpróbowaliosiągnąćsukces.– Ale... nie udało im się – twierdzi anarchista. –

Religiatopułapkanagłupców.Czegotumamydowód.– Nie możesz wrzucać wszystkich religii do tego

samego wora. Są przecież takie, które wychwalająprzemoc, czyniąc z niejmistyczny akt, a to pozwala nawprowadzenieterroru–mówiLucienDupres.

–Teraz,gdy„Ziemia17”wróciłana„start”,będzieciemieli okazję wypróbować wasze umiejętności

Page 123: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wdziedzinieboskiejimprowizacji–zawiadamiaKronos.Zgodnie z regułami gry, bóg czasu każe wybrać

każdemu z nas jedną spośród włóczących się tu i tamludzkich wspólnot, którą następnie będzie poddawałewolucji.

Zabieramy się do pracy. Za pomocą snów, pioruna,mediów, staramy się wpłynąć na szamanów,czarowników, kapłanów lub artystów, by przez nichwywrzeć wpływ na życie codzienne pozbawionychdziedzictwa społeczeństw. Dzięki przyciskowi „D”interweniujemy w konflikty, rażąc piorunemprzeciwnikówwybranegoprzeznasplemienia.Staramysię zainspirować najbardziej kreatywnych wynalazkamitechnicznymi,naukowymilubartystycznymi.Coniejestłatwe. Ludzie, budząc się, zapominają swoje sny, naszeznaki interpretują na opak. Osoby będące mediumrozumieją tylko, to co chcą. Chwilami denerwuję się tąichniepojętnością.

Jednak powoli „poganie” nabierają świadomościmojego istnienia, zaczynająmnie czcić, a ja zsyłam imtrochęmoichzasad.

Nasze boskie objawienienajpierw zaskakuje, potemprzeraża, następnie fascynuje. Na „Ziemi 17” powstająnowe religie. Zło naprawia zło. Moi przyjaciele takżemają ludy będące ich wyznawcami. Marilyn jestwzruszona swoimi czcicielami. Nawet w czasachnajwiększej sławy nie doznała takiej czci ze strony

Page 124: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

swoichwielbicieli.EdmondWells nic niemówi, obserwując ludzi, tak

jakkiedyśobserwowałmrówki.Kronos chodzi pomiędzy uczniami i od czasu do

czasu pochyla się nad którymś z nas, by zobaczyć, jakidziepraca.Jegopooranazmarszczkamitwarzpozostajenieprzenikniona i nie możemy zgadnąć, czy to corobimy,podobamusię, czynie.MariaCuriedenerwujesięruchliwościąswojegoludu.SarahBernhardtbawisięgafami popełnianymi przez jej plemię. Edith Piafpodśpiewuje, wiodąc swoją hordę. Twarz Maty Hariprzybrałanieodgadnionywyraztwarzymadonny.

Po dwugodzinnym ćwiczeniu naszych możliwości,bógczasuuderzawdzwon,anastępniekażenamocenićpracęnaszychkolegów.Większośćmatakiesamewynikijak ja, może z wyjątkiem Luciena Dupresa, któregowspólnocie udało się osiągnąć postęp. Lucienporozumiewasięznimipoprzezspożycieegzotycznychgrzybów. Jego ludzie, zamieszkali na wyspie, ukryciprzedsąsiadami-łupieżcami,prowadzążyciepodobnedowspólnot hipisów w latach 70. Są pogodni i mająpacyfistyczne poglądy. Wyznają wolność obyczajówiuczestnicząwspólniewewszystkichzajęciach.

W swoim karnecie Kronos notuje spostrzeżeniaipyta,jakiesąnaszepierwszeodczucia.

–Jeśliichzbytprzestraszymy,stanąsięmistykami–zauważajedenzbogów-uczniów.

Page 125: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Jeślipozwolimyimdziałać,będąmnożyćgłupstwaw dosłownym tego słowa znaczeniu, a to znaczy, żezachowująsięzupełnietak,jakzwierzęta–zżalemmówiinny.

– Jeśli przestaną obawiać się kary, nie będąprzestrzegaćżadnychzasad.

– Jak sądzicie, dlaczego tak się dzieje? – zadajepytanienasznauczyciel.

Każdymawłasnąopinięnatentemat:–Jestwnichswegorodzajunaturalnypędkuśmierci

i destrukcji. Bez kar i policji nie potrafią szanowaćinnych–mówijakaśdziewczyna.

Zkażdejstronypadająodpowiedzi.–Możedlatego,żetaknaprawdęnicnierozumieją.–Ponieważwzajemniesięniekochają.– Ponieważ nie podoba im się globalny projekt

dotyczącyichgatunku.–Ponieważtegoniewidzą.–Ponieważniepotrafiąsobietegowyobrazić.–Ponieważżyjąwciągłymstrachu–mówię.Kronos

obracasięwmojąstronę.–Proszęrozwinąćswojąmyśl.Zastanawiamsię.– Strach ich oślepia i uniemożliwia im długofalowe

spojrzenienaswojąegzystencję.EdmondWellskręcigłową.–Boją się, ponieważ ewolucja ich świadomości była

Page 126: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zamaławchwili,gdytechnologiawystartowaławsposóbwykładniczy. Dysponowali nadzwyczajnyminarzędziami, lecz ich dusza znajdowała się jeszcze napoziomie 3. Dlatego powrócili do technologiidostosowanej do poziomu ich duszy. Podstawowatechnologiadlapodstawowychdusz.

Większośćuczniówzgadzasięztąopinią.Kronos również zdaje się być zadowolony

zodpowiedzi.– Chwileczkę, chwileczkę – zabiera głos Lucien

Dupres.–Tacysąniektórzy.Aleniewszyscy.Naprzykładczłonkowie mojej społeczności pozbyli się uczuciastrachuikierująsięwstronęmiłości.Zatemprzekroczyli3,sąnapoziomie4,aidąku5.

– To dlatego, że jest ich niewielu – twierdzi jegosąsiad.

– Zostało ich około dwustu lub trzystu z ludzkościliczącej niegdyś dwanaście miliardów, zredukowanejz woli szalonego duchowego przywódcy do trzechmiliardów. Ale to dobry początek. Poza tym to, coniewielka grupa zdeterminowanych ludzi zdołałazniszczyć siłą swej pokrętnej religii, inni będą mogliodbudowaćdziękiswojemużyciuduchowemu.

– Tak, ale ich nowa religia, to my – ironizujeProudhon. – Religię, którą samiwymyślili, zastępujemyinną,którąimnarzucamy.Ijakajestwtymróżnica?

–Niemówiłemoreligii,leczoduchowości.

Page 127: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Dlamnietojestdokładnietosamo.– A dla mnie coś zupełnie przeciwnego. Religia to

narzucony wszystkim sposób myślenia, duchowość torozwinięta zdolność postrzegania tego, comoże istnieć„poza mną” – mówi Lucien Dupres. – I w przypadkukażdegoczłowiekajestonainna.

– Awięc twój słynnyWielki Pan Bóg, którywedługciebie mieszka tam, w górze, to raczej religia czyduchowość?

Wybuchają kolejne dyskusje. Kronos ponownieuderzawdzwon.

– Czas rozpocząć nowe ćwiczenie. To co zostałozrobionewnaszeimię,wnaszeimięzostaniezburzone–tłumaczybógczasu,głaszczącswojąbrodę.–Jużczas,bynaszboskigniewspadłnatę„planetę-brudnopis”.

Wszystkie zegary i zegarki pokazują godzinę 19.00.Zapadający na zewnątrz zmrok zaczyna wnikać donaszejklasy.

–Nodobrze.Ustawciewasze ankh,przekręcającdooporuguzik„D”.

– Ależ to będzie ludobójstwo! – wykrzykuje LucienDupres.

Kronospoświęcachwilę,byprzemówićdorozsądkupodżegaczowi.

– Doświadczenie, które wykonałeś, miało charaktermniejszościowy. Abyś ty mógł odnieść ów niewielkisukces, dotyczący kilkuset osób, miliardy ludzi

Page 128: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

odczuwającierpienieitocierpienietrzebaimskrócić.–Przecieżmojawspólnotaudowodniła,żemożnaich

uratować.Mój „mały” sukces, jak pan gonazywa,możeokazaćsięzaraźliwy–stwierdzaLucienDupres.

– Twój sukces dowodzi, że jesteś dość zręcznymbogiem i jestem pewien, że w Wielkiej Grze dokonaszcudów.

–WWielkiejGrze?– Grze, w której biorą udział bogowie-uczniowie.

GrzeY.– Ja wcale nie chcę pańskiej Gry Y, ja chcę dalej

kierować życiem mojej wspólnoty. Niech pan spojrzy,jacy są szczęśliwi. Mają swoją wieś, pracują, nie mamiędzynimisporów,tworząsztukę,śpiewają...

–To tylkokroplaczystejwodywskażonymoceanie.Teraztrzebazmienićwanienkę–niecierpliwisięKronos.

– A nie można by umieścić ich z boku, w jakiejśprobówce?–mówięot,taksobie.

– Ze starego nie tworzy się nowego. Ci ludzie, doktórych tak się przywiązaliście dlatego tylko, żezaczęliścieichpoznawać,majązakorzenionezłenawyki,będące następstwem milionów lat błędów i przemocy.Weszli na wyższy poziom, a potem z niego spadli. IchpoziomświadomościjesttakijaknaszychludówzokresuStarożytności.Mentalność niewolników. Z nichnie udasięjużnicwydobyć.Tonawetniesą„ukończeni”ludzie.W skali świadomości wszyscy są na poziomie 3,1.

Page 129: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Słyszycie? 3,1 – podczas gdy wy jesteście na 7! To są...zwierzęta.

– Nawet zwierzęta są godne tego, aby żyć – mówiEdmondWells.

– Zamiast przypisywać im zalety, przypomnijciesobieichwady.Niewidzieliściestosowanychprzeznichtortur,popełnianychniesprawiedliwości,ichfanatyzmu,tchórzostwa iwreszcie ich dzikości?Nie zrozumieliścietego, z jaką łatwością skłonna do uproszczeń i pełnaprzemocy religia zdołała bez szczególnego oporuzawładnąć całą planetą? To co razmiałomiejsce, znówsiępowtórzy.Przykromi,drogiLucienie,leczciludziesąstraceni...

Kilku uczniów wydaje pomruk aprobaty. Kronoskorzystaztego,bywbićgwóźdźdokońca.

–Waszym zadaniem jest zakończyć życie ludzkościznajdującej się w stanie agonii. Ludzkość ta wieleprzeżyła. W jej kalendarzu jest rok 2222, leczw rzeczywistości liczy ona trzy miliony lat. Cierpi nareumatyzm i nowotwory. Jestem pewien, że gdybypotrafiłamówić,błagałabyoskrócenieswoichcierpień...Toniezbrodnia,toeutanazja.

Lucienniejestanitrochęprzekonany.–Jeślinatympolegabyciebogiem,towolędaćsobie

spokój.Odwracasięwnasząstronę.– A wy też powinniście się sprzeciwić. Nie

Page 130: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

rozumiecie,żezostanieciezmuszenidozrobieniaczegośniegodnego?Bierzesięplanetę,bawisięnią,apotemjąniszczy.Takjakbyrozgniatałosię...insekty!

Grymas niezadowolenia zdobi twarz EdmondaWellsa, lecz nie reaguje, tylko spuszcza wzrok. Lucienwdrapujesięnastół.

– Ej, chłopaki! Obudźcie się, na litość boską! Nierozumiecie,cotusiędzieje?

Nikt sięnie rusza.Trzebaprzyznać,żenie jesteśmyzadowoleni z naszych ludzkich wspólnot. Tylko LucienDupres zdołał dokonać ewolucji swojego plemienia.Tylkoonmacośdo stracenia.Nawetmoje leśneplemiętrapiąprzewlekłekłopotyzdrowotne,którymniepotrafięzaradzić. Czerwonka. Na próżno żują liścieoznieczulającychwłaściwościach.Nictoniedaje.Myślę,żew ichwodzie jestzadużoameby.Lucienatakujenaswszystkichpokolei:

– A ty, Rousseau, i ty, Saint-Exupéry, iMéliès, i ty,Edith Piaf... Edmondzie Wellsie i ty, Raoulu, i ty,Michaelu, i ty, Mato Hari, i ty, Gustave’ie Eifflu...pozwolicieumrzećcałemuświatu?

Spuszczamywzrok.Niktniereaguje.–Awięcdobrze,zrozumiałem.Lucien schodzi ze stołu i ze wstrętem na twarzy

kierujesięwstronędrzwi.–Zostań–rzucaMarilynMonroe.–Niewidzępowodu,dlaktóregonadalchciałbymbyć

Page 131: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

bogiem-uczniem – mówi Lucien, nawet się nieodwracając.

– Możesz pomagać ludziom. Może nie tym, aleinnym,tym,którychdostaniemypóźniej–szepczeSarahBernhardtwchwili,gdyLucienprzechodzikołoniej.

– Po to, by ich potem zabić? Piękna sprawa. Mamtakąsamąwładzę,jak...hodowcaświńwswojejrzeźni.

Lucien odpycha dłonie przyjaciół próbujących gozatrzymać i nadal idzie w kierunku drzwi, gdytymczasem Kronos nie czyni żadnego gestu, nie mówiani słowa,abygozatrzymać.Dopieropowyjściubyłegookulistymamrocze:

– Biedny chłopak. Nie zdaje sobie sprawy, ile traci.W każdym roczniku są zbyt wrażliwe dusze, które niepotrafią znieść szoku. Zatem im szybciej odejdą, tymlepiej. Czy są jeszcze jakieś delikatne dusze, które chcąodejśćzgry?Mogąsięterazzgłosić.

Żadnejreakcji.Kronosodwracasięoddrzwi.–Aterazmojaulubionachwila–obwieszcza.Wciąga powietrze, zaraz potem głośno prycha,

następnie przybiera skupiony wyraz twarzy, jakbyprzygotowywałsiędoposmakowaniadelikatnejpotrawy.

–Ognia!Proudhon strzela pierwszy. Ogromna góra lodowa

odrywa się od bieguna południowego i w jednej chwiliulega stopieniu. Po chwili wahania biorę mój ankh,

Page 132: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

nastawiamgoikierujęwewłaściwąstronę.Początkowoze zdziwieniemzauważamy, że kiedy ktoś znas strzelatutaj,uderzeniapadajątam.

Następnie jak oszalali rzucamy się na lodowiec.Zauważam, że burzenie sprawiami przyjemność,możenawet większą niż budowanie. Czujemy naszą moc.Jesteśmybogami.

Topnienielodunabiegunachpowodujepodniesieniepoziomu oceanów. Gigantyczne fale tsunami rozbijająsięobrzegi,uderzająwpobliskiewsie,zatapiająwielkiepołacie ziemi, niszczą urwiska, pochłaniają całe doliny,szczytygórzamieniająwwyspy,byjenastępniezatopić.Poupływiekilkuminutniemajużskrawkaplanety,któryniebyłbyzalanywodą.

W chwili, gdy Kronos rzuca komendę: „Wstrzymaćogień”, w miejscu, gdzie istniało siedem kontynentów,jest tylko wielki, czarny ocean pokryty spienionymigrzbietami fal. Jedynie wierzchołek najwyższej górywystajeponadwodą.

Niewielkie grupki cudownie ocalałych zwierząti ludzi czepiają się pływających przedmiotów.Nastawiając zoom mojego ankh, zauważam cośwrodzajuArkiNoego.Awięc ludzieznaleźli sposób,byprzeżyć.Godnypodziwuupór.

–Skróćcieichcierpienia–rozkazujeKronos.Ustawiając nasze ankh w ten sposób, aby ich

uderzenia okazały się celne, strzelamy do pływających

Page 133: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

celów.I już nie widać żadnych ludzi. Tylko ptaki krążą

w powietrzu, a nie znalazłszy miejsca, gdzie mogłybyusiąść, wpadają wyczerpane do wody, w której rządzątylkoprawamorskiegoświata.

Ogrzewając bieguny,wytworzyliśmyprzy okazji cośw rodzaju chmury, która teraz okrywa planetę,przesłaniającniebo.Promieniesłońcaniedocierajądojejpowierzchni i gwałtownie spada temperatura. Takbardzo,żepochwiliwodazamarza.

Giną ryby, uwięzione w zastygającej wodzie. I jużniebawem „Ziemia 17” staje się lodową planetą. Jejpowierzchnia wygląda jak ogromne lodowisko. Nieistnieje już najmniejsza forma życia, ani ludzka, anizwierzęcaczyroślinna.

Tokresistnienia„Ziemi17”.Pozostałatylkoidealniegładkąperłą,lśniącąswymwłasnymblaskiem.

Białejajounoszącesięwkosmosie.

Page 134: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

29.ENCYKLOPEDIA:KOSMICZNEJAJO

Wszystko zaczyna się od jajka i na jajku kończy.W większości mitologii jajko jest symbolem świtui zmierzchu.Wedługnajstarszej egipskiej kosmogonii,światpowstajezkosmicznegojaja,wktórymzamkniętejestsłońceorazzarodkiżycia.Wedługadeptóworfizmu,Kronos–krwiożerczyczas–iFaeton–czarnoskrzydłanoc–znieśliwciemnościachsrebrnejajo,wktóregogórnejczęścimieściłosięniebo,a w dolnej ziemia. Z jaja narodził się Fanes – bógobjawiciel,przybierającypostaćbrzęczącejpszczoły.Według wierzeń Hindusów, wszechświat pozbawionybył wszelkiej istoty, póki nie przybrał kształtu jaja,którego skorupka stanowiła granicę między czymśa niczym: Hiranyagarbha. Gdy po upływie rokukosmicznejajopękło,wewnętrznabłonaprzekształciłasię w chmury, żyłki zamieniły się w rzeki,awypełniającyjajopłynstałsięoceanem.Według Chińczyków, z chaosu wyłoniło się jajo, którepękło,uwalniającZiemię–YiniNiebo–Yang.Według wierzeń mieszkańców Polinezji, źródłemstworzeniabyło jajozawierająceTe-tumu– fundamenti Te-papa – skałę. Kiedy jajo pękło, pojawiły się trzynakładającesięnasiebieplatformy,naktórychTe-tumuiTe-papastworzyliczłowieka,zwierzętairoślinność.Kabała twierdzi, że wszechświat powstał z jaja, które

Page 135: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

rozpadłosięna288części.Jajozajmujecentralnemiejscewkosmogoniijapońskiej,fińskiej, słowiańskiej oraz fenickiej. Symbol płodnościdlawieluludów,dlainnychstałosięsymbolemśmierci,dlatego ludy te spożywają jajka na znak żałoby. Są teżwkładane do grobu zmarłego, aby dostarczyły mu siłpotrzebnychwpodróżywzaświaty.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 136: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

30.SMAKJAJKA

Jajka. Dostajemy do zjedzenia surowe jajkaw drewnianych kieliszkach. Za pomocą łyżeczki lekkouderzamywgórnączęśćskorupki,anastępniedelikatniezdejmujemy rozbite kawałki, uważając, aby nie wpadłydośrodka.

Siedzimy na długich ławkach w Megaronie,w północnej części miasta. Ten duży okrągły budynekzostał wzniesiony z przeznaczeniem na stołówkę dlabogów-uczniów.

Siadamy przy stołach z akacjowego drewna,przykrytych obrusami z białej bawełny, na którychczekająnanasułożonewpiramidy jajka. Ponieważ jestciepło,drzwisąszerokootwarte.Raoulnadalnasunika.

Zagłębiam łyżeczkę w żółtku i kieruję do ust.Wreszcie skosztuję prawdziwego jedzenia. Już takdawnomisiętoniezdarzyło.Cóżzauczucie!Czujęsmakjajka na języku, na podniebieniu. Odróżniam białko odżółtka. Słone, słodkie, cierpkie i delikatne, wszystkorazem.Tysiącekubkówsmakowychbudząsięzdziwione.Po wzroku, dotyku, słuchu i węchu przyszła kolej naponowneodkryciekolejnegozmysłu:smaku.

Płynnejajkojakstrumieńrozlewasięwmoimgardle.Czuję jeszcze, jak przesuwa się w przełyku, a potemodczucieznika.

Jeść. Połykać ten biały i złotożółty potok... Pycha.

Page 137: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Pochłaniamjednojajkozadrugim.– W Holandii – mówi Mata Hari – w moim

rodzinnymmiasteczku Leeuwarden zwyczaj nakazywałrzucićjajkiemzdachunowowybudowanegodomu.Tam,gdzie jajko spadło, zakopywano je, wierząc, że właśniew to miejsce uderzy piorun. Oczywiście cała sztukapolegałanatym,abyrzucićjaknajdalej,gdyżtoodsuwałoniebezpieczeństwo.

EdmondWellsdotykajajkapalcami.– Nie myślałem dotąd, że przed stadium 1 –

minerałem, istnieje jeszcze stadium 0. Jajko. Krzywamiłości,leczdoskonalezamknięta...

Nabiałymobrusierysujepalcemkształtzera.–Stądwszystkowychodziitupowraca–potwierdza

GustaveEiffel.–Jajko,zero.Krzywazamknięta.Jajko przypomina mi „Ziemię 17”, zamarzniętą

planetę. Znowu widzę ostatnich jej mieszkańcówrozpaczliwie uderzających rękami o wodę, wyobrażamsobie, jak walczą w zamarzającym oceanie. Czujęmdłości. Nie mogę. Biegnę zwymiotować w krzakach.MówięcichodopomagającegomiEdmonda:

–MożejednakLucienmiałrację...–Nie,onsięmylił.Podaćsiędodymisji,tojakoddać

mecz walkowerem. Dopóki gramy, możemy próbowaćzmienićbiegrzeczy.Alejeśliodejdziemyzgry,wszystkostracimy.

Wracamydostołu,przyktórympogrążeniwdyskusji

Page 138: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

uczniowiewoląudawać,żeniezauważylimojejsłabości.–CosięstaniezLucienem?–niepokoisięMarilyn.Rzeczywiście,niemagoznamiprzystole.Napróżno

teżrozglądamsięwokół.Niesiedzigdzieindziej.– Jeżeli Lucien poszedł na górę, może go złapać

centaur–przewidujeEdmondWells.–Albodiabeł–dodajeinnybóg-uczeń.To słowo wywołuje w nas dreszcze, jakby lodowaty

powiewprzebiegłwśródzebranych.WtedypojawiasięDionizosioznajmia,żepokolacji

odbędzie się uroczystość żałobna za ludzkość z „Ziemi17”.Mamy się przebrać i założyć nowe togi. SpotykamysięwAmfiteatrze.

Niemogęwyrzucićzpamięciobrazuludzkich„stad”,zatopionychnaszymirękami.

Page 139: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

31.ENCYKLOPEDIA:ŚMIERĆ

We wróżbiarskiej grze, tarocie marsylskim, śmierć-odrodzenie symbolizują trzynaste arkana, arkana beznazwy. Widzimy tam kościotrupa koszącego czarnepole.Jegoprawastopajestzagłębionawziemi,lewązaśopierana głowie kobiety.Wokół trzy ręce, jedna stopai dwie białe kości. Z prawej stronyuśmiecha się głowawkoronie.Zziemiwychodzążółteiniebieskiepędy.Takarta nawiązuje do symboliki V.I.T.R.I.O.L.: VisitaInteriorem Terrae Reclificando Invenies Operae Lapidem.„Zejdź do wnętrzności Ziemi; destylując, znajdzieszkamieńfilozoficzny”.Trzeba więc używać kosy, by poprawić, ściąć, to cowystaje, tak aby młode pędy mogły odrodzić sięzczarnejziemi.To karta największej transmutacji. I dlatego budzistrach.Mówiteżoprzerwaniugry.DwanaściepoprzednicharkanówtraktujesięjakoMałeArkana.Apocząwszyodtrzynastej,wszystkienastępnenależą doWielkich Arkanów. Kolejne karty ozdobionesąobrazemnieba,aniołówlubniebiańskichsymboli.Tudziała wyższy wymiar. Wszystkie wtajemniczeniamuszą prowadzić przez fazę śmierci-odrodzenia.Wsensieezoterycznymśmierćoznaczagłębokązmianę,która dokonuje się w człowieku podczas procesu jegowtajemniczenia. Jeżeli będąc istotą niedoskonałą, nie

Page 140: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

umrze,niebędziemógłponowniesięnarodzić.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 141: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

32.ŻAŁOBA

Czuję goryczwustach.Znowumyślę o JuliuszuVernie.„Przybył za wcześnie” – powiedział Dionizos. Zawcześnie,żebycozobaczyć?Kulisyprzedspektaklem?...

Tusiędziejądziwnerzeczy.Hory i Pory Roku witają nas w Amfiteatrze.

Gromadzimysięwjegocentralnympunkcie.Tak jak poprzednio, otaczają nas wyposażone

w swoje bębny centaury. Dołączają do nich kolejne,grając na myśliwskich rogach, których dźwięk brzmibardzopoważnie.Melodia,którąintonują,toprawdziwamelopeja, rozdzierająca melodia, która przechodziwżałobnąpieśńwchwili, gdyAtlaskładzieprzednamiswoją szklaną kulę, gładkie jajo, które stało się zmarłą„Ziemią17”.

WstajeDionizos.–Umarłświat.Pomyślmywspólnieorzeszachludzi,

którzyzrobiliwszystko, comogli, ale i taknieudało imsięprzetrwać.

Wykonujegestoznaczającywewnętrzneskupienie.– Tu spoczywa ludzkość, której się nie udało.

Obejmuje szklaną kulę. Kronos nie czyni żadnegokomentarza.Kilkuuczniówwyglądanazmieszanych.

Rytm bębnów staje się szybszy, a rogi myśliwskiebrzmią już mniej smutno. Rozpoczyna się zabawaibogowie-uczniowiedzieląsięnakilkagrup.

Page 142: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Pasjonaci podboju nieba mają w swych szeregachClementa Adera – pioniera awiacji, jednego z braciMontgolfierów – pioniera lotów balonem, pilotawojennego Antoine’a de Saint-Exupéry’ego, fotografikaNadara,robiącegozdjęciazlotuptaka.Amatorrejsówpooceanie, baron-pirat Robert Surcouf rozmawiazmarkizemdeLafayette.

Wśród artystów znaleźćmożnamalarzy, rzeźbiarzyi aktorów. Jest Henri Matisse, Auguste Rodin,najwyraźniej pogodzony z Camille Claudel, BernardPalissy,SimoneSignoretorazSarahBernhardt.Osobnągrupkę tworzą pisarze: Francois Rabelais, Michel deMontaigne, Marcel Proust, Jean de la Fontaine. Janatomiast cieszę się z towarzystwa moich przyjaciółteonautów: Freddy’ego Meyera, Marilyn Monroei Edmonda Wellsa. Raoul jest gdzieś tam, ciąglenadąsany.Niektórzyuczniowie,jakGustaveEiffel,MataHari,GeorgesMéliès, JosephProudhon,EdithPiafwolązostać sami. Leczwewszystkich grupachwrze ta samadyskusja. Każdy usiłuje zrozumieć prawa rządzącenaszym nowym światem. Mata Hari, snując różnedomysły,odważniewychodzinaśrodekareny.

Jednym ruchem zdejmuje ograniczającą jej ruchytogę i ubrana tylko w tunikę, zaczyna lubieżnie kręcićbiodrami w tańcu o orientalnym charakterze. Jej ręcekreślą koła, nogi zginają się, piękna twarz jest pełnadostojeństwa, a w spojrzeniu widać tajemnicę.

Page 143: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Rozumiem,dlaczegotakobietapotrafiłaoczarowaćtylumężczyzn.

Wirujewokół kuli z doczesnymi szczątkami „Ziemi17”,takjakbychciałająobudzić.Wgładkimszkleodbijająsię trzy księżyce Olimpii, a krąg ich bladego światładopełniamagięchwili.TerazMataHariobracasięcorazszybciej. Rytm przyspiesza, jej ciało przywodzi namyślwijącego się w gwałtownych ruchach węża. Otwieramyusta,wydając jedną, jedyną nutę, jednoczącą nasw tensam głos: „Aaaaaaaaaaaaaach......”. Klaszczemy w ręce,acentauryuderzająwskórębębnów.

Tancerka nie ustaje, tańczy z zamkniętymi oczami.Moje sercewaliw rytmbębnów,moje usta skandują tosamo,cotłum.MataHariwciąganaswswójtrans.

Nagle upada. Muzyka milknie. Patrzymyzaniepokojeni,leczpochwiliwstaje,uśmiechającsię.

– Co za tancerka, co za wspaniała tancerka! –powtarzaobokmnieGeorgesMéliès, klaszcząc z całychsił.

Nagle coś zupełnie innego odwraca naszą uwagę.Grupa bogów-mistrzów wchodzi do Amfiteatru. Dziękiwysokiemuwzrostowi i togomw krzykliwych kolorach,łatwoichrozpoznać.Mieszająsięztłumem,potemznówstająrazem.CzyjaśpełnawdziękusylwetkajakoostatniawślizgujesiędoAmfiteatru.Wiem,kimjest,chociażniktjejnamnieprzedstawił.

Toona.

Page 144: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Ach, od tej chwili czas dzieli się na przed i poujrzeniuAfrodyty.Piękna: tenprzymiotnik to jednakzamało, bym mógł ją opisać. Jest samym wcieleniemPiękna.

Jej zgrabne nogi, od kostki po kolana obwiązanezłotymrzemieniemsandałów,topojawiająsię,toznikająwfałdachszkarłatnejtogi.

Kaskadazłotychwłosówopadanaczerwonątkaninę.Jej skóra jest delikatnie opalona. Naszyjnikiz półszlachetnych i szlachetnych kamieni – ametystów,opali, rubinów, diamentów, granatów, turkusówi topazów – zdobiące jej długą szyję, dodają blaskuszmaragdowym oczom. Wystające kości policzkowenadają kształt gładkiej twarzy. Z delikatnych uszuzwisają kolczyki, których kolor doskonale współgrazbarwąjejoczu.

Rogi myśliwskie i bębny podejmują spokojnąmuzykę. Jak echo odpowiadają im dzwony w pałacuKronosa.FreddyMeyer iMarilynMonroeotwierająbal,po nich kolejne niezwykłe pary ruszają do tańca. Niemogę oderwać oczu od Afrodyty, witającej sięzprzybyłymibogami-mistrzami.

–Wszystkowporządku?–pytaEdmondWells.Mójmistrzspoglądanamniezdziwiony,potrząsając

głową, następnie kieruje się w stronę Afrodyty, którapochylaswewspaniałeciało,abyusłyszeć,coszepcze jejdo ucha. Wydaje się rozbawiona, wreszcie spogląda

Page 145: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wmojąstronę.DobryBoże.Patrzynamnie!Podchodzidomnie.Odzywasię!– Pański przyjaciel twierdzi, że jest pan zbyt

nieśmiały, by mnie poprosić do tańca – dobiega mniedalekigłoszlekkimgreckimakcentem.

Czujębliskojejzapach.Mojatogadrżywskutekuderzeńserca.Powinienem

odpowiedzieć, ale zaschnięte usta odmawiająposłuszeństwa.

– Może chciałby pan zatańczyć? – podejmuje nanowo.Bierzemniezarękę.

Kontakt z jej skórą sprawia, że czuję przebiegającyprzezciałoprądijakślepiecdajęsięprowadzićnaarenę.Tambierzemoją drugą rękę. Przewyższamnie o głowęi musi się nachylić, abym usłyszał szeptane do mniesłowa:

–Czyjestpan...„tym,naktóregoczekamy”?Chrząknięciem odblokowuję struny głosowe,

wydobywajączsiebie:–Hm...–Sfinkszapewnia,że„ten,naktóregoczekamy”,zna

ODPOWIEDŹ.–Hm...ajakajestodpowiedź?–Taka,jakąwymyśliłSfinks,abyrozpoznać„tego,na

któregoczekamy”.

Page 146: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Czy to tazagadka: „Ktomacztery łapyrano,dwiew południe i trzywieczorem?” Bo jeśli tak, to znam naniąodpowiedź.Toczłowiek.Kiedyjestdzieckiem,chodzina czworakach, będąc dorosłym – na dwóch nogach,ajakostarzec–natrzech,podpierającsięlaską.

Uśmiechasiędomnieżyczliwie.– Nie, to była zagadka dla bogów-uczniów sprzed

trzech tysięcy lat. To prawda, nadawała się na czasyEdypa,leczodtejporySfinkswymyśliłkolejne.

Przerywająctaniec,szepczemitreśćzagadki,dzieląckażdesłowonasylaby.Czuję,jakciepły,pachnącyoddechmuskamojeucho:

LepszeniżBóg.Gorszeniżdiabeł.Majątobiedni.Niemająbogaci.Jeślizjesz,umrzesz.Cotojest?

Page 147: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

33.MITOLOGIA:MIESZKAŃCYOLIMPU

PorządachbogaChaosa,apotemKronosa,bogaCzasu,nastała era bogów olimpijskich. Zeus, nowy władcaświata, podzielił funkcje i zaszczyty pomiędzy swychbraci i siostry, stosowniedo roli, jakąodegralipodczaswojny z Tytanami. Posejdon otrzymał morza, Hades –Królestwo Umarłych, Demeter – pola i zboża, Hestia –ogień, Hera – rodzinę itd. Dokonawszy podziału,urządziłZeusswójpałacnaszczycieOlimpuiobwieścił,że tam właśnie odbywać się będą wszystkie spotkaniabogów, podczas których ważyć się będą losy świata.Tymczasem Gaja, jego matka, zirytowana dominacjąsyna, wydała na świat Tyfona, straszliwego potworao stu smoczych głowach, ziejących ogniem. Był takogromny,żejegonajmniejszyruchpowodowałwichurę.Kiedy pojawił się na Olimpie, przerażeni bogowiezamienili się w zwierzęta i uciekli, chroniąc się napustyniegipskiej.ZostałtylkoZeus,bysamstawićczołaTyfonowi. Potwór pokonał króla bogów,wycinającmunerwyiścięgna,anastępniezabierającbezwładneciałodo groty. Tymczasem Hermes, młody bóg-szpieg,sprzyjający Olimpowi, nałożył kask Hadesa, stając sięniewidzialnym, i w ten sposób uwolnił Zeusa.Odebrawszy potworowi ukradzione nerwy i ścięgna,oddałjeZeusowi,którymógłpowrócićnaOlimp.Tyfonchciał walczyć nadal, lecz tym razem Zeus ze szczytu

Page 148: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

swej góry uderzył w niego piorunem. Potwór oderwałwielkiskalnyblok,chcącnimrzucićnaOlimp,leczZeus,używszy błyskawic, rozkruszył skałę na drobne części,które spadając, przygniotły Tyfona. Wtedy Zeus zakułgowkajdanyiwrzuciłdowulkanicznegokrateruEtny,gdzieczasamisiębudziinanowozionieogniem.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej

(przyudzialeFrancisaRazorbacka,zainspirowanegoTeogoniąHezjoda,700r.przedChrystusem)

Page 149: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

34.WNIEBIESKIMLESIE

Kolejna nocna eskapada. Są wszyscy teonauci: FreddyMeyer,Marilyn,EdmondWells i ja. IdzieznaminawetRaoul,choćwpewnejodległości,bonadalżywidomnieurazę.

EdmondWellspodążaobokmnie:–NoijakbyłozAfrodytą?–LepszeniżBóg,gorszeniżdiabeł...majątobiedni,

niemają bogaci, jeśli to zjesz, umrzesz.Co to jest? Jestpandobrywrozwiązywaniuzagadek,powinienpanwięcrozwiązaćtę,którązadałamibogini.

Zwalniakroku.–Odpowiedźpewniejestprosta–mówiwreszciemój

mistrz. – Na razie jej nie znam, ale zastanowię się.Podobamisiętwojazagadka.

Podotarciunadniebieskąrzekęzaczynamybudowaćtratwę, by przepłynąć na drugi brzeg, nie dając sięschwytać syrenom. Ścinamy trzciny i łączymy je zapomocą lian.Nasze ruchy sąbardzodokładne.Staramysiępracowaćniemalbezszelestnie.

– Nie masz w zapasie jakiegoś dowcipu? – pytaEdmondFreddy’ego,wiążącliany.

Rabingrzebiewpamięci:– Mam. To opowieść o facecie, który ugrzązł

w ruchomych piaskach. Kiedy z pomocą docierająstrażacy, jestzasypanypopas.„Niezajmujciesięmną–

Page 150: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

mówi.–Jestemwierzący,PanBógmnieuratuje”.Ziemiasięgamudo ramion,więc strażacy proponują, że rzucąmu linę. „Nie, nie – powtarza facet. – Nie jesteście mipotrzebni. Jestem wierzący, Pan Bóg mnie uratuje”.Strażacy, choć sceptyczni,niemogądziałaćwbrewwoliposzkodowanego.Pochwiliwystajemu już tylkogłowa.Znowu chcąmu pomóc, a facet nadal swoje: „Nie, nie,jestemwierzący.PanBógmnieuratuje”. Piasekdocieradobrody,zasypujenos,oczy,człowiekdusisięiumiera.KiedydocieradoRaju,bierzePanaBoganastronęipyta:„Dlaczegomnie opuściłeś?Wierzyłemw ciebie, a tyniezrobiłeśnic,abymnieuratować”.„Nicniezrobiłem,abycię uratować?! – krzyczy Pan Bóg. – Co zaniewdzięczność! A strażacy, których trzy razy do ciebiewysłałem?”.

Wspólny śmiech nas odpręża. Noc zdaje się mniejstraszna. Raoul tymczasem przeczesuje zarośla. Czyżbywierzył, że ojcu udało się umknąć syrenom i schronićw leśnej gęstwinie? Kiedyś znalazł go wiszącegowtoalecie,znieukończonąksiążkąustóp.Porazkolejnyrodzicpowiedziałmu:„Chociażpomojejśmiercipokaż,żejesteśmniegodny”.Iznowusięokazało,żeniepotrafipójść w jego ślady. Rozumiem, czemu nas, a przedewszystkim mnie, obarcza odpowiedzialnością.Zostawiwszy Raoula, wiążemy dalej trzciny, gdy nagledostrzegamy gryfa. Dziwne stworzenie ze skrzydłaminietoperza, orlim dziobem i ciałem lwa. Szybko

Page 151: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

dobywamynaszeankh,gotowistrzelić iuciekać. Jednakzwierzę zdaje się nie żywić wobec nas wojennychzamiarów. I nie wydaje żadnego krzyku, mogącegozaalarmować centaury. W końcu w geście przyjaźnikładzie swą głowę na mojej szyi i wtedy widzę, żestworzeniema zeza. Tak jak Lucien Dupres! Czyżby tobyłon?

Ale gryf to niejedyna chimera, którą przyszło namujrzeć. JednazsyrenwynurzasięzwodyiwyciągaręcewstronęRaoula,którycofasięprzerażony.Chcemucośpowiedzieć,leczzjejmięsistychwargwydobywasiętylkosmutna pieśń. Zmieszany Raoul zastyga w bezruchu.Ogarnia mnie niejasne przeczucie, które za chwilęprzeradzasięwpewność.Skorozezowatygryftokolejnewcielenie LucienaDupresa, zatemzabiegająca oRaoulasyrenamożebyćnowąpostaciąjegoojca,Francisa.Tobyznaczyło, że wyrzuceni lub ukarani uczniowie zostajązamienieniwchimery.Awięcmamywytłumaczenie...

Centaury, cherubinki, satyry, wszystkie te dziwnestworzenia to najprawdopodobniej byli uczniowie,którym się nie udało. Stali się niemi. Pozostaje jednopytanie: czy ich przemiana związana jest z miejscem,wktórymsięwtedyznajdowali?LucienDupresuciekłdolasu, więc stał się gryfem. Francis jest dziś syreną,ponieważ zginął w rzece. Także dawna osobowośćodgrywa pewną rolę, ponieważ właśnie usiadł koło nassympatyczny lirogon,wyśpiewując swemelodyjne trele.

Page 152: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Claude Debussy? To dlatego centaury tak szybkozabierają ofiary. Nie chcą, żebyśmy widzieli ichmetamorfozęiabytajemnicawyszłanajaw.

Edmond Wells śmiało głaszcze lwią grzywę gryfa,który mu na to pozwala. Koło Raoula nadal zawodzisyrena.

Marilynteżzrozumiała:–Raoul–woła–uściskajtęsyrenę!Totwójojciec.Syrenapotakującokiwagłową.Raoulnieruchomieje,

nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy, potem zbliża sięnieśmiało do kobiety-ryby, a ta wyciąga do niego ręce.Trudno mu zobaczyć swojego ojca w tej istocieo delikatnych kobiecych rysach, której długie, mokrewłosyopadająażnapiersi...Jegoojciec,zamienionywtodziwne stworzenie, bierze go za rękę i ciągniew nasząstronę,abypomógłwbudowiestatku.

–Ależ,ojcze...Syreniśpiewnakazujemubyćposłusznym.– Twój ojciec wie, co robi – mówi Freddy. – Jeśli

chodzionas,nadaljesteśmilewidziany.– Wszyscy razem – przypomina Marilyn. – „Z

miłościądoszpady,zhumoremdotarczy”.PokrótkimwahaniuRaoulskandujeznamitodawne

zawołanie. Jego zachmurzona twarz rozjaśnia się.Ściskamy się. Jestem szczęśliwy, że odzyskałemprzyjaciela.

Podprzyjaznymspojrzeniemgryfa,syrenyilirogona

Page 153: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

pracaidzieszybciej.Kiedy odrugiejwnocywstaje kolejne słońce,nasza

łódka jest gotowa. Spuszczamy ją na wodę i po koleizajmujemy w niej miejsca. Zamiast wioseł używamydługich gałęzi. Francis Razorback pomaga nam,popychając łódź silnymi rękami oraz masywną płetwąogonową.

Czy pozostałe syreny śpią? Lekki prąd ściąga nasw prawą stronę. Lecz dzięki naszym wiosłom niepozwalamy mu się porwać. Uderzając w fale, z uwagąobserwujemymętnąwodę.

Naglezgłębinwyłaniasięjakaśdłoń.Mamtylkotyleczasu,bykrzyknąć:

–Uwaga!I już zewsząd pojawiają się kobiece dłonie,

wyrastając jak lilie wodne. Chwytają nasze wiosła,próbując nas wciągnąć pod wodę. Puszczamy gałęzie.Raoul wyjmuje ankh i ustawia przycisk D. Strzelaw wodę, lecz na powierzchni nie ma już ani jednejrzecznejstwory.

Dwie syreny chwytają Francisa Razorbackaiwciągająpodwodę,bynamniepomagał.

Nagle czujemy jakiś ruch pod tratwą. Próbują nasprzewrócić.Strzelamyznaszychankh, leczniemożemyichdosięgnąć.

W końcu rozkołysana tratwa przewraca się.Wpadamydowody.

Page 154: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Tonę, ale udajemi sięwypłynąć. Patrzę, do któregobrzegu mam szansę dotrzeć. Bliżej jest ten, z któregowyruszyliśmy.

Moitowarzyszeanalizujątosamo.Syrenyjużzaczynająswojepolowanie.Jednaznichłapiemniezapiętęiciągniezcałejsiły.

Moje ciało zanurza się. Walczę. Zostanę zamienionywsyrenę.

Naglepiorunuderzawtrzymającąmnierękę.Syrenamniepuszcza.Poza wodą działanie ankh jest skuteczne, więc

siedzącejnadrzewieMacieHariudajesiędosięgnąćcelu.–Pospieszciesię!–woła.Pioruny uderzają w ręce syren. Nie ranią ich, ale

zaskoczoneuderzeniamizłowrogiestworzeniapuszczająnasiuciekajązprzeraźliwymkrzykiem.

Ledwie zipiąc, dopływamy do brzegu. Tancerkapodajenamdłoń,pomagającwyjśćzwody.

–Dziękuję–mówię.– Nie ma za co – odpowiada. – Wasz pomysł był

dobry,alemyślę,żeabydotrzećnadrugibrzeg,potrzebaczegośbardziejstabilnegoniżtratwa.Mampomysł,leczsamejnieudamisięgozrealizować.Czymogędołączyćdowaszejgrupy?

– Od tej chwili proszę się uważać za teonautkę –oświadczaEdmondWells.

Ja jednakpodejrzliwiespoglądamnaMatęHari. Jak

Page 155: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

długonasśledziła?Napróżnousiłujęodgadnąćcośz jejtwarzy.Nicniemogęwyczytaćwjejjasnymspojrzeniu.

Page 156: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

35.ENCYKLOPEDIA:LUSTRO

W spojrzeniu innych szukamy najpierw naszegowłasnegoodbicia.Po raz pierwszy w spojrzeniu rodziców. Potemwspojrzeniuprzyjaciół.Potem zaczynamy szukać tego jedynego lustra. A toznaczy,żewyruszamynaposzukiwaniemiłości,lecztaknaprawdę chodzi raczej o poszukiwanie własnejtożsamości. Miłość od pierwszego wejrzenia to jakodnalezienie „dobrego lustra”, bo widzimy w nimzadowalająceodbicienassamych.Wtedypróbujemybyćwzasięguwzrokudrugiej osoby. Inastaje tamagicznachwila, gdy dwa równoległe lustra wysyłają do siebiemiłe obrazy. Zresztą, wystarczy postawić dwa lustranaprzeciw siebie, by zobaczyć, jak setki razywnieskończonej perspektywie odbijają ten sam obraz.Podobnie odnalezienie „dobrego lustra” czyni z nasistoty złożone, otwierając przed nami nieskończonehoryzonty.Ale dwa lustra nie pozostają nieruchome. Zakochanirosną,dojrzewają,rozwijająsię.Początkowo stali naprzeciw siebie, lecz nawet jeśli ichczasbiegnierównolegle,nieznaczyto,żeporuszająsięztąsamąprędkościąizdążająwtymsamymkierunku.Bywa,żenieszukająjużtegosamegoodbiciawlustrze.Wtedy pojawia się rozdarcie, chwila, w której drugie

Page 157: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

lustro nie stoi już naprzeciwko. To nie tylko koniecmiłości, lecz także utrata własnego odbicia. Nie widząsię jużwspojrzeniudrugiejosoby.Niewiedzą już,kimsą.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 158: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

36.STADIUMLUSTRA.2LATA

Myjęciałomydłem,chcącpozbyćsięoblepiającegomniepotu.Mojemięśniesąrozgrzane,krewwsercupulsuje.

Dni mamy bardzo wypełnione. Wczoraj zbrodnia,spotkanie znajomych, święto, ekspedycja, znowuspotkanie...Dziśmojepierwsze kroki jakoboga-ucznia,odkrywanie świata w miniaturze, unicestwienie tegoświata, spotkanie z najpiękniejszą kobietą wewszechświecie,budowatratwy,przepłynięcieniebieskiejrzeki,walkazsyrenami!

Wreszciewróciłemdodomu.Domojejwanny.Afrodyta...Jej obraz zatarł w mojej pamięci wszystkie inne;

zatarł też strach, ciekawość, ambicję, żeby spotkaćWielkiegoPanaBoga.

Afrodyta...„LepszeniżBógigorszeniżdiabeł...”.Nadal czuję w nozdrzach jej zapach, na skórze

wspomnienie jej dotyku, w uszach delikatność jejoddechu.

„Lepsze niż Bóg...”. Comoże być lepszego niż Bóg?JakiśsuperBóg.Królbogów.Bożamatka.

Muszę zanotować wszystkie hipotezy, bo nawetnajmniejsza z nich może być początkiem rozwiązania.Wychodzę z wanny, wycieram się, biorę książkę

Page 159: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

o dziewiczych stronach i zapisuję wszystko, copamiętam.

Niemyślećjużotym.Zająćsięczymśinnym.Włączam telewizor. Kiedy jako istota śmiertelna

żyłem na „Ziemi 1”, tylko to urządzenie pomagało miprzerwaćplątaninęmyśli.

Zatem zobaczmy, co się dzieje z moimi trzemanoworodkamiporeinkarnacji.

Kanał1:MałaAzjatka(któraniegdyśbyłaFrancuzem,Jacques’em Nemrodem), jest już uroczym dwuletnimbobasem, a to znaczy, że jeden dzień w Olimpiiodpowiadadwómlatomwtamtymświecie.

Nazywa się Eun Bi i mieszka w Japonii, ale niew Tokio, tylko w małym, nowoczesnym miasteczkuz wysokimi domami. Spożywa posiłek w towarzystwierodziców. Nagle trąca niezdarnie szklankę, któraprzewraca się i tłucze.Rozgniewanyojciecdajedzieckuklapsa i mała zaczyna płakać. Wtedy matka bierzedziewczynkęna ręce i aby jąukarać,wsadzadowanny,zktórejniemożesięsamawydostać,bojestjeszczezbytmała.Jednakpróbuje,alewkońcupoddajesięiskulonasiadanadnie.

Właśniewtedyzauważa lustrooparteoemaliowanybrzeg wanny. Bierze je, spogląda i zaczyna jeszczegłośniejpłakać.Wracaojciecigasiświatło.EunBinadalpłacze. W jadalni matka robi ojcu wyrzuty, że jest dladziecka zbyt surowy, ale on twierdzi, że „trzeba je

Page 160: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

nauczyć”.Rodzicekłócąsię,następnieojciecwychodzidosypialni,trzaskającdrzwiami.

Kanał2:Chłopiec(któryniegdyśbyłnieustraszonymrosyjskim żołnierzem) ma dziś na imię Theotime. Ontakżewłaśniecośje,jednakrobitobezapetytu.Mówi,żeniechcejużwięcejrybywsosiezryżem.Alematkadajemudokładkętwierdząc,żemusijeść,abyurosnąć.Cieszęsię,żenowamatkanieznęcasięnadnim,jaktobywałow jego poprzednich karmach. Nie tylko daje mu dużojedzenia, ale gdy chłopiec je, obdarza go zamaszystymipocałunkami. Ojciec czyta gazetę. Cała scena nieinteresujego.Przezoknowidaćniebieskiemorzeiniebo.SceneriaprzypominatęzOlimpii.

Matkaprzynosilodyicukierki.Najedzony Theotime odchodzi od stołu. Bierze

plastikowy rewolwer i zaczyna strzelać na wszystkiestronystrzałkamizgumowąprzyssawką (reminiscencjazżyciaIgora?).Naglezauważalustro,podchodzi,składasiędostrzałuicelujewsamegosiebie.Strzela.

Kanał 3: Mały Afrykańczyk, Kouassi Kouassi (którybył niegdyś amerykańską top-modelką, Venus) właśnieskończyłjeść.Grzebiewszafieiznajdujewniejlusterko.Spogląda w nie z rozbawieniem. Wysuwa język, stroiminy i parska śmiechem. Starsza siostra przynosi mumangustę, rodzaj dużego szczura.Głaszczą zwierzątko,anastępniewychodząrazemnadwórbawićsięwspólniez ośmioma pozostałymi braćmi w ciuciubabkę

Page 161: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wpobliskichzaroślach.Wzruszają mnie moi byli klienci. Poprzednie życie

Venusmusiało być dla niej zbyt powierzchowne, skorozapragnęła powrotu do natury. Dlatego wybrała Afrykęi dżunglę. Jacques był zawsze rozmiłowanywOriencie.Na pewno poprosił o zmianę płci, aby móc lepiejrozwinąć swoją „yin”. Natomiast Igor pragnąłprzeciwieństwa swojej poprzedniej matki, dlategoniegdyśbitedzieckodziśjestdzieckiemrozpieszczanym.

Każdeznich,obleczonewnoweciało,musiporadzićsobie ze swoją karmiczną nerwicą. Przychodzą mi namyśl psychoanalitycy, którzy wierzą, że cofając się dookresu wczesnego dzieciństwa, można rozwiązaćniepokoje duszy. Gdyby wiedzieli, że należy cofnąć siędużodalejwprzeszłość...

Owieledalej.„Nienależywyobrażać sobie, żedusza tkwiw ciele,

lecz dokładnie na odwrót, że to ciało tkwi w duszy” –przekonuje jedna z teorii EdmondaWellsa. „Wielka jakgórski szczyt dusza umieszczona jest w maleńkim jakskałaciele.Ciałoprzemija,duszajestnieśmiertelna”.

Patrzę w moje lustro. Ile miałem lat w dniu mojejostatniejśmierci?Zbliżałemsiędoczterdziestki.Miałemżonę, dzieci, byłem człowiekiem dojrzałym. Uważnieobserwujętwarzistwierdzam,żecośsięwniejzmieniło.Nie jest jużpełnanapięcia.Złagodniałem.Niemam jużkłopotów, pieniędzy, nie jestem mężem, nie płacę

Page 162: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

podatków, nie odpowiadam za rodzinę, nie mamproblemów z samochodem, mieszkaniem, wakacjami,majątkiem. Brak tego wszystkiego spowodował, żepozbyłemsiękilkuzmarszczek.Dziśnicnieposiadami,pozbywszysiętegociężaru,czujęsięlekko.

Historia z Afrodytą, zagadka, praca boga-ucznia,wyprawa na szczyt góry zdają się dziecinną igraszkąw porównaniu z tym, czemu musiałem nieustanniestawiaćczołana„Ziemi1”.

Postanawiam pójść spać. Pamiętam, by przedzaśnięciem naładować ankh. Ciekawe, że w tymmagicznym świecie nie mogli wymyślić takiego ankh,którysambysięładował.

Wreszciewsuwamsiępodkołdrę,ściskampoduszkęi opuszczampowieki, jak sklepikarz kratę sklepu przedjegozamknięciem.

Zkimtojutromamyzajęcia?Ach,tak,Hefajstos.Bógkowali.Nagłamyśl przebiegami przez głowę: a jeśli towszystkotylkomisięśni?

Śniło mi się, że jestem teonautą. Śniło mi się, żejestemaniołem.Śnimisię,żejestembogiem-uczniem.

Poprzebudzeniuwrócędonormalnego życia, znówwezmęmojąnormalną,ciężką teczkę,ucałujęnormalnąrodzinę i zajmę się moją normalną pracą lekarzawmiejscowymszpitalu.

Przypominam sobie ten straszny fragmentEncyklopedii: „A gdyby Ziemia (Ziemia 1) była jedyną

Page 163: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zamieszkaną planetą we wszechświecie...”.Przeczytawszykiedyś to zdanie,nabrałemprzekonania,żezawszewierzyłem(trochę)wistotypozaziemskie.

Tak naprawdę nawet najwięksi sceptycy i ateiściwśródZiemian jednakw coświerzą. Poprostudlatego,że sprawia im to przyjemność. I może właśnie tewierzenia są źródłem powstania aniołów, bogów orazistot pozaziemskich. Nawet jeżeli to wszystko jestnieprawdą.

„Rzeczywistośćjesttymwszystkim,coistniejenadal,choćprzestaliśmywtowierzyć”.

Jutro może być tak, że stanę twarzą w twarzznormalnąrzeczywistością.

PrzypomnęsobiesenoImperiumAniołóworazżyciuwOlimpiiipowiem:„Jakaszkoda,żetoniebyłaprawda”.

Uznam,żenieistniejereinkarnacja,niemaaniołówaniboga.Ze to tylkowymysły,pomagająceznieśćpełnestresu życie. Rodzimy się z niczego. Nikt w górze nieczuwa nad nami i nie interesuje się naszym życiem.Jednym słowem, nie istnieje nic poza nasząrzeczywistością. A po śmierci już zupełnie nic. Tylkozjadaneprzezrobakimięso.

Tak, ten fantastyczny świat jest może tylko snem,a śpiąc, ryzykujępowrótdo „normalnej rzeczywistości”.Zamykam oczy ciekaw, co stanie się jutro poprzebudzeniu.

Page 164: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

37.MITOLOGIA:HEFAJSTOS

ChcącudowodnićZeusowi, żemożeobejść siębez jegopomocy, bezuprzedniego aktuprokreacjiwydałaHerana świat dziecko, Hefajstosa. Jego imię oznacza: „ten,który świeci w ciemności”. Zaraz po wydostaniu sięz matczynego brzucha chłopiec okazał się małyi okropnie brzydki. Rozgniewany Zeus postanowił gozabić, zrzucając z niebios aż na wyspę Lemnos.Hefajstos przeżył, ale spadając złamał nogę i już dokońcażyciapozostałkulawy.PrzygarnęłygodwieNereidy,TetydaiEurynome.Przezdwadzieścia dziewięć lat Hefajstos mieszkałw podmorskiej grocie, ucząc się zawodu kowalai czarnoksiężnika. (Warto zauważyć, że w krajachskandynawskich oraz w zachodniej Afryce równieżspotyka sięmit o kalekimkowalu.Uważa się, że zostałokaleczony celowo, aby pozostał we wsi i nie mógłsprzymierzyćsięzewentualnymiwrogami).Po ukończeniu przez niego nauki Hera sprowadziłasyna na Olimp, ofiarowując mu najlepszą kuźnię,wyposażonąwdwadzieścia czynnychwednie iwnocymiechów. Hefajstos wykonał wiele arcydzieł sztukii przedmiotów magicznych. Został bogiem ognia,metalurgiiorazwulkanów.Ponieważmiałzazłematce,że tak późno sprowadziła go do siebie, postanowił sięzemścić.Wykonałw kuźni złoty tron, a kiedyHera na

Page 165: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

nim zasiadła, uwięziły ją magiczne więzy. By móc sięuwolnić, musiała przyobiecać kulawemu synowi, żezostanie pełnoprawnym członkiem Olimpu. Od tejchwili Hefajstos służył swą pracą bogom. Dla bogińwytwarzał biżuterię, dla bogów broń. Sporządził berłodlaZeusa,łukistrzałydlaArtemidy,włóczniędlaAteny.Ulepiłzglinypierwsząkobietę,Pandorę.Wykonałteżzezłota dwie kobiety-roboty, które miały pomagać muw pracy. Dla Achillesa zrobił tarczę, dzięki którejzwyciężał w każdej walce. Kreteński król MinosotrzymałodHefajstosametalowegorobotaTalosa.Miałtylko jedną żyłę, biegnącą od szyi do kostki (znanatechnika rzeźbiarska, umożliwiająca przepływaniewosku). Robot obchodził trzy razy dziennie wyspę,wrzucając do morza nieprzyjacielskie statki. Kiedy naKretę napadli Sardyńczycy, Talos rzucił się dorozpalonego ogniska. Sam płonąc, chwytał kolejnowszystkich nieprzyjaciół i trzymał tak długo, póki ichciałanieuległyzwęgleniu.Pewnego dnia Hefajstos był świadkiem kłótni międzyZeusem i Herą. Kiedy stanął w obronie matki,rozzłoszczony Zeus po raz wtóry rzucił go na wyspęLemnos,łamiącmudrugąnogę.OdtegoczasuHefajstosmógłsięporuszaćtylkozpomocąkul,leczjegoramionastałysięjeszczesilniejsze,ułatwiającmupracękowala.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 166: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

(wedługFrancisaRazorbacka,zainspirowanegoTeogoniąHezjoda,700r.przedChrystusem)

Page 167: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

38.NIEDZIELA:ZAJĘCIAHEFAJSTOSA

Budzę się i widzę rzeczywistość: „Olimp na samotnejplanecie,zagubionejgdzieśwkosmosie”,lepszejniż„naZiemiParyż”.

Właściwie to będąc bogiem-uczniem, czuję sięrozczarowany.O ile jednakprościejbyćśmiertelnikiem.Pozatym,jeślisięczegośniewie,możnasobiewszystkowyobrazić,leczjaksięwie,cóżtozaodpowiedzialność.

Comisięśniło?...Ach,tak.Pamiętam.Śniłomisię,żebyłem z rodziną na wakacjach. Wybraliśmy sięsamochodem i całe godziny staliśmy w korku, żebywyjechać z Paryża przez Porte d’Orleans. Dzieciwrzeszczały, bo miały już dość siedzenia godzinamiw zamknięciu. Gdy dotarliśmy na LazuroweWybrzeże,było bardzo ciepło. Stwierdziliśmy, że w wynajętymprzez nas mieszkaniu cieknie kran i nie domykają sięokna. Potemopalaliśmy sięna zatłoczonej plaży,wśródludzi pachnących kremem do opalania. Poszedłemwykąpać sięwmorskiejwodzie.Moja żonaRóżadąsałasię bez powodu. Znaleźliśmy restaurację, gdzieczekaliśmycałąwieczność,ażkelnerzechcenaswreszcieobsłużyć, by w końcu zjeść zimne mule z frytkami.Jednemuzdziecizrobiłosięniedobrze.Potemmoja,niewiadomo dlaczego, obrażona małżonka wyszłaz restauracji, zostawiając mnie samego. Piłem gorzkąkawę,czytającwgazecieozamachachterrorystycznych.

Page 168: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Opieram się na łokciach. A więc tamto było snem.A to, co widzę teraz, jest „właściwą rzeczywistością”.Otwieramokno,oddychamgłębokoiczujęjakpachnącelawendąpowietrzewnikadomoichpłuc.

Jest niedziela, po łacinie dies dominicus, „dzieńPański”. Słońce pieści już Olimp, gdy słyszę dzwonKronosa,przypominającynam,żejestósma,awięcczas,żeby udać się na zajęcia, nasze pierwsze prawdziwezajęcia,gdyżlekcjaKronosabyłatylkowstępem.

Powłócząc nogami, idę do łazienki i zimną wodązmywamztwarzyresztkisnu.

Zakładam togę, tunikę, sandały i przez chwilęwdychamwońcyprysówzmojegoogrodu.

Szybkie śniadanie w Megaronie, składające sięzsurowychjajek.MarilyniSimoneSignoretzapomniałyjuż,żekiedyśrywalizowałyomiłośćaktoraipiosenkarzaYves’a Montanda. Rozmawiają ze sobą cicho, jak toaktorki.

– I wtedy mu powiedziałam: „My, kobiety,dysponujemy tylko dwoma rodzajami broni: tuszem dorzęs i łzami. Jednak nie możemy używać ichjednocześnie”–mówiMarilyn.

Obok dwaj filozofowie Oświecenia, WolteriRousseau,niezapomnieliswoichdawnychsporów.

–Przyrodamazawszerację.–Nie,toCzłowiekmazawszerację.–Aleczłowiekjestczęściąprzyrody.

Page 169: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Nieprawda,onjąprzewyższa.Malarze: Matisse, van Gogh i Toulouse-Lautrec jak

zwykle zgromadzili się przy jednym stole. Podobnie jakMontgolfier, Ader, Saint-Exupéry i Nadar, miłośnicyaeronautyki. Baron Georges Eugene Haussmann orazinżynier Eiffel rozmawiają o urbanistyce. Haussmannprzyznaje,żeniejestzachwyconywieżąEiffla,którajegozdaniem łamie pewne zasady. Za to Eiffel gratulujeHaussmannowi pomysłu ujednolicenia fasad budynkóworazstworzeniaWielkichBulwarów.

– Wie pan, tak naprawdę to nie był wyłącznie mójpomysł. Po upadku Komuny Paryskiej dostałempolecenie,abyposzerzyćaleje, takbywraziezamieszekmożnabyłostrzelaćdoluduzarmat.

ZażenowanyEiffelprzełykajajko.Patrzę na nich i zaczynam dostrzegać, że to nie

partnerzy,leczraczejkonkurencja.Napoczątkubyłonasstuczterdziestuczterech.Iluzostanienakońcu?

Ósmatrzydzieści.Idąc jeden za drugim, docieramy do bramy

wschodniej, prowadzącej na Pola Elizejskie. Pilnują jejdwaolbrzymy.Skrzyżowaneramiona,twardespojrzenie.NarozkazPoryRoku– Jesieniuruchamiająniesłychanysystem zamków, dając prawdziwy koncert szczękaniaizgrzytaniastali.

Za bramą ciągną się Pola Elizejskie, długa alejawysadzana przyprószonymi białym kwiatem wiśniami.

Page 170: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Na szmaragdowych trawnikach i różnobarwnychrabatkach krzątają się cherubinki. Podlewają rośliny,używając do tego miniaturowych konewek i okrągłyminożyczkami obcinają suche liście. Wysokie muryoddzielająwstęgęPólElizejskichodresztywyspy.Pilnująichgryfy,uniemożliwiającwstępintruzomlubucieczkę.

Zatrzymujemy się przed wysokim na dwadzieściametrówkryształemkwarcu.TopałacHefajstosa.Kamieńrzucaturkusoweizielonerefleksy.Wśrodkuwydrążonomieszkanie, którego drzwi z przezroczystego szkła sąotwartenaoścież.

Wchodzimy i zauważamy całe półki wypełnionekolekcją wspaniałych minerałów. Każda próbkaumieszczona jest na niewielkim cokole i opatrzonaetykietką z naukową nazwą: agat, beryl, piryt, topaz,bursztyn, opal. W głębi sali dziesięć miechówpodtrzymuje ogień w piecu, przywodzącym na myślwulkan.

Na środku umieszczono podium, biurko i ogromnykieliszek do jajek, w którym zmieściłby się człowiek.Pochylonynadwarsztatemstarymężczyznaprostujesięna naszwidok, poprawiając turkusową togę, chronionąprzez gruby skórzany fartuch w tym samym kolorze.Przyokutrzymazegarmistrzowskąlupę.

–Dobrze, dobrze. Siadajcie –mamrocze,wskazującnaławki.

Dwie kobiety-roboty, całe ze złota, pomagają

Page 171: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

starcowi usiąść w wózku inwalidzkim, który popychająw naszą stronę. Mężczyzna patrzy na nas. Jegopryszczata twarz jest poorana zmarszczkami. Kępkiwłosówwystają znosa i uszu.Ręce atletymajągrubośćłydek. Kiedy podnosi dłonie, by zdjąć lupę, gest tensprawia,żezapadacisza.

Twarze stojących za nim kobiet-robotów mająpiękne, greckie rysy. Gdyby nie szum hydraulicznychi mechanicznych kółek, zaznaczający każdy ich ruch,mogłyby uchodzić za kobiety z krwi i kości. Jednak cośw ich wyglądzie nie daje mi spokoju. Już wiem. ObiemajątwarzAfrodyty.

W chwili, gdyHefajstoswchodzi na podium, Raoulsiada obok mnie, jakby chciał udowodnić, że nadszedłczas pojednania i po okresie nieporozumień naszestosunkiwracajądonormy.

WprogustajeAtlas,chwiejącsiępodciężaremswojejkuli o trzymetrowej średnicy, którą umieszczawkieliszkudojajek.

– Mam tego dość. Już nie mogę. Składamwypowiedzenie–mruczy.

–Comówisz,Atlasie?–pytaoschleHefajstos.Obydwaj starcy patrzą na siebie wyzywająco. Atlas

pierwszyspuszczawzrok.–Nic,nic–mruczypodnosem.Poskromionyolbrzymgarbisięiwychodzi.Hefajstos z trudem wstaje z fotela, bierze kule

Page 172: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

i opierając się na lewej ręce, prawą pisze na tablicy:„LEKCJAPIERWSZA–STWORZENIEŚWIATA”.Zarazpotemopadanawózek,podsuniętyprzezmechanicznesłużące.

– Jesteście już po zajęciach z Kronosem, zatemwiecie,jakposłużyćsięwaszymiankhdo„najgorszego”...

Kiedy to mówi, niewielki grymas przebiega przezjego twarz. Teraz podchodzi do kieliszka do jajek,zdejmuje brezent i naszym oczom ukazuje sięzamieniona w białą perłę „Ziemia 17”, zawieszonawszklanejkuli.

– Zemną nauczycie się, jak ich używać do tego, co„najlepsze”.Umarłświat,niechżyjenowyświat.

Nie mogę oderwać wzroku od umieszczonegowszklanejkuligrobuwkształciejajka.Ciąglepamiętam,że kiedyś na jego powierzchni żyli ludzie. I chociażz pewnością ludzie ci popełnili wiele nietaktów, czyjednak zasłużyli sobie na to, by zostać zupełniezniszczeni?

–Zbliżcie się iustawcieswojeankhnamaksymalnąmoc.

Po chwili ciągnie dalej łagodnym głosem, jakbyzwracałsiędoumarłejplanety:

– Od ognia zginęłaś, ogień cię odrodzi. Stopimy tęlodową powłokę. Jesteście gotowi... a więc, bogowie-uczniowie,ognia!

Atakowane ze wszystkich stron przez pioruny jajkotrzęsie się, zmieniając kształt. Kula wydaje się żywą

Page 173: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

istotą, która cierpi i drży, jakby pod wpływemprzebiegających po niej skurczów.Nie zważając na ból,próbujesięobudzić.

Biała para unosi się nad topniejącym lodem. Białejajko szarzeje. Potempowierzchnia staje się żółta, dalejpomarańczowa,wreszcieczerwona.

–Nieustawajcie!–wołamistrzkowalski.Popękana planeta wygląda jak zbyt przypieczone

ciasto. Pojawiają się wulkany jak wielkie usta wołającegłośno,nimwyplująswąpomarańczowąciecz.Strzelamyjeszcze raz i pomiędzy kraterami powstają wypaloneobszary, najpierw brązowe, potem czarne, niemalzwęglone. Hefajstos ręką daje znak, że wystarczy.Następnierysujenatablicykoło,mówiącprzytym:

– Planeta otoczona jest epidermą, swoją skorupą.Magmajestkrwią,którakrąży,wprawianawruchprzezbijące serce planety. Potrzebna jest równowagawewnętrznaizewnętrzna.

„Homeostaza”–piszenatablicy.– Skorupa jest delikatna i wrażliwa i to dzięki niej

świat uzyskuje równowagę wewnętrzną i zewnętrzną.Powierzchnia musi być gruba, ale nie za bardzo,w przeciwnym razie planeta będzie przygnieciona,a wewnętrzne ciśnienie zwielokrotni wybuchywulkanów. Zapamiętajcie to określenie: „skóra mocna,aleelastyczna”.

Dajeznak,byśmystrzelalidalej.

Page 174: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Pod naszym zmasowanym ostrzałem „Ziemia 17”smaży się dalej. Nabrzmiewa, dymi, pręży się. Płytyślizgająsię,odkrywającbliznyzczerwonejmagmy.

–Wkotłachwytopionychwulkanówbędziecie terazmoglistworzyćpierwszestadiummaterii:minerał.

Mistrz każe ustawić zoom naszych ankh tak, byotrzymaćzbliżenienapoziomieatomu.

Nasze lupy zamieniają sięwmikroskopy.W środkuchaotycznej powierzchni zaczynają pojawiać się jądrai elektrony. Oddalone od swej planety księżyce, planetyoddaloneodswojegosłońca.

Hefajstoskontynuujewykład:– W pierwotnym tyglu wszystkie elementy istnieją

oddzielnie.Waszymzadaniemjestharmonijniepołączyćtrzyelementarnesiły:ujemnyelektron,obojętnyneutroni dodatni proton. W ten sposób uzyskacie pierwsząpodstawową budowlę: atom. Uwaga, nie wystarczypołączyć składniki, trzeba jeszcze odpowiednio jerozmieścić.Każdyelektronmusizostaćumieszczonynawłaściwejorbicie,boinaczejsięodczepi.Jeślispojrzymyprzez odpowiednio silny mikroskop na otaczającą nasmaterię,zobaczymy,żezbudowanajestgłówniezpróżni.To tylko ruch cząsteczek daje efekt materii. Tak więcprzejdźmydopierwszegoćwiczenia:produkcjawodoru.Do tego prostego atomu wystarczy jedno jądro i jedenelektron.

Wodór to nasze pierwsze dzieło ex nihilo. Bez

Page 175: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

szczególnychkłopotówudajesięnamwszystkim.–Aterazhel.Dwaelektronyijedenproton.Tu też bezproblemu.WtedyHefajstos zachęcanas,

byśmywykazalisięwłasnąkreatywnością.– Utworzycie samodzielnie atom, połączycie

z innymi podobnymidoniego atomami, tworzącw tensposób cząsteczki, a następnie materię. Niech każdyz was zbuduje najpiękniejszą atomową katedrę. Ja zaśwskażętrzynajlepszeprace.

Zanim zrozumiem, na czym to polega, błądzę poomacku pośród różnych kombinacji elektronów, jąderiatomówwyłonionychzżaruplanety.Wreszcieuzyskujępółprzezroczystykamień.Polerujęgo,odejmująckolejneatomy.Zwiększamrozmiaryjądra,dodajękilkaatomównaorbitach, likwiduję inne. Po kilku godzinach ciężkiejpracy z zadowoleniem spoglądam na moją Pinsonitę,kryształkoloruindygo.

Czasminął.Hefajstoskażekończyćnaszećwiczeniapraktyczne i zaprasza, byśmy obejrzeli rezultaty prackolegów. Raoul zbudował Raoulitę, półprzezroczystyzielony kamień podobny do szmaragdu, Edmond –Edmonditę,białoperłowykamieńzróżowympołyskiem.Marilyn stworzyła Monroitę, złotożółty kamień,przypominający piryt, a Freddy prezentuje swojąMeyeritę,srebrnąskałępołyskującąnaniebiesko.

Wspomagany przez kobiety-roboty, bóg kowaliprzechodzi za każdym z nas, ogląda prace, kiwa głową,

Page 176: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

prosi o podanienazwiska, zaznaczana liście iwreszciewraca do swojego biurka. Wtedy ogłasza, żenajładniejszą budowlą jest Saraita, dzieło SaryBernhardt. Pokazuje kamień w kształcie gwiazdy,pokrytyzłotymicekinami,zżółtymiciemnoczerwonympołyskiem. Całość przypomina jeżowca, a jazastanawiam się, w jaki sposób udało jej się ułożyćatomy, żeby otrzymać taki kształt. Już utworzeniegraniastosłupalubwydłużonegokryształuwydajemisięwyczynem,alegwiazda...

– Proszę o brawa – mówi ekspert w dziedziniezłotnictwa.–Dziśtoonaokazałasięnajlepsza.

Nieznamsięnaszlachetnychkamieniach,alewidzę,że w samym środku swojego kamienia w kształciegwiazdy Sarah Bernhardt zdołała umieścićzdumiewającygwiezdnyokruch.

–Zawszelubiłambiżuterię–wyznaje.Kobieta-robot wkłada na głowę laureatki wieniec

laurowy, tymczasem Hefajstos szybko gasi ogólnąradość, ogłaszając, że zgodnie z panującymi zasadami,najgorszy lub najgorsi uczniowie zostanąwyeliminowani.

–ChristianiePoulinien,przegrałpan.Nieszczęśnik starał się zbudować coś w rodzaju

cząsteczki uranu, gromadząc na orbicie wokół jądraokołostuelektronów.Wefekciepowstałabardzoniestałacząsteczka.Jesttakbogatawelektronyitakniestabilna,

Page 177: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

żemogłabyposłużyćjakopaliwodobombyatomowej.– Okazał się pan najmniej zręcznym bogiem-

uczniem.Jestpanwykluczony.ChristianPoulinienusiłujeprotestować:– Gdybym miał więcej czasu, zdążyłbym

ustabilizować architekturę moich atomów i... Nierozumiem,właśnie zastanawiałem się nad... –Odwracasię w naszą stronę. – Nie zostawiajcie mnie tak... Niewidzicie, że to, co dziś przydarzyło się mnie, możeprzydarzyćsiętakżewam?

Nim ktoś z nas zdążył zareagować, do sali wszedłcentaurizwiązałbiedaka.

Hybryda zabrała Christiana Pouliniena, któregoprotesty szybko przestały docierać do naszych uszu.Dziwne, ale to znikniecie nie wzbudziło we mnieniepokoju.

Raoulmamrocze:–Policzmy:140–1=139.Hefajstos staje ponownie przed „Ziemią 17”

iwziąwszyswąlupę,dokładnieoglądapowierzchnię.Pochwili z pomocą piorunów dokonuje kilku poprawekioznajmia:

– Obecnie planeta zawiera taką różnorodnośćminerałów,żemożeuzyskaćrównowagę.

Szuka czegoś w znajdującej się pod kieliszkiem dojajek szufladzie i wyjmuje zegar Kronosa, na którymnadal wyświetla się „Rok 2222”. Naciska na guzik,

Page 178: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

awtedycyfryzmieniająsię,tworząc„Rok0000”.– Zatem mamy teraz nowy świat – oświadcza bóg

kowali,zapisującnatablicy:„ZIEMIA18”.Za pomocą swojego ankh ogrzewa lekko

powierzchnię, tak by utwardzić zewnętrzną powłokę,potemdorzucamiejscaminiewielkiepokładysoli.

Czułem ukłucie w sercu, obserwując śmierć „Ziemi17”, ginącej pod falami i lodem. Narodziny „Ziemi 18”tchnęły wemnie teraz nadzieję. Nowa ziemia podobnajest do ciasta czekoladowego, dopiero co wyjętegozpieca.Chrupiąceciasto,brązoweiokrągłe.

Page 179: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

39.ENCYKLOPEDIA:PRZEPISNACIASTOCZEKOLADOWE

Składniki dla 6 osób: 250 g czarnej czekolady, 120 gmasła,75gcukru,6jajek,6łyżekstołowychmąki,3łyżkistołowe wody. Przygotowanie: 15 minut. Pieczenie: 25minut.Włożyć czekoladędo garnka,wlaćwodę, całośćogrzewać na małym ogniu aż do uzyskania oleistej,aromatycznejmasy.Dodawaćmasło, cukier, następniemąkę, cały czas mieszając, żeby masa stała sięjednorodna.Dodaćpokoleiżółtka.Ubić z białek sztywną pianę i delikatnie dodać doczekoladowej masy. Otrzymane ciasto przełożyć dowysmarowanej masłem formy. Piec około 25 minutwtemperaturze200°C(termostat7).Całasztukapolegana tym, aby spód był wypieczony, lecz środek miękki.Aby to uzyskać, należy doglądać ciasta orazwyjmowaćodczasudoczasuzpiekarnikapomiędzy20a25minutąpieczenia. Ciasto jest gotowe, jeśli środek nie jest jużpłynny, ale włożony czubek noża jest posmarowanyczekoladą.Podawaćciepłe.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 180: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

40.NARODZINYŚWIATA

Sól.Minerał, który jest jadalny. Jakimocny smak.Bioręjeszcze trochę. Kontynuujemy nasze smakowedoświadczenia.Dodajętyle,ażczuję,jaksóldrażnimojegardło,czyniącobolałympodniebienie.Dosoliprzynosząnam surowe jajka. W ten sposób podczas każdegoposiłku łykamy równieżw dosłownym znaczeniu lekcjędnia.

Wracamy do Amfiteatru, gdzie świętujemynarodziny„Ziemi18”.

Do głuchych uderzeń bębnów i wesołej muzykidołączył jeszcze jeden instrument, także związanyzzajęciamiuHefajstosa:połączonewszeregmiedzianedzwony o cylindrycznym kształcie, których metalicznydźwięknaśladujeodgłosydobiegającezkuźni.

Naprędceutworzoneparyzaczynajątaniec.Połączone dłonie tworzą okrąg wokół królującej na

środku areny „Ziemi 18”. Jej brązowe kontynenty i całanowaplanetazdająsiędrgaćwrytmmuzyki.

Spoglądam,czynienadchodziAfrodyta,leczdziśnietowarzyszy nam żaden bóg-mistrz. Tak jakbyzdecydowali, żepowinniśmysaminacieszyć sięnaszymnowym światem. Raoul sugeruje, żebyśmy skorzystalizokazjiiwymknęlisięnadwór,abymiećwięcejczasunabudowęnowejłodzi.

–Mogę pójść zwami? – pyta swoimniskim głosem

Page 181: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

EdithPiaf.–Jestnaswystarczającodużo...–Będzienambardzomiło–FreddyMeyerprzerywa

mi w pół słowa, kiedy próbuję odrzucić propozycjęśpiewaczki.

Tak więc w towarzystwie Maty Hari i Edith Piafnaszagrupateonautówznika,abyzachwilęzagłębićsięwwyżłobionympodmuramitunelu.Kilkaminutpóźniejjesteśmyjużwniebieskimlesie ikierujemysięwstronęrzeki.

Wiemyjuż,żetratwaniewystarczy,bynasochronićprzed syrenami. EdmondWells i FreddyMeyer starająsię naszkicować plan prawdziwego statku. Obciążamykadłubdużymikamieniami,abystałsiębardziejstabilny.W ciszywiążemy ze sobą trzciny. Edith Piafwzmacniawięzy.Marilyn i ja ścinamydługie tyczki, któreposłużądo odganiania syren. Freddy staje dalej, majsterkującprzyczymś,coznajdujesięwjegotorbie.

Powolizmierzcha.Robaczkiświętojańskieoświetlająmrok.Dołączajądonaslirogonizezowatygryf;obydwajpróbująnampomóc.Aletakżeinnyniespodziewanygośćskładanamwizytę.Jakieśdziecko-satyrpojawiasięnaglenie wiadomo skąd i chwyta Marilyn za łydki. Naszatowarzyszka odrzuca go jednym uderzeniem, leczmałystwór czepia się jej togi. Kiedy wreszcie udaje jej sięwyzwolić,satyrskaczenaEdithPiaf,któratakżeucieka.Wtedysatyrzaczepianaspokolei,ciągniekażdegoznas

Page 182: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zatogi,jakbychciałnampokazaćcośważnego.–Czegoonchce?–zastanawiasięRaoul.Satyr przerywa swoje zaczepki i wymawia zupełnie

wyraźnie:–Czegoonchce?Czegoonchce?Czegoonchce?Oszołomieniodwracamysięwjegostronę.–Umieszmówić?–Umieszmówić.Umieszmówić–papugujesatyr.– On tylko powtarza, to co się do niego mówi –

stwierdzaMarilyn.– On tylko powtarza, to co się do niego mówi, on

tylko powtarza, to co się do niego mówi – odpowiadasatyr.

–Toniesatyr,toecho–mówię.–Toecho.Toecho.Toecho.Wyjmuje fletnię Pana i wygrywa na niej trzy nuty,

a wtedy jak na zawołanie pojawiają się inne satyry,kobietyimężczyźniznogamikoziorożca.

–Sytuacjasiękomplikuje–wzdychaFreddyMeyer.– Sytuacja się komplikuje, sytuacja się komplikuje –

powtarza chór satyrów, a ich głosy brzmią jak pieśńdrwali.

Ciągną nas za togi, jakby chciały, abyśmy gdzieśznimiposzli,leczopieramysię.

Przypominam sobie, że gdy byłem jeszcześmiertelnikiem,jednozmoichdziecichciałobawićsięzemnąwtakązabawę,ajasięniąirytowałem.Znowuefekt

Page 183: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

lustra: „Mówię ci to, co ty mówisz mnie”. Podczasstudiówmedycznych dowiedziałem się, że osoba chorana echolalię niemoże powstrzymać się od powtarzaniaostatniego usłyszanego zdania, bezwzględu na to, kimbyłbyjejrozmówca.

Jedenzsatyrówbierzelianęizaczynawiązaćtrzciny.Nietylkowięcmówią,tocomymówimy,aleirobią,tocomy.Corazlepiej.

–Myślę,żenampomogą–mówiwzruszonaMarilyn.Jużdwadzieściasatyrównaśladujenaszeruchy.–Nampomogą,nampomogą.Już nie chcemy ich przeganiać. Zgadzamy się na

obecnośćsatyrówprzynas.Trudno byłoby nazwać naszą konstrukcję okrętem,

aletanowa łódźwydajesięsolidniejszaodpoprzednichtratew.

Przed wejściem na pokład Freddy Meyer wyciągaz torby sznur i zawiązuje go wokół pnia drzewa. Niezadajemymupytań.Rabinzawszewie,corobi.

Wsiadamy po kolei i zanurzamy wiosła. Satyrypopychają statek w stronę nurtu, ale nie zamierzająpopłynąćznami.

–Dziękujemyzapomoc!–wołam.– Dziękujemy za pomoc. Dziękujemy za pomoc –

skandująjednymgłosem.Początek drogi mija bez kłopotów. Trzepoczące

skrzydełkami robaczki świętojańskie oświetlają dziób

Page 184: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

statkurozrywającywodnątaflę.Woda jestmętna, lekkozmącona kilkoma falami.W tylnej części statku Freddyrozwijasznur.Naczarnymniebieświecątrzyksiężyce.

Brak syren zadziwiamnie. Śpią o tej porze, czy teżpróbują uśpić naszą czujność? Odpowiedź przychodzibardzo szybko. W powietrzu rozlegają się dźwiękismutnej melodii. Zaintonowana przez jedną syrenę,wkrótce rozbrzmiewa wieloma głosami. Kobiety-rybywychodzą z wody, kładą się na wystających ponadpowierzchniękamieniachispoglądająnanaszsympatią.Kaskadydługichwłosówspadająimnapiersi.Wszystkiepodejmująhipnotycznąmelodię,byćmożetęsamą,któraniegdyśtakoczarowałamarynarzyUlissesapodczasjegoodysei. Francisa Razorbacka nie ma wśród nich. Bezwątpienia zatrzymały go na dnie, aby nie mógł nampomóc.

Śpiew staje się coraz silniejszy. Melodia wznosi sięcoraz bardziej, aż czujemy, jak wibrują nam bębenki.Freddy pokazuje Edith Piaf, że teraz jej kolej wejść nascenę. I już po chwili jej donośny, silny głos, takzadziwiający przy kruchej postaci śpiewaczki,rozbrzmiewa melodią „Legionisty”. Syreny milknązaskoczone, że znalazł się ktoś zdolny odpowiedziećśpiewemnaichśpiew.Jednakniebawemznówzaczynająswójkoncert.EdithPiafbierzegłębokioddech i jejgłoswznosi się ponad głosami syren: „Był wysoki, piękny,pachniałrozgrzanympiaskiem,mójlegionista...”.

Page 185: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Oby tylko ten hałas nie zaniepokoił centaurów –obawiasięMataHari.

Najwyraźniejzrezygnowanesyreny jednapodrugiejzanurzająsięwrzece.Gratulujemyśpiewaczce,którazapunkt honoru wzięła sobie dośpiewać piosenkę doostatniej zwrotki. Ale chwila wytchnienia trwa krótko.Płyniemy szybciej, gdy nagle coś ciężkiego uczepia sięnaszych wioseł. To wracają syreny, znowu usiłując naswywrócić. Jednak statek jest stabilniejszy, niż wygląda.LedwieMarilynzdążyławyszeptać„Zmiłościądoszpady,z humoremdo tarczy”, a już trzymamyw rękach ankh,celując do wszystkiego, co wynurza się z wody. Raouluderza swoją tyczką, próbując zabić kilka rzecznychstworów,któreuprowadziłyjegoojca.

Wystraszone światłem błyskawic robaczkiświętojańskieuciekająwpopłochu.Jużniedziesiątki,alesetki rozwścieczonych syren atakują nasz statek.Niektóreposuwająsiędo tego,bywyjśćniemalcałkiemz wody i uderzać nas swymi ogonami. Chociaż nadalbrzmi nasza artyleria, jednak czuję, że mam mokredłonie. Śliskie łuski dotykają moich nóg, a mokre ciałaopasują mi kostki. Paznokcie wbijają się w moje ręcei łydki. Ostre jak u mureny zęby chwytają mnie zanadgarstki.

MataHariwalczywręcz,prawdziwakobietaprzeciwkobiecie-rybie.Raoulznalazłsięwniekorzystnejsytuacji.Jedna z syren wskoczyła mu na plecy i ciągnie go ze

Page 186: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zdwojoną siłą. Mój przyjaciel skacze do wody. Rzucamwiosłoichwytamankh,cieszącsię,żeniezapomniałemgo naładować. Jednym uderzeniem trafiamw stworzenie, które właśnie chce chwycić Matę Hari.Drugim dosięgam przeciwniczkę Raoula i wciągamprzyjacielanapokład.

Nasza łódź już nie płynie, bo wszyscy bierzemyudziałwbitwie.Straciliśmywiosła,więctylkoankhsłużąnam do obrony. Ale Freddy nie powiedział jeszczeostatniego słowa. Wyjmuje z torby uzbrojony w jednąstrzałę łuk. Przyczepia do niej drugi koniec swojegosznura. Celuje i wysyła strzałę w stronę najbliższegodrzewa. Mamy zatem sznur łączący obydwa brzegi.Ciągnąc za linę, nabieramy prędkości. Jednocześniedzielimysięzadaniami.Raoul,MataHariijastaramysięrobić jak najlepszy użytek z naszych ankh. Edmond,Freddy, Marilyn i Edith Piaf szybko przesuwają dłoniewzdłuż liny, chcąc jaknajprędzej znaleźć się po drugiejstronierzeki.

Syreny zrozumiały naszą taktykę i przypuściłyszturm. Atakują spodwody i z jej powierzchni, skaczącw powietrzu. Nasze ankh terkoczą jak karabinymaszynowe, gdy nagle mój przycisk „D” przestajedziałać:wysiadłabateria.

Nie mam czasu na zastanowienie. Rzucam się dopomocytym,którzytrudząsię,ciągnąclinę.Wtemstatekwywracasię.Płyniemy,jednąrękątrzymającsięliny.Tak

Page 187: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

jakpozostali,walęnogamiwwodę,abyodegnaćwroga.Dysząc ze zmęczenia, docieramy do drugiego brzeguwchwili,kiedykolejnesłońcepojawiasięnahoryzoncie.

Jesteśmy przemoczeni, wyczerpani, ale nic nam sięniestało.

–Jakwrócimy,skoroniemamyłodzi?–niepokoisięEdmond.

FreddyMeyerwskazujenalinę:–Mamyto,awięcłódźniejestnamjużpotrzebna.Wchodzi na drzewo i przywiązuje do liny kawałek

drewna.– To urządzenie nazywa się tyrolką i jest używane

przez alpinistów do pokonywania przepaści. Nampozwoliwrócićnadrugibrzeg.Będziemyprzesuwaćsięponadrzeką,atymsamymunikniemysyren.

Jednak wodne stwory pojęły, w jaki sposóbzamierzamy wykorzystać linę, i skaczą, próbując jązłapać. Jedna z syren, naśladując morskie delfiny, robiprzewrótwpowietrzu i chwyta linę.Druga jąnaśladujeipochwiliwisiuczepionaswejkoleżanki.Dalejnastępnai następna. Obciążona tą plątaniną syrenich ciał linanapręża się, a po chwili słyszymy, jak pod wpływemciężarupękagałąź,doktórejjestprzyczepiona.

Notopowrótbędziekłopotliwy.– Trudno – stwierdza Raoul. – W końcu

konkwistadorzy też palili swoje okręty, aby w chwilisłabościniepoddaćsięinieodpłynąć.Niemamywyboru.

Page 188: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Niepozostajenamnicinnegoniżodwaga.W tej samej chwili dobiega nas z daleka jakieś

chrapliwewestchnienie.– A... a gdybyśmy tak wrócili wpław? – proponuje

nieśmiałoEdithPiaf.

Page 189: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

41.ENCYKLOPEDIA:CZŁOWIEKSUPERŚWIETLNY

Według najbardziej awangardowych teorii rozumieniazjawiska świadomości, na pierwszy plan wysuwa sięteoria profesora fizyki na wydziale medycynyw Poitiers, Regisa Dutheila. Podstawowa tezarozwinięta przez naukowca opiera się na pracachFeinberga. Jegozdaniemistniejątrzyświaty,określoneprędkościąruchutworzącychjeelementów.Świat pierwszy to świat „nieświetlny” – ten,w którymżyjemy, materialny świat posłuszny klasycznej fizyceopartejnaprawiegrawitacjiNewtona.Świattenskładasię z bradionów, czyli cząsteczek, które poruszają sięzprędkościąmniejsząodprędkościświatła.Drugiświatjest„świetlny”.Zbudowanyjestzluksonów,czyli cząsteczeknależącychdobariery światła, zgodniezteoriąwzględnościEinsteina.Wreszcie istnieje czasoprzestrzeń „superświetlna”.Światówmasięskładaćzcząsteczekporuszającychsięz większą prędkością niż światło, nazywanychtachionami. Według Regisa Dutheila te trzy światyodpowiadają trzempoziomomświadomości człowieka.Poziomowi zmysłów, czyli postrzegania materii,poziomowi świadomości miejscowej, czyli myśliświetlnej, a więc tej, która porusza się z prędkościąświatła,orazpoziomowisuperświadomości,czylimyśli,

Page 190: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

która płynie szybciej, niż światło. Dutheil twierdzi, żestan superświadomości można osiągnąć poprzez sny,medytacje oraz niektóre narkotyki. Alemówi on takżeoszerszymzjawisku:poznaniu.Todziękiprawdziwemupoznaniu praw rządzących wszechświatem naszaświadomośćzwiększyswojąprędkośćidotrzedoświatatachionów. Dutheil uważa, że „w superświetlnymwszechświecie żywa istota może znaleźć chwilowośćpełną wszystkich tych wydarzeń, które tworzą życie”.Tym samym znikają takie pojęcia jak przeszłość,teraźniejszość czy przyszłość. Nawiązując do pracDavida Bohma, Dutheil twierdzi, że z chwilą śmiercinasza „superświetlna” świadomość osiągnie wyższypoziomenergii:czasoprzestrzeńtachionów.Podkoniecswojego życia Regis Dutheil, wspólnie ze swoją córkąBrigitte,ogłosiłjeszczebardziejodważnąteorię,wedługktórej nie tylko przeszłość, teraźniejszość i przyszłośćmogą być złączone w jednym tu i teraz, ale wszystkienasze życia, dawne i przyszłe, dzieją sięw tym samymczasie, co nasze życie aktualne, leczw superświetlnymwymiarze.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 191: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

42.BRZEG

Brzegi niebieskiej rzeki są zupełnie inne. Tu, z drugiejstrony, ziemia jest czarna, kwiaty są czarne, tęcza jestczarnailiściemajączarnykolor.

– Może zaśpiewam coś dla dodania odwagi –proponujeEdithPiaf.

–Nie,dziękujemy.Nagle aż podskakujemy z wrażenia, słysząc

chrapliwypomruk, którymusiwydobywać się z czyichśogromnychpłuc.Ogarniająnaszłeprzeczucia.

–Corobimy?–pytaMarilyn.–Lepiejwracajmy–sugerujeEdithPiaf.W tym samymmomencie dobiega mnie dolatujący

znadgłowyłopotskrzydeł.Mojasmarkaczka.– Uwaga, szpieg! – krzyczy Mata Hari, łapiąc

cherubinkęizamykającwdłonijakwwięzieniu.– Trzeba ją zgnieść, bo inaczej nas wyda – mówi

EdithPiaf.–Niemożnajejzabić–przypominam.–Tochimera,

więcjestnieśmiertelna.–Alemożemyjązamknąćwtakimmiejscu,zktórego

niebędziemogłauciec–zauważaRaoul.Chwyta moją smarkaczkę za skrzydła. Jej włosy są

zupełnie potargane. Zaciska pięść, jakby chciała nampogrozić, a z jej szeroko otwartych ust wydobywa sięwrzaskoniezwyklewysokichtonach.

Page 192: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Może, podobnie jak niektóre zwierzęta, wydajez siebie ultradźwięki, aby zaalarmować centaury –zastanawiasięMataHari.

Zapomocąkawałkalnuwyrwanegozeswojejtoginawszelki wypadek knebluje cherubince usta. Ta, jeszczebardziej oburzona, miota się na wszystkie strony,usiłującsięuwolnić.

Muszęzareagować:–Uwolnijcieją.Jająznam.Raoul, daleki od tego, by mnie posłuchać,

przywiązujedojejnoginitkę,wyrwanązeswojejtogi.Podczas próby wzbicia się w powietrze na twarzy

cherubinki pojawia się grymas. Najwyraźniejprzywiązanastopasprawiajejból.

– Sądzę, że ona wie, co znajduje się przed nami,aprzyleciałatupoto,żebynasostrzec–mówię.

–Chyba, że się obawia, iż odkryjemy, to co się tamznajduje–odpowiadanadalnieufnyRaoul.

Wzruszam ramionami i wyciągam zgięty palec.Smarkaczkasiadananim,jaknażerdzi.Wyjmujęknebelzjejust.

–Niemożnażyćwciągłymstrachu.Czasamitrzebapodjąćryzykoizaufać.

Urocza chimera z nadąsaną miną wskazuje głowąnitkę, któranadal czyni zniejwięźnia.Zdejmuję ją.Kuzdumieniumoichprzyjaciół,smarkaczkanieodlatuje.

– Wiem, że nie potrafisz mówić, ale przecież nas

Page 193: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

rozumiesz. Powiedz, smarkaczko, czy chcesz nampomóc? Potrzebujemy cię. Jeśli się zgadzasz, kiwnijgłową.

Cherubinkapotrząsagłowązgórynadół.–Dobrze.Czypróbujesznasostrzec, byśmynie szli

dalej?Przytakuje.–Wiesz,żeniemożemywrócić.Stworzenie daje jakieś znaki, wskazując na rzekę

orazlinę.– Wydaje się, że chce nam powiedzieć, iż mogłaby

zaczepićlinęzdrugiejstrony...–Naprawdęsądzisz,żemogłabytodlanaszrobić?–

dziwisięEdithPiaf.Leczwtymsamymmomenciecherubinkazrywasię

iodlatujebezniczego...– I tak ta lina jest za ciężkadlamotyla – oświadcza

wyrozumialeMarilyn.–Czyliniepozostajenamnicinnego,jakzaczekaćtu

nacentaury–mówiRaoul.–Jesteśmyzgubieni.–Adlaczegoniemielibyśmyiśćdalej?–pytaEdmond

Wells. – Skoro i tak jesteśmy straceni, tomoże chociażdowiedzmysię,cojestprzednami.

Ponowniedobieganas chrapliwypomruk, aponimodgłosciężkichkroków,podktórymitrzęsiesięziemia.

–Możezaśpiewam,byprzegnaćstrach–mówiEdithPiaf.

Page 194: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Nie,nie,dziękujemy.Czekamynato,comanastąpić,gdynagleuderzenia

skrzydeł zwiastują nam ratunek. To wraca mojasmarkaczka,awrazzniąlecizezowatygryf.Cherubinkapokazujemu linę i kij. Skrzydlaty lew z orlim dziobemchwyta je i już po chwili odlatuje na drugi brzeg rzeki,anastępniezaczepialinędokładnietak,jakprosiłemotosmarkaczkę. Zez utrudnia precyzję ruchów, lecz dziękipomocy satyrów kij szybko zostaje wbity w ziemię nadrugim brzegu rzeki. Freddy podnosi zaczep tak, bysyreny nie mogły go dosięgnąć. Mocuje drewnianyuchwyt wyposażony w sznurek, który następnieprzywiązujedodrzewa,żebyułatwićjegopowrót.

–Wporządku,tyrolkajestgotowa.Rabin idzie pierwszy, chcąc upewnić się, że jego

mechanizm dobrze działa. Delikatnie prześlizguje sięnadniebieskąwodą,pozazasięgiemwodnych stworów,którebezskuteczniepróbujągozłapać.

– To działa! – woła do nas z drugiego brzegu,jednocześniemocującpewniejtyrolkę.

Marilyn Monroe ciągnie za sznurek, aby uchwytpowrócił. Następnie uczepia się go i po chwili docierabezpiecznie do brzegu. Po niej próbuje szczęścia MataHari,dalejEdmondWells,EdithPiaf,Raoul inakońcuja.

Wmiędzyczasiesyrenyzdążyłysięzorganizować.Naśrodku rzeki wznosi się prawdziwa żywa kolumna,

Page 195: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

najwyraźniejczekającnaspotkaniezemną.Abymócsięwznieść, usiadły sobie na ramionach. Nagle czuję, żejednazsyrenchwytamniezanogę.

Bojęsię,żetauroczarybawciągniemniepodwodę.Przeszkadza jej cherubinka, lądującnaoczachwodnegostworzenia.

Ankh Raoula nadal działa i jeden celny strzałpowoduje,żenieprzyjacielskarękapuszczamnie.

Jateżchronięsięnadrugimbrzegu.–Dziękuję,Raoul.Cherubinka robi nadąsaną minę, jakby chciała mi

zwrócićuwagę, żeona takżeodegrała rolęw ratowaniumojejosoby.

– Dziękuję ci, smarkaczko. Ledwie się z tegowykaraskaliśmy.

Słyszymy,jaksatyrypodejmujązgodnymchórem:–Ledwiesięztegowykaraskaliśmy.Ledwiesięztego

wykaraskaliśmy.Iciągnąnaszatogi.Rabinsprawdzastanswojejtyrolki.– Następnym razem trzeba będzie zamocować linę

wyżej, a wtedywystarczy podnieść nogi, by nie dać siędosięgnąćsyrenom–stwierdzazespokojem.

–Jednakniezostawiajmylinywwidocznymmiejscu– radzi Edmond Wells. – Lepiej nie przyciągać uwagicentaurów.Zwińmyją.

Jestemprzemoczony.Spoglądamna czarne listowie

Page 196: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

podrugiejstronierzeki,skądnadaldobieganieprzyjaznyryk.Zwierzęwyglądanazawiedzione,żestraciłoszansęspotkaniaznami.Nasrogiepomrukinakładasięsmutnapieśńsyren,jakbychciałynasonepożegnaćiwyrazićżalzpowoduswojejporażki.

Page 197: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

43.MITOLOGIA:SYRENY

Wyraz „syreny” oznacza „te, które przywiązują zapomocą liny”, gdyż ich śpiew doskonale nadaje się dousidlania mężczyzn. Córki rzeki Acheloos i nimfyKaliope mają kobiece ręce i tułów, który przechodziwrybiogon.IchwyglądprzypisujesięAfrodycie,któraukarała jew ten sposób za to, że nie chciały ofiarowaćjednemu z bogów swojego dziewictwa. Pieśniarkio czarodziejskich głosach zniewalają swym śpiewemmarynarzy, którzy tracą orientację i zbaczają z kursu,następnie zaś toną, pożarci przez wodne stworzenia.Syreny mają różne imiona, lecz według legendynajsławniejsza z nich, Partenope, osiadła namieliźnieprzy brzegu Morza Tyrreńskiego, naprzeciw Capri,dając początek miastu Neapol. Zdaniem alchemików,syreny symbolizują połączenie siarki (ryba) i rtęci,dwóch pierwiastków biorących udział w tworzeniuwielkiegodzieła.Baśń Andersena Mała Syrenka opowiada w bardziejprozaiczny sposób o tym, jak to dla miłości do księciasyrena decyduje się zrzucić rybi ogon i zastąpić gonogami kobiety, aby móc zatańczyć. Historia jestwyraźną parabolą: ludzie usiłują wznieść się ponadzwierzęcąkondycję,poto,żebymócprzyjąćwertykalnąpostawę.

Page 198: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV(wedługFrancisaRazorbacka,zainspirowanego

TeogoniąHezjoda,700r.przedChrystusem)

Page 199: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

44.ŚMIERTELNICY.4LATA.PRÓBAWODY

Powrótdowillinr142857.Jestemgłodny.Samejajkaisólniesąwstaniemnienasycićpotakimwysiłkufizycznym.Wolałbymterazbardziejpożywnepotrawy.Jutrozajęciaz Posejdonem, bogiem mórz. Może więc ryby będądaniem dnia. Bez jednego mrugnięcia zjadłbym nawetsmażonyogonsyreny.

Zagłębiamsięwwannie.Każdegodniaikażdejnocyzadania okazują się coraz trudniejsze. Kiedy wracampóźną nocą, czuję się wyczerpany i tak bardzopodekscytowany, że nijak nie mogę zasnąć, chociażzaciskammocnopowieki.

Jakiśhałaszaoknemstawiamnienanogi.Otwieramoczyiowijamręcznikwokółbioder.Tosmarkaczkapukaw szybę. Zapraszam ją do środka i wracam do wanny.Przezchwilęwahamsię,czypokazaćsięnagotejmłodejdziewczynie, ale w końcu smarkaczka to cherubinka,a chimerniemuszę sięwstydzić. Zresztąniewiadomo,jakiej była kiedyś płci. Smarkaczka spokojnie siada nabrzeguwanny,najwyraźniejdalekaodpodzielaniamoichskrupułów.

–Jestemgłodny,atynie?Czymsiężywisz?Próbując mi odpowiedzieć, cherubinka wyciąga

motyli język i chwyta muchę, która nieszczęśliwieznalazła się w jego zasięgu. Dwa kłapnięcia szczękąiowadznika.

Page 200: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Wiem, że nie lubisz, kiedy nazywam cięsmarkaczka.

Cherubinkakiwagłową.– Trudno, jednak nadal będę cię tak nazywał, bo

uważam,żetookreślenieświetniedociebiepasuje.Naznakprotestudziewczyna-motylchlapiemiwodą

zmydłemwoczy,alecałyczassięuśmiecha.– Jestem przekonany, że znasz wszystkie tajemnice

wyspy.Kiedyzaczynamzadawaćpytania,mojatowarzyszka

poważnieje.–Odpowiadaj tak lubnie.Wiesz, co się znajdujena

szczycieOlimpu?Anitak,aninie,tylkozagadkowywyraztwarzy.– Czy mieszka tam wielki Pan Bóg, stojący ponad

bogami-mistrzami?Zastanawia się przez chwilę, następnie kiwa

potakującogłową.–Widziałaśgo?Ruch oznaczający zaprzeczenie jest tak czytelny

i powtarzanywielokrotnie, jakby chciała powiedzieć, żeniktnigdyniewidziałBogainiktgonigdynieujrzy.

–Adiabła?PodobniejakAtena,wzdrygasię,słysząctoimię.– A może przez przypadek umiesz rozwiązać

zagadkę:„CojestlepszeniżBógigorszeniżdiabeł?”.Smarkaczka wznosi oczy ku niebu. Niema pojęcia.

Page 201: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Więcpróbujęzinnejbeczki:–Wiesz,kimjestbogobójca?Spogląda na mój ankh, następnie leci w kierunku

gniazdka. Co ona chce mi powiedzieć? W końcudochodzędowniosku,żecherubinkaradziminaładowaćbroń,abymmógłjejużyć,gdybyzabójcabogówzabrałsięzamnie.

– Sądzisz, że on chce wyeliminować wszystkichuczniówpokolei?

Wydajesięabsolutnieotymprzekonana.– A czy w poprzednich latach też zdarzały się

podobnemorderstwa?Jejustaukładająsięw„nie”.Decyduję się wyjść z wanny, nakładam szlafrok

i umieszczam ankh w ładowarce. Smarkaczka kiwapotakującogłową.

Zadajękolejnepytanie:–Znaszludziz„Ziemi1”?Zaprzecza.–Zatempozwól,żecikilkoroprzedstawię.NaekraniemojegotelewizorajużczteroletniKouassi

Kouassi baraszkuje w błotnistym stawie z bandąszczęśliwych dzieci. Chlapią na siebie i kolejno nurkująw błotnistej wodzie. Nieco dalej grupka kobiet robipranie,odczasudoczasurzucającokiemnabawiącesiępociechy. Nikt nie wydaje się zaniepokojony, kiedy nahoryzoncie pojawia się krokodyl i podpływa do

Page 202: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

rozbawionychmaluchów, które traktują go jak nowegotowarzysza zabaw. Swymi małym piąstkami uderzająw głowę zwierzęcia, wchodzą na niego, waląc nóżkamipo bokach, drażnią, jak tylko potrafią. Wielki jaszczurotwieraszerokopaszczęiwydajeżałosnypisk,którynieprzerażaanimatek,aniichdzieci.

–Dziwne,co?Tacysąwłaśnieludziezmojejplanety–mówię.–Nawetjatakibyłem...możezresztątyteż.

Znowuzaprzeczaiwtedyprzychodziminamyśl,żemoże smarkaczka jest z rocznika, któryprzybył z takiejplanety, o której nic nie wiem. Jak Czerwona Planeta,którejistnienieodkryłem,kiedyjeszczebyłemaniołem.

Drugikanał.Naplaży.MatkaTheotime’azałożyłamuna rączki poduszki do pływania, a na szyję kołow kształcie głowy kaczki. Dziecko bawi się, całeszczęśliwe.Nieboi sięwody.Zresztą,podobnie jak jegoojciec,którypływagdzieśtam,zdalaodswojejrodziny.Matka trzyma chłopca, potem go puszcza. Chłopiecuderza pulchnymi nóżkami, przechyla się do przodu,wypija haust wody i zaczyna płakać. Dochodzę downiosku, że podwpływem zbyt opiekuńczejmatki Igorstałsiętrochęniezdarny.

Na trzecim kanale matka Eun Bi trzyma płaczącądziewczynkęprzedsobąwbasenie.Mała jestzielonazestrachu i wrzeszczy, zupełnie nie przejmując sięotaczającymi ją ludźmi. Jest ich w basenie tylu, żeposzczególne osoby dzielą od siebie kilkucentymetrowe

Page 203: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

odległości. Krzyki dziecka irytują kąpiących się. Matkawyciąga dziewczynkę na brzeg, daje lekkiego klapsai wrzuca samą do basenu, sądząc, że dziecko będziemusiało sobie poradzić. Pozostawiona samej sobiedziewczynka walczy, dostaje się pod wodę, następniewyciąga głowę, kaszląc i plując. Pływacy patrząpotępiającojużnietylkonadziewczynkę,aletakżenajejmatkę,któraniechceuczyćdzieckapływania.Wkońcuwyciągamałąnabrzeg,zawijadrżącązzimnawręcznik,anastępnieodchodzinadrugikoniecbasenu.

Smarkaczkawytrzeszczaoczyzezdziwienia.Wyłączamtelewizoriwyjaśniam:–Ciludziebylikiedyśmoimiklientami.Zajmowałem

sięnimiwpoprzednimżyciu...zresztą,możetyteżbyłaśkiedyś aniołem? A na pewno musiałaś być bogiem-uczniem...

Piękna cherubinka spogląda na mnie uważnie,potemodlatujeprzezotwarteoknowłazience.

Widzę,jakzmieniasięwnocnegomotyla.Staramsięzebraćmyśli.Awięcktojestjutronaszym

nauczycielem?

Page 204: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

45.MITOLOGIA:POSEJDON

SynKronosa iRei, Posejdon, czyli „ten, którynapełniawodą”, podobnie jak jego bracia został połknięty przezojca, lecz Zeus przywrócił mu życie. Ponieważ bylibraćmi,PosejdonzostałbogiemolimpijskimiotrzymałKrólestwo Mórz. Władał morskimi falami,strumieniami,rozpętywałburzeipowodował,żezeskałtryskałynoweźródła.Walcząc u boku Zeusa, pokonał Tytanów i gigantów,ciskającwnichskałamioderwanymiprzezfaleoceanówzklifowychwybrzeży.Kiedy władca Olimpu zrzucił z tronu swojego ojca,Kronosa, podarował Posejdonowi podwodny pałac nadnie Morza Egejskiego. Jednak to go nie zadowoliło.Wbił więc swój trójząb w ateński Akropol, wmiejscu,gdzie jeszcze dziś zobaczyć można studnię ze słonąwodą. Ale to miejsce wybrała już sobie Atena, więcwściekły Posejdon zaatakował miasto. Zgodził sięoszczędzić mu klęski, lecz Atena musiała zastąpićpoświęcony swojemu kultowi system matriarchalnypatriarchalnym. Ateńskie kobiety straciły prawo dogłosowania, a dzieci nie mogły już nosić ich nazwisk.Nie spodobało się to Atenie i władca Olimpu musiałinterweniować,żebyzapobiecbratobójczejwojnie.ChociażPosejdonpoślubiłjednązNereid,Amfitrytę,niestronił od miłostek z boginiami i nimfami. Ponieważ

Page 205: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

stanął w obronie Afrodyty przyłapanej w objęciachAresa, w podzięce bogini powiła mu dwóch synów,Rodosa i Herofilosa. Z Gają spłodził Anteusza,olbrzymiego potwora mieszkającego na PustyniLibijskiej,gdziepożerałlwy.Chcącuwieśćswojąsiostrę,Demeter, która przemieniła się w klacz, sam przybrałpostać ogiera. Ich potomkiem był Arion,mówiący końz nogami człowieka. Uwiódł takżeMeduzę,w dodatkuw świątyni Ateny. Rozzłoszczona bogini wpadław gniew, chwytając za włócznię, a następnie zabrałaMeduzie całą jej urodę, zastępując jej piękną twarzkłębowiskiemwęży.Jednakztegozwiązkunarodziłsięskrzydlatykoń,Pegaz.Posejdonuchodziłzaojcajeszczeinnych potworów, takich jak Tryton, półczłowiek,półryba,atakżeCyklopPolifemiolbrzymOrion.Ponieważ Posejdon zawsze pragnął poszerzyć swekrólestwo,zawiązałzApollemspisekprzeciwZeusowi.Spisek został wykryty, a Posejdon i Apollo za karęmusieliwznieśćmuryTroidlakrólaLaomedona.Kiedyza wykonaną pracę nie otrzymali umówionej zapłaty,Posejdon posłał morskiego potwora, który spustoszyłmiasto.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV(wedługFrancisaRazorbacka,zainspirowanego

TeogoniąHezjoda,700r.przedChrystusem)

Page 206: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

46.CZASROŚLINNOŚCI

Poniedziałek, dzień poświęcony Księżycowi. LekcjaPosejdona.StojącynaPolachElizejskichpałacPosejdonawygląda z zewnątrz jak zbudowany na plażyefemeryczny zamek z piasku, czekający na kolejnyprzypływ.Wnętrze przypomina raczejmagazyn rybaka,pełen łódek, sieci,muszli i amfor. Stojącewzdłuż ścianakwariaeksponująalgi,anemonyipołyskującekorale.

Nasz dzisiejszy nauczyciel to olbrzym z białą,przyciętą w kwadrat brodą. Nie rozstaje się ze swoimtrójzębem, ciągnąc za sobą to hałaśliwe żelastwo. Nicmiłegoniemawjegowyglądzie.Patrzynanaszezłościąiwrzeszczy:

–Atlas!PrzybiegaAtlas,na stojącympośrodku salipodeście

kładzie„Ziemię18”iwychodzibezzwykłychprotestów.Posejdon zbliża się do kuli jak śledczy szukający

śladównamiejscuzbrodni,obserwującjejpowierzchnięza pomocą przyłożonej do oka lupy swojego ankh,igrzmi:

–Iwytonazywacieświatem!Siedzimycicho,skuleniwnaszychławkach.– ...A ja twierdzę, że są planety, za których wygląd

powinni wstydzić się ci, którzy je tworzyli – dodaje,uderzając trójzębem w biurko. – Od czasu, gdy jestembogiem-mistrzem w Olimpii, nigdy, przenigdy nie

Page 207: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

widziałem tak nędznego świata. I dokąd chcecie pójśćztymnieszczęściem,cotonawetniemakształtukuli?

Nauczyciel wstaje i spacerując przed podium, cochwilęcelujewnastrójzębem,alboszarpiezwściekłościąbrodę.

–Wszędziepełnogarbów.Nijaktoruszyć.Ej,tytam,idźposzukaćKronosa.

Wskazanypalcemuczeńbiegniebezsłowadodomumistrzai jużpochwiliwracawtowarzystwiejakzwyklezaniedbanegobogaczasu.

–Prosiłeś,żebymprzyszedł?–Tak,ojcze.Widziałeś, jakiepaskudztwomasłużyć

temunowemurocznikowijakowyjściowymodelświata?Kronos przykłada do oka zegarmistrzowską lupę,

sprawdzając naszą pracę, a przez jego twarz co ruszprzebiegakolejnygrymasniezadowolenia.

–Wydajemi się, żekiedydałem imkosmiczne jajo,wszystko było bez zarzutu – mówi, niemal sięusprawiedliwiając.

–ZatemtoHefajstoswszystkosknocił.Uczeń,proszęgotudomnieprzyprowadzić–grzmibógmórz.

Ten sam uczeń wybiega ponownie i zaraz wracaw towarzystwie boga kowali, u którego boku idą dwiekobiety-roboty, pilnując, by kaleki starzec nawet lekkonie stracił równowagi. Od razu pojmuje, że chodzioproblemy z „Ziemią 18” i używszy lupy swojego ankh,przyglądasięnaszejplanecie.

Page 208: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Ojej, wszystko w porządku... Po co być aż takimperfekcjonistą–gdera.

RozgniewanyPosejdonzłościsięjeszczebardziej:– Ach, tak? No to ja odmawiam pracy nad „Ziemią

18”.Radźciesobiesami.Albojąnaprawicie,albodostanę„Ziemię19”,takąjakabyćpowinna.

Siedzimy cicho. Jeśli nauczyciele nie mogą sięporozumieć, to nam, początkującym bogom-uczniom,zpewnościąniewypadasięwtrącać.

–Jednaktonowaplaneta–protestujeHefajstos.– Zacząć jeszcze raz to znaczy opóźnić program

zajęć. A to niemożliwe. Musisz się zadowolić tymniedoskonałymświatem.

Ojciecisynmierząsięwzrokiem.Posejdonpierwszyspuszczaoczyiwzdycha.

–Jednak,Hefajstosie,wyrównajmitegarby.Niezadowolonybógzłotnikówposłusznierobiużytek

ze swojego ankh. Bóg czasu wspomaga jego wysiłki,przyspieszając zegar tak, aby wulkany, nad którymitamtenpracuje,szybciejstygły.

–Teraztwojakolej.Nicwięcejniemożemydlaciebiezrobić – oznajmia Hefajstos, dając znak kobietom-robotom,żebyzaprowadziłygodowózkainwalidzkiego,który już pchają w jego stronę, wspomagane przezKronosa,teżpragnącegojaknajszybciejstądumknąć.

– Niedoskonały świat, będący w stadium minerału,nigdy nie zdoła przekształcić sięw świat doskonały, na

Page 209: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wyższym poziomie ewolucji – zrzędzi Posejdon powyjściu kolegów. – Planeta jest jak żywa istota. Musioddychać. Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego naskórceodchlebajesttylepęknięć?Topopatrzcieteraznatęspapranąplanetę.

Nastawiwszy swój trójząb na maksymalną moc,uderzapiorunem,poprawiającjeszczemiejscamiwygląd„Ziemi18”,potemprostujesię,wyraźniezmęczony.

Ostatnie płonące góry dogasają jak świeczki naurodzinowymtorcie.Tylkoobłokibiałejparyunosząsięjeszczenadnimi,kierującsiękuniebu,gdziezamieniająsię w chmury. Te, łącząc się, tworzą atmosferę, którastopniowo osłania całą planetę swoim bawełnianympłaszczem.

– Kto uzyskał najlepszą ocenę na poprzednichzajęciach?–pytabógmórz,gaszącwsaliświatło.

SarahBernhardtpodnosirękę.–Awięcpaninależysięzaszczytwykonaniastrzału.

Proszę strzelić w chmury. Jedna niewielka błyskawicapowinnawystarczyć.

Słynnaaktorkajestwyraźniezdziwionapoleceniem,jednak posłusznie bierze ankh, kierując go w warstwęchmur. Gdy tylko błyskawica dotyka „Ziemi 18”, jasnechmury zbijają się w grupy, po chwili stają się ciemne,szare,ażwreszciezupełnieczarne.Słyszymygrzmotyniepochodzące z naszych ankh. Z miejsca, w którymjesteśmy,widaćtylkomigocząceświetliściebiałepunkty,

Page 210: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

tworzące pod spodem coś w rodzaju włókien łączącychatmosferę z powierzchnią planety. Wtedy z czarnychchmurspadaprawdziwypotokdeszczu.

Skinieniem rękiPosejdonkażenampodejśćdokulii obejrzeć widowisko. Wszystkie szczeliny napowierzchni planety wypełniają się brunatną wodą.Głębokie szczeliny, oddzielające kontynenty, takżestopniowo zapełnia woda. Zalane doliny zamieniają sięw jeziora, które czasami występują z brzegów,przechodząwrzekilubdzieląsięnastrumienie.

Po chwili deszcz ustaje, jakby chmury wypluły całąswoją zawartość. Czarne chmury z powrotem stają sięszare,potemjasne,następniepółprzezroczyste,wreszcieznikają.

Przestrzeń pomiędzy atmosferą i powierzchniąplanety zapełnia się powietrzem, woda nabieragranatowejbarwy.

Posejdonzapalaświatło.– I oto dotarliście do najbardziej interesującego

momentuwaszejnauki.TerazwłaśniestworzymyŻycie.Zapisuje na tablicy: „Stworzenie Życia”, a poniżej

notuje:0:punktwyjścia.Kosmicznejajo.1:materia.Minerał.2:życie.Rośliny.

Przychodzi mi na myśl Encyklopedia Wiedzy RelatywnejiAbsolutnejEdmondaWellsa.„2”–roślina:liniapozioma

Page 211: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

połączona z ziemią za pomocą krzywej, kochającaświatło...

Posejdon pokazuje, jak mamy postępować.Wystarczy leciutko dotknąć piorunem nici DNA.Precyzyjnymi uderzeniami tworzymy trwały programżywejistoty.Wyglądatotak,jakbyśmyperforowalijednąz taśm, które kiedyś wykorzystywano w programachkomputerowych. Posejdon dodaje, że stworzoną przeznaspamięćtrzebaochronićjądrem.

MożemyumieszczaćwniciDNAwszystko, co tylkoprzyjdzienamdogłowy.Programujemykolor,wielkość,kształt, smak, różne grubości skóry, twardość,wytrzymałość.

Niebywałe, co można zrobić, mając do dyspozycjitylko wodór, tlen, węgiel i azot, bowiem wszystko, cożyje, to tylko połączenie tych czterech atomów. DalejprogramDNAdziałajużsamodzielnie.

–Dlakażdegozwaszychdzieł–kontynuujePosejdon–musicieznaleźć:

Sposóbodżywianiasię.Sposóbrozmnażania.Szukajcie, wymyślajcie, znajdujcie rozwiązania.

Dajcie się ponieść wyobraźni. Nie wahajcie się ożywićmorskie głębiny, jaskinie, szczeliny, a nawetpowierzchnie oceanów. Róbcie wszystko, co chcecie.Macienatokilkagodzin.Potemdostanieciejeszczeczasna dokonanie korekty i dostosowanie stworzonego

Page 212: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

świata do warunków klimatycznych narzuconych wamprzezsąsiadów.

Zagłębiamy się w ciele komórek, jak mechanikzdłońmiumazanymi smarem.GrzebięwnitkachDNA,jakbym naprawiał silnik. Następnie porządkujęchromosomy w jądrach, tak jak włókna w worku.Początkowo wszystkie moje struktury rozpadają się.OsłonkakomórkiniejestzbyttrwałaalboteżtakieDNAjestniemożliwe.

Zauważam jednakpowoli, jakie interakcje zachodząw stworzonych kombinacjach, i otrzymuję najbardziejelementarną formę życia: kulistą bakterię, której ciałoskładasięz jednejkomórki,zawierającej jądroorazkodDNA.

Umiem już odpowiedzieć na pierwsze pytaniePosejdona: „w jaki sposób się odżywia?” – bakteriapochłania na drodze fotosyntezy światło oraz drobinkiorganicznych cząsteczek, pochodzących z próbekpozostawionych przez moich kolegów. Odpowiedź nadrugie pytanie: „jak się rozmnaża?” jest bardzo prosta:przez partenogenezę. Dzieli się na dwie komórki,identycznejakkomórkamacierzysta.

KątemokaspoglądamnapracęstojącegoobokmnieFreddy’egoMeyera.

Udało mu się już stworzyć istotę wielokomórkową,cośwrodzajualgi.ZkoleiRaouluzyskałwirusoprostejbudowie, ale bardzo trwały i potrafiący odżywiać się

Page 213: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

i rozmnażać wewnątrz innych organizmów. EdmondWellszbudowałgąbkę,którażywisięnietylkoświatłem,lecz takżegazem.Dzięki systemowi filtrów, jego istocienieprzeszkadzatlen,którydotychczasdlakażdej formyżyciastanowiłwyłącznietruciznę.Gąbkawykorzystujetęenergię, tworząc wypustki, za pomocą których możewydostać się na powierzchnię. Mata Hari też wybrałabardziej skomplikowaną drogę, wymyślając istnieniepłci. Jej istotynierozmnażająsię jużprzezpodział, leczłączącsięzinnymiosobnikami,wskutekczegonastępujewymieszanieichkodówDNA.

–Nieźle.– To nie było takie łatwe – przyznaje. – Najpierw

musiałamprzejśćprzezfazękanibalizmu.Jedenosobnikzjadał drugiego, aby połączyć obie nici DNA. Wtedyzrozumiałam, że będzie lepiej, jeśli zrobię to w dwóchetapach: najpierw połączę dwie komórki w jedną istotęo podwójnym kodzie DNA, a potem stworzę trzecią,będącąpołączeniemtychdwojga.

–Zatem1+1=3–podsumowujeżartobliwieEdmondWells.

W tej samej chwili czuję, że to matematycznedziałaniemawsobieogromnąsiłę.1+1=3zawierawięcwsobietajemnicęewolucji.

Krążąc pomiędzy nami, Posejdon sprawdza, jakieczynimypostępy.ZatrzymujesiędłużejprzyMacieHari,kibicując jej poczynaniom. Pozostali uczniowie jak na

Page 214: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

komendę biegną zobaczyć ten rewolucyjny system,pozwalającywyjśćz cyklu rozmnażania samoistnegodoetapułączeniasiędwóchróżnorodnychistot.

Budujemy i rozbieramy nasze budowle, ulepszamypowstające prototypy, tworząc coraz bardziej złożoneistoty. Jest już plankton, rozwielitki, robaki. Niektórzychcieliby pójść w stronę ryb, ale Posejdon ichwstrzymuje.Nic, coma oczy, nic, coma usta.Na razienienależy oddalać się od świata roślin. Pozostajemynapoziomie2.

Akceptujemy te ograniczenia. Moja „Pinsonetka” toróżowy wodny kwiat, trochę wątły, ale odporny. Łatwosięrozmnażadziękisystemowifiltrów,podpatrzonychuEdmonda Wellsa oraz mechanizmowi płciowemumojego własnego wynalazku, który wysyła gamety dowody. Jednym słowem, mój kwiat wykorzystujewszystkienajnowszewynalazki.

„Razorbacketka”, którą zbudował Raoul, jestwyposażonym w długie czułki anemonem. Edmonddopieszcza swoją „Wellsetkę”, ciemnoczerwoną algę,którejwyglądprzypominasałatę.Roślinaposiadasystemwypełnionych powietrzem kapsuł, które umożliwiają jejunoszenie się na powierzchni, dzięki czemuma więcejtlenu i światła. Wzbudza to mój podziw, gdyż mojażyjąca w morskich głębinach „Pinsonetka” możekorzystać wyłącznie z tlenu znajdującego się w wodzieoraz ze słabego światła, które przedostaje się przez

Page 215: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zewnętrznąwarstwęmorza.MataHariwymodelowałaswoją„Hariettę”naprosty,

czerwony kwiat przyczepiony do podłoża i kołysanyprzez fale. Co jakiś czas wypluwa ze swego wnętrzagamety,którespotykającwwodzieinnągametę,łącząsięz nią, tworząc nową roślinę. Tak więc w prymitywnymoceaniepowstająkolejne rośliny, a ja zauważam, żeniesą do siebie podobne i każda z nich zaczynanawłasnysposóbdostosowywaćsiędopanującychwarunków.

Dzieło Gustave’a Eiffla jest piękne i spektakularne.To rozrastający się koral, o strukturze w połowiemineralnej, w połowie roślinnej. Jegopomarańczoworóżowa kolorystyka kontrastujez ciemnoniebieską wodą. Freddy Meyer wymyślił cośbardziej dyskretnego: delikatny mech w kolorze nieba.Doczepiony do skały, zabarwia ją na turkusowo. Krzewzmiękkimigałęziami,dziełoSaryBernhardt,jestpiękny,leczzdaje się,żeproces jegorozmnażaniamożeokazaćsiębardzotrudny.

Wszędziepełnoroślin.Jestjużponadstopięćdziesiątgatunków, a wśród nich są i takie, które nie należą dożadnego z bogów-uczniów. Być może powstałysamoistnie. Posejdon radzi, abyśmy nie lekceważyliświata roślin, ponieważ dysponują one ogromną siłą,mimożesąnieruchome.

– Pamiętacie, jak podczas ostatniego ziemskiegożycia podziwialiście rośliny – mówi – a one wywierały

Page 216: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wpływnawasze życie?Kawapobudza.Cukier z trzcinylub buraka cukrowego dostarcza energii, podobnie jakczekolada, bezktórejwielu zwasniepotrafiło się obyć.Jest jeszczeherbata, tytoń.O tak, tytoń.Zwyczajny liść,a potrafi działać na cały organizm człowieka. Bierzeudziałwspalaniutłuszczów,wpływanasen,nastrój...Sąteż oczywiście rośliny stosowane jako narkotyki: liściekoki,liściemarihuany,mak,konopie...Zabawne,roślina,która rządzi człowiekiem. Co wy na to? Ileż cywilizacjiuległo wypaczeniu z powodu roślin. Nigdy nielekceważcie żadnej formy ewolucji, nawet jeśli napierwszy rzut oka wyda wam się ona prymitywna. Tomożebyćpułapka.

Posejdon ciągnie swoją długą brodę, pochyla się,przygląda, stawia oceny, ażwreszcie ogłasza zwycięzcę.Tym razem wieniec laurowy dostaje Bernard Palissy.Twórca ceramiki stworzył gęstą roślinę, która bardzoszybko wzrasta, żywiąc się wyłącznie światłem orazzwiązkamichemicznymizawartymiwpodłożu.

Tym razem przegrywa Vincent van Gogh. Malarzstworzył wodny kwiat z żółtozłotymi płatkami,przypominający jego słynne słoneczniki, leczwyposażyłgo w mechanizm, który wyłącznie jemu wydał sięprzydatny: system zmiany kolorów, w swym założeniuprzeznaczonydomaskowaniarośliny, leczszybkoprzeztwórcęzmodyfikowany tak,aby jego„Goghietka”mogłabez powodu zmieniać tonację tylko po to, aby być

Page 217: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

piękniejszą.–Estetykastanowiwprzyrodzieniepotrzebnyluksus

– ponuro komentuje Posejdon. – Na tym stadiumrozwojunależyraczejmyślećotym,coskuteczne.

Kilku malarzy w naszych szeregach szemrzez niezadowolenia, solidaryzując się z nieszczęsnymimpresjonistą, podczas gdy van Gogh nie poddaje się,protestującgłośno:

–Niezgadzamsię.Celemrozwojuniejestwyłącznieskuteczne działanie, ale również, a może nawetw szczególności piękno. Moja „Goghietka” to niepomyłkadebiutanta.Todziełojestwyrazemprawdziwejperfekcjiiżałuję,żeniejestpanwstanietegozrozumieć.

–Przykromi,panievanGogh–suchoodpowiadabógmórz–toniepanustalazasadywOlimpii.Bytuosiągnąćsukces, należy postępować zgodnie z wymaganiaminauczycieli,niezaśtworzyćswojewłasneprawa.

VanGoghchwyta swój ankh, lecz jest jużzapóźno.Do sali wbiega grupa centaurów z tarczami w rękachpodobnymi do tych, jakie widziałem u policyjnych siłszybkiegoreagowania.Malarzuderzapiorunem, leczsądobrzechronieni.Wtedy,wakcierozpaczy,kierujeankhw swoją stronę, celuje w ucho, strzela i upada. Ludzie-konie zabierają jego zwłoki. Cała scena nie trwa dłużejniżkilkasekund.

Odejmowanie:139–1=138.Niktniepowiedziałanisłowa.Poddaliśmysię.

Page 218: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

To zadziwiające, jak szybkoprzyjęliśmy „ich” regułygry.Dlanajlepszychwienieclaurowy,dlamniejdobrych– eliminacja. Jesteśmy już tylko banalną klasą, którejuczniowie boją się egzaminów i tego, by nie zostaliwyrzuceni.

Page 219: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

47.ROSYJSKIELALECZKI

Gdybyelektronposiadałświadomość,czydomyśliłbysiętego, że stanowi część owielewiększej całości, zwanejatomem?Czyatomdomyśliłbysię,żenależydowiększejcałości,czylicząsteczki?Iczycząsteczkabyłabywstaniezrozumieć, że jest zamknięta w większej całości, naprzykład w zębie? I dalej, czy ząb potrafiłby pojąć, żestanowiczęśćludzkiejjamyustnej?Afortiori,byćmożeelektron zdaje sobie sprawę z tego, że stanowinajmniejszy element ludzkiego ciała? Kiedy ktośtwierdzi, że wierzy w Boga, to tak, jakby przyznawał:„Ja, maleńki elektron, próbuję zrozumieć, czym jestcząsteczka”.Kiedyktośinnymówi,żejestateistą,totak,jakby zapewniał: „Ja,maleńki elektron, jestempewien,że nie istnieje żaden wymiar większy od tego, któryznam”. Ale co powiedzieliby ci wszyscy wierzącyi ateiści, gdyby wiedzieli, o ile świat jest szerszyi bardziej złożony od tego, jaki są w stanie sobiewyobrazić? Jak bardzo zburzyłoby to spokój elektronu,gdybywiedział, żenie tylko jestzamkniętywatomach,cząsteczkach, zębach, ludziach, ale także, że człowiekstanowi część planety, systemu słonecznego,przestrzeni oraz czegoś o wiele bardziej rozległego,czegonadzieńdzisiejszynawetniepotrafimynazwać.Tak, jakbyśmy stanowili jedną z rosyjskich laleczek –matrioszek.

Page 220: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Dlatego też pozwalam sobie twierdzić, że stworzonaprzez ludzi koncepcja boga może okazać się bardzonietrwałą, kiedy przyjdzie im zetknąć sięz nieskończoną złożonością tego, co może ichprzewyższać.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 221: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

48.OWOCEMORZA,JEŻOWCEIOSTRYGI

Pora Roku – Jesień przynosi nam algi, ostrygi, jeżowceimorskieanemony.Posoli i jajkachtedaniawzbudzająnasz zachwyt. Wspaniale współgra ze sobą połączeniesmakujoduiroślin.Mamwrażenie,jakbympołykałkęsyoceanu.

Nie testowaliśmy smaku stworzonych przez nasroślinizastanawiamsię,jakismakmamojaPinsonetka.Czywogólejestjadalna?

Raoulusiadłobokmnie.–Niewiele dotychczas rozmawialiśmy –mówi. –Co

sądziszotymwszystkim?Wyjmuję ostrygę z muszli i połykam, podczas gdy

zamyślonyRaouldrapiesiępobrodzie.– Mam wrażenie, jakby to wszystko nie działo się

naprawdę,jakbymstanowiłjedenzelementówgry,którąktoś kieruje, jak statysta ustawiany przez nieznanegoreżysera. Gramy w filmie albo w jakimś reality show...Wszędzie śledzą nasze reakcje. I do tego ci olbrzymibogowie, togi, chimery, ludzie-konie, dziewczyny-motyle,syreny,gryfy,satyry,całatasceneriajakbyprostoze świata Salvadora Dali... Kiedy byliśmy teonautami,cieszyłemsię,unosząckolejnekurtyny,zaktórymitkwiłyukryte tajemnice. Wychodziliśmy poza systemy,medyczne archaizmy, religijne dogmaty, poglądywszelkiego rodzaju nauczycieli. A tu... kto jest naszym

Page 222: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

prawdziwymwrogiem?Raoul częstuje się owocami morza, które Hora

właśnie postawiła przed nami. Precyzyjnie wkłada nóżiwyjmujejeżowca,omijającjegokolce.

– ...Te lekcje, na których stawiają nam oceny,jakbyśmy byli dziećmi, marchewka w postaci wieńcalaurowegodlanajlepszych,usunięcieniepokornych...Tomisięniepodoba.Nieznoszęczućsięograniczany.Amyjesteśmyograniczani:grawitacją,któraprzyklejanasdoziemi, murami miasta, morzem otaczającym wyspęAedeniniąsamą,zagubionąnadalekiejplanecie.

– Każdego wieczoru lub prawie każdego bezproblemuwychodzimypozamurymiasta–mówię.

Mójprzyjacielzdajesiępowątpiewać.– Nawet te ucieczki zdają się zbyt łatwe.Wszystko

dzieje się tak, jakby stawiano przed nami kolejneprzeszkodypoto,abyśmyzrozumieli,żełamiemyreguły,podczasgdy...

–Comasznamyśli?– Zastanawiam się, czy czasami nie tego się od nas

oczekuje. Zauważyłeś, jak łatwoudało nam się pokonaćrzekę? I jak zawsze w ostatniej chwili udaje nam sięprzypadkiem umknąć niebezpieczeństwu? Ostatnimrazemnawetpomogłynamchimery...Niesądzisz,żetopodejrzane?Wydajemisię,żektośzatymstoi.

–Niewykluczone,alekto?Nożemdoostrygwskazujenaszczytgóry.

Page 223: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Ten,ktopociągazasznurki–WielkiPanBóg.Najegotwarzypojawiasięgrymas.–Chyba,żesamdiabeł.Wiosna,widząc, żedelektuję się smakiem,przynosi

mikolejnątacę.– Do tego te wszystkie urocze dziewczęta... –

podejmuje na nowo Raoul. – Jakby producent filmowyzaprosiłnacastingmodelkiprostozjakiejśagencji.

–Aco,wolałbyśstarebabska?Mójprzyjacielwzdychagłęboko.– Nie mogę znieść roli zabawki. Wiesz, to mi

przypominaWięźnia.Tenserial,wktórymludziezostająuwięzieniw jakimś hotelu, a główny bohater powtarza:„niejestemnumerem”.

–AjapoprzybyciututajpomyślałemraczejoWyspiedoktoraMoreau.Pamiętasz tegoszalonegodoktora,któryprowadził doświadczenia nad ludzko-zwierzęcymihybrydami?

Mówienieokinieodprężanas.–Mnie tomiejsce kojarzy się zPolowaniem hrabiego

Zaroffa–mówiMarilynMonroe.–Widzieliście tenfilm,w którym przybyli na wyspę nowi ludzie stają się dlatamtejszychmyśliwychłownązwierzyną?

–AlboHighlander...„nakońcuzostajetylkojeden”...–mówi Freddy Meyer, połykając niezbyt świeżowyglądającąostrygę.

Tak jak od początku twierdził Edmond Wells,

Page 224: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wszyscymamywrażenie,żeto,cosiętudzieje,tojednawielka bujda.Nie zwariowaliśmy ani z powodu śmierciClaude’a Debussy’ego, ani van Gogha, czy innych.Jakbyśmysamigraliwfilmie lubbylibohaterami jakiejśpowieści. Ludzieumierają i już.Nasniebezpieczeństwoniedotyczy,traktujemyjejakswegorodzajususpens...

– Czytaliście Tajemniczą wyspę Juliusza Verne’a? –pytam.

Wchwili,gdyzadajępytanie,czujemynagłychłód.–Taksiążkaniemanicwspólnegoznasząhistorią–

mówi Marilyn Monroe. – O ile dobrze pamiętam,opowiada ona o grupie osób żyjących jak RobinsonCrusoe.

–Noitamniemażadnegomiasta.–AlejestkapitanNemo,któryichśledzizukrycia...–

mówię.– JabymturaczejnawiązałdoWładcymuch–mówi

Proudhon. – Pamiętacie dzieci zebrane na wyspie?Trafiajątamsame,bezdorosłychimusząsobieradzić.

Rzeczywiście, przypominam sobie utwór WilliamaGoldinga, który tak bardzo mnie zbulwersował. Nakoniec dzieci dzielą się na dwie grupy. Pierwsza to ci,którzy chcieli rozpalić ogień, aby zaalarmowaćprzepływający statek. Druga składa się z tych, którzyulegli rządom samowładczego przywódcy. Najpierwchciał polować, potem prowadzić wojnę. Ustanowiłhierarchię, następnie zasady inicjacji oraz system kar.

Page 225: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Drugagrupastopniowoeliminowałapierwszą.Przypominanie kolejnych filmów wprawia nas

w nostalgię i rodzi tęsknotę za „Ziemią 1”. Nagleprzychodziminamyślpytanie,czynainnychplanetachteżsąserialeikultowefilmy.Prawdopodobnietak.

– A co, twoim zdaniem, znajduje się w czarnymświecie?

Myślimy o Cerberze, Psie Baskervillów, niektórzyprzypominają Obcego. Dziwne, ale nadawanie temupotworowi nazw lub obrazów rodem z Hollywoodsprawia,żezwierzęwydajenamsięmniejstraszne.

– Pamiętam białego królika z filmuMonty PythonaŚwięty Graal i malutkiego królika, który skacze i dusiwszystkich,nimzdążązareagować.

– Można też myśleć o istocie z Bagien, którawychodzitylkownocy–mówiMarilynMonroe.

–AlboDrakuli.W tym momencie rozlega się kolejny krzyk.

Momentalniewracamydorzeczywistości.Milkniemy.Zachwilękolejny,jeszczestraszniejszykrzyk.

Toniefilm.Zrywamy się na równe nogi. Wybiegamy

zMegaronu,kierującsięwstronę,którawydajenamsięmiejscemzagrożenia.

Wrzask dobiega z willi, której drzwi są na wpółotwarte. Wchodzimy wszyscy. Wnętrze jest identycznejak mojej willi. Na podłodze leży widelec, który

Page 226: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

prawdopodobnie posłużył do otwarcia z zewnątrzzasuwy.

Najwyraźniejktośtuwtargnął.Salonjestpusty.Na ekranie telewizora jakieś dziecko gra w klasy.

Rzucone kości tworzą cyfrę „7” i dziecko, skacząc najednejnodze,docieradokratkiznumerem„7”,naktórejbiałąkredąnapisano„Niebo”.

Idędalej.W łazienceznajdujęBernardaPalissy’ego.Jest w stanie agonii. Połowę twarzy ma zwęgloną oduderzenia pioruna. Jedno oko ma jeszcze szerokootwarte,aledrżymupowieka.Jeszczenieumarł,jeszczeudajemusięwybełkotać:

–Bogobójcato...Walczy,chcącwymówićnazwisko,lecznieudajemu

się,traciprzytomność.–Ktosięośmielił?Ktosobienatopozwolił?–krzyczy

Atena,przedzierającsięprzeztłum,bydotrzećdociała.Podnosi kopią ubranie zmarłego w poszukiwaniu

innych ran, podczas gdy jej sowa wzbija się w górę,sprawdzając okolicę. Obie niczego nie znajdują.Centaury przykrywają kocem zwłoki biednegoPalissy’egoiwyganiająnaszdomu.

Odejmowanie:138–1=137.Atenagromadzinaswszystkichnadworze.–Jesttuktoś,ktopostanowiłzadrwićsobiezbogów-

mistrzów,rzucając imwyzwanie.Bogobójcapragnie,by

Page 227: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wOlimpiizapanowałtakichaos,jakispotykasięnawieluplanetach, a z nim śmierć i zniszczenie. Zaprawdę,powiadamwamja,boginisprawiedliwości,żetomusięnie uda. Zbrodnie zostaną ukarane, a kara posłuży zaprzykład.

W towarzystwie teonautów oddalam się od tegosmutnego miejsca i nagle całe miasto wydaje się namnajeżoneniezliczonymipułapkami.

– Miał powiedzieć, miał mi podać nazwisko. Alezdążyłemtylkousłyszeć„bogobójcato...”.

–Ciekawe,onczyona?– Bogobójca, a więc na przykład diabeł albo bóg

czegośtam.–Chyba,żeto„ona”.MataHarirozglądasięwokół,szukającśladów.– Na podłodze leżał widelec. Intruz użył go do

podważeniazasuwy–zauważaEdmondWells.– Jeśli bogobójca jestw staniewchodzićdodomów,

tojużniktniemożespaćspokojnie.Drzwizamykająsiętylkonadrewnianązasuwkę.

– Należy podstawiać pod drzwi krzesło. Jeśli sięprzewróci, obudzi nas hałas, nawet gdybyśmy zasnęliwwannie–mówimetodycznieMataHari.

MarilynMonroewyglądanawzburzoną.– Na wyspie jest demon. Już nigdy nie będziemy

moglispaćspokojnie.Raoulmarszczyczołowzamyśleniu:

Page 228: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Jeśli Atena się niemyli, to bogobójca nie jest anidiabłem, ani demonem. Tomusi być któryś z uczniów.Zatemmożemysięobronić,możemywalczyć imożemygo złapać. Nie jest taki, jak zamieszkujące wyspępotwory,którychmożliwościnieznamy.

DołączadonasProudhon.Terazonzabieragłos:– No i wszyscy pomyliliśmy się co do scenariusza.

Gramy raczej w Dziesięciu małych Murzynkach AgatyChristie.Będziemytakznikaćpokolei,ażzostanietylkodwóch,dwóch,zktórychjedenbędziewinny,adruginie.

– Ale przecież pan zmarł dużo wcześniej, zanimAgataChristienapisałaswojekryminały–stwierdzamzezdziwieniem.

–Toprawda,alekiedybyłemaniołem,miałemwśródswoich klientów jej wydawcę i mogłem czytać jejpowieścijeszczeprzedpublikacją.

Pomysł Proudhona wydaje mi się interesujący natyle,żepróbujęgorozwinąć.

– A więc, jak w przypadku każdego problemu,wysuńmy hipotezy. Jest nas już tylko stu trzydziestusiedmiu. Ja nie jestem zabójcą, podobnie jak Raoul,Marilyn, Freddy, Edmond, którzy byli ze mną, kiedybogobójca zaatakował. Pozostaje więc tylko stutrzydziestudwóchpodejrzanych.

– Stu trzydziestu jeden. Ja też jestem pozapodejrzeniem.

–Ma pan alibi?Ma pan świadków? – pyta nieufnie

Page 229: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Raoul.– Hola, hola! – krzyczy Proudhon. – Nie chodzi

przecież o to, byśmy podejrzewali się nawzajem.Zostawmyprowadzenie śledztwabogom-mistrzom.Onidysponująśrodkami,którychnambrak.

GłoszabieraGustaveEiffel.– Nie jesteśmy owieczkami prowadzonymi na rzeź.

Samipotrafimysięobronić.Mówiąc to, wyjmuje swój ankh, celując

wwyimaginowanegowroga.–Jeślizobaczębogobójcę,strzelępierwszy.– Jeśli zobaczę bogobójcę, będę krzyczeć – mówi

Marilyn.– Ależ kochanie, oni wszyscy krzyczeli – zauważa

uprzejmieFreddy–inicimtoniedało.– Nawet jeśli zdecydujemy się pozostawić śledztwo

bogom-mistrzom,to i takmożemyprzecieżzadaćsobiekilka pytań – proponuje Raoul. – Po pierwsze, dlaczegocelemzabójcystałsięBernardPalissy?

Siadamynaszerokiejmarmurowejławcewkształciepodkowy.Kolejneodpowiedzipadająjednapodrugiej:

– Bo łatwiej napaść na kogoś, kto bierze samotniekąpiel, niż na tych, którzy właśnie razem jedzą –stwierdzaMarilyn.

– Ponieważ na ostatnich zajęciach Bernard Palissyokazał się najlepszym uczniem – przypomina SarahBernhardt.

Page 230: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Ta uwaga mąci nasz spokój. Czy to znaczy, żenajlepsizostanązamordowani?

–Przecieżtyteżdostałaświenieclaurowy,a,oilemiwiadomo,niccisięniestało–mówiGeorgesMéliès.

– Nie chciałam wam o tym mówić, ale kiedysiedziałam przed telewizorem, oglądając moichpodopiecznych z „Ziemi 1”, usłyszałam jakiś hałaswsypialni.

Robiartystycznąpauzę.– Wzięłam więc ankh i poszłam zobaczyć, co się

dzieje.–Ico?– Okno było otwarte, a na podłodze zobaczyłam

błotnisteślady.Zapadładługacisza.Robi się ciemno, tylko u szczytu góry trzykrotnie

miganiewielkieświatełko.Jakbyktośnadawałsygnał.

Page 231: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

49.ENCYKLOPEDIA:TAJEMNICE

Wiele mistycznych nauk ukrywa swoje ezoteryczneobrzędy, przeznaczone wyłącznie dla wąskiego gronawtajemniczonych. Noszą one nazwę „Misteriów”.Najbardziej znane i najstarsze z nich to Misteriaeleuzyjskie z VIIIwieku przedChrystusem.W ramachobrzędu inicjacji odbywały się rytualne kąpieleoczyszczające, post, wzywanie duchów i zjaw, scenysymbolizującezejściezmarłychdoPiekła,następnieichpowrótdoświatajasnościizmartwychwstanie.WMisteriachorfickich,związanychzkultemDionizosa,obrzędy składały się z siedmiu części: 1. „Zdobycieświadomości”, 2. „Podjęcie decyzji”, 3. „Spożywanierytualnych posiłków”, 4. „Zjednoczenie seksualne”, 5.„Próba”,6.„UtożsamieniesięzDionizosem”inakoniec7. „Wolność wyrażona przez taniec”. Obchodzonew Egipcie Misteria Izydy składały się z czterech próbzwiązanych z czterema podstawowymi elementami.W próbie ziemi osoba poddawana inicjacji musiałaprzebyć ciemny labirynt, mając ze sobą tylko oliwnąlampkę.Nakońculabiryntuznajdowałsięotwórjaskini,do której należało zejść po drabinie. Próba ogniawymagałaprzejściapo rozżarzonymżelazie,ułożonymw kształcie rombu w taki sposób, że można byłopostawićnanimtylkojednąstopę.Podczaspróbywodypokonywano w nocy Nil, przy czym nie wolno było

Page 232: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

upuścićlampy.Próbapowietrzawymagałastanięcianazwodzonym moście, który następnie opuszczano,apoddawana inicjacjiosobazostawałazawieszonanadprzepaścią. Po przejściu czterech prób kandydat dowtajemniczenia, po uprzednim zawiązaniu oczu,odpowiadał na zadawane pytania. Następniezdejmowano mu zasłonę z oczu i kazano stanąćpomiędzy dwiema prostokątnymi kolumnami, gdzieotrzymywałnaukizzakresufizyki,medycyny,anatomiiorazsymboliki.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 233: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

50.WYPRAWAWCZARNYMŚWIECIE

Gryf mocuje tyrolkę i już po chwili jeden za drugimprześlizgujemy się nad rzeką. Tym razem staram siętrzymaćnogiwysoko,abyżadnasyrenaniezłapałamniezałydki.

Edith Piaf nie spytała, czy może iść z nami. Niewiemy, czy to ze strachuprzedpotworem, czymoże zezłości, że poprzednim razem nie pozwoliliśmy jejśpiewać.

Zdrugiejstronyniebieskiejrzekirozciągasięczarnylas.PodczasgdydzwonnawieżypałacuKronosawybijajedenaścieuderzeń,naszniewielkizastępruszagęsiego,zagłębiając się w tę nową terra incognita. Kiedy cichniedźwiękdzwonów,jużtylkocichysyreniśpiewmąciciszęnocy, jakby chcąc nam przypomnieć piękno niebieskiejrzekiiniebieskiegolasu.

–Boiciesię?–pytaszeptemMarilynMonroe.EdmondWells wyjmuje ze swojego worka bez dna

garśćświetlikówiprzydzielapotrzykażdemuczłonkowiekspedycji. Ruszamy, prowadzeni przez dwojenajodważniejszych:RaoulaiMatęHari.

W czarnym lesie wszystkie kwiaty są ciemne, więcnie dziwi mnie, że niektóre nagietki mają płatkiw kolorze antracytu. Drzewa o długich gałęziachprzypominająstrasznehinduskiebóstwa,którychliczneręce kołyszewiatr.Nawschodzie schowanawwiecznej

Page 234: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

mglegóra skrywa swój tajemniczywierzchołek, któregotakbardzojestemciekaw.

W mojej pamięci pojawia się obraz z przeszłości.JuliuszVerne.

„Nienależyiśćtam,przedewszystkimnienależyiśćtam do góry”... Poprzednim razem zostaliśmysterroryzowani jakimś chrapliwym pomrukiem. Terazodnoszę wrażenie, że nawet liście nie szeleszczą nawietrze. Żadnego dźwięku. Ta cisza wydaje się jeszczebardziejprzytłaczająca.Nawetnajmniejszegobrzęczeniaowadów,uderzeńskrzydełogałęzie,żadnegokrólikaaniłasicyuciekającychspodnaszychstóp.Tylko tastrasznaciszaiciemnośćnocy.

Zdążamy dalej w świat, który staje się corazzimniejszy,cichszyicorazbardziejczarny.

Page 235: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

II.DZIEŁOWKOLORZECZARNYM

Page 236: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

51.WCZARNYMŚWIECIE

Czarny.Trzyksiężyceschowałysięzahoryzontem,agwiazdy

są tak daleko, że prawie ich nie widać. Coraz wyższeigęściejszedrzewaniemalzupełniezasłaniająniebo.

IdącaprzedemnąMarilynszczękazębami.Zoddalidobieganaschrapliwyoddech.Stajemyjaknakomendęiwyjmujemynaszeankh.Ja

ustawiam swój na najwyższą moc. I nagle hałaśliwyoddechmilknie,amyczujemysiętak,jakbyśmyobudzilipotwora, który terazumilkł, aby łatwiej byłomunanaszapolować.

–Możebytakzawrócić?–proponujeMarilyn.Raoulprzykładapalecdoust,nakazującjejmilczenie.

Przyjaciel kładzie na ziemi swoje trzy świetliki i jakzwiadowca, małymi kroczkami, idzie w kierunkunieznanego.MataHaridepczemupopiętach.

Freddy,Marilyn,Edmondijastajemytak,abykażdeznasmogłoobserwowaćinnąstronę.Nastawiamyuszu.

Dzwon w dolinie wybija dwanaście uderzeń,oznaczających północ. Znowu słyszymy coś, coprzypominaryklwa,zarazpotemzapadacisza.

Mamwrażenie,żepotwórjestbardzoblisko.Nagledobieganasodgłosciężkichkroków.Rzucamy

nasześwietlikiiuciekamywciemności.

Page 237: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Niebieska rzeka zdaje się być granicą spokoju.Umocowanadowysokiegodrzewatyrolkajestnaswoimmiejscu. Marilyn chwyta pierwsza i po chwili lądujebezpiecznie na drugim brzegu. Przepychamy się, abyzłapaćumocowanąnakońculinyrączkę.Ziemiaidrzewadrżąpodciężaremkroków,którezpewnościąnienależądoczłowieka.TerazFreddy.

Edmondi janiemamyjużdośćczasu,abyzaczekaćna naszą kolej. Nie mając wyboru, wspinamy się nadrzewo i kierujemywdółnasze ankh, zdecydowaniniepoddać się bez walki. Ale żaden potwór nie zjawia się.Słyszymytylkozmienionyprzerażeniemgłos:

– Uciekajcie! – krzyk Raoula dobiega gdzieś z lewejstrony,ajegozrozpaczonytonprzypominagłosJuliuszaVerne’a.

–Wracajcie,szybko!–wrzeszczyrównieprzerażonaMataHari.

–Jesteśmynadrzewie,chodźciedonas–odpowiadaEdmondjaknajspokojniej.

Kiedysą jużznami,dyszączezmęczenia idrżączestrachu,pytam:

–Widzieliściego?Cotobyło?Raoul nie odpowiada.MataHari również niemoże

wydobyć z siebie głosu. Podaję jej rączkę tyrolki, któranareszcie wróciła. Zdenerwowany Raoul idzie zaraz poniej. Nienawidzę być ostatni, ale oczywiście puszczamprzede mną mojego mistrza, EdmondaWellsa. I kiedy

Page 238: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zostajęjużsam,słyszęzbliżającesiękroki.

Page 239: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

52.STRACH

W 1949 roku Egas Moniz otrzymał Nagrodę Noblaw dziedzinie medycyny za pracę z zakresu lobotomii.Odkrył on, że usuwając płat czołowy, likwiduje sięuczucie strachu. Jednak ten płat pełni także innąszczególnąrolę:pozwalanamwizualizowaćto,comożewydarzyć się w przyszłości. Świadomość tego, conastąpi,tworzywnasuczucielęku.Naszemyślikierująsięwstronęprzeczuwanychnieszczęśćiwostatecznymrozrachunku uświadamiamy sobie, że pewnego dniaumrzemy. Dlatego Egas Moniz wysnuwa ostateczniewniosek, że jeśli nie będziemymyśleć o przyszłości, toograniczymynaszstrach.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 240: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

53.OBÓZPRZEJŚCIOWY

Jest corazbliżej.Wstrząsanykażdymkolejnymkrokiempotwora zdaję sobie sprawę, że zwierzę musi byćogromne.

Pojmuję natychmiast, że nie ma sensu czekać narączkę tyrolki oraz że potwór z łatwością dosięgniegałęzi. Więc zeskakuję i chowam się za drzewem, poprzeciwnejstronieniżta,zktórejdobiegająniepokojącedźwięki.Potwór jest jużblisko.Cofamsię ibiegnę.Byledalej od straszliwych kroków. Ale on zbliża się nadal.Pędzę przed siebie. Jednak zwierzę porusza się o wieleszybciej. Głuchy pomruk nie przeszkadza mu biec.Z rozpaczą rzucam się w gęste zarośla, raniąc się przytym okropnie. Biegnę dalej, nie odwracając się.Przenikające przez listowie pierwsze blaski dnia wcaleminiepomagają.Cochwilędocieradomniegłuchyrykbestii.

Paląmniepłuca,parząpodrapanecierniamiręce.W oddali słyszę głosy przyjaciół. Wołają mnie. Nie

wiem,jakdługojużbiegnę.Naglewpadamwkoleinęipochwili czuję, że spadam ze zbocza, które zdaje się niemieć końca. Lecę jak kulka, raniąc ciało o wszystkierośliny,którychpróbujęsięzłapać.Mojespadaniekończysię w głębokim rowie. Zauważam, że drzewa są tucałkieminne.

Potwórnajwyraźniejzrezygnowałzpościgu.Wstaję,

Page 241: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

otrzepujęubranie, liżę rany,obserwującokolicę.Drugiesłońcewschodzipoprzeciwnejstroniegóry.Tymczasemokazujesię,żeowielełatwiejbyłosięstoczyćpozboczu,niżnaniewspiąć.Decydujęsięobejśćgórę,kierującsięnapołudnie.

Idęjakmogęnajszybciej, lecznaglespostrzegam,żeziemia robi się coraz bardziejmiękka. Jestem podobnydo człowieka z dowcipu, który opowiadał nam Freddy.Pochłaniany przez ruchome piaski, odrzucił pomocstrażaków, licząc na Pana Boga. Gdyby tak strażacyprzyszlimnieuratować,jazpewnościąbymichzachęcał,żebyoszczędzilimicierpienia.

Powoli, nieubłaganie, jak sparaliżowany, zapadamsięwbłoto.Krzyczę: „Pomocy!”,alenawetpotwórmnieniesłyszy.

Zanurzony po samepachy, nic niemogę zrobić.Cozagłupikoniec!

Czuję błoto w ustach, w nosie. Uduszę się. Już nicwięcejsięniedowiem.NiepoznamrozwiązaniazagadkiAfrodyty.

Jak przez mgłę widzę nad moją głową przerażonąsmarkaczkę. Ciągnie mnie za uszy, jakby wierzyła, żezdoławydostaćmnieztegobagna.

Zamykam oczy. Jestem pod ziemią i czuję, że całyczas schodzę coraz niżej. Nagle! Czy to iluzja? Mojezastygłe stopy czująprzestrzeń.Pod spodem jestpusto.Mogę już poruszać kolanami. Wreszcie całym ciałem

Page 242: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

spadamwpodziemnezagłębienieilądujęwrzece,którejprąd mnie porywa, by po chwili wrzucić do rwącegopotoku,któryobracamnąjakźdźbłemsłomywewnętrzuswego wąskiego koryta. Próbuję się zatrzymać, alenabrałem już zbyt dużej szybkości. Pędzę jak naogromnej,niekończącejsięzjeżdżalni.Mamwrażenie,żekrajobraz zbliża się domnie.Wreszcie kiszka znajdujeujście w otworze wysokiej groty. Wyrzucony przezstrumień,spadamdolodowatejwody.

Płynę, chcąc wydostać się na powierzchnię,a świetliste białe ryby, wyglądem przypominającepotworyzmorskichgłębin,przyglądająmisięzdziwione.Czuję ból w płucach. Wreszcie jestem na powierzchni.Chwytamogromnyhaustpowietrzaikaszlę,wypluwającdławiącą płuca wodę. Poruszam nogami, próbującutrzymać się na powierzchni. Udajemi sięwyjąć ankh.Strzelam.Błyskawicapozwalamistwierdzić,żeznajdujęsięwpodziemnymjeziorze,nadniedużej jaskini.Płynęwkierunkukamiennegobrzegu,zdejmujęprzemoczonąi brudną od błota togę, obmywam sandały. Kolejnabłyskawicazankhpokazujemiboczneprzejście.

Podążam niekończącym się labiryntem. Wchodzęw kolejne tunele wydrążone bezpośrednio w ziemi,często kończące sięw naturalnych jamach, stalaktytachistalagmitach.Idędługo.Czasamisklepienieobniżasięimuszęiśćpochylony.Niekiedyjestwyżej.Czasembrnęnakolanachwbłotnistejwodzie.

Page 243: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Nagle trafiamdo sali,w której znajdują się krzesła,stołyorazprzedmiotyzdrewna.Najednymzmeblistoinawet świeczka, więc zapalam ją za pomocą ankh. Niemam wątpliwości, że to kryjówka ludzi. Czyżby byliuczniowieznaleźlisobiejakiśprzejściowyobóz?Wkącieznajduję mapy i stos książek z czystymi kartkami,przypominającymite,któresąwmojejwilli.Bioręjednąz nich. Jest zapełniona, napisana w nieznanym mijęzyku. Rysunki przedstawiają okręt na rzece i walkęzsyrenami.

Nainnymrysunkurozpoznajęgórę,ktośpocieniowałjejszczyt,takjakbyrysownikchciałwyraźniezaznaczyć:„Przedewszystkimnieiśćtam,dogóry”.

Są tu jeszcze buty, zwykłe i trekkingowe, są liny,haki... alewszystko pokryte grubąwarstwą kurzu. Butysą dla mnie za małe. Moi poprzednicy mieli mniejszestopy.Wkażdymraziedawnotunikogoniebyło.

Zabieram książki, mapy, sprzęt alpinistycznyi pomagając sobie świeczką, wybieram jeden z dwóchodchodzącychzsalikorytarzy.

Iznowujestemwskalistymlabiryncie.Idędługo.Jestem zmarznięty, głodny i strasznie zmęczony.

Mam dość tego błądzenia. Pozbywam się całegociężkiegokramuksiążekiinnychrzeczy,którechciałemzabraćdomojejwilli.

Wreszcie docieram do miejsca, które jest miznajome. To ta sama grota, w której wylądowałem na

Page 244: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

początku...Jestem zrozpaczony. Już prawie chcę zaprzestać

walki o przetrwanie. Trudno, nie będę pierwszymbogiem zamienionymw chimerę. Przejdę reinkarnację,stając się hybrydą, na wpół człowiekiem, na wpółmrówką przemierzającą podziemny labirynt. EdmondWellsbyłbyzemniedumny.

W mitologii greckiej spotyka się takie chimery:Myrmidonów. Wybucham śmiechem rozpaczy, którymusibyćpierwszymobjawemszaleństwa.

Nagle pojawia się biały królik albinos. Przecieramoczy.Chybamamhalucynacje...TopewniepodwpływembiałegokrólikazfilmuMontyPythona...No,chybażetozabawny królik z Alicji w Krainie Czarów. Mały gryzońprzygląda mi się czerwonymi oczkami, potem kicając,oddala się korytarzem, który już znam. Idę za nim, niemam nic do stracenia. Dotarłszy do znanego miskrzyżowania, królik skręca w lewo, podczas gdy japoszedłemwtedywprawo.Kolejnylabirynt.Białykrólikprowadzi mnie do wąskiego przejścia, zasłoniętegostalagmitem. Za nim znajduje się kolejne przejście. Alenie, widzę wydrążone w skale stopnie naturalnychschodów.Wbiegam po nich. Zdaje się, że nigdy się nieskończą,alejanieczujęjużzmęczenia.

Przypomina mi się fragment Encyklopedii.V.I.T.R.I.O.L.Visita InterioremRectificando InveniesOperaeLapidem.„ZejdźdownętrzaZiemi;destylując,znajdziesz

Page 245: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

kamień filozoficzny”. Odrodzenie ze śmierci poprzezzejściepodziemię...

Zszedłem. Teraz wychodzę. Wreszcie widzę jakiśblask. Światło brzasku rani moje oczy, przywykłe dopanującychwkatakumbachciemności.

Biały królik nadstawia uszy, porusza pyszczkiemiprzyspiesza.Idęzanim.Jestemnadniebieskąrzeką,odstrony czarnego lasu. Ale potwora tu nie ma. Królikpodchodzi spokojnie do wodospadu, który na pierwszyrzut oka zdaje się być całkiem nie do przebycia.Zatrzymuję się i z uwagą śledzę okolicę, szukającprzejścia na drugi brzeg. Moje wahania denerwująmałego ssaka, który biega wokół mnie, chcąc, żebymszedł za nim. W końcu zniechęcony wchodzi sam podścianę wody, pod którą znika, by pojawić się znowu,podskakującradośnie,postronieniebieskiegolasu.

Przejście podwodospadem!Biegnęw tamtą stronę.Tojeszczelepszysposóbpokonaniarzekiniżtyrolka.

Jestemuratowany.Na drugim brzegu królik albinos znika,

pomachawszyminapożegnanieuszami.

Page 246: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

54.MITOLOGIA:ARES

Ares, syn Zeusa i Hery, jest bogiem wojny. Jego imięoznacza„Męskość”.AtrybutamiAresabyły:miecz,sokółi pies. Posiadał niezwykły zmysł walki. Kpiłz prawdziwych rzezi. Lubił być w samym sercu bitwy.Ares znany był ze swojej porywczości i gwałtownegocharakteru, przez który często wdawał się w sporyz bogami olimpijskimi. Podczas oblężenia Troizirytowana Atena zraniła go w gardło rzuconymkamieniem.JednakAresniezawszewygrywałwwalce.Dwaj giganci, synowie Posejdona, przed którymipróbowałuchronićArtemidęiHerę,uwięziligonacałetrzynaście miesięcy w wazie z brązu, z której zostałuwolnionydopierodzięki interwencjiHermesa.Miłośćpociągała Aresa nie mniej niż wojna, a jego miłosneprzygody zazwyczaj źle się kończyły. Kiedy Afrodytazabawiała się uwodzeniem go, jej mąż, Hefajstos,uwięził kochanków wmetalowej sieci, którą rozwiesiłnadłóżkiemżony.Następniezawołałinnychbogów,bywydać kochanków na pośmiewisko, zaś Ares niemógłwrócićdoTracji,pókinieprzyrzekł,żeodpokutujeswójbłąd. Jednak ze związku z Afrodytą narodziła sięHarmonia,przyszłażonakrólaTeb,Kadmosa.Afrodytaokazałasięniemniejzazdrosnaniżjejboskimałżonek.PrzyłapawszyAresazAurorą,boginiąjutrzenki,skazałamłodą dziewczynę na wieczne pożądanie i ciągłe

Page 247: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

uprawianie fizycznej miłości. Syn Aresa i Kyreny,Diomedes, zostawszy królem Tracji, wsławił sięokrutnym zwyczajem karmienia swoich koni ciałamiobcychprzybyszów.Nimfa Aglauros powiła Aresowi córkę Alicipeę, którąporwał synPosejdona, za coAres zemścił się, zabijającnapastnika.Wtedy przed sądemna górzeOlimp odbyłsię pierwszy proces o morderstwo. Posejdon oskarżyłAresaozabójstwozpremedytacją, leczArestakdobrzeprzedstawił motywy zbrodni, że bogowie puścili gowolno.GrecynielubiliAresa,przedkładającponadniegoinne,bardziejpokojowebóstwa.Najbardziejobawialisięjegodwóch synów, Deimosa, czyli strachu, i Phobosa –terroru,towarzyszącychmuwcharakterzekoniuszych.Rzymianie kontynuowali kult Aresa, nadając mu imięMars.JegocechymożnaznaleźćtakżeuegipskiegobogaAnhura.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV(wedługFrancisaRazorbacka,zainspirowanego

TeogoniąHezjoda,700r.przedChrystusem)

Page 248: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

55.WTOREK:ZAJĘCIAARESA

KiedypokrótkimnocnymodpoczynkupojawiamsięnaśniadaniuwMegaronie,wszyscyprzyjaciele zrywają sięzmiejsczdziwieni.

–Michael,sądziliśmyżejesteś...–Martwy?Opowiadają, jeden przez drugiego, jak to nie

zostawili mnie samego. Zauważywszy, że nie mamnieznimi,RaouliMataHariprzedostalisięzpowrotemnadrugi brzeg niebieskiej rzeki, by pójść moim śladem.Kiedy ślady znikływ licznych koleinach, ciągnących sięaż do czarnego lasu, zrezygnowani odszukali tyrolkęiwrócilidopozostałych.

–Cosięztobądziało?–pytają.Nie mam ochoty opowiadać wszystkiego po kolei.

Wolę nie wracać do historii podziemnej komnatyz pozostawionymi w niej przedmiotami. Również dlasiebie zostawiamhistorię spotkaniazbiałymkrólikiem.Połykającszybkoostrygiialgi,podanenamnaśniadanie,zdradzamtylko,żeodkryłemprzejściepodścianąwody.

Dzwon w pałacu Kronosa wybija ósmą trzydzieści,kładąckresnaszejrozmowie.

Mamywtorek, dzieńMarsa.Mars to rzymskie imięAresa i to właśnie do siedziby boga wojny kierujemynaszekroki.

Wchodzimy na Pola Elizejskie, mijamy dom

Page 249: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

HefajstosaiPosejdona.Pałac Aresa to warowny zamek, najeżony wieżami,

strażniczymiwieżyczkamiimachikułami.Wejście prowadzi przez zwodzony most,

przerzucony nad wypełnioną zielonkawą wodą fosą.Wznajdującejsięwśrodkuzbrojowniwidzimywszystkoto, co historia ludzkości zdołała wymyślić do zabijaniai masakrowania. Niewielkie reflektory oświetlajązgromadzone tu maczugi, włócznie, topory, piki,halabardy, nunchaka, miecze, szable, muszkiety,karabiny,bomby,granaty,pociski.Każdąbrońopatrzonotabliczką, określającą jej pochodzenie oraz datęprodukcji.

Wchodzi Ares, ubrany w czarną togę. Todwumetrowy olbrzym z gęstym wąsem, czarnymzarostem, szeroko osadzonymi oczami. Bardzomuskularny.Naczolemaczarnąopaskę.Towarzysząmusokół i labrador. Pies kładzie się u jego stóp, drapieżnyptaksiadanagórnejkrawędzitablicy.

Ares patrzy na nas z wysokości podium, następnieschodzi.

Staje przednaszą planetą, umieszczonąw kieliszkuna jajko przez ciągle tak samo wykrzywionego z bóluAtlasa, który jednak tym razem starał się wejśćdyskretnieiczymprędzejzniknąćbezsłowa.

Patrzącprzezlupęswojegoankh,Aresstudiujenaszedzieło.

Page 250: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– No tak, mogłem się tego spodziewać. Myśleliścietylko o estetyce, nie o przetrwaniu! Ani jednej roślinyzkolcami,żadnychnaroślizawierającychtruciznę!

Cichyszmerprzebiegawśródzebranych.–Spokój!Cowysobiemyślicie?Żetworzenieświata

todzierganiekoronek?Położywszy broń na stole, odwraca się do tablicy

izapisuje:

0.Kosmicznejajo.1.Stadiumminerału.2.Stadiumroślin.3.Stadiumzwierząt.

Wyższy od nas o głowę bóg wojny wybucha gromkimśmiechem.

–Dwojeustwcyfrze3,pamiętacie?Usta,któregryzą,iusta,którecałują.Zabijać ikochać,otosekretdobregożycia. Cóż może być przyjemniejszego od jękównieprzyjaciół, gdy zanurzasz sztylet w ich brzuchu?Chyba tylko jęki rozkoszy leżącej w twych ramionachkobiety.

Kilku uczniów płci męskiej potakuje uprzejmie,podczasgdykobietyszepcząmiędzysobąoburzone.

–Wiem–mówidalejAreszszyderczymuśmiechem–żeuczonowasdobrychmanier.Jeślimojewasszokują,wiedzcie, że gwiżdżę na to. Uwielbiam rozróby, nawetjeślitojazbieramcięgi.KiedypółbógHeraklesdałmipo

Page 251: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

twarzy, pomyślałem: „Wreszcie znalazłem godnegosiebie przeciwnika!”. Bierzcie ze mnie przykład. Niebójciesięnikogo,nawetwaszychmistrzów.

Patrzynanaswyzywająco.– Jeśli ktoś chciałby mnie zaatakować, zapraszam.

Atakującymazawszeprzewagę.Najpierwuderz,potempytaj.

Chcąc wcielić słowo w czyn, znajduje wśród nasuczniaopostawieatletyichwytagozatogę.

–Przyjacielu,chceszsiębić?Zanim tamten zdołał odpowiedzieć, wymierza mu

bezpardonowycioswbrzuch.Zgiętywpółuczeńdajeznaki,żeniechce.–Szkoda–mówibógwojny,rzucającgonaziemię.Wskazujenaofiarę.– Macie przykład przewagi ataku nad obroną. Tak

jest zawsze. Najpierw uderzasz, a potem dopiero sięzastanawiasz.Jeślizaśprzeciwnikokazujesięsilniejszy...przepraszasz.

Odwracasiędoofiaryinachylonykilkacentymetrównadjegotwarząmówidrwiącymtonem,strzykającprzytymśliną:

–Przykromi,stary,niezrobiłemtegocelowo.Samarękaposzła.

W tej samej chwili uderza go ponownie, jeszczesilniej.Potemwyraźnieuradowanyodwracasiędoklasyiciągniedalej:

Page 252: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Dzięki temu wyzbywacie się zahamowań,aponadto szanująwas inni.Nodobrze... ludzie zawszechcąwyglądać„uprzejmie”.Atowcalenieuprzejmość,topretensjonalność. Wszystkie cywilizacje, którezajmowałysiędzierganiemserwetek,pieczeniemciasteki wyrabianiem garnków, zostały zniszczone przezmaczugi, topory i strzały. A ci, którzy nie chcą tegozrozumieć, słono za to zapłacą. Nie żyjemy w świecietchórzy.Jeślikochacieznakkrzyża,jużterazdajciesobiespokójzeSzkołąBogów.

Bógwojnykrążywśródnas.– Od czasu pomroki dziejów panuje nieustanna

walkainiechodzituowalkędobrazezłem,jaktwierdząniektóre umysły, skłonne do zbytnich uproszczeń.Chodziowalkę...mieczaztarczą.

Spaceruje pomiędzy rzędami, wybijając rytmrapierem,imówidalej:

–Zakażdymrazem,kiedypowstajegdzieśtambrońsłużąca zniszczeniu, zaraz obok tworzona jest brońmająca służyć do obrony. Strzała i zbroja, szarżakawalerii i włócznia, działo i fortyfikacje, karabini kamizelka kuloodporna. Takwłaśnieprzebiega rozwójludzkości.Wojnaprzyczyniłasiędorozwojutechnologiiowielebardziejniżludzkaciekawość,estetykaipotrzebakomfortu. Pierwowzorem pierwszej rakiety kosmicznejwystrzelonejz„Ziemi1”byłprototypVI,skonstruowany,przypomnijciesobie,tylkopoto,abyzabić jaknajwięcej

Page 253: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

niewinnych cywilów. I to właśnie otworzyło drogę dopodbojukosmosu.

Milknie, przeczesuje palcami bujną czuprynęi mierzy nas wzrokiem z wysokości swoich dwóchmetrów:

– Jeszcze jedno. Zdaje się, że jest między wamiprzestępca,bogobójcaczyhającynażyciekolegów.

W rzędach zapada kompletna cisza. Zerojakiejkolwiekreakcji.

–Jatamniemamnicprzeciwkoniemu.Uważam,żewszystkie sposoby są dobre, abywygraćw tej grze. Celuświęcaśrodki.Trzebamieć tupet,ale też iwykazaćsięsprytem.Tomisiępodoba.Wiem,żepozostalibogowie-mistrzowie są oburzeni, lecz ja immówię: „Czy nie natym właśnie polega ewolucja?”. Twardy zwyciężamiękkiego. Niszczyciel zwycięża dekownika. A więcbrawa dla tego, kto eliminuje konkurencję. I nie liczciena to, że ochroni was system lub administracja wyspy.Możeciesięmocnozdziwić...

Potemdodajezimno:– Bogobójca powinien nawet wiedzieć, że ma tu

poplecznika i jeśli chcecie pobawić się ze sobąw zabijanie, cały sprzęt w tej sali jest do waszejdyspozycji.

Powiedziawszy to, wybucha swoim nienaturalnymśmiechem.

– No dobrze, a teraz zainteresujmy się waszym

Page 254: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

światem.„Ziemią18”.Zbudowaliścieurokliweakwarium,pełne anemonów i rozgwiazd. Piękna sceneria, nieprzeczę, ale nadszedł czas, by wprowadzić do niejprawdziwych aktorów. Wyprodukujcie płetwy, ustaizęby.Ożywciemitenocean.Podczaspracypostępujecietak samo, jak w przypadku roślin. Tworzycie kod DNAi programujecie. Ale w tym przypadku wasz zakresdziałania jest znacznie szerszy. Puśćcie wodze waszejwyobraźni.

Ares siada w fotelu, a my zaczynamy tworzyćzwierzęta. Stwierdzam, że należy znaleźć koncepcjęcałegoartystycznegodzieła.Rzeźbiękształt,malujęjegopowierzchnię, poświęcam się zadaniom z dziedzinyinżynierii, abywymyślić oryginalne sposoby poruszaniasię.NaszMistrzzachęca,byśmyspróbowaliwszystkiego,cokolwiek przyjdzie nam do głowy, dlatego powstajągroteskowe,wielobarwne,półprzezroczystepotwory...

Napoczątkuwszystkienaszestworzeniapodobnesądoryb.

Gustave Eiffel pierwszy wpada na pomysł, bywyposażyć swoje istotywwieloczłonowy kręgosłup, takabyposiadałysztywnąoś.

Georges Méliès tworzy wyłupiaste, ruchome oczy,pozwalającewidziećzarównozprzodu,jakiztyłu.RaoulRazorback pracuje nad płetwą umożliwiającą szybszeporuszanie się w wodzie. Mata Hari próbuje stworzyćskóręzdolnądowszelkiegorodzajukamuflażu.

Page 255: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Porównujemy nasze prace, wymieniając uwagi, cowefekcieoburzadzisiejszegonauczyciela.

– Wydaje wam się, że jesteście na wakacjach?Sądzicie, że przyszliście tu po to, żeby zabawiać sięswoimi rzeźbami? Nie, moi drodzy, jesteśmy tu po to,żeby bić, napadać i niszczyć jedni drugich! Prawodżungli rządzi również w kosmosie. Silny zwyciężasłabego.Ostrzezagłębia sięwpłaskim.Nawetgalaktykizjadająsięwzajemnie.

Uderzawstółpłaskączęściąswojegomieczaodwóchostrzach.

–Konieczabawy.Terazmaciestworzyćżycie,biorącpod uwagę nowy cel: „jeść, aby samemu nie zostaćzjedzonym” lub, jeśliwolicie:„zabijać,żebysamemuniezostaćzabitym”.

I zapisuje ostatnie zdanie na tablicy. Wywracaoczami.

– Tak, tak, chłopaczki. Życie jest łatwe tylko wtedy,jeśli każdy zostanie w swoim spokojnym kącie oceanu.Ale jak dojdzie do walki, od razu widać, kto jak sobieradziikomuudałosięuprzedzićkłopoty.

Krążypomiędzyrzędami.– Celem jest przeżycie. Jakim sposobem? Na to

pytanie sami musicie sobie odpowiedzieć. Kara będzieoczywista.Teraz jestwas137.Trzebawięcbędziezebraćszumowiny. Będziecie walczyć między sobą. Przegraniodejdą z gry. To was zmusi do myślenia i może

Page 256: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

rozwinieciewreszcietewaszeboskiemóżdżki.Stajenaprzeciwkokuli.–Mówiąckrótko,walczcienaśmierćiżycie!Wchodzi pomiędzy nas, by przyglądać się pracy.

Stojącnadalprzy„Ziemi18”,dorzucaszyderczo:–Jakietopiękne!Ostatnieminutyświata,wktórym

panujepokój!Znowu zabieramy się do pracy. Każdy jak najlepiej

potrafi.Naszeprototypyzmieniająsię,dojrzewają,stająsiętrwalszeibardziejzłożone.

MarilynMonroetworzymeduzęodługichmackach,zakończonych całym mnóstwem maleńkich, zatrutychharpunów. Murena Georges’a Mélièsa ma dobry wzroki pozostaje przyczajona w załomach skalnych,obserwując,ktoprzepływawpobliżu.Jeślitozbyttwardyprzeciwnik – chowa się w swojej dziurze, a jeśli widzipotencjalnązdobycz–rzucasiędoataku.

Raoul starannie przygotowuje wieloczęściowąszczękę,wzmocnionąlicznymimięśniami.

Staramysięprzypomniećsobiezwierzętaz„Ziemi1”.Niektórzy uczniowie wyposażają swoje stworzenia

w skrzydła, dzięki którym będą mogły szybciej sięporuszać, inni dodają szczypce lub haki. Nasze rybywyglądają jak samoloty bojowe. Na początku trochęściągamy jedni od drugich, lecz stopniowo każdy z nasznajdujeswojąwłasnądrogę.

Zbudowana przez Raoula szczęka przekształca się

Page 257: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

w rodzaj dwuskrzydłej płaszczki w kształcie rombu,zdługim,elastycznymogonem,któregoostrymkońcemtniejakbatem.

Edmond Wells formuje ławice małych rybek,przypominających sardynki. Cała grupa posiadazwiadowców. Ci z przodu informują o pojawiającej sięzdobyczy,ciztyłuostrzegająprzedniebezpieczeństwem.Jeślimimowszystkowrogowiudasiędotrzećdoławicy,towczasiepotrzebnymmunapożarciekilkuosobnikówpozostałaczęśćgrupyzdążyuciec.Wyglądatotak,jakbyta rybia wspólnota tworzyła jedną, wielką, silnąspołeczność.Mójmistrzskorzystałzzasady:„wjednościsiła”.

MataHaridoprowadzadoperfekcjiswojąkoncepcjękamuflażu. Jej podobne do kalmara zwierzę nie tylkodostosowujeswojeubarwieniedokolorumorskiegodna,ale jeszcze pluje czarną wydzieliną, odwracając w tensposóbuwagęwrogawprzypadku,gdytenodkrywajegoobecność.

Chociaż dopiero co stworzone, nasze zwierzętapróbują się nawzajem poznać, walczą ze sobą, zjadająjedne drugich. Utworzone na poprzednich zajęciachrośliny rozrastają się wokół, rozmnażają, dostarczającniezbędnego pożywienia naszym roślinożernym rybompierwszej generacji. One zaś stanowią pożywienie dlanowych, mięsożernych ryb, które w zwierzęcym białkuznajdują źródło kalorii, potrzebne im do

Page 258: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

przeprowadzania błyskawicznych ataków lub pełnychrozpaczyodwrotów.Podrugimpokoleniudrapieżnikównastępujepokolenietrzecie,superdrapieżników.

Zwierzętazaczynająporozumiewaćsięmiędzysobą.Kalmary wymyśliły własny język i porozumiewają siędzięki fotolizie, to znaczy, chcąc zaalarmować jednedrugichlubwezwaćpomoc,szybkozmieniająbarwę.

Niebawem pojawia się czwarte, jeszcze bardziejdrapieżnepokolenie.

Iwtedyrozpoczynasięwielkapodwodnabitwa.Jej zewnętrzną oznaką są ogromne plamy na

powierzchni oceanu „Ziemi 18”, powstałe w miejscach,gdziegromadząsięmartweryby,szybkopożeraneprzezrodzimych nekrofagów. Moja sąsiadka z lewej strony,niejaka Beatrice Chaffanoux, najwyraźniej pamiętającrady Aresa, buduje ochronną tarczę. Tworzy pancernąrybę,podobnądożółwia,zmiękkimciałemzłożonymjaksandwiczpomiędzydwomakościstymipłytkami.

Joseph Proudhon skupia się raczej na rybachszybkich, silnych i potrafiących polować. Jego prototyp,cały czas ulepszany, to rodzaj rekina. Jest uzbrojonyw potężną szczękę i trzy rzędy trójkątnych, ostrych jakbrzytwy zębów. Nos pełni rolę czujnika ruchu. Zwierzęporuszasięzniezwykłąszybkością.Innestworzeniabojąsiędoniego zbliżyć i rekin szybko staje siępostrachempodwodnegoświata.

Z pomysłu Proudhona najwyraźniej skorzystał mój

Page 259: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

sąsiad z prawej, który modeluje groźnie wyglądającąbarakudę. Jakiś uczeń za nim pracuje nad grubymwęgorzem,którybronisię,rażącprądem.

Ryba-klown Freddy’ego Meyera żyje w symbiozieztrującymimorskimianemonami,którechroniąjąprzezintruzami.Rabin jakopierwszywymyślił połączenienietylko dwóch gatunków, lecz dwóch zupełnie różnychform życia. Opierając się na tej samej zasadzie, jedenz uczniów umieszcza swoją rybę-pilota w pobliżuProudhonowegorekina,abyprowadziłagodozdobyczy,wykorzystując regułę, że duży ochroni małego.Podlizywanie się możnym zawsze było dobrymsposobemnaprzetrwanie.

Wpierwotnymoceaniesylwetkizwierzątsubtelniejąi stają się coraz wyrazistsze. Tam, gdzie „karoseria”wydaje się słaba, powstają ochronne chrząstki. Skórastaje się bardziej odporna, nic nie tracąc ze swejelastyczności.

Aresponownieprzyciąganasząuwagę.„Wszystkojeststrategią”–notujenatablicy.–Niektórzyzwaszaczynająrozumieć,jakwzmocnić

swoje zwierzaki. Ale siła fizyczna oraz drapieżność teżmają swoje granice. Istnieją inne sposoby zwyciężania.To będzie zadanie nowego pokolenia waszychprototypów.

Szukamyinnychdrógniżdrapieżność.Iznajdujemy.Strategie rozmnażania rekompensują czasami brak

Page 260: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

umiejętności walki. Jeśli dany okaz nie potrafi sięobronić, zapewnia sobie zachowaniegatunku, składającogromną ilość jajek albo też w przypadkuniebezpieczeństwa jego samica chronimałewewłasnejjamie gębowej, wypluwając je potem. Robienie dzieciokazujesiędobrąmetodąataku,ponieważniektóredużeryby, mimo że dobrze uzbrojone, nie radzą sobiez chmarą narybku kradnącego im pożywienie lub jakpasożytyoblepiającegociało.

ZainspirowanypomysłemmojegomistrzaEdmondaWellsa, ulepszam porozumiewanie sięmoich stworzeń,które żyją już w rodzinach i porozumiewają się zapomocąultradźwięków.Rozglądamsięwokółiwidzę,żepomysł stworzenia grupy nie jest zbyt powszechny.Wręcz przeciwnie, ogromnym powodzeniem cieszy siękamuflaż, mimetyzm, wabik, szczęki, trucizna, zębyi szybkieparzenie się.Wkrótcekażdyzbogów-uczniówokreśla terytorium, którego bronią swoimi płetwamii zębami jego stworzenia. I każdy wysyła zwiadowców,abysprawdzili,naczympolegaobronaprzeciwnika.

Pozostawione sobie samym ryby poprzednichgeneracji nadal się rozmnażają. Ponieważ nie sąwystarczająco doskonałe, odgrywają rolę zwierzynyłownej.

Takonfrontacjabudziwnasoburzenie.Stojącyobokmnieuczniowiewidząswojestworzeniarozszarpanenastrzępy. A wszystko przez brak właściwej, spójnej

Page 261: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

strategii.Na powierzchni oceanu gromadzą się niezjedzone

rybie trupy.Niektóre rozlatują się na kawałki i opadająna dno.Wtedy jeden z uczniówwpada na pomysł, abystworzyćkraba-nekrofaga,którybędziesięnimiżywił.

Krab okazuje się sukcesem.Nawet do tego stopnia,że próbuje atakować skorupy żółwi stworzonych przezBeatrice Chaffanoux, aż musi ona podwoić warstwęochronną. Pokrywa pancerz czymś w rodzaju gładkiejlaki,doktórejniemogąprzyczepićsięnawetnajbardziejostreszczypce.

Areszachęcanas,dodajeodwagi,podżegadojeszczebardziej zażartej walki. W pewnej chwili pojawia sięzagrzewającadobojumuzyka,Carminaburana.

I oto wszyscy ze sobą walczą. Po pewnym czasieodnoszę wrażenie, że poszczególne gatunki stają sięspokojniejsze. Już nikt nie próbuje podbijać obcychterytoriówikażdypotrafiobronićswoje.

WtedyAresdecydujezakończyćipodsumowaćnasząpracę.

Oznajmia, że najpierw przedstawi listę dwudziestunajlepszych, a potem powie, kto dzisiaj odpadł.Wstrzymujemyoddech.

Pierwsze miejsce: laurowy wieniec otrzymujeProudhon za swojego rekina, absolutnego drapieżnika.Drugie miejsce: Georges Méliès i jego murenao nadrozwiniętym zmyśle wzroku. Trzecie: Beatrice

Page 262: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Chaffanoux ze swoim morskim żółwiem, któregopancerz jest takmocny, że żaden przeciwnik nie zdołanawetgozarysować.Wykorzystująctylkopomysłtarczy,udało jej się stworzyć doskonały prototyp. KolejnemiejscazajmująBrunoBallardiFreddy–jedenzaswojąbarakudę, drugi za błazenkę. Potem Mata Hari i jejkalmar oraz Marilyn ze swoimi meduzami. Raoulapłaszczkamanta zaraz potem.Wreszcie Areswymieniamnieimojedelfiny,chociażzarzucamoimprototypom,żesązamałowojownicze.Stworzonyprzezemniedelfinma, jegozdaniem,udanykształt,alezłyumysł.Bardziejlubisiębawić,niżwalczyć.

–Wtymstadiumrozwojuzabawatoluksus,naktóryniemożnasobiejeszczepozwolić–mówi.

Inapróżnopróbujęsiębronić,twierdząc,żezabawato trening przed prawdziwą bitwą. Odpowiada mi, żenajpierwtrzebamyślećoprzetrwaniu.

Na końcu swojej listy Ares umieścił okazy niepotrafiące atakować ani skutecznie się bronić. Zbytwolne rekiny, meduzy, których trucizna nie razi, zbytmiękkie kalmary, ośmiornice, którym plączą sięmacki,źle porozumiewające się ze sobą sardynki lubpozbawione żywotności węgorze. Werdykt jestostateczny. Nieudacznicy zostają wyeliminowani. 12uczniówzajednymzamachem.Noweodejmowanie:137–12...Jestnasjużtylko125.

Jedyną sławną osobą wśród tej dwunastki jest

Page 263: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Montaigne.Odwraca sięwnaszą stronę i, jakprzystałonadobregogracza,życzynampowodzenia.

Na progu stają centaury, gotowe wypełnić swojezadanie. Zabierają skazanych, a my gotujemy się dowyjścia,kiedynagleAreskażenamjeszczepozostać.

– Zaczekajcie. Cowy sobiemyślicie? Zajęcia jeszczesięnieskończyły.Wręczprzeciwnie,todopieropoczątek.Zaraz po rybach zabierzecie się do zwierząt lądowych.Krótkaprzerwanaobiadirozprostowanienóg,apotemruszamydalej.

Page 264: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

56.ENCYKLOPEDIA:PRZEMOC

Przed przybyciem ludzi z Zachodupółnocnoamerykańscy Indianie żyli w społecznościprzestrzegającej norm. Przemoc istniała, to oczywiste,alemiałarytualnycharakter.Przyrostnaturalnyniebyłza wysoki, zatem nie potrzebowano wojen, którewchłonęłyby nadwyżkę demograficzną. Wewnątrzplemienia przemoc służyła do udowadniania odwagipoprzezstawianieczołabólowilubopuszczeniu.Wojny plemienne wybuchały przeważnie z powodukonfliktówdotyczących terytoriów łowieckich i rzadkozamieniały sięw jatki i rzezie. Liczyła się umiejętnośćudowodnienia przeciwnikowi, że można posunąć siędalej, jeśli tylko będzie się chciało. Jednakże zazwyczajuznawanodalsząprzemoczaniepotrzebną.Na początku podboju Dzikiego Zachodu Indianiewalczyli z pionierami tylko uderzając dzidą w ramię.Dawali w ten sposób do zrozumienia, że jeśli będąchcieli, mogą ją wbić w ich ciało. Ale druga stronaodpowiadała ogniem karabinów. A do niestosowaniaprzemocypotrzebaconajmniejdwojga.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 265: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

57.CZASZWIERZĄT

Żebynietracićczasu,jemyobiadwmiejscu,gdziemamyzajęcia. Pora Roku – Lato przynosi nam koszez jedzeniem. Ewolucja naszego pożywienia trwa. Poowocachmorza czasna surowe ryby.Wmenu znalazłosię carpaccio z tuńczyka, makreli i dorsza. Jesteśmywygłodniali. Surowa ryba przywraca nam siły, abyponownie rozpocząć Grę. Zresztą, podczas gdy myzaspokajamy apetyt, odziany w czarną togę bóg wojny,trzymającwrękuankh,wywołujedeszcze,dziękiktórympustynnekontynentypokrywają się roślinnością.Żyjącepoza oceanem rośliny mają więcej światła, więcejpowietrzaorazpoddostatkiemmikroelementów,dziękiczemumogąwzbogacaćswójmetabolizm.

Właśniewycieramy usta, kiedy Ares przywołuje nasdoporządku:

–Straciliściewystarczającodużoczasu.Wracamydopracy.Sprowadźciemitęzupęrybnąnaubitąziemię.

CzytozpowoduchęcidoudziałuwGrze,czyztroskioposłuszeństwonauczycielowi,w ciągukilkukolejnychgodzin wyciągamy nasze ryby z wody, a ich płetwyzamieniamy w niezdarne łapy. Szybko dostosowująswoje płuca do oddychania powietrzem i zaczynająrozmnażać się na kontynentach i archipelagach,przekształcającsięwżaby,salamandry,małejaszczurki,dużejaszczury,anastępniew...dinozaury.

Page 266: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

I znowu na „Ziemi 18” trwają przygotowania dobitwy. Każdy pozostaje wierny swojemu własnemustylowi.Freddywydłużaswojąbłazenkę,robiączniejcośw rodzaju długiego diplodoka ze smukłą szyją. Zwierzęmadwanaściemetrówdługości,alewydajesiędelikatne.Raoul, zachowując skrzydła swojej płaszczki, otrzymujerodzaj pterodaktyla, latającą jaszczurkę zdługąpaszcząimalutkimizębami.Jestpierwszym,któregookazpotrafilatać. To typowe dla mojego przyjaciela, pionierateonautyki, zawsze gotowego wznieść się i z góryprowadzićobserwacje.

Bazując na pomyśle swojego rekina, Proudhonmajsterkuje przy dużym zwierzęciu o wąskich oczachi ogromnej szczęce z ostrymi zębami, podobnym dogatunkuTyrannosaurus rex. Naśladuje go Bruno Ballard,budując płaskiego krokodyla z podobnie uzbrojonąpaszczą.

Jeśli chodzi o mnie, zajmuję się tworzeniemniewielkiego,mierzącegotylkopółtorametradinozaura,który może poruszać się na dwóch łapach. Ponowniezapisuję w jego genach zachowanie stadne, zarównowprzypadkuobrony,jakiataku,nawiązująctymsamymdodobrychpomysłówmojegomistrza,EdmondaWellsa.Mój prototyp, przypominający trochęStenonychosaurusa,polujewdwudziestoosobowychgrupach.Wyposażamgow osobnicze ulepszenia: chowane pazury przy łapach,takiejakukota.

Page 267: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Wokółmnie roi sięod jaszczurek.Przypominająmisię plastikowekolekcjewypełniającepółkimojegobiurawczasach,gdywylansowanomodęnabohaterówParkujurajskiego. Jeszcze teraz pamiętam niektóre nazwy:iguanodon,brontozaur,ceratozaur,triceratops.

Ares pociąga wahadło umieszczonego podkieliszkiem do jajek zegara i sprawia, że czasprzyspiesza.

Musimyszybciejudoskonalaćnaszeprototypy.Pterodaktyle Raoula stają się jeszcze smuklejsze

i zaczynają przypominać archeopteryksy. Freddyeksperymentuje ze zwierzętami ciepłokrwistymi.Podczas gdy wszystkie inne uzależnione są odtemperatury zewnętrznej, a kiedy owa temperaturaspada, mają coraz większe kłopoty z poruszaniem się,zwierzęta Freddy’ego zachowują stałą ciepłotę ciała,pozostając aktywne bez względu na kaprysy pogody.Ponieważjednaknieposiadająanirogów,aniszczypiec,ani też pancerza, zmuszone są ciągle uciekać i kryć sięprzed wrogiem. Nie wiem, dlaczego przyjaciel dokonałwłaśnie takiegowyboru, alemnie jegozwierzęta z tymipyszczkamiprzypominającymiryjówkiwydająsięraczejdziwne. Chociaż jest świadomy tego, że może zostaćwyeliminowany z gry, nadal odrzuca koncepcję jajka,wymyślając żyworodność. Jego małe wychodząbezpośrednio z brzuchamatki, produkującej teżmleko,którym je karmi.W ten sposóbna „Ziemi 18” rodzą się

Page 268: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

pierwszessaki.EdmondWells, jakzwyklewierny idei społeczności,

skłania się ku istotom najmniejszym i najliczniejszym,tworzącmrówkę.Widziałem jużkilka innychgatunkówowadów krążących na powierzchni ziemi i nad nią,takich jak ważki czy skarabeusze, ale jego owad jestmaleńki,niemakoloru,skrzydeł,jadu,żądła.Tym,cogowyróżnia, jest życie we wspólnocie, a nawet w bardzolicznychgrupach.Oilejegoławicesardynekliczyłysetkiosobników, o tyle mrówki łączą się w tysiące, jeśli niemiliony. Jednak owady Edmonda, podobnie jak ssakiFreddy’ego,sąbyćmożezbytwymyślne, jaknateczasy.Nie potrafią bowiem obronić się przed licznymidrapieżnikami, działającymi konsekwentniej i o wielebardziej brutalnymi. Pozostali uczniowie też rozglądająsię na boki, dlatego pojawia się coraz więcej zwierzątryjących, zdolnych wnikać do mrówczych osiedliipożeraćichmieszkańców.

MarilynMonroeinteresujesięowadami,ajejtrującameduzazamieniasięwosę.Innakobietaznaszejklasy,NatalieCaruso,tworzypszczołę.

I znowu nastaje chwila walki, pojedynki naszychprototypów.

Nagle, zupełnie niespodziewanie Ares spuszcza nanasząplanetęgęstydeszczmeteorytów.

Trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów, uskokitektoniczne. Trochę przypomina to koniec świata na

Page 269: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

„Ziemi17”.Nicztegonierozumiemy.Czyżbykoniecgry?– Dalej, przystosowujcie się! – krzyczy bóg wojny.Spadające na „Ziemię 18” meteoryty powodująwystąpienie kataklizmów. Pyły wulkaniczne zakrywająnieboiniewidaćjużsłońca.Zapadawiecznanoc.Jedyniepłynąca potokiem lawa świeci ognistym blaskiem,zalewając uwięzione na skalistych ostrogach dinozaury.Najszybciejjakmożemy,staramysięprzystosowaćnaszezwierzęta do panujących warunków. BeatriceChaffanoux jeszczebardziejwzmacniapancerzeswoichżółwi. Trudno zupełnie zmienić raz funkcjonującysystem. Wielu uczniów kopiuje ryjówkę Freddy’egoMeyera. Futro i żyworodność okazują się dobrymsposobem obrony w tym okresie burzliwej pogody.Owady Edmonda także cieszą się popularnością.Niewielki wzrost i twarda skóra dobrze znosząpogodowekaprysy.

Jestemświadkiemradykalnychzmian.GustaveEiffelinwestujew termity, które żłobią ziemię jeszcze głębiejniż mrówki. Bruno Ballard szuka pomocy w niebie.Zarzuca pomysł krokodyla, ściąga od Raoula pomysłarcheopteryksa i tworzy mniejszego ptaka. Ja zaśzostawiam moje dwunożne istoty i podejmuję decyzję,która może wydawać się krokiem w tył: wracam domorza. Prawdę mówiąc, pod wodą moje delfinyznajdowały schronienie przed trzęsieniami ziemii wybuchami wulkanów. Moje dinozaury stały się już

Page 270: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ssakami, a więc wracają do oceanu jako ssaki morskie.Wdychają powietrze atmosferyczne i mogą przez długiczas wstrzymać oddech, co umożliwia im długieprzebywanie pod wodą. Kompromis wydaje mi się dozaakceptowania. Jak tylkonapowierzchnidzieje się cośzłego, delfiny nurkują. Po tych wszystkich ziemskichpotyczkach z westchnieniem ulgi odkrywam na nowospokój środowiska wodnego, w którym można sięporuszać w poziomie i w pionie. I jeszcze jedno:ponieważ pozostali uczniowie dali sobie spokójz morskimi zawodami, mam duże pole do działania,mogęrozwijaćzabawydelfinówiudoskonalaćichsposóbporozumiewaniasię.

Planeta od strony ziemi jest w stanie pełnegowrzenia. Kontynenty przemieszczają się, zderzają zesobą, łączą. Także roślinyulegają zmianom.Drzewiastepaprocieustępująmiejscakwiatomikrzewom.

Ponieudanychpróbachwzmocnieniaipowiększeniaswojego prototypu ssaka, tak aby mógł przeżyćw warunkach aktualnego środowiska, Freddy Meyerdokonuje takiego samego wyboru jak ja. Wysyła ssakapodwodę,gdziestajesięczymśwrodzajuwieloryba.

Kiedy na skorupę ziemską powraca spokój, okazujesię, że dinozaury wyginęły. Jedynymi pozostałościamiminionejepokisąnielicznekrokodyle,żółwie,jaszczurkiiwarany.Za toniebopełne jest ptaków,morzeobfitujew ryby, mnożą się owady oraz małe ssaki, swym

Page 271: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wyglądem przypominające ryjówki. To co duże, ciężkiei zimnokrwiste, nie jestmodne na „Ziemi 18”. Przyszłamodanalekkie,zaradne,zwinneiciepłokrwiste.Wysiłki,aby przystosować stworzenia do zesłanego przez Aresadeszczu meteorów, zupełnie nas wyczerpały, lecz bógwojny nie przestaje zagrzewać nas do walkioprzetrwanie.

– To jeszcze nie koniec. Przecież nie powiedziałemwam,żetokoniec.Maciesięprzystosować!–krzyczy.

I znowu wszystko pędzi, biega za sobą, kryje się,zabija. Georges Méliès umieszcza oczy w częścitwarzowej, co umożliwia jednej z jego ryjówekprzekształceniesięwniewielkiegolemura.Mrużącoczy,potrafiokreślićodległośćodznajdującychsięprzednimprzedmiotów. Przy okazjiMélièsowi udaje sięwynaleźćwidzenie wypukłe. Sarah Bernhardt powołuje do życialemura o pięciopalczastych dłoniach, zakończonych niepazurami,leczpaznokciami.

Wszyscy uczniowie zmieniają wygląd swoichzwierząt. Pojawiają się lwy, pantery, orły, węże,wiewiórki...Najwyraźniejjesteśmypodsilnymwpływemzoologicznych wspomnień z ,, Ziemi 1”. Jednak naszestworzenia różnią się od tamtych. Niektóre sąnadzwyczaj oryginalne. Tygrysy z fluoryzującą skórą,słonie zwieloma trąbami,wodne skarabeusze,plamistezebry. Spotykają się ze sobą, rzucają sobie wyzwania,walczą. Wewnątrz gatunków tworzą się przymierza.

Page 272: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Jedne zwierzęta giną, inne ulegają mutacji po to, abyumknąćwrogomlubłatwiejchwytaćzdobycz.

Okazuje się, że najbardziej agresywne wcale niemuszą najlepiej radzić sobie z przetrwaniem. Tak jakzapowiedział bógwojny, powstają nowe sposoby ataku,a zaraz po nich jeszcze bardziej wyszukane metodyobrony. Pazurom i zębom odpowiadają grube pancerzei zwinne łapy. Szybkość słabych odnosi triumf nad siłąciężkich.Strategiapolegającanakamuflażu lubpułapcezapachowejokazujesięgroźnanawetdlanajsilniejszychdrapieżników.

Fauna „Ziemi 18” jest coraz bardziej gęstaizróżnicowana.Powstająnowemodele,próbnegatunkinie przestają się rozmnażać, mimo że ich bogowieprzestalisięnimizajmować.Możnanawetzobaczyć,jakdwagatunkikrzyżująsięzesobą,tworząchybrydę,jakiejniktdotądniewidział.

Życie rozprzestrzenia się. Stworzenia z piórami,sierścią, łuskami, dziobem, szczypcami, pazurami.Wszelkich kolorów. Zapełniają wszystkie kontynenty.Zewsząddochodząryki,wycie,chrząkanie,pohukiwanie,westchnienia, rzężenie, krzyki agonii. Wszystko sięrodzi, biega, kopuluje, walczy, zabija, trawi, ukrywa.Wszystkiemu przygląda się Ares, gładząc wąsai marszcząc brwi. Od czasu do czasu pochyla się i zapomocą ankh obserwuje z bliska dany element,anastępniezapisujecośwswoimnotesie.

Page 273: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Pochwilisprawdzagodzinęnazegarzeczasu„Ziemi18”iuderzawgong.

–Koniec.Oddajemyprace.Wstrzymując oddech, mierzymy wzrokiem nasze

dzieła, by za chwilę,wpatrzeniw usta Aresa, czekać nawerdykt.Tenpadaszybko.

Wieniec laurowy i nasze brawa otrzymuje RaoulRazorbackzaswojego„orła”.Władcanieba,któregoniktnie jest w stanie niepokoić. Wszystko widzi. Swoimhaczykowatym dziobem rozrywa ciało ofiary i grzebiewjejwnętrznościach.Jegosilneszponypotrafiąuderzyćjak miecz. Uwite w wysokich górach gniazdo chronipotomstwo przed znajdującym się na zieminiebezpieczeństwem. Ares gratuluje mojemuprzyjacielowispójnościtworzenia.

Drugie miejsce zajmuje Edmond Wells i jegomrówki. Udało mu się przedstawić siłę wielkiej grupyosobników, uchwycić ją i ukierunkować, tak żebypowstałycałepiaskowemiasta.

Trzecia jest Beatrice Chaffanoux i jej żółw, solidnezwierzę,dobrzechronioneswoimpancerzem.

Proudhon dostaje gratulacje za szczura. Łatwoprzystosowujący się, bardzo agresywny. Ma ostresiekacze, jest szybki i potrafi się ukryć. Marilyn zbierapochwały za osy z zatrutym żądłem, także umiejącebudować ochronne siedziby. Potem Freddy za swojegowieloryba zaopatrzonego w system filtrowania kryla.

Page 274: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Dalej Clement Ader za latającego skarabeuszaz pancernymi pochewkami na skrzydłach i niejakiRichard Silbert, który zaprojektował niezwykle szybkąantylopę,BrunoBallard ze swoimsokołem, anastępnieja z moim delfinem. Potem Toulouse-Lautrec, którystworzył kozę. Warto wymienić jeszcze kilka znanychosóboraz ichdzieła: Jeande laFontaine–mewa,EdithPiaf – kogut, Jean-Jacques Rousseau – indor, Wolter –świstak,AugusteRodin–byk,Nadar–nietoperz,SarahBernhardt – koń, Eric Satie – słowik,MataHari –wilk,Maria Curie – iguana, Camille Claudel – jeżowiec,GustaveFlaubert –bizon.Wśróddziełnieznanychosóbznaleźćmożna:śledzia,żabę,kreta,leminga,żyrafę.

Każda stworzona istota nawiązuje do osobowościstwórcy.Każdymaswójtotem.

A teraz przegrani, którzy zostanąwykluczeni z gry.AreswskazujenaMarionMullerzajejnieudanegododozMadagaskaru,ptakazbytciężkiego,aby latać izezbytzakrzywionym dziobem, aby mógł polować. Arestłumaczy, że każdy ptak musi posiadać odpowiednistosunekmasydoskrzydeł.Pingwinyznalazłysięprawiena granicy, lecz ponieważ potrafią pływać, ich bógzostajeoszczędzony.

Wchodzicentaur.Marionwalczy,krzyczy,żewyrokjest niesprawiedliwy, ale centaur mocno trzyma młodądziewczynęzabiodra.

–Nie,chcędalejgrać.Chcędalejgrać–skamle.

Page 275: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Ares czyta dalej listę przegranych. Bóg słoniz kilkoma trąbami, bógmamuta, tygrysa z fluoryzującąskórą, wodnych skarabeuszy, zwierzęcia z rodzinykotowatycho takdługichzębach, żeniemożezamknąćpyska.

Ostatecznie wychodzi na to, że zwycięskie gatunkipodobne są do tych, które istniały na „Ziemi 1”.Mówięwięc sobie, że nie istnieje tysiąc sposobów tworzeniażycia.

Odejmowanie:125–6=119.Aresumieszczaswojąimponującąpostaćwfotelu:–JednaradaodnośniedalszejczęściGryY.Odwagi,

pamiętajcie,odwagi!Jestnatogreckieokreślenie:hubris.Houtspah w języku jidysz. Po francusku: tupet. Nanastępnych zajęciach będziecie zajmować się ludźmi.Jeśli wybierzecie defensywę, pomyślcie o pancernychżółwiach Beatrice, jeśli wolicie postawę ofensywną,przypomnijcie sobieorła, którego stworzyłRaoul, i jegopanowanie na niebie. Ale, tak między nami, bądźcieoryginalniiodważni,inaczejczekawasśmierć.

Spoglądam na mój ankh. 142 857... Ta liczba niewydaje mi się już przypadkowa. Wydaje mi się, żenatknąłemsięnaniąwEncyklopedii.

Page 276: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

58.ENCYKLOPEDIA:„142857”

Weźmy tajemniczą liczbę, która powtarza się w wieluhistoriach.Najpierwjąpomnóżmyizobaczmy,coztegowyniknie.142857x1=142857142857x2=285714142857x3=428571142857x4=571428142857x5=714285142857x6=857142A142857x7?999999!Zaśdodając142+857,otrzymujemy999.142857dokwadratuto20408122449.Liczbataskładasięz20408i122449,któredodanedosiebiedają...142857.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 277: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

59.SMAKKRWI

Odwudziestejjemykolację.Ewolucja potraw przebiega równolegle do naszych

kolejnych doświadczeń. Cienkie plasterki carpaccio niesą już z ryby, lecz z mięsa zwierząt. Nigdy tego niejadłem, w czasach, kiedy byłem człowiekiem. Z naturynie lubię smaku mięsa. A tutaj połykam surowy filetzkozy,żyrafy,hipopotamaczyorła.Mój językwchłaniaczyste białko, nie zniekształcone żadnym kulinarnymprocesem.Żadnegosmażenia,żadnegososu.Czaplajestgorzka, paw tłusty, włókniste mięso bawołu wchodziwzęby, zebra smakujedelikatnie, jeż jest gorzki,mewabrzydko pachnie. Jakoś nie zależymi, aby posmakowaćśliników,węża,pająkówinietoperza.

Początkowo prawie nie rozmawiamy, zajęcijedzeniem. Biorę dokładkę żyrafy, ostatecznie uznając,że jejmięso jestnawetniezłe. Tak jakbym rozpoznawałdawny smak lukrecji. Po jajkach, soli, algach i rybach,mojapaletasmakujeszczesięrozszerza.

Ponapełnieniużołądkówrozwiązująnamsięjęzyki.Zaczynamyodwzajemnychoskarżeń,żechcieliśmy,abynasze zwierzęta zwyciężyły w walce z tymi, którestworzyli nasi przyjaciele. Potem przychodzi niepokój.Co to takiego ta „Gra Y”, wspomniana przez Aresa,awcześniejprzezinnychbogów-mistrzów?

–Pozawodachwtworzeniuzwierząt,bezwątpienia

Page 278: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

chodzić będzie o zawody w tworzeniu „ludzkich stad”,jak je nazwał Ares – twierdzi Edmond Wells,przypominając tym samym, że człowiek jest kolejnymlogicznymstopniemewolucji.Numerem4.

– Bierze się małpy, stawia na dwóch nogach, abymiały wolne ręce i mogły wziąć w nie narzędzia? –dopytujesięGustaveEiffel.

–Apotemuczysięjepolować?–pytaMarilyn.–Trzebatakżeobniżyćichstrunygłosowe,abymogły

nauczyćsięmowy–marzyFreddy.Spieszno nam do spotkania z doskonałą zabawką:

Homosapienssapiens.–Mając ludzi, zbudujęmonumenty–mówiGustave

Eiffel.– Mając ludzi, będę tworzył spektakle – mówi

GeorgesMéliès.– Mając ludzi, stworzę balet – mówi Mata Hari. –

Ipiosenki–mówiEdithPiaf.Jużterazchcielibyśmyzająćsię istotamipodobnymi

do nas, być bogami wobec istot posiadających mózgi,któremyślą,usta,któremówią,ręce,którepracują.

–Nauczęichżyćbezbogówimistrzów!–wykrzykujeProudhon.

– A ja ich nauczę miłości – szepcze Marilyn. –Prawdziwejmiłości,bezzdradyikłamstw.Moiludzieniebędątracićczasunakolejnemiłosneprzygody.Odrazubędąumielirozpoznaćbratniąduszę.

Page 279: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

MataHariniezgadzasięznią.–Apoco?Przezcałeswojeżyciemiećtylko jednego

partnera? Jakież to ograniczające. Niemniej wydaje misię,żezarówno ty, jak i ja,mnożyłyśmynaZieminaszedoświadczenia, czasami raniąc się przy tym, aleiubogacajączakażdymrazem.

Marilynnieustępuje:– Gdybym spotkała Freddy’ego, kiedy byłam

nastolatką,zamiastczekaćnaspotkanieznim,ażtrafiędo Raju, nie szukałabym już dalej. Jestem o tymprzekonana.

EdmondWellswyglądanazamyślonego:–Gdybymtojatworzyłludzi,chciałbym,abywszyscy

mogli się zrozumieć. Wymyśliłbym język, który by niedawał możliwości nieporozumień ani pomyłek.Dogłębnie poświęciłbym się porozumiewaniu międzyludźmi.

– A moi ludzie – mówi Freddy – będą posiadalipoczucie humoru. Codziennie już od rana ktoś będzieopowiadałdowcipy,któreprzezresztędniabędąbawiłypozostałych. Śmiech będzie dla moich ludzi drogąwiodącądożyciaduchowego.

–Aty,Michael?Dźwiękgonguzwalniamnieododpowiedzi,aleitak

wiem, że najważniejszym dla mnie zadaniem będziezrozumienie samego siebie poprzez obserwacjęstworzonych przeze mnie ludzi. Prawdopodobnie

Page 280: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

przeprowadzę doświadczenia, żeby sprawdzić, jakzareagują w najbardziej tajemniczych sytuacjach, jakiezdarzyłysięwmoimżyciu.

Wchodzącentauryzeswoimibębnamiiotaczająnaskołem.Niesłyszymysięjuż.Dochodząinneinstrumenty:kościane flety, gitary, których pudła rezonansowewykonano ze skorupy pancernika. Młode półboginiegrająnaharfachobaranichstrunach.

Boję się przyszłego losu boga ludzi. Czy stanę nawysokości zadania? Kiedy w moim ziemskim życiustraciłem narzeczoną, odchodząc podarowała midrzewkobonsaizprzyczepionądoniegokarteczką.Byłonaniejserceprzebitestrzałą inapis:„Nieumiałeśzająćsię mną, czy będziesz umiał zająć się tą rośliną?”.Podjąłem wyzwanie. Podlewałem moje bonsai,pielęgnowałem specjalnymi środkami, podsypywałemnawóz,spryskiwałemliście,gdytylkozaczynałymarnieć.A jednak wszystkie moje wysiłki spełzły na niczym.Widziałem,jakroślinaginiewoczachinicnieumiałemdlaniejzrobić.

Niewięcej szczęścia spotkałomniewkontaktachzeświatemzwierząt.Kiedyjeszczebyłemchłopcem,częstozdarzało się, że wszystkie rybki – gupiki w moimakwarium pływały do góry brzuchami, szybko zjadaneprzezswoichwspółbraci,zanimcizkoleizdążylizginąć.Pamiętamrównieżhodowlękijanek,któreznajdowałemw rowie, niedaleko domu moich dziadków na wsi.

Page 281: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Wkładałemjedosłoikówpodżemieiobserwowałem,jakrosnąizmieniająsięwżaby,alewystarczyłakilkudniowaeskapada z kuzynami, żeby woda wyparowała, a mojekijankizdechły,kompletniewysuszone.

Miałem też chomiki, początkowo samcai dwumiesięczną samiczkę. Po kilku dniach samiczkawydała na świat dwanaścioromałych, z których połowępożarła. Pozostałe parzyły się ze sobą nawzajem. Bratzsiostrą,synzmatką,córkazojcem.Pokilkutygodniachw klatce znajdowało się około trzydzieści chomików,baraszkując i pożerając się wzajemnie i już nawet niemiałem odwagi zaglądać do jej wnętrza, tak było miwstyd,żetojastworzyłempodobnyświat.

Kiedymiałem12lat,dostałemodmamykota,któregoteż nie potrafiłem uszczęśliwić. Kociak biegałhisteryczniepocałymdomu iuwielbiałzałatwiaćsięnamojej poduszce. Poza tym nie znosił moich pieszczot,anajwiększąprzyjemnośćsprawiałomukładzeniesięnaklawiaturze komputera właśnie wtedy, gdy byłempochłonięty pracą. Potem się uspokoił, przestał tylebiegać, ale spędzając dużo czasu na leżąco, zaczął tyć,gdyż jedyną jego czynnością było oglądanie telewizji.Wkońcuzdechłznadmiarucholesteroluworganizmie,aweterynarzzarzuciłmi,żezamałosięznimbawiłemidawałemzadużojedzenia.

Aczypóźniejbyłemdobrymojcemdlamoichdzieci?Ajakimbyłemaniołemdlamoichpodopiecznych?

Page 282: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Jakże ciężkim zadaniem jest odpowiedzialność zaistoty, których życie od nas zależy! Ostatecznie niejestem pewien, czy powinienem cieszyć się z mojegostatusuboga.

Page 283: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

60.ENCYKLOPEDIA:PRAWOPETERA

„W każdym systemie hierarchicznym pracownik dążydo podciągnięcia się do swojego poziomuniekompetencji”. To prawo ogłoszone zostało po razpierwszy w 1969 roku przez J. Petera, który pragnąłutworzyć nową dziedzinę wiedzy – „hierarchologię”,czyli naukę o niekompetencji w pracy. Zamierzał jązgłębić,przeanalizowaćisprawdzić,jakijestpoziomjejekspansjiwposzczególnychfirmach.WynikiobserwacjiPetera były następujące: w każdej organizacjipracowniczej jest tak, że jeśli ktoś dobrze wykonujeswoje zadania, powierza mu się kolejne, jeszczetrudniejsze. Jeżeli i z tych się odpowiednio wywiąże,proponująmuawans. I takdalej, ażdodnia,wktórymotrzyma stanowisko powyżej swoich możliwości. Naktórym pozostanie nieskończenie długo. „ZasadaPetera”madwa logiczneskutki.Popierwsze:wkażdejfirmie praca wykonywana jest tylko przez tychpracowników, którzy nie osiągnęli jeszcze swojegopoziomu niekompetencji. Po drugie: wykwalifikowanyi skuteczny w swym działaniu pracownik rzadkopozostaje przez dłuższy czas na swoim poziomiekompetencji.Zrobiwszystko,abywspiąćsięnapoziom,na którym jego działania staną się zupełnienieskuteczne.

Page 284: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 285: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

61.ŚMIERTELNICY.8LAT.STRACH

ZarazpoprzejściupodwodospademnadrugibrzegrzekiMata Hari znajduje duże, głębokie ślady zwierzęcia,które musi być zarówno wielkie, jak i ciężkie.W ogarniających nas z wolna ciemnościach słyszymydobiegającygdzieśzdalekachrapliwyoddech.

Drętwiejemy.Raoulstarasięnasuspokoić.–Myślę,że„on”śpi.Starającsięniedotknąćrękamianijednejgałązki,by

nie narobić hałasu, wyjmuje ankh i kładzie palec naprzycisku„D”.

Ja sądzę, że oddech jest zbyt nieregularny, jak nazwierzęwbezruchu,alenicniemówię,żebydodatkowonie straszyć przyjaciół. Podchodzi Marilyn i całkiemzwyczajniebierzemniezarękę,ściskająctakmocno,żeprawiemiażdżymidłoń.

I już po chwili słyszymy, jak pod jego krokamidrżyziemiaiszeleszcząliście.

– „Z miłością do szpady, z humorem do tarczy” –skandujeFreddyMeyer.

Znaswszystkich toFreddyposiadanajlepszyzmysłorientacji.Ponieważprzezdługiczasbyłniewidomy,maświetnierozwiniętysłuchiwęch.Złatwościąporuszasięwciemnościach.

Chwilaciszy,apotemznowuhałas,alejużnieprzednami,tylkogdzieśzlewejstrony.

Page 286: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Czuję się zmęczony, tak bardzo zmęczony, że jużgorzejbyćniemoże.Słowasamewychodzązmoichust:

– Przykro mi, drodzy przyjaciele. Jestem zbytwyczerpany, żeby iść dalej. Za dużo dałem z siebiewczoraj.Wracamspać.Idźciedalejbezemnie.

Bardziej domyślam się, niżwidzę przygnębienie natwarzachteonautów.

– Ale co ty, Michael... – kusi Marilyn, której rękępuszczam.

Wracam, uciekam biegnąc, zostawiam ich. Mijamwodospad i już jestem na spokojnym niebieskimterytorium.Niech stawiają czoła potworowi, jak umiejąnajlepiej.Tak,jakjawczoraj.Terazniechonisobieradzą.Jutromiopowiedzą,jakztegowyszli.

Jeżeli rzeczywiście znajdujemy się w jakimś filmielub powieści, to chyba właśnie stworzyłem nowyarchetyp: bohatera, który porzuca wszystko w środkuakcji...

W drodze powrotnej do willi trochę nękany moimnagłympoczuciemwolnościotrząsamzsiebiekurz.Alew końcu nie muszę przecież stawiać czoła tymwszystkimniebezpieczeństwom.Mamprawoodpocząć,jeśli będę miał na to ochotę, a poza tym, chciałbymzobaczyć, co się dzieje z moimi dawnymi klientami,którychostatnioniecozaniedbałem.

Kiedy docieram do miasta, ulice Olimpii są puste,awwilli czeka namnie smarkaczka. Bije skrzydełkami

Page 287: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

na powitanie, a kiedy włączam telewizor, siada obokmnienakanapie.

–Interesującięśmiertelnicyz„Ziemi1”,prawda?Notozobaczmy,comamydziświeczoremwprogramie.

NaboiskuszkołyTheotime’awIraklioniedziecibijąsię z prawdziwą zawziętością. Wyznaczono role. JestAchilles, Agamemnon, Hektor, Parys i Priam, a więczaczynasięwojnatrojańska.UkryciwkępiedrzewGrecyotaczają Trojan. Obydwa obozy napadają na siebiez niezwykłą zawziętością za każdym razem, gdy któraśz armii zbliży się do wrogiego obozu. Bardziejzdeterminowani i okrutni Grecy zdobywają w końcutrojański bastion, z którego uciekają w popłochużołnierze.BiednyTheotime, któremuwaganiepozwalaporuszać się zbyt szybko, z łatwością zostaje schwytanyprzezdzieciakiwykrzykujące: „Na śmierć,Hektorze,naśmierć!”. Czyjeś ręce rozdzierają mu koszulę, zadająckolejneciosy,jednakmojemubyłemuklientowiudajesięwydostaćiuciecpodopiekęwychowawcy.Niepodnoszącgłowy znad gazety, opiekun odpycha gozrozdrażnieniem:

– Mój biedaku, życie to dżungla. Każdy musi samsobieradzić.

Smarkaczka brzęczy na znak protestu. OtoczonyTheotimezasłaniagłowęrękoma.Naszczęściedzwonekkładziekresjegomęce,dającsygnałkońcaprzerwy.

WdomumamaTheotime’azprzerażeniempatrzyna

Page 288: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

jegoubranie,całewstrzępach.Zawstydzonychłopiecniechcepowiedzieć,cosięstało,wobawie,byniewydałosię,żebyłtylkoniezdolnądożadnejobronyofiarą.Wkońcuchroni sięw swoimpokoju,gdziewreszciemoże siędowoliwypłakać.

Wobec tak wielkiej niesprawiedliwości smarkaczkabrzęczy coraz głośniej. Tłumaczę jej, że taka jest karmamojego dawnego Igora, który jest prostą duszą,zmiażdżoną przez obraz swojej władczej matki. Czybędzieonadobrotliwa,czynieprzychylna,wostatecznymrozrachunkuniczegotoniezmieni.

Na drugim kanale, w prawdziwej afrykańskiejdżungliKouassiKouassitowarzyszyojcuwpolowaniunalwa. Rodzic uczy go, jak stawić czoła zwierzęciu zapomocą oszczepu, a także jak uniknąć jego kłówipazurów.KouassiKouassizdajesięniebaćalbodobrzeukrywa strach. Jego pierś zdobią liczne naszyjniki orazwisiory pełniące rolę talizmanów. Pomalowana twarzchłopcawyglądajakrytualnamaska,zdolnaochronićgoprzedzłymiduchamiizapewnićmagicznąmoc.

Lecz najwyraźniej lwy postanowiły dzisiaj nieopuszczać swoich jam. Myśliwi przemierzają sawannęwe wszystkie strony, nie napotykając ani jednegodrapieżnego kota, i martwią się, że wrócą z polowaniaz niczym. W czasie drogi ojciec opowiada synowi, jakstraszna mogłaby być walka, i relacjonuje szczegółowoprzebieg swojego pierwszego polowania. Kouassi

Page 289: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Kouassi naśladuje każdy gest ojca, wydając głośneokrzyki.Dzieckopytajednak,dlaczegoniemalwów.

–Gdyby lwymiałyswoichgawędziarzy–odpowiadaojciec–mogłybynampowiedzieć,dlaczegowyginęły.Alemająichtylkoludzieipewnegodniajedenznichopowienowemupokoleniu,dlaczegonasjużniema.

Następnie ojciec z synem wracają do domui zasiadają przed telewizorem, aby obejrzeć Tarzana,amerykańskiserial,któryobydwajlubią.

EunBiwyżywasięnakonsolidogier,podłączonejdotelewizora.Jestwdomu,wswoimpokoju.Grapoleganaporuszaniu sięw trójwymiarowym świecie, przy użyciubroni oraz innych narzędzi umożliwiających pokonaniepotworów lub przedostanie się przez wąwozy. Trzebawspinać się na zwierzęta, ślizgać na szynach...Dziewczynka jest zafascynowanagrą. Stara sięuniknąćstrzał, biec w korytarzu, w którym wybuchają ognistekule,unicestwićstrażnikówstrzegącychdrzwi.Wpokojuobok rodzice znowu się kłócą,więcEunBinastawianacały regulator głośniki w swoich słuchawkach, żeby jużnicniesłyszeć.

Zatopiona w wyimaginowanym świecie, zajętarozcinaniem na pół okropnego potwora, nie wie, żez pokoju obok dobiega odgłos tłuczonych talerzy.Wreszcie otwiera skrzynię ze skarbem, a wtedy małyduszek zaprasza ją do przejścia nawyższy poziom gry.Tam od razu zostaje zaatakowana przez kolejnego

Page 290: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

potwora,którypożerająswoimiwielkimikłami,podczasgdy ekran robi się czerwony i pojawiają się na nim tezłowróżbnesłowa:„Gameover”.

EunBizdejmujesłuchawki, leczponieważkrzykizaścianąniecichną,szybkonakładajezpowrotemiwracado gry w miejscu, w którym przerwała. „Straciłeśwszystkie życia. Czy chcesz ponownie rozpocząć gręz nowym życiem?” – pyta ekran.W tej samej chwili dopokojuwpadamatkadziewczynki. Zpurpurową twarząwrzeszczy coś, czego mała Azjatka nie może usłyszeć.Kobietawpadawewściekłość. Uderza córkęw policzeki stanowczym ruchemwyłącza komputer. Dziewczynkawstaje i,niezauważając ironicznegospojrzeniaswojegoojca,biegnieschronićsięwtoalecie.(Rozpoznajędawnyzwyczaj z jej poprzedniego wcielenia – Jacques takżetraktował toaletę jako swoje sanktuarium, do któregoniktniemiał dostępu).Alematkadobrze zna tęmanię.Staje przed drzwiami i szarpie za klamkę, nakazującdziewczynce wyjść. Eun Bi nie poddaje się woli matki,pewna swojego schronienia. Nieczuła na matczynenarzekania, zagłębia się w lekturze książki,opowiadającej historię księżniczki, która mieszkawbaśniowymkraju.

Smarkaczka spogląda na mnie niepewnymwzrokiem.

–Chceszmniezapytać,dlaczegoludzieużywajątyleprzemocywobecswoichdzieci?Niewiem.Możerodzice

Page 291: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

mszczą się w ten sposób za razy, które sami dostaliw dzieciństwie. I tak każde kolejne pokolenie odgrywasię na następnym... Chyba że przemoc jestnierozerwalnie związana z gatunkiem. Pamiętam takąsprawę w Anglii: dwoje ośmioletnich dzieci złapało,a następnie zadało śmiertelne tortury trzylatkowi,którego nawet nie znali. Może to właśnie przemocpozwoliła człekokształtnemu zwierzęciu pokonaćwszystkie drapieżniki. A ponieważ dziś ich nie ma,człowiek zachowuje tradycję przemocy na swoimwłasnymgatunku.

Oznajmiam, że idę spać. Smarkaczka kiwa swojąpięknągłówkąibezżadnegomarudzeniawylatujeprzezotwarteokno.

Całkiem wyczerpany wyciągam się na łóżku.Musiałbymzapomnieć,jacysąludzie,żebyznowuchciećim pomagać! Nie ulega wątpliwości, że bogowiewyposażylinaszepokojewtelewizorypoto,byśmymoglizobaczyć na własne oczy, do czego zdolni są nasipodopieczni. Tak naprawdę niewiele różnią się odzwierząt...

Page 292: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

62.MITOLOGIA:HERMES

ZeuszgwałciłMaję,córkętytanaAtlasa,azichzwiązkunarodził się Hermes, utożsamiany z rzymskimMerkurym,któregoimięznaczy„kolumna”.W dniu narodzin matka włożyła syna do koszyka,a ledwie odwróciła się tyłem, chłopiec zabił żółwia i zjego skorupy oraz jelit jałówki skonstruował pierwsząlirę.Grąnaniejuśpiłmatkę.Gdy tylko Hermes dorósł, natychmiast wyruszyłw drogę. Dzięki talentowi złodziejaszka pozbawiłPosejdona trójzębu, Aresa szpady, a Afrodytęmagicznego pasa. Przywłaszczył sobie pięćdziesiątbiałychwołówzezłotymirogami,będącychwłasnościąApollona.Zachwycony dźwiękiem liry Apollo zgodził siępozostawić Hermesowi swoje stado w zamian zasiedmiostrunowyinstrument.Od Pana, boga pasterzy z lesistej Arkadii, otrzymałfletnię, ofiarowując mu w zamian pasterską laskęztrzemabiałymisznurkami.KiedyApollozaprowadziłgodoZeusa,ująłojcaswoimtalentem oratorskim i Zeus mianował go boskimposłańcem,jednakHermesmusiałobiecać,żenigdyjużniebędziekłamać.Dziękiswojemusprytowizłożyłtakąobietnicę: „Nigdy nie posunę się do kłamstwa, ale byćmożeczasaminiepowiemcałejprawdy”.

Page 293: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Wswymokrągłymkapeluszu,symbolizującymwiszącenad górami chmury, ubrany w złote, uskrzydlonesandały,dziękiktórymprzemieszczałsiętakszybkojakwiatr, i z kijem pasterskim w ręku, stał się bóstwemopiekuńczym dróg, skrzyżowań, targów, okrętów,podróżnych(wtymtakżeduszwędrującychwkierunkukontynentu umarłych), umów i własności prywatnej.Paradoksalnie uważano go także za boga złodziei.Zdobyłteżdarprzepowiadaniaprzyszłości.Według legendy, to Hermes wymyślił alfabet.Wychodząc od pięciu samogłosek stworzonych przezParki i jedenastu spółgłosek Palamedy, Hermeswymyślił pismo klinowe, opierając się na obserwacjiżurawilecącychwtrójkątnymszyku.NastępniekapłaniApollona dodali pozostałe spółgłoski oraz samogłoski,takiejakdługie„o”orazkrótkie„e”,dziękiczemukażdejz siedmiu strun lutni Hermesa przypisana jest innasamogłoska.Boskiposłaniecmiałteżliczneprzygodymiłosne.ZjegozwiązkuzAfrodytąpocząłsięHermafrodyta,istotapłcimęskiej i żeńskiej jednocześnie, której imię powstałoz połączenia imion rodziców. Z Chione spłodziłAutolycosa, dziadka bohatera Odysei, Ulissesa. KultHermesa znany był w całej Grecji i na każdymskrzyżowaniu stawiano zwieńczone jego posągiemsłupki,wskazujące drogę.Na jego cześćGrecy składaliofiary z wołów, którym obcinano języki, stanowiące

Page 294: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

symbolboskiejelokwencjiHermesa.Dużo później, jako bóg wszystkiego, co się porusza,został równieżbogiemmagików,aktoróworazbogiemoszustów.EgipskimodpowiednikiemHermesajestTot,uważanyzabogainteligencji.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV(wedługFrancisaRazorbacka,zainspirowanego

TeogoniąHezjoda,700r.przedChrystusem)

Page 295: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

63.ŚRODA:ZAJĘCIAHERMESA

W środę, dzień poświęcony Merkuremu, nasi greccynauczyciele nadal prezentują nam się w porządkuchronologicznym, zgodnym z ich łacińskimnazewnictwem. Dlatego właśnie przed bramą pałacuHermesa w środę czekają uczniowie, nim wejdą dokolejnejsali,wktórejodbędąsięzajęcia.

Chodzę pomiędzy rozmawiającymi ze sobągrupkami, pozdrawiam kilka znajomych osób, alew końcu i tak muszę przyznać z sercem ściśniętym zestrachu, że żaden z moich przyjaciół teonautów niestawił się na zajęcia. Co im się przydarzyło podczasspotkania z potworem w czarnym lesie? Jestem takzaniepokojony, że po przekroczeniu progu srebrnejpiramidy prawie nie zwracam uwagi na wystrój pałacubogapodróżników.

Sala,wktórejodbywająsięzajęcia,pełna jestkartekpocztowychiprzedmiotówprzywiezionychzwyprawnanieznaneplanety.Wgablotachwystawionesąprzeróżneinstrumenty muzyczne, przypominając o licznychumiejętnościachHermesa.

– Dzień dobry, proszę zająć miejsca – miły głosdobiegagdzieśspodsufitu.

Podnosimy głowy. Nasz dzisiejszy nauczyciel unosisię nad nami, uderzając przyczepionymi do sandałówskrzydełkami. Powoli obniża się, wreszcie zajmuje

Page 296: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

miejsce przy biurku, ani na chwilę nie rozstając się zeswoim kapeluszem z okrągłym rondem oraz pasterskąlaską.Magładkąizadziwiającomłodą,pięknątwarz.

– Razem ze mną docieracie do najbardziejinteresującego stadium ewolucji – oznajmia. –Poznaliście już 1: minerał, 2: świat roślin, 3: światzwierząt.Terazzatemzwróćmyuwagęna4...„Człowiek”– zapisuje na tablicy, a następnie bierze swój kijiwpowietrzukreślinimkonturyliczby.

– „4”.Człowiek to skrzyżowanie,krzyż, rozwidlenie.Dlategowłaśnietoja,bógdróg,mówięwamoczłowieku.Dlaczego istota ludzka jest skrzyżowaniem?Dlatego, żebędącwolnym,możeiśćdoprzodulub...cofnąćsię.Niejestjak3,zwierzęuzależnioneodswoichemocji,strachulub żądz. Jeśli chce, dzięki swojej inteligencji może jewszystkie pokonać, skierować w odpowiednią stronę,okiełznać.

Mówiąc to, Hermes raz chodzi, raz lewituje,przyglądając nam się z bliska lub obserwując z góry.WreszcieklaszczewdłonieipochwilizjawiasięAtlaszeswojąkuląziemską.

– Niezbyt szybko ci się przypomniało – mruczyniezadowolony. – Już mówiłem twoim kolegom, że tewarunkipracysązupełnieniedozniesienia...

–DziękujęAtlasie–ucinaHermes,nawetniepatrzącna nieszczęśnika uginającego się pod ciężaremwłaśnieskładanego w kieliszku do jajek jarzma. – Niedługo cię

Page 297: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

poproszę.Ponieważ Atlas ani drgnie, Hermes posyła mu

szerokiuśmiech,następniegestemdajedozrozumienia,żeby wyszedł. Atlas waha się, po czym zwraca się doHermesa:

–Gdybyśniepamiętał,przypominamci,żejesteśmiwinienszacunek.Wkońcujestemtwoimdziadkiem...

–Wiemo tym, ale terazmamważne zajęcia, to ichpierwszalekcjazzabawkamiwpostaciludzi.

–Mamgdzieśzabawki.Hermeswydajesięzmęczonyrozmową.–Nodobrze,czegochcesz?Podwyżki?Patrzynaniegouważnie, cały czas się uśmiechając.

Atlas pierwszy spuszcza wzrok, następnie wzdychaciężkoiwychodzi,manifestującswójniesmak.

–Na czym to skończyliśmy?Ach, tak.Właśniew tejchwili rozpoczyna się Wielka Gra, Gra Y, gra bogów.Każdyzwasotrzymaszczepzłożonyzestuczterdziestuczterech osobników należących do rzędu naczelnych.W każdej grupie znajdzie się trzydziestu samców –przewodników, pięćdziesiąt płodnych samic, pozostałeosobniki to samce niedominujące, bezpłodne samice,dzieci i starcy. Początkowowszyscy dysponujeciemniejwięcejtakimisamymi„pionkami”.

Znowuwznosisiępodsufit.– Wasze ludzkie prototypy są prawie identyczne.

Dwie ręce, dwie nogi, narząd wzroku umieszczony

Page 298: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

w części twarzowej, dłonie, paznokcie, struny głosowe,widocznapłeć.NiewolnowamzmieniaćichkoduDNA.Wkażdymszczepieznajdzieciepewnąliczbęosobnikówinteligentnych i głupich, dobrych i złych, zręcznychi niezręcznych. Wszelkie zmiany mogą być wyłączniewynikiemedukacji,znaków,którezdołacieprzekazaćimwe śnie, waszej zdolności wyboru dobrychmediów itd.Mówiącbardziejprozaicznie,niezapomnijciewysłaćichnaposzukiwanieźródełwodypitnej,ponieważbezwodyludziezginą.Chrońcieichprzeddrapieżnikami.Myślętunie tylko o zwierzętach, ale także o ludach„przypadkowych”,któretakżeistniejąna„Ziemi18”.

Schodziiokrążanasząplanetę.–Toludzie,nadktóryminieczuwajążadnibogowie.

Jednakpotrafiąbyćwierzący,ponieważumiejąstworzyćsobiewymyślonychbogów.

Przerywa, gdyż jakiś nagły hałas dobiega z tylnychrzędów. Odwracam się. Czuję ulgę widząc, jak do saliwchodzą moi teonauci. Na policzkach Raoula widniejąślady licznych zadrapań, Marilyn i Freddy mają togiw strzępach, Edmond lekko kuleje, a ciemna karnacjaMatyHarizmieniłasięwbiałą,niemalzielonkawą.

–Niesprawdziłemlisty,alewydawałomisię,żekilkaosób jestnieobecnych.Awięcsąnasi spóźnialscy!Mamnadzieję,żechociażniespędziliścienocypozamiastem–mówi z ironią w głosie bóg podróżnych, dając dozrozumienia,żeniejestnaiwny.

Page 299: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Po chwili przestaje się nimi interesować, a nowoprzybyli bez słowa zajmują miejsca wśród nas.Przechodząc obokmnie, Raoul rzucami pełnewyrzutuspojrzenie.

„Totem”–notujenatablicyHermesizarazwyjaśnia:–Weźciesobiejakieśzwierzęjakototem.Wybierzcie

według własnego uznania. Każde zwierzę ma swojeszczególne cechy, swój sposób zachowania lubintegrowaniasięznaturą,którestanąsię inspiracjądlawaszychludzi.

Dając znaki, byśmypodeszlidokuli,wktórejpływa„Ziemia18”,udzielanamkolejnychrad:

– Słuchajcie waszych ludzi, starajcie się ichzrozumieć, pomagajcie im. Oszczędnie używajciepiorunów. Unikajcie czynienia cudów. Cuda imesjaszeto narzędzia używane przez bogów mało zręcznych,niepotrafiącychdziałaćwdyskretnysposób.

Powiedział to z pogardą w głosie, jak kapitanżaglowcanawspomnieniełodzimotorowych.

–Dopracy.Iprzyłóżciesiętak,abypoupływiekilkuwiekówwaszaludzkośćnieuległasamounicestwieniu.

Powiedziawszy to,nasznauczycielzhollywoodzkimuśmiechemunosisię,bymóclepiejśledzićzgórywynikinaszejpracy.

Page 300: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

64.ENCYKLOPEDIA:REWOLUCJAJAHWISTYCZNA

Sześć tysięcy lat temu na terenie dzisiejszej pustyniSynaj mało znany lud Kenitów odkrył metalurgię.A więc miedź. Była to wielka rewolucja, gdyż douzyskiwania metalu potrzebne były ogromne piecezwysoką temperaturą.Keniciwynaleźlipiece, stosującrozżarzonewęgle,wktóredęlimiechami.Wtensposóbpokonali barierę 1000°C, konieczną dowytopumetalu.Umiejąc uzyskać wysokie temperatury, odkryli szkłoiemalię.Kenici czcili górę Synaj i byli wyznawcami religiijahwistycznej,związanejzJahwe,czyliTchnieniem.Przechodząc od kamienia – lithos, do miedzi – chalcosiodkrywającprzytymistnieniemetali,KenicidokonaliMiedziowejRewolucji.Topieniemetalu jestpierwszymludzkimaktemcałkowitegoprzekształceniamaterii.Z Synaju Kenici przenieśli się na wybrzeże MorzaŚródziemnego i utworzyli port w Tyrze, a następniedotarli aż na Cypr, chcąc tam szukać cennych rud.Założyli także Sydon (obecnie Saida) i tym samymdalipoczątekcywilizacji,nazwanejdużopóźniejfenicką.Jahwiści nie używali miedzi do produkcji broni, leczwytwarzali z niej misterne przedmioty,najprawdopodobniej o przeznaczeniu religijnym,wformiekiwającychsięfigurekoniezrównanejjakości

Page 301: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

metalurgicznej.ZdaniemprofesoraGerardaAmzallaga,któryprzezwielelatbadałżycieKenitów,ichbógniebyłbogiemwładczymanidominującym,byłraczejbogiem–„katalizatorem”,mogącym tchnąćw ludzi i rzeczy siłę,daćimswoje„tchnienie”–„Jahuwa”,będącejakdźwiękmiechów w kuźni. Taki opis stworzenia człowiekapoprzez tchnienie Boga znajdujemy nieco późniejw Biblii, gdzie człowiek powstaje z ziemi (Adam) oraztchnieniaBoga.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 302: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

65.CZASSZCZEPÓW

LUDŻÓŁWI

Wiatrwiałnaddoliną.Napłynęły czarne chmury i nagle błyskawica

przecięłaniebo.Na dole sto czterdzieści cztery ludzkie istoty

siedziałyprzytulonedosiebie,szczękajączębami.Niewiedzieli,skądprzybyli.Niewiedzieli,kimsą.Niewiedzieli,dokądzmierzają.Żyliw strachu, głodzie i zimnie, awidok spadającej

zniebabłyskawicyniewpływałnanichuspokajająco.Kolejny piorun uderzył bardzo blisko, a oni zerwali

się i uciekli w przeciwnym kierunku. Wbiegli naznajdujące się z prawej strony zbocze góry, z któregokolejna błyskawica przegnała ich dalej na północ.Wreszcie zapadła noc. Postanowili wdrapać się nadrzewo,byniepożarły ichpełzającedrapieżniki.Wśródstu czterdziestu czterech osób była mała dziewczynkao czarnych oczach, mięsistych wargach i hebanowychwłosach.Dzieckowcisnęłosięmiędzydwagrubekonaryi,podobniejakpozostali,przytuliłodopniadrzewa.

Dziewczynka zamknęła oczy. Widać było, że głowaopada jej ze zmęczenia, tak że omało sama nie spadłazgałęzi, jednakudało jejsięzłapaćweśnierównowagę.

Page 303: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Nadal miała zamknięte powieki, gdy nagle rozległ siędźwiękdrapiącychkorępazurów.Dzieckowiedziało, coznaczątedźwięki.Toleopardpróbowałwciemnościachzłapaćkogośznich. Jakuniknąć takiejnapaści? Jedyne,comożna było zrobić, to starać się być jeszcze bardziejniewidocznym,mniejpachnieć,wstrzymaćoddech.Tak,żebyleopardpomyliłcięzowocemlubgęstwinąliści.

Problem jednak polegał na tym, że leopard dobrzewidziwnocy,aludzienie.Dlakogotymrazemlosokażesięniełaskawy?Wszyscyzamarliwoczekiwaniu,udając,żeichniema.

„Obym to tylko nie była ja, oby tylko nie ja” –powtarzałaznadziejąwsercumaładziewczynka,zcałejsiły starając się powstrzymać szczękanie zębami, którezdradziłobyjejobecność.Słyszała,jakleopardwspinasiępo pniu i przechodzi obok, niemal się o nią ocierając.„Niechweźmie,kogochce,byleniemnie,niemnie...”.

Kotwybrał jednego z jejwujów.Wbił kiełw tętnicęszyjną, a następnie zeskoczył na dół, zabierając go zesobą,zanimjeszczeczłowiekzdążyłkrzyknąć.

Skończyło się. Mrok, noc, wszystko wróciło donormy, jedynej zmianie uległo rozłożenie ciężaru nagałęziach,wskutek czego dziewczynkamusiała zmienićpozycję.

Szaro. Ciemno. Dziecko wyłączało kolejne zmysły,aby znów móc pogrążyć się we śnie, który przynosizapomnienie. Starało się oddalić od siebie powracający

Page 304: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

obrazbiegnącegoleopardazociekającymkrwiąpyskiem.Żadnychzłychsnów. Jutrobędzieudawała,żeoniczymnie pamięta. Księżyc ukrył się w chmurach. Czy jutroznowuzaświecisłońce?

Stu czterdziestu trzech ludzi, obudzonych przezbladąjeszczejutrzenkę,zeszłozdrzewa,takjakbynicsięniestało.Niktniewspomniałonieobecnymwuju.Jednakmała dziewczynka o czarnych oczach nie potrafiławciągudniazapomniećnocnychlęków.Cowieczórbałasię, że zginie podczas snu, rozszarpana na kawałki. Cowieczórwątpiła,czynastępnegodniawstaniesłońce.

Rankiem maszerowali pod sklepieniem z chmur,a dziewczynka miała nadzieję, że wreszcie zmierzająw bezpieczne miejsce. Lecz albo takie miejsce nieistniało, albo jej szczep dotarł do końca świata, nieznajdującpodrodzebezpiecznejprzystani.

Szli dalej. Po drodze minęli stado sępów, którychobecność była dla wszystkich zrozumiała. Drapieżneptaki, wielcy amatorzy padliny, zabierały się za to, copozostało z wujka, którego leopard dociągnął aż tutaj.Czasami zdarzało się, że czekali, aż sępy skończą swójposiłek,bypodzielićsięznimiresztkami,aledziśwolelipójśćswojądrogą,odwracającwzrokwdrugąstronę.

Jako że nie potrafili liczyć, niemogli wykonać tegoprzygnębiającegoodejmowania:144–1.

Plemięzeszłozewzgórza,wspięłosięnakolejne,szłowśróddrzewiwzdłużpotoku.Jedenzezwiadowcówdał

Page 305: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

sygnał, że z naprzeciwka nadchodzi inna grupa ludzi.Przywódcawpadłw panikę i kazałwszystkimukryć sięw wysokiej trawie. Mała dziewczynka przycupnęła,zamykającoczy.Pomyślałasobie,że jeślionaniebędziewidziećinnych,onitakże jejniezobaczą.Długoczekali,ażichprzywódcawstanienaznak,żeniebezpieczeństwominęło i będzie można ponownie ruszyć w drogę.Wszyscywiedzieli,żenależyoddalićsięodobcych.

Przyspieszyli więc kroku, idąc w kierunkuprzeciwnymdotego,wktórymudalisięintruzi.Bylijużukresusił,kiedyprzywódcazarządziłpostój.Mężczyźniposzli polować. Młodzież odpoczywała lubimprowizowałazabawy.

Mała dziewczynka o czarnych oczach wolała bawićsięsamawokolicyobozowiska.Zrobiwszykilkakroków,potknęła się o duży kamień. Chciała go wziąć do rąki odrzucić daleko. Ale kamień nie dał się podnieść, leczwyślizgnął się i całym swoim ciężarem toczył się potrawie. Dziecko pobiegło za nim, wyprzedziło goi zagrodziło mu drogę. Kamień zatrzymał się, bynastępnie zmienić kierunek. Dziewczynka przyglądałasię temu z rozbawieniem. Po raz pierwszy od długiegoczasu uśmiech rozjaśnił jej twarz. To było takiezaskakujące.Nowezdarzenie,któreniebudziłostrachu!Czuła, że znów wracają jej siły. Chwyciła kamieńi zobaczyła, że pod spodem ruszają się małe łapy, a zprzodupojawiasięgłowa.Jakieświetnezwierzę.

Page 306: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Położony z powrotemna ziemi żółw schował głowęi łapy w pancerzu, zastygając w bezruchu. Maładziewczynka przyglądała się zwierzęciu ze wszystkichstron. Polizała go, ugryzła, powąchała, podrapała.Uderzyła lekko, co mu najwyraźniej nie przeszkadzało.Rzuciłanimoziemię,potemodrzuciładalej,aznalazłszygo stwierdziła, że żółw pozostał nietknięty, ponieważwszystkie miękkie części jego ciała były schowanewpancerzu.

„Teraz to on się boi” – myślała mała dziewczynka,szczęśliwa,żemożenarzucićkomuś innemutoprzykreuczucie,którejąnieustannienękało.

Pozostawiany samemu sobie żółw ruszał ponowniew drogę.Wzięty do ręki, zamieniał się w kamień. „Boisię, ale ma ochronę” – mówiło do siebie dziecko. Byłowięc nad czym się zastanawiać. Zabrało zwierzątko doobozu i pokazało swojej matce, wyjaśniając na swójdziecięcy sposób, z niewinną miną, że zwierzę jestbardzosilne,ponieważposiadapancerz,wktórymmożesię schronić. Mama złapała żółwia, obejrzała go i niewidzącpowodu,abyzajmowaćsięokrągłymkamieniem,odrzuciładaleko,wśródszyderczychśmiechówstarszychbraci. Bo myśliwi byli już z powrotem. Znaleźli tułówzebry, porzucony przez lwy, potemhieny i sępy. Całośćbyła zgniła i śmierdziała padliną, ale ludzie rzucili sięłapczywienamięso,tacybyligłodni.

Chwilę później członkowie szczepu położyli się na

Page 307: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

gołejziemiizasnęli.Podczassnuzaskoczyłoludzistadkolwic. Teren był odkryty, w pobliżu żadnego drzewa.Ponieważ nieszczęście zwykle przychodziło nocą, maładziewczynka bardziej się go domyślała, niż mogła jezobaczyć.Terazwidziała,jakdziesięćdrapieżnychkotówrzuciło sięna jej bliskich.Dziecko słyszałokrzyki, czułocharakterystycznyzapachdrapieżników,zmieszanyodórludzkiego i zwierzęcego potu, zapach krwi – krwi jejszczepu. Próba ucieczki przyciągnęłaby tylko uwagęzwierząt.Dziewczynkaprzycisnęładopiersi jednego zeswoich małych braci, chcąc go ochronić, ale lwicapodbiegła i wyrwała go z jej objęć... Dziewczynkaprzeżyła,leczjejramionabyłypuste.

Długo trwała walka i uczta, nim wreszcie wśródzdziesiątkowanej społeczności zapanowała cisza.Dziewczynkawiedziała,żetrzebazaczekaćdorana,abyocenić skalę nieszczęścia, które wydarzyło się w ciągunocy.Śniłaoczymśdziwnym.Wydawałojejsię,żemusito zapamiętać, ale z chwilą przebudzenia wszystkozapomniała.Wiedziałatylko,żesenmiałcośwspólnegozżółwiem,alecodokładnie?

Lwice nie poskąpiły sobie kolacji. Dziewięciumężczyznitrzechmłodychchłopców.

Dziewczynka myślała o minionych dniachi ogarniającym ją codziennie strachu. Próbowaławyobrazić sobie dni, które nadejdą, ale nie mogła, takbardzo była pewna, że niedługo zginie. Na razie to, że

Page 308: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

żyje, zawdzięczała tylko szczęściu oraz ofierze swoichbliskich.Jakpozbyćsięstrachu?

„Weź przykład z żółwia. Tak jak on, schroń sięwpancerzu”–szeptałjakiśgłoswjejumyśle.Pancerz...

Lud wyruszył w dalszą drogę pod dowództwemnowego mężczyzny. Wiedziony intuicją, rozkazał iśćzgodnie z ruchem słońca, kierując się na zachód.Wkońcukażdegorankasłońcewstawało razemznimi,apotemwschodziłowysokonanieboizachodziłogdzieśtam,woddali.Dlaczegowięcniemielibyiśćzanim?

Myśliwi przynieśli z polowania tylko zdechłego zestarości gryzonia oraz garść jagód. Nie było czymnapełnićbrzuchówtych,którzyprzeżyli.

Niebopociemniało.Rozległsięgrzmot.Zdawałosię,że pioruny zagradzają im drogę na zachód, zmuszając,aby kierowali się na północny wschód. Skręcili, idącw rzęsistym deszczu. Kolejna noc zapowiadała nowąpróbę. Nagle przebiegająca przez krzewy błyskawicaoświetliłazagłębieniewskale.Jaskinia.

Wtedy mała dziewczynka przypomniała sobie swójsen.Ochronnypancerz.Ukryćsięwgrocie-pancerzu.

Chwyciła więc za rękę nowego przywódcę, starającsięgoprzekonaćipewnienicbyniewskórała,gdybyniedobiegające z oddali ryki. Na ich dźwięk ludziew popłochu, popychając się nawzajem, wbiegali downętrza jaskini. Pierwszym, co poczuli, była ulga:wjaskinimielisucho,byliukryciprzedlwamiipotopem.

Page 309: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Nagle w głębi groty zobaczyli ogromny cień. Plemięschroniło sięw legowiskuniedźwiedzia. To dlatego lwynieweszłyzanimi.

Jedenzbracidziewczynki,potrafiącybardzoszybkobiegać, zdecydował się spróbować szczęścia. Zacząłnaigrawać się z wielkiegomieszkańca jaskini, po czymrzucił się do ucieczki, ścigany przez niedźwiedzia,którego nie podejrzewał o taką zręczność. W końcuzwierzęzłapałogo,udusiło izjadło.Alepoświęcenieniebyło daremne. Ta chwila przerwy wystarczyła ludziom,by zdążyli zasłonić kamieniami i gałęziami wejście dojaskini. Teraz jak żółwie mogli schronić się przeddrapieżnikami. Na próżno niedźwiedź ryczał u wejściado swojego byłego domu. Dzicy lokatorzy odpowiadaligrademkamieni,dającmudozrozumienia,żeczująsiętu u siebie. Ostatecznie niedźwiedź zrezygnowałi poszedł szukać innej groty, z której bez problemuwyrzuciłjakieśsłabszeodsiebiezwierzę.

Ludzie wygrali. Mała dziewczynka drżała na całymciele...Awięcniebyliskazaninaciągłeprzegrane.

W cieple jaskini czuli się bezpieczni. Zdecydowaliwięc, że nie będą bez końca błądzić po równinie, tylkozostanątutaj.

Tutajniebalisięjużdeszczuaniwiatru.Tu mogli gromadzić pożywienie, nie obawiając się,

żezostanieukradzioneprzezmałessakilubptaki.Nastroje uległy zmianie. Nawet o tym nie wiedząc,

Page 310: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

właśnie rozpoczęli osiadły tryb życia i to zmieniłowszystko. Mężczyźni wychodzili na polowania, nieobawiając się już, że podczas ich nieobecności ktośzaatakuje ich kobiety i dzieci. Ponieważ nie musielispieszyćsięzpowrotem,przynosiliwięcejmięsaimogliwprowadzaćnowetaktykiłowieckie.

Pozostające w jaskini kobiety zaczęły ze sobąrozmawiać. Ich mowa stawała się coraz bardziejrozwinięta. Do prostych informacji praktycznychdołączyły opisy, wymianę uczuć, niuanse, osobisteopinie. Komentowały postępowanie swoich mężczyzn,rozmawiały o najlepszych sposobach przechowywaniaoraz przygotowywania żywności. W chłodzie jaskinizaczęły uczyć dzieci. Jedna z kobiet wpadła na pomysł,żebyosłonićciałoskórą, tworzącwtensposóbpierwszeubranie, które chroniło nie tylko przez zimnem, aleiukąszeniamiwężyorazpodrapaniemprzezrośliny. Jejtowarzyszkom spodobało się dokładne rozcinanieścięgien i oczyszczanie skór z sierści, a następniełączenie ich za pomocą jelit, tak aby skóry przykrywałycałeichciałaorazciałaichbliskich.Tymsamymodkryływłaśnie, zupełnienie zdając sobie z tego sprawy,wstydierotyzm.To,coukryte,pobudzawyobraźnię.

Pewnegodniamaładziewczynkaoczarnychoczachspostrzegła,że jużbezstrachuwpatrujesięwhoryzont.Biorąc przykład z żółwia, odkryła, jak żyć w spokojuimócrozmawiaćoczymśinnymniżprzetrwanie.

Page 311: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Po kilku tygodniach od ich zamieszkania w jaskiniw stojące nieopodal drzewo uderzył piorun. Zamiastzapłonąć i zaraz zgasnąć, drzewo przekształciło sięw czerwone węgielki oraz rozżarzone głownie.Początkowo widok ten przestraszył kobiety i dzieci, pochwili jednak zaciekawione zaczęły podchodzić dopłonącego drzewa. Jedno z dzieci próbowało dotknąćżółtego światła przypominającego słońce i natychmiastkrzyknęłozezłości.To„coś”gryzło.

Wszyscy cofnęli się, ale wiedziona intuicjąciemnowłosa dziewczynka bez obaw wzięła płonącągałąź. W ślad za nią poszedł ktoś z dorosłych, potemnastępny.Gałęziepaliłysię,niedotykającogniem ludzi.Wystarczyło trzymać je czerwonym końcem od siebie,a one dawały ciepło i światło, nie stwarzając żadnegoniebezpieczeństwa.

Jedenzmężczyznspostrzegł,żeogieńjestzaraźliwy.Jeśli do zapalonej gałęzi zbliżyć gałązkę nietkniętąpłomieniem, ona też zajmuje się ogniem, by wreszciezamienićsięwczarnyproszek.

Przejęci jednocześnie strachem i fascynacją ludziez plemienia poświęcili się nowym doświadczeniom.Kawałek drewna skierowany ku dołowi płonął szybciej.Alewystarczyłlekkipowiewwiatru,abygozgasić.Sucheliście szybko się zapalały. Liście zielone ulegałyzwęgleniu, wydzielając przy tym czarny dym. Piaskiemmożnabyłozgasićogień.

Page 312: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Mała dziewczynka nabiła kawałek mięsa na czubekgałęzi i włożyła do ognia. Mięso z brązowego stało sięczarne. Dziecko zaczekało, aż mięso wystygnie,spróbowało i stwierdziło, że jest dobre. Od tego czasuplemięspożywałociepłeigotowaneposiłki.

Ogień pozwolił ludziom odegnać dzikie zwierzęta.Wreszciemoglibeztroskołączyćsięwparyimiećwięcejdzieci.

Po jakimś czasie jaskinia stała się zbyt mała, bypomieścićcałągrupę.Opuścilijąwięciposzlinapółnoc,szukać innej, większej, a kiedy ją znaleźli, za pomocąprzyniesionychzesobągałęzio-pochodniwyrzucilizniejmieszkającetamniedźwiedzie.

Rozpaliliwielki ogień,którymoświetlili swojenowemiejsce zamieszkania. W głębi płynął strumień, mogliwięcpićświeżąwodę,niewychodzączjaskini.Aleciąglepalący się ogień dawał dużo dymu. Wszyscy zatemkaszleliitarlioczy.

Zrozumieliwtedy,żemusząumieścićogniskobliskoprogu,boinaczejniebędąmoglioddychać.

Dziewczynka o czarnych oczach nie zapomniała,w jakisposóbpozbylisięstrachu.Wzięłakawałekwęglainaścianiejaskininakreśliłarysunek.Pozostalipodeszli,obejrzeli jejdzieło, rozpoznalizwierzę izdecydowali,żeodtegodniażółwbędzieichznakiem.Stalisięszczepemludzi-żółwi.

Page 313: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

LUDSZCZURÓW

Wiatrwiałnadgórami.Napłynęły czarne chmury i nagle błyskawica

przecięłaniebo.Na dole zebrały się sto czterdzieści cztery ludzkie

istoty,abłyskawiceoświetlałyichzdumionetwarze.Przywódcaszczepuprzestałnerwowożuć liście.Nie

mógł jużznieśćpłaczudzieci.Przybrałgroźnąpostawę,jakbychciałwalczyćzburzą.Kwiczał,uderzałpięściamiw klatkę piersiową, napinał mięśnie ramion. Jegostraszne wrzaski bez wątpienia przestraszyłyby każdezwierzę. To właśnie takimi krzykami narzucił swojąwładzę młodym mężczyznom w szczepie. Skakał,pokazywał zęby, przebierał niecierpliwie nogami, jakbychciałrzucićniebuwyzwanie.

W samym środku tych czynności uderzył w niegopiorun.

W mgnieniu oka z przywódcy plemienia pozostałatylko kupka dymiącego popiołu, na której środku leżałocoś,coswymkształtemprzypominałokręgosłup.

Wybuchła ogólna panika. Ludzie rozbiegli się nawszystkie strony, potem zgromadzili się na nowo,bowiem kontakt z innymi działał na nich uspokajająco.Jaknajszybciejodejśćztegoprzeklętegomiejsca.Iposzli,skuleni,wstrugachpadającegodeszczu.

Nagle zobaczyli jaskinię zamieszkaną nie przezzwierzęta, leczprzez ludzi.Woleli jednakuciecstamtąd

Page 314: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ischronićsiędalej,ściśnięciwjedną,zbitąmasę.Wśród stu czterdziestu trzech ocalałych z burzy

Proudhon zauważył młodego mężczyznę, który nienależał do najsilniej zbudowanych członków plemienia,alewydawałosię,żeposiadaonswegorodzajuciekawośćświata. Jego duże ciemnoszare oczy, osadzonewszczupłejtwarzyzwystającymikośćmipoliczkowymi,okolonej jasnobrązowymi włosami, czujnie śledziły, codzieje się wokół. Podczas samotnej przechadzkiw poszukiwaniu pożywienia zobaczył, jak jedenzpiorunówuderzyłwstojącenawzgórzudrzewo,którenatychmiast zajęło się ogniem. Pierwszą reakcjączłowiekabyłachęćucieczkiidołączeniadopozostałych,ale po chwili postanowił z bliska przyjrzeć się temuspektaklowi.Ciekawośćbyłasilniejszaniżstrach.

Młodymężczyznawspiąłsięnaszczytwzgórza.Tam,tuż obok korzeni drzewa, czekał na niego niezwykływidok. Naprzeciw siebie stała setka czarnych i setkabrązowych szczurów, sycząc z wściekłości. Szczuryprzeciwszczurom.

Młody mężczyzna o szarych oczach znieruchomiał.Dwaj przywódcy stad, ze zjeżoną sierścią, gotowi dopojedynku, stali na tylnych łapach, chcąc w ten sposóbwystraszyć przeciwnika. Zamiatali ziemię ogonem,nadymali się, by zrobićwrażenie, że są silniejsi. Inagleczarny szczur rzucił się na brązowego. Dwa gryzoniesczepiłysięzesobą,gryzącsięażdokrwi.Walkatrwała

Page 315: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

długo. Na koniec brązowy szczur wbił zęby w szyjęprzeciwnika.Trysnęłakrew.

Dwa czarne szczury uciekły. Inne pozostały namiejscu z pochylonymi głowami i przednimi łapamiopuszczonymi na znak poddaństwa. Wtedy brązoweszczury udusiły czarne, oszczędzając tylko płodnesamice,któreszybkopoddałysięwolizwycięzców.

Ostatnia zniewaga zwyciężonych: przywódcabrązowych szczurów oddał mocz na ciała martwychprzeciwników i pożarł mózg zabitego przywódcyczarnegostada.

Taka przemoc wśród zwierząt zdumiała młodegomężczyznę o szarych oczach. Przypomniał sobie, żeczęstowidziałzdalekaobceplemiona,alenarazieludziewolelisięnawzajemunikać.

Podszedł do pola bitwy, wziął pozbawione mózguciałoczarnegoszczura izdecydował,żenapamiątkę tejwojennej scenyzrobizniegonakryciegłowy.Wdrodzepowrotnejwielemyśliprzebiegałomuprzezgłowę.

Nadoleczłonkowiejegoszczepussalikości jakiegośszkieletu, którego już nawet padlinożercy nie chcielitknąć.Znowugrzmiało.

Piorunuderzył zupełniebliskonich i jednazkobietzaczęławyćzestrachu.Młodyczłowiekzłapałjąimocnougryzł.

Zaskoczonakobietanatychmiastsięuspokoiła,aleonrzuciłjąnaziemięizacząłzcałychsiłokładaćpięściami.

Page 316: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

To niecodzienne zachowanie zadziałało na cały szczep.Wszyscy się uspokoili. Widząc przemoc, zapomnielioburzy.

Ogarnięty szaleństwem młody człowiek postanowiłzabić kobietę. Wiedzeni nieznanym instynktemmężczyźni spontaniczniewyrazilimu swepoddaństwo.Spuścili głowy i wypięli pośladki. Młody człowiekw nakryciu głowy z czarnego szczura wybrał jednegoznich,którywydawałsięszczególnieuległy,iugryzłgo,żeby potwierdzić swoją władzę. Ofiara zawyła z bólu,apozostalipochyliligłowynaznakszacunku.

Młody człowiek właśnie stworzył zasadę„bezinteresownejprzemocy jakometodyprzeniesienia”.Członkowie szczepunie bali się jużburzy, bali się jego.Szczurze zwłoki, które początkowo wydały im sięśmieszne,terazstanowiłydlanichsymbolwładzy.

Alemłodymężczyznaoszarychoczachniezamierzałna tym poprzestać. Postanowił wykorzystać swojeodkryciaiwyrwaćludzizsidełstrachu.

Kiedynastępnegodniawoddalipojawiłsięinnylud,zamiastgozignorować,wydałrozkazataku.

Napadli z szaleńczym wyciem na zaskoczonychistnieniemtakdzikiegoszczepu ludzi,którzynawetniepomyśleli,abysiębronić.Idlajednej,idladrugiejstronytowszystko,cosiędziało,byłozupełną„nowością”.

Młody człowiek stwierdził, że łatwiej jest atakować,niżsiębronić.Onsamniebrałudziałuwataku,robilito

Page 317: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zaniego innimężczyźni. Imbardziej byli brutalni, tymszybciejpoddawalisięobcy.

Aż któregoś dnia podczas bitwy, jeden z mężczyznnależącychdo zaatakowanej grupywyjął kij, naktóregokońcu umieszczono zaostrzony kamień. Dzięki swojejbroni zdołał zabić wielu przeciwników. Narzędziewzbudziło wielkie zainteresowanie chłopaka o szarychoczach.Zaatakowałmężczyznęodtyłuizabrałmubroń.Następnie nakazał swoim wojownikom, żeby go niedobijali.

Pod koniec bitwy ci, którzy przeżyli, woleli siępoddać.Przywódcawnakryciugłowyzczarnegoszczurawydałokrzykzwycięstwa.

Jego ludziekrzyczelirazemznim,anależącedoichszczepukobietypiszczałyzradości.

Kilkamłodychkobiet ze zwyciężonego ludu tłoczyłosięwokółmłodzieńcaoszarychoczach,manifestującswągotowość do pokrycia, lecz on był zajęty rozbijaniemczaszkiwrogiegoprzywódcy,abypożrećjegomózg.

Członkowie szczepu gestykulowali z przejęciemiradością.Postępującnadalzgodnieztym,cowidziałnagórze u brązowych szczurów, nakazał zgładzić obcychwojowników ocalałych z bitwy oraz ich stare kobiety,jednak zatrzymał kobiety mogące jeszcze mieć dzieciorazmężczyznęodkijazzaostrzonymkamieniem.

Zażądał od niego zdradzenia tajemnicy wyrobunarzędzia, a pokonany nauczył go, jak posługiwać się

Page 318: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

twardym kamieniem, by wyciosać inny, aż dootrzymania tnącego trójkąta... w kształcie szczurzegozęba.Następnieobcypokazał,jakumocowaćówkamieńna kawałku drewna, tak by powstał oszczep, a wtedyprzywódca o szarych oczach nakazał wszystkimmężczyznom sporządzić sobie tak użyteczną broń.Zrozumiał, że atakowanie innych ludzi pozwolimu nietylko umocnić swoją władzę, zapewnić jedność grupyoraz mieć w posiadaniu atrakcyjne kobiety, ale takżekontrolowaćrozwójtechniki.

Ponieważ chodziło już o wojny między ludźmi,należało się donich odpowiednio przygotować.Kobietyrodziły kolejne dzieci, by zapewnić szczepowiwojowników w następnych bitwach. Zachęceni tymmężczyźniłapczywierzucalisięnamłodewięźniarki.

Dziecibyłocorazwięcej,zatemnależało jewyżywić.Jednak dzięki oszczepommężczyźni polowali nawet nagrubego zwierza. Z padlinożerców stali się myśliwymi.W tym samym czasie ich przywódca nadal interesowałsię zachowaniem szczurów. Zauważył, że urządzająmiędzy sobą pojedynki, pozwalające na dokonaniewyboru najlepszych. Motywacją dla walczących byłozdobycienajbardziejpłodnychsamic.Wkrótcepojedynkistały się podstawą edukacji młodych mężczyzn. Biorącprzykład ze szczurów, przywódca uczynił z nich rytuał,mający na celu również wyłonienie najsilniejszych orazpozbyciesięsłabych.

Page 319: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Jednak młody człowiek o szarych oczach nigdy nieuczestniczyłwwymyślonychprzezsiebiezabawach.Byłhistorycznymprzywódcą.Niemusiałudowadniaćswojejsiły. Jego ludzie ulepszali ciosane kamienie, czyniąc jejeszcze ostrzejszymi i mocując na długich kijach.Z takimi oszczepami z łatwością zwyciężali kolejnezaatakowaneprzezsiebieplemiona.

Przywódca spostrzegł, że szczury mają zwyczajdawać do spróbowania jednemu ze stada nowegopożywienia, a następnie poddawać go kwarantannieprzez czas tak długi, bymożnamieć pewność, że danarzeczjestjadalna.Rozkazałwięcpodobnieczynićswoimludziom, zwłaszcza ze zbieranymi przez nich grzybamii jagodami, dziwnym mięsem przynoszonym przezmyśliwych, stojącymi kałużami wody. Jeden osobnikpróbował,ajeśliprzeżył,produktuważanozajadalny.Tatechnika pozwalała mu unikać zatruć, ponieważw przyrodzie toksyczność jest regułą, a jadalnośćwyjątkiem.

Mężczyźni i kobiety entuzjastycznie przyjęli nakazrozmnażania się, dzieci było coraz więcej i przywódcazdecydował, że nadeszła chwila selekcji najsłabszych.Pierwszym etapem prowadzonych czystek byłypojedynki, ale to nie wystarczało. W świecie szczurównieustanniektóryśktóregośwyzywałnapojedynek,aci,którzy odmawiali podjęcia wyzwania, traktowani bylijakochorzy,wykluczanoichzestadalubpożerano.

Page 320: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Takisamzwyczajzapanowałwszczepie.Skazywanokobiety bezpłodne lub te, które rodziły za dużodziewczynek. Starcy oraz osoby chorowite byli zabijani,gdytylkoniemoglichodzić.Niedopomyśleniabyło,abyopóźnialiataklubwpadliwręcewroga.Najstarsizaczęliwięcćwiczyć,żebyutrzymaćformę.

Prowadzeni piorunami ludzie o szarych oczachkierowali się na północ, niszcząc po drodze wszystkienapotkaneszczepy,gromadzącdziczyznęisprowadzająckobietydoroliniewolnic.Pewnegodniamłodyczłowieko szarych oczach, zjadając mózg zwyciężonegoprzywódcy, zdjął z głowy szczurzą skórę i wyciągnąłprzed sobą, pokazując ją członkom swojego plemienia.Wszyscywiedzieli,żeodtegodniabędzieona łączącymichznakiem.

Stalisięszczepemludzi-szczurów.

LUDDELFINÓW

Wiatrwiałnadplażą.Czarne chmury zakryły niebo i nagle rozległ się

grzmot.Na dole zebrały się sto czterdzieści cztery ludzkie

istoty.Oświetlałojeświatłobłyskawic.Dzieci były przerażone. Pragnąc je uspokoić, matki

iskały imwszywewłosach.Nawet jeśli nie udawało im

Page 321: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

się wytępić wszystkich insektów, samo uczuciepieszczotyprzynosiłoulgę.

Zasnęli,kiedyprzestałopadać.Rano stara kobieta wybrała się na spacer brzegiem

morza.Nagle spostrzegła skaczącegonadwodądelfina.Spektakl nie był dla niej niczymnowym, ale zaskoczyłoją, że żyjące w wodzie zwierzę znajduje się tak bliskobrzegu,niemalobokniej.

Jej lud wiedział, że morze jest źródłemniebezpieczeństw. Toteż rzadko zbliżali się do wody;żadenczłowiekniezamoczyłnógpowyżejkolan.Jednakmiaławrażenie,żetendelfinjąwzywa.

Wiedziona jakimś dziwnym instynktem, słuchającnakazu nieznanego głosu, dobiegającego z jej wnętrza,zdecydowałasięzrobićcośzupełnieniepojętego:weszłado wody. Aż zadrżała pod wpływem okropnego zimnaiwilgoci.

Delfinprzypłynął jejnaspotkanie.Wydawałzsiebieodgłosy przypominające klekot oraz wysokie dźwięki.Kobieta próbowała odpowiedzieć mu chrząkaniemi gwizdem. Tak porozumiewali się przez chwilę.Następniezwierzępodpłynęłobliżej,aonadotknęłajegopyszczka.Pochwilizwierzęodwróciłosię,wyciągającdoniejswojąpłetwę.Awięctegochciał...Żebystarakobietadotknęła jego płetwy... Zawahała się w obawie, że tawiększaodniejrybaugryzieją.Jękidelfinabrzmiałyjakzaproszenie. Instynktownie cofnęła się. Strach przed

Page 322: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wodą był w niejmocno zakorzeniony. Dołączała się doniegoobawaprzedwszystkim,coinneinieznane...

„Wejdźdowodyidotknij jegopłetwygrzbietowej”–mówił głos w jej głowie. Nakaz brzmiał tak mocno, żeniemalpowodowałból.„Idź.Teraz”.Więczrobiłato.

Płetwabyłagładka,aleciepławdotyku.Delfinciągnąłjącorazgłębiejwmorze.Stara kobieta poszła za nim. Woda sięgała jej do

bioder,potemdobrzucha,doszyi,inaglespostrzegła,żepodskakując i poruszając nogami, utrzymuje się nafalach.

Całyranekćwiczyłanowąumiejętność.Pozostali obserwowali ją z dalekiego brzegu

przekonani, że stara oszalała i w końcu zjedzą ją ryby.Tylkogłowawystawałaponadwodą,aoniniesłyszeli,żekobieta odpowiadadelfinowi dźwiękamipodobnymidowydawanych przez niego. Jednak zauważyli, żewyglądają,jakbyzesobąrozmawiali.

Nagle delfin zanurkował, a kiedy wypłynął napowierzchnię, trzymałwpyszczku sardynkę.Podarowałstarejkobieciepożywienie,takjakbychciałpogratulowaćjejprzełamaniastrachuprzedwodą.

Kiedy wyszła na plażę ze świeżą rybą w ręku,pozostalijużniemówili,żejestszalona.

W ciągu następnych dni stu czterdziestu czterechżyjącychnaplaży ludzinauczyłosiępływaći łowićryby,chociaż na razie potrafili łapać tylko te najwolniejsze.

Page 323: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Stale towarzyszyły im delfiny, pokazując, jak mająpostępować,iokazującsięcierpliwymiinstruktorami.

Ludziezaczęliporozumiewaćsięzesobązapomocąmowy delfinów. Klekotali i gwizdali tak jak one.Dzieciradośnie baraszkowały w wodzie, pozwalając waleniomcorazdalejprowadzićsięwmorze.

Pewnegodnianahoryzonciepojawiłsię inny ludzkiszczep.

Wszyscyzebralisięnaplaży,bystawićmuczoła.Obcy także zatrzymali się. Mężczyźni z jednego

i drugiego ludu ustawili się na pierwszej linii, chcąconieśmielićprzeciwnika.

Stali tak, mierząc się wzrokiem, kiedy przed rządmężczyznwysunęłasięstarakobieta,podeszładonowoprzybyłychipodałaotwartądłońtemu,którywydałjejsięnajwiększyinajsilniejszy.

Początkowoprzybyszeniezrozumieligestu.Zachowaniebyłocałkiemnowe.Przywódcawrogiego

plemienia zastanowił się przez chwilę, a potem takżewyciągnąłrękę.

Dwie otwarte dłonie zetknęły się ze sobą. Natwarzach pojawił się uśmiech. Dłonie połączyły sięw uścisku. Stara kobieta wiedziała, że to zachowaniedelfinówpodsunęłojejtakąmyśl.Todelfinynauczyłyich,żeprzymierzelepszejestodwojny.

Odtejchwilionaorazjejbliscytworzyliluddelfinów.Kontakty z obcymi zaczęli od wspólnego jedzenia.

Page 324: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Późniejpróbowaliporozumiewaćsięzapomocągestów,onomatopei,awkrótkimczasiezapomocąwyrazów.

LudDelfinówdowiedział się, żedrugi szczep to ludMrówek.

Obydwa plemiona długo poznawały się nawzajem.Lud Delfinów nauczył lud Mrówek pływania, łowieniaryb,mowy,zabawy,śpiewuoraztegowszystkiego,czegosamnauczyłsięoddelfinów.

Lud Mrówek nauczył lud Delfinów drążenia tunelipodobnychdo tych, jakiebudująmrówki.Wtensposóbznajdowali schronienie przed wszystkimi zwierzętami.Tłumaczyli, że obserwując swoje ulubione owady,zrozumieli,iżnienależyzostawiaćsłabych,aledawaćimdowypełnianiatakiezadania,którychniechcąwypełniaćani kobiety, ani myśliwi. Ranni i kalecy zaczęli więcszybkowymyślaćróżnerodzajezajęć,którepozwoliłyimbyć przydatnymi grupie. Zajmowali się dziećmi orazwytwarzaliprzedmioty,splatajączesobąwłóknaroślin.

Jedno zachowanie mrówek bardzo zdziwiło szczepdelfinów. Zwolennicy owadów praktykowali pocałunekwustanaznakdarzeniasięwzajemnymuczuciem.Samibowiem zauważyli, żemrówki pocierają się antenkami,a potem liżą sobie pyszczki, najwyraźniej na znakłączącejichzażyłości.

Wtedy lud Mrówek zaproponował ludowi Delfinówpocałunkiwusta.Początkowoplulizniesmakiem,alepojakimś czasie ten sposób dotykania się uznali za

Page 325: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

przyjemny. Nawet zaczęli dotykać swoich języków,chociażtepełnebyłyśliny.

Już dwieście osiemdziesiąt osiem osób pomagałosobie wzajemnie. Razem zbudowali położoną nawzgórzuzaplażąpodziemnąosadę,wktórejniezalewałyichjużcodzienneprzypływy.

Dopracowali wspólny język, w którym znalazły sięwyrazy pochodzące z mowy mrówek i mowy delfinów.Nie trzeba było długo czekać, by mężczyźni i kobietyzobydwuszczepówzaczęliłączyćsięwparyiniebawemna tym samym terytorium zamieszkiwały trzy grupy:szczepmrówek,szczepdelfinówiszczepmieszańców.

Ciostatni,kuogólnemuzdumieniu,okazalisięlepiejzbudowani niż dzieci pochodzące ze związkówendogamicznych. Jednak wszyscy żyli zgodnie razem,kierującsięzasadą:„wjednościsiła”.

Page 326: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

66.ENCYKLOPEDIA:MRÓWKI

MrówkiistniejąnaZiemiodstumilionówlat,człowieknajwyżej od trzech milionów. Od stu milionów latmrówki budują corazwiększe osady, aż do ogromnychstożków,mogącychpomieścićmilionyosobników.Leczjeśliprzyjrzećimsięzbliska,napierwszyrzutokawydają nam się bardzo egzotyczne. Po pierwsze:mrówki są w większości pozbawione płci. Tylkonieznaczna część populacji rozmnaża się: księżniczkiiksiążęta.Ciostatniumierajązrozkoszywchwiliaktugodowego i już wkrótce w mrówczej osadzie nie mażadnego samca. Potem pozostaje tylko jedna królowa,która znosi jajeczka. Informowana na bieżącoopotrzebachosady,dostarcza taką ilośćosobników,najaką jest społeczne zapotrzebowanie.Każdywięc rodzisię, by pełnić z góry określoną rolę. Nie ma tubezrobocia, biedy,własnościprywatnej,policji.Niemateż hierarchii ani sił politycznych. To republikapomysłów. Każdy, bez względu na wiek i pełnionąfunkcję, może zaproponować swój pomysł pozostałymmieszkańcom osady. W zależności od swojej wartościorazdostarczanychinformacji,zostanieonprzyjętylubnie.Mrówkizajmują się rolnictwem.Na terenie swojejosady uprawiają grzyby. Znają się na hodowli. Naróżanych krzewach wypasają stada mszyc. Wyrabiająnarzędzia, choćby takie jak igły, które pozwalają im

Page 327: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zszywać ze sobą liście. Znają podstawy chemii,ponieważ do leczenia swoich larw używają zawartychw ślinie antybiotyków, natomiast kwasy wykorzystujądoatakowaniawrogów.Jeśli chodzi o architekturę, w mrówczych osiedlachznaleźć można solarium, stodoły, królewską lożę,pieczarkarnie. Jednak błędem byłoby sadzić, żew mrowisku wszyscy pracują. Tak naprawdę jednatrzecia społeczeństwa leniuchuje, śpi i spaceruje dlaprzyjemności. Jedna trzecia wykonuje rzeczy zupełnieniepotrzebne,anawetprzeszkadzającepozostałym,jaknaprzykładbudowa tunelu,którypowoduje zawaleniesię innego, zbudowanegowcześniej.Wreszcie ostatniagrupa naprawią błędy poprzedników, budując osadęi prawdziwie w niej gospodarząc. I w ogólnymrozrachunkuwszystkodziała,jaknależy.Mrówkiprowadząwojny,aleniewszystkiebiorąudziałw walce. Za to wszystkie troszczą się o pomyślnośćosady.Todlanichważniejszeniżpomyślnośćjednostki.Kiedydana społecznośćwyczerpiewszystkieokolicznezasoby pożywienia, przenosi się w inne miejsce.Mieszkańcymigrująigdzieindziejbudująswojemiasto.W ten sposób pomiędzy mrowiskiem a przyrodąpowstajeswegorodzajurównowaga,bowiemmrowiskoniczegowprzyrodzienieniszczy,awręczprzeciwnie–przyczyniasiędowentylacjipodłożaicyrkulacjipyłków.Mrówki są przykładem zwierząt społecznych, którym

Page 328: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

się powiodło. Udało im się skolonizować praktyczniewszystkie biotopy, od pustyni po biegun północny.Przeżyły wybuch bomby atomowej w HiroszimieiNagasaki.Wydaje się, że żyjąw zgodzie i doskonałejsymbioziezplanetą.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 329: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

67.BILANSHERMESA

Zapalasięświatło.Trzemyzmęczoneoczy,podobniejakEunBi,jeślizbytdługosiedziprzedkonsolądogier.

Spektakl, w którym występują ludzie, jestbezsprzecznie o wiele bardziej pociągający niż ten,wktórymwidzieliśmyroślinylubzwierzęta.

Hermes lewituje wokół „Ziemi 18”, interesując siękażdym narodem. Radzi, abyśmy przyjrzeli się innymplemionom żyjącym na całej planecie. Wśród moichbezpośrednich sąsiadów rozpoznałem lud Żółwi,kierowanyprzezBeatrice,ludSzczurówProudhonaorazludMrówekEdmondaWellsa.Dostrzegam,żena„Ziemi18” jest więcej ludzkich plemion niż bogów-ucznióww naszej klasie. To właśnie powiedział nam wcześniejopiekunwędrowców:ludzkieplemionażyjącebezbogówstanowić będą tło. Najwyraźniej jednak wcale niepowodzi im się gorzej niż naszym. Zauważam, żeplemiona bez bogów, kierując się „własną intuicją”,dokonały bardziej pożytecznych odkryć niż te, na którewywieraliśmywpływpoprzezsnyorazdziałanianaszychmediów.Touczypokory.

Podczas gdy inni pozostają z oczami utkwionymiwplanecie,szepczęwstronęEdmonda:

– Co się wydarzyło wczoraj wieczorem na czarnymterytorium?

Pokazuje mi, że to nie miejsce ani czas na takie

Page 330: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

rozmowy. Wracam więc do obserwowania naszychembrionówludzkichspołeczności.

– Życie w jaskini wszystko zmieniło – zauważaMarilyn. – Od czasu, gdy plemię posiada schronienie,mężczyźni idą polować, kobiety pozostają przez długiczasprzyognisku iwszystkiedaneulegajązmianie. Jużrozumiem, dlaczego mój ziemski małżonek, Joe DiMaggioniepotrafiłznaleźćwlodówcekostkimasła.Byłmistrzem koszykówki i podczas treningów rozwinąłszeroko swoje pole widzenia, nie umiejąc jednakskoncentrowaćsięnajednymoddalonymcelu.

Edmondzgadzasię:– Zamknięta w jaskini kobieta musi natomiast

czuwaćjednocześnie,byniezgasłogień,żebydośrodkaniedostałysięzwierzęta iabydziecinierobiłygłupstw.Zatem kobieta rozwija jednocześnie widzenie bliskieorazdalekie.

– Ma też bogatsze od mężczyzny słownictwo,ponieważ rozmawia z koleżankami, podczas gdy onimilczą,abyniespłoszyćzwierzyny–mówiMataHari.

–Jednocześnie–uzupełniaAntoinedeSaint-Exupéry–wiemy,że teobyczajesprawiły,żemężczyznaposiadalepszyzmysłorientacji,niezbędnydopolowania.

– Przebywając nieustannie ze sobą, kobietywykształciły lepszy słuch oraz bardziej subtelną mowęuczuć.

Także inni bogowie-uczniowie włączają się do

Page 331: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

rozmowy.– Rywalizacja o to, kto okaże się zręczniejszy na

polowaniu, sprawiła, że mężczyźni lepiej radzą sobiezdrobnyminaprawamidomowymiimajsterkowaniem–mówijeden.

–Opiekanaddziećminauczyłakobietyszacunkudożycia, tymczasem podczas polowania mężczyźnismakowaliradościzabijania–dodajeSimoneSignoret.

Hermes każe nam się uciszyć. Skończyłobserwowanie plemion. Nadszedł czas, by ogłosićzwycięzców.

–ZwycięzcąpierwszejczęściGryYogłaszamBeatricei jej lud Żółwi, który można by utożsamić z siłą N.Wynalazek schronienia przyczynił się do wynalezieniaprzezjejplemięosiadłegotrybużycia.Wreszcieludzkośćwidziinnąmożliwośćniżkoczownictwo.

Wkładanajejgłowęzłotywienieclaurowy.– Drugie miejsce: Proudhon i jego lud Szczurów.

Stwarzającwojnę,nietylkopozwolił ludziomniegodzićsięzeswoimlosem,aletakżenimkierować.Jegometodaselekcjiwojownikówokazałasięskuteczna,podobniejakpolityka ekspansji demograficznej. Zaprezentował namdziałaniesiłyD.

– Chwileczkę – protestuje oburzona SimoneSignoret. – Proudhon morduje mężczyzn i starców.Bezwstydnie porywa cudze kobiety, które następnie sągwałcone i zmuszane do ciągłego rodzenia dzieci tylko

Page 332: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

poto,żebyszczuromniebrakowałowojowników...Boskimistrzprzerywajejoschle:– Nie jesteśmy tu po to, żeby wydawać sądy lub

moralizować. Wojna to taki sam sposób ekspansji, jakkażdy inny. Zabijając sąsiednie ludy i zabierając ichpłodne kobiety, naród Szczurów zapewnia sobieprzetrwanie. Jednocześnie podczas każdej inwazjizyskuje od zwyciężonych kolejne technologie orazodkrycia, co pozwala mu na rozwój nauk bezpoświęcania się badaniom jako takim. Wreszciestworzenie elity wojowników to gwarancjabezpieczeństwa.Celuświęcaśrodki.

Hałas wzmaga się. Najwyraźniej uczennice niezgadzająsięztakąwizjąświata.

Hermes nie zadaje sobie nawet trudu, byodpowiedzieć, lecz wzywa Proudhona i wkłada mu nagłowęsrebrnywieniec.Apotemmówidalej:

–Trzecieiostatniemiejsce,zaprzedstawieniesiłyA:MichaelPinson.

Podskoczyłemzwrażenia.Jestem zadowolony, ale i zaskoczony, że znalazłem

się w zwycięskiej trójce, chociaż mój lud reprezentujezupełnieodmiennewartościod tych,którychwyznawcąokazałsięmójpoprzednik.

Bóg wędrowców i złodziei wyjaśnia, że podobamusię mój lud ze względu na jego otwarty stosunek domorza, przyjaźń z delfinami orazprzymierze z obcymi,

Page 333: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

którzyokazalisięludemMrówek.– Dlaczego zatem nie zająłem trzeciego miejsca ex

aequozEdmondemWellsem?–pytamzdziwiony.–Ponieważtowłaśnie ty,Michael, lubprzynajmniej

ktoś z twojego plemienia pierwszy zaproponowałprzymierze, a Edmond tylko się na nie zgodził. To tystworzyłeś koncepcję współpracy. Jest więc logiczne, żetotyzbieraszplonyswojejinicjatywy.

EdmondWellszajmujeostatecznieczwartemiejsce.Po nim znajduje się naród Pawi malarza Henriego

Matisse’a, naródWielorybów Freddy’egoMeyera, naródJeleniGeorges’aClemenceau,naródMewLaFontaine’a,naródJeżowcówCamilleClaudel,naródŚwińFrancois’aRabelais’go, naród Lwów Montgolfiera, naród OrłówRaoula,naródOsMarilyn.

Złoty laur dla Beatrice, srebrny dla Proudhona,brązowydlamnie.

Hermes leci w stronę tablicy, a następnie notuje:„Połączenie,Obojętność,Dominacja”izaraztłumaczy:

– Każdy z trojga dzisiejszych zwycięzców bronił naswój sposób jednej z pierwotnych sił działających wewszechświecie. Razem z waszymi ludami mieliścieokazjęprzekonaćsię,żetylkotetrzysposobyzachowaniaokazująsięskuteczne.

Izapisujebiałąkredą:„Ztobą”.„Przeciwtobie”.„Bezciebie”.

Łamiemysobiegłowy,starającsięznaleźćjakiśinny

Page 334: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

sposóbzachowania,alebezskutecznie.– Te trzy rodzaje energii występują na poziomie

atomu,tworząclubniszczącżycie,inapoziomiegwiazd,tworząc i niszcząc systemy słoneczne, ale można jerównież odnaleźćw stosunkachmiędzyludzkich, czy tow skali mikrokosmicznej, dotyczącej dwojga ludzi, czyteż makrokosmicznej, związanej z zetknięciem dwóchcywilizacji.

Znowuunosisięwpowietrzu.– Oto dlaczego nazywamy to Grą Y. Ponieważ na

koniec każdej partii wyłania się trzech zwycięzców.A każdy z nich reprezentuje siłę Miłości, DominacjiiObojętności–tetrzyzaśtworzątrzyramionaliteryY.

Wśród przegranych wymienia Hermes: naródLemurów za niezdolność do walki. Dalej naród Pand,zbytleniwy,żebypolowaćiwzwiązkuztympozbawionybiałek, gdyż odżywia się wyłącznie bambusem. NaródLemingów, tak uległy swojemu przywódcy, że jegoczłonkowie nie potrafili przeciwstawić mu się nawetwtedy, gdy się mylił. Poza tym mieli okropny zwyczajpopełniania zbiorowych samobójstw. Do trzechwymienionychdoszłyjeszczetrzyinneludy,pobiteprzezplemięProudhona.

Odejmowanie:119–10=109.–Nadalnierozumiem, jaktosięstało,żeProudhon

z tymi swoimi godnymi pożałowania ludźmi-szczuramiokazał się lepszy odMichaela i jego ludzi pacyfistów –

Page 335: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

buntujesięMarilynMonroe.Słodkabuziaiponętnekształtybyłejgwiazdydziałają

nawetnabogówiHermeschętniepodfruwadoniej,abyudzielićdodatkowychwyjaśnieńiprywatnejlekcji:

– Droga Marilyn, w świecie bogów, niech sobie topani dobrze wbije do głowy, nie istnieją dobrzy i źli.Jedyne,cosięliczy,toskuteczność.Aleponieważwydajesię pani zasmucona, podam szczegółowo, jakimikryteriami selekcji kierujemy się w Grze Y. Zresztą, jatakżeuważamjezasłuszne.Proszęwięcnadstawićsweuroczeuszkainotować,jeślitokonieczne:

Pierwsze kryterium: zajęcie danego terytoriumisprawowanienadnimkontroli.

Spójrzmynaliczby.PlemięSzczurówobjęłokontrolęnad terytorium liczącym dziewięćdziesiąt kilometrówkwadratowych, lud Delfinów zajął tylko trzydzieścikilometrówitorazemzludemMrówek.

Drugiekryterium:demografia.Prowadzona przez Szczury polityka promowania

przyrostu naturalnego sprawiła, że plemię liczy pięćsettrzydzieści czteryosoby,podczasgdyzwiązekDelfinówz Mrówkami tylko czterysta jedenaście, a i takpowinienem podzielić tę liczbę przez dwa, bo przecieżdotyczy dwóch różnych graczy. Dla nas, bogów, każdedziecko, nawet to poczęte wskutek gwałtu, jest takimsamymdzieckiem.Tosąnowonarodzoneludzkieistotyiniemadlanasżadnegoznaczenia,wjakisposóbzostały

Page 336: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

poczęte. Powtarzam raz jeszcze: my nie oceniamy, mystwierdzamyfakty.

Trzeciekryterium:posiadaniesurowców.Główne bogactwa naturalne w tej epoce to dzika

zwierzyna oraz wszystko, co można nazbierać w lesie.Unicestwiającinneplemiona,ludSzczurówzagarnąłdlasiebie ich obfite w zwierzynę tereny oraz obszary, naktórych zbierali owoce i jagody. Według naszychobliczeń, szczury posiadają pięćdziesiąt sześć rodzajówzwierzyny łownej oraz jadalnych roślin, zaś związekDelfinówiMrówektylkotrzydzieścipięć.

Czwartekryterium:odkrycianaukowe.Tutaj przewagę ma związek Delfinów i Mrówek.

Szczurymająna swoimkoncieosiemodkryć, a koalicjapiętnaście.Aleznowuniezapominajmy,żemamytudoczynieniazpołączeniemdwóchludów.

–Wtakimrazie,dlaczegonieotrzymaliśmyjakiegośbonusa za to, żenasza koalicja okazała się sukcesem? –wchodzimuwsłowoEdmondWells.

Fruwający bóg przygląda się uważnie mojemumistrzowiipochwilichętnieudzielamuodpowiedzi:

–Ponieważrelacjezinnymi,drogiprofesorzeWells,stanowią właśnie piąte kryterium. Chcę panupowiedzieć, że członkowie ludu Szczurów bardziej niżpanobawiająsięspotkaniazobcymi.

–Nierozumiem.– Siła pierwsza. W tym niepewnym czasie

Page 337: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

najlepszym sposobem umożliwiającym wybór takichzwiązków, jakie wydają się dla danego ludu korzystne,jestposiadanieodpowiednioskutecznejbroni.

Szóstekryterium:moralnośćidobrospołeczeństwa.Wiem, że niektórym z was trudno przyjąć, że fakt

zagarnięciaobcegoterytoriumzajmujewśródkryteriówpierwszemiejsce,adobrospołeczneostatnie.Alenawetgdybyśmy odwrócili tę kolejność, szczury nadalpozostałyby na dobrym miejscu. Siła ich wojskazapewnia członkom plemienia pewnego rodzajupoczuciezadowolenia,awięctakżedobrospołeczne.Podkoniec gry ich społeczeństwo było najmniejzestresowane. Jak się dobrze zastanowić, naródSzczurówmógłby tu znaleźć się nawet przed narodemŻółwi, jednak chciałem docenić pomysł zamieszkaniaw jaskini, który stanowi ważną dla dalszych dziejówinnowację.

Topowiedziawszy,Hermesodlatujewstronęmeblaz szufladami, pewnie więc dyskusja skończona. Przezchwilę szuka czegośw szufladach iwyjmuje znich, niewierzę własnym oczom, dużą niebieską księgęz wykaligrafowanym złotymi literami tytułem:EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej.

–Mojaencyklopedia!–wykrzykujemójprzyjaciel,niemniejzdumionyodemnie.

– Doskonale – z rozbawieniem stwierdza naszdzisiejszy nauczyciel. – W tej książce mamy wszystko.

Page 338: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Także najlepsze wiadomości na temat zachowaniaszczurów oraz ich podobieństwa do ludzi. Mówiąco ludziach, umieścił ich pan między szczuramiamrówkami, przypisując im posiadanie podstawowychszczurzych popędów, czyli skłonności do przemocyi egoizmu. Od mrówek przejęli zaś instynktcywilizacyjnejsolidarności.

Widzę, żemój przyjaciel EdmondWells jest bardzoporuszony faktem czytania przez olimpijskich bogówjegoksiążki,pisanejwyłączniezmyśląośmiertelnikach.

–Chciałbymprzeczytaćfragment,którywieluzwasjuż zna, dostarczający wiedzy istotnej do zrozumieniazachowańwaszychludzkichplemion.

Page 339: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

68.ENCYKLOPEDIA:HIERARCHIAUSZCZURÓW

Didier Desor, naukowiec z laboratorium biologiibehawioralnejuniwersytetuwNancy,zamknąłwjednejklatce sześć szczurów, chcąc zbadać ich zdolność dopływania.Jedynewyjściezklatkiprowadziłodobasenu,który zwierzęta musiały pokonać, aby dostać się dopojemnika z jedzeniem.Szybkookazało się, że szczurynie rzuciły się wszystkie razem w kierunku jedzenia,leczpodzieliłysięrolami.Byliwśródnichdwajpływacypozwalający się wykorzystywać, dwa szczury niepotrafiące pływać, ale wykorzystujące umiejętnościinnych,jedensamodzielnypływakorazjedenszczurniepotrafiący pływać, traktowany przez pozostałych jakpopychadło.Dwaj pozwalający się wykorzystywać osobnicynurkowali pod wodą i przynosili pożywienie. Popowrociedoklatkibylibiciprzezdwóchwyzyskiwaczytak długo, aż wypuścili swoją zdobycz. Dopiero kiedywyzyskiwacze zaspokoili głód, wyzyskiwani mogliposilić się tym, co pozostało. Wyzyskiwacze nigdy niepływali. Bicie pływaków wystarczało, żeby moglizaspokoićswójgłód.Niezależny pływak był dość dobrze zbudowany, więcprzynosił jedzenie dla samego siebie i spokojnie jespożywał, przez nikogo nie zaczepiany. Natomiast

Page 340: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

nieudacznik nie potrafił pływać, ani wystraszyćwykorzystywanych, dlatego zadowalał się tym, copozostałopoinnych.W kolejnych dwudziestu doświadczalnych klatkachzaobserwowano identyczny podział ról: dwóchwyzyskiwanych,dwóchwyzyskiwaczy,jedenniezależnyi jeden nieudacznik. Aby lepiej zrozumieć mechanizmhierarchizacji, Didier Desor umieścił w jednej klatcesześciuwyzyskiwaczy.Walczyli ze sobąprzezcałąnoc.Z nastaniem ranka w taki sam sposób podzielili sięrolami. Dwóch wyzyskiwaczy, dwóch wyzyskiwanych,jedenniezależnyijedennieudacznik.Jakie osobniki nie wchodziłyby w grę, ostatecznypodział ról będzie zawsze taki sam. Doświadczenieprzeprowadzono ponownie w dużo większej klatce,w której umieszczono dwieście osobników. Szczurywalczyły ze sobą przez całą noc. Z nastaniem dniaznalezionotrzyzamęczoneszczury,zktórychpozostałezdarłyskórę.Jakiztegomorał?Imwiększaspołeczność,tym bardziej rośnie okrucieństwo wobecnieudaczników. Jednocześnie wyzyskiwacze z dużejklatki powołali do życia hierarchię zastępców, którzystrzegli ich władzy, dzięki czemu oni sami nawet niemusieli zadawać sobie trudu bezpośredniegoterroryzowaniawyzyskiwanych.Naukowcy z Nancy kontynuowali eksperyment,poddając następnie analizie mózgi swoich

Page 341: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

doświadczalnychzwierzątek.Okazałosię,żenajbardziejzestresowani nie byli wcale nieudacznicy aniwyzyskiwani, lecz wyzyskiwacze. Bez wątpieniaobawiali się utraty swojego uprzywilejowanegostanowiska oraz tego, że któregoś dnia samimusielibypójśćdopracy.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej

(powtórzenieztomuIII)

Page 342: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

69.TERYTORIUMIAGRESJA

Opisany przez Edmonda Wellsa eksperyment wprawianasw zakłopotanie. Znaczy bowiem, że jaką byśmy nieposzlidrogą,naszestarania i takspełznąnaniczym,botaka właśnie jest natura żywych istot. Zawsze istniejewśród nich podział na te same role: wyzyskiwaczy,wyzyskiwanych,niezależnychinieudaczników.

Unoszący się przednami i poruszający od czasudoczasu złotymi skrzydełkami Hermes potwierdza naszemyśli:

– Człowiek, podobnie jak szczur, jest zwierzęciem,w którego życiu ważną rolę odgrywa terytoriumi hierarchia. „Terytorium” i „Hierarchia”, dwiepodstawowe zasady, tak istotne do zrozumienia każdejludzkiejspołeczności.

Zaznaczyć swoje terytorium łowieckie, oznaczyćz czterech stron moczem terytorium, na którym danaspołeczność może się rozmnażać, umiejscowić siępomiędzy zwierzchnikiem i podwładnym, to rodzajezachowań,któreuspokajająipodnosząnaduchu.

Oczywiście później pojawiają się rozmowyo rozsądku, umiłowaniuwolności oraz stwierdzenia, żejużsięniechceprzywódców,alejakspojrzećnaHistorię,to jest dokładnie na odwrót. Ludzie lubią byćniewolnikamiiczcząswoichprzywódców.Aimbardziejsięichboją,tymbardziejczująsięprzeznichchronieni.

Page 343: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Bógwędrowcówizłodziei robiznak, jakbardzomuprzykro.

– Ale przecież są jeszcze niezależni! – broni sięGeorgesMéliès.

Ach tak, tych kilku nieszczęśników, którzy uczepilisię swoich zasad... To prawda, są tacy. Jednak wolnośćdrogo ich kosztuje. Pracują więcej niż inni, muszązdobywać swoje pożywienie iwalczyć, abynikt im tegonie odebrał. Nie podążają za resztą podzielonego nadominujących i zdominowanychspołeczeństwa, sąwięcskazaninasamotność,anawetpogrążająsięwrozpaczy.A ile potrzeba wyrzeczeń, aby móc znieść samotnośćtylkopoto,żebypoczućsięwolnym.

Na twarzy Hermesa ponownie pojawia sięrozczarowanie.

–Pansam,panieMéliès,dobrzewie,cotoznaczybyćsamotnymjeźdźcem.Zrujnowałsiępan,wymyślająctrikii efekty specjalne. Nie zgadzał się pan na sprzedażswojego kina, a potem z żalu spalił pan swoje cennetaśmy.

Już samo wspomnienie czasów pogardy powodujewzburzenie Mélièsa. Zagryza wargi. Camille Claudelkładziemurękęnaramieniuwgeściepocieszenia.Onatakże zniszczyła swoje dzieła, ponieważ ludzie ich nierozumieli.

– A nieudacznicy? – pytaMataHari. – Jaka jest ichrola?

Page 344: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– To jest klucz do równowagi społecznej. Ofiaraprzebłagalna.Koziołofiarny,któryposłużyzazasłonędlawszystkichoficjalnychwystępków.Przywódcadopuszczasię rzezi, gwałtu lub aktu niesprawiedliwości,a następnie, aby go nie niepokojono, wymyśla kozłaofiarnego i rzucagonapożarcieopinii społecznej.Panito wie najlepiej, bo sama posłużyła pani za kozłaofiarnego dla spisku uknutego przez dwa ośrodkiszpiegowskie. Nieudacznicy stanowią swego rodzajukatharsis. Proudhon to dobrze rozumiał, poświęcającżycieniewinnychnawspólnyspektakldlamas.Wswoimostatnim życiu chciał pan kierować ludźmi jak dużymstadem, prawda, panie Proudhon? Jak na kogoś, ktowyznajedewizę „żadnegoboganimistrza”,brzmi to conajmniejparadoksalnie.

Anarchista nie zgadza się z tą opinią. Wstajeiwykrzykuje:

– Trzeba wychowywać ludzi, aby ich nauczyćwolności!

– Przemocą? Aż do ich masowej zagłady? – pytaHermes, który najwyraźniej ma dużą wiedzę na tematkażdegoznas.

Proudhon jest nieco zbity z tropu, ale najwyraźniejniejestskłonnyzrezygnowaćzeswoichprzekonań.

– Jeśli trzeba zmusić ludzi do tego, aby byli wolni,trudno, z żalem, ale ich do tego zmuszę. Jeśli będąpotrzebowali nauczycieli do tego, żeby nauczyć się żyć

Page 345: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

beznauczycieli,znajdęich.–A jeślibędąpotrzebowalibogów,żebynauczyć się

żyć bez bogów? – pyta słodko Hermes. – Ach, panieProudhon, pańskie opinie zachwycają mnie. Jest panpierwszymanarchistą,którytworzywładzę.

Teoretyk anarchizmu siada zakłopotany. Trudnostawić czoła tak doświadczonemu nauczycielowi, któryprzebyłtyledróg.

–Wprzeszłościbyłonawettakiewyrażenie,któregoużywania zabraniali nie tylko anarchiści, ale także inniekstremiści: „dyktatura proletariatu”. Ach, jakparadoksalnesątosłowa...Dyktaturaproletariatu...

– A co w tym takiego śmiesznego? – obrusza sięMaria Curie, która w swoich czasach ziemskiego życiaopowiadała się za partią komunistyczną, więcrozpoznałaskandowanenawiecachhasło.

– To oznacza „tyranię wyzyskiwanych”, jeśli życzysobiepani synonim. Jak zwykłmawiać jedenzwaszychhumorystówz„Ziemi1”:Kapitalizmtowyzyskczłowiekaprzez człowieka, a komunizm... na odwrót. Ale gdybymiała pani krótką pamięć, droga Mario Curie, toprzypomnępanipaktniemiecko-sowiecki.Wtedyludziesądzili, że przeciwieństwem komunizmu jest nazizm.Atunaglełubudu!HitleriStalinściskająsobiedłoń.Itakwłaśnie człowiek daje się zwieść pozorom. Tymczasemdla nas, bogów, krwiożerczy dyktator pozostajedyktatorem, czy chowasię za czarnym, czerwonym, czy

Page 346: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zielonym sztandarem. Jak tylko pojawiają sięmilicjanciz pałkami, a więzienia zapełniają się intelektualistami,wszystkojestjasne.Itrzebaumiećdostrzegać„znaki”.

Dręczymniejednopytanie:–Czytoznaczy,żenasi ludzienazawszepozostaną

podzieleni na takie same grupy jak społeczeństwoszczurów?

–Niekoniecznie –mówiHermes. – Ale zachowaniepodobnedoszczurów jest ichnaturalnąskłonnością.Sązafascynowaniprzemocą.Hierarchicznośćdziałananichuspokajająco. Jak tylko są za coś odpowiedzialni, zarazsię niepokoją. Jeśli zaś jakiś lider zwalnia ich z tejodpowiedzialności,odrazuczująsięspokojni.Wszelkiewasze wysiłki mające na celu zmianę tych skłonnościmogą zakończyć się niepowodzeniem, ponieważ sąniezgodnezichnaturą.

Opiekun wędrowców i złodziei staje między nami,pochyla się nad ciężką kulą „Ziemi 18” i nakrywa jąbrezentem, zakrywając przed naszymi oczami dalszyciągprzygódnaszychludów.

–Na razie na tej planecie niema narodów, niemakrólestw ani granic. Są tylko terytoria łowieckie,z których społeczności migrują, jeśli zasoby zwierzynyłownej zostają wyczerpane. Rozwój technologiitowarzyszy kolejnym inwazjom i przymierzom, przyczym pamiętajcie, że im ciaśniejsze terytorium, tymwiększa agresja. Podczas kolejnej części Gry Y starajcie

Page 347: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

sięzbudowaćstolicę,którabędziepromieniowałanacałeterytorium.

WracaAtlas,byznowuwziąćswojebrzemię.Kładziejenabarki,wzdychającciężko,ajegowestchnieniasamemówią o tym, co sądzi o obowiązkach wnuka wobecdziadka,

Pojawiają się centaury i zabierają przegranych,którzytymrazemniesprzeciwiająsię.

–Okresdziecięcydanejcywilizacji–oświadczanaszdzisiejszy nauczyciel tytułem podsumowania – jestpodobny do dzieciństwa człowieka.Wszystko rozgrywasięwłaśniewtymstadium.Narody i ludziebędąpotemw taki sam sposób reagować na rzeczy nowe i trudnobędzietozmienić.

Page 348: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

70.MITOLOGIA:RASYLUDZKIE

Takjakistniałokilkapokoleńbogów,taksamopojawiłosię pięć ras ludzkich. Pierwsi ludzie pochodzili odGai,boginiZiemiipojawilisięwZłotymWieku.ZarządówKronosa żyli w pokoju i szczęściu. Ziemia zaspokajałapotrzeby swoich mieszkańców, ludzie nie znali pracy,chorób,starości,aichśmierćprzypominałazapadnięciewsen.Symbolem tego okresu jest dziewica w koroniez kwiatów, trzymającaw ręku róg obfitości. Obok niejoliwnedrzewo– symbolpokoju,naktórymbrzęczy rójpszczół. To była rasa Złotego Wieku, gdyż złotosymbolizowałosłońce,ogień,dzieńimęskipoczątek.JakodrugapojawiłasięrasaSrebrnegoWieku.Bogowieolimpijscy stworzyli ją po upadku Kronosa i jegozamieszkaniuw Italii, gdzie zajmował się nauczaniemrolnictwa.Wtymokresieludziebyliegoistyczniiźli.Nielubili bogów. Symbolem tego okresu jest kobietaz pługiem, trzymająca źdźbło zboża. Srebro związanejest z księżycem, zimnem, żyznością i początkiemżeńskim.Zeus unicestwił srebrną rasę, by móc wprowadzićkolejną. Rasa Wieku Brązu składała się z libertynów,ludziniesprawiedliwychigwałtownych.Ichwojownicywybili sięnawzajem.Symbolemepoki stała się kobietawpięknymstroju,hełmienagłowie,trzymającatarczę.

Page 349: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Pozatymbrązsłużyłdowyrobudzwonkówofiarnych.Następnie Prometeusz stworzył Wiek Żelaza. Jegoludzie okazali się jeszcze gorsi. Spędzali czas nazastawianiu na siebie sideł,walkach imordowaniu sięnawzajem. Byli skąpi i małostkowi. Ponieważ nieuprawiali ziemi, stała się jałowa. Symbolem WiekuŻelaza jest groźnie wyglądająca kobieta z hełmem nawilczej głowie; w jednej ręce trzymamiecz, w drugiejtarczę. Wtedy Zeus postanowił unicestwić całąludzkość, z wyjątkiem jednej pary „sprawiedliwych”:Deukaliona–synaPrometeusza iPandoryorazPyrry–córki Epimetei. A potem zesłał na Ziemię potop.DziewięćdniidziewięćnocyDeukalioniPyrraspędziliwarce,akiedywodyopadły,wyszlinabrzeg,rzucilizasiebie kamienie i tak powstała piąta rasa. Wśród ichpotomków jest Hellen – przodek Hellenów, Doros –przodekDoryjczykóworazAcheos–przodekAchajów.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV(wedługFrancisaRazorbacka,zainspirowanego

TeogoniąHezjoda,700r.przedChrystusem)

Page 350: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

71.ONATUJEST

Podczas kolacji czuję, że coś wisi w powietrzu. Opróczznanychjużgruplotników,pisarzy,czyludzikina,wokółnas,trojgazwycięzcówpierwszejczęściGryY,utworzyłysiękolejne.Proudhon,Beatriceija,wszyscymamyswojewłasne dwory. Wielbiciele Proudhona to w większościmężczyźni, aBeatrice –kobiety. Jamamnadalu swegoboku teonautów. To jednak nie przeszkadza Raoulowirzucićmigorzkiesłowa:

–Zostawiłeśnaswczoraj.Marilyn chce uniknąć kłótni między swoimi

przyjaciółmi.Próbujewięczmienićtemat,gratulującmigry,jednakFreddyniezwracanatouwagi.

–NaszczęścieuratowałanasMataHari–mówi.– To nic wielkiego – łagodzi sytuację egzotyczna

tancerka–jalubięwalczyć.–Atakwłaściwietocosięstało?Spoglądająnasiebiewyraźnieniezadowoleni.–Widzieliśmygo.Rzuciłsięnanas...– Dokładnie wiesz, o czym mówimy, przecież on

biegłzatobą–mruczyzezłościąRaoul.Nie mam odwagi powiedzieć im, że za bardzo się

bałem,abysięodwrócićigozobaczyć.Marilyn nadal stara się zachować jedność grupy,

dlategozgadzasięmiwytłumaczyć:– To trzygłowe stworzenie. Ma głowę smoka, która

Page 351: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zionie ogniem, głowę lwa z ostrymi kłami oraz głowękozłazdługimirogami.

– W mitologii takie zwierzę nazywa się „wielkąchimerą”, co je wyróżnia od innych, zwanych „małymichimerami”–uzupełniaEdmondWells.

Raoulzaciskapięści.–Ledwieztegowyszliśmy.Jegoskórajesttakgruba,

żenawetnaszeankhniesąwstaniejejprzebić.–Dotegotawielkachimerawydzielaokropnyzapach

siarki–szepczezobrzydzeniemMarilyn.Naglecichną,spoglądającnamniewdziwnysposób.

I wtedy po raz pierwszy czuję się wśród nich jak obcy.TerazFreddyMeyerstarasięrozluźnićatmosferę.

– To dziwne. Wszystko dzieje się tak, jak toprzepowiedział Hermes. W klasie powstały trzy grupy:D...N...A...

–Wydajecisię–prychaRaoul.–Jawidzętylkodwaobozy:zjednejstronyzwycięzcy,zdrugiejprzegrani.

–Niemniej podobami się ta gra –mówię. – I lubięmoichludzi-delfinów...

– No tak – w głosie Raoula słychać nutę ironii. –Zaczynaszsiędonichprzywiązywać.Awięcprzypomnijsobie, co się stało z Lucienem, który też oszalał napunkciestworzonychprzezsiebieistot.

–Ajednakmająwolnąwolę–zauważaMataHari.–Moi ludzie-wilki nie rozumieją zsyłanych im znaków,snów ani przebłysków świadomości. Media pozostają

Page 352: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

głuche namoje wezwania.Widzą tylko to, co rodzi sięwichgłowach.Jakbycierpielinaautyzm.

Naszą rozmowę przerywają Pory Roku, przynosząckolację. Po jajku, soli, warzywach, owocach, nadszedłczas na pieczone mięso, dostarczające nowych doznańsmakowych.

Włóknista i ciepłapieczonakuropatwa rozpływamisię w ustach. Pyszności. Co za różnica w porównaniuz surową czaplą, nawet podaną w postaci carpaccio.Rozumiem już znaczenie ognia w rozwoju cywilizacji.Ciepłe mięso rozgrzewa mój przewód pokarmowy, codziałauspokajająco.Kilkakrotniebiorędokładkę.Czuję,jakciepłytłuszczsłodkospływawmoimgardle.

Po pieczonej kuropatwie dostajemy ragoutz hipopotama. Czuć dużą różnicę. Mięso ma bardziejwyrazisty smak, jest mniej kruche. Już nikt nierozmawia,wszyscykosztująnowychpotraw.

Kiedyznowuzobaczęmójlud,skierujępiorunnaichryby, żeby oni także poznali przyjemność jedzeniapieczonegomięsa.

Teraz PoryRoku stawiają na stołach potrawy, któresłużyły za pożywienie pierwszym ludziom: korzonki,owady, szarańczę, larwy termitów, królowe mrówek,chrząszcze,pająki...

– Czy to właśnie jedli nasi przodkowie? – pytamJesień.

Kiwapotakującogłową.

Page 353: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–WAfryce ludzienadal jedząchrząszcze–zauważaMataHari.–Toźródłobiałka.

Na moim talerzu pojawia się następne pieczonemięso. Nie od razu poznaję, co to jest. Dobre. Trochęwłókniste... Może wieprzowina? Pierwsza zrywa sięMarilyn,bełkoczączprzerażenia:

–Tojest...tojest...ludzkiemięso!Ogarniająnasmdłości.Jaknakomendęwypluwamy,

to comamywustach.Po chwili to samo robią siedzącyprzyinnychstołach.

Pory Roku najwyraźniej dobrze się bawią, widzącnaszą odrazę. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu,znalazłosięjednakwgronieuczniówkilkoroodważnych,którzyzamierzająpochłonąćcałązawartośćtalerza. Jestwśród nich Raoul. Mata Hari waha się, ale po chwiliodmawia.

–Toniejestkoszerne–stwierdzazwyczajnieFreddy.Żeby zatrzeć makabryczny smak ciągle obecny na

moich kubkach smakowych, opycham się wszelkimistojącymi na stole warzywami: cebulą, czosnkiem,kapustą,ogórkamikonserwowymi.

Dionizosogłasza,żepoposiłku jesteśmyzaproszeninauroczystość z okazji powstania ludzkości stworzonejwWielkiejGrzeY.

Do rozbrzmiewających w Amfiteatrze dźwiękówtam-tamów, ksylofonów, harf i gitar dołącza jeszczesyreniśpiew.Tocentauryprzetransportowałyjeażtutaj

Page 354: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wogromnejruchomejsadzawce.Śledzę wzrok Raoula przebiegający kolejne rzędy

wodnych stworzeń w poszukiwaniu swego ojca. AleFrancisaRazorbackaniemawśródnich.EdmondWellsszepczemidoucha:

– Wiesz, obserwując moją ławicę sardynek,zauważyłem coś bardzo niezwykłego. Kiedy płynąca napoczątku ryba zdobywa jakąś nową informację, zarazdowiadująsięoniejwszystkieinne.

– Chcesz powiedzieć, że przekazuje tę informacjępozostałym?

– Początkowo tak właśnie myślałem, ale nie. Rzeczjestbardziejskomplikowana.Wrzeczywistościdziejesiętak, że ryba płynąca na czele ławicy i ryba na końcureagują jednocześnie. Tak jakby dana informacjarozchodziłasięwtejsamejchwili.

–Jakbytobyłjedenorganizm?–Tak. Są ze sobą „połączone”.Myślę, że takie samo

zjawiskowystępujeumrówek.Wyobrażasz sobie, cobybyło,gdybyśmystworzylipołączonąwtensposóbludzkąwspólnotę?

– Czyli jeden człowiek dowiaduje się czegoś,akorzystaztegocałaludzkość?

Zastanawiamsię.–Niemacomarzyć...Dotegojeszczedalekadroga.Muzykanabieraorientalnegocharakteruiponownie

MataHariwijesięnascenie.Mamwrażenie,żekażdego

Page 355: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

dnia uczestniczę w tej samej historii, codzienniewzbogacanej o jakiś niewielki dodatek: innego boga-mistrza, inny model zwierzęcia, inne pożywienie, innyinstrument.

Zmęczenidługąpracąnadswoimiludamiuczniowiewolą iść spać, pozostali objadają się owocami, żebyzapomniećsmakludzkiegomięsa.

– Znalazł je pan? – odzywa się jakiś głos za moimiplecami.

Jejzapach.Odwracamsię.Tak,toona.–Czyznalazłem...?Comiałemznaleźć?–Rozwiązaniezagadki.–Nie,nieznalazłem.–Możewięcniejestpan„tym,naktóregoczekamy”.Nagleoświecamniepewnamyśl:– Może to chodzi o dzieci? Kiedy przychodzą na

świat,sąlepszeniżPanBóg,adorastającstająsięgorszeniżdiabeł.Biednimają ichwięcej,niżbychcieli.Bogaciczęsto nie mogą ich mieć. A po zjedzeniu ich mięsaczłowiek umiera, ponieważ kanibalizm powodujezwyrodnieniekomórek.

Patrzynamnieuprzejmie.–Nie,tonieto.Przyglądam jej się. Dwa urocze dołeczki zdobią

gładką twarz. Wdycham kwaskowy zapach skóry,zmieszany z lekką nutą karmelu...Wpatrzonewemnieoczyuśmiechająsię.

Page 356: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Zatańczypan?–pyta.– Oczywiście – odpowiadam, podczas gdy syreny

podejmująspokojnąmelodię.Bierzemojąrękę.Czuję, jak jej ukryte pod togą ciało dotyka mojego.

Wpanującympółmrokutworząsiękolejnepary.FreddyobejmujeMarilyn,RaoulzapraszadotańcaMatęHari.

–WidziałampartięY–szepczemidoucha.–Podobamisiępanastylgry.

Przełykamślinę.– Jednak przymierze stanowi najmniej naturalny

sposób zachowania – ciągnie dalej moja amazonka. –Chwila, w której trzeba pokonać strach, aby mócstworzyćzwiązek,jestbardzoulotna.

Odnoszęwrażenie,żeprzysunęłasiędomniejeszczetrochę.

– Ta starsza kobieta, która pierwsza nauczyła siępływać... To był naprawdę dobry pomysł. Nie wiem,dlaczego bogowie-uczniowie wybierają zwykle bardzomłodych ludzi i to im powierzają rolę medium.Naprawdędobrzerozegrałpantępartię.

–Dziękuję.– Proszę mi nie dziękować. Widziałam już tyle

rodzących się i umierających ludów. Widziałam tyleobiecujących cywilizacji, które zginęły tylko dlatego, żew odpowiednim momencie nie potrafiły podać rękiobcymalbonaodwrót,niepotrafiły ichzniszczyć,kiedy

Page 357: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

okazalisięniebezpieczni.Jestemtakoczarowanyjejdotykiem,żeledwieudaje

misiępodążaćzatym,comówi.–Ja...janierozumiem–tojedyne,coztrudemudaje

misięwyjąkać.–Ludziez„Ziemi18”tociągletylkoulepszonemałpy.–To...toniesąjużnaczelne.–Nie powiedziałamnaczelne, powiedziałammałpy.

Małpytozwierzętażyjącewspołeczności,którepotrafiąwspólnie przegonić lwy, a ich pojedynczy osobnicy,podobnie jak ludzie, są bardzo sympatyczni. Dopierowgrupiestająsiędzikieiaroganckie.Imjestichwięcej,tym bardziej stają się agresywne. Dlatego właśniepróbuję panu wyjaśnić, że wyciąganie przyjacielskiejdłonidokażdegonapotkanegoplemienia jest byćmożeuroczym pomysłem, jednak czasami ryzykownym.A wtedy pan przegra. Proszę przypomnieć sobiezachowanieludzi-szczurów.

– Co jest niebezpiecznego w proponowaniuprzymierzazamiastwalki?

– Widziałam już tyle zdradzonych ludów,przywódców, bogów... Najważniejsze to być silnym.Dopieropotemszlachetnym.

Mówi,alejużjejniesłyszę.Całydrżę.Czujędotykjejdrobnych piersi. Czuję bicie jej serca, serca boginimiłości.

– Nie jest pan już aniołem. Nie ma pan już zatem

Page 358: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

moralnychobowiązków.Proszęnauczyćsiębyćzupełniewolnym.Wolnośćdlasiebieidlaswojegoludu.

Zamykamoczy,bylepiejpostrzegaćjejgłosizapach.Nigdynie czułemsię takdobrze, tak spokojnie jakprzyniej,przyAfrodycie.Chciałbymopuścićmojeciało,żebymóc patrzeć, jak tańczymy przytuleni do siebie.Pomyślałbymwtedy,żetenMichaelPinsonmaogromneszczęście,mogąctrzymaćwramionachtakąkobietę.

– Bycie wolnym niesie ze sobą rozliczneniebezpieczeństwa. Wie pan doskonale, jak reagująludzie, których pozostawiono samym sobie. Dlaczegosądzipan,żebogowiezachowująsięlepiej?

– Mam... mam przyjaciół. Oni... oni będą moimisprzymierzeńcami.

–Niechpanniebędzienaiwny,Michael. Tuniemapan żadnych przyjaciół. Wszyscy inni to konkurencja.Każdywalczyoswoje.Zwycięzcamożebyćtylkojeden.

Wirujemywcorazszybszymrytmie.–BiednyMichael, całyproblemwtym,że jestpan...

zbyt grzeczny. I chciałby pan, żeby pokochała panakobieta?Wszystkomożnawybaczyćmężczyźnie,oprócztego.

Tańczymy, a ja marzę, żeby ta chwila pełnegoszczęścia trwała wiecznie... Afrodyta odsuwa się lekkoode mnie, a ja zatapiam spojrzenie w jej turkusowychoczach, w których dostrzegam jakby mapę wyspy, naktórą zostałem wysłany. Nie mam jednak czasu z niej

Page 359: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

czytać. Czuję, jak chwyta i przyciąga mnie otchłań jejźrenic.

–Proszęposłuchać.Pomogępanu.–Rozwiązaćzagadkę?– Nie, lepiej prowadzić grę, a tym samym pańskie

życie w Olimpii. Proszę uważnie posłuchać tych trzechrad:

1) Proszę nie wierzyć we wszystko, co pan słyszy.W każdej sytuacji proszę ufać wyłącznie swoimwłasnymzmysłomorazintuicji.

2) Niech pan spróbuje zrozumieć, o jaką naprawdę gręchodzi.

3) Proszę nie ufać nikomu, a w szczególności swoimprzyjaciołom oraz... mnie. (Dotyka ustamimojego ucha, przekazując mi szeptem ostatniąradę)...Nieidździśwnocyztwoimiprzyjaciółminagórę...Wmieszajsięwinnągrupę.Niektórzy,na przykład fotograf Nadar, odkryli już drogi,któremogącięzainteresować.

A więc bogowie-mistrzowie wiedzą o naszych nocnycheskapadach.Dlaczegozatemnasniepowstrzymali?

Naglerozlegasiękrzyk.Syreny przerywają swój śpiew. Orkiestra odkłada

instrumenty. Już zrozumieliśmy, co się stało. Jesteśmyjużdotegoprzyzwyczajeni.

Powstaje tylko jedno pytanie: kto jest następną

Page 360: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ofiarą?

Page 361: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

72.ENCYKLOPEDIA:TRZYUPOKORZENIA

Ludzkośćdoznałatrzechupokorzeń.Pierwsze upokorzenie: Mikołaj Kopernik odkrył, żeZiemia nie stanowi centrum wszechświata, lecz krążywokół Słońca, a ono samo umieszczone jest w jakimśszerszymsystemie.Drugieupokorzenie:KarolDarwinogłasza,żeczłowiekniejestistotąstojącąponadinnymi,lecztylkojednymzezwierząt.Trzecie upokorzenie: Zygmunt Freud oświadcza, żeczłowiekmylisię,sądząc,żetworzysztukę,podbijaobceterytoria, rozwija naukę, opracowuje nowe systemyfilozoficzne lub polityczne, kierując się jakimiśwyższymiambicjami,podczasgdytaknaprawdęrządzinimtylkopragnieniezdobyciapartneraseksualnego.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 362: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

73.BEATRICEZAMORDOWANA

Ktoś podnosi rękę koło jednego z krzewów i zarazwszyscy biegniemy w tamtą stronę. Na ziemi leżyskulona dziewczyna. Jedno ramięma czarne od strzałuz ankh. Jęczy, wykrzywia twarz, dotyka dłonią rany, ażwreszciejejoczyzastygająwostatecznymbezruchu.

–Ktotobył?–interesujesięRabelais.Sąjużcentaury.Mająnakrycieinosze.

– Beatrice Chaffanoux – stwierdza ze smutkiemProudhon.Odejmowanie:109–1=108.

Zjawia się rozgniewana Atena. W ręku trzymagotową do walki włócznię. Towarzyszy jej niespokojnasowa.

–Jedenzwasmusibyćodpowiedzialnyzatenpodłyczyn.Tenrocznikjestwyjątkowotrudnydoupilnowania.Te wszystkie zbrodnie... Do tego kradzieże... Zginęłyprzedmioty należące do bogów-mistrzów. Zgłoszonobrak naczyń kuchennych, przyrządów kowalskich,hełmów,lin.

Spuszczamygłowy.– Już was ostrzegałam, że bogobójca zostanie

ukaranywszczególnysposób.Awięcpowiemwamteraz,co zdecydowałam: zastąpi on Atlasa w dźwiganiu kuliziemskiej.

Nosićświat?Aleprzecieżmyjesteśmyodniegoniżsiigorzejzbudowani.

Page 363: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Przebiega spojrzeniem po zebranych, potem naglezatrzymujewzroknamnie:

–Mapanjakieśalibi,paniePinson?–Ja...jatańczyłemzAfrodytą.Szukamjejwzrokiem,alejużjejtuniema.Bioręna

świadków innych uczniów, którzy musieli widzieć, jaktańczę, ale spostrzegam tylko, jak odwracają ode mnieoczy.Chybajednakniesądzą,żemogłemzabićBeatrice?

– Hm... To pan kieruję ludem Delfinów, prawda?Ludem, który zajął miejsce za Żółwiami BeatriceChaffanoux.Tomógłbyć...motyw.

– Ja tego nie zrobiłem – mówię najpewniejszymtonem,najakimniestać.

Widzę jak na jej schowanej pod hełmem twarzypojawiasięuśmiech.

–Zobaczymy, panie bożedelfinów. Jeśli jednakpanmyśli, że zabijanie to sposób, abywygrać, obawiam się,żetoniewystarczy.

Przyglądamisięzokrucieństwem.–Widziałam,jakpangraidomyślamsię,jakibędzie

ciąg dalszy. Sądzę, że zostanie pan szybkowyeliminowany. Nietrudno zauważyć, w jaki sposóbdany bóg-uczeń wpływa na swój lud, jak działaniewielkimi ruchami lubmocnymuderzeniem.Pan jestzbyt...

Szukaodpowiedniegookreślenia.Coonami jeszczepowie?Zbyt...grzeczny?

Page 364: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Zbyt kinematograficzny. Gra pan w taki sposób,żeby pana ludzie podobali się tym, którzy będą oglądaćfilm.Amymamygdzieświdzów...Licząsiętylkoaktorzy.Tooniżyjąwfilmie.

Nie czeka, aż zbiorę myśli i spróbuję jejodpowiedzieć. Jednym ruchem dosiada skrzydlategokonia–Pegazaioddalasięwniebo.Zaniąlecisowa.

Centaurydająnamdozrozumienia,żebyśmywrócilidonaszychwilli.

– Gdybym to ja musiał dźwigać kulę ziemską, nieprzeszedłbym nawet stu metrów – wzdycha GustaveEiffel. – Nigdy nie miałem siły ciężarowca. Atlas toolbrzym,przyktórymwyglądamyjakkarzełki.

EdmondWells bardziej interesuje się zbrodnią niżewentualnąkarą.

– Jest jednak zadziwiające, że Beatrice Chaffanouxzostała zamordowana właśnie wtedy, gdy znalazła sięwgroniezwycięzcówGryY.

– Jeżeli bogobójca atakuje zwycięzców, to ja będękolejnąofiarą–mówidrwiącoProudhon.

–Ajanastępną–stwierdzam.– Bogowie wywierają na nas nacisk, a działania

bogobójcy przyczyniają się do utrzymania ich presji –oświadczaFreddy.

– Sądzisz, że on nie istnieje, a wszystko zostałowymyślone przez „nich” po to, żeby nas bardziejzestresować?

Page 365: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Aleprzecieżnawłasneoczywidzieliśmyciałaofiar–zauważaEiffel.

– Przede wszystkim widzieliśmy, jak centaurywynosząjepodprzykryciem–odpowiadaMarilyn.

Proudhonpodchodzidomnieirzuca:–Michael, uważaj na swoje plemię, bo jeśli wejdzie

mojemuwdrogę,szansenaprzymierzesąnikłe.– Nie martw się – mówi Raoul, obejmując mnie

swoim długim ramieniem. – Moje orły cię ochronią.Dalej, chodźznami. Idziemyznowupolowaćnawielkąchimerę.

Nieruchomieję.–Nie.–Conie?Niemogęmupowiedzieć,żeAfrodytakazałaminie

ufaćprzyjaciołom,zmienićgrupęiraczejdołączyćdotej,którejprzewodziNadar.Dlategorzucam:

– Dziś wieczór jeszcze jestem za bardzo zmęczony.Nieczujęsięnasiłachuczestniczyćwtejprzygodzie.

–Niechceszjużwiedzieć,coznajdujesięnagórze?–Wkażdymrazieniedzisiejszejnocy.– Jeśli dotrzemy tam bez ciebie, będziesz gorzko

żałował.–Trudno.Spoglądamw stronęwierzchołka góry i zawieczną

powłoką chmur nie dostrzegam tym razem nawetnajmniejszegoblasku.

Page 366: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

74.ŚWIĘTAGÓRA

Wznosząca się nad ludzkim światem góra jestsymbolem spotkania nieba i ziemi. Dla Sumerówprzedstawiona w kształcie trójkąta góra Chouwen tomiejsce, w którym z Kosmicznego Jaja wylęgło siędziesięćtysięcypierwszychistot.Hebrajczycytwierdzą,że na górze Synaj Mojżesz otrzymał od Boga tablicezzapisanymPrawem.Według Japończyków, wejście na Fudżijamę jestmistycznymi doświadczeniem, wymagającymuprzedniego oczyszczenia. Meksykanie sądzą, że nagórze Tlaloc położonej w masywie Iztac-Cihuatl, żyjewładca deszczu. Hindusi uważają górę Meru zacentralnąośkosmosu,natomiast zdaniemChińczykówpępek świata znajduje się na górze K’unlun,przedstawianej w formie dziewięciopiętrowej pagody,symbolizującej dziewięć stopni, które pokonujeczłowiek, by wydostać się z ziemskiego życia. GrecyczciliOlimp, uważając go za siedzibę bogów. Persowiegórę Alborj, muzułmanie góry Al.-Kaf, Celtowie BiałąGórę,TybetańczycygóręKajlas.Wtaoizmiepojawiasięmotywgórystojącejwśrodkuświata,wokółktórejkrążyksiężycisłońce.ŻyjątamNieśmiertelni.Najejszczycieznajdują się ogrody królowej Zachodu. Rośnie w nichdrzewo brzoskwiniowe, którego owoce zapewniająnieśmiertelność.

Page 367: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 368: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

75.POSZUKIWANIAPROWADZONEZPOWIETRZA

Gdzie jest willa Nadara? Przecież nie będę pukał dowszystkich drzwi, żeby w końcu trafić pod właściwyadres. Gdy tak rozmyślam, pojawia się dziewczyna-motyl.

–Wiesz,gdziemogęznaleźćNadara?Smarkaczkaprowadzimniepozamiasto,napółnoc

odniebieskiegolasu,wnieznanezarośla,gdziepokazujemi zasłonięte gałęziami wejście do jaskini, a następnieodlatujezpowrotemdoOlimpii.

ClementAder,Nadar,AntoinedeSaint-ExupéryorazEtienne de Montgolfier krzątają się wewnątrz jaskiniwokół całej masy różnych przedmiotów, które bezwątpienia są przeznaczone do budowy latającegoobiektu. Podczas gdymy zamęczaliśmy się wspinaczkąna górę, oni dokonywali najprawdopodobniej tychwszystkich drobnych kradzieży, o których wspominałaAtena.

My tylko zbudowaliśmy statek, którymprzepłynęliśmy rzekę. Skonstruować balon to znacznieambitniejszyplan.

W blasku świec szyją wielkie woskowane płótno,które posłuży im za zbiornik na ciepłe powietrze. Zagondolę posłużył im odwrócony blat okrągłego stołu,pomiędzy którego czterema nogami zrobili ściany

Page 369: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

z zaplecionych lian. Niegłupie. Skrzypienie sandałówzdradzamojąobecność.

–Szpiegujesznas?–pytaClementAder.Tymczasem Montgolfier i Nadar kierują w moją

stronęswojeankh.–Chcępoleciećzwami.Nieopuszczająbroni.–Adlaczegomielibyśmysięzgodzić?–Ponieważwiem,coznajdujesięzaniebieskąrzeką.–Niebawemmyteżsiędowiemy.–Poza tym, jeśli się nie zgodzicie, to co zrobicie ze

mną? Przecież nie możecie podjąć ryzyka, że na wasdoniosę... Zabijecie mnie? Zostaniecie bogobójcami?Chceciedźwigać„Ziemię18”?Fakt,dźwiganiejarzmaweczterechbędziełatwiejsze.

Zauważamichwahanie,więcnalegam:–Mogęwampomócwbudowiestatkupowietrznego.

Mamzręcznedłonie.Byłemlekarzem...Naradzają się po cichu, a ja słyszę szept Saint-

Exupéry’ego: „Comamy do stracenia?”. Nadar odwracasięwmojąstronę:

– Zgoda, możesz zostać. Ale pamiętaj, że jeśli naszdradzisz, pozbędziemy się ciebie bez zastanowienia,a zanim znajdą twoje ciało, zostanie odnalezionyprawdziwybogobójca.

ClementAderpotakuje,podającmiigłę.– Masz szczęście. Prawie kończymy nasz statek

Page 370: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

powietrzny.Tejnocywzbijemysięwpowietrze.Jeślinampomożesz,nastąpitoszybciej.Najpierwtrzebaskończyćpłótno.

Czuję się tak, jakbymójmózgnanowoodkrywał tęumiejętność. Szycie. W nowoczesnym społeczeństwie,w którym spędziłem ostatnie ludzkie życie, wszystkodziałało na przyciski: pilot telewizora,wyłącznik prądu,winda,klawiaturakomputera.Używającpalcówgłówniedo naciskania, straciłem poniekąd umiejętność, którąteraz powoli odzyskuję. Ukryty we mnie jaskiniowiec,ciągleobecnywDNA,pomagamiodkryćnanowojednąz najstarszych umiejętności – umiejętność robieniawęzłów. Szyję, wiążę, splatam i po: wielu godzinachpracy, kiedy zapada noc, czasza naszego balonu jestgotowa. Mocujemy ją do odwróconego stołu, którystanowigondolębalonu.

Montgolfierkładzienaśrodkugondolikoszżarowy,a obok zapas suchego drewna. Wyciągamy nasz statekpowietrzny na polanę i obciążamy kamieniami.Zawieszone na wysokiej gałęzi koło służy dopodniesieniamembrany.NastępnieNadarrozpalaogieńi przestawia kosz żarowy, tak aby skierować dymwstronęczaszy,anienaszychjużitakzaczerwienionychoczu.

Wreszciepłótnojestnadmuchane.Wiemy,żetrzebadziałać szybko. Nawet jeśli las nas osłania i chroni, toi tak istnieje ryzyko, że trafią na nasz ślad. Kiedy

Page 371: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

odwiązujemylinyizaczynamypowolutkuwznosićsiędogóry,oddychamyzprawdziwąulgą,niewidzącwpobliżużadnego centaura. Etienne deMontgolfier każe zrzucićczęść balastu, żeby przyspieszyć podnoszenie się, więcwyrzucamykilkapodwieszonychdokoszakamieni.

Trzy księżyce świecą na niebie, a ziemia oddala sięcoraz bardziej. Wewnątrz balonu jest bardzo gorąco,więc rozebrani do połowy dokładamy do ognia.I pomyśleć, że kiedyś mogłem latać tylko dzięki silemyśli...

Jest ciężko. Jesteśmy wyczerpani i spoceni, alewmiarę, jak się wznosimy, naszym oczom ukazuje sięniezwykływidok:caławyspawidzianazgóry.Aeden...

–Wspaniałe,prawda?–krzyczySaint-Exupéry.Drobny deszcz pieści moją skórę, a nieznane ptaki

krążą wokół balonu. Wychylam się. Wyspa ma kształtsłabowidocznegowtejchwilitrójkąta.Dwagórującenadmiastem wzgórza nadają całości wygląd twarzy, którejnosem jest Olimpia. Oświetlany przez księżyce oceanmieni się brązowozłocistym blaskiem, znikającymdopiero w zetknięciu z białym brzegiem plażyodelikatnympiasku.Zziemidocieradonaszychnozdrzyzapachorzechówkokosowych,zacierającwońspalonegodrewna,któraogarnęłanaszągondolę.

Uznając, że osiągnęliśmy odpowiednią wysokość,Montgolfier oznajmia, że już czas przestać dokładaćdoognia.Alenadalsięwznosimy.

Page 372: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Jaktupięknie!–mówiNadar.Wswoimziemskimżyciubyłpierwszymfotografem

robiącym zdjęcia z lotu ptaka. Zresztą to właśnie onzachęcił Juliusza Verne’a do napisania Pięciu tygodniwbalonie.

Dostrzegam widoczny we mgle wierzchołek góry,awoddali,podkoszembalonuwidzęniebieskąrzekęijejfosforyzująceryby.Wśródleśnejgęstwinyrzekawyglądajak lśniącawstęga.O tej porzemoiprzyjaciele teonaucipowinni być na drugim brzegu, o ile nie są już zajęciwalkązchimerą.

Dzwon na baszcie pałacu Kronosa wybija północ.Z góry widzę jeszcze jakieś inne światełka. To MariaCurie,SurcoufiLaFayettebudująstatek,którymmożnawypłynąćwmorze.

– Najprawdopodobniej chcą opłynąć wyspęw poszukiwaniu mniej strzeżonego zbocza – wyjaśniaClementAder.

Montgolfiera ciągle się wznosi. Nadar mocujewstążki na linach, aby dobrze było widać kierunekwiatru. Saint-Exupéry ciągnie za sznury, zmieniającprzepływdymu.Nagle rozumiem, co ichniepokoi:naszstatekpowietrznynieleciwdobrymkierunku.

–NiemożemyzbliżyćsiędogóryOlimp?–pytam.–To jestmontgolfiera, anie sterowiec –odpowiada

ClementAder.– Można wznosić się i opadać, ale nie kierować

Page 373: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

w prawo lub w lewo – stwierdza zaniepokojonyMontgolfier.

Góraoddalasię,corazbliżejjestmorskihoryzont.Zwodytryska jasnygejzer.Wokółwyspymusząbyć

wieloryby.Montgolfier każe ponownie wzniecić ogień, aby

balon znów zaczął się podnosić. Ma nadzieję, że wyżejnatrafimy na boczne prądy, które sprowadzą nas nadwyspę.

Ostatniekamieniesłużącenamzabalastspadajądooceanu.Niesłyszymy, jakuderzająwwodę. Jesteśmyzawysoko.

Wiatr nadal oddala nas od wyspy i zamyślonyMontgolfierprzyglądasięwoskowanemupłótnu.

–Niemamyinnegowyjścia.Musimyobniżyćsię jaknajszybciej,boinaczejznajdziemysięnapełnymmorzu.

Gasimy ogień, on zaś ciągnie za linę i otwieradrzwiczki w membranie. Ciepłe powietrze ucieka.Tracimywysokość.

Opadaniedziejesiędużoszybciejniżwznoszenie.Nakoniecnaszbalonbrutalnieuderzao fale.Kosznie jestszczelny,toteżodrazunabierawody;amyniemamyaniwiader do jej wylewania, ani wioseł, by móc płynąć doprzodu. Kiedy celem jest niebo, nikt nie myślioprzejażdżcepomorzu.

Clement Ader mówi, żebyśmy wyrzucili do wodyprzedmioty, które zwiększają nasz ciężar. Siedzimy

Page 374: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

skuleninaokrągłymstolezczteremanogami,któryterazsłużynamzatratwę.

Nagle koło nas tryska ten sam gejzer, którywidziałemzwysoka.Towarzyszymuwysokigwizd.

–Wielorybnalewo!–krzyczyNadar.–Nie,toniewieloryb–poprawiagoMontgolfier.Olbrzymia ryba, która zbliża się do nas, ma

rzeczywiście rozmiary wieloryba, ale wygląda dużobardziej niepokojąco. Z wieloryba ma tylko duże oczy.Wjejpyskuniemafiszbin,leczostrezęby,każdymojegowzrostu.

–Icoteraz?

Page 375: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

76.ENCYKLOPEDIA:LEWIATAN

Według tradycji kananejskiej i fenickiej, Lewiatan toduży wieloryb pokryty błyszczącymi łuskami alboolbrzymi morski krokodyl, którego ciało może miećponad trzydzieścimetrówdługości. Jego skóra jest takgruba,żenieprzebije jejżadenharpun.Zwierzęzionieogniem,zjegonozdrzywydobywasiędym,oczyświecąwłasnym światłem, a morze kipi pod nim, gdy tenwypływa na powierzchnię. Pochodzi od mitycznegowęża Lotana, przeciwnika kananejskiego boga El.Według legendyLewiatan jestwstaniepołknąćsłońce,stąd właśnie biorą się zaćmienia słońca. Ten sam mitpojawiasięwStarymiNowymTestamencie:wPsalmachkrólaSalomona,wKsiędzeHiobaiwApokalipsie.„CzyzłowiszLewiatananawędkę?”„Wody drżą przed jego majestatem, rozstępują sięmorskie fale, żelazo jest dla niego jak słoma, brąz jakzbutwiałe drewno, głębię wody wzburzy jak kocioł,morzewewrzątekprzemienia,niemamurównegonaZiemi” (Księga Hioba, TV, 41). Lewiatan symbolizujepierwotną oraz niszczycielską siłę oceanów. Jegoodpowiedniki znaleźćmożnawwierzeniachegipskich,indyjskich, babilońskich. Jednak wydaje się, że toFenicjaniewymyślilimorskiegopotwora,żebyzapewnićsobiedominacjęnamorzu.BezwątpieniastrachprzedLewiatanem ograniczył konkurencję na wielkich

Page 376: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

morskich szlakach handlowych. Lewiatan jest jednymz trzech stworzeń, które mają zostać zjedzone naprzyjęciupodczasSąduOstatecznego.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 377: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

77.WBRZUCHUPOTWORA

Wyskakujęzkosza,płynę,rzucamsięwmorskieodmęty.Lewiatan jest obok, rozdziera fale, powodującprzemieszczanie się całych ton wody. I pomyśleć, żebyłem przerażony, oglądając Szczęki. A przecież tamtenmaleńki rekin umknąłby w te pędy na widok tegoogromnego wodnego demona. Jak sobie pomyślę, żedołączyłemdogrupyNadara,ponieważbałemsięstanąćtwarząwtwarzzwielkąchimerązczarnegolasu...

–Nie umiem pływać!Nie umiem pływać! – krzyczyobokmnieEtiennedeMontgolfier.

To właśnie problem ludzi powietrznego świata. Sązbytwyspecjalizowani.

Chwytam go pod pachy i staram się utrzymać nawodzie.

Lewiatan otwiera swoją ogromną paszczę i jednymhaustem połyka okrągły stół, woskowane płótno orazAntoine’a de Saint-Exupéry’ego, który nieopatrzniezostał w środku. W jednej chwili lotnik-poeta znikapomiędzyostrymizębami,którezamykająsięjakbrona.

–Musimydopłynąćdoplaży!–wrzeszczyNadar.Płynę stylem klasycznym, starając się utrzymać

głowęMontgolfiera nad powierzchnią wody, ale ledwiemi się to udaje. Nie mam już siły ciągnąć go za sobąi prawie nieżywego przekazujęAderowi.Na horyzonciepojawiasiędrugiesłońce.

Page 378: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Uwaga,wraca!Rozpraszamysię.Lewiatanrzucasięwnasząstronę,

najwyraźniej głodny. Nie jestem już w stanie płynąćkraulem, który w rekordowym tempie pozwoliłby midotrzeć do plaży. Zrezygnowany tylko utrzymuję się napowierzchni.

Bestiapołykamniebezwalki.Potemwszystkodziejesię bardzo szybko. Pokonuję ścianę zębów, spadam najęzyk, mijam podniebienie, dalej uderzam w głośnię,która odbija mnie jak kulkę i spadam z powrotem najęzyk.

Potemwszystkoustaje.Jestciemno,wilgotno,cicho.Mojenozdrzadrażniohydnyzapachgnijącejryby.Naglejęzykporuszasięiuderzamniewtwarz.Wyciągamankhistrzelam.Dlapotworamójstrzałjestjakukłucieszpilką.Jednakświatłopozwalamizorientowaćsię, jakwyglądajego podniebienie. Przypomina mi katedrę z łukowymsklepieniemwszarymkolorze.Pobłonieśluzowejpłyniedziwny,fluoryzującypłyn.Przenoszęsięnaszczękęiwewgłębieniu jednegozzębówzauważamankh,byćmożepozostawionyprzezSaint-Exupéry’ego.Przeskakującnaząbtrzonowy,chwytamleżącyankhizarazpotemoddajędwastrzały.Żadnegoefektu.

Językatakujeponownie.Zewszystkichstronoblepiamnie kleista ślina. Ruchy stają się coraz trudniejsze.Pełno piany. Czubek języka popycha mnie w stronęsztywnejpochyłościgardła.Mijamgłośnię.Teraz jestem

Page 379: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

w czarnej rurze i czuję, że spadam. Na całej długościprzełyku nie ma nic, czego mógłbym się chwycić.Wpróżnejnadziei,żepotwórzakaszle, lecęwkierunkuujściatunelu.Zjazdzdajesięniemiećkońca.

Jestwiele historii owielorybach i Lewiatanie.Bibliaopowiada o Jonaszu, który uratował się w brzuchuwieloryba, podobnąprzygodęprzeżył Pinokio – bohaterbajki Carla Collodiego – oraz Nganoa – polinezyjskibohater, który wszedł do brzucha wieloryba, żebyuratowaćswoichrodziców.

Lecę dalej. Tunel przewęża się regularnie, tworzączakręty, co zwiększamoją prędkość. Już wiem, jaki losspotkałwszystkie zjedzone przezemnie kawałkimięsa.Tyle,żeoneniemiałyoczuaniświecącejbroni,niemogływięcobserwowaćdrógwmoimwnętrzu.

Mojaprzygodakończysięwreszciewdużejowalnejsali,dopołowywypełnionejparującympłynem.Pełnotuwypustek wyglądających jak małe wysepki. Zanurzonew płynie żołądkowym ryby, których wokół mnie pełno,natychmiast ulegają rozpuszczeniu. Domyślam się, żejeślitamwpadnę,czekamniepodobnylos.Naszczęściechwytam się wraku łódki, której obgryzione pudło niepoddałosięjeszczedziałaniukwasów.

Iotojestemwżołądku.Wewnątrz śmiertelnego jeziora zostaję nagle

wessany przez wir, który wyrzuca mnie i moją łódkęw jelicie. Tracę przytomność. Kiedy ją odzyskuję, nadal

Page 380: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

jestemnałodzi.Nadsobąwidzęmiękkiesklepienie.Tentuneljestszerszyijeszczebardziejcuchnierozkładającąsię rybą.Ściany lekko siękurczą,kiedyuderzammoimiankh.

Przesuwam się dalej w przewodzie pokarmowymimyślę, jakbardzoponiżającedladuszytakiej jakmoja,która osiągnęła stopień anioła, a potem boga, jestskończyćjakoekskrementwieloryba.

Mojałódźpotrącawtuneluróżneprzedmioty,jakieśresztki, ludzkie szkielety (być może innych pechowychuczniów). Wyjście dołem zdaje się bardziejprawdopodobne niż wydostanie się górą. Organicznewyziewystająsięcorazbardziejniedozniesienia,kiedynaglemamwrażenie,żewtymbłociedostrzegamjakąśsylwetkę,którejudałosięuniknąćrozpuszczenia.

–Jesttuktoś?–Tutaj–odpowiadagłosSaint-Exupéry’ego.Biorę kawałek gnijącego drewna i wiosłuję w jego

stronę.–Jakprzeżyłeśtenhorror?–Takjakty.Dziękiprowizorycznejtratwie.Aleitak

nasstrawi,co?–U człowieka proces trawienia trwa trzy godziny –

mówię,przypominającsobiewiedzęzdobytąnastudiachmedycznych.–WprzypadkuLewiatana trawieniemożezająćkilkatygodni.

–Trzebawięcprzyspieszyćtenproces–stwierdzajak

Page 381: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zawszewojowniczylotnik.Zanurzamkawałektogiwpłynie,żebyzobaczyć,czy

tkaninaulegnierozpuszczeniu.Nicsięniedzieje.–Tuniemakwasu–stwierdzam.–Możemyopuścić

naszełodzieiiśćdalej.Kiedy przemierzamy jelito, Saint-Exupéry zauważa

dwaankhwiszącenamojejszyi iprosi,abymmuoddałjego,conatychmiastczynię.

– Za każdym razem wydaje mi się, że przeżyłemnajstraszniejszą przygodę mojego życia i za każdymrazemjestgorzej–mówię.

Uśmiechasięnatesłowa,alewjegouśmiechuniemaradości.

– Trochę to wszystko na nasze własne życzenie –zauważa. – W końcu mogliśmy siedzieć spokojniew willach i oglądać w telewizji życie naszych klientów.Jak się im przyjrzeć, zdają się bardzo zabawni. A cosądziszoswoich?

Doskonały z niego towarzysz wędrówki w układziepokarmowym potwora. Odpowiadam mu, cały czasnaciskając mój ankh, by krótkimi błyskami oświetlaćtunel:

– Mam afrykańskiego księcia, wychowywanąw Japonii Koreankę, której ojciec jest Japończykiema matka Koreanką, oraz małego Greka ośmieszanegoprzezzaborcząmatkę.Apan?

– Ośmioletnią pakistańską dziewczynkę, cały czas

Page 382: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ubraną w długą szatę, której rękę rodzice obiecalibogatemu starcowi, lapońskiego hipochondrykapasjonującego się łowieniem fok oraz Polinezyjczyka,którybawisięodranadowieczorainiechcepracować.

–Całkiemniezłykoktajl.Saint-Exupéryzdajesięwątpić:– Żadne z tych trojga nie wydaje mi się zdolne do

przejścianakolejnypoziomświadomości.– A ja wierzę w moją małą Koreankę. Nie wiem

dlaczego, ale pomimo ciągłych zawodów, jakich nieszczędzi jej życie, czuję, że jest ponadprzeciętnieuzdolnioną duszą. A poza tym lubię ten kraj... lubięKoreę.

–Achtak,acowieszotymkraju?– Jest położony na skrzyżowaniu kultur, pomiędzy

Japonią,ChinamiaRosją,ipotrafiłodważnieoprzećsiętym trzem zaborczym narodom. Koreańczycy mająfantastyczną kulturę. Jest nad wyraz subtelna i małoznana. Ich muzyka, malarstwo, alfabet są jedynewswoimrodzaju.

JakośdziwnieopowiadaćtuoKorei.–Byłeśtam?– Tak, w stolicy – Seulu. Byłem także w dużym

nadmorskim mieście, Pusanie. W czasach studenckichmiałemdziewczynęKoreankęitoonazabrałamnietam,żebympoznałjejrodzinę.

Mój towarzysz strzela z ankh i naszym oczom

Page 383: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ukazująsięcorazwiększerybieszkielety.–Zadziwiające,żetwójulubionyczłowiekurodziłsię

właśnietam.Możejednakmimowszystkoistniejąjakieśpowiązania... Ja nigdy nie byłem w Pakistanie, naPolinezji ani w Laponii. Opowiedz mi jeszcze o Korei.Znaszhistoriętegokraju?

–Koreastworzyławłasnącywilizację,leczprzezwieledziesięcioleci okupowali ją Japończycy, niemaldoszczętnie niszcząc tamtejszą kulturę. Zburzyliświątynie, zastąpili język. Kiedy po wojnie Koreaodzyskała niepodległość, jej mieszkańcy z trudemodnajdywali swoje korzenie. Ale dzięki wspomnieniomstarychludziodbudowaliświątynie.

–Tak.Tomusiałobyćstraszne.– Zaledwie zdążyli uwolnić się spod władzy

Japończyków, zaczęła się wojna domowa pomiędzydwoma Koreami: Północną – komunistycznąi Południową – liberalną. Problem polega na tym, żew Korei Północnej rządziła rodzina szalonychdyktatorów, powiązana z największymi na Ziemityranami,którzydostarczalijejbrońatomową.

– Zadziwiające, jak ci cholerni władcy totalitarnizawsze się dobrze dogadywali. Na przykład Hitleri Stalin, jak to nam przypomniał Hermes. Ale przecieżmożnabywymienićwieluinnych.Dyktatorzdyktatoremzawszesięporozumie.

Rybia ość wielkości wieloryba sprowadziła nas

Page 384: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zpowrotemdonaszejsmutnejrzeczywistości.– Jednakże... nigdy bym nie przypuszczał, że

któregośdniazostanępołkniętyprzeztakiegopotwora–mówię.

–Czuję się tak jakbymwróciłdo stadiumzarodka–dziwisięSaint-Exupéry.

–Sądzisz,żetosamiecczysamica?–Trzebabyzrobićdziuręwjelicieizobaczyć,czyma

pochwę,czygruczołkrokowy–żartujemójtowarzysz.– Dionizos twierdził, że przejdę tu ostateczne

wtajemniczenie. Gdybymmógł przewidzieć, że zostanęzmienionywodchodyLewiatana...

– To właśnie podstawowa zasada wtajemniczeń:poniżyć, aby potem wywyższyć, zhańbić, a następnieobdarzyćczcią,zabić,apotemodrodzić.

Powietrzewokół nas staje się rzadsze. Trudno namoddychać. Przesmyk zwęża się, brniemy w masiewielkichjakuszybrązowychrobaków.Powietrzecuchnieokropnie.Zatykamynosytuniką.

– Sądzę, że dotarliśmy do końca tunelu.Rzeczywiście, znajdujemy się w hermetyczniezamkniętejjamie.

–Cozrobić,żebyLewiatanotworzyłodbyt?–Chybatotyjesteślekarzem?Zastanawiamsię:– Normalnie w ludzkim ciele odbyt reaguje jak

fotokomórka. Kiedy odchody docierają do tej strefy,

Page 385: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

naciskająnaczujniki.Rozejrzawszy się wokół, rzeczywiście dostrzegamy

wystające żyły oraz nerwy.Uderzamywnie z całych siłpięściami, kopiemy i po jakimś czasie ścianywokół naszaczynają się kurczyć i rozciągać. Na końcu tunelupojawia się światło. Razem z innymi ekskrementamizostajemywypchnięcinazewnątrziwrzucenidomorza.Szybko staramy sięwypłynąćnapowierzchnię i światłodzienne.Paląmniepłuca,alemuszęwytrzymać.

Wypływanieprzypominami tanatonautyczny lotpotym,jakopuściłemswojeciałoizostałemwessanyprzezpozaziemskie światło. Jednak widzę pewną istotnąróżnicę:jakozmarłyśmiertelniknicjużnieczułem,mojeodczuciajakopoczątkującegobogasązwielokrotnione.

Walcząc o to, by wydostać się na powierzchnię,przeklinam mitologię, wszystkie legendy orazwystępujące w nich potwory. Nienawidzę Lewiatanów,syren, małych i wielkich chimer, bogów-mistrzówiwszystkichbogów-uczniów.

Chwyta mnie jakaś ręka. To Saint-Exupéry ciągniemniedo siebie, apo chwili obydwajpłyniemyzulgąpospokojnym morzu. Ucieczka się udała. Jesteśmyuratowani.

Jednakniedanejestnamdługoodpocząć.Zbliżającysię gejzer zapowiada powrót Lewiatana, który znowuchcesięnanasrzucić.

Mój przyjaciel i ja patrzymy na to

Page 386: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zniedowierzaniem.Tylkoniejeszczeraz,tylkonieporazdrugi...

I nagle cud. Jakby w odpowiedzi na moje milczącebłaganiapojawia siębiałydelfinz czerwonymioczkamii zajmuje miejsce pomiędzy nami a Lewiatanem.Podpływają jegopobratymcy, tworząc zaporę, któranaschroni.Wpowietrzurozbrzmiewająwysokiedźwięki.

Lewiatanchceprzebićsięsiłą,aledelfinyotaczajągo,uderzając pyszczkami jak ostrogami jego boki. Morskipotwórpróbujejepożreć,alesąodniegoszybsze.WalkaprzypominamiscenęzobrazuprzedstawiającegobitwęXVI-wiecznej Niezwyciężonej Armady, gdzie wielkiehiszpańskie okręty ociężale manewrują pośród małychangielskich żaglowców, które zatapiają je jeden podrugim.

Lewiatandenerwuje się,wywołując falewysokie jakściany domu, ale delfiny, zwierzęta wodno-powietrzne,nurkują, skaczą, wyśmiewają się, nękając nieustanniebestię,którawkońcuzawraca.Wtedydelfinypodpływajądonasikilkomaprzenikliwymikrzykamizachęcająnas,abyśmyuczepilisięichpłetwgrzbietowych.

Szybko wykonujemy ich polecenie. Wyspa jestdaleko, a ucieczka kosztowała nas już dużo energii.Dosiadam delfina-albinosa, jakby był koniem. Stawiamstopy na jego bocznych płetwach. Płyniemy. Siedzę nadelfinie jak na wodnym skuterze. Saint-Exupéry z niemniejszą radością mknie na swoim wierzchowcu. Po

Page 387: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

horrorze strasznej odysei szczęście z odzyskanejwolności wydaje się jeszcze większe. Wszystko naszachwyca:powietrze,światło,prędkość.

Przemykamypofalachniesieniprzeznaszerumaki.Wreszcie delfiny docierają do plaży, gdzie nas

zostawiają.Machamyimrękąnapożegnanie,aonestająna ogonach, wydając przy tym bojowe okrzyki. Białydelfinskaczewysokowgórę,wykonująckolejnesalta.

Etienne de Montgolfier, Nadar i Clement Ader sątutaj.Patrząnanaszniedowierzaniem.

–Awamjakudałosięwrócić?–pytam.– Wpław – odpowiada ochrypłym głosem Clement

Ader,jeszczewyczerpanyciągnięciempilota.–Niemieliśmyszczęścia–mówiMontgolfier–lossię

nanasuwziął.

Page 388: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

78.ENCYKLOPEDIA:PRAWAMURPHY’EGO

W1949 rokuamerykański inżynier, kapitanEdwardA.Murphy pracował w bazie lotniczej USA nadprzeprowadzeniem Projektu MX981. Doświadczeniepolegało na zbadaniu, w jaki sposób można opóźnićskutki katastrofy lotniczej dla ludzkiego ciała. Dlapotrzebdoświadczenianacielepilotanależałoumieścićszesnaście czujników. Misję tę powierzono jednemuz techników, zakładając, że każdy czujnikmusi zostaćumieszczonywdwóchpozycjach:dobrej izłej.Technikzaś umieścił wszystkie szesnaście w pozycjinieprawidłowej. Wtedy Murphy rzucił następującezdanie:„Ifanythingcangowrongitwill”(Jeślicośmożesię nie udać, to się nie uda). To pesymistyczne prawo,nazywane również PrawemMaksymalnego Znudzenialub Prawem Posmarowanej Masłem Kanapki (bokanapka spada zawsze masłem na dół), stało się takpopularne, że stopniowozaczęłypojawiać siępotocznepowiedzenia, także nazywane „prawamiMurphy’ego”.Otokilkaznich:„Jeśliwszystkozdajesięiśćdobrze,napewno coś przeoczyłeś”. „Każde rozwiązanie niesie zesobąnoweproblemy”.„Wszystko,cowznosisiędogóry,musi w końcu spaść”. „Wszystko, co sprawiaprzyjemność,jestnielegalne,niemoralnealbotuczące”.„Kolejka obok zawsze przesuwa się szybciej”.„Naprawdę interesujący mężczyźni oraz naprawdę

Page 389: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

interesującekobietysązajęci,ajeśliniesą,toznaczy,żeistniejejakiśukrytypowód”.„Jeślicośwydajesięzbytpiękne,abybyłoprawdziwe,tozapewnetakjest”.„Kobietępociągająumężczyznytesamecechy,którychkilkalatpóźniejniebędziemogłaznieść”.„O teoriimówimywtedy,gdycośniedziała,alewiemydlaczego. O praktyce – kiedy działa, a my nie wiemydlaczego.Kiedyteoriałączysięzpraktyką,nicniedziałainiewiadomo,dlaczegotaksiędzieje”.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

(wedługmądrościludowych)

Page 390: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

79.ŚMIERTELNICY.10LAT

Siadam przed ekranem telewizora. Jestem zbytpodekscytowany, żeby od razu zasnąć. Moje ciałodomaga się spokojupo tychwszystkichprzygodach, alewmózguwrze.

Na pierwszym kanale dziesięcioletnia już Eun Bioddajesięmarzeniom,podczasgdy jejkoleżankiskacząna szkolnym boisku na skakance. Jedna z dziewczynekstajenagleprzedniąirzuca:„brudnaKoreanka”.

Napaść zaskakuje Eun Bi. Zbita z tropu, na próżnousiłuje uderzyć napastniczkę w twarz. Dziewczynaucieka,śmiejącsię.Pochwilijużcałaklasawyśmiewasięz biedaczki, skandując chórem: „brudna Koreanka!”.Dzwonekkończyscenęorazprzerwę.

Eun Bi wraca z płaczem do klasy.Wychowawczynipyta, co się stało, i sąsiadka Eun Bi z jednej ławkiodpowiada, że nazwano ją brudną Koreanką.Wychowawczyni kręci głową. Rozumiejąc problem,patrzy na dziewczynkę, przez chwilę się waha,ostatecznie nic niemówi. Ale ponieważ EunBi szlochacorazgłośniej,nauczycielkakaże jejprzestaćalbowyjśćz lekcji.EunBiusiłujepowstrzymać łzy,alebezskutku.Wtedy wychowawczyni każe jej wyjść z klasy, żeby nieprzeszkadzaławlekcji,iniewracać,pókisięnieuspokoi.EunBiwychodziiwracadodomu.Kładziesięnaswoimłóżku,całyczaspłacząc.Matkapyta,cosięstało.

Page 391: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Nic,nic–odpowiadaEunBi.–Chcęzostaćsama,towszystko.

Niechceobiadu,nicniechce jeść idopieropóźnympopołudniem decyduje się zwierzyć matce, któraprzynosijejszklankęwody.

– Jedna z dziewczynek, której nawet nie znam,powiedziała,żejestembrudnąKoreanką.

–Icozrobiłaś?–Chciałamuderzyćjąwtwarz,alebiegłaszybciejode

mnie. Potemwychowawczyniwyrzuciłamnie za drzwi,boprzeszkadzałamklasie.

Matkatulicóreczkęwramionach.–Mogłamcięostrzec...Nas,mieszkającychwJaponii

Koreańczyków,mogąspotkaćtegorodzajuupokorzenia.–Dlaczego?– Dużo wycierpieliśmy od Japończyków. Kiedyś ci

otymopowiem.Napadlinanaszkraj.Zabiliwieluznas.Zbrukali i zburzyli nasze święte miejsca. Chcieli naszmusić, żebyśmy zapomnieli o naszych korzeniach,przestalimówićwnaszymjęzyku.Oni...

– A więc dlaczego mieszkamy w Japonii, a niewKorei?

– To długa historia, córeczko. Dawno temu porwalitwoją babcię i razemz innymi kobietami przywiedli nawyspy.Tam... Jesteś jeszczezamała,żebytozrozumieć.Kiedyśdowieszsięwszystkiego.

EunBiznatężeniemwpatrujesięwszklankę.

Page 392: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Alejakmamjutrowrócićdoszkoły,kiedystraciłamwobecwszystkichtwarz?

Matkaobejmujejączule.–Musisz,maleńka.Jeślizrobiszinaczej,totakjakby

oniwygrali.Musisznauczyćsięstawiaćczoła.Takjakjatorobiłam.Niepoddawajsię.Twojababciaprzeżyłacośznacznie gorszego, a nie załamała rąk. To co cię niezabije,wzmocnicię.Zdobądźwykształcenie,tonajlepszysposóbzemsty.Wtensposóbpokażeszim,ilenaprawdęjesteśwarta.

EunBi czytaw ciemnychoczachmatki, że przeżyłatensambóliżeudałojejsięgopokonać.

–Mamo,dlaczegoJapończycytaknasnienawidzą?Matkawahasięprzezchwilę,potemodpowiada:– Ponieważ kat zawsze nienawidzi swojej ofiary.

Zwłaszcza,jeślionamuwybaczyła.– Mamo, opowiedz mi, co przydarzyło się babci.

Jestemgotowa.Matkawahasię.Pochwilidecydujesięmówić:– Jak ci już wspominałam, od tysiąc dziewięćset

dziesiątegodotysiącdziewięćsetczterdziestegopiątegorokuKoreaznajdowałasiępodokupacjąjapońską.Przeztrzydzieści pięć lat Japończycy usiłowali zmusićKoreańczyków, żeby zapomnieli, kim są. Ku wielkiejradości swojego żołdactwa, porywali najpiękniejszekobiety. Na tyłach ich wielkiej armii zawsze byłydziesiątki tysięcy koreańskich więźniarek, służących do

Page 393: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

„rozrywki”.Eun Bi prosiła o opowieść, lecz teraz chętnie

zatkałaby sobie uszy, żeby nie słyszeć wzruszonegoidrżącegogłosuswojejmatki,któraciągniedalej:

– Wśród nich była twoja babcia. Japończycy zabiliwszystkichmężczyznwwiosce i uprowadzili wszystkiekobiety.WchwiliupadkuzabralijewszystkiedoJaponii,gdzienadalbyłytraktowanejakzwykłe...niewolnice.

–Niezbuntowałysię?Wkońcuwojnasięskończyła,aJaponiazostałapokonana.

Matkawzdychaciężkoizałamujeręce.– Kilka lat temu zatrzymane w Japonii Koreanki

spróbowałypodnieśćgłowę.Zażądałyprawapowrotudokraju oraz odszkodowań za swojąmękę. Jaka burza sięrozpętała!Japończycypluliimwtwarz,arasizmosiągnąłapogeum.

–Atata?– Twój ojciec jest Japończykiem. On chciał

udowodnić,żejestwartwięcejniżjegorodacy.Ożeniłsięzemną,mimożetenzwiązekbyłhańbądlajegorodziny.Twój ojciec miał wtedy dużo odwagi. Ponieważ mniekochał.Ajakochałamjego.

Matka milknie na chwilę, zatopiona wewspomnieniach.Potembierzedłońcórkiwswojąimówidalej:

– Musisz o tym wiedzieć, maleńka. Dla nas,Koreańczyków, wszystko w Japonii będzie zawsze

Page 394: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

trudniejsze niż dla innych. Zaciśnij zęby i nie pozwól,żeby zobaczyli, jak cierpisz. Jutro wrócisz do szkołyi będziesz zachowywać się tak, jakby nic się nie stało.Jeśli cię znieważą, nie płacz, nie daj im tej satysfakcji.W końcu się zmęczą. Zbieraj dobre oceny i bądźobojętna.Tojestnajlepszaodpowiedź.

Przez całą resztę dnia i całą noc Eun Bi graw szczególnie brutalną grę wideo na swojej konsoli.Nazajutrzprzyjmujewobeckpinobojętnywyraztwarzy,niereagujena„brudnąKoreankę”iodwracagłowę,kiedydosięga jej czyjaś ślina. W klasie systematycznieotrzymujenajlepszeoceny.

Ja,którytakkochałemKoreę,czujęsięteraz,jakbymdostałobuchemwgłowę.

Coś tam wiedziałem na ten temat, nawet jeśli tychinformacji nie było w podręcznikach historii. Jednakzupełnie co innego usłyszeć to na żywo, z ustmieszkającejwJaponiiKoreanki.Wracająwspomnieniaz przeszłości i z mojej podróży do Korei. KrajuSpokojnegoPoranka.

Nie chcę już patrzeć, co się dzieje u Theotime’aiKouassiKouassi.

Zasypiamzesmutnąmelodiąwuszach.Czujęsiętak,jakbywszystkieuczucia,którychdoznajęjakobóg-uczeń,zatarły się w obliczu udręki tej dziesięcioletniejdziewczynki. W głowie dźwięczy mi wypowiedzianeprzezjejmatkęzdanie:„My,ofiary,musimyprzepraszać

Page 395: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zazło,jakiewyrządziłyśmynaszymkatom”.

Page 396: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

80.MITOLOGIA:DEMETER

Demeteroznacza: „matkaburzy”.CórkaKronosa iRei,siostraZeusa.Jestboginiąziemi,rolnictwaorazzbóż.Jejwłosysą jasne jakpolapszenicy.Wzbudzałapożądanieu bogów, ale żaden jej się nie podobał, toteż wszyscyplanowali rozmaite strategie aby ją uwieść. Chcącuniknąć ich zalotów, zamieniła się w klacz, a wtedyPosejdon przybrał postać ogiera. Z ich połączeniazrodził się Arion, mówiący koń z nogami człowieka.KiedyDemeterukryła sięprzedbogami,Zeusprzybrałpostać byka, a z ich związku poczęła się Persefona.Pewnego dnia młoda dziewczyna i zachwycała sięnarcyzami na łące Wiecznej Wiosny. Nagle rozstąpiłasięziemia inaciągniętymprzezdwarumakirydwaniepojawiłsię jejwuj,Hades,władcaPodziemnegoŚwiataiKrólestwaUmarłych.Jużoddawnaśledziłdziewczynę,w której się zakochał. Porwał ją więc i zawiódł downętrza ziemi. Przez dziewięć dni i dziewięć nocyzrozpaczona Demeter szukała Persefony po całymświecie. Dziesiątego dnia Helios wyjawił jej imięporywacza. Zagniewana matka odmówiła powrotu naOlimp, dopóki jej córka pozostanie uwięzionaw Podziemnym Królestwie, i znalazła schronienie ukrólaEleuzis.Pozbawionaboginiurodzajuziemiastałasię jałowa i bezpłodna. Drzewa nie rodziły owoców,rośliny gniły. Zeus nakazał Hermesowi zejść do

Page 397: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Podziemia po Persefonę, leczHades nie zgodził się jejuwolnić. Tłumaczył, że niemoże już wrócić do światażywych, ponieważ skosztowała pożywienia ze ŚwiataUmarłych.Wkońcubogowieosiągnęlikompromis.Ustalono, że Persefona część roku spędzać będziezmatkąa częśćzHadesem.Przez sześćmiesięcy, czyliwiosnę i lato pozostanie z matką. Na pozostałe sześć,czyli jesień i zimębędziewracaćdowładcyPodziemia.Ten podział symbolizuje cykl wegetacji roślin,dojrzewanieziarnapodziemią,nimzaczniekiełkować.Chcąc podziękować królowi Eleuzis za gościnę, boginipostanowiła uczynić jego syna Demofontanieśmiertelnym. Aby „strawić jego ludzką naturę”,trzymała chłopca nad ogniem, ale kiedy pojawiła sięprzestraszona widokiem dziecka w płomieniachkrólowaEleuzis,Demeterpuściłachłopcaitenspadłnapalenisko. Aby pocieszyć matkę, podarowała jejdrugiemu synowi kłos zboża, żeby przemierzał Grecjęi nauczał ludzi tajemnic rolnictwa oraz wypiekaniachleba.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV(wedługFrancisaRazorbackazainspirowanego

TeogoniąHezjoda,700r.przedChrystusem)

Page 398: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

81.CZWARTEK:ZAJĘCIADEMETER

Czwartek to dzień Jupitera, rzymskiego odpowiednikaZeusa. Jednak dzisiaj to jego siostra – Demeter będzieprowadzićzajęcia.

Idąc Polami Elizejskimi, mijamy pałac Kronosa, naktórego wieży rozbrzmiewają jeszcze poranne dzwony.Dalej turkusowy kryształ pałacu Hefajstosa, warownyzamek Aresa, srebrny pałac Hermesa, aż docieramyprzed normandzką farmę, pokrytą pomarańczowąstrzechą, z białymi szachulcowymi murami. Wszędziepełno mis wypełnionych owsem, kukurydzą lubrzepakiem. Z boku widać zagrody, w których pasą siękozy,barany,krowyiświnie.

Taki wiejski pejzaż zaskakuje w Olimpii. Widzę napodwórku gdakające kury, gęgające gęsi oraz kwaczącekaczki. Iprawieczujęsię tak, jakbymwróciłna„Ziemię1”.

Nie wiem, jaką bitwę z wielką chimerą stoczyliw nocy moi przyjaciele teonauci, ale na czole Raoulawidniejeokropnysiniak.

Jedna zHor otwiera drewniane drzwi iwchodzimydo wnętrza farmy w barwach karminowej czerwieni.Belki w tym samym kolorze zdobią sufit. W saliwystawiono całą masę najróżniejszych przedmiotówzwiązanychzrolnictwem:kosy,sierpy,cepy,żniwiarki...Naprawowidzimyszklanetubypełneziarenzbóż,obok

Page 399: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

kwadratowe bochny chleba, jak z maleńkiej piekarniwczasachmojegodzieciństwa.Niecodalejwielkiesłoje,a w nich suszone pomidory oraz namoczone w olejubakłażanyikabaczki.

Demeter wchodzi tylnymi drzwiami. Jest wysokąkobietą z grubymi, rudymi włosami związanymiźdźbłami pszenicy. Na żółtą sukienkę założyła fartuchw czarną kratę, podobny do tych, jakie noszą wiejskiekobiety.Ma silne ręce i pachnie świeżymmlekiem. Jużrozumiem,dlaczegododawałaodwagicałympokoleniomhelleńskichrolników.

Staje na podium, uśmiechając się do nas i jeszczeprzed rozpoczęciem zajęć rozdaje nam kubki pełneziaren zbóż zachęcając do ich spróbowania. Przechodziponownie między rzędami z amforą w ręku, z którejwlewa do kubków tłuste mleko. Pamiętam takieśniadaniazczasów,kiedybyłemśmiertelnikiem.

–Tenowedlawasproduktyżywnościowesąźródłemsiły i energii – mówi bogini, siadając przy dębowymbiurku,podpartałokciaminajegoblacie.–NazywamsięDemeter, jestem boginią rolnictwa i waszym piątymnauczycielem.

Klaszcze w dłonie, by wezwać Atlasa, któryprzychodzi i jednym ruchem zrzuca z siebie ciężar„naszej”ziemi,kładącjąnakieliszkudojajek.

–Gdybyświedziała,drogaprzyjaciółko,iletoważy...–Ależ,Atlasie,to,corobisz,toniepraca,tylkokara–

Page 400: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zauważawysokakobieta.Olbrzym przebiera przez chwilę nogamiwmiejscu,

potemjednakdecydujesięwyjść.„Rolnictwo”–piszeDemeterna tablicy, anastępnie

dodaje:– Tak więc jestem boginią Demeter i na moich

zajęciach dowiecie się, jak ważną rolę w historiicywilizacjiodegrałorolnictwo.

Ciągnie dalej, przechadzając się pomiędzy rzędamiławekipotrząsającswoimirudymiwłosami.

–Jużwchwilisadzeniatrzebamyślećozbiorach.Totak,jakbywyznaczaćsobiespotkaniezajakiśczas.

Bierze swój ankh i podchodzi do „Ziemi 18”, abyprzyjrzećsięnaszymludom.

Idziemy za nią i stwierdzamy, że czas zrobił swoje.Wszystkosięzmieniło.Nasza ludzkość „dojrzała” sama.Pozostawioneszczepyprzekształciłysięwplemiona.

Dwóch uczniów zauważa, że ich ludy zginęły, niewiadomodlaczego.

Demetertłumaczyobruszonym,żegrazawszewiążesięzryzykiem.Podczasjejtrwaniauczniowieprzekazująbodźce, ale w przerwach pomiędzy kolejnymi partiamiludysameidąwybranymprzezsiebieszlakiem, jeślizaśzostanąskierowanenaniewłaściwądrogę,mogązginąć,jak to miało miejsce w przypadku naszych dwóchprotestujących kolegów. Bogini dorzuca, że należy teżwziąćpoduwagęzdarzenialosowe:trzęsieniaziemioraz

Page 401: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wszelkiego rodzaju katastrofy, które mogą zdarzyć sięwkażdejchwili.

– Nawet jeśli dobrze rozegraliście swoją partię,zawsze trzebawziąć pod uwagę, żemożewydarzyć sięcoś przypadkowego. Jakaś epidemia, nieprzewidzianespotkanie z lepiej uzbrojonym ludem, konfliktwewnętrzny przekształcony w wojnę domową, koalicjazakończona dominacją jednego ludu nad drugim...Wszystko jest możliwe. Jako bogowie musicie umiećprzewidzieć bieg historii w czasie, gdy was tam niebędzie.

– Ale jak przewidzieć nieprzewidywalne? – pytaMarilyn.Uprzejmaboginiwstrojuwieśniaczkichcenamdodaćotuchy:

–Istniejąsposobyznacznegoograniczaniaryzyka,naprzykład poprzez tak zwane rojenie. Stwórzcie wieleosad, wiele miast, wiele szczepów. Jeśli jedna osadazostanie dotknięta epidemią, zaatakowana przeznajeźdźcę lub zatopiona podczas powodzi, przetrwainna.Poza tymzobaczcie, co tu siędzieje.Zostawiliściewszystkich razem w jednej grupie. Czyli włożyliściewszystkie jajka do jednego koszyka.Więc się teraz niedziwcie,żewyszedłztegokogel-mogel.

Wszystkim nam tak trudne wydawało się już samostworzenie ludzkiej wspólnoty, że nikt nawet niepomyślałopodgrupach.

– Przecież – mówi Edmond Wells – właśnie tak

Page 402: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

postępują mrówki i pszczoły. Ich królowe odlatują, byutworzyćsiostrzanekolonie.Mogliśmyotympomyśleć.

– Wielu myśli o tym dopiero na koniec gry, kiedyszybko trzeba ratować swoje ludy. Jednak – mówiDemeter–wtedyjestjużzwyklezapóźno.

Takwięcczasnanaszejziemipłynie,nawetjeślimynadniąnie czuwamy.Wtensposóbgra toczy siędalej,dokońcawtymsamymtempie.Rozumiemjuż,zeGraYjest jak japońskie tamagotchi – elektroniczne zabawki,w których hoduje się niewielkie wirtualne zwierzątko,które rośnie nawet wtedy, gdy urządzenie nie działa,ponieważ jest sterowane przez mechanizm swegowewnętrznegozegara.

Jest tu niezły materiał na hasło dla buddyjskichekologów: „Prosimy o pozostawienie tej ludzkościw chwili śmierci tak czystą, jaką chcielibyście ją zastać,kiedysięnanowoodrodzi”.

Rozumiem też, że czas być może przyspieszawszystko w sposób wykładniczy. Na początku ludziedokonująniewieluodkryć,mająniewieledzieci,apotemwszystkoprzyspieszaidotyczytozarównopopulacji,jaki wiedzy. Z upływem czasu wszystkie zjawiska zostajązwielokrotnione...

Kontestatorzynadalkrzyczą,żezniknięcieichludówi skandal, ale Demeter kładzie kres ich narzekaniom,wołająccentaury.

Znowu to straszne odejmowanie: 108 – 2 = 106.

Page 403: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Demeterwracadoprzerwanychzajęć.– A więc rolnictwo... Po odkryciu rolnictwa, które

krzywdzi zamieszkujących tereny górskie, a faworyzujeludzi z nizin, niektóre z waszych grup będą zmuszonemigrować w poszukiwaniu żyznych ziem. Podobnieuprzywilejowane będą ludy żyjące w pobliżu rzek.Kolejnątroskąwaszychpoddanychbędzienawadnianie,wykorzystaniewódpłynących,zapobieganiepowodziomlubsuszom.

Piszenatablicy:„Nawadnianie”.–Nie obawiając się, że jutromogą umrzeć z głodu,

waszeludybędąswobodniejmyślećoprzyszłości.Notuje:„Przyszłość”.– Dzięki rolnictwu pojawia się pojęcie przyszłości.

A towszystko zmienia. Rozumieć czas to coś tak samoważnego,amożeiważniejszego,jakrozumiećprzyrodę.Człowiekjestjedynymzwierzęciem,któremyślioczasieprzyszłym, planuje więc narodziny swoich dzieci orazwłasną starość. Zobaczycie to w grze. Z chwiląpojawieniasięrolnictwaczłowiektakdoskonaleplanujewszystkowczasie,żezaczynawyobrażaćsobie„życiepożyciu”, a więc świat, który istnieje po śmierci. Zatemrolnictworodzireligię.

Notuje:„Religia”.– Sadząc rośliny, człowiek zaczyna porównywać się

z nimi. Widzi, że on także wzrasta, kwitnie, owocuje.I widzi, jak wraca do ziemi, pozostawiając po sobie

Page 404: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ziarna, które teraz będą rosły. Ziarna są jak jegopotomstwo...Jednocześniewidziczłowiek,jakodradzająsiędrzewa,któreutraciływszystkieliścieiwydawałosię,żeumarły,atunagleznowusięzieleniąiwydająowoce.Wtedypojawiasięmarzenieoreinkarnacji.Dlaczegopozimieśmierciniemiałobynastąpićkolejneżycieikolejnaśmierć? A potem pojawia się w ludzkiej głowie jeszczejednopytanie: czy jest jakiś ogrodnik, który zajmuje siętą cyklicznie wzrastającą i ginącą przyrodą? O tak,rolnictwozmieniaumysłyśmiertelników.

Demeter zachęca, żebyśmy uważniej przyjrzeli sięnaszemuświatu,zatempochylamysięwszyscynadkulą,ciekawi,jakrozwinęłysięnaszeludy.

Pozbawione boskiej opieki szczepy nadal sięrozmnażały. Jak wspomniała bogini zbóż, wiele z nichprzeniosło się na tereny obfite w wodę. Wokółzamieszkanychwysepekciągnąsięwytyczonesznurkiemróżnokolorowepola.

Mój szczep osiedlił się we wsi, którą tworzą chatyzbudowane na palach. Jest jedynym szczepemporuszającymsiępowodzietratwami,zapomocąwioseł.Tak jak inni rozwijają rolnictwo na nizinach, tak moizbierająplonyoceanu.

–Większośćwaszychkoczowniczych ludówzałożyławsie. Ogień i ogrodzenia chronią ich przeddrapieżnikami.

„Wieś = Bezpieczeństwo” – zapisuje na tablicy.

Page 405: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Przechodzi wśród środkowych rzędów ławek,przeganiająckaczkiigęsi,któreweszłydosali.

–Terazczłowiekmniejjestuzależnionyodkaprysówprzyrody. Decyduje o miejscu, w którym odbędą sięzbiory. Jednocześnie pracuje więcej, ponieważ uprawaroli wymaga o wiele więcej energii niż polowanie lubzbieranie owoców. Niektórzy wyspecjalizowali sięw konkretnych uprawach. Potrzebna jest zatemumiejętność podejmowania trafnych decyzji. Na jakimobszarze stosować taką czy inną uprawę? Jaka strefabędzienajkorzystniejszadladanejhodowli?Skończyłsięczas,kiedymyśliwilubzbieraczewpełnibyliuzależnieniodkaprysówprzyrody.Rolnicywykorzystują ją zgodniezwłasnymipotrzebami.Karczująiwycinająlasy,awichmiejscezakładająpolaipastwiska.

Poprawia rudą czuprynę i podciąga rękawy,odsłaniającbiałeręce.

– Pamiętajcie, że rolnictwo zawsze poprzedzahodowlę.Dlaczegotaksiędzieje?Ponieważpoczątkowodomowe zwierzęta były tylko pasożytami,przychodzącymi do wioski, aby szukać pożywieniawpozostawionychprzezludziśmieciach.

Ciekawe. Znaczy, że to nie człowiek wybrał kilkazwierząt, aby je udomowić, lecz same zwierzętazdecydowały się towarzyszyć człowiekowi, licząc napozostawioneprzezniegoresztki.

– Jeśli jeden gatunek zwierząt żywi się

Page 406: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

pozostałościami innych, nazywamy go saprofitem.Człowiek jest saprofitem dla krowy, owcy, kozy. Onesamezaśodegrałypodobnąrolę, skubiącmłoderoślinkilub też przyczyniając się do wycinania lasów albo doerozjigleb.

–Apsy?–pytajedenzuczniów.–Toskuszonenaszymiodpadkamiwilki,któreuległy

mutacji, żeby zostać zaakceptowane przez człowieka.Stały się mniej agresywne, a bardziej skłonne dowspółpracy. To było w ich interesie, bo zwalniało jezmęczącegoobowiązkupolowań.

–Akoty?–Rysie,którepostąpiływpodobnysposób.–Aświnie?–Dzikizapetytemnastosynaszychśmieci.–Aszczury?–pytaProudhon.– To jedyne saprofity, które nie podjęły pełnej

współpracy z człowiekiem, kryjąc się jak złodziejew swoich piwnicach. Wiedziały, że aby ludzie jetolerowali,musząbyćostrożneidyskretne.

Demeterwracadoswojegobiurka.– Jednakwgronie saprofitówpojawiły się teżnowe

szkodniki.Zobaczyciewkrótcechmaryszarańczy.Trzebazauważyć, że szarańcza nie istniała przed pojawieniemsię rolnictwa. Fakt uprawy tej samej rośliny na dużymobszarze spowodował szybkie rozmnażanie się jejkonsumentów. Pojedynczy pasikonik jest nieszkodliwy,

Page 407: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

dużaichliczbanapolachtoprawdziwaplaga.Bierze do ręki kredę i notuje, podkreślając kolejne

wyrazy: „Praca”, „Wycinanie lasów”, „Specjalizacja”; nakoniecznowuwracadopojęcia„Przyszłość”.

–Niektórezwaszychludówzrozumiałyjużzjawiskozmiany pór roku. Rolnictwo stanowi podstawę tego, copóźniej wprowadzą ludzie: kalendarza będącegosymbolem umiejętności mierzenia czasu. To kalendarzpozwolił człowiekowi lepiej zrozumieć,w jakim świecieżyje,żejesttoświatnieustannychpowtórzeń,wktórymnastępująposobiekolejnowiosna,lato,jesień,zima.Jużnieboisięszronu,bowie,żepotemznowuprzyjdąciepłedni.

Przychodzi mi do głowy, że pierwsi ludzie, widzącnadchodzącązimę,musielisądzić,żeklimatochładzasięna dobre i już nigdy ich zmarznięte ciało nie zaznaciepła... Jakiej ulgi musieli doznawać z nadejściemwiosny.

–Dziękikalendarzowiczłowieknauczył sięokreślaćswójwiekorazwymyśliłpojęcieurodzin.

Kiedy byłem jeszcze śmiertelnikiem, pewienpracownik opieki społecznej powiedział mi, że niewystarczydawaćbezdomnymjedzenie,należałobytakżepamiętać o ich urodzinach, ponieważ ta jedna datapozwalaimzorientowaćsię,wjakimmomencierokusięznajdują. Zapisał więc daty urodzenia tych wszystkich,którymi się zajmował, i zawsze tego dnia dawał im

Page 408: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

w prezencie ciasto. Sposób był całkiem prosty,a zapewniał cząstkę człowieczeństwa istotom, którezdawały się tonąć. Stwierdziłemwtedy, że ten człowiekrzeczywiściemyślisercem,aniezadowalasięrzuceniemtuitammiedziaka,byuspokoićswojesumienie.Znowuożywiałwsercachkloszardówpoczucieczasu.

Boginiurodzajuponowniepodchodzido„Ziemi18”.– Aby wasze rolnictwo dobrze się rozwijało,

pomyślcie o budowie dróg, po których muły będątransportować zbiory z najbardziej oddalonych pól.Pamiętajcie o nawadnianiu tych pól, przekopując rowydoprowadzającewodęprostozrzek.Najbardziejzaradniniechosusząbagna.Jestemprzekonana,żeniektóreludypoznałyjużproblemkomarów.

Wielustojącychobokmnieuczniówpotakuje,mającw pamięci populacje zdziesiątkowane nagłymi atakamigorączki,którejniepotrafiływyleczyć.

–Zwprowadzeniemrolnictwaihodowliprzygotujciesię na galopujący przyrost naturalny w waszychwioskach. Dobrze odżywione matki będą wydawać naświatbardziejodpornedzieci,więcspadnieumieralnośćnoworodków.Lepiejodżywionedziecistanąsięsilniejszei będą dłużej żyły. W konsekwencji wasze wsie będąmusiały się rozrastać lub trzeba będzie zakładaćnastępne. W obydwu przypadkach musicie wziąć poduwagę groźbę konfliktów terytorialnych z sąsiednimiludami. Przygotujcie się do wojen. Przeraziliście się

Page 409: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

bitew, w których uczestniczyły dziesiątki osób? Topomyślcie, że teraz będą ich setki, a nawet tysiące. Zewzględu na rolnictwo, przyszłe wojny będą jeszczestraszniejsze. Wojownicy będą silniej zmotywowani,wiedząc, że walczą nie tylko o własne życie, leczoprzyszłośćswoichdziecinażyznychziemiach.

Nasza nauczycielka wraca do tablicy i kreśli białąkredącyfrę„5”,pogrubiającjejkontury.

– Jestem waszym piątym nauczycielem,nauczycielem „5” poziomu świadomości.Wiecie już, że„4” przedstawia człowieka, ale „5” to człowiek mądry,związany z niebem, lecz kochający ziemię. Z rozwojemrolnictwa, większą liczbą ludności, powstawaniemkolejnych miejsc, w których ludzie będą się spotykać,rozmawiać i zastanawiaćwspólnienaddotyczącymi ichsprawami, bez nieustannej obawy przed głodemi dzikimi zwierzętami, wiąże się powstanie nowegozjawiska:pojawieniesię ludzi,którzymyślą,pierwszychludzi wiedzących... Chrońcie ich, umożliwcie imporozumiewanie, aby ich mądrość sięgała jak najdalej.Niech wasi ludzie stopniowo wyzbywają się strachu.Dobrą rzeczą może okazać się wprowadzenie do ichumysłówpojęciaprzyszłości.Niechtworząplany,karmiąsięnadziejami,mająswojeambicje.

Demeterwskazujenanasząplanetę:– Następna partia będzie rozstrzygająca. Dzięki

rolnictwu, religii, kalendarzowi wszystko nabierze

Page 410: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zupełnie innego wymiaru. Wasze ludy osiągnęłydojrzałość na poziomie pięcioletniego dziecka, zaświększość psychoterapeutów uważa, że w wieku 5 latrozgrywa się wszystko, co najważniejsze. Patrzcie więcwnikliwie.

Nie wahajcie się rozwijać i zmieniać zachowaniewaszych ludów.Ułatwi im to adaptację i przyjmowaniepostaw przeciwnych do tych, które ich dotychczasmotywowały.

EdithPiafpodnosirękę.– Proszę pani, jeśli jednak zmienimy mentalność

naszych poddanych, mogą poczuć się zupełniezagubieni!

Demeter siada, wzdycha ciężko, gładząc fartuchswymipięknymidłońmi:

– Chwilami zastanawiam się, czy wszystkie ludzkienieszczęścia nie wynikają z braku wyobraźni bogów-uczniów,którychzadaniemjestimpomagać.

Page 411: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

82.ENCYKLOPEDIA:KALENDARZ

Pierwsze kalendarze: babiloński, egipski, hebrajskiigreckibyłykalendarzamilunarnymi,ponieważłatwiejzaobserwować cykle księżycowe niż cykle słoneczne.Jednaktrudnoznaleźćwtychkalendarzachregularność.Egipcjanie pierwsi zdecydowali się zrezygnowaćzobliczaniaczasunapodstawiemiesięcyksiężycowych.Ustalili, że miesiąc składa się z 30 dni, rok zaś z 12miesięcy,czyli360dni. Jednakże takwyznaczonyokresroku był zbyt krótki. Dlatego postanowili do każdegodwunastego miesiąca dodawać 5 dni. Kalendarzhebrajski początkowo również był kalendarzemksiężycowym,jednakpóźniejobliczanogonapodstawiefaz Słońca. Król Salomon mianował dwunastugenerałów, z których każdy odpowiadał za jedenz miesięcy. Rok rozpoczynał się miesiącem, w którymdojrzewał owies. Po 3 latach zaczynało brakowaćjednegomiesiącawstosunkudocykluzmianpórroku.Brak ów uzupełniano, podwajając jeden miesiąc narozkazwładcy.Nowoczesny kalendarz muzułmański zrezygnował zezwyczaju dodatkowego miesiąca i jest oparty naklasycznej zasadzie roku księżycowego utworzonegoz12miesięcy,składającychsięz29i30dni.Kalendarz Majów dzielił rok na 18 miesięcy po 20 dnioraz5dnidodatkowych.Teostatnieuważanozadnizłej

Page 412: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wróżby.WśrodkuswojegokalendarzawpisaliMajowiedatęzniszczeniaświataprzezogromnetrzęsienieziemi,którą określili na podstawie zapisów o wcześniejszychzjawiskachsejsmicznych.Tradycyjnykalendarzchińskito cykl 19 lat. 12 lat po 12 miesięcy księżycowych,zktórychkażdyliczył30dni,oraz7 latskładającychsięz 13 miesięcy. Ten system okazał się najbardziejdokładny, od dwóch tysiącleci umożliwiając bezbłędneobliczaniedni.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 413: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

83.CZASPLEMION

PLEMIĘOS

Naichtotemiebyłaosa.W ciągu kilku lat ten stuczterdziestoczteroosobowy

szczep rozrósł się do plemienia uczącego siedmiusetsześćdziesięciudwóchosobników.Wielenauczylisięodos. Kiedy napadały ich inne koczownicze plemiona,używali wwalce broniwzorowanej na naturalnej broniichulubionegoowada:zatrutymżądle.Pokilkupróbachudało im się nasączyć groty sokiem z trujących roślin.Ludzie-osy zastanawiali się następnie, w jaki sposóbwysyłać strzałki na odległość. W ten sposób wymyślilidmuchawkę.

Ludziezeszczepuosdużopodróżowali.Obserwowaliteż postępowanie innych szczepów. Widzieli, jakw oddali członkowie innych ludów chronią sięw jaskiniach. Poszli więc ich śladem. Widzieli ludzirozpalających ogień i zaczęli ich naśladować. Jednaknadalunikaliwszelkiegokontaktuznimi.

Szczepos stawał się coraz liczniejszy.Wkońcu stałsięplemieniem,opuściłjaskinięizamieszkałwszałasachzbudowanych w samym centrum otoczonej wzgórzamidoliny.

Mijały pokolenia, a w każdym następnym kobietywydawały na świat corazwięcej dzieci płci żeńskiej. Aż

Page 414: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

w końcu na czele plemienia os stanęła kobieta. Byłamądrzejsza od innych i lepiejwiedziała, do czegodąży.Członkowieplemieniazaobserwowali,żewgnieździeossąjedyniesamice,natomiastsamcepotrzebnesątylkodorozmnażania, a kiedy spełnią swoje zadanie, zostająuznane za trutnie i wypędzone z gniazda. Plemiennekobiety zdecydowały, że będą postępować tak samo.Mężczyźni dostawali pożywienie do dnia, w którymposłużyli jako reproduktorzy, a następnie zostawaliwygnani.

Powtarzane corocznie zachowanie stawało sięobyczajem.Kiedychłopcyosiągaliwiek,wktórymzdolnibyli do prokreacji, zapładniali kobiety i odchodzili. Niewolnobyłowracać imdoplemienia,więcbłądziliwśródprzyrodyinajczęściejumierali.

Obserwacja os nauczyła kobiety nie tylkomatriarchatu oraz wykorzystania żądła, ale takżebudowania sztucznych gniazd, równie trwałych jakjaskinie.Nawzórowada-totemu,kobiety-osyprzeżuwałykawałki drewna, aż do uzyskania spoiwa, z któregobudowały ściany. Jednak substancja powodowała bólszczęki, jej wytwarzanie zabierało dużo czasu, a pozatym szybko zajmowała się ogniem. Postanowiływięc jąulepszyć,mieszając ze sobą różne rodzaje piasku, glinęoraz torf. W ten sposób budowały okrągłe domy,chroniące przed deszczem, wiatrem oraz oszczepaminieprzyjaciół. Kobiety z plemienia nauczyły się od os

Page 415: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

doceniać wartość wysoce energetycznego pożywienia:miodu. Zaczęły więc hodować pszczoły, żywiąc się ichmiodem,lecztakżewykorzystująckitpszczeliorazwoskjakospoiwo,zaprawę,antybiotyk, środekdezynfekującyna otwarte rany i jako lakę. Dzięki temu wytwarzałyszczelnenaczynia,aichpochodniepłonęłydłużej.

Wielu wygnanych mężczyzn próbowało wrócić dowioski, wskutek czego kobiety-osy zmieniły swójstosunek do nich. Chcąc im oszczędzić cierpieńzwiązanych z błąkaniem się po świecie, już przynarodzinach eliminowały dzieci płci męskiej. Odtądkażdego roku w dniu nazywanym „ŚwiętemRozmnażania” szły zapolować na obcych mężczyzn.Komando wojowniczek atakowało w nocy inne plemię,porywałomężczyzn,zabijająctych,którzystawialiopór,a następnie wracało do wioski z cennym stademrozpłodowych samców. Obcych mężczyzn trzymanow zamknięciu, przydzielając kolejno kobietom wedługroli, jaką odgrywały w życiu plemienia. Najlepszewojowniczki miały pierwszeństwo wyboru kochanków.Karmiono ich i pielęgnowano, następnie urządzanoorgiastyczne święto, podczas którego „zbierano” ichnasienie. Potemmężczyzn wyrzucano i zmuszano, abywrócilidoswegorodzinnegoplemienia.Jednakpojawiałsię problem: zdarzało się często, że mężczyźnizakochiwali się w swoich seksualnych partnerkachibłagali,abytepozwoliłyimpozostać.

Page 416: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Początkowo kobiety-osy zabijały ich, postępującpodobnie jak ich owadzie siostry z trutniami. Jednakpotemdoszłydowniosku, że intruzimogąbyćdlanichprzydatni. Zgodziły się na pozostanie wśród nichnajinteligentniejszych,podwarunkiem,żewpodzięcezaich dobroć będą pracować dla polepszenia życiowychwarunków szczepu. Tym sposobemmężczyźni porwanizplemienia ludzi-mróweknauczyli je rolnictwa, ludzie-koniehodowli,aludzie-pająkitkactwa.

Po przekazaniu kobietom danej wiedzy niewieleczasu mieli mężczyźni na odpoczynek. Szybko musieliprezentowaćnastępneodkrycie,wprzeciwnymwypadkugroziłoimwygnanielubśmierć.Więźniowiełamalisobiegłowy, wymyślając kolejne rzeczy, które czyniły z nichosoby niezbędne. Około dziesięciu szczególniepoświęcających się rolnictwu lubwytwarzaniu narzędzizostało uznanych za „permanentnych naukowców”.Powstało nawet kilka małżeństw, które tolerowano,ponieważmężczyźniokazalisięniezwyklepomysłowi.

Wojownicze amazonki zrozumiały także, żewinteresieplemieniależyzatrzymanieniewielkiejgrupymężczyzn-reproduktorów, na wypadek gdyby któreśzichpolowańokazałosiębezowocne.

O dziwo, kiedymężczyźni odkryli reguły gry,wcalesię nie zbuntowali, ale przypuścili inteligentny atak,chcącudowodnić,żeichobecnośćjestsłuszna.Ponieważbyli bardzo zmotywowani, rozwijali swoją wiedzę.

Page 417: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Oczywiścieci,którzyzbytszybkosię jejwyzbyli,stawalisię bezużyteczni i tracili życie. Pozostali wyciągnęliz tegowniosek, że aby zyskać na czasie, wiedzę należydawkować.

Dzięki tym nietypowym, ale skutecznymmetodom,zbudowanazlepianekwioskakobiet-osrozrosłasię,aichrolnictwo rozwinęło się tak bardzo, że nie musiały jużzajmowaćsiępolowaniemanizbieractwem.Umiejętnośćtkania, którejnauczyli jemężczyźni-pająki, sprawiła, żezaczęłynosićnietylkoubraniazeskórzwierząt,aletakżez materiału. Nawet uprawiały bawełnę, zapewniającsobie dostateczną ilość roślinnych włókien. Jedenzmężczyznpokazałim,jakfarbowaćtkaninyzapomocąbarwników uzyskiwanych z niektórych kwiatów orazkrwiowadów.

Jeniec z plemienia ludzi-pająków pokazał im nowąbroń. Teraz oprócz dmuchawki miały także łuk, czyliprzedmiotumożliwiającywypchnięciestrzałyzapomocąsznura. Najlepszym sposobem na to, by ją wystrzelićdaleko,byłozaczepieniesznurkanawłóczni,napięciego,anastępniepuszczenie.Okazałosię,żestrzelajączłuku,można celować skuteczniej niż w przypadku strzelaniazdmuchawki,ponieważumożliwiałonprzykładanieokana osi lotu strzały. Kobiety-osy doceniły wynalazek takbardzo, że w nagrodę każdej nocy kilka z nichodwiedzałoposłaniewynalazcy.

Amazonki utworzyły konną drużynę, wyposażoną

Page 418: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

w łuki i zatrute strzały. Chcąc ulepszyć celność swoichstrzałów, niektóre z nich decydowały się na usunięciejednej piersi. Mogły więc zaatakować nawet silnieuzbrojoneplemiona i bez problemu zdobywaćnie tylkomężczyzn-reproduktorów,aleiinnedrogocennełupy.

Tymczasemwynalazcałukuzapragnąłporazkolejnyzwrócić na siebie uwagę, by móc znowu skorzystaćz miłosnych nocy w towarzystwie najpiękniejszychkobiet. Pewnego wieczoru, pociągając palcem ponapiętym sznurze łuku zauważył, żewydaje on dźwięk,którego brzmienie zmienia się w zależności odwymiarów przedmiotu. Umieścił więc obok siebie kilkałuków różnej wielkości, wygrywając na nich melodię.Następnie stwierdził, że o wiele prostsze wydaje sięumieszczeniekilkusznurkównatymsamymłuku.Itakpowstała siedmiostrunowa harfa. Od tego czasumężczyzna nie musiał trudzić się wymyślaniemkolejnych wynalazków. Kobiety przepychały się międzysobą, aby móc zająć miejsce u jego stóp i słuchaćdźwięcznych fraz płynących z instrumentu o siedmiustrunach.Mężczyznastał się „dożywotnimrezydentem”wplemieniukobiet-os.Toonodkryłmuzykę.

PLEMIĘSZCZURÓW

Plemię ludzi-szczurów liczyło teraz tysiąc sześciusetpięćdziesięciu sześciu osobników. Przeniosło się na

Page 419: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

północ,spotykającpodrodzeinneludy,któreatakowałoizwyciężało.

Zachowali pamięć o tym, którego nazywalipierwszym przywódcą, legendarnym człowieku, któryobserwującszczuryzrozumiał,żeabysięrozwijać,trzebaatakować innych ludzi, czynić ich poddanymi orazzabijać. A każdy kolejny przywódca otrzymywał jakosymbolswejwładzytosamofutroczarnegoszczura.

Pierwszą strategią ich ataku było otoczyć wroga,jednak kolejne wojny przyniosły pomysły na coraz tonowe i bardziej złożonemetodypostępowania. Potrafilizastawiaćzasadzkinakoczowniczeplemiona,przenikaćdo nich, żeby zabić przywódcę lub też nękać grupę,uderzającodtyłu.

Powygranejbitwiedokonywaliselekcjipokonanych.Najpierw przywódca i najmłodsi, najlepsi wojownicy.Potemnajpiękniejszeinajbardziejpłodnekobiety.Dalejmniej bohaterscy wojownicy. W końcu starcy orazbrzydkie kobiety. Tę grupę uśmiercano od razu.Początkowo zabijali wszystkich pojmanych mężczyzn,alepopewnymczasieludzie-szczuryzrozumieli,żelepiejzrobić z nich niewolników, którym powierza sięwymagające największegowysiłku prace.Nosili jarzma,czyścili konie, a najlepsi zyskiwali czasami prawodołączeniado grupy, ale tylkopo to, żebywpierwszymszereguatakowaćprzeciwnika.

Wielki przywódca trzymał w worku czaszki

Page 420: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

nieprzyjacielskich dowódców, z których wyjadł mózgi,a podczas postojów lubił stawiać je wokół swojegoposłania, aby przypominały mu ciężkie bitwy znacząceszlakjegowędrówki.

Zawładnąwszy jakimś nowym szczepem, ludzie-szczurynie tylko braliw posiadanie jego ludzkie stado,aletakżeposiadanątechnologię.

Uznali, że wszyscy, którzy nie należą do ichplemienia,to„obcy”;dzieliliichna„obcychsilniejszych”,„obcych równie silnych”, „obcych słabszych” oraz„obcych,którychsiłysąnieznane”.

Ludzie-szczury wykształcili mowę opartą nastosowanej przez nich taktyce prowadzenia walki.Początkowobyłytotylkogwizdy,podobnedotych,jakiewydają szczury. Stopniowo gwizdy zaczęły przechodzićw krzyki, potem w krótkie wyrazy, którymisygnalizowanonajlepsząpozycjędozastawieniapułapki.Ilośćnowychsłówwzrosłanapotrzebyatakuiniebawemnajwyżej postawieni w hierarchii wojownicy znalinajwiększą liczbę słów, w szybki sposób określającychdanątaktykę.Oczywiścieanikobiety,aniniewolnicynicnierozumieliztejtajemnejmowy.

Pewnego dnia w świetle błyskawic ujrzeli plemięzamieszkujące jaskinię, której wejście ozdobionorysunkiemprzedstawiającymżółwia.Drogawiodącadogroty osłonięta była kamiennym murem, tworzącymochronny szaniec, tak wysoki, że powietrze napływało

Page 421: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

tylkogórą.Przywódcaludzi-szczurówrozkazałnatychmiast,aby

mu przyniesiono żółwia. Pokazał zwierzę swoimwojownikom, zwracając ich uwagę na to,w jaki sposóbchowa głowę w pancerzu. Z noszonego na głowieszczurzego filtra wyjął długi kieł i wbił go w otwór,w którym zniknęła łapa żółwia. Początkowo nic się niedziało, jednakpochwiliząbnatrafiłnaciałoazotworuzaczął się sączyćmętny, lepkipłyn.Przywódcawziął godoust,delektującsięnimjakjakimśwybornymsokiem,podczas gdy zachęcani radosnymi piskami kobietwojownicywydaliznanyimwojennyokrzyk.

Następnego dnia rankiem, kiedy słońce było jużwysokonaniebie,ludzie-szczuryzatknęliswojeoszczepywotworzenadmuremwiodącymdojaskini.

Gdy tylko pierwsza włócznia uderzyła w ichkryjówkę, ludzie-żółwie odpowiedzieli gradem kamieni.Wobydwuobozachzaczętoliczyćzabitych.

Kamienie przeciw włóczniom. Śmierć każdegoprzeciwnika wzbudzała okrzyki radościwnieprzyjacielskimobozie.

Nazajutrz i kolejnego dnia bitwa trwała nadal.Ludzie-szczury zrozumieli, że oprócz wojnyz zaskoczenia, można prowadzić także wojnęniszczycielską.

Ludziom-żółwiom nie brakowało jeszcze wodypitnej, ale zapasy żywności były na wyczerpaniu. Zjedli

Page 422: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

już nietoperze, robaki, węże, pająki, śliniki. Dziecipłakały. Mężczyźni strzelali mniej celnie, bo głódpowodował halucynacje. Na próżno szukali innegowyjścia.Byliuwięzieni.

Takjakżółwwswoimpancerzu.W chwili, gdy kolejny atak ludzi-szczurów został

odparty za pomocą gradu kamieni, przez nieboprzetoczyłsięgrzmot.

A już po chwili kolejne pioruny zaczęły uderzaćw skały, niszcząc ochronny mur ludzi-żółwi. Ludzie-szczury natychmiast przypuścili atak i już niemal bezwalki odnieśli zwycięstwo nad grupką wygłodniałychludzi-żółwi.

Mózg przywódcy zwyciężonych został zjedzony,a jego czaszka dołączyła do znajdującej się w workukolekcji. Wychudzone z braku pożywienia kobietyuznano za „nieprzydatne” i uśmiercono, a mężczyznzabito za zbyt długie stawianie oporu. Tym, cozaskoczyło ludzi-szczurów, był ciągle płonący w jaskiniogień.

Przywódca rozkazał, aby jedna z ocalałych kobietwyjaśniła jego działanie. Zastraszona kobieta spełniłażądanie. Od tego czasu ludzie-szczury delektowali siępieczonymmięsem,zzachwytempatrzylinaoświetleniejaskini, ciepło oraz zdolność ognia do zmienianiawszystkiego,czegosiędotknie.

Tobyłowielkieświęto ludzi-szczurów.Jednakteraz,

Page 423: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

kierowaniprzezpioruny,wyruszylinapodbójkolejnychludów.

Po forsownym marszu dotarli do plemienia ludzi-koni. Zaatakowali ich nocą. Płonące pochodnie ludzi-szczurów przeraziły konie, uniemożliwiając ludziomskutecznąobronę.

Od tego dnia ludzie-szczury posiadali kawalerię:wojownikównakoniach,uzbrojonychwewłócznieorazżarzącesięgłownie.Terazniebyłojużnicprostszego,niżnapaśćna ludzi-krety,którychmożnawykurzyćdymemz podziemnych tuneli. Nauczyli się od nich drążeniakorytarzy w kopalniach i wydobywania metali, którenastępnieprzetapiali,apotemwykuwaliznichmiecze.

Plemię ludzi-szczurów rozwijało się coraz bardziej,a jego populacja wzrosła do dwóch tysięcy osób. Alewalka o władzę stawała się wśród nich coraz większa,pojedynki coraz bardziej zaciekłe, a wielki przywódcamusiałbyćnajbardziejzewszystkichprzebiegły.

Ustaliłasiępewnaokreślonahierarchia.Naczelestałprzywódca,któremupodlegalibaronowieihrabiowie.Zanimi stali kapitanowie i żołnierze. Potem wyrabiającyz metali broń kowale, dalej stajenni, kobiety, obcyniewolnicyinakońcupojmaneobcekobiety,traktowanejakniewolnice.

Wyżej postawiona w hierarchii kasta decydowałaożyciulubśmierciczłonkówniższychkast.Każdaznichwykształciła własną mowę. Kasty wyższe używały

Page 424: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zwrotów, które tylko onemogły rozumieć.Wystarczyłowięc zwrócić się do kogoś, żeby móc natychmiastokreślić,czyjestwyższy,równy,czyteżniżejpostawionyw społecznej hierarchii. I odpowiednio go traktować.Bowiem brak szacunku dla wyższych od siebie mógłzłatwościąskończyćsięśmiercią.

Status kobiet zmalał.Każdymężczyznanależącydowyższej kasty miał prawo posiadać kilka kobiet, którepozbawiono jakiejkolwiek możliwości decydowaniaosobie.

W szczurzym systemie wartości kobiety były tylkoźródłem zaspokajania popędu seksualnego orazmateriałem reprodukcyjnym, potrzebnym doodnawiania stada.Edukacjamłodychpolegałananaucesztukiwojennej.Najmniejzdolnychodsuwanodopracywstajni,costanowiłoogromnywstyddlaichrodziców.

Kiedy nie było bitew, wojownicy ćwiczyli się wjeździekonnejorazzajmowalimyślistwem,uważając tezajęciazapożytecznedladzieci.

Im bardziej wzrastała liczba członków plemienia,tymbardziejrosławśródwojownikówpogardadlakobietoraz cudzoziemców. Chcieli, aby kobiety wydawały naświat wyłącznie synów, którzy byli dla nich źródłemdumy. Odrzucali zaś dziewczynki, uważając ichnarodziny za poniżające. Zwyczajem stało się zabijaniekażdej zaraz po urodzeniu, jeśli w rodzinie znajdowałasięjużjedna.

Page 425: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Wkońcuna swojej drodze ludzie-szczury napotkalichłopskie osady. Złupili je i zniszczyli, ale od ichmieszkańców nauczyli się rolnictwa. Plemię myślałoo tym, żeby się osiedlić, jednak doszło do wniosku, żenawet ufortyfikowana wioska jest łatwym łupem dlaoblegających ją nieprzyjaciół, dlatego zdecydowali, żepozostanąludemwędrownym.

Sławao ich okrucieństwie sięgała daleko,więc inneludy wolały poddawać się nawet bez walki. Takiezachowanie stanowiło zawód dla ludzi-szczurówinasilałoichagresję.Szukaliwięckogoś,ktochciałbyimstawić prawdziwy opór, bo te wszystkie zbyt łatwezwycięstwawywoływały u nich uczucie stagnacji. Czuli,że już nie idą naprzód. Zniszczywszywszystko, co byłonaichdrodze,dowiedzielisiępewnegodnia,żewokolicyznajduje się inne plemię uznanych wojowników,nazywanych ludźmi-orłami.Wnadziei,żeprzynajmniejoni nie poddadzą się bez walki, wyruszyli naposzukiwanieprzeciwnika.Przemierzyliwzdłużiwszerzokolicę, ale nie natknęli się na żadnego z legendarnychwojowników.

Wtedy zrezygnowani skierowali się na zachód,a potem na południe, gdzie według znaków błyskawic,wniewielkiejzatoczceosiedliłsięwysocerozwiniętylud.

PLEMIĘDELFINÓW

Page 426: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Ze stu czterdziestu czterech osób plemię delfinówwzrosłodotrzystusiedemdziesięciu.

Niewiele dzieci przychodziło na świat, za to dużoczasu poświęcano na ich edukację. Program nauczaniaobejmował naukę pływania, łowienia ryb na ciosanyz kości haczyk, pływanie na tratwie z pomocą wioseł.Żywili się rybami, których ławice wskazywali im ichprzyjaciele,delfiny.Jedliteżskorupiaki,muszleialgi.

Walenie chętnie zabawiały się z dziećmi, zabierającje namorskiewycieczki, a potem odwożąc z powrotembezpiecznienaplażę.Niektórymmłodymludziomudałosię nawiązać tak bliski kontakt z delfinami, że potrafiliporozumieć się z nimi za pomocą wysokich,modulowanychdźwięków.

Ta umiejętność zanikała w okresie przechodzeniamutacji kiedy głos nie mógł już osiągnąć takprzenikliwychdźwięków.Ludzie-delfinyzachowaliswojeprzymierze z ludźmi-mrówkami. Ci ostatni zbudowalinieco dalej swoje podziemne miasto, zwieńczonewystającąnapowierzchnikopułą.

Ludzie-mrówki i ludzie-delfiny tworzyli razemwspólnotę liczącą osiemset dziewięćdziesiąt osób.Podobnie jak mózg, ich społeczność podzieliła się nadwie części: prawą półkulę stanowili ludzie-delfiny,marzyciele i poeci. Lewa półkula to ludzie-mrówki,posiadającyzmysłpraktycznyorazdobrzystratedzy.

Każde plemię samodzielnie ulepszało swoje

Page 427: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

umiejętności, anastępniedzieliło sięwiedzązdrugimi.Wymieniali grzyby na skorupiaki oraz ryby, uczylitkactwawzamianzanaukępływania.

Ludzie-mrówki ulepszyli swoją umiejętność tkania,wykorzystująclarwyowadówjakoczółenka.

Ludzie-delfiny zaczęli wyrabiać sieci o dużychoczkach,którezłatwościąmożnabyłowłożyćpodwodę.

Porozumienie pomiędzy ludami przetrwało próbęczasuidawałocorazlepszeowoce.

Żyjącwpokoju,dwaplemionarozwijałysztukę,któranapierwszyrzutokazdawałasięzupełniebezużyteczna.Ludzie-delfiny tworzyły polifoniczne chóry, w którychludzieidelfinywiodłypolifonicznerozmowy.

Mrówki hodowały w mrowiskach mszyce,a następnie doiły je, otrzymując w ten sposób spadźchroniącąprzed ichnajwiększymwrogiem–biedronką.Ludzie-mrówki też zabrali się za hodowlę. Najpierwszczurów, potem nutrii, lecz nie odpowiadał im smaktego mięsa, więc zastąpili je przez antylopy i dziki.Ponieważzwierzętatepotrzebowałyświatła,umieścilijew zagrodach na świeżym powietrzu, gdzie rosła trawaiowoce.

Potem zaczęli je doić, tak jak robiły to mrówkiz mszycami, i otrzymywali smaczne mleko. Nieprzestawali iść z postępem. Budowane pozapodziemnymi miastami grzybiarnie marniały, więczaczęto interesować się innymi roślinami, a przede

Page 428: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wszystkimzbożami.Działającpoczątkowonaoślep, jaktomiałomiejsce w przypadku zwierząt, próbowali siaćziarnaiwtensposóbodkrylipszenicę,któraokazałasięłatwadouprawy,apozgnieceniujejkłosówotrzymywałosięmąkę.

Ludzie-mrówki i ludzie-delfiny stworzyli wspólnyjęzyk,złożonyzsześćdziesięciutrzyliterowychwyrazów,których sens można było zmieniać poprzez dodanieprzedrostkówiprzyrostków.Komunikacjastałasięwięcłatwiejszaimniejnarażonananieporozumienia.

Wliczeniuposługiwalisiępalcami,najpierwtylkododziesięciu, a potem do dwudziestu, wykorzystującpaliczki.Obserwowaliniebo,odróżniającnanimświatłastałe,czyligwiazdyiświatłaruchome,czyliplanety.

Za pomocą wbitego w ziemię kija, któregowyznaczany przez słońce cień obserwowali ich uczeni,określali cykle pór roku. Ale przede wszystkimobserwacja księżyca pozwoliła im stworzyć pierwszykalendarz.Dla ludzi-delfinówzaznaczonownim, kiedyktóre gatunki ryb wracają na wybrzeże, a dla ludzi-mrówek–kiedysiaćizbieraćpszenicę.

Nawiązały się nowe koalicje z przechodzącymiludami. Od ludzi-kameleonów nauczyli się sztukikamuflażu, od ludzi-ślimaków malarstwaiwykorzystania pigmentów. Z siarki otrzymywali kolorżółty, żeby otrzymać czerwony – rozgniatali koszenile,dla barwy niebieskiej miażdżyli niezapominajki, zaś

Page 429: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

skałymanganowedostarczałyimczerni.Niektórzy ludzie-delfiny płynęli tratwami wzdłuż

wybrzeży,odkrywającświat.Dzięki temu właśnie dowiedzieli się, że z północy

nadciąga plemię, nazywane ludźmi-szczurami, którychuważasięzapotwory iktórzyposiadająnieznanąbroń.Zdołaliunicestwićwiele ludówiszacujesię,żedotrąnaichterytoriumprzedupływemmiesiąca.

Wtedyludzie-delfinyiludzie-mrówkipołączyliswojesiły. Dotychczas doświadczyli tylko kilku potyczekzbandamirozbójników,którychzłatwościąprzegnalizapomocą kijów i kamieni. Ale jak stawić czoładoświadczonymwojownikom, skoro sami nie posiadajążadnej skutecznej broni? Zaproponować najeźdźcomprzymierze? Nawet nie warto było o tym myśleć.Napotykane koczownicze szczepy opowiadały im zezgrozą, że ludzie-szczury wolą zabijać i łupić, niżrozmawiać.

Powiałostrachem.Tej samej nocy starymężczyzna-delfinmiał dziwny

sen.Zobaczył ludzi zdecydowanych uśmiercić jego

plemię,aleonozdołałouciecnapokładziewielkiejtratwyw kształcie migdała, której kadłub zanurzony byłw wodzie. Górna część pływającego obiektu przybranabyłaszerokąpołaciąpłótna,wktóreuderzałwiatr.Dziękitemu urządzeniu wielu z nich udało się wypłynąć na

Page 430: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

pełnemorze.Opowiadając nazajutrz zgromadzeniu swój sen,

starzec okazał się wielce przekonujący. Dwa ludypostanowiły wspólnym wysiłkiem zbudowaćsupertratwę,któramogłabyichwszystkichuratować.

Drewnianykadłub,kształtmigdała,wszystkotakjakwe śnie starego mężczyzny. Wszyscy pomagaliwbudowie.Wybranodługie,prostedrzewo,abyzaczepićna nim płótno. Zasadę działania zrozumiano dopierowtedy, gdy powiał wiatr, popychając statek wzdłużwybrzeża.

Następnej nocy starzec zobaczył we śnie, jakzbudować ster. I tak każda kolejna godzina snudostarczałamunowychpomysłównaulepszeniestatku.Idąc za jego radą, nasypano do środka ziemi, na którejposiano pszenicę oraz posadzono grzyby. Wykonanozagrodę, w której znalazły się guźce i antylopy,mającedostarczaćmlekopodczasczekającej ichpodróży,którejdługościniktniebyłwstanieprzewidzieć.

Byliitacy,którzyniechcielinigdziepłynąć, leczszlisami wzdłuż brzegu, aż znaleźli bezpieczne miejsce.Jednak stary człowiek oświadczył, że w swoim śniewszędziewidziałagresywnychłudzi,bylinapółnocy,napołudniu i na wschodzie, a jedynie zachód i szerokioceanobiecywałyratunek.

Dzień i noc ludzie-delfiny i ludzie-mrówki zmagalisię z budową statku. Każdego ranka z niepokojem

Page 431: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

oczekiwali przyjścia starca przynoszącego nowewskazówki.

Jednak pewnego ranka okazało się, że zmęczoneserce medium nie wytrzymało i staruszek umarł.Wszyscy poczuli ogromny zawód. Przecież całe ichdziałania związane były z jego wskazówkami.Przyzwyczaili się, że każdy ich problem rozwiązywałw swoich snach. Teraz pozostali samiw obliczumorza,anadejścieludzi-szczurówwydawałosięnieuniknione.

Wtedy starsza kobieta z plemienia ludzi-mrówekzrozumiała,żemusicośzrobić.Siedzącnasterciedesek,wytłumaczyłazebranym,żenajważniejszetopostępowaćwedług ostatnich wskazówek starego mężczyzny:wzmocnić statek, zgromadzić na nim jak najwięcejżywności,zabraćsiecirybackieihaczyki,zapasysłodkiejwody oraz przewidzieć zapasowe płótno. Po chwiliwahaniaposłuchanojej.Wtedykobietaprzypomniałaim,że starymężczyzna był kimśwyjątkowym i niewypadazostawić jego ciała wśród śmieci, jak to robionow przypadku innych zmarłych. Wiedziona jakimśprzeczuciem, kazała pogrzebać go w ziemi,wnajgłębszymosiedluludzi-mrówek.

Sam pomysł był nowością. Niemniej przyjęli gojednogłośnie. Zanieśli zwłoki byłego przewodnika downętrza mrowiska, nakrywszy je rzadkimi muszlami.Potem zaczęli dmuchać w muszle, tworząc żałobnyśpiew.

Page 432: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

W tej samej chwili z zewnątrz osady odpowiedziałyim inne muszle. Straże! Właśnie zauważyły chmurękurzuutworzonąprzezolbrzymieplemięnajeźdźców.

Ludzie-delfiny i ludzie-mrówki rzucili się, byzagrodzić drogę napastnikom, ale było już za późno.Siedzący na koniach ludzie-szczury, z pochodniąw jednej ręce a włócznią w drugiej, palili wszystko, costanęłoimnadrodze.

Zrozpaczonakobieta-mrówkazdołałatylkokrzyknąć:„Wszyscynastatek”!.

Wcałkowitymbezładziekilkusetocalałychdopłynęłodo statku. Ludzie-szczurynie spostrzegli od razu, że toucieczka, więc okręt z postawionym żaglem szybkonabierał prędkości, kierując się na pełne morze. Naglerozległ się grzmot, a wiatr ustał. Statek zatrzymał sięunieruchomiony. Pokonując swój strach przed wodą,ludzie-szczurywsiedlinapozostawionenabrzegumałetratwyizaczęliwiosłowaćwkierunkustatku.

Zapalone włócznie dosięgły dużego okrętu,a pozbawieni broni ludzie mogli tylko gasić zarzewiapożaru.

Zaczęła zapadaćnoc, a bitwa trwała.Nagle kobieta-mrówka zarządziła nie znoszącym sprzeciwu tonem,żeby z przodu statku rzucić pętle. Podpłynęły do nichdelfiny i zaciągnęły statek na szerokie morze, dokądtratwyniemogłyjużichścigać.

Wreszcie bezpieczni, wyrzucili ciała zabitych

Page 433: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

i policzyli ocalałych. Na statku było ich zaledwietrzydzieści razy osiem, czyli dwustu czterdziestu. Tych,którzypozostalinalądzie,czekał los, jakizwykleludzie-szczurygotowalizwyciężonym:śmierćlubniewolnictwo.Niewielu było takich, którzy się poddali, a bardzowieluzabitych.Ludzie-delfiny i ludzie-mrówki zbytdługożyliwolni,abymócznieśćjarzmoniewolnictwa.

Ludzie-szczury złupili zbudowane na palach domy,potempodłożyliogień.Chcielitakżespalićkopułęmiastaludzi-mrówek, ale ziemianie chciała się zapalić.Gdzieśtam głęboko, w pustej metropolii, pośród muszlispoczywałowpokojuciałostaregomędrca.

Page 434: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

84.ENCYKLOPEDIA:CEREMONIALNEPOCHÓWKI

Pierwsze obrzędy pogrzebowe pojawiają się dopiero uczłowiekanowoczesnego,czyliHomosapiens, około 120000 lat temu. Takie groby odnaleziono w Qazfehw Izraelu, nad Morzem Martwym. Archeolodzywydobyli szkielety oraz przedmioty należąceprawdopodobniedozmarłych.Ceremonie pogrzebowe stały się przyczynkiem dostworzenia wyobrażeń dotyczących życia po śmierci,pojęć raju i piekła, sądu nad doczesnym życiem,a następnie do powstania religii. Jak długo człowiekwyrzucał zwłoki swoich pobratymców na śmieci, takdługo śmierć była końcem wszystkiego. Z chwiląrozpoczęcia specjalnego traktowania ciał zmarłych,powstała nie tylko duchowość, ale także fantastycznyświatwyobrażeń.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 435: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

85.BILANSDEMETER

Kiedy Demeter włącza światło, mrużymy oczy, mającwszyscywrażenie, żewłaśniewyrwaliśmysię z jakiegośstrasznego koszmaru. Nie chcę odpaść z gry. Czuję sięsfrustrowanyiniespełniony.Znamtouczuciezczasów,gdy grywałem w pokera: oczekiwanie, ucisk w żołądkuzanimpozostaligraczewyłożąswojekarty.

„Dobry gracz to ten, kto potrafi wygrać, mając złekarty”–mawiałIgor,mój„klient”wczasach,kiedybyłemaniołem.

Teraz mam dwieście czterdzieści kart. I niemalwszystkieznamz imienia.Hermesmiał rację.Wkońcuprzywiązaliśmysiędo ludzi.Wydajemisię,żeEdmondjestwpodobnymstaniejakja.

Najbardziej niepokoi mnie fakt, że historia mojegoludubędzietoczyćsiędalej,ajawżadensposóbniebędęmógł w nią ingerować. A przecież są pozbawieniwszystkiego... Nie mają swojej osady, terytorium.Pozostała im tylko ta kupadesek, którąwiatr przesuwana środku oceanu. Co się z nimi stanie przed kolejnąpartiągry?Obawiamsię, że ten czasmożebyćdlanichfatalny. Jednak Demeter okazuje się formalistką. Narazie musimy pozostawić nasze ludzkie plemionawłasnemulosowi.WrócimydoGryYjutro.Dopierojutro.

Ileminie unichdni, tygodni,miesięcy, gdy ja będęspokojniespałwmojejwilli?

Page 436: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Obgryzam nerwowo paznokieć. W rzędachwybuchają dyskusje. Bogowie-uczniowie wyrównująrachunki związane z wojnami, masakrami, zdradami...Ja z chęcią zabrałbym się za Proudhona, któryunicestwiwszy należących do Beatrice ludzi-żółwi,zmusiłmniedowysłaniamojegoluduwnieznanenatymprowizorycznym statku. Ale ponieważ Edmond Wellszachowujezimnąkrew,jateżsiępowstrzymuję.Pocosięskarżyć?Wkońcuwiemdokładnie,coodpowiedziałbymianarchista: „Życie to dżungla. Wygrywa najlepszy”.I dodałby: „Biada zwyciężonym”. Krótkie zdania,usprawiedliwiającenajgorszeokrucieństwo.

Czyżałuje sięzbitychpodczasgrywszachy figur?...Jednakchciałbymznaleźćsięwtamtymświecie,żebyimpomagaćmoimidłońmi,mięśniami,żebyciągnąćrazemz nimi żagle i mówić do nich tak, by poczuli sięuspokojeni.

Patrzęnasąsiednieludy.Napołudniu,nazupełnieinnymkontynencieFreddy

także założył wioskę nad brzegiem morza. Jego ludumieścił na swoim totemie wieloryba, zbudował statkizwiosłami, lecz żadenznichnie jest takduży, jakmójstatekostatniejszansy.

Ludzie-orły Raoula nadal mieszkają w górach i odczasu do czasu spadają z wysoka na przechodzącew pobliżu szczepy. Raoul i Proudhon obaj wyznająwojenne wartości, jednak podczas gdy pierwszy

Page 437: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

organizuje niewielkie wypady na przeciwnika, drugidziałanazasadziewalcadrogowego,niszczącwszystko,co spotka po drodze. Obydwaj odrzucają wszelkieprzymierza.Biorą,cojestdozabrania,pozostawiającposobietylkodymiącezgliszcza.

Raoulzbudowałniezwykleruchliwąarmię,któranaddziałanie siłowe przedkłada podstęp. Wśród jego ludzikażdaakcjawymagainformacjiiniktnieuderza,dopókinie jestpewienzwycięstwa.Korzystają zwiedzy innychludów,wprowadzajązdobycznetechnologie,przyjmującwszystkoto,cowzbogaciichwłasnąwiedzę.

Oczywiście ludy Woltera i Rousseau prowadzą zesobą wojnę, ale obie utworzone według całkiemodmiennych koncepcji osady dziwnie są do siebiepodobne.

Bogini zbiorów ogłasza najpierw nazwiskaprzegranych. W sumie zginęło trzynaście plemion.Dziewięć zostało napadniętych, wziętych w niewolęi skreślonych z mapy świata przez najeźdźców. Dwaplemionawyniszczyłynieznaneepidemie,adwaostatniewyginęłynaskutekwojendomowych.Trzynastubogów-uczniów zabrały centaury. Czyli nasze dzisiejszeodejmowanieto:106–13=93.

NastępnieDemeterogłaszazwycięzców.Złotywawrzyn:MarilynMonroeijejkobiety-osy.– Brawo,Marilyn, pani kobiety są wzorem godnym

naśladowania.Tefeministkiusiłująciągleulepszaćswoje

Page 438: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

techniki. Nie zapomniała pani także o ich uzbrojeniu.Jednocześnie interesują się sztuką i muzyką. To onewymyśliły harfę i ksylofon. Jak najbardziej zasłużyły napierwszemiejscenapodium.

Klaszczemywdłonie.Jestemzaskoczony,azarazembardzo się cieszę, że ta wrażliwa młoda blondynkaumiałastworzyć ludwojowniczek,potrafiącychwalczyć,ale i odpoczywać. Przypominam sobie jedno ze zdańwypowiedzianych kiedyś przez aktorkę: „My, pięknekobiety,musimywyglądaćjakidiotki,żebynieniepokoićmężczyzn”.Nototerazwidać,jakajestzdolna.

Srebrny wawrzyn: Proudhon i jego ludzie-szczury.Stworzył system społeczny złożony z kast, a takżewprowadził złożone technologie, jak choćby wytapianiemetali.

–Aleprzecieżukradłtoludziom-kretom!–oburzasięSarahBernhardt.

Demeterignorujejejuwagę.– Ludzie-szczury Proudhona nauczyli się jeździć

konno i stworzyli kawalerię. Stosują też dobre metodywalki.Pozatymmająciąglewysokiprzyrostnaturalny.

– Ale liczba ludności wzrosła dzięki niewolnicomzpodbitychludów!–nieustępujeSarahBernhardt.

Trochę oklasków, ale mniej niż dla Marilyn. Nawetsłychać kilka gwizdów pochodzących od uczniów,którychludyporóżniłysięzplemieniemlaureata.

Brązowywawrzyn:MariaCurieijejludzie-iguany.

Page 439: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Przezrzędyprzebiegaszmerzaskoczenia.Kimsąciludzie-iguany,którychżadneznasniespotkałonaswojejdrodze? Pochylamy się nad kulą, kierując lupy naszychankh na leżący na północy kontynent, bardzo oddalonyod tego, którywybrał prawie każdy znas.Widzimy ludtrudzący się nad budową ogromnych aglomeracji naśrodkupustyni.

Owacjedlaboginiiguan.Demeter komentuje dalej. Niech Sarah Bernhardt

uważa.Jejludzie-konieledwiedysząimożewnastępnejpartiizostaćwyeliminowana.

–Ciekawe,czyjatowina!–mruczybyłaaktorka.Lud Psów jest w stanie wegetacji. Uczennica

FrancoiseManuscomusidaćmunowesiły,jeśliniechce,by zginął. Podobnie rzecz ma się z ludźmi-tygrysamiGeorges’a Mélièsa oraz ludźmi-termitami Gustave’aEiffla, którzy – zdaniemnaszej nauczycielki – kręcą sięw kółko, nie znajdując swojego własnego stylu. Toprawda, że zbudowali osady o pięknej architekturze,jednaktowszystko,nacoichbyłostać.

– Więcej odwagi – radzi Demeter. – Nie wystarczywładać, trzeba umieć podejmować śmiałe decyzje.Proudhonotrzymujetakiedobreoceny,ponieważnieboisięryzyka.

– Pewnie. Zwłaszcza, jeśli trzeba wszystkozniszczyć...–zauważaSarahBernhardt.

–Proudhonnie jest bogiemzniszczenia –poprawia

Page 440: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Demeter.–Jestbogiemsurowym,takjakbywająsurowirodzice. Ale przypomnijcie sobie, że często dziecisurowych rodziców są znacznie lepiej wychowane niżpobłażliwych. Dużo łatwiej jest ustąpić dziecku, aniżelinarzucićmu sztywne reguły postępowania. Ja osobiścienie mam nic przeciwko wyborowi, jakiego dokonałProudhon. Wojna stanowi istotny element Gry Y.Proudhonzaangażował sięwnią całkowicie, ale to takasama opcja, jak inne. Szanuję jegowybór tak samo, jakszanuję tych, którzy oparli swoją cywilizację nadyplomacji, rolnictwie, nauce lub sztuce. Liczy się tylkowynik.

Demeter wraca na podium i zapisuje na tablicy:„Pochówek”.

– Uczestniczyłam dziś w pierwszym rytualnympochówku, który odbył się u ludzi-mrówek EdmondaWellsa. To wydarzenie, które należy zapisać złotymizgłoskami.Odtegomomentuzacznąpowstawaćreligie,awaszespołecznościpodzieląsięnatrzyklasy:chłopów,żołnierzyikapłanów.

– A artyści? – pyta Marilyn, najprawdopodobniejmającnamyśliswojegoharfistę.

–Należądomniejszościisązamałowpływowi,żebymóc w istotny sposób wpłynąć na historię ludzkości,przynajmniejwtymstadiumewolucji.PaniorazMichaelPinson podarowaliście waszym ludziom muzykę, niezapominajcie jednak, żewasi artyści nie przeżyją długo

Page 441: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

bez dających im jeść rolników oraz broniących ichżołnierzy.

Demeter kończy ocenianie, a wtedy stwierdzamyz Edmondem Wellsem, że zajęliśmy przedostatniemiejsce.Zanamiuplasowałsiętylkojedenuczeń.NiejakiCharles Mallet i jego ludzie-nietoperze, plemiętroglodytów,którzypróbowaliupodobnićsiędoswojegototemu, przyczepiając do ramion za pomocą lianskórzane skrzydła. Wielu z nich zginęło, rzuciwszy sięwtakdziwacznymprzybraniuzeszczytuurwiska.

– Jeśli jakiś pomysł okazuje się nieużyteczny, nienależyprzynimtrwać.Alepansięuparł.Izpoczątkowejliczbyośmiusetzostałopanutylkopięćdziesięciu.Proszęnie zapominać, że poniżej trzydziestu graczeautomatyczniewykluczanisązgry.

TymrazemjednakCharlesMalletzostałoszczędzony– Co zamierzasz zrobić dla tych, którym udało się

uratować?–pytapółgłosemRaoul.–Modlićsię–mówię.–Pozostajetylkomodlitwa.Widząc jego zdziwionąminę, natychmiast pojmuję,

żeRaoulzastanawiasię,czysobiezniegożartuję.–Modlićsię?Tutaj?Wkrólestwiebogów?Wskazujębrodąszczytgóry, ciągle spowitymgielną

powłoką.– Ach tak, oczywiście. „On”, tam na górze. Mam

nadzieję, Michael, że nie zostaniesz... mistykiem. Bóg-mistyk...tegojeszczeniebyło!

Page 442: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Freddyobejmujemnieramieniem.– Zabawne, że obydwaj wybraliśmy przymierze

zwaleniami.Jawziąłemwieloryby,atydelfiny,ajednakto tobieudało się zbudowaćduże statki, zaśmnie tylkomałe.

–Niemiałemwyboru.– Jeśli byś czegoś potrzebował, śmiało zwróć się do

moichludzi-wielorybów.– Ty także możesz na mnie liczyć, ale na chwilę

obecnąmojedelfinysąraczejwzłympołożeniu.–Dlaczegoniezawróciszinieprzybędzieszodpocząć

umnie?Mojewielorybywskażądrogę twoimdelfinom.Twój lud opatrzy rany, uzupełni zapasy żywności orazwody,wzbogaci się owynalazkimojegoplemienia.Moiludzie używają łojowych świec. Także ich ubrania sądobrze skrojone i na pewno spodobają się kobietomztwojejwspólnoty.

– Zapraszasz mnie na pokazy wielorybiej mody?Dziękuję, ale obawiam się, że może być za późno. Jużzaprogramowałemmojedelfiny.BędąciągnąćstateknadalekiZachód,tam,gdziezachodzisłońce.

–Dlaczegotozrobiłeś?– Mam nadzieję, że mój lud znajdzie spokojne

miejsce, w którym będzie bezpieczny. Jakieśsanktuarium, wyspę. Wystarczająco dużą, abywprowadzić rolnictwo i hodowlę, ale nie na tyle, żebyprzyciągać sąsiadów. Nie chcę już ryzykować utraty

Page 443: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wszystkiegozpowodubarbarzyńskichnajeźdźców.Raoulszepczeminaucho:–UwolnijsięodEdmondaWellsa.Zgoda,pomógłci

napoczątkupartii,aleterazjestdlaciebieciężarem.Jegoludzie-mrówki są beznadziejni na wodzie, nie potrafiąłowićryb,awięcnaniczdadząsięnawyspie.

–Zawarliśmyprzymierze.– Możliwe, ale i tak na koniec gry może być tylko

jedenzwycięzca. Imszybciejbędziesz latałnawłasnychskrzydłach,tymlepiejdlaciebie.

Jakbymsłyszałjegoojca.Gładząc swój złoty wieniec laurowy, Marilyn wdaje

się w dyskusję, w której chwali kobiety, jej zdaniemw naturalny sposób przeznaczone do ochrony życiai budowania harmonii pomiędzy ludźmi,w przeciwieństwie do mężczyzn, nieustannieowładniętych pragnieniem dominacji i przemocy.W klasie jeden po drugim rozbrzmiewają ordynarnemęskieżarty.

–Och, doskonalewiem, co sobiemyślicie. Sądzicie,że moje kobiety-osy nie wytrzymają długo. Ale one sądobrenietylkojakomatkiimieszkankiswoichosad.Sątakże doskonałymi wojowniczkami, gotowymi walczyć,abybronićtego,codonichnależy.

Jej słowa wywołują prawdziwą lawinę śmiechu,jednakniespeszonaMarilynciągniedalej:

–Rzucamwamwyzwanie.Wszystkim.Niechten,kto

Page 444: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

sądzi,żepotrafistawićczołamoimamazonkom,ośmielisięznimispotkać!

SarahBernhardtiMariaCurieprzytakująjejgłośno.Mężczyźni gwiżdżą. Demeter klaszcze w dłonie, chcącuspokoić zebranych, nim kłótnia przerodzi sięwwojnępłci.DosaliwchodziczekającynadworzeAtlas, sądząc,żetojegowzywano.Podnosi„Ziemię18”iwestchnąwszykilkakrotnie,zabierajązesobą.

Niemogęoderwaćwzrokuododdalającejsięplanetyi oceanu, na którym dryfuje kruchy statek z resztkamimojegoludu...

Demeter każe nam zająć z powrotem miejscawławkach.

– Hermes opowiedział wam już o doświadczeniuprzeprowadzonymnaszczurach–mówi.–Zanimudaciesię na kolację, chciałabym jeszcze opowiedzieć wamo eksperymencie, który podsumuje dzisiejsze zajęciai wyjaśni wam niektóre rodzaje zachowań waszychpoddanych...

Page 445: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

86.ENCYKLOPEDIA:EKSPERYMENTNASZYMPANSACH

Puste pomieszczenie, w nim pięć szympansów. Naśrodkustoidrabina,anajejszczycieleżybanan.Gdytylkopierwszamałpazauważabanana,wchodzipodrabinie, by go wziąć i zjeść. Jednak w chwili, kiedyzbliża się do owocu, z sufitu leci na nią strumieńlodowatej wody. Małpa spada. Pozostałe szympansytakże próbują pokonać stopnie. Wszystkie dają sięzmoczyć, jednak żadennie zdobywa leżącegona górzebanana.Strumieńwodyzostajezakręcony,ajednąmokrąmałpęzastępuje się inną, całkiem suchą. Gdy tylko zostajewpuszczona do pokoju, inne starają się odradzić jejwspinaczkę, żeby uniknęła zimnego prysznica. Alenowo przybyła nie rozumie. Widzi tylko grupępobratymców,którzybronią jejdostępudosmakołyku.Próbujewięczdobyćgosiłą,walczącztymi,którzychcąją zatrzymać. Jedna przeciw czworgu nie ma żadnychszans. Kolejna mokramałpa zostaje zastąpiona suchą.Kiedy tylko wchodzi do pomieszczenia, jejpoprzedniczka rzuca się na nią i bije, sądząc, żew tensposób należy witać nowo przybyłych. Nowa małpawypada z gry, nim jeszcze zdążyła dostrzec drabinęibanana.Trzecia, czwarta i piąta mokra małpa zostają kolejno

Page 446: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zastąpioneprzeznowe,suchemałpy.Zakażdymrazemnoweszympansyzostająnapowitaniepobite.Powitanie staje się coraz bardziej pełne przemocy. Jużnie jedna, lecz kilka małp rzuca się na nowegoprzybysza, jakby chodziło o jakiś rytuał, który należyulepszać. Na końcu eksperymentu na górze drabinynadal znajduje się banan, ale pięć suchych i wcześniejpobitychmałpnawetniemyśli,żebysiędoniegozbliżyć.Myślą tylko o tym, żeby patrzeć na drzwi, w którychpojawi się nowy, którego trzeba będzie jak najszybciejwygrzmocić.Powyższe doświadczenie przeprowadzono w celuzbadaniazachowańgrupowychwfirmie.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 447: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

87.MAGICZNASZTUCZKA

Podczas kolacjiwielka jadalniawMegaronie przybranajest kwiatami indygowca. Mata Hari siada naprzeciwmnie. Uśmiecha się do mnie, a ja odwzajemniam jejuśmiech. Nadal dręczy mnie los moich ludzi-delfinów,błąkającychsiępomorzu.

Siedzący obokmnie EdmondWells zdaje sięmniejmartwić o swoich ludzi-mrówki. Spokojnie rozmawiaz Georges’em Mélièsem, który mówi o wyższościkowalstwanadwszystkimiinnymirodzajamirzemiosła.

–Dlamnie –mówi z naciskiemMéliès – kowale topierwsi czarodzieje. Daje im się kamienie, a oni dziękiumiejętności wykorzystania wysokich temperaturprzekształcają je w surowce, które nie występująwprzyrodzie.

– To prawda – przyznaje Edmond Wells,wspominającswojezapiskiokenickichkowalachzgórySynaj. Mieszkańcy wsi darzyli ich tak wielkimszacunkiem, że czasami zakuwali ich przy kuźniłańcuchami, aby nie ulegli pokusie przejścia do innejmiejscowości, w której byliby lepiej opłacani. Kiedyśnawetwymienianoichjakookuplubofiarowanowdarzenaznakzawartegoprzymierza.

Simone Signoret i Maria Curie rozmawiają przysąsiednimstolikuomodziepanującejwichplemionach.PochodzącazPolskifizyczkaprzyznaje,żewjejregionie

Page 448: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

bywają tęgie mrozy, więc musi brać pod uwagę ciepłeubrania.

Uczniowie rozmawiają o drogach i mostach albooprzechowywaniużywności.

Lepiej kryć dachy domów słomą czy łupkiem? Jakisystem filtrów wprowadzić, żeby chronił przedbakteriami zbiorniki z deszczówką?Tuprzechowuje sięmięsowsoli,tamrybywoleju.Wzamkniętychkorkiemamforachżywnośćdłużej jest świeża.Tylko trzebamiećgarncarzy i dęby korkowe. Klej, igły do szycia, krosna,środki dezynfekujące rany (cebula, cytryny lub słonawoda),wszystkotostanowitematdorozmów.Amuchyi komary? Jak przegonić tych nosicieli choróbsk, którewśródtyluludówdokonałyspustoszenia?

Georges Méliès wyjaśnia, że razem ze swoimiludźmi-tygrysami poświecił się opracowaniu cennegokompostu, niezbędnego do hodowli roślin, który niezawiera zbyt dużej ilości bakterii, a więc nie matoksycznegodziałania.

WchodząPoryRoku.Tymrazemserwująnamzboża.Jestryż,kasza,płatki

owsiane,proso, sorgo, anawet chleb.Całkiem logiczne,bowiemdonaszychobyczajówwkroczyłorolnictwo.

Jaki dobry chleb. Chrupię skórkę, delektuję sięjednocześnie słonym i słodkim miąższem, odnajdujęniecoukryty,cudownysmakfermentacji.

PoryRokustawiająnastołachdzbanuszkikrowiego,

Page 449: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

koziegoiowczegomlekaorazinnychtłustychnapojów.Wmenupojawiająsięteżostrygi,aledziśniejestem

w stanie przełknąć żadnej żywej istoty. Za to Wolterzapycha się nimi z rozkoszą. Łyka je tuzinami,wyjaśniając, że wystarczy odrobina cytryny, żebysprawdzić,czyostrygajestświeża.

Również bardziej konwencjonalnemięsiwa znalazłysię w dzisiejszym menu. Jest wołowina, baranina,jagnięcina, kurczak. Stwierdzam, że są o wieledelikatniejszeniżmięsozhipopotamalubżyrafy.

Méliès twierdzi, że jego ludzie-tygrysy zajadają siętakimiwłaśniegłowamimałp, jakie za chwilępojawiająsię na naszych stołach. Podano do nich małe łyżeczki,byśmy mogli spróbować zawartość. Większość z nasodwracazniesmakiemwzrok.

Ten widok przywodzi mi na myśl eksperymentz szympansami, o którym opowiedziała nam Demeter.Z tegowłaśnie powodu zginęła ludzkość zamieszkująca„Ziemię 17”. Ponieważ zapomnieli, po co żyje i myślelitylko o kontynuowaniu tradycji, których pierwotnegoznaczeniajużnierozumieli.

– O czym myślisz? – pyta Marilyn, dołączając dogrupkiteonautów.

–Oniczym...Cowasspotkałowczoraj?– Próbowaliśmy przejść, ale spotkaliśmy wielką

chimerę.– Dziś wieczorem idziesz z nami – dodaje Raoul. –

Page 450: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Niewystawisznasdrugirazzrzędudowiatru.Nie odpowiadam, zostawiając sobie prawo

dokonaniawyboru.Na deser serwują nam ciastka oraz chleb moczony

wmiodzie.–Tylkodobrejkawybrakuje,żebyposiłekbyłcałkiem

udany–oświadczazachwyconyMéliès.Dziś wieczorem czeka nas koncert. Do Megaronu

przybywają centaury, syreny i lirogony.Do znanych jużinstrumentówdołączałukfoniczny,naktórymgrajedenzcentaurów.Muzykajestspokojna.

Jako coś na trawienie, Georges Méliès proponujemagiczną sztuczkę, do której nie potrzeba żadnychspecjalnych rekwizytów. Mata Hari chętnie zgadza sięwziąćudziałwtymnumerze.

–Pomyśloliczbieod1do9ipomnóżjąprzez9.Tancerkazamykaoczyioznajmia:–Już.–Odejmijodniejpięć.–Gotowe.– Dodaj cyfry tworzące liczbę, aż otrzymasz liczbę

prostą. Przykład: jeśli twoją liczbą jest 35, dodaj 5 i 3,aotrzymasz8.Ajeślipododaniuotrzymaszznowuliczbęzłożoną,ponówczynność,ażotrzymaszjednącyfrę.

–Dobrze.– Teraz przyporządkuj twoją cyfrę odpowiedniej

literze alfabetu, zgodnie z zasadą, że A=l, B=2, C=3 itd.

Page 451: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Otrzymaszliterę.–Gotowe.–Wybierzeuropejskikraj,któregonazwazaczynasię

natęliterę.–Jeszczedługo?– Nie, już prawie koniec. Spójrz na ostatnią literę

tworzącąnazwękrajuiprzypiszjejowoc,któregonazwaskładasięzczterechliter.

–Okej.Georges Méliès robi taką minę, jakby się mocno

zastanawiał,anastępnieoznajmia:–Twójowoctokiwi.MataHari jest zdumiona. Ja też szukamklucza, ale

niemogęznaleźć.Wkońcureżyserzadajepytanie:–Skądwiedziałeś?– Powiedzmy, że istnieje związek między moją

sztuczką i tym, co tu się dzieje. Wydaje nam się, żewybieramy,awcaletakniejest...

Magik mruga do mnie okiem i prosi o następnąkawę.SarahBernhardtsiadaprzynaszymstoliku.

–Musimy sprzymierzyć się przeciwProudhonowi –mówi cicho. – W przeciwnym razie uśmierci naswszystkich.

–Wygrał,awięcbogowie-mistrzowieakceptująjegosposóbgry–uspokajaRaoul.

–Grabież,zabijanie,gwałty,niewolnictwo,terroryzmi zła wola, a wszystko to tworzy systemmyśli i sposób

Page 452: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

sprawowaniawładzy!–mówiSarah.– Nie osądzaj. Spróbuj się dostosować –

odpowiadam.SarahBernhardtunosisięgniewem:–Itymitomówisz?Czyniezdajeciesobiesprawy,że

onwygra,awtedyjegowartościogarnącałąplanetę?Co,chcecie, żeby świat rządził się wartościami szczurów?Widzieliśmytegoefektna„Ziemi17”.

Zniszczenie tej planety pozostało w pamięci namwszystkim.

–Jeśliniezareagujemy,toon...Proudhon,którymadobrysłuch,odwracasiękunam

irzucazwyraźnymsarkazmemwgłosie:–Założęsięzwamiwszystkimi,żenieudawamsię

zatrzymaćmoichwojowników...Sarah Bernhardt nie znajduje żadnej odpowiedzi.

Wie,żejejwycieńczeniludzie-konienieprzeżyjąataku.– A więc staw czoła moim amazonkom! – krzyczy

MarilynMonroe.Proudhonodwracasięwjejstronę.–Przyjdę,przyjdę,mojapiękna,niebojęsięwaszych

żądeł...Iprowokacyjnieprzesyłajejdłoniąpocałunek.– Uprzedzam, że jeśli zbliżysz się do moich

dziewcząt,niezachowamysiętakjakludzie-delfiny.– Doskonale – odpowiada jej przeciwnik, zacierając

dłonie.–Awięcmamywperspektywiepięknąbitwę.Przezchwilęodnoszęwrażenie,żeznowuznalazłem

Page 453: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

sięwprzedszkolu,wśródkrzyczącychdosiebienaboiskudzieciaków:„Chceszsiębić?Tochodź!”.

– Nie tylko siła jest ważna! Moje dziewczyny mająwięcejwgłowieisąodważniejszeniżtwoibrutale!

– Czekam z niecierpliwością na tę konfrontację! –krzyczybógludzi-szczurów.

–Przyjmujęzakłady–proponujeToulouse-Lautrec.Niewysokimężczyznazbródkąstajenastoleiczeka

nastawki.–Niemamypieniędzy–zauważaGustaveEiffel.–Awięczagrajmyotogi.Szybkosiębrudząiniszczą

–mówimalarz.Wyjmujekarnetirysujewnimdwiekolumny,jedną

dla tych, którzy obstawiają zwycięstwo Marilyn, drugądlatych,którzyliczą,żewygraProudhon.

EdmondWellsstawiaswojątogęnaaktorkę.– W świecie zwierząt osy wygrały ze szczurami –

wyjaśnia.Ponieważnigdyniemiałemszczęściawgrach,wolę

się wstrzymać. Poza tym, za bardzo zajmuje mnie losmojegobiednego ludu i jego łajby, żeby interesować siętą bitwą. Jeśli podczas kolejnej rundy nie zdołamuratować ludzi-delfinów, nie pozostaniemi nic innego,jak zamienić sięw centaura lub syrenę.Tyleprzeżytychistnień,tylezgromadzonejmądrości,awszystkotylkopoto,żebyterazstaćsięchimerą?...Nie,muszękoniecznieznaleźć jakiś sposób, który pozwoli mi uratować moje

Page 454: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

plemię,aniemyślećozabawie.–Myśliszonaszychludziach?–mówicichoEdmond

Wells.–Apannie?– Też. Najgorsze jest to, że po zakończonej bitwie

ludzie-szczury przedstawili swoją wersję wydarzeń.Według nich, to my byliśmy bandą wędrownychdzikusów, których zdołała wychować ich błyskotliwakultura. Nawet wymyślili, że uprawialiśmy miłośćzdelfinami...Niewiedziałeśotym?

– Nie, nie wiedziałem... To nieprawdopodobne.Najpierw nas zabijają, a potem ponownie tworząhistorię,wktórejprzydzielająsobieszlachetnerole.

Widzę, że mój przyjaciel jest bardzo zmartwiony.WyjmujeEncyklopedięiszybkocośnotuje.Nieśmiemmuprzerywać.Wydajesię,żemajakiśpomysł.

–Niemożemyichtakzostawić...–mówię.Odpowiadami,nieprzestającpisać:–Zapóźno.–Nigdyniejestzapóźno–protestuję.–Przegraliśmy.Niemieliśmyszczęścia.Towszystko.– „Przegrani zawsze znajdują wytłumaczenie. Ci,

którymsięudało,zawszeznajdująsposób”–mawiałmójojciec.Izawszejestjakiśsposób.

–Alenietymrazem.Nadal pisze, potemczyta to, co zanotował, iwydaje

się, że jest tym bardzo zmartwiony. Następnie wstaje,

Page 455: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zamykaksięgęiobwieszczapoważnymtonem:– Może masz rację. Ci, którym się udaje, zawsze

znajdąjakiśsposób...jakibyonniebył.

Page 456: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

88.ENCYKLOPEDIA:PAMIĘĆPOKONANYCH

Natematwydarzeń,któremiałymiejscewprzeszłości,znamytylkowersjęzwycięzców.ItakoTroiwiemytylkoto, co przekazali greccy historycy. O Kartaginie tylkotyle, ile opowiedzieli historycy rzymscy.OGaliiwiemytylkoto,cowswoichPamiętnikachopowiedziałJuliuszCezar. O Aztekach lub Inkach dowiadujemy się tylkoz opowieści konkwistadorów lub misjonarzy, którzyprzybyli, żeby ich siłą nawracać. I zawsze jest tak, żenawet jeśli zwyciężonymprzypisuje się pewne talenty,to tylkopo to,żebygłośniej sławićzasługizwycięzców,którzyzdołaliichunicestwić.Kto ośmieli się mówić o „pamięci zwyciężonych”?Książki historyczne przyjmują darwinistyczną zasadę,że jeśli jakieś cywilizacje wyginęły, to znaczy, że byłyniedostosowane. Jednakże badając wydarzenia,dochodzi się do wniosku, że to właśnie najbardziejrozwinięte cywilizacje zostały zniszczone przeznajbardziej brutalne. Ich jedyne „niedostosowanie’’polegało na tym, że wierzyły w traktaty pokojowe, comiało miejsce w przypadku Kartagińczyków, orazw prezenty, jak w przypadku Trojan (ach! ta apologia„podstępu” Ulissesa, będącego w gruncie rzeczy tylkoperfidnymzachowaniem,któredoprowadziłodonocnejmasakry...).Najgorszejestjednaknieto,żezwycięzcyniszcząksięgi

Page 457: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

historyczneorazprzedmiotypamięcioichofiarach,aleto, że jeszcze je znieważają. Grecy wymyślili legendęo Tezeuszu, który zwyciężył połykającego dziewicepotwora z głową byka, a wszystko tylko po to, abyusprawiedliwić napaść na Kretę oraz zniszczeniewspaniałej cywilizacji minojskiej. Rzymianieutrzymywali,żeKartagińczycyskładaliofiaryswojemubogu Molochowi, choć dziś już wiadomo, że była tozupełnanieprawda.Kto będzie miał kiedyś odwagę mówić o wspaniałościpokonanych? Może bogowie, bo oni znają pięknoi subtelność cywilizacji, które zginęły od mieczaiognia...

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 458: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

89.CZASDOŚWIADCZEŃ

Pałac Atlasa schowany jest wśród figowców,wpołudniowejczęściOlimpii,wdzielnicydośćoddalonejodnaszychwilli.

–Toczysteszaleństwo,nigdynasniepuszczą.–Trzebaspróbować.–Ale czy ty zdajesz sobie sprawęz tego, cobybyło,

gdybydowiedzielisię,żemy...–Co?OdwiedziliśmyAtlasa?Wydajemisię,żemamy

prawozwiedzaćmiasto.Idziemydalej.Dom olbrzyma jest jednopiętrowy, zbudowany

znieoszlifowanegomarmuru.Machybazdziesięćmetrówwysokości.EdmondWellsijawchodzimyprzezuchyloneokno.

Wystrój wnętrza jest odbiciem upodobania olbrzymówdomasywnegodrewnaitkaninożywychkolorach.

Jak najdyskretniej prześlizgujemy się pomiędzywielkimifotelamiikanapami.

W rustykalnej kuchni Plejone, towarzyszka Atlasa,upominaolbrzymasrogimtonem:

–Jesteśzbytuprzejmy.Więccięwykorzystują.–Ale...– A jeśli zażądają, żebyś przeniósł Olimp, to co im

odpowiesz?–Ależ,Plejo,toniejesttylkopraca...

Page 459: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Zatem,cotojest?– Kara. Za to, że razem z Kronosem

przeciwstawiliśmy się Zeusowi, a ponieważprzegraliśmy...Zresztą,samawiesz,jakbyło.

Ukryciw saloniewidzimy, że kobieta stoi z rękomana biodrach i mówi podniesionym głosem do zbitegoztropuAtlasa.

–Łatwotakkogośukarać.Odtegoczasutraktującięjakchłopapańszczyźnianego,towszystko.Pracujeszjakwółzadarmo,ajeśliprotestujesz,przypominająci,żetopokutainiepozostajecinicinnego,jakmilczeć.Podnieśgłowę,Atlasie,domagajsięswoichpraw.

–Ależ,kochanie,japrzegrałemwojnę...– To było tysiące lat temu! Mylisz słabość

zuprzejmością,Atlasie.Słychać odgłos pocałunku. Wyobrażam sobie, jak

obejmująsiętedwiegóry...Ach,czułościolbrzymów...Korzystając z tego, że nasza para wielkoludów ma

terazcośzupełnieinnegodorobotyniżzwracanieuwaginahałasy,idziemykorytarzemwposzukiwaniumiejsca,wktórymAtlaskładzieswojeświaty.

Kiedy tak wspinamy się na palce, żeby otworzyćwysokie na trzy metry drzwi, czujemy się jak w bajceoTomciuPaluchu.Zajednymiznichukazujesięnaszymoczom sypialnia z łóżkiem szerokim jak ogród, alepozostałe prowadzą do składów, toalet, a nawet dopracowni dla majsterkowicza. W końcu trafiamy na

Page 460: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

spiralne schody wiodące do piwnicy. Schodzimy,oświetlając drogę za pomocą błyskawic wysyłanychzankh.

Na dole, w blasku imponujących świec, którepodpalamy naszymi ankh, widzimy olbrzymie,wyżłobionew skale sklepienie. Tu, na półkach nie stojąbutle ani słoje, lecz dziesiątki kul ziemskichumieszczonychwkieliszkachdojajek.

Ile istnieje światów? Sądziłem, że wszystkiezwyjątkiem „Ziemi 1” to tylkomodele ćwiczebne, któreniszczy się z chwilą unicestwienia danej planety, abypowstała nowa cywilizacja. A jednak nie. Najwyraźniejbogowie-mistrzowiezachowująpozostałeplanety.Możebyłotak,że„Ziemia17”zostałaprzekształconaw„Ziemię18”, ale obok niej stoi cała kolekcja innych światów,oznaczonychetykietkamiażdonumeru161.

EdmondWells doznał takiego samego olśnienia jakja.Obajmyślimyotymsamym.

A może zgromadzono tu wszystkie planetyznajdującesięweWszechświecie?

Zbliżamy nasze ankh do jednej z kul. Ustawiamyzoom.Napowierzchniplanetyzauważamycośwrodzajubrodawek. Ultranowoczesne megalopolis schowane sąpod ogromnymi kloszami, mającymi je chronić przedwszechobecnym skażeniem środowiska. Być możeprzyszłośćludzkości...

Światobokdokonał innegowyboru.Zpewnościąna

Page 461: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

skutek wojen nuklearnych życie w napromieniowanejatmosferze stało się niemożliwe. Dlatego ludziezbudowali podwodne miasta, chronione przez wodęprzedzatrutympowietrzem.

Nieco dalej świat pozbawiony oceanu. Ludzie żyjąwmiastach,którychkształtprzypominapiramidę,dającimschronienieprzedżaremsłońcaiodrobinęwilgoci.

Stwierdzamy,żewiększośćświatówjest„dojrzalsza”niż „Ziemia 1”. Tak na oko wyglądają na rok 3000 lubwięcej.Jaktomożliwe?

– A może to są ćwiczenia pozostawione przezpoprzednichuczniów?–mówiszeptemEdmondWells.

–Wtedybyłybynadalszymetapierozwoju,ponieważKronossprawiłby,żedojrzewałybyszybciej.

Odkrywamytakżeświatyutworzonenatajemniczychruinach megalopolis, których ludność cofnęła się doczasów prehistorycznych. Możliwe, że podobnie jaknasza biedna „Ziemia 17”, zapomniała wszystko, czegonauczyłasięwprzeszłości.

Ajakaróżnorodnośćklimatyczna!Tumamy bardzo gorący świat, gdzie ludzie chodzą

nago, tam świat lodu, któregomieszkańcy żyjąw igloo,dalej świat wilgotny, w którym domy zbudowano nadrzewach...

Edmond Wells pokazuje mi świat, w którymklonowanie stało się elementem obyczajowości do tegostopnia, że wszyscy ludzie wyglądają jak bliźnięta.

Page 462: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Wybrali spośród siebie najpiękniejszego,najinteligentniejszego oraz najbardziej odpornego,a pozostałych uśmiercili. Zrobili więc to samo, cogenetycyz„Ziemi1”wstosunkudomlecznychkróworazkukurydzy.

Dalejplaneta,naktórejżyjątylkokobiety,podzielonenabezpłcioweorazpłciowe–zdolnedorodzeniadzieci.Podobnie jak umrówek, mianowały królową, która, kumojemu ogromnemu zdziwieniu... znosi jajka.Przybliżam obraz i rzeczywiście widzę kobiety noszącewtorbachnabrzuchujajka,którewysiadująwdomu.

Jaksiędobrzeprzyjrzeć,widać,żetaplanetanieżyjew roku 3000 ani nawet 5000, lecz na poziomiedojrzałości,którywnaszychkalendarzachokreślilibyśmyjako2milionylatpoChrystusie.Wynikawięcztego,żeprzyszłość tokobiety i jajorodność.Naglewydajemi siętozupełnielogiczne...

Ciąglezafascynowany,obserwujękobiecyświat,gdywtem coś mnie w nim zaskakuje: wszystkie są ładne.Dlaczegonaturalnaselekcjapromujeprzezwiekipiękno?

– Jesteśmy tu po to, żeby odnaleźć „Ziemię 18” –przypominaEdmondWells.

Wiemyjuż,żeAtlasustawiaświatywedługpoziomuświadomości.Odnajbardziej donajmniej rozwiniętych.Kierujemy się w głąb rzędu i pośród innych światów,których barbarzyńska ludność walczy ze sobą pieszo,konno lub na tratwach, zadając ciosy maczugami,

Page 463: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

natrafiamyna„Ziemię18”.Wyjmujemy kulę, aby w blasku świec lepiej ją było

widać.Nasiludziedryfującynapełnymmorzunaswojejkruchej łajbiewydająsięzmęczeni izrozpaczeni.Statekzarazmożerozbićsięorafy,którychniedostrzeglimoiniedoświadczenimarynarze. Przybyliśmyw samą porę.Zapomocąmojegoankhszybkowywołujęwichurę,któraoddali ich od najbardziej niebezpiecznych skał. Potemkoncentrujęsięiprzekazujęsilnejkobiecie-liderce,któraprzejęłarolęmądregomedium,żebyponownierzucilidomorza duże lassa. Ona mnie słucha, lecz większośćrozbitkówniechcepójśćwjejślady.Sązbytwyczerpani,abyjeszczewierzyćwjejprzepowiednie.

Jaknatchnąć ichnadzieją?Wysyłamprzeczucia, aleto nic nie daje. Jakiś brodacz próbuje nawetzorganizować bunt i zmusić wszystkich do powrotu.Rozpętuję burzę z piorunami, podczas której EdmondWells zabija go uderzeniem ankh, co wystarcza, żebyuspokoić tych wszystkich, którzy chcieli pójść w jegoślady.

Kolejny raz stwierdzam, że ludzie szanują bogówtylkowówczas,kiedysięichboją.

Terazocalenizgadzająsięsłuchaćnaszegomedium.Nawiązuję kontakt z delfinami, aby zawiodły statekzdala odgroźnych skał.Wkońcunawiązanie kontaktuz delfinami jest dla boga równie łatwe, jak dla aniołarozmowa z kotem. Problem to ludzie. Są za mało

Page 464: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

„podatni”.Wreszcie statek dokonuje zwrotu. Obydwaj

z EdmondemWellsem oddychamy z ulgą. Uniknęliśmykatastrofy.

Cofającsię,przewracamkulęrazemzkieliszkiemdojajek, na którym stoi. Kula pęka. Wszędzie leżąporozrzucanekawałkiszkła.Czyżbymzniszczyłświat?

Jednak nie... w środku kuli nie ma nic. To tylkowypukłyekran,wktórymodbijająsiędalekieświaty.

Edmond Wells gasi wszystkie świece. Dobrze, żeotympomyślał,bootojużotwierająsiędrzwidopiwnicyistajewnichAtlas.

–Cosiędzieje,kochanie?–dobiegazdalekagłosjegożony.

– Nic, Plejo. Zdawałomi się, że słyszę jakiś hałas –mówiolbrzym,oświetlającokolicewielkąpochodnią.

Na ile jest tomożliwe, chowamysięw jakimśkącie.Atlaskrążypopiwnicy,sprawdzająckolejnekule.

–Tonapewnoszczury...–wołażona.Przechodzi obok, nie zauważając nas, następnie

wracanagórę,powłóczącnogami.Szybko zapalamy ponownie świece i zabieramy się

wreszcie do możliwie jak najlepszej pomocy naszymprotegowanym.Coichjeszczespotka?

Page 465: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

90.ENCYKLOPEDIA:NOSTRADAMUS

Michel de Nostre-Dame, zwany Nostradamusem,urodził sięw 1503 rokuw Saint-Remy-de-ProvenceweFrancji. Już jako młody chłopak interesował sięmatematyką, alchemią i astrologią. Prześladowanyprzez Inkwizycję za żydowskiepochodzenie, całe życiezmuszony był uciekać. Po błyskotliwych studiachwMontpellier,w1525rokuwyjeżdżawalczyćztrawiącącałą Europę dżumą. Wprowadza w życie własnąmedycynę, całkiem inną od praktykowanej w tymokresie. Nie wykonuje upuszczania krwi. Dużą wagęprzykłada do czystości oraz higieny. Jako pierwszylekarz stosuje papierowy dzióbek w kształcie stożka,który podkłada choremu pod nos, zapobiegając w tensposób rozprzestrzenianiu się chorobotwórczychwyziewów.Samwkładasobiepodjęzykróżanąpastylkę,która ma go chronić przed „wyziewami” z ciałpacjentów. Jednocześnie pisze dzieła na tematsporządzania konfitur oraz tworzy perfumy na baziedrzewa sandałowego i cedrowego. W 1537 rokuNostradamus uznawany jest za największegoeuropejskiego lekarza, jednak podczas walkizepidemiamizarażawłasnąrodzinę.Jegożonaidzieciumierają na dżumę. Po okresie depresji zaczyna swojąduchowądrogę. SuficcymistycynaSycylii uczą go, jakdzięki zjedzeniu gałki muszkatołowej wprowadzić się

Page 466: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

w stan hipnotycznego snu, umożliwiającyprzekroczenie bariery świadomości. Oddaje sięmedytacjom, podczas których – w blasku świecy lubmiedzianej misie napełnionej wodą i postawionej natrójnogumającymkąty identyczne jak te, które tworząpiramidę Cheopsa – doznaje wizji dotyczącychprzyszłychlosówludzkości.HipnotycznesnyNostradamusatrwająnawetcałąnoc.Na ich podstawie pisze słynny zbiór czterowierszy,zatytułowanyCenturies.Czasami jego wiersze uznawano za zbyt hermetyczne,jednak niektórzy twierdzą, że przewidział w nichnadejście czasów cesarza Napoleona, Trzeciej Rzeszy,caudilla Francisca Franca, a także zrzucenie bombatomowychnaHiroszimęiNagasaki.Jean Dixon, opierając się na jego przepowiedniach,próbował w 1956 roku ostrzec Johna FitzgeraldaKennedy’ego przed grożącym mu śmiertelnymniebezpieczeństwem. Nostradamus przewidział, zeokoło 2000 roku pojawią się pierwsze oznaki wielkichzmian politycznych oraz klimatycznych. Przewidziałzbliżenie Stanów Zjednoczonych i Rosji w celuwspólnego przeciwstawienia się ciągle wzrastającemuniebezpieczeństwu, którego źródła znajdują się naBliskim Wschodzie. Wizjoner przepowiedział międzyinnymikataklizmy,tornadaizjawiskasejsmiczne,któreuznał za gniew Ziemi wobec niszczących ją ludzi.

Page 467: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

W liście do króla Francji Henryka II Nostradamusnapisał, że w 2250 roku w dziejach ludzkości nastąpiąradykalne zmiany. Według jego przewidywań, w 3797roku Ziemia zostanie zniszczona wskutek wysokichtemperatur oraz spadania wielkiej liczby meteorytów,pochodzącychzrozpaduplanetyMerkury.Spowodujetopodniesienie stanu wód i zalanie całej powierzchniZiemi.Jednakdo tej chwili, uspokaja lekarz z Saint-Remy-de-Provence, człowiek opuści już Ziemię i zdobędzieplanety w innych systemach słonecznych, tworząc nanich nowe cywilizacje. Przepowiednie Nostradamusasięgają 6000 roku. Wróżbita gościł na dworachkrólewskich i książęcych całej Europy. Był ulubieńcemKatarzynyMedycejskiej,matkiHenrykaIII.Wczerwcu1566 roku wezwał do siebie swojego asystentai przyjaciela, Chavigny, któremu zmęczonym głosemprzekazałostatniąprzepowiednię:„Jutroumrę”.Coteżnastąpiło. Zgodnie z własnym życzeniem, zostałzamurowanywpozycjipionowejwkościelewSalon-de-Provence – „aby żaden tchórzliwy idiota nie deptał pomoimgrobie”.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 468: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

91.SPOKOJNYŚWIAT

Byli kompletnie wycieńczeni. Ileż wycierpieli! A przednimiciąglenieskończonyhoryzont.Ci,którychniezabiładyzenteria, szkorbut lub inne nieznane choroby,zaczynalitracićnadzieję.

Próbowali nowych metod połowów, wyciągając napokład dziwne ryby, które nierzadko okazywały siętrujące.

Dzięki padającym deszczom uniknęli odwodnieniaorganizmu. Kiedy spadły pierwsze krople, szybkonadstawiliopróżnionezziarnaamfory.

Większość czasu spędzali leżąc na pokładzie, a ichciała były tak osłabione, że ledwie mogli się poruszać.Pustymi oczami wpatrywali się w horyzont, na którymciągleniepojawiałsiężadenląd.

Gruba kobieta-liderka nieustannie próbowaładodawać im odwagi, opowiadając swoje sny. Widziała,tak,widziałaidealnąwyspę,spokojnemiejsce,wktórymmoglibyżyćszczęśliwie.

–Cierpliwości,wiary,dotrzemytam–powtarzałanagłos,żebyprzekonaćtakżesamąsiebie.

Pojawił się pierwszy bunt wywołany przez ludzi-mrówki,pragnącychpowrócićnastałyląd.Twierdzili,żewoląbyćniewolnikamiludzi-szczurów,niżdaćsiętargaćmorskim nawałnicom. Dość łatwo jednak pokonanobuntowników. Druga rebelia, zorganizowana przez

Page 469: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

najbardziej zdesperowanych, prawie się udała, kiedynagłeuderzeniepiorunazabiłojejprzywódcę.

Przemówiłydonichniebiosa.Od tej chwili czuli siętak, jakby tam w górze coś się wydarzyło... I to „coś”mówiłoim,żemusząkontynuowaćswojąeskapadę.

Potem delfiny przeprowadziły ich statek przez rafyiodtegodniawszyscypoddawalisięprośbomtej,którąnazwali„Królowądwojgaludów”,ludzi-delfinówiludzi-mrówek,solidarnychwobliczutegosamegowroga.SnyKrólowej również stały się bardziej wyraziste. Ciąglemówiła o wyspie-sanktuarium, na której już nigdy niezostaną zaatakowani. Zmęczenie, głód i chorobypowodowałykolejnestratywludziach.Królowazabroniłazjadania trupów, mimo że stanowiły źródło białka,irozkazaławrzucaćjedomorza.

Nieustannie im powtarzała: „Ufajcie, sny i delfinywskażąnamdrogę”.Adelfiny,widzącnieszczęścieludzi,niezadowalałysiętylkoprowadzeniemstatku,leczłowiłydla nich ryby, pomagając im w ten sposób przetrwać.Rzucałyimnawetzłowionerybynapokład.

„Tam, na ziemi, do której niebawem dotrzemy –mówiła Królowa – znajdziemy ogromne owoce,zwierzynęłownąorazrzekizesłodkąwodą”.

We śnie dowiedziała się, że może polepszyćsamopoczucie swojego ludu, każąc im siedzieć zeskrzyżowanyminogami ipowolioddychać.Ponieważtoją wybrali na władczynię, nikt nie zadawał zbędnych

Page 470: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

pytań, kiedy kazała pozostawać nieruchomo w dziwnejpozycji lub też, gdy mieli nie myśleć o niczym innym,tylko o wdechu i wydechu. Dobrze odżywieni dziękidelfinom i sprawniejsi dzięki oryginalnej gimnastyce,członkowieobydwuludówpoczulisięznacznielepiej.

Zdarzałysięjeszczezgony,jednakci,którzyprzeżyli,byli w zdecydowanie lepszej formie. Emigranci trwalinieruchomo, oddychali, gwizdali, następnie śpiewalirazem,adelfinyodpowiadałyimśpiewem.

Okrętnadalpłynąłnazachód,corazdalejnazachódi już stracili rachubę, jakdługo sąnamorzu.Starali sięnie wspominać masakry, która była przyczyną ichucieczki,leczmyślećjużtylkootym,bypłynąćnaprzód.Ich twarzebyły poważne, rzadko sięuśmiechali, ale jużżadnakłótnianiewybuchłamiędzynimi.

A potem pewnego dnia, podczas gdy zrezygnowanitymbłądzeniempobezkresnychwodachkreślilinarybiejskórze mapy nieba, z góry masztu dobiegł ich okrzykzwiadowcy,naktóryprzestalijużczekać:

–Ziemia!Ziemianahoryzoncie!Latające nad ich głowami mewy potwierdzały, że

ziemia jest blisko. Na pokładzie podniósł się wrzask.Obejmowali się,płacząc.Kiedybyli jużbliskowybrzeża,rzucili się do wody i dopłynęli do brzegu wpław.Postawili stopy na kamienistej plaży, za którąwznosiłysię piaszczyste pagórki koloru ochry. Po tylu dniachspędzonychnarozkołysanymstatkupotykalisięowłasne

Page 471: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

nogi.Zjedli kraby i porosty, a potem zasnęli w blasku

księżyca,wtuleni jedniwdrugich,wtępierwsząnocnaichnowejziemi.

Rankiem policzyli, ilu ich jest. Sześćdziesiąt czteryosoby, czterdziestu dwóch mężczyzn-delfinówi dwadzieścia dwie kobiety-mrówki.Wspólnie udali sięw głąb wyspy. Była piękniejsza niż w najśmielszychsnach. Znaleźli bujną roślinność, drzewa pełnenieznanychowoców,szemrzącestrumienie.Weszliwlasi nagle zaczął na nich spadać grad kamieni, każąc imspodziewaćsięobecnościwroga.Aletobyłytylkoorzechykokosowe, rzucane ze śmiechem przez szpiegujące ichmałpy. Spadając na ziemię, pękały, a w ich wnętrzuludzie znajdowali mleko i biały miąższ. Prawdziwamannaznieba.Wreszciebylispokojni,postanowiliwięcochrzcićwyspę,nazywającją:„WyspąSpokoju”.

Dotarli w głąb, nie znalazłszy najmniejszego śladuczłowieka. Podczas następnych dni mężczyźni-delfinyikobiety-mrówkipołączyliswesiły,wspólniebudującnabrzeguwioskę.

Na polanie Królowa zauważyła mrówki i ucieszyłasię, że owadom, podobnie jak im, udało się dotrzeć nawyspę. Szła za nimi aż do ogromnego mrowiskaw kształcie piramidy. Położyła obie dłonie na ścianieiprosiłaowady,żebyjejpomagały,takjaktorobiływobecstaregoczłowieka,którybyłpoprzednimmedium.

Page 472: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Zamknęła oczy, a wtedy napłynęły kolejne wizje.Wielka piramida, taka jak u mrówek. Spichlerze jak umrówek. Porozumiewanie się jak u mrówek. Jedenwspólny zmysł, tak jak u mrówek. Zmysł zdobywanianowegoterytorium.

Sześćdziesiątczteryosobyzaczęłybudowaćpiramidęowysokościdziewięciumetrów.Kiedydwie trzeciebyłyjuż gotowe, Królowa zamieszkała w jednymz pomieszczeń, gdzie mogła „przyjmować” i gdzie„przyjmowała”. Do swojej poprawiającej samopoczuciegimnastyki dodała pozycje w bezruchu orazmedytacje.Stworzyłamedycynęczakr,bazującąnastrumieniużyciaprzebiegającym przez ciało, który należało odblokować,żebypoprawićprzepływenergii.Określiłależącewzdłużkręgosłupagłównepunkty,wktórychsięonagromadzi.Jeden punkt znajdował się nad narządami płciowymi,drugi pod pępkiem, trzeci naprzeciw serca, czwarty nawysokości gardła, piąty między oczami, a szósty naczubkuczaszki.

Nadalzaskakiwałyjąsny.Intuicja podpowiadała jej, że powinna stworzyć

system polityczny, w którym, podobnie jak królowamrówek,nie pełniłaby roli liderki, lecz „nioski”. Tak jaktamta wydawała na świat swoją społeczność, tak ona,pełniąc rolę medium, rodziłaby koncepty. Byłaby torepublikaidei,wktórej,podobniejakwświeciemrówek,ludzie mogliby swobodnie wypowiadać się podczas

Page 473: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zgromadzeń, konfrontując swoje argumenty. Tymsamym wszyscy uczestniczyliby w życiu społecznymikażdybyłbypotrzebny.

Ludzie-mrówki i ludzie-delfiny wymyślali słowao abstrakcyjnym znaczeniu, a nawet o znaczeniuprzenośnym. Było słowo, które określało przepływającąwcieleżyciowąenergię,słowowyrażającenadzieję,którapodtrzymywałaichpodczaspodróży,innedookreślaniasnów Królowej, jeszcze inne do opisywania tego, czegonauczylisięoddelfinówijednocześnietego,codotyczyłowychowaniadzieci.

Zdecydowali, że będą mieć tylko tyle dzieci, ile sązdolni kochać i wychować. A jednak ich wspólnotastawała się coraz liczniejsza, bo tyle miłości i uwagipoświęcali swemu potomstwu, że śmierć noworodkówstałasięrzadkością.

Mijałytygodnie,aonizapomnielihorroratakuludzi-szczurów,zapomnielibóle,którychdoświadczylipodczasucieczkiimieliwrażenie,żesąsaminaświecie.

Dziecipływałyzdelfinamiibawiłysię,odpowiadającna ichpiski.Wspinałysięna ichgrzbiety jaknarumakii dawały im ziemskie jedzenie: orzechy kokosowe orazdaktyle, których walenie próbowały z ciekawością.Wydawaływtedypodobnedo śmiechudźwięki i ludzie,naśladującich,takżenauczylisięśmiać.

Wtedy władczyni przyszła do głowy pewna myśl:mrówkibyłyichukrytymsymbolem,delfinyjawnym.Byli

Page 474: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zatemwewnątrzmrówkami,anazewnątrzdelfinami.Zdobywszy się na większą odwagę, wyjąłem spod

kieliszka do jajek zegar i przekręciłem wskazówkę,przyspieszająclokalnyczas.

Wioska rozrosła się, stała się miasteczkiem, potemdużymmiastemzpełnymżaglowcówportem.Wśrodkunadal stała duża piramida, w której zmarła pierwszaKrólowa,szybkozastąpionaprzezkolejnąwizjonerkę.

Zjednoczony lud odkrył nowe zboże: kukurydzę,którązacząłuprawiać.

Oprócz chłopów i rybaków pojawiła się nowa,dokładnie wyselekcjonowana grupa osób zdolnych dorozwiązywania praktycznych problemów, mędrców,których jedynym zadaniem było kierowanie sprawamimiasta. Znachorzy specjalizowali się w badaniu czakrznajdujących się w ludzkim ciele. Astronomowiesporządzali mapy nieba i starali się zrozumieć jegomechanizm. Nauczyciele zajęli się edukacją dzieci.Wszystkimidziedzinamizajmowałysięzarównokobiety,jak i mężczyźni, każde zadanie wyznaczano wedługumiejętności,aniejakichkolwiekinnychkryteriów.

Zauważyli, że jedna trzeciamieszkańcówmrowiskaśpi, odpoczywa lub spaceruje bezczynnie. Jedna trzeciaharuje zupełnie niepotrzebnie, budując tunele, którespowodują zapadnięcie się spichlerzy, lub przenoszącgałązki, które blokują uczęszczane korytarze. Wreszcieostatniaczęśćtrudzisię,bynaprawićbłędynieudolnych

Page 475: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

robotników oraz dbać o dalszy rozwój miasta. Tak teżzrobilimieszkańcywyspy.Niezmuszalinikogodopracy,ale sprawili, że wszyscy mieli ochotę uczestniczyćwsukcesiecałegoludu.Tymsamymstworzylikoncepcjęłatwoudzielającegosięentuzjazmu.

Jednak najbardziej charakterystyczną cechą tejludzkiej wspólnoty był nowy element: na razie jejczłonkowieżyliwolniodstrachu.

Page 476: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

92.ENCYKLOPEDIA:ATLANTYDA

Znajomość mitu o Atlantydzie zawdzięczamy dwómdziełom greckiego filozofa Platona: Timajos, czylio Naturze oraz Kritias, czyli o Atlantydzie, napisanymokoło400rokuprzedChrystusem.TekstytenawiązujądopismSolona,którytwierdził,żelegendę o zaginionym lądzie przekazali mu kapłaniegipscy.PlatonwTimajosieumieszczatajemnicząwyspęza Słupami Herkulesa, jak w starożytności nazywanoCieśninę Gibraltarską, zatem na Oceanie Atlantyckim,naprzeciw Portugalii iMaroka. Podaje również nazwęjej stolicy: Atlantis. Miasto miało koncentrycznąbudowę. Składało się z coraz szerszych kręgów.Najszerszy z nich miał średnicę stu stadionów, czyliokołodwudziestukilometrów.Według Platona, miejsce to wybrali na swoją siedzibębógmórz–PosejdonorazśmiertelnakobietaoimieniuCleito.Zichzwiązkuzrodziłosiępięćparbliźniąt,którezostały dziesięcioma królami Atlantydy. Każdy z nichwładał dziesiątą częścią wyspy. Platon określa jejcałkowitąpowierzchnię,którawprzeliczeniunaobecnejednostki wynosiłaby około dwa miliony kilometrówkwadratowych,czyliprawiejednątrzeciąAustralii.Również zdaniem Platona, Atlantydzi byli wyżsi niżwspółcześniimludzieitworzyliludsilny,atakżebardzomądry. Wprowadzili nowoczesny system polityczny,

Page 477: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

opartynazgromadzeniach,mieliteżbardzorozwiniętątechnikę. Przede wszystkim posiadali tzw. „świdry”,miedzianedrutyowinięteskórąizakończonekwarcem,za pomocą których leczyli chorych oraz przyspieszaliwzrostroślin.Platon twierdzi, że Atlantyda zniknęła około 9000 latprzednapisaniemKritiasa, czyli około 11 000 lat przednasząerą.O istnieniu tej wyspy mówią także pisma egipskie,nazywając ją Ha mem Ptah. Pojawia się ona takżew tekstach afrykańskiego plemienia Joruba. Wszyscynazywalijąmiastemidealnymorazrajemutraconym.Samwyraz„raj”pochodziz językaperskiego ioznaczaogród, mógł więc stanowić nawiązanie do Atlantydy.TakżewChinachodnaleźćmożnalegendęotajemniczejwyspie, zamieszkiwanej przez lud obdarzonynadnaturalnymi zdolnościamimedycznymi. Tę „wyspęwiecznej młodości” nazwali Chińczycy Kun Lun. Ichzdaniemznajdowałasiędalekoodoceanu.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 478: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

93.EDMONDMAKŁOPOTY

Razem z Edmondem patrzymy na nasze plemiona,oddychajączulgą.Nasiludzienaraziemająschronienieisązdalaodbrutalnościdalszejgry.Czujemysiędumnijakrodzice,którzyuratowalitonącedzieci.

Podoba mi się ten lud, który wspólnieukształtowaliśmy. Fakt, że liczebność naszych plemionzmniejszyłasię,nasiludziesązdalaodinnych,ależyją,dobrze się czują i są świadomi, że trzeba żyć mądrze,z myślą o przyszłych pokoleniach. Proudhon wyposażyswoich ludzi-szczury w technologię niezbędną dowylądowania na wyspie, ale do tego czasu nasimędrcyprawdopodobniewynajdąsposóbobrony.

Odstawiamy„Ziemię18”namiejsceizbieramysiędowyjścia. Niedługo zacznie świtać. W pełni poświęceninaszejpracy,straciliśmypoczucieczasu.Atu,powejściuna górę czeka nas przykra niespodzianka: drzwi dopiwnicy są zamknięte na klucz. Znaleźliśmy sięwpułapce.Nie tylkoryzykujemy,żezostaniemyzłapaniprzez olbrzyma, kiedy przyjdzie po potrzebną na danydzieńplanetę,alerównieżniezdążymywrócićnaczasdonaszychwilli.

–Podsadźmnie–mówizupełniespokojnieEdmondWells.Bioręgonabarana,żebyswobodniemógłobejrzećzamek.

– Klucz jest nadal w drzwiach – oznajmia.

Page 479: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Zamieniamy się rolami. Jestem zręczniejszy i bardziejsprawny fizycznie, więcwciskammoją togę pod drzwi,następniechwytamEdmondazabarkiipopychamklucz,któryblokujetenmonumentalnyzamek.Wefekciekluczspada z drugiej strony, ale przełożonymateriałwyciszahałas.Niepozostajenamjużnicinnegojakprzyciągnąćdonastogę.

Kluczjestdługijakmojeramięiniesłychanieciężki.Trzymetrowy olbrzym może używa go bez trudu, alemierzący metr siedemdziesiąt pięć człowiek ma z tymkłopoty. Próbujęwielokrotnie,wspomagany szeptanymiprzezEdmondasłowamizachęty.

Wreszcierozlegasięzgrzytizamekpuszcza.–Słyszałaś,Plejo?–pytaAtlas.– Nie martw się. To pewnie znowu te szczury –

odpowiadaPlejone.Opuszczamy schody, nim zdąży na nie wejść,

ibiegniemywstronęokna,ukryćsięzazasłonami.Atlasjużwraca,krzycząc:

– Jeden z nich wszedł do piwnicy i zniszczył jedenświat!

–Szczur?– Nie, uczeń. Mogłem zastawić pułapki na ludzi.

Zawsze znajdą się jacyś bogowie-uczniowie, którzy sąoszustami.

–Uwaga,jedenjesttam!–krzyczyolbrzymka.Czujemy drgania podłogi, spowodowane przez ich

Page 480: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

kroki.Zbliżająsię.– Uciekamy, szybko – szepcze Edmond, popychając

mnieprzedsobą.Atlas trzymamiotłę, jego towarzyszka pokrywkę od

garnka.Biegamywewszystkie strony, szukającwyjścia,aonizanami.

– Jest ich dwóch – mówi Plejone. – Tu są, tu są.Widziszich?

– Naciągnij togę na głowę, szybko – radzi mójtowarzyszniedoli.

Niedyskutuję,przyzwyczajonydosłuchaniajegoradi tak jakonrobięwmaterialedwiedziurynawysokościoczu.Olbrzymysącorazbliżej.

–Rozdzielmysięteraz.Przebiegam w podskokach przez kuchnię, unikając

w ten sposób uderzeń pokrywką. Stwierdzam, żeprzydałabysięrównieżdziurananos,ponieważtkaninauniemożliwia mi oddychanie. Edmond biegniezygzakami, chcąc uniknąć rozdeptania przez Atlasa.Chowa się za ogromnym meblem, który olbrzymnatychmiastodstawia. Jawdrapuję sięPlejonenaplecy.Niemożemniezdjąćikrzyczy:

–Ugryzłmnie,ugryzł!Podczas gdy się szamocze, zauważam przymknięte

okno i skaczę, żeby uciec. Uff, jestem na dworze.Przyczajonywkrzakachczekamnaprzyjaciela.

Page 481: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

WśrodkuAtlasnieposiadasięzradości:–Wporządku,Plejo,jednegomam.Dobry Boże, EdmondWells dał się złapać!Waham

się:uciekaćczypróbowaćpomócprzyjacielowi?–Wrzućmy go domorza. Zamieni się wwieloryba,

delfinalubwcotylkobędziechciał–radzimegiera.Wierność zwycięża. Wracam i widzę Edmonda

Wellsa wyrywającego się w rękach olbrzyma. On takżemniezauważa.

–Nie,odejdź!–krzyczy.Próbuję odwrócić uwagę przeciwnika. Wtedy

Edmond Wells wyjmuje coś z kieszeni togi i rzuca,nakazującmizłapać.

–Trzymaj,teraztwojakolej.ChwytamEncyklopedię Wiedzy Relatywnej i Absolutnej

iuciekam,mocnoprzyciskającksięgę.Znowuprzeskakujęprzezoknoibiegnę,raniącciało

owszystkieznajdującesięnadrodzeciernie.Słyszę, jakpodciężarembiegnącegozamnąAtlasałamiąsięgałęzie.Jestjużblisko.

Biegnę, wiedząc, że dopóki mnie nie złapie, niebędzie znał mojej twarzy. Teraz próbuje zwołać całemiasto,byurządzićnamniepolowanie.

Encyklopedia uderzamnie w serce. Mam dalej pisaćdzieło. To najmniejsza rzecz, jaką mogę zrobić, żebyuczcić pamięć Edmonda Wellsa. Uratować nasz lud,uratowaćswojeżycie,pisaćdalejEncyklopedię.

Page 482: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Zewsządwybiegającentaury,usiłującmnieschwytać.Nawet gryfy przychodzą im z pomocą. Biegnę, ile siłwnogach.Mamzadużodostracenia,żebysiępoddać.

Page 483: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

94.ENCYKLOPEDIA:RUCHENCYKLOPEDYSTÓW

Spisać całą wiedzę istniejącą w danej epoce towyzwanie, które na przestrzeni wieków wzbudzałoentuzjazm wielu uczonych. Pierwsze praceencyklopedyczne prowadzone na szeroką skalęrozpoczęto w III wieku przed Chrystusem. Lu Buwei,bogaty chiński kupiec, który został premieremw królestwie Qin, zaprosił na dwór trzy tysiąceuczonychizleciłimspisaćwszystko,cowiedzą.Następnie gruby plik kartek będących wynikiem ichpracy umieścił przy bramach targowych stolicy, nawierzchu zaś położył tysiąc sztuk złota. Powiesił teżinformację głoszącą, że każda osoba zdolna dodaćnajmniejszy okruch wiedzy do już zebranej, otrzymaznajdujące się w woreczku pieniądze. Na ZachodzieEuropy Izydor z Sewilli pisze w 621 roku pierwsząwspółczesną encyklopedię, zatytułowaną Etymologiae,w której zawarta jest łacińska, grecka i hebrajskawiedza jego czasów.W 1153 roku JohannesHispalensistworzy Secretum Secretorum (Tajemnica Tajemnic) –traktat w formie listu Arystotelesa do podbijającegoPersję Aleksandra Wielkiego. Pisma zawierająwskazówki dotyczące polityki orazmoralności, a takżewiedzę z zakresu higieny, medycyny, alchemii,astrologii, obserwacji roślin oraz minerałów. Cieszący

Page 484: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

się niezmiennym powodzeniem aż do czasówOdrodzeniaSecretumSecretorumprzetłumaczonyzostałnawszystkieeuropejskiejęzyki.PrzełomoweznaczeniemiałypraceAlbertaWielkiego,w1245rokuprofesoranauniwersytecie w Paryżu i nauczyciela Tomaszaz Akwinu. Jest on autorem encyklopedii, w którejzgromadził całą ówczesną wiedzę dotyczącą zwierząt,roślin,filozofiiorazteologii.Bardziej od niegowywrotowy, ale i preferujący lżejszepodejście do wiedzy Francois Rabelais w pisanych od1532 roku dziełach interesuje się medycyną, historiąoraz filozofią. Marzy o nauczaniu, które pobudzałobyapetyt na wiedzę, a jednocześnie odbywałoby sięw atmosferze radości. Swoje własne encyklopediestworzyli teżWłosi: Petrarka oraz Leonardo da Vinci,a także Anglik Francis Bacon. W 1746 roku francuskiksięgarz Lebreton otrzymał od króla dwudziestoletniprzywilejpublikowaniaWielkiejEncyklopediiFrancuskiej(Dictionnaire raisonne des sciences, des arts et desmetiers), której redakcję powierzył DenisowiDiderotowi i Jeanowi d’Alembertowi. Pomagali imnajwięksi uczeni i myśliciele, tacy jak Wolter,Monteskiusz czy Jean-Jacques Rousseau, tworząckompendium ówczesnej wiedzy z zakresu naukiitechniki.W tym samym czasie w Chinach, za rządów ChengMenglei, ponad dwa tysiące uczonych i dwustu

Page 485: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

kaligrafów trudzi się nad redakcją liczącej ponad 800000 stron Wielkiej Encyklopedii Dawnych i ObecnychCzasów,którazostaniewydrukowanawsześćdziesięciupięciu egzemplarzach. Jednak po śmierci Cesarza jegonajstarszysyn,nieustanniewalczącyzojcemowładzę,mszczącsięnajegobliskich,skazujeChengMengleianawygnanie,gdzietenumierawbiedzie.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 486: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

95.ŚMIERTELNICY.12LAT

Uff,docieramcałododomu.Zdejmujęmaskęz twarzy.Całe szczęście, że Edmond Wells wpadł na pomysłwykorzystania naszych tog do zakrycia twarzy. Siadamwygodnienakanapie.

Ogarnia mnie okropne uczucie samotności.Doświadczyłemjużpodobnejpustkiwczasieostatniegoziemskiegowcielenia,pośmiercimojegoojca.Wrażenia,że nie istnieje nic, co stanowiłoby łącznik pomiędzymoimświatemaniebytem.

Edmond Wells był moim nauczycielem i mistrzemw świecie aniołów. Był surowy, rygorystyczny,wymagający, ale to dzięki niemu zdobyłem otwartośćumysłu,takpotrzebnądomoichposzukiwań.

Poświęcił dla mnie swoje życie, żądając w zamiantylko tyle, żebym kontynuował jego dzieło, gromadziłwiedzę,któraodrzucabarbarzyństwoiprzygotowujedoosiągnięciawyższegostopniaświadomości.

Czyabytemupodołam?Napoczątekzanotujęmyśli,które mi przekazał ustnie. „Mów o tym, co wiesz” –powtarzał.

Jużodwiekówludziestarająsięprzekazaćcałąswojąwiedzę. Edmond Wells wziął odpowiedzialność zabadaniaFrancisaRazorbacka.Aterazjaodpowiadamzaciągłość nauki. Jednak moje serce krwawi, kiedywykonujęwpamięcinoweodejmowanie:

Page 487: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

93–1=92.DziśjednakniewzbogacęEncyklopedii.Wystarczy,że

obejrzęwtelewizji,cosiędziejeumoichśmiertelników.Włączam od razu pierwszy program, na którym

dwunastoletnia Eun Bi okazuje się ponadprzeciętnieuzdolnionym dzieckiem, do tego posiadającymniezaprzeczalnytalentdorysowania.Jejzeszytypełnesąszkaradnych zwierzątw pstrokatych kolorach. Jej pracepodobają się klasie, zarówno uczniom, jakinauczycielom.Naglezostawiają„Koreankę”wspokoju.WieczoremwdomuEunBiszukazapomnieniawgrachwideo.Nierozmawiajużzmatkąnatemathistoriiswojejrodziny. Natomiast szpera w bibliotekach, poszukującksiążek na ten temat. Ponieważ takich dzieł jestwJaponiiniewiele,zaczynaszukaćwinternecie.

Kiedy matka informuje ją o chorobie babci,dziewczynkapyta,gdziestaruszkamieszka.

–NaHokkaido.Eun Bi prosi o numer telefonu do starszej pani.

Matka najpierw waha się, potem jednak daje.Dziewczynapodchodzidoaparatu.

–Oddawnaczekałamnatwójtelefon–odpowiadajejzmęczonygłos.

Starsza pani i nastolatka rozmawiają długo,a podczas rozmowy wypływają na wierzch wszystkiecierpienia i doznane w przeszłości zniewagi. Eun Bidowiaduje się wreszcie wszystkiego, czego chciała się

Page 488: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

dowiedzieć. Potem babcia oznajmia jej, że jest ciężkochorainiedługoumrze.WtedymamaEunBibierzezrąkcórkisłuchawkę ipuszczającwniepamięćdawnespory,zaczynarozmawiaćzmatką.

Dodomuwracaojciec, awidząc, że żona i córka sączymśprzestraszone,pyta,cosięstało.Babciajestchora?To dlaczego nie postępuje zgodnie z japońskimzwyczajem,którynakazujestarymludziom,będącymjużtylko zbędnymi gębami do nakarmienia, iść umrzeć nagórze, żeby nie obarczać swoją osobą rodziny?Wspomina film Ballada o Narayamie. Przykład donaśladowania...

Na trzecim programie Kouassi Kouassi uczestniczywobrzędachpogrzebowychpośmierciswojegodziadka,króla 280 plemienia. Ciało zmarłego wystawiono naprzykrytym gałęziami stole. Otaczają je muzycy,wystukującnatam-tamachrytmpodobnydobiciaserca.

–Kiedyrozlegająsiędźwiękitam-tamów,całeplemięwpada w trans, a wtedy można towarzyszyć duszyzmarłegoażdokrainywielkichduchów lasu– tłumaczychłopcuojciec.

Całe przedpołudnie Kouassi Kouassi malował naswojejtwarzyrytualnąmaskęoraznacierałwłosyptasimtłuszczem imiodem.Wokół oczumabiałe obwódki, napoliczkachczerwonekreski,wewłosywetknąłpatyki.

– Tam-tamy będą grały przez cały dzień – wyjaśniaojciec – ale żeby cała ceremonia została wypełniona,

Page 489: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

należyzjeśćświętemięso.–Cotojestświętemięso?– Mięso z człowieka-antylopy. Ludzie-antylopy,

którzynależądo ludówPółnocy,saminazwalisięwtensposób.Amy jesteśmy ludzie-lwy. Jestzaśnormalne,żelwyzjadająantylopy.

Chłopiec także chciałbywziąćudziałwnagonce, aleojciec uważa, że to polowanie będzie zbyt brutalne dlamałegochłopca.

Patrzywięc Kouassi Kouassi, jak uzbrojeniw dzidyisiatkiczłonkowiejegoplemieniaoddalająsięzwioski.

Kiedywieczoremwracają, niosąc przywiązanegododługiej gałęzi człowieka, chłopiec dziwi się widząc, żeczłowiek ten jest tak bardzo podobny do jego bliskich.Wyobrażałgosobiezrogami,atunie–jestpodobnydonich, tylko jego twarz jest bardziej wydłużonaa spojrzenie łagodniejsze. „Głowa roślinożercy” – myśliKouassiKouassi.

Przy dźwiękach tam-tamów nieszczęśnik, któremunie udało się uciec, został przyprowadzony na głównyplac.

–Zjemywszystko?–pytadziecko.– Oczywiście, że nie – odpowiada ojciec. – Każdy

otrzyma kawałek odpowiedni do swojej rangi. Niejesteśmydzikusami.Niejemypośladków,rąk,aninóg.

–Awięccojemy?– Przede wszystkim wątrobę, zarezerwowaną dla

Page 490: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ciebie i dla mnie, jako spadkobierców zmarłego. Innidostanąmózg,nos,serce,uszy,oczy,wszystkoto,cojestświęte.

KouassiKouassiwcalenieuważategozaapetyczne.Leczjegoojciecwyjaśnia,żetensymbolicznyaktpozwoliduszydziadkapójśćprostodonieba.

– Kouassi Kouassi, nadejdzie taki dzień, kiedy tyzostanieszkrólem.Duchrodzinypomożeci.Wystarczy,że go odnajdziesz obok wielkiego baobabu, w którymzostałzłożony.Tradycjajestistotąnaszegoluduitrzebają podtrzymywać, aby żadna obca magia nie mogławyrządzićnamzła.

Na drugim programie dwunastoletni Theotime jestotyłymdzieckiem.Przyrządzającposiłkimatkapodsuwamusmacznedaniazoliwązoliwek.Kiedychłopiecwracaze szkoły, przynosząc raczej marne oceny, matkaprzeklina system szkolnictwa, który nie jest w staniezrozumieć bystrości umysłu jej latorośli. Pociesza więcsyna, dając mu dopiero co wyjęte z pieca ciasteczkaiobdarzającgomokrymipocałunkami.

–Mamo,dajmizjeść–protestujechłopiec.– To silniejsze odemnie – tłumaczymatka. – Jesteś

takimilutki.Chybaniezabroniszmatcecałowaćswojegosynka?

Zrezygnowany Theotime znosi tę lawinę czułości,połykając podwieczorek. Jak sobie pomyślę, że Igor tylerazyomałoniezostałzabityprzezswojąmatkę...

Page 491: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Przynajmniejwiesz,coznaczytwoje imię.Theotobóg,atime–strach.Theotime:boskistrach.

Theotime już tysiąc razy słyszał tę historię, więcnawetniepodnosigłowyznadciastka.Niereagujeteżnadźwięktelefonu.Tonapewnoniedoniego.

Matkaodbieraipochwiliwracaprzerażona.– Zabrali dziadka do szpitala. Nie chcą go już

trzymaćwdomustarców,więcpowiedzieli,żejegostanzdrowia pogorszył się. A tyle pieniędzy dostają na jegoutrzymanie...Musimytamjechać.

Dziadekchłopca leżywgłównymszpitaluIraklionu.Zżyłwystająmuplastikowerurki,czujnikipodłączonesądokomputerów.Theotimeszukawolnegoskrawkaskóry,gdzie mógłby dziadka pocałować. Pochyla się nadpoliczkiem.Starzeccośmamrocze.

–Comówisz,dziadku?Starzecpróbujecośpowiedzieć,alejegoustasązbyt

suche,abymógłmówić.Pielęgniarkapróbujewlaćmudogardłaszklankęwody,jakbypodlewałakwiatwdoniczce.

– Biedak, cierpi na chorobę Alzheimera, nawet nasjuż nie poznaje – mówi zmartwionym głosem matkaTheotime’a.–Jakietonieszczęście,takkończyćżycie.

StarszyczłowiekwydajezsiebiekilkapiskówiojciecTheotime’a proponuje, żeby go trochę unieść.Może takudamusięwyrazićto,cochceimpowiedzieć.

Cała rodzina z największą ostrożnością uczestniczyw tej operacji, nie chcąc odłączyć jakiegoś przewodu.

Page 492: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Oparty o poduszki starzec wciąga powietrze i mówiztrudem:

–Pozwólciemi...umrzeć.MatkaTheotime’anatychmiastmarszczybrwi.– Niedobry dziadziuś. Niedobry. Przyszliśmy cię

odwiedzić, przyprowadziliśmy ci małego, a ty nammówisz, że chcesz umrzeć. Ależ my cię nie opuścimy!Będzieszżył.

–Chcęumrzeć–powtarzastarzec.Przychodzi lekarz i uspokaja rodzinę. Tłumaczy, że

dziadekcierpi,ponieważbolągoodleżynyiżewszpitalunie mają żadnego materaca zapobiegającego ichpowstawaniu. Ale podstawowe narządy pracują. Matrochęzajęteoskrzela,leczsobieztymporadzą.

–Ailetobędziekosztować?Lekarzbierzegłębokiwdech.– Proszę się niemartwić.Hospicjum przesłało nam

całą dokumentację.Wszystko jest w porządku. Za paniojcazapłaciopiekaspołeczna.Będziemógłunaszostać,nawetjakskończystolat.

– Słyszysz, dziadziuś? Zajmą się tobą. Ale co to zazapach?

Lekarz podnosi kołdrę i Theotime stwierdza, żedziadekmaubranepieluchomajtki.To,żestaryczłowiekjest ubrany jak niemowlę, przestraszyło chłopczyka.Prosi, żeby już wyszli. Matka przystaje na jego prośbę,cały czas chwaląc syna za odwagę, z jaką zniósł ten

Page 493: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

spektaklokońcużycia.Wyłączam telewizor. Moi śmiertelnicy sprawili, że

zapomniałem o bólu spowodowanym utratą EdmondaWellsa. „Tu,nadole,nicnie trwawiecznie”–powtarzałmi często. Ze zdziwieniem stwierdzam, że ludzie niepotrafią ze spokojem przyjąć faktu, że postawionokropkę po ostatnim zdaniu w rozdziale opisującym ichżycie.

Kładęsiędołóżkaizamykampowieki.Aczyjabędęumiałpogodzićsięzkońcem?Oilełatwojestumrzeć,niewiedząc, co nastąpi potem, o tyle trudno jest umierać,kiedysięwie.Ajawiem,żejeśliumrętutaj,zamienięsięwchimerę.Będęjużtylkonieśmiertelnymstworzeniem,które nie potrafi mówić, zwyczajnym widzemzagubionym na wyspie, gdzieś tam, w kosmosie. Jakbardzo chciałbym nie wiedzieć i zbliżać się donieznanego!NawetdziadekTheotime’amanadzieję, żeśmierć będzie dla niego wyzwoleniem. Może nawetspiesznomu,żebysiędowiedzieć,czypodrugiejstroniecośistnieje.

Patrzęnaplanzajęćilistęnauczycieli.Kogospotkamniedługo?DobryBoże.Ją!

Page 494: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

96.MITOLOGIA:AFRODYTA

Jej imię oznacza: „ta, która wynurzyła się z morskiejpiany”.Wedługmitologii,KronoswykastrowałUranosaiwrzucił jego narządy płciowe domorza. Tam z krwi,spermy oraz słonej wody utworzyła się piana (aphro),którąprądyimorskiwiatrZefirponiosłynawyspęCypr,gdziewynurzyłasięzniejkobieta.ZaopiekowałysięniąHory.ToonezawiodłyAfrodytęnaOlimp.Towarzyszyłajej Miłość (Eros) oraz Pożądanie (Himeros). Jej urodai wdzięk poruszyły wszystkich bogów i wzbudziłyzazdrośćbogiń.Zeusuznał ją za swoją córkę.Afrodytapoślubiła najbrzydszego z bogów, kulawego kowalaozdeformowanymciele–Hefajstosa.Sporządziłondlaniej magiczny pas. Każdy, kto go nosił, wzbudzałszaloną miłość u tych, którzy się do niego zbliżyli.Afrodyta miała troje dzieci: Phobosa, Deibosai Harmonię, której ojcem nie był jednak kalekiHefajstos,leczpięknybógwojny–Ares,zktórymboginiżyła w potajemnym związku. Tymczasem Helios, bógSłońca, zaskoczył któregoś dnia kochankóww małżeńskim łożu Hefajstosa. Doniósł o tymzniesławionemu mężowi, który postanowił ukuć siećz brązu, schwytać w nią kochanków i poniżyć ichwobliczuwszystkichbogów.Coteżuczynił.Po uwolnieniu Ares powrócił do Tracji, zaś Afrodytaudała się do Pafos, gdzie w morskiej wodzie miała

Page 495: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

odnaleźć utracone dziewictwo. Hefajstos chciał sięrozwieść,jednakzabardzokochałniewiernążonę,żebymóc się z nią rozstać na zawsze. Tymczasem zemstaodwróciła się przeciwko niemu, ponieważ bogowiewzruszylisię,widzącnagąAfrodytęwpułapce.Odtegoczasukażdyznichpragnąłjąposiąśćiwiększościtosięudawało.Afrodyta uległa zalotom Hermesa, a z ich związkupoczął się Hermafrodyta, młody człowiek dwojga płci,którego imię pochodzi z połączenia imion jegorodziców.Po Hermesie Afrodyta przyjęła do swego łożaPosejdona. Potem Dionizosa, z którym miała synaPriapa. BoginiHera, chcąc pokazać swoją dezaprobatęwobec lekkich obyczajów Afrodyty, obdarzyła jej synanarządem płciowym nadnaturalnych rozmiarów.Afrodyta kochała też króla Cypru, Cinyrasa, którywprowadziłnawyspiejejkult.SzaleńcząmiłościązapałałdoniejrzeźbiarzPigmalion,który wykuł jej posąg w kości słoniowej i umieścił gowswoim łóżku.Potembłagał, żebyboginizechciaładoniego przyjść. Przystała na jego prośbę, wstąpiławposągitchnęławniegożycie,stwarzającwtensposóbGalateę.Afrodyta nie ustawała w miłosnych przygodach.PorwałaFaetona(jegoimięoznacza„błyszczący”),którybył jeszcze dzieckiem, i uprawiała z nim miłość,

Page 496: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

anastępniemianowałagostrażnikiemswojejświątyni.Wśród kochanków Afrodyty wymienia się Adonisa –słynnegozeswejurodypasterzai jednocześniesynajejbyłego przyjaciela Cinyrasa, króla Cypru. Jednakżeciągle zakochany i zazdrosny o boginię Ares wysłałprzeciw niemu dzika, który rozszarpał go na oczachukochanej,azprzelanejkrwimłodzieńcapowstałkwiat–anemon.Atrybuty Afrodyty to mirta, róża, owoce pestkowe:jabłka i granaty, uważane za dające płodność.WorszakubogininaOlimpieszłyNimfy,Charyty,Eros,Hory, Trytony orazNereidy. Jej ulubionymi ziemskimizwierzętami były łabędzie i synogarlice, a także kozłyi zające; ceniła je za ich zdolność do rozmnażania się.Poświęcone Afrodycie świątynie charakteryzują siępiramidalnym lub stożkowym kształtem, w dużymstopniu przypominającym mrowisko. Egipskimodpowiednikiem Afrodyty jest bogini Hathor, którejkult rozwinął sięwAfrodytopolis, niedalekoMemphis.WmitologiifenickiejutożsamianojązboginiąMiłości–Astarte. (W rzeczywistości to właśnie AstartezainspirowałaGrekówdostworzeniapostaciAfrodyty).WRzymieznanojąpodimieniemWenus,którejpóźniejpoświęconojednązplanet.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV(wkładFrancisaRazorbacka,zainspirowanego

Page 497: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

TeogoniąHezjoda,700r.przedChrystusem)

Page 498: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

97.PIĄTEK:ZAJĘCIAAFRODYTY

Budzik wyrywa mnie z erotycznego snu, od któregojeszczedrżymojeciało.Afrodyta...

Jej spojrzenie, jej rzęsy, jej perfumy, jej dłonie, jejzęby,jejusta.

Afrodyta...Jejgłos,jejuśmiech,jejoddech.Afrodyta...Jejchód,nogi,dotykjejskóry,jejpiersi, jejpośladki,

jejplecy.Afrodyta...Jejwłosy,jej...Siadam, opierając się o poduszkę. Sercewalimi jak

oszalałe.Znowujestemniczymnastolatek,którydrżynawidokkażdejładnejdziewczyny.Kiedybyłemzakochany,prawiemdlałem,amojepoliczkipłonęły.

„Miłośćtozwycięstwowyobraźninadinteligencją”–mawiałEdmondWells.Nawetniezdawałsobiesprawy,jaktrafnietookreślił.

Wspomnienie przyjaciela rozwiewa moje erotycznewizje.Mieliśmy sobie jeszcze tyle do powiedzenia. Tylejeszczemogłem od niego otrzymać. Jego głos dźwięczyw moich uszach: „Napisałem Encyklopedię, ponieważspotykani przypadkiem ludzie dostarczali mi dużejwiedzy. Ale kiedy chciałem ją ponownie przekazać, abywiedza ta nadal trwała, spostrzegłem, że niewieluzainteresowanych jest takim prezentem. Ofiarować

Page 499: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

można tylko tym, którzy gotowi są nasz dar przyjąć.A więc dałem ją wszystkim. Jak butelkę wrzuconą domorza.Znajdąjąci,którzybędąumielijądocenić,nawetgdybymmiałichnigdyniespotkać”.

Myślenie o nim przypomina mi o naszychplemionach, które tworzą już jeden lud, żyjącwpokojuna wyspie, i z którymi mogę porozumiewać się zapośrednictwem Królowej dzięki wymyślonej przezEdmondapiramidzie.

Puk,puk...Ażpodskoczyłem.– Ej, ty tam,w środku, wstawaj! – krzyczy Raoul. –

Czas na śniadanie. Dają jeść nawet tchórzom, którzyodmawiająstawieniaczoławielkiejchimerze.

Wchodzi i siadana kanapie, ja tymczasemmyję sięi ubieram. Mimo czynionych mi wyrzutów, mójprzyjacieljestdziśranowwyjątkowodobrymhumorze.

– Właściwie to dobrze zrobiłeś, że nie poszedłeśwczoraj wieczorem z nami – mówi po drodze. –W zasadzie to nie posunęliśmy się dalej. Ale GeorgesMéliès twierdzi, że ma pomysł na to, jak pokonaćprzeszkodę. W każdym razie już wiemy, że wielkachimera odporna jest nie tylko na działanie naszychankh,alerównieżnastrzały.Skonstruowaliśmyogromnąkuszę i strzeliliśmy w nią zaostrzonym palem, wielkimjak słup. A dla niej było to jak ukłucie. Idziesz dziświeczorem?

Page 500: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Jeszczeniewiem.SłyszałeśoEdmondzie?–Oczywiście,wieści rozchodzą się szybko.Wygląda

nato,żewłamałsiędodomuAtlasa,żebymócdalejgrać.Chciałoszukać...

–Byłemtamznim–mówię.Kręci głową bardziej ze zrozumieniem niż

zdziwieniemWiem, że Raoul był zazdrosny o mojego mistrza.

SkoroEdmondzniknął,mapewność,żeterazbędętylkojego.

WMegaroniePoryRokupodają letniemlekoprostoodkrowy,chleborazrogaliki.Nastołach jest jajecznica,plasterkibekonu,miód.Lubięto.

Raoulpuszczadomnieoko:–Mamypiątek.DzieńWenus.AWenusto łacińskie

imięA-fro-dy-ty!–Icoztego?– Wszyscy wiemy, że masz fioła na punkcie tej

bogini. Zresztą mógłbyś zachowywać się trochędyskretniej,bowieluplotkujenawasztemat.

–Coopowiadajązamoimiplecami?Marszczy brwi, ze spokojem trzymając w swoich

wielkichdłoniachgrzankę.– A więc mówią, że aby spodobać się Afrodycie,

tworzysz uprzejme i spokojne ludy, dla którychnajważniejszejestżycieduchowe.

RaoulRazorbackłagodzitamtąwypowiedź:

Page 501: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Znamcięiwiem,żetakniejest.Tynaprawdęjesteśuprzejmy... i uduchowiony. Już od dobrej setki wcieleńjesteśeleganckimfacetem,przekonanym,żewżyciu,jakw filmie, zawszewszystko kończy się happy endem, źlizostająukaraniadobrzynagrodzeni.

Wkładamnosdofiliżanki.–Myliszsię.Afrodytanielubiuprzejmych.Ztwoimi

ludźmi-orłamimaszwiększeszanse,byjąuwieść.Patrzynamniezdziwiony.– Mój lud Orłów nie jest jeszcze wystarczająco

rozwinięty.Na razie głównymniebezpieczeństwem jestProudhon.Jegoarmiajesttaklicznaidobrzeuzbrojona,żemożepodbićcałyświat,nienapotkawszynajmniejszejpróby oporu. Wolę zatem zostać w górach i dalejbudować moją cywilizację, czekając, aż będzie na tylepotężna,żebystawićmuczoła.

–BoiszsięProudhona?– Oczywiście.Wiedzie prym w grze i narzuca nam

swójrytm.– Sarah Bernhardt proponowała ogólną unię

przeciwkojegoszczurom.–Zapóźno–odpowiada. –Twój lud jest jużprawie

wykluczony z gry. Jeśli chodzi o innychuczniów, to takbardzo boją się, że zostaną usunięci, że znajdują sięwstanie totalnejpaniki.Gotowiuciekać lubpoddaćsię.Natomiastci,którzymoglibystawićimczoła,jakludzie-niedźwiedzieWiktoraHugo lub ludzie-wilkiMatyHari,

Page 502: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

mieszkajązbytdaleko,żebymócinterweniować.–JestjeszczeMarilynMonroeijejamazonki.–Wierzyszwto?Jejkobietysązpewnościąniezwykle

odważne, jednakproblem jest niew osach, alew samejMarilynMonroe. Ona zupełnie nie zna się na strategii.Chwilami wydaje mi się, że jej śmiertelniczki lepiejwiedzą, co robić,niżmającanimikierowaćbogini.A tojuższczytwszystkiego.

Zawszebawimnie to,żeniektórym ludziomwydajesię,żesąbardziejprzewidującyniżichbogowie.Samteżstwierdziłem, że niektórzy moi ludzie-delfinydokonywali bez mojego wpływu istotnych odkryć,októrychjanawetniemyślałem.

GeorgesMélièssiadaoboknas.–Chyba jużwiem, jakpokonaćpotwora–oznajmia

prostozmostu.Wydajesiębyćnastawionyentuzjastycznie.– Postępowaliśmy dotychczas źle, próbując mu się

przeciwstawić.Trzebaobejśćproblem.–Mówdalej.–Niezadawajciemiwięcejpytań.Dziświeczórczeka

wasniespodzianka.Nie trzebazabijaćwielkiej chimery,wystarczyjąunieszkodliwić.

Słychaćdźwiękdzwonu.Jestósmatrzydzieści,awięcczasudaćsiędopałacuAfrodyty.

Siedziba boginimiłości przypomina zamek z baśni.Zbalkonówokalającychlicznewieżyczkizwisająkwiaty.

Page 503: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Wszędzie dużo kiczu: różowe wstążki, złote nitki.Prawdziwywystrójdomudlalalek.

I wtedy z nieba zstępuje Afrodyta. Wspanialewygląda w rydwanie ciągniętym przez setkę gołębiisynogarlic.Czerwonesłońcepodkreślaszlachetność jejsylwetki.Ujejbokufruniecherubinek.

Pulchnedzieckomaskrzydłakolibra. Jestuzbrojonewłuk ikołczanzestrzałamizakończonymiszkarłatnymsercem.

– To Kupidyn – szepcze Raoul. – Wystarczy jednastrzałaiszalejeszzmiłości.Niepokojące,co?Tomożebyćbardzoniebezpiecznabroń...

Myślę, że mnie nie jest już potrzebna ani strzałaKupidyna,anipasAfrodyty.

Skrzydlata eskorta siada na trawie. Słychać furkotpiór. Bogini schodzi z rydwanu i pozdrawia nas.Następnie zbliża się do bramy pałacu, a wtedy dwojedrzwiotwierasię,takjakbyjąrozpoznały.

Wchodzimydodużejokrągłejsali,którejścianyobitesączerwonymwelurem.

Żyrandole w kształcie lichtarzy oświetlająpomieszczenie.

Na ścianach wiszą japońskie ryciny o erotycznejtematyceorazscenyzKamasutry.Wzdłużbocznychścianstojąwykutewrzymskimmarmurzesplecionewuściskupary.

–Witajcie wmoim domu –mówi bogini, zajmując

Page 504: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

miejsce za stojącym na podium biurkiem. – JestemAfrodyta, bogini miłości, wasza szósta nauczycielka,która pomoże wam w przejściu na „6” poziomświadomości.

Za pomocą dzwoneczka o delikatnym dźwiękuwzywaAtlasa,którywchodzi,uginającsiępodciężarem„Ziemi 18”. Bogini wskazujemu kieliszek do jajek, leczolbrzymodwraca sięwnaszą stronę, a jego rysy tężeją.Domyślam się, że szuka wśród nas drugiegozamaskowanego ucznia, który uciekł mu w nocy.Spuszczamwzrok.

–O co chodzi? – pyta zdziwiona jego zachowaniemAfrodyta.

–Dziśwnocydwóchuczniówwłamałosiędomojegodomu,żebysiędostaćdo„Ziemi18”.

–Jesteśtegopewien?Olbrzymwyjmujezzapaskastrzęptogi.Tojestmoja

toga! Dobry Boże... Musiałem o coś zaczepić. Popowrociedowillibędęmusiałzniszczyćresztęubrania.

– Nie martw się, Atlasie. Zostaw ten kawałekmateriałuAfrodycie.Znajdziemywinnego.

Takim samym gestem każe olbrzymowi oddalić się,a nas zaprasza, byśmy podeszli i zajęli miejsca wokół„Ziemi18”.

Stojąc blisko kuli, trzyma pomiędzy piersiami swójinkrustowanydiamentami ankh i przygląda sięnaszymludom.

Page 505: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Wasi śmiertelnicy znają już rytuały pogrzebowe.Ktojewymyślił?

Ponieważ Edmond Wells nie może odpowiedzieć,wszyscyodwracająsięwmojąstronę.

– Jak się pan nazywa? – pyta Afrodyta, udając, żemnieniepoznaje.

–Pinson...MichaelPinson.Mówidalej,zwracającsiędocałejklasy:–Skoroznaciejużceremoniepogrzebowe,znaczyto,

żewkrótcezobaczycie, jakpowstająreligie,awięctakżepierwsze próby zgłębienia tajemnicy nieśmiertelnościprzez śmiertelników. Większość waszych plemion niewyrzuca jużciałswoichzmarłych iwcałkiemnaturalnysposóbzaczynająsobiewyobrażać,żeduszeprzechodząwjakiśwyższywymiar. Jednymsłowem,stworzylisobie„protoreligie”.Jednaknajpierwmałapoprawka.

Podchodzi do „Ziemi 18”, otwiera zapadkę zegarai kilkakrotnie przesuwa wskazówki do przodu. Biorącpod uwagę liczbę okrążeń wskazówek wokół tarczy,postarzyła nasz świat o kilka wieków.Wszystkie naszeludy musiały dojrzewać w przyspieszonym tempieicieszęsię,żeskierowałemmojeplemięnadobretory.

Boginimiłościnakazuje, bykażdyznas stanąłprzyswoimdziele.

Patrzę i stwierdzam, że lud IguanMarii Curie czcijuż Słońce, lud Szczurów Proudhona – pioruny, lud OsMarilyn Monroe swoją królową, którą uważają za

Page 506: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wcielenie boga na Ziemi. Lud Sokołów Bruna BallardabijepokłonyKsiężycowi,aludTermitówGustave’aEifflaoddaje hołd posągowi ogromnej kobiety. Ludzie-skarabeusze Clementa Adera modlą się do krowy,aludzie-konieSarahBernhardtdostarychdrzew.

Ale są i bardziej zaskakujące religie. Ludzie-wilkiMatyHariobralisobiezabogaWielkiegoBiałegoWilka,którego uważają za swojego świętego przodka. LudTygrysów Georges’a Mélièsa wierzy w energię, którąnazywa „Ciepłem”. Orły Raoula czczą najwyższy szczytgór,wktórychmieszkają.Natomiastmoi ludzie-delfinyczczą pojęcie, które nazywają Życiem i określają jakoobecną w każdej rzeczy energię. To właśnie z nim,zŻyciemmakontaktować sięnowaKrólowa i odniegootrzymujepotrzebnedlaswejwspólnotyinformacje.

–Dlaczłowiekareligiajestnaturalnąkoniecznością–wyjaśnia Afrodyta. – Ambicja pcha go, żeby powiększałswoje terytorium. Wyobraźnia zaś popycha go dopodboju światów leżących poza zasięgiemwzroku. Abystałymusiębliższe,nadajeimnazwyijerysuje.Tworzykosmogonie.Wymyślanasnaobraztego,cowydajemusięnajwyższe.

PrzypominamisięzdanieEdmondaWellsaodnośnieOlimpii: „Tu jest tak, jak w dziecięcym śnie lub...wksiążce”.

Za pomocą ankh przyglądamy się naszym ludziomi stwierdzamy, żenawetplemionabezbogówstworzyły

Page 507: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

sobiejakiśkult.Afrodytapotrząsadługimiblondwłosamiioznajmia:–Ponieważwymyślilijużzaświaty,tomystworzymy

imte„prawdziwe”.Zapisujenatablicy:„Raj18”.Bogini miłości wyjmuje z szuflady coś, co

przypomina zestaw małego chemika, w którym jestbutelkawkształciestożka.Mieszawszklanymnaczyniuróżne składniki, a następnie ogrzewa je nad palnikiemBunsena. Butelka zostaje umieszczona w mieszalnikui po chwili pojawiają się kłęby pary, przekształcając sięw stożkowy wir, obejmujący całą butelkę. NastępnieAfrodyta wyjmuje z probówki niewielkie słońce, któreumieszczawnajwęższymmiejscustożka.

A więc to coś takiego przyciągało nasze duszew chwili, gdy opuszczały ciało i udawały się do Raju„Ziemi1”.SłońceumieszczonenadnieRaju.

Afrodytaklaszczewdłonieipochwiliwchodzidosalizłożona z Charyt orkiestra, intonując Adagio SamuelaBarbera.

Muzyka rozbrzmiewa w całej sali, budząc w nasdziwneuczucia.

Kupidyngasikilkastojącychnajbliżejkuliświec,żebyzyskać półmrok i nagle stajemy jak wryci, dostrzegającnajpierw jedną duszę, potem dwie, potem dziesiątki,setki, tysiące ulatujących z „Ziemi 18” dusz. Wszystkiekierują się do nieba. Wznoszą się i zagłębiają w rurze

Page 508: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

prowadzącejdoszklanegonaczynia„Raju18”.Co za widowisko! Z każdego zakątka planety

nadlatują ludzkie duszyczki całymi grupami, jakmigrującekosmiczneptaki.

Niektóreznich lądują, leczpochwiliznowuunosząsięnadpowierzchnią,podwarstwą chmur.To sąduszebłądzące,któreniemająwystarczającejwolilubsiły,żebywzbićsiędoświatłaiwoląpozostaćwpobliżuZiemi.

Arajwszklanymnaczyniuzaczynasięorganizować.Trzy pierwsze dusze same ogłaszają się archaniołamii dołączają do swojego grona kilka drugorzędnychaniołów, tworząc razem z nimi sąd, który będzieprzyjmował nowo przybyłych i ważył dusze. I tak na„Ziemi 18” zostajewprawionew ruchwielkiekoło cyklureinkarnacji.Pralka,zktórejzakażdymrazemwyjmujesiępraniebielszeibardziejlśniące.

Marzęotym,żebyzpokolenianapokolenie,zjednejkarmy na drugą mój lud delfinów stawał się corazdoskonalszy.

Niektóre z moich pięknych dusz-delfinów woląodradzać się na wyspie, ale pozostałe chcą udać się doinnychludów.Toichwolnywybór.Sąnawettakie,którewybierają swoich rodziców wśród ludzi Raoula czyProudhona, tak jakby chciały, żeby duch delfinówogarnął ich wrogów lub najbardziej zawziętychwojowników. Ale to nie koniec działań bogini miłości.Wdrugiejbutlitworzy„ImperiumAniołów”,doktórego

Page 509: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ma prawo przejść kilka szczególnych dusz z „Raju 18”.Afrodyta właśnie dała naszym ludziom możliwośćprzejścia na „6” poziom świadomości. Od tej chwiliśmiertelnicy z „Ziemi 18” także będą mieli swoichwłasnychaniołów.

Cykl ludzkościz tejmałejplanetywszedłwłaśnienadrogęciągłejwędrówki:ciało,dusza,ImperiumAniołów,powrótnaZiemię.

Wznoszenie się na wyższy poziom jest możliwe.Nasze zadanie jako bogów będzie znacznie łatwiejsze.Tamtejsze anioły „rzemieślniczo” pomagać będą swoimklientom, podczas gdy my będziemy działać w sposóbbardziej „przemysłowy”. Anioły to żołnierze walczącyo pozyskanie ludzkiej świadomości. „Raj 18” oraz„Imperium Aniołów”. Afrodyta z największądelikatnością kładzie obydwa naczynia na zapadkachznajdującychsiępodkieliszkiemdojajek,naktórymleżykula ziemska. Nadszedł czas. Ponownie gasną światła,tylko „Ziemia 18” oświetlona jest przez reflektor.Niektórzy z nas stają na niewielkich drabinkach, żebysięgnąć wyżej niż kula, lub wchodzą na krzesła, abyznaleźć się na wysokości naszych ludów. Wszyscyzaczynamykolejnąpartięgry.

Ja wchodzę na taboret od zachodniej strony, nawprost mojej wyspy. Ustawiam zoom, przekręcającprzycisk „N”mojego ankh: ściągamocean,wyspę.MojąWysepkęSpokoju.

Page 510: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Ludzie-delfiny wznieśli monumentalną piramidę,o wiele wyższą i szerszą od tych, jakie stawianodotychczas. Przy jej budowie zachowali zasadę złotejliczby: (1+ 5):2, której istnienie musieli odkryć dziękiobserwacjiprzyrody.IchnowaKrólowazrobiłasięgruba.Zewzględunaotyłośćpraktycznienieopuszczaswojegomieszkania. Koło niej siedzi pięciu bardzo młodychmężczyznpogrążonychwmedytacji. Próbuję coś z tegozrozumieć.

Nigdy nie spotkałem się z czymś takim. W swoimmieszkaniu, w otoczeniu pięciu mężczyzn królowatworzy swego rodzaju „nadajnik-odbiornik o ludzkichfalach”,zasilanyzgromadzonąenergiąseksualną.

Dziękitejżywejanteniecałaludnośćpodłączonajestdo płynącej z Królowej energii, ona zaś połączona jestzkosmosem.

Posiadającodniedawna„zaświaty”,mójluddokonałniesłychanego postępu. Liczy już trzysta tysięcyobywateli, bardzo wykształconych, w większościdynamicznych i posiadających niezwykle rozwiniętepoczucieodpowiedzialności.

Jakbardzochciałbym,żebyzobaczyłtomójprzyjacielEdmond Wells, żeby razem ze mną ujrzał poziomrozwojunaszychludów.

Afrodyta wspominała nam o protoreligii, ale moiludzie sąw tej dziedzinie bardziej zaawansowani.Mająróżnetypymiejsc,wktórychmożliwejestprzekazywanie

Page 511: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

duchowości. I obok klasycznego nauczania znająi uprawiają medytację; oraz telepatię, potrafią takżeopuścić własne ciało. W szkole dzieci uczą się lepiejoddychać,zapadaćwkrótki,krzepiącysen,kochać.

Ponieważ doskonale znają swoje ciało, potrafią sięleczyć poprzez przyłożenie dłoni lub uciskanieodpowiednich punktów. Stworzyli własne pismoi zapisują swoją wiedzę w pergaminowych księgach.Otworzyli bibliotekę, a w zgromadzonych tamwoluminach opisana jest kartografia nieba orazwszystkiezwierzętairoślinywystępującenaichwyspie.Niepozostaliteżwtylewdziedzinienaukteoretycznychaniniezapomnieliosztuce.Malują,rzeźbią,komponują.

Jednaknajwiększewrażenie robi ichpogodaducha.Żyjąc z dala od stresu związanego z wojną, nie znająprzemocy.Ichwychowanewmiłościdzieciniebawiąsięsztucznąbronią.Delfinysąowielezabawniejsze...

Dobrze odżywieni rybim białkiem, leczeniw odpowiedni sposób, moi śmiertelnicy żyją długoi nawet ci, którzy skończyli sto lat, sąw dobrej formie.Poza tymsąwysocy.Średniwzrost to 195 centymetrów,aleniektórzyosiągająnawet210centymetrów.

Spoglądam przez lupę mojego ankh, kierując ją naulice. Domy nie mają zamków. Wszyscy pracująz własnej woli i bez żadnego strachu, a zgromadzeniamędrcówdyskutująotym,jakrządzićmiastem.

–PaniePinson?

Page 512: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Od czasu do czasu wysyłają swoje długie, smukłeokręty,przypominającekształtemdelfiny,naekspedycjędo Starego Świata. Ponieważ jednak większośćautochtonów ma zwyczaj mordować nowo przybyłych,zanimnawiążąznimikontakt,zgromadzeniemędrcówzastanawia się, czy kontynuować wyprawy nowychśmiałków. Jednakże port rozrasta się, a w stoczniachpowstają kolejne, jeszcze szybsze statki. W mieścieurbaniściopracowująsystemwspólnejkanalizacji,któryusunieśmiecii...

–PaniePinson,mówiędopana!Afrodytastajeprzedemną.– Ten kawałek tkaniny przyniesiony przez Atlasa

należy,jakmisięzdaje,dopana.Mojeserceprzestajebić.– To pan wszedł po cichu do domu strażnika

światów,abyprzyspieszyćrozwójswojegoludu,prawda?Jużrozumiem,jaktosięstało,żepańscyludzietaknagleuniknęli zagłady i w szybkim tempie zdołali zbudowaćtakpięknemiasto.Całyproblemwtym,że ingerowaniew życie planety poza godzinami zajęć jest surowozabronione.Dopuściłsiępanoszustwa,MichaeluPinson.Bardzomniepanzawiódł.

Swoim diamentowym ankh dokładnie ogląda mojąwyspę.

–Pana lud jest zabardzodoprzoduw stosunkudoinnych.Przykromi,alemuszęprzestawićzegary.

Page 513: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Mojesercebijecorazszybciej.Niechukarzemnie,alenie mój lud, nie mój lud... Trzymany przez nią klejnotzamienia się w niebezpieczną broń, ustawioną nanajwiększąmoc.

Nieona,tylkonieto.Jednak delikatny palec już naciska na karzący

przycisk„D”.

Page 514: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

98.ENCYKLOPEDIA:PRAWODLICHA

Ivan Dlich, ksiądz katolicki wywodzący się z rodzinyzamieszkałychwAustriirosyjskichŻydów,długobadałzachowaniedzieci i opublikowałwieledzieł, takich jakna przykład Społeczeństwo bez szkoły lub Twórczebezrobocie. Ten człowiekwszystkich kultur i uznany zawywrotowcamyśliciel rezygnujezkapłaństwa iw 1960roku tworzy w Meksyku centrum dokumentacjiCuernavaca, specjalizujące się w analizie krytycznejspołeczeństwaindustrialnego.Wswojejrozprawie:Niepotrzeba strategii politycznej, żeby wywołać rewolucjęwzywa człowieka do stworzenia obszaru pracy,w którym najważniejszą zasadą byłyby pozytywnerelacje pomiędzy członkami społeczności. Dzięki tymrelacjom,aniewydajności,człowieksamznajdzie takąformę uczestnictwaw produkcji, któramu najbardziejodpowiada.OpróczswoichksiążekirozprawIvanDlichznany jest zwłaszcza dzięki prawu nazwanemu jegonazwiskiem. Prawo Dlicha nawiązuje do prac wieluekonomistów na temat wydajności pracy ludzkiej.Możnajewyrazićtymisłowami:„Jeśliciąglestosujesięmetodę, która działa, w końcu przestaje działać”.Tymczasemw dziedzinie ekonomii zwykło sięmyśleć,że jeżeli podwoi się wykonaną przez rolnika pracę, topodwoisięrównieżilośćzebranejpszenicy.Wpraktycedziała to tylko do pewnej granicy. Im jest ona bliższa,

Page 515: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

tymmniejrentownaokazujesiędodatkowapraca.Jeślisięjąprzekroczy,wydajnośćstajesięcorazmniejsza.Toprawomazastosowanienapoziomieprzedsiębiorstwa,ale również na poziomie jednostki. Aż do lat 60.zwolennicy Stachanowa sądzili, że aby spowodowaćwzrost wydajności, należy zwiększyć wywierany narobotnikanacisk.Imwiększejdoświadczaonpresji,tymlepsze osiąga wyniki. W rzeczywistości jest toprawdziwetylkodomomentuosiągnięciapunktu,którydefiniujeprawoDlicha.Pozatympunktemkażdadawkadodatkowego stresu będzie antyprodukcyjna, a więcdziałającadestruktywnie.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 516: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

99.CZASMIAST

MIASTODELFINÓW

Piorun uderzył w wulkan o siódmej rano, wywołującminitrzęsienieziemi.

Kilkaminutpóźniej,podczasgdyzgłównegokrateruzacząłunosićsiędym,nastąpiłdrugi,silniejszywstrząs.W ziemi powstały szczeliny i zapadły się najwyższebudynki. Wydawało się, jakby Ziemia dostała drgawek.Kiedywreszciewszystkouspokoiło siępod ich stopami,sądzili,żetokoniecizaczęliewakuowaćrannych.

Wtedy właśnie na horyzoncie pojawiła sięgigantyczna, prawie pięćdziesięciometrowa fala. Powolizbliżała się do brzegu, przykrywającwschodzące słońcei tworząc daleko przed sobą zimny cień. Ptaki, którezbliżyłysiędotejzielonejigładkiejściany,zostałyprzezniąnieodwracalniewessane.

Zbudzeni przez trzęsienie ziemi ludzie-delfinyzebrali się na plaży, aby zobaczyć nieznane zjawisko.Przecieralioczy,jakbywierzyli,żewtensposóbpozbędąsięnocnegokoszmaru.

Jak kiedyś ich przodkowie w obliczu nacierającejhordyludzi-szczurów,takterazonistali,zafascynowaniniebezpieczeństwem,którenagleibezżadnegopowoduzaatakowałoichlud.

Królowa zamknęła na dłuższą chwilę oczy, chcąc

Page 517: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

spróbowaćzrozumieć,cosięstało,poczymotworzyłajeszybko i na wszystkie strony przesłała telepatyczniejednąwiadomość:„Uciekać”.

Ale nikt się nie ruszył.Wszystkich przeraził ogromnieszczęścia.

Zaczęłakrzyczeć:–Trzebaszybkouciekać!Wsiadajcienastatki!Nadal żadnej reakcji. Cały lud stał jak zauroczony,

przyglądając się swojej nieuchronnej zagładzie. Tymrazemspokójorazinteligencjadziałałynaichniekorzyść.Jużwszystkozrozumieli i pogodzili się z tym.W jednejchwili stali się spokojni... jakby zrezygnowali z walkioprzetrwanie.

–Uciekać–powtarzałaKrólowa.Sątakiechwile,wktórychwściekłośćjestratunkiem.

Dlatego Królowa zaczęła krzyczeć. Wrzask tenrozbrzmiewał w mieście jak dźwięk rogu. Jejrozdzierającygłosbyłtaksilny,żewyrwałwreszcieludzi-delfinów z odrętwienia. Dzieci, które jeszcze nierozumują, jak echo podjęły ten krzyk boleści. Odnajmniejszych do najstarszych, wszystkie zrozumiałyrozmiardramatu.

Jakwdotkniętymczyjąś stopąmrowisku,wezwaniedo przetrwania rozeszło się momentalnie, obejmującswymzasięgiemcałemiasto.

Zplażydobiegałynawoływania,krzyki,płacz.A potemkrzyki i gesty stały się bardziejwyważone,

Page 518: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ukierunkowane i skuteczniejsze. Każdy zabierałw pośpiechu kilka rzeczy i szybko wsiadał na statek.Marynarze rozwijali żagle. Ogromna fala zbliżała sięnieuchronnie,jakwzwolnionymtempie.

Teraz znajdowała się w odległości dziesięciukilometrów.

Manewrujące w porcie statki uderzały w siebienawzajem. Na skutek paniki mniej się zastanawiano.Tylko najspokojniejszym i najzręczniejszym udało sięwydostać.

Niosąca śmierć fala zakryła swym płaszczemhoryzont.Trzykilometryodwybrzeża.

Ziemiaponowniezadrżała,aletymrazemjużniepodwpływemruchówmagmy.Rozległsięgrzmot.

Wybuchłapanika.Całerodzinyrzucałysiędowody,chcącdopłynąćdo

statków, z których wyciągały się ręce, próbując ichwyłowićiuratować.

Falabyławodległościdwóchkilometrów.Wstrząsy stawały się coraz liczniejsze, ziemia

rozwarła się. Drzewa, góry, skały oraz kruche ludzkiebudowlezapadałysięjednepodrugich.Piramida,symbolichświetności,popękałaizawaliłasię.

Kilometr.Znowu zapadła cisza. Ciężka, przytłaczająca.

Pociemniało.Znikądniedobiegałżadengłosptaka.Właśnie wtedy wybuchł wulkan, zalewając wyspę

Page 519: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

pomarańczowąmagmą. Fala była już tylkowodległościstumetrów.

Ludziezostaliuwięzienipomiędzyogniemawodą.Ponadpięćdziesiątmetrów.Nawet delfiny wyrzucało do góry tak wysoko, że

ginęły, spadając na ląd. I jak w zwolnionym tempie,straszna fala uderzyła w rajską wyspę, która stała siękiedyśdlaludzischronieniem.Bylijużtylkośmiesznymi,jasnymi punkcikami, rozpaczliwie wymachującymirękoma. Zmiażdżone ciała oblepiały kamienie, po czymzamieniały się w różowe błoto. Następnie cała wyspazakołysałasię jakuderzonyprzezlodowągórę„Titanic”,a wielkie bloki skalne oderwały się od ziemi, tworzącw niej otwory. Żółta magma wrzała i dymiła napowierzchnizielonejwody.

WyspazaczęłaznikaćzpowierzchniZiemi,skazującswych mieszkańców na pewną śmierć. Najpierwzapadała się powoli, potem nagle, jednym ruchem dałasięwciągnąćśmiertelnemuwirowiwotchłańoceanu.

Powróciłacisza.Koniec. Wszystko skończone. Ze wspaniałej

cywilizacji pozostały tylko unoszące się na wodzieszczątki.

Z usiłujących wydostać się z wyspy stusześćdziesięciuokrętów,ocalałodwanaście.

Z trzystu tysięcy dusz zaludniających stolicę ludzi-delfinówprzeżyłytrzytysiące.

Page 520: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Królowazginęła,alena jednymzdwunastustatkówszybko wybrano inną. Od razu zrozumiała, jakodpowiedzialne jest jej zadanie. Stanąwszy na dziobiestatku, odezwała się do swego ludu, chcąc mu dodaćotuchy. Powiedziała, że dopóki żyje choćby jedenczłowiek-delfin,togdziekolwieksięuda,zabierzezesobąwartości,pamięć,wiedzęorazsymboleswojegoludu.

SKARABEUSZE

Złożony z dwóch milionów stu pięćdziesięciu tysięcymężczyzn i kobiet lud Skarabeuszy osiągnął wysokipoziom rozwoju cywilizacji. Zbudowali duże miasta,adzięki bardzopożytecznemuwynalazkowi, jakimbyłogarncarstwo, rozwinęli zróżnicowane rolnictwo.Najpierw uprawiali rośliny, następnie magazynowalizbiorywwielkich składach. Jednakwołki zbożowe orazinne owady szybko niszczyły zapasy, aż do dnia,wktórym jednazkobietwpadłanapomysł,żebyzrobićhermetyczniezamkniętenaczynia.Pomysłtenprzyszedłjej do głowy podczas obserwacji skarabeuszy, którechronią swoje jajeczka w krowim łajnie, aby ich małemogłyrozwinąćsięwsprzyjającymśrodowisku.

Lud Skarabeuszy postanowił nieco zmienić tę ideę,myśląc o naczyniach z suszonego kału zwierząt,następniezglinyuszczelnionejtymsamymmateriałem.

Wynalezienie garncarstwa przyniosło im wiele

Page 521: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

korzyści. Najpierw wyrabiali małe garnki, potemwiększe, aż wreszcie gliniane dzbany, które napełnialimlekiem,mięsem,zbożemisłodkąwodą.Wynaleźlikołogarncarskie, umożliwiające im wyrabianie doskonaleokrągłychnaczyń.Ztejideipowstałyzwykłekoła,wktórewyposażyliswojetaczkiiwozy.Odżywialisięnajlepiejzewszystkich żyjącychw tym regionie ludów, a ich dziecibyły najwyższe. To też było dla nich w pewien sposóbkorzystne.

Swojepierwszemiastozbudowaliwdorzeczujednejz rzek.Potemdopłynęliniąażdoźródeł.Wczasie,gdydokonywali kolejnych odkryć, ich pola uprawnerozrastały się na południe. Rzeka nawadniała ziemięi dostarczała użyźniające ją osady. Drugie miastopowstałojeszczebardziejnapołudnie,jakbychcieliwtensposób zaznaczyć kierunek swojej ekspansji. Potemtrzecie.Nakażdąwyprawęzabieralizesobącałedzbanyżywności,dziękiktórejmogliprzeżyćiposuwaćsiędalej,tam gdzie inne ludy nie zdołały dotrzeć. Ich system:wyprawa,wieś,miasto,zwiększanieterenówuprawnych–funkcjonowałdoskonale,nieustanniepowiększającichterytorium, liczbę ludności oraz komfort życia. Jednakkierując się stale na południe, dotarli w końcu dowysokiejgóry,którejniepotrafilipokonać.

Ponieważ na zachodzie było morze, na wschodziepustynia a naprzeciwko góra, zdecydowali się w tymmiejscuzakończyćswojąekspansję.

Page 522: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Zbudowali więc drogi łączące miasta, którymiprzemieszczałysięwozy,przewożącplony.Dobrzeimsięwiodło,gdyżpołożeniegeograficzneichterytoriumbyłobardzo korzystne. Dzięki dużej liczbie ludności mogliponadto stworzyć armię, która pokonawszy wszystkiesąsiednie ludy, stanowiła teraz siły obronne, gotowestawićczołakażdejinwazji.

Pewnego ranka dzieci zauważyły daleko nahoryzoncie płynące z północnego zachodu statki, jakichjeszczenigdytamniewidziano.

Początkowo obawiali się nowego ataku piratów, alewmiaręjakstatkiprzybliżałysię,dostrzegli,żesąlepiejskonstruowane od tych, które dotychczas widzieli. Nietylko posiadały żagle, ale także ich kadłub byłdwadzieściarazywiększyiowieledłuższyniżwszystkieznanełodzie.

Trzystużołnierzystanęłowobronnymszyku.Jednak kiedy okręty weszły na mieliznę, ujrzeli ze

zdziwieniem, że schodzą z nich wyczerpanei wygłodzone istoty. Ich spojrzenia naznaczone byłyogromnym strachem i ludzie-skarabeusze domyślili się,żeobcymusielistawićczoławielupróbom.

Nawszelkiwypadekwojownicyotoczyliprzybyszówmurem z dzid i tarczy, jednak obcy nie wyglądali nawrogów. Wydawali się okropnie zmęczeni i chorzy.Większośćodwieludni, anawet tygodni,nicniemiaław ustach. Ich policzki były blade i zapadnięte.

Page 523: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Najbardziej dziwną osobą wśród nich była kobietaoszerokichbiodrach.Zwiotczałaskórajejrąkzwisałajakzbytobszerneubranie.

Ledwie zdążyli zejść ze statków, zbili się w grupkę,stając jedni obokdrugich i drżąc z zimna. Jeden znichznalazł w sobie tyle siły, by podejść do żołnierzy.Powiedział coś w języku, którego lud Skarabeuszy nieznał. Dowódca żołnierzy odpowiedział pytaniem: „Kimjesteście?”

Podróżny wziął patyk i narysował na piasku rybę,potem statek, następnie fale. Człowiek-skarabeuszzrozumiałostatecznie,żeludzieciucieklizpołożonejnazachodziewyspy,zatopionejprzezmorskiefale.

Nie byli uzbrojeni, a na znak pokoju wyciągaliotwartą dłoń. Kobiety-skarabeusze przyniosły jedzenie,aby nakarmić przybyszów, oraz okrycia, by mogli sięrozgrzać. Żołnierze zebrali ich na położonej niedalekopolanie, na której ludzie-skarabeusze zbudowaliprowizorycznechatki.

Zamieszkali na ogrodzonym i pilnowanym terenie.Ludzie-skarabeuszeprzychodziliimsięprzyglądać,jakbybyli dziwnymi zwierzętami. Z zainteresowaniemoglądanoichstatki,zastanawiającsię, jakcipozbawieniwszystkiego ludzie mogli zbudować tak piękne okręty.Największe wrażenie robiły żagle, których łopotprzypominał dźwięk skrzydeł rozcinającego falewielkiegoptaka.

Page 524: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Ludzie-delfiny przez wiele dni pozostawaliw zamknięciu, odpoczywając i lecząc rany. Milczeli,a w ich spojrzeniach był tylko wielki smutek.Wreszciektóregoś dnia wódz ludzi-skarabeuszy wezwał naspotkaniedelegacjęludzi-delfinów.Jednaidrugastronaspoglądała na siebie nieufnie, a zarazemzzainteresowaniem.

Podczas przeprowadzonych następnie rozmówzdecydowano, że ludzie-delfinymogą zostaćwmieście,anawetzbudowaćwłasnądzielnicę,podwarunkiem,żepodzieląsięposiadanąwiedzą.

Ludzie-delfiny opuścili ogrodzony teren i dostalizgodęnabudowędomównaperyferiachstolicy.Wznieślitam dziwne okrągłe domy z obrzuconego bielą spoiwa,zamykaneeleganckimidrzwiamiwturkusowymkolorze.Kiedy opadły pierwsze emocje, postanowiliwprowadzićświętoupamiętniająceichexodus,podczasktóregoudałoimsięoszukaćśmierć.

– Począwszy od dzisiaj – ogłosiła ich Królowa – zakażdym razem, gdy unikniemy jakiegośniebezpieczeństwa, opiszemy je w naszych księgach,żeby nikt o tym nie zapomniał i aby to doświadczeniesłużyło kolejnym pokoleniom. Zorganizujemyuroczystość, podczas której będziemy spożywaćprodukty, jakie towarzyszyły namw naszej przygodzie.Podczas tych wszystkich tygodni, kiedy uciekaliśmyprzed potopem, żywiliśmy się rybami. Dlatego co roku

Page 525: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wrocznicęwielkiejkatastrofybędziemyjedlitylkoryby.TejsamejnocyKrólowaumarła,udławiwszysięrybią

ością.Należałoszybkozdecydować,ktowewspólnociejest

w stanie zająć jej miejsce. Ludzie-delfiny testowalizdolności wielu z nich do pełnienia funkcji medium.Kobiety okazały się zdecydowanie zdolniejsze w tejdziedzinieniżmężczyźni.

Wygrała młoda dziewczyna. Natychmiast zaczęłajeśćzaczworo,żebyutyć imóczgromadzićwsobietyleenergii,ilebyłoniezbędnedodługichmedytacji.

Wramachpodziękowaniazaotrzymanągościnnośćludzie-delfiny przekazywali stopniowo swoją wiedzęludziom-skarabeuszom. Nauczyli ich swojego systemuliczbowego i alfabetu. Nauczyli ich swojego języka.Nauczyliichmapyniebaorazswojejtechnikiżeglowaniai łowienia ryb. Oczywiście ludzie-delfiny nie potrafiliwyjaśnić, co się stało na ich wyspie. Wystarczało immówienie, żemieszkalikiedyśwRaju, zktóregozostaliwygnani na skutek nieznanego błędu, który musielipopełnić.

Nauczyli też ludzi-skarabeuszy, jak zastąpićprowadzony przez nich dotychczas handel wymienny,wprowadzającnowąjednostkęwartości:muszlę.

Wyjaśnili im,dlaczegowartowznosićpomniki.Onejednoczą ludność, stanowią punkty odniesieniawmieścieorazprzyciągająprzejeżdżającychtędyobcych,

Page 526: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

ułatwiającwymianęhandlową.Ludzie-skarabeuszezuwagąsłuchaliludzi-delfinów,

jednak w kwestii pomników wyrażali swojepowątpiewanie.Kosztowały zbytdrogo jakna cel, którywydawałsięmałooczywisty.

Wtedy ludzie-delfiny postanowili stworzyć na ichwłasnyużytekreligię.

Stwierdzili,żezmarłychnależychowaćwpiramidzie,bo to ułatwia im wielką podróż w zaświaty. Ludzie-skarabeusze bali się oczywiście, że dusze ich zmarłychutkną w dolnym świecie, ale to nie wystarczyło, żebyrzucilisięwwirwielkichprac.Ażtakbardzoimnatymnie zależało. Wtedy jeden z ludzi-delfinów, najlepszygawędziarz w swoim pokoleniu, obiecał, że nazajutrzopowie im historię świata. I przez całą noc, puszczającwodze swojej wyobraźni, oczarowywał ich kosmogonią,która miała na celu stworzenie przez nich religiii zbudowanie piramidy. Pomysł, by stworzyć bogówz głowami zwierząt, nasunął mu się całkiemniespodziewanie. Uznał bowiem, że taka koncepcjawywrzewrażenienaludziach-skarabeuszach.

I tak się stało. Mało tego, sami pomogli jeszczegawędziarzowi upiększyć jego opowieść dziękiwynalezionym przez siebie roślinnym miksturom,a zwłaszcza wytwarzanemu z roztartej efedryi czerwonej jagody świętemu napojowi, za pomocąktóregowprowadzalisięwtransimieli jeszczebardziej

Page 527: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wyrazistewizje.Historięprzekazywanozustdoust,jakożepodobałasięwszystkim,następniezaśzostałaspisana.Mężczyzna-delfindodałoczywiściewiele jej elementów,lecz przyświecał mu konkretny cel: wzniesieniepiramidy, w której nowo wybrana Królowa mogłabyporozumiewaćsięzichbogiem.

Młoda otyła dziewczyna była już psychicznieprzygotowana do tego zadania, kiedy wreszcieprzekonani do stworzonej dlanichnowej religii ludzie-skarabeuszezgodzilisięnaprośbyswoichgości.Wciągukilku miesięcy wznieśli piramidę wyższą od tej, którabyła na wyspie. Na dwóch trzecich jej wysokościwybudowali wygodną lożę. Od tego czasu ludzie-skarabeusze składali tu ciała możnych swego ludu,a ludzie-delfiny uczestniczyli w tych podróżachw zaświaty. Niebawem trzeba było odsunąć trochęszczątkizmarłych,żebyumieścićtamnowąwładczynię-medium.

Młoda dziewczyna wiedziała, że w nowym miejscu„nadawczo-odbiorczym” przemówi do niej bóg, jednakdługozastanawiałasię,nimpostawiłamupytanie,którenajbardziejjąmęczyło:„Dlaczegonasopuściłeś?”.

Kiedy je wreszcie zadała, wydawało jej się, żeotrzymała odpowiedź, którą zinterpretowałanastępująco: „Żeby was wzmocnić poprzez zetknięciezprzeciwnościamilosu”.

Królowaprzyjęła tęodpowiedź,alenawspomnienie

Page 528: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

nieszczęśćswojegoludu,siedzącwpozycjikwiatulotosu,długopłakała,samawśródzmarłychzluduSkarabeuszy.

– Proszę cię, proszę, nie zsyłaj na nas nigdy więcejtakiejpróby.

Po tej małej wymówce zrobionej swojemu bogunabrała przekonania, że to było twarde doświadczenie,aleprzecieżmogłoskończyćsięowielegorzej.

Przecież kiedyś ten sam bóg wybawił ich odniebezpieczeństwa grożącego ze strony ludzi-szczurów,pomógłimwybudowaćokręt,uratowałgoodzatonięcia,prowadząc statek przy użyciu delfinów w kierunkuwyspy,anastępnieumieściłichnatejwspaniałejwyspieiobdarzyłbogatymżyciemduchowym.

W ciągu następnych dni medium oraz gawędziarzdokonali cudu. Pierwsza – dzięki otrzymanym z niebainformacjom, drugi – rozpowszechniając te informacjewśródludzi.

Gawędziarz ulepszył jeszcze swoją kosmogonię. Doopowieści o ludzkiej parze, która poszukiwałautraconego Raju, dodał ideę dwóch braci-bliźniakówa jednocześnie rywali. Wymyślił walkę pomiędzyczcicielami Księżyca i czcicielami Słońca. Pierwsi mieliżyć w kłamstwie i ułudzie (księżyc jest tylko odbiciemsłonecznegoświatła),drudzyzaśwprawdzie(słońcejestprawdziwym źródłem wszelkiego rodzaju energii).Opowiedział o walce sił ciemności z siłami jasności,dobrychzezłymi,tworzącwtensposóbprostydualizm,

Page 529: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

którymiałodtądtrwaćwiecznie.Królowa delfinów zapamiętywała wszystko, co jej

przekazywałichbóg,kiedyjednakprzytaczałajegosłowaswojemu ludowi, dodawała do nich oczywiście własnąinterpretację. Ponieważ z leżących wokół niej trupówzaczął wydzielać się niewyobrażalny odór, władczyniwymyśliłarytuałpolegającynaopróżnianiuciałzmarłychzulegającychgniciunarządówwewnętrznychiowijaniuich w dobrze ściśnięte paski płótna, zapobiegającprzedostawaniusiępowietrza.

Kosmogonia bliźniaczych bogów szybkorozprzestrzeniła się wśród ludzi-skarabeuszy, którzydostosowalijądoswoichlegend,włączającdoniejwłasneduchy oraz lokalne obrzędy. Po pewnym czasie istniałajuż bardzo trwała i złożona religia skarabeuszy.Gawędziarz umarł, ludzie-skarabeusze zapomnielio nim, sądząc, że taka zawsze była ich religia. Podczasgdy ludzie-skarabeusze rozwijali swój panteon bóstw,ludzie-delfiny kroczyli całkiem odmienną drogą,upraszczając swoją religię, aż doszli do koncepcjijednego, uniwersalnego boga. Wtedy pojawiły sięwstosunkudonichpierwszereakcjerasistowskie.

Dzieci-delfiny pozwalały bić się bez powodudzieciom-skarabeuszom.Zdarzałosięczęsto,żesklepikiludzi-delfinów z czystej zazdrości były plądrowaneigrabioneprzezludzi-skarabeuszy.

Jednak wpływ ludzi-delfinów przynosił efekty.

Page 530: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Oprócz wybudowania piramidy i stworzenia religii,nakłonili swoich gospodarzy-skarabeuszy do budowyportowego miasta, odwiedzanego przez coraz większąilość obcych żaglowców. Kazali też wznieść bibliotekę,w której umieścili księgi zawierające całą posiadanąprzeznichwiedzę.

Po bibliotece przyszedł czas na szkoły, w którychdzieciodnajmłodszychlatuczyłysiępisać,czytaćiliczyć.Powstały teżośrodkidladorosłych,wktórychuczyli sięgeografii,astronomiiihistorii.

Wreszcieludzie-delfinypopchnęliludzi-skarabeuszydo wyruszenia na morskie i lądowe wyprawy. Sampomysłnie był tak całkiemniewinny:mieli nadzieję, żew ten sposób odnajdą tych, którzy być może przeżyli,spośród dziewięciu innych okrętów, które popłynęływ innym niż oni kierunku. I rzeczywiście, w trakcieswych poszukiwań gdzieś na pustyni napotkali szczepyludzi-delfinów od dawna wędrujące z jednej oazy dodrugiej. Nawiązawszy z nimi kontakty, ucieszyli się, żeich braciom z Wyspy Spokoju udało się zbudować nawybrzeżu własne wsie. Jaki by nie był ich los, wszyscyzachowali w pamięci obydwa straszne zdarzenia, którenaznaczyłyżycieichludu:ucieczkęprzedinwazjąludzi-szczuróworazwielkipotop,przezktórymusieliopuścićswojąwyspę.

Jednakżeludzie-skarabeuszezawszeżądaliodludzi-delfinów czegoś więcej. Zazdrościli im posiadanej

Page 531: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wiedzy, potem zaczęli twierdzić, że ludzie-delfiny cośprzed nimi ukrywają. Odkrywszy obecność otyłegomedium, także chcieli zostać dopuszczeni do tajemnicypiramidy i zażądali, aby kasta kapłanów-skarabeuszyzostałarównieżupoważnionadorozmówztymbogiem.Następnie zmusili ludzi-delfinów, żeby ci przekazali imjeszcze więcej swojej wiedzy. Na to też uzyskali zgodę.Powstała wtedy nie kasta, ale całkiem spora grupawykształconych ludzi-skarabeuszy, prawdziwychintelektualistów, którzy stopniowo zajmowali miejscakapłanów, chłopów i żołnierzy, pochodzącychzpoprzedniegopokolenia.Chcącumocnićswojewpływyna innych, narzucili im nową koncepcję władzy:monarchię. Przy udziale swoich bliskich i dziękilogistycznej pomocy ludzi-delfinów, ich przywódcaogłosił się królem, synem Słońca. Wymyślił podatki,dzięki którym finansował swoją armię i stworzyłkrólewskie zapasy żywności. Zaczął też budowę wielucorazbardziejimponującychpomników.

Wkrótcekrólestwoskładałosięzdwudziestudużychmiast.

Silny kraj, stale na drodze postępu, doskonalerozwinięta kultura, państwowa religia – wszystko tosprawiło, że ludzie-skarabeusze stali się niebawempolitycznąiekonomicznąsuperpotęgą.

SZCZURY

Page 532: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Prowadzeni przez pioruny zwiadowcy ludzi-szczurówdokonali pewnego dnia niezwykłego odkrycia: ujrzeliwioskęzamieszkanąprzezkobiety,samekobiety.Długoobserwowali eleganckie amazonki, kobiety piękneiwysportowane.Niektóre znich baraszkowaływ rzece,szorując sobie wzajemnie ciała mydlącymi roślinamii chlapiąc na siebie ze śmiechem. Inne, siedząc nakońskimgrzbiecie, ćwiczyły skoki przezprzeszkody lubstrzelanie z łuku. Obchodząc wokół wioskę, zauważylikilku mężczyzn, którzy przygotowywali posiłki, szyli,tkalilubgralinainstrumentach.

Kiedyzwiadowcywrócilidoobozu,bylijeszczeciąglebardzoporuszeni.

Ich opowiadanie zachwyciło przywódcę, wysokiegomężczyznę,wnakryciugłowyzeskóryczarnegoszczura,któreotrzymałpoprzodkach.

–Czy te kobietynależy zakwalifikowaćdo kategorii„obcysłabsi”,czyteż„silniejsiodnas”?–zapytał.

Zwiadowcystwierdzilikategorycznie:–Słabsi.Wtedyprzywódcapowiedział,żemiałsen,wktórym

usłyszał,iżmająjezaatakować.Ludzie-szczury rozdzielili między sobą broń. Ich

oddziały przekazały sobie sygnał do ustawienia siędługim szeregiem wzdłuż pagórków otaczającychkobiecąwioskę.

Pierwszysygnał,naśladującyptasigwizd,nakazywał

Page 533: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

oddziałowi gotowość. Drugi rozkazywał rzucić kopieprzezmurbroniącyosadykobiet-os.

Ostrza wbiły się tam, gdzie upadły. Krzyki, krew,ciała zabitych,w różowejwodziewewnętrznego jezioraunosiły się włosy i porozrzucane ubrania. Kiedy drugaseria wyrzuconych kopii dotarła do celu, na twarzachmieszkanekwioskiosmalowałosięniezrozumienie.

Amazonkizapanowałyjednaknadsobąipobiegłydoszopy, w której przechowywano łuki. Jedna z kobiet,o długich jasnych włosach, wydawała rozkazy.Wojowniczki zgromadziły się wokół swojejprzywódczyni, a następnie ukryte zamuremobronnymzaczęły strzelać do napastników. Dzięki nowym łukomzpodwójnymwygięciemzabiłydziesiątkiprzeciwników,jednakterazzkoleiludzie-szczuryzapanowalinadsobą.

Kolejne serie wyrzuconych włóczni. Kiedyprzywódca-szczur uznał, że moment jest odpowiedni,wydałtrzecisygnał.

Ludzie-szczury zaczęli wyważać taranem bramę.Przeszkodziły im dobrze wycelowane strzały, jednakmiejsce zabitych i rannych zajmowali inni, którzychroniąc się za tarczami, wyrwali strzegącą miastabramę.

Nanowysygnałzzarośliwyskoczyłasetkajeźdźców,nacierając z wyciem na osadę. Ale kolumna amazonekczekałajużwgotowościnakoniachidwiejazdystarłysięprzed murami wioski. Niebawem szala zwycięstwa

Page 534: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zaczęła przechylać się na korzyść amazonek. Nie byłysilniejsze,aleszybsze.Ichsztukaunikóworazzręcznośćnakoniupozwoliłyimunikaćciosówmieczemiuderzeńkopii. Po frontalnym natarciu ludzie-szczury uciekli,niektórzy nawet pieszo. Kolumna amazonek popędziłaza nimi. Strach przeszedł na drugą stronę. Ludzie-szczurycofalisię,uciekającprzedtymizdumiewającymikobietami.

Przywódcaszczurówstanąłnaczelenowegozastępulansjerów.Wczasie,gdyjeźdźcywspinalisięnawzgórze,onizajmowalipozycjędoataku.Wielumężczyznskosiłapierwsza linia kawalerii. Kobiety wypuszczały strzałyzakończonemetalowymgrotem.Potemnastąpiławalkawręcz i po raz kolejny szala zwycięstwa nie przechyliłasię na stronę mężczyzn. Amazonki krzyczały, gryzły,szarpałyzawłosy,wyrywającjecałymigarściami,kopaływpodbrzusze.Wfuteraleprzyczepionymdołydekmiałyniewielkie sztylety z zatrutym ostrzem. Zaskoczeninieoczekiwanym oporem oraz determinacją tych furiiludzie-szczury walczyli gorzej niż zazwyczaj.Przyzwyczajeni do tego, że ich towarzyszki życiaspędzają czas wyłącznie w jaskiniach, nie potrafiliprzewidzieć, że ten kobiecy ród może stawić im takiopór. Przywódca szczurów przeklinał po cichuzwiadowców, którzy nie docenili przeciwnika.Z obnażonym mieczem rzucił się na amazonki,rozrywającichlinięobrony.Odpowiedźprzyszłaszybko.

Page 535: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Wypuszczona przez przywódczynię kobiet-os strzałapokiereszowałamuczoło.Dowódcaszczurówupadł.

Kiedy mężczyźni zabierali rannego przywódcęw szczurzym nakryciu głowy, wojowniczki wydawałyzwycięskieokrzyki.

Wiatr zmienił kierunek. Ludzie-szczury przegraliz kretesem. Następnie uciekli, nie czekając nawet nasygnał do odwrotu. Wkrótce też zostali wygnanizterenówsąsiadującychzosadąos.

Kiedykobietypochowałyciałazabitychwojowniczekiopatrzyłyranne,wosadzieurządzonoświęto.

W obozie ludzi-szczurów wściekłość przewyższałapoczucie zawodu i klęski. Cały swój wstręt do płciżeńskiej skierowali nawłasne kobiety, znęcając się nadnimibezpowodu,jakbytobyłyamazonki.

Przywódca szczurów, odzyskawszy siły, stał sięszczególnie mściwy. Uznał, że oddziały nie tylkowykazały się brakiem odwagi, ale także zwykłymtchórzostwem, uciekając przed mieszkankami kobiecejosady. Chcąc ich zmotywować, wymyślił„dziesiątkowanie”. W przypadku porażki będzieskazywał na śmierć co dziesiątego żołnierza. Tak więcdowiedzieli się, że lepiej zginąć w walcez nieprzyjacielem niż jak tchórze z rąk swoich braci.Pierwsi nieszczęśnicy zostali wybrani. Następnieprzywódca rozkazał wyrzucić ciała zdziesiątkowanychwojownikównaśmieci.

Page 536: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

W ten sposób, działając instynktownie, szczurzyprzywódca wprowadził zasadę przeniesienia poprzezterror, wymyśloną dawno temu przez jego sławnegoprzodka.

– Strach zwalcza się za pomocą strachu. Stającw obliczu amazonek, zapomnijcie o strachu. Bać sięmusicietylkomnie–oświadczyłswojemuludowi.

I rzeczywiście. Ujrzawszy tyle bezinteresownegookrucieństwa, żołnierze uznali, że kobiety-osy sąmniejstraszneniżichprzywódca.Onzaś,chcącimprzywrócićwiarę we własne siły, pchnął ich do walki z innymiludami, stawiającymi znacznie mniejszy opór. Pojmaniprzeznich jeńcyniezostalizabici, lecz jakbydłorzeźnewystawieni na pierwszej linii, prosto pod strzałyamazonek.

Przywódca ludzi-szczurów chciał zemścić się zazniewagę, jakiej doznał od walecznych kobiet. Kazałswoim stolarzom zrobić łuki z podwójnym wygięciem,podobne do tych, jakie widział u przeciwniczek.Wzmocnił pozycję kasty wojskowych, nadając im noweprzywileje.

Ogłosił się królem. A podczas długiej, pełnejprzepychu ceremonii oznajmił, że odtąd wprowadzapodatkinaunowocześnieniearmii.

Ponieważobawianosię,żewojnazkobietami-osamimoże potrwać dłużej, król szczurów postanowiłwybudować prowizoryczne miasto otoczone podwójną

Page 537: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

palisadą. Ludzie-szczury mogli stamtąd organizowaćwypady.

Możetowydawaćsiędziwne,alewładzaprzywódcy-szczuranigdyniebyłatakduża, jakpodoznanejklęsce.Nigdyteżniedarzonogotakimszacunkiem.

Król ustanowił wkrótce pojęcia męczennikai bohatera, by móc uczcić sławę tych, którzy polegnąw walce ze strasznymi kobietami. Okazał się teżpionieremwzakresiepropagandy,opisującwielokrotniebitwęwtakisposób,żebyponiżyćswojeprzeciwniczki.

Słowo „osa” stało się wyzwiskiem, a oni odczuwaliszczególną przyjemność, niszcząc wszystkie napotkanegniazdatychowadów.

Król się nie spieszył. Chciał, żeby jego zwycięstwonad kobietami-osami było prawdziwym triumfem.W jego snach królowa os zamiatała swymi długimiwłosami ziemię u jego stóp, błagając, żeby darował jejżycie.

Page 538: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

100.ENCYKLOPEDIA:AMAZONKI

Według greckiego historyka Diodora Sycylijczyka,północno-zachodnią Afrykę zamieszkiwało plemięwojowniczych kobiet, organizujących wojenneeskapady,sięgająceażdoEgiptuiAzjiMniejszej.Takżemitologiagreckawspominaoludziezłożonymzsamychkobiet (nazywano je amazos, czyli pozbawione piersi,ponieważ odcinały sobie prawą pierś, aby móc lepiejposługiwaćsięłukiem.MieszkałynadrzekąTermodont,na obszarze dzisiejszego Kaukazu. Żyły bezmężczyzn,utrzymującznimi tylkookazjonalne stosunkiwcelachprokreacyjnych. Zdaniem Diodora, Amazonki nieodczuwały wstydu. Nie miały też poczuciasprawiedliwości.Kiedyrodzilisięchłopcy,robiłyznichniewolników. Uzbrojone w łuki i strzały z brązu,zakrywały ciała krótkimi tarczami w kształciepółksiężyca. Ich królowa Lizyppe walczyła zewszystkimiludamizamieszkującymiterenyażdorzekiThais. Pogardzała małżeństwem i do tego stopniauwielbiała wojnę, że Afrodyta rzuciła jej wyzwanie.Sprawiła, że syn Lizyppe zakochał się w swojejmatce.Nie chcąc popełnić kazirodztwa, chłopak rzucił sięw nurt rzeki Thais i utonął. Chcąc uciec przednawiedzającym ją duchem zmarłego, Lizyppe zabrałaswoje córki i udała się z nimi aż nad Morze Czarne,a potem każda z nich założyła swoje własne miasto:

Page 539: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Efez, Smyrnę, Cyrenę i Myrynę. Jej następczynie,królowe Marpessa, Lampado i Hipolita, rozciągnęłyswojewpływyażpoTracjęiFrygię.Kiedyjednazsióstr,Antiope, została porwana przez Tezeusza, AmazonkizaatakowałyGrecję i oblegałyAteny.Król Tezeusz, niemogąc ich odeprzeć, wezwał na pomoc Herkulesa.Należy podkreślić, że walka z Amazonkami była jednąz dwunastu pracHerkulesa. Podczaswojny trojańskiejwiedzioneprzezkrólowąPentesileęAmazonkiprzyszłyna odsiecz Trojanom. Pentesilea zginęła w pojedynkuzAchillesem,jednakjejostatniespojrzeniesprawiło,żeheros na zawsze zakochał się w swojej ofierze. Śladykobiecych wojowniczek odnajdujemy u Kimerów orazScytów. W późniejszych czasach także Rzymianomprzyszło walczyć z mieszkankami kobiecych osad,takimi jak Namnetes z wyspy Sein lub Samnites,mieszkającewokolicachWezuwiusza.Jeszcze dzisiaj w północnym Iranie spotkać możnaosady zamieszkane głównie przez kobiety, któreuważają,żewywodząsięodAmazonek.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 540: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

101.OKRUTNEROZCZAROWANIE

Powraca światło. Osłupiali mrużymy oczy, wyrwani zeświatanaszychludzi.

Nie spuszczam wzroku z bogini miłości. Jestemwściekły. Czuję się tak jak zwymyślana przez uczniówEunBi.Tyle,żejazostałemobrażonyprzeznauczyciela.

Ach, wolałbym zostać zabity zaraz na początku, jakJuliuszVerne.WolałbymzostaćzłapanyprzezsyrenyjakFrancis Razorback lub zabity przez Atlasa jak EdmondWells.Oniprzynajmniejniemusielidoświadczyćtego,coja.Pocozadawaćsobietyletrudu,tworzyćcennyklejnot,aby potem zobaczyć, jak jest niszczony? Czy na tympolegacynizmbyciabogiem?Pokochać lud,żebypotemlepiejwidzieć,jakginie?

Czy nie miałem racji, chcąc uratować statkizocalonyminosicielamiwartości,którewydawałymisięistotne? Czy aż tak bardzo zburzyłem porządek świata,pragnąc rozwoju niewielkiej grupy ludzi z dala odbarbarzyńskichnajeźdźców?

Nadalniewiem,cojestlepszeodBoga,alewiemjuż,co jestgorszeoddiabła:A-fro-dy-ta.Kusiłamnierajem,a ofiarowała piekło. Ze swoim uroczym uśmiechemzniszczyła wszystko, co zbudowałem, rzucającmi tylkoswoje„przykromi”,cobyłojeszczegorszeniżcałareszta.Wtejchwilinienawidzęjej,przeklinam,spluwamnanią.Jeślitojestboginimiłości...tobezwątpieniawolęodniej

Page 541: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

boginięnienawiści.Czuję, że zawładnęłomnąogromneuczucie zniechęcenia. Ale zaraz się opanowuję. Dać sięterazwyrzucić?Tobyłobyzbytłatwe.

Przede wszystkim muszę uratować tyle, ile się da.Walczyć, aż do końca. „Dopóki życie trwa, dopóty jestnadzieja”–jakmówiprzysłowie.

Dopóki żyje chociaż jeden człowiek-delfin, dopótybędzie nośnikiem wartości, pamięci i symboli.Przynajmniej to starałem się przekazać Królowej-medium.

Muszę się uspokoić. Muszę działać jaknajskuteczniej.Uratowaćichbezwzględunato,ilemnietobędziekosztować.Walczyćmoiminarzędziamiboga-ucznia. Muszę ich ochronić. Bo jestem bogiem, ichbogiem.

Muszęsięuspokoić.Oddychać, zamknąćoczy.Rozmawiać z innymi, tak

jakby to wszystko było zupełnie nieistotne. Wieluuczniów gratuluje Marilyn Monroe zwycięstwa nadProudhonem. Ci, którzy wygrali zakład, odbierają odprzegranych swoją nagrodę. Nawet najwięksi machodoceniają zalety kobiet-os. Proudhon siedzi cicho. Najego twarzy nie widać ani gniewu, ani żalu. Zachowujesię fair. Nawet podchodzi uścisnąć dłoń przeciwniczkiitakżejejgratuluje.

Wyglądaćnaodprężonego.Muszę podsumować stan, w jakim znalazł się mój

Page 542: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

lud. Nie posiada własnego wojska, nie ma miasta, moiludzie-delfiny są tylko „lokatorami”, uzależnionymi oddobrego humoru gospodarzy. Obawiam się, że kiedyClement Ader, bóg ludzi-skarabeuszy, wszystko już odnich wyciągnie, wyrzuci ich poza swoje terytorium jakwyciśniętą cytrynę. Moi ludzie-delfiny muszą ciąglepodbijać stawkę, żeby zdobyć prawo do życia. Sązakładnikami. Widziałem, że inni ludzie-delfiny trafilitakże do innych ludów. Ludziom-iguanomMarii Curieprzekazali swoją wiedzę z zakresu astronomii, budowypomników, gwiezdnych podróży i medycyny. Podwpływem moich ludzi tamci również, podobnie jakludzie-skarabeusze, wznieśli piramidy. Ludziom-psomFrancoise ludzie-delfinydostarczyliwiedzyosymbolachoraz ukrytych strukturach. Ludzi-byków Olivieranauczyli swobody seksualnej oraz zamiłowania dolabiryntów.

Ludzie-wilki Maty Hari nauczyli się od moichbudowy szybkich i długich okrętów oraz żaglowców.Natomiastludzie-wielorybytakbardzogościnnieprzyjęlimoich rozbitków, że jużwspólnie rozmawiająna tematsystemów nawadniania oraz kierowaniazgromadzeniami.

Ludzie-lwy Montgolfiera rozwinęli dzięki nimkoncepcję nauk humanistycznych i sztuki. Arytmetykai alfabet delfinów dotarły aż do ludzi-orłów RaoulaRazorbacka.

Page 543: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Moiludziesąbardziejrozproszeni,niżsądziłem.Jakkierować ludem, który nie ma swojego terytorium?Obawiamsię,żebędęmusiałskoncentrowaćsięnatych,którzy zamieszkali u ludzi-skarabeuszy. Są najliczniejsii wydaje mi się, że mają do dyspozycji najlepszeotoczenie.

–Boginimiłościnieprzebieraławśrodkach.Nicniepozostało z tej wspaniałej osady, którą zbudowałeś nawyspie–mówiszeptemMataHari.

Milczę.–Uważam,żekaraAfrodyty jestnieproporcjonalnie

dużadotwojejrzekomejwiny.Mogłaprzynajmniejdaćciczasnaewakuacjęludzi.

I pomyśleć, że jeszcze wczoraj tańczyliśmy razem,a ona szeptała mi na ucho, jaki „rozwiniętyisympatyczny”jestmójlud...

KierujęwzrokwstronęAfrodyty.Zauważam,żeonatakżenamniepatrzy,anawetprzesyłamiuśmiech.Ta,którakazałamiuważaćnaprzyjaciół.Lepiejbymzrobił,gdybymsięjejwystrzegał.

Mimowszystko nie potrafięmieć tego za złemojejbogini.Zniewalamnieijakiebyniebyłojejzachowanie,odnoszęwrażenie, że żywi domnie prawdziwe uczucieiżetodlamojegodobrasprawiamicierpienie.Czyżbymstałsięprzezniąmasochistą?Nie.Raczejalpinistą,któryuparł się, że wejdzie na niebezpieczne zbocze góry,zamiast polecieć helikopterem. Wszyscy sportowcy

Page 544: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

świadomie wybierają ból. Bieg w maratonie toprawdziwa droga krzyżowa, podnoszenie ciężarów toniepotrzebne cierpienie. Spróbuję spodobać się boginimiłości...

–Cozadziwka–mówicichoSarahBernhardt.–Tococizrobiła,jestnaprawdęniesprawiedliwe.

Sam jestem zaskoczony, słysząc, jak z moich ustpadajątesłowa:

–Zmusiłamniedoprzestrzeganiaregułgry.–Tak,zsyłająckataklizm,którycięzniszczył...–Mogęcipomóc,jeślichcesz–mówidalejMataHari.

– Wśród moich ludzi-wilków żyje już kilku ludzi-delfinów,alejeśliinnibędąmielikłopoty,przyślijichdomnie,ochronięichidamimziemię.

Mata Hari uratowała mi życie podczas przeprawyprzezniebieskąrzekę.Wtrudnychchwilachjestzawszeobok, gotowa mi pomóc. Jednak z niezrozumiałychpowodówdrażnimniejejuprzejmość.

Afrodyta wyjmuje spod kieliszka do jajek butelkizRajemorazImperiumAniołów.

Dusze wlatują do pierwszego naczynia, potemtanecznymruchemniektóreznichtrafiajądoImperiumAniołów jak małe świetlne punkciki podobne dorobaczkówświętojańskich.

Pozostało jednakże wiele zbłąkanych dusz,zatrzymanych na Ziemi przez niskie uczucia. Ukrytei niewidzialne, usiłują straszyć swoich prześladowców,

Page 545: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

przeszkadzać mediom, przesyłając im nieprawdziweprzeczucia,lubteżzostaćztymi,którychkochały.

–Trzebabędzieoczyścićplanetęztychnieboraków–mówiAfrodyta.–Niemaszczęśliwychbłądzącychdusz.Przeznaczeniem każdej duszy jest odradzać sięnieustannie, aż do chwili, gdy przejdzie do wyższegoświata.Pamiętajcieotym.

Wszyscy notują: nauczyć kapłanów rozpoznawaniazbłąkanychduszisprawić,byprzeniosłysięwzaświaty.

Bogini kieruje się w moją stronę i ku mojemuwielkiemuzdumieniuskładamigratulacje:

–Brawo,Michael.Sądziłam,żepan...awłaściwieniemyślałam,żeudasiępanuprzejśćtępróbę.Zaczynapanrobić na mnie wrażenie. Nie wiedziałam, że ma panwsobietakiepokładymożliwości...

Jestmi na przemian gorąco i zimno.Niewiem, jakmamzareagować.

–Tococięniezabije,wzmocnicię–dodaje.Tak samo powiedziałamatka Eun Bi. Długi czas to

zdanie przypisywano Nietzschemu, a przecież onoznajdujesięwStarymTestamencie.

Ale chyba nie oczekuje, że jej podziękuję zamęczeństwomojegoludu,któremiałogo„wzmocnić”!

Podchodzidomnie.–Byłpannaprawdędobry,MichaeluPinson.Bierze moją dłoń i ściska, jak trener gratulujący

swojemu bokserowi zwycięstwa. Potem wraca na

Page 546: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

podium.–Kokietka–mruczypodnosemRaoul.–Potym,coci

zrobiła,niepowinieneśnawetpozwolić,bysięzbliżyładociebie.

–Cozaaktorka!Zadajęsobietylkopytanie,pocojejtencałypokazsztukiuwodzenia?–mówiMarilyn.

– Bez wątpienia do testowania swojej władzy –stwierdzaFreddy.

– Tak, jej władzy czerwonej magii – podsumowujeRaoul.

Wyjaśniami,żeopróczbiałejiczarnejmagii,istniejejeszcze trzecia,mało znana: czerwonamagia. Tomagiakobiet, oparta na najbardziej podstawowych popędachpłciowych. Szczególnie interesowali się nią Azjaci,tworzącwIndiachKamasutręoraztantryzm,miłosnetaow Chinach lub weselny taniec w Japonii. Zrozumielibowiem, że oprócz rzucania uroku lub czynieniaegzorcyzmów,kobietymogąuwieśćmężczyznęipoddaćgowładzyhormonów,czyniącgorówniesłabym, jakpozażyciunarkotyków.

Raoulzrozumiałmójproblem,lecznarazienieumiego rozwiązać. Nie spuszczam wzroku z bogini. I czujęulgę, kiedy przerywa prywatne rozmowy i woła, byśmypodeszliwkątsali,gdziestojąprzykrytesłoiki.

– Mój poprzednik, Hermes, przedstawił wamszczegółowo doświadczenie ze szczurami. Demeteropowiedziała o doświadczeniu z małpami. Zwierzęca

Page 547: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

parabola pozwala lepiej zrozumieć niektóre z ludzkichzachowań.Janatomiastopowiemwamopchłach.

Wyjmuje jeden ze słoików i pokazuje namdoświadczenie. Postanawiam robić notatki doEncyklopedii.

Page 548: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

102.ENCYKLOPEDIA:SAMOOGRANICZANIESIĘPCHEŁ

Pchły umieszczono w słoju. Brzeg słoja znajduje siędokładnie na takiej wysokości, która umożliwia imwyskoczenienazewnątrz.Następnie otwór w słoju zamknięto szklanymwieczkiem. Początkowo pchły skaczą i uderzająwwieczko.Ponieważjetoboli,zaczynajądostosowywaćdługość skoku, tak że zatrzymują się pod samąpokrywką.Pogodzinieniemajużanijednejpchły,którauderzałaby o szkło.Wszystkie skróciły swój skok, żebydotrzećtużponiżejwieczka.Jeśli następnie zdejmie się szklaną pokrywkę, pchłyciąglebędą skakaćnaograniczonąwysokość, tak jakbysłoiknadalpozostawałzamknięty.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 549: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

103.UWAGANASUFIT

Afrodytanadalstoiztwarząprzysłoiku,jakbypatrzeniena samoograniczające się pchły było najbardziejpasjonującymwidowiskiemwewszechświecie.

–Jakiewnioskiwyciągniecieztegodoświadczenia?–pyta.

– Niektóre przeżycia z przeszłości utrudniająwidzenie rzeczy takimi, jakie są one w rzeczywistości.Wizja realnego świata zniekształcona jest przez dawneurazy–mówiRabelais.

–Nieźle.Pozatymzobawyprzeduderzeniemgłowąw sufit pchły nie chcą podjąć ryzyka. A przecież gdybytylko spróbowały, zobaczyłyby, że sukces jest znowuwichzasięgu.

Zesposobu,wjakiwymawiatozdanie,wnioskuję,żejestonowszczególnysposóbskierowanedomnie.

–Totrochętakjakwdoświadczeniuzszympansami–dodajeWolter.

–Nie,boszympansyniemiałynawetzłychprzeżyć–odparowuje Rousseau. – Pchły wiedzą, dlaczego nienależyskakaćwyżej,szympansytegoniewiedziały.

– Ale w obydwu przypadkach chodzi o istoty, któreniewidzączegoś,cojestoczywiste.

– Jest również strach przed zmianą zwyczajów –zauważaSaint-Exupéry.

–Zpewnością–zgadzasięboginimiłości.

Page 550: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– Poza tym pchły nie zadają sobie już truduzdobywania nowych informacji. Swoje doświadczeniauznajązaostateczne–stwierdzaSarahBernhardt.

–Właśnie dotykacie jednego z wielkich problemówludzkości – oświadcza nasza nauczycielka. – Niewieluludzi potrafi wyrobić sobie własną opinię. Powtarzająwięc to, co mówili im rodzice, potem nauczyciele, ażwreszcie to, co dziś wieczorem usłyszeliw wiadomościach. Tak bardzo potrafią przekonaćsamych siebie, że to ich własne opinie, iż umieją ichżarliwie bronić w obecności ewentualnychprzeciwników.Aprzecieżgdybytylkospojrzeliwłasnymioczamiimyśleliposwojemu,zdołalibyodkryćświattaki,jakijestnaprawdę,anietaki,jakiktośimprzedstawia.

Ta lekcja przypomina mi dyskusję z kilkomazaproszonymi kiedyś na kolację przyjaciółmi. Jedenznich,dziennikarz, tłumaczyłnam,żewszystkiemediauzyskująinformacjezjednejitejsamejagencjiprasowej,która zupełnie przez przypadek finansowana jest przezpaństwo oraz wielkie korporacje naftowe. Zatemspołeczeństwo zna na bieżąco, choć nie w bezpośrednisposób, punkt widzenia państwa oraz grup przemysłupaliwowego, które same chciałyby rządzić narodamidostarczającymi im ropy naftowej. Czegoś takiego inninie potrafili zaakceptować. Natychmiast został uznanyzazwolennikatakiejpolityki.Próbowałemgobronić,alenapróżno.Odziwo,najbardziejagresywnibylici,którzy

Page 551: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

uważalisięzaobrońcówwolności.– Co zrobić, żeby pchły odważyły się skoczyć poza

przyjętąprzezwszystkielinię?–dopytujesięAfrodyta.–Wychować je tak, żeby czuły się wolne i polegały

tylkonawłasnychzmysłach–mówiRabelais.–Alejaktoosiągnąć?– Obdarzając je inteligencją – sugeruje Simone

Signoret.–Nie,inteligencjaniematunicdorzeczy.–Ucząc jewyrabianiawłasnejopiniiwoparciuoto,

co same przeżyły, oraz o ich własne doświadczenia –proponuję.

Afrodytazgadzasię:–Dokładnie tak.Wszystkiegopróbować, gromadzić

doświadczenia, żeby zrozumieć, a nie posługiwać sięcudzymi, ani tymi z przeszłości. Należy samemubudowaćswojąteraźniejszość.

Kiedyś na Ziemi, gdy razem z Raoulemzdecydowaliśmy się poznać śmierć, wzbudzaliśmynieufność nawet w naszych własnych rodzinach. Dlawszystkichśmierćbyładziedzinązastrzeżonądlareligiiitylkokapłanilubmistycymieliprawosnućnajejtematrozważania. Zainteresowanie zwykłego człowiekaśmierciąjakoziemiąnieznanąwydawałosiębezwstydne,zwłaszcza wtedy, gdy nawiązywałem do tak bardzo mibliskich pojęć „duchowości laickiej” lub „duchowościindywidualnej, a nie zbiorowej”. Dla mnie duchowość

Page 552: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

była przeciwieństwem religii, ponieważ dotyczyłakażdego człowieka, podczas gdy religia była tylkomyślowym gotowcem, przeznaczonym dla tych, którzynie potrafili znaleźćwłasnej drogi duchowego rozwoju.Podkreślałem,żewsłowie„duchowość”zawierasiętakżepojęcie „humor”, a większość religii była dlamnie zbytpoważna,byzachowaćtenwymiar.Zrozumiałempotemoczywiście, że lepiej byłoby dla mnie, gdybym milczałi rozmawiał na ten temat tylko z Raoulem, któryprzynajmniejmnierozumiał.

– Chcąc zachęcić ludzi, by ponownie przetestowaliskok na sam szczyt, należy nauczyć ich wolności, a doprzekazaniaimtejnaukipotrzebnisą...

Afrodytapiszekredąnatablicy:„Mędrcy”.– Oto nowe wyzwanie. Wprowadźcie do swoich

ludówmędrców,wtajemniczonych,naukowców– radzi.–Krótkomówiąc,istotynapoziomieświadomościnr6.

–Pozwoląsięzabić–mówiBruno.–Wśródpańskiegoluduprawdopodobnietak–mówi

nagleAfrodyta,spoglądającsurowonaBrunaBallarda.–Umnie?Comapaniprzeciwkomnie?Widzę,jakboginirzucasięwkierunkuBruna.–Comamprzeciwkopanu?Wtymmomenciedochodzędowniosku,żenigdynie

przypuszczałem, iż któregoś dnia przyjdzie mi oglądaćskaczącychsobiedooczubogów.

– A więc to,mój drogi panie Ballard, że co prawda

Page 553: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wswoimkącienienapadapannanikogo,jakdotychczasnie dokonał pan żadnej masakry... jednak proszęzobaczyć, jak traktuje pan własny lud. Proszę mipowiedzieć,comapanprzeciwkobietom?

Brunospuszczawzrok.Nierozumiem.Spodziewałemsięraczejtakiejreakcji

w stosunku do Proudhona, który zaatakował kobiety-osy...

– Pozwolił pan na przyjęcie zwyczajów, którychnawet nie da się nazwać. A wśród nich tego, który jestnajbardziejwyrazisty... Obrzezanie kobiet!Matki, któreokaleczają swoje własne córki. Usuwają im łechtaczkę!Oto, co się robiupana,panieBruno.Adlaczegoone torobią?

–Ee...–mówiBruno–...niewiem.Tokobietypodjęłytaką decyzję. Sądzą, że jeżeli tego nie zrobią, nie będąprawdziwymikobietami.

–Aktoimpodsunąłtakipomysł?–Ee...mężczyźni.–Adlaczego?– ... Ponieważ nie chcieli, żeby sypiały, z kim

popadnie.– Nie, mój panie, ponieważ nie chcieli, żeby

odczuwały przyjemność. Są zazdrośni o kobiecąprzyjemność, która wydaje im się czymś wyższym niżmęska (i taką jest). Oto cała prawda.Widziałamwśródpańskiego ludu małe dziewczynki okaleczone na całe

Page 554: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

życie, w dodatku w warunkach urągających wszelkimzasadom higieny i w strasznym bólu. A wszystko towimię...tradycji!

Brunoniemożeprzezchwilęzłapaćrównowagi.–Tonieja,tomoiludzie...– Tak, ale nic pan nie zrobił, żeby im przeszkodzić.

Jeden sen, przeczucie, uderzenie pioruna pewnie bywystarczyło.Coztego,żejestpanbogiem,skoropozwalapan na to, by ludzie robili byle co? Ale to jeszcze niewszystko, panie Bruno... trzeba też wspomniećo zaszywaniu warg sromowych. Bez żadnegoznieczulenia.Awszystkopoto,żebywchwiliślububyłydziewicami...

Boginie-uczennicerzucająBrunowispojrzeniepełnedezaprobaty.

– Opowiem panu o jeszcze jednej, mniej znanejibardziejniegodnejrzeczy,którasięupanadzieje,panieBruno...Wjęzykumedycznymna„Ziemi1”nazywasięto„przetokąpołożniczą”.

Nie znam znaczenia tego słowa. Po sali przebiegaszmer.Spodziewamsięnajgorszego.

– Wie pan, co to takiego? No właśnie. Małe,dwunastoletnie dziewczynki wydawane są za mąż zabogatych starców. Sprzedawane przez własnychrodziców. I oczywiście ci łajdacy nie stosują żadnychzabezpieczeń, więc dziewczynki zachodzą w ciążę, jaktylko osiągną dojrzałość płciową. Ale ich ciało nie jest

Page 555: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

jeszcze gotowe. Zwykle nie utrzymują ciąży do końca,lecz kiedy płód rośnie, uciska na tkanki oddzielającenarządyrodne,pęcherzmoczowyiodbytnicę,naskutekczegomocz, a czasami teżodchodywydostają sięprzezpochwę.Temłodedziewczętamyją siębezprzerwy, alei tak pachną tak brzydko, że mężowie wyrzucają je,a rodziny już nie chcą ich przyjąć.Włóczą się więc jakbezpańskie psy, a ludzie rzucają w nie kamieniami.Dwunastoletnie dziewczynki, panie Bruno!Dwunastoletnie!

Wszyscy patrzymy na niego. Chowa głowęwramionach.

– To nie ja, to moi ludzie – obwieszcza głośno, jakwłaścicielpsa,którywłaśniepogryzłdziecko.

Tamowaobrońcynieuspokajaboginimiłości.– Przecież właśnie po to pańscy ludzie mają boga.

Żeby ich trzymaćw ryzach, wychowywać, nie pozwalaćim robić wszystkiego, co tylko im przyjdzie do głowy...A poza tym, jak łatwo uwziąć się na kobiety. Nie mająwystarczającej siły fizycznej, by się bronić.Wkońcunawszystko się zgodzą... Nie będę już opowiadaćo niektórych panawioskach, gdzie kobiety tak wstydząsię faktunarodzindziewczynek,żewolą jeutopićzarazpourodzeniu.

Teraz Bruno Ballard nic już nie mówi. Mamwrażenie, że ogarnia go wściekłość. To dziwne, alewygląda tak, jakby miał za złe Afrodycie, że wyjawiła

Page 556: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wszystkimprawdęoobyczajachjegoludu.AleAfrodytawskazujejużpalceminnychuczniów.– Niech się pana koleżkowie tak nie śmieją...

Myśleliście, że nie zauważę? Po pierwsze, nie tylko uniegosątegorodzajupraktyki.Pozatymwidziałam, jakniepotrzebnie poświęcacie życie ludzkie, widziałamkazirodztwo, uważane za sposób wychowania dzieci!Widziałampedofilięwaszychmarnychprzywódców.Jużnie wspominając o kanibalizmie ani o trzymaniuwodosobnieniutrędowatychlubkalekich.Widziałamjakpalicie na stosach pierwsze kobiety, nazywaneczarownicami... Widziałam budowę pierwszych saltortur.Izawódkata,którystałsięzatrudnieniemnacałyetat. Wszystko to widziałam. To, na co pozwoliliścieprzezwasząmałodusznośćlubgłupotę.

Patrzynanassurowo.–Chyba,żetoprzezwasząrozwiązłość.Wieluuczniówspuszczagłowy.Boginizmienia ton,

ponownieprzechodziwzdłużrzędów,ajejtogapowiewana wietrze. Wraca na podium. Kupidyn siada na jejramieniu.Afrodytaoddychagłęboko.

– A więc... o czym to mówiliśmy? Już wiem,o mędrcach. Na początku bez wątpienia mędrcyniepokoją przywódców i ustalone systemy. Ci zaś niewahają się użyć siły, przemocy, nawet terroryzmu, abysię od nich uwolnić. Tak więc wasi mędrcy zaczną byćprześladowani. Ale trzeba na to spojrzeć

Page 557: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

perspektywicznie. Wasi uczeni męczennicy zasiejąziarno, którego wzejścia być może nigdy nie zdołajązobaczyć.Tales,Archimedes,GiordanoBruno,Leonardoda Vinci, Awerroes nie mieli lekkiego życia, alepozostawiliposobieniedającesięzatrzećślady.Itojestwaszenastępnezadanie.

„Mędrcy”,podkreślaboginigrubąkreską.– Dusze z „Ziemi 18” już się wznoszą. Waszym

zadaniem jest wyznaczyć ludom kurs. Proszę, żebyściezanotowalinakartkachwaszostatecznycel.

„Ostatecznycel”,piszeidodajetużobok:„Utopia”.– Za każdą polityką kryje się jakiś zamiar. I on

właśniejestważny.Dodajetrzeciwyraz:„Intencja”.– Nie należy ufać etykietkom. Możecie mieć

demokrację, ale jeśli zamiarem prezydenta jest tylkowzbogacićsię,towefekcieotrzymacieukrytądyktaturę.Podobnie, możecie mieć monarchię, ale jeśli intencjąkróla jest dobro jego ludu, to w efekcie otrzymaciesystemspołecznejrówności.Zapolitycznymihasłami,zaprzywódcami,kryjąsięosobisteintencjeitowłaśnieichnależypilnowaćinimikierować.

Niektórzy uczniowie nie rozumieją, zatem naszanauczycielkawyjaśnia:

– Wszyscy potraficie sobie wyobrazić świat, którybyłby idealny dla ludzi. Każdy z was ma wyobrażenieinnej utopii. I właśnie zadaniem waszych mędrców

Page 558: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

będzie realizacja tej utopii. Będą więc w jakimś sensiestrażnikamiwaszegoukrytego, boskiego zamiaru.Będąradzić ludowi lub jego przywódcom, aby waszecywilizacjeosiągnęływyższycel.Trzebagotylkookreślić.Proponuję,bykażdyzwaswymyślił jakieśmarzeniedlaswojegoludu.Napiszcie,codlawasznaczypojęcie„światidealny”, i tonietylkowodniesieniudowaszychludów,alecałej„Ziemi18”.

Zapanowała zupełna cisza. Każdy z nas oddaje siętakiej samej introspekcji. Co oznacza dla mnie idealnyświat? Na tym etapiemyślę, że ideałem byłby pokój nacałej planecie. Pragnąłbym powszechnego rozbrojenia.W takim świecie mógłbym skierować całą energięmojego ludu na poznanie oraz dobro ogółu, a więc naduchowość.Gryzmolędrukowanymiliterami:„POKÓJNACAŁYMŚWIECIE”.

Afrodytadodaje:– Ponieważ idealna przyszłość może stopniowo

ulegaćzmianiepodczasnaszychzajęć,podajciedokładnądatę powstania waszej utopii. Dziś mamy piątek,pierwszego.

Boginizbierawszystkieprace,anastępnieoznajmia,siadajączpowrotemprzybiurku:

–Nadszedłczasnaoceny.Wstrzymujemyoddech.Naszanauczycielkawygląda,

jakby się nad czymś głęboko zastanawiała. Patrzyw notatki, a potem na każdego z nas.Wreszcie podaje

Page 559: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

werdykt:– Pierwsze miejsce: Clement Ader i jego ludzie-

skarabeusze.Inni klaszczą, ale ja jestem oburzony. Ludzie

Clementa Adera byliby tylko zbieraniną nieokrzesanychwieśniaków, gdybym nie dał im pisma, matematykiipiramid.

Bogini miłości nakłada złoty wieniec laurowy nagłowęmojegogospodarza.Dodajejeszczekomentarz:

–ClementAdernie tylkoumiałwykorzystać zasadęprzymierza, przygarniając ludzi-delfinów, ale takżepotrafiłzrozumieć,dlaczegowartobudowaćpomniki.Tojego cywilizacja stworzyła na „Ziemi 18” najpiękniejszena tamte czasy budowle. Kosztowały wiele pracyi energii, ale przyczyniły się do oddziaływania kulturyludzi-skarabeuszy w czasie i przestrzeni. WszystkimwamradzęskorzystaćzmetodClementaAdera.

Całuje lotnika w obydwa policzki i przyciska dopiersi.

– Drugie miejsce: ludzie-iguanyMarii Curie. Takżewznieśli piramidy oraz zbudowali duże, nowoczesnemiasta, a poza tym rozwinęli astrologię orazwróżbiarstwo.Powiemtylkojednosłowokrytyki.Należyzaprzestać składania ofiar z ludzi, ale jestem pewna,drogaMario, że potrafi pani stworzyć takichmędrców,którzy zakończą tę „głupotę”. Proszę potraktowaćdzisiejsząnagrodęjakozachętędotakiegodziałania.

Page 560: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Przyjmując srebrny wieniec laurowy, Maria Curiepodkreśla,żebardzowielezawdzięczaludziom-mediom,którzy potrafili jej słuchać; dodaje też, żew przyszłościzrobiwszystko,abyrozpowszechnićideegłoszoneprzezludzi-iguany.

Tak jak Clement Ader, Maria Curie nie wspominao statkach, które pewnego dnia pojawiły się nahoryzoncie, przynosząc im całą wiedzę niezbędną dorozkwitu ich kultury... Pewniewolelibywszyscy, żebymzostał wyeliminowany, aby już nigdy nie byli zmuszenidookazywaniamichoćbynajmniejszejwdzięczności.

–Wreszcie trzeciemiejsce: Joseph Proudhon i jegoludzie-szczury.

Przez zgromadzonych przebiega szmer. Boginidodaje:

– Ludzie-szczury zajmują miejsce ex aequoz kobietami-osami, jednak ponieważ reprezentują siłę„D”,dałam imniewielkąprzewagępo to, żebywgronielaureatówznalazłysięwszystkietrzysiły.

Wsaliponowniezawrzało.Afrodyta uspokaja niecierpliwym gestem

protestujących,wśródktórychsągłówniekobiety,imówidalej:

–Cywilizacjaludzi-szczurówjestdziśpodwzględemmilitarnym najsilniejsza na całej „Ziemi 18”. Wszyscymusiciesięztymliczyć.Moimzdaniem,jegoarmiajestobecnie niezwyciężona, poza tym posiada nadzwyczaj

Page 561: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

skutecznąbroń.Słychaćgwizdy.Tymrazembogini jestnajwyraźniej

zirytowana. Uderza ręką w biurko, chcąc przywrócićciszę.

– Zrozumcie! Tak jak wy, pragnę nade wszystkomiłości i nienawidzę przemocy. Na nic jednakprzymykanie oczu. Silna armia zawsze w końcu dotrzedo pokojowo nastawionego ludu. Twardy zwyciężamiękkiego.

W mojej głowie dźwięczy pieśń czekających naśmierć ludzi-delfinów podczas ataku ludu Szczurów.W mojej głowie rozbrzmiewają słowa litanii śpiewanejwdniupotopu.Ponieważniebylizdolnidowalki,staralisię z godnością przejść z życia do śmierci. Czyżbywięcich szlachetne zachowanie nie miało żadnej wartościwkodeksieolimpijskichbogów?

– Co komu po pięknych zasadach, jeśli umrze? –oświadcza Afrodyta, jakby czytała w moich myślach. –Wielu z was zbłądziło przez to, że byliście aniołami.A „Ziemia 18”, jak każdy inny świat, to miejscekonfrontacji.Toprawdziwadżungla.Gdybyistniałtylkojeden bóg, narzuciłby swój własny system wartości, aletakniejest.Jestwasjeszczekołosetki.Najpierwbądźcierealistami,dopieropotemidealistami.

– Dlaczego zniszczyła pani cywilizację Michaela? –pytaznienackaMataHari.

–Rozumiempaniuczucia–zimnoodpowiadabogini

Page 562: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– i gratuluję dobroci serca. Tyle, że samo serce niewystarczy.Żebyzrozumiećświat,potrzebna jest jeszczeinteligencja.Mniesamądrogokosztowałatalekcja.

Kiedy tak mówi, widzę w jej jasnym spojrzeniutysiącedramatów,cierpieńiniezapomnianychzdrad.

–Michael nie tylko dopuścił się oszustwa, ale takżestworzył nieprawdziwy świat. To była jakby wysparozpieszczonych dzieci... Bez żadnego kontaktuz sąsiednimi ludami. Owszem, gromadzili wiedzęirozwijaliduchowość,leczstalisięzbyt„osobiści”.Terazprzynajmniej ich cenna wiedza rozchodzi się po całymświecie. Po co być światłem, które świeci w dzień?Światło widać tylko wmroku. Najlepiej je widać wśródprzeciwności.Itodlategomusieliopuścićwyspę,dlategoterazwalcząoprzeżycie.Ale jawierzęwMichaela. Jegoludziebędąlśnićnawetwnajwiększychciemnościach.

Mam ochotę jej powiedzieć, że gdyby pozwoliłamojemu ludowi rozwijać się, wysłaliby swoje okręty doinnych ludów, zawożąc im swoją wiedzę. Wystarczyłodać im trochę czasu. Przecież nawet po tym, jak statkiz odkrywcami przyjmowano strzałami, ludzie z WyspySpokoju nie zaprzestali ich wysyłania. Trzeba było mizaufać. Ale ona patrzy na mnie porozumiewawczoiznowumamwrażenie,że towszystkorobidlamojegodobra.Gryzęsięwjęzyk.

– Działajcie, jak najlepiej możecie, bądźcieodpowiedzialni, leczdziałajciezgodniezregułamigry–

Page 563: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

podsumowujeswojąwypowiedź.–Pozytywneuczuciasądobre w kinie i powieściach, ale nie sprawdzają sięwprawdziwymżyciu.

–W takimraziedlaczegoczyniłapani takiezarzutyBrunowi?–pytam.

Po razpierwszywidzę, żeboginimiłości jest trochęzmieszana.Spuszczawzrokimówi:

– Ma pan rację. Panie Bruno, żałuję tego, copowiedziałam.Tobyłnapadzłegohumoru.Bruno,jesteśw gronie dwudziestu najlepszych i możesz kierowaćswoimiludźmi,jakcisiępodoba.Tocopowiedziałam,totylkoopiniaobserwatorki,niemusiszbraćjejpoduwagę.

JużpochwiliBrunoobnosiswojązwycięskąminę.Ta nagła zmiana szokuje mnie jeszcze bardziej niż

wszystko,tocowydarzyłosiędotychczas.Zdecydowaniejuż nic nie rozumiem z zasad rządzących światembogów. Przypomina mi się Lucien Dupres. Może miałracjęmówiąc,żeznaleźliśmysięwpułapce.My,którychduszepowinnybyćnajbardziejczysteiznajdowaćsięnanajwyższym poziomie rozwoju, będziemy musieliprzystać na potworności... Ja sam już tyle z nichzaakceptowałem.Czyżbyzadużo?

Afrodyta bierze ponownie listę i powraca doogłaszaniaocen.Porazkolejnyznalazłemsięnaszarymkońcu,aleniejestemostatni.WykluczonyzostajemalarzPaul Gauguin i jego ludzie-świerszcze, którzy pięknieśpiewali podczas żniw, ale zapomnieli o garncarstwie,

Page 564: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

potrzebnym, żeby móc schować na zimę swoje zapasy.Wygłodniali, byli zbyt słabi, aby odeprzeć atak ludzi-szczurów.Nic nie zostało z ichwspaniałej kultury orazsztuki,któraswymrozwojemwyprzedzałaepokę.

Centaur zabiera piewcę urody Pont-AveniMarkizów,którynawetsiętemuniesprzeciwia.Boginiwyczytuje następnie nazwiska siedmiu innych, mniejznanych bogów, którym nie powiodło się główniezpowoduwojen,epidemiilubgłodu.Ichtakżezabierającentaury.

Odejmowanie:92–8=84.NadchodziAtlasizabiera„Ziemię18”.Wszyscy kierują się do wyjścia. Patrzę na pchły

wsłoikubezwieczka.Aczymjestnaszewieczko?Spoglądamna ośnieżoną górę i jestemprzekonany,

żepewnegodniasiędowiem.

Page 565: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

104.ENCYKLOPEDIA:DOGONI

W 1947 roku francuski etnolog Marcel Griaule badałliczące ponad 300 000 osób plemię Dogonów,zamieszkującepłaskowyżBandiagarawMali,okołostukilometrów od miasta Mopti. Starszyzna plemiennazdecydowałapodczasnarady,żewtajemnicząGriaule’aw swoje sekrety. Przedstawili mu ślepego starca,Ogotemmeliego, strażnika ich wielkiej świętej jaskini.Dwajmężczyźni rozmawiali przez 32 dni. Ogotemmelizapoznał Griaule’a z kosmogonią Dogonów, pokazującmu wyryte w skale rysunki oraz mapy niebazprzedstawionymigwiazdamiiplanetami.Według mitologii Dogonów, Stwórca – Amma byłgarncarzem. Wziął garść gliny i ulepił jajko. Doczasoprzestrzeni Amma włożył osiem podstawowychziarenek,zktórychnarodziłasięRzeczywistość.AmmastworzyłnastępnieNommo, ludzi-ryby, którzy stali sięjego przedstawicielami. Najpierw pięciu Nommo-mężczyzn, potem pięć Nommo-kobiet. PierwszyNommo został władcą nieba i burzy. Towarzyszył mudrugi Nommo-posłaniec. Trzeci Nommo władałwodami. Ostatni Nommo – Yurugu zbuntował sięprzeciw swemu Stwórcy, ponieważ nie otrzymałkobiety, której pragnął. Wtedy Amma wygnał gozpierwotnegojaja.JednakYuruguwyrwałkawałekjajaiztegofragmentupowstałaZiemia.Yurugupostanowił

Page 566: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zatem znaleźć dla siebie kobietę na tej planecie. AleZiemia była sucha i jałowa. Takwięc powrócił Yurugudopierwotnego jaja i z łożyska stworzył kobietę, którazostałajegożoną–Yasigui.BardzorozgniewanyAmmazamienił Yasigui w ogień, z czego powstało Słońce.Yurugu nie poddaje się jednak, lecz wyrywa kawałekSłońca i zabiera go na Ziemię. Tam rozdrabnia go naziarnka, w nadziei, że wykiełkuje z nich nowarzeczywistość, w której wreszcie znajdzie swojątowarzyszkę życia. Wskutek okaleczenia SłońcanarodziłsięKsiężyc.PotyluprowokacjachrozgniewanyAmma zamienił Yurugu w pustynnego lisa. Wybuchławówczas wojna pomiędzy Nommo. Wyrwane przeznich kawałki pierwotnego jaja zamieniły sięw umieszczone we wszechświecie gwiazdy. Podczaswalki powstały drgania, które wciągnęły w spiralęgwiazdy.W opowieści Ogotemmeliego oraz na starychrysunkach, które pokazuje, najdziwniejsze jest to, żeprzedstawiają one wszystkie planety systemusłonecznegonawłaściwychimmiejscach.Nawet Pluton, Neptun i Uran są dobrze oznaczone,chociażtetrudnedozobaczeniaplanetyzostałyodkrytecałkiem niedawno. Ale jeszcze bardziej niezwykły jestfakt,żezdaniemOgotemmeliego,Stwórca,czyliAmma,mieszka w niebie na gwieździe, którą nazwanoSyriuszemA.NamapachDogonówznaleźćmożnaobok

Page 567: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

niej drugą gwiazdę, którą Ogotemmeli nazywa„najcięższymprzedmiotemwewszechświecie”.Zresztąichkalendarzskładasięzpięćdziesięcioletnichcyklów,odpowiadającychobrotowitychdwóchdalekichgwiazdwokół siebie. Otóż niedawno odkryto Syriusza B,białego karła, który krąży po elipsie wokół SyriuszaAwcyklupięćdziesięcioletnim.Gwiazdaposiadaczarnedziury, a jej materia jest najgęstszą z dotychczasznanych.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 568: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

105.NAJWAŻNIEJSZYUCZEŃ

Pory Roku zaczynają znowu swoją pracę. Dziś wieczórmamy prawo zjeść kilka nowych produktów, którezostały odkryte przez nasze plemiona... przedewszystkimmasło,seriwędlinę.Masłowydajemisiętaksmaczne, że biorę jeszcze jedną kostkę i zjadamprostozwidelca. Smakuje jednocześniemlekiem imigdałami.Naprawdę pyszne. Tak samo ser i wędlina. Jednak niew głowie nam delektowanie się potrawami. Wszyscykomentują dzisiejszą partię, żałując, że Proudhon, tennajeźdźcabezczciiwiary,znowuznalazłsięwczołowejtrójce. Niektórzy jednak twierdzą, że musi być obecnyktośreprezentującysiłę„D” iżepostawaanarchisty jestwyrazem właściwej niektórym ludziom potrzebydominacji. Inni twierdzą, że zwycięstwo Marilyn nadbezlitosnym wrogiem dowodzi, że sama przemoc niewystarczy,byzwyciężaćwewszystkichbitwach.

–Zastanawiamsię, ktobyłbydziśw staniepokonaćjegowojsko?–pytaMataHari.

– Inne, jeszcze silniejszewojsko, które znałoby jegosposób prowadzenia walki, potrafiło go naśladowaćiulepszyć–odpowiadaRaoul.

Powiedziawszy to, mój przyjaciel bierze swojekrzesłoisiadaobokmnie.

–TeraztypiszeszEncyklopedięWellsa,prawda?– To prawda. Edmondmi ją powierzył przed swoją

Page 569: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

śmiercią.–Traciszczas.–Robiętogłówniepoto,abywzbogacićwiedzęludzi-

delfinów.Jednak to wyjaśnienie nie jest dla niego zbyt

przekonujące.–Raczej pomyśl o tym, żeby ich uzbroić, bo inaczej

zawszebędązależećodtych,którzyichusiebiegoszczą.Sąjakwłaścicielesklepównachodzeniprzezmafię,któraobiecujeimrzekomąochronę.

–Niezapominaj,Raoul,że twój lud takżenależydotych, którzywymuszająodmojegowiedzęwzamianzaswojągościnność.

–Niechciałbym,żebyśpozwoliłsięwyeliminować.–Dziękujęcizatroskę,alenarazie,mójludżyje.Kiwagłowąbezprzekonania.– Nie podobało mi się to, co ci zrobiła Afrodyta –

mówicicho.–Janatwoimmiejscuwyłbymzwściekłości.Podajemikawałekmiodowegociasta.– W świecie, gdzie wszystko jest niepewne,

przynajmniej zjedzenie dobrego ciasta jest realnąprzyjemnością.

Wchodziorkiestracentaurów,bytowarzyszyćnaszejagape. Do grona tam-tamów, fletów i fonicznego łukudołączyłytrąbki.

Afrodyta przemyka wśród zebranych, każdemuszepczącjakieśsłówko.Podchodzidomnieisiadaobok.

Page 570: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Raoululatniasiędyskretnie.– Zrobiłam to dla twojego dobra – mówi bogini. –

Jeśliczłowieknienapotykaprzeszkód,usypia.Przełykamślinę.– Gdyby mi na tobie nie zależało – ciągnie dalej

swoim ciepłym głosem – zostawiłabym twój lud, żebyobrastałwpiórkanatejwyspie,pławiącsięwszczęściu,samnaświecieizdalaodprawdziwegożycia.

–Byłbymztegobardzozadowolony.– I tak właśnie sądziłam... Twoi ludzie staliby się

wkońcuaroganccy,przesadniedumnizeswojejwiedzyimielibywpogardzieresztęludzkości.

Afrodytagładzimojądłoń.– Wiem – szepcze – Ludzie-delfiny są wszędzie

prześladowaniiwykorzystywani.Zabierasięichwiedzę,a w podziękowaniu dostają kopniaka lub przegania sięichwidłami.Aleprzynajmniejocknęlisię.

– Ponieważ są źle traktowani, zaczynają wpadaćwparanoję.

–Uwierz,jeszczemizatopodziękujesz.Zaciskam wargi, wiedząc, że ten dzień jeszcze nie

nadszedł, a ja na razie muszę towarzyszyć moimpokojowo nastawionym ludziom w ich życiu wśródludówkochającychprzemociwojny.

– Umiesz już rozwiązać zagadkę? – pyta bogini.„LepszeniżBóg,gorszeniżdiabeł”...Przecieżtoonajestrozwiązaniem tej zagadki! To Afrodyta jest lepsza niż

Page 571: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Bóg i gorszaniżdiabeł... Przeznią oszalałemzmiłości,a robi to lepiej niż Pan Bóg. I niszczymnie gorzej niżdiabeł.

Jej szaradaprzypominamipewnagrę towarzyską –Post-it, podczas której gracze siedzą w kole i piszą nasamoprzylepnych kartkach nazwisko jakiejś znanejosobistości, a następnie przyklejają te kartki sobienawzajem na czołach. Dana osoba nie wie, kogoreprezentuje,więc zadajenaośleppytania: „Czy jestemosobążyjącą?Jestemmężczyznączykobietą?Czyjestemsławny? Niski, wysoki? Jestem muzykiem, malarzem,politykiem?”. Pozostali odpowiadają „tak” lub „nie”.Kiedy odpowiedź brzmi „tak”, zgadujący ma prawozaproponować jakieś nazwisko. Gra często okazuje sięokrutna, ponieważ ukazuje, jak nas widzą inni.Zarozumialcy dostają zwykle imiona królów lubdyktatorów, marzyciele nazwiska artystów, osobymęczące–nudziarzy.Zatemten,ktozadajepytania,pytajednocześnie:„Awięczkimjestemutożsamiany?”.

Lubiłem tę grę aż do dnia, w którym wpadłem napomysł napisania na czole sąsiada mojego własnegonazwiska.Efektokazałsięniezwyklespektakularny.

MożeSfinkszagrałpodobniezAfrodytą?LepszeniżBóg, gorsze niż diabeł... Rozwiązanie jest tak blisko, żebogininiejestwstaniegodostrzec.

–Topanijestrozwiązaniemtejzagadki.Najpierw wygląda na zaskoczoną, a po chwili

Page 572: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wybuchakrystalicznymśmiechem.–Jakietomiłe!Uznajętęodpowiedźzakomplement.

Ale przykro mi, to jednak nie to! Wiesz, już byli tacy,którzymyśleliotymrozwiązaniu–dodaje.–Chodź.

Wstaje. Ja też. Przyciska mnie do swoich piersi.Wdychamjejzmysłowyzapachiwstrzymujęoddech.

– Jesteś dla mnie ważny. Uważam, że spośródwszystkichuczniówty liczyszsięnajbardziej.Wierzmi,mam przeczucia, a ja rzadko się mylę. Jestemprzekonana,żejesteś„tym,nakogoczekam”.

Mówidalejzesłodycząwgłosie:– Nie zawiedź mnie. Rozwiąż zagadkę. A gdyby to

miałocipomóc...Dotykaustamimojejbrody.Czujęnaskórzejejjęzyk.

Całydrżę.Jejnagiepalcedotykająmoich.–Niebędzieszżałował–szepczemidoucha.Potem odwraca się i znika wśród stolików,

zostawiającmniewszoku,zlanegopotemodczołaażposzyję.

–Czegochciała?–pytapodekscytowanaMarilyn.–Nictakiego...–Notochodź,wracamynaczarneterytorium.Po kolei dołączają do nas wszyscy teonauci, aby

przygotowaćnowąwyprawę.Wnaszejgrupie jest takżeGeorgesMéliès.

– Wydaje mi się, że mam coś, co pozwoli namuwolnićsięodwielkiejchimery–mówi.

Page 573: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Cototakiego?–Nigdynienależykazaćiluzjoniściezdradzaćswojej

tajemnicy.Należymupozwolić zaskoczyćwidza imamnadzieję, że tak właśnie zaskoczymy za chwilę wielkąchimerę.

Page 574: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

106.ENCYKLOPEDIA:ILUZJONIŚCI

Pierwsze informacje o występie magika odnajdujemyw egipskim pergaminie z 2700 roku p.n.e. Artystanazywał sięMeidoumiwystępowałnadworze faraonaCheopsa.Olśniewałwidzów,pozbawiająckaczkęgłowy,a następnie zwracając ją za pomocą kuglarskichsztuczek, tak że cała i zdrowa kaczka odchodziła nawłasnychnogach.Rozwijającswojąsztuczkę,Meidoumucinałgłowęwołu,któregonastępniewtakisamsposóbożywiał.W tym samym okresie egipscy kapłani praktykowaliświętą magię, w której wykorzystywali mechanicznesztuczki, umożliwiające otwieranie na odległość drzwiświątyni.Wstarożytnościrozwójkuglarstwawiązałsięz kulkami, kośćmi, monetami i kubkami. Pierwszearkana tarota – błazen przedstawiają właśnie magikapokazującegoswojesztuczkinatargu.Nowy Testament opowiada historię SzymonaCzarnoksiężnika, który swą sztuką magiczną zyskałłaski rzymskiego cesarza Nerona. Święty Piotr stanąłz nim do współzawodnictwa. Pokonany Szymonpostanowił wtedy pokazać swoją ostatnią sztuczkę,wyzywając tym samym Piotra na honorową walkę.Rzucił się z Kapitolu, aby wzlecieć do nieba. Aleapostołowie, chcąc udowodnić wyższość religii nadmagią,sprawiliswoimimodlitwami,żeSzymonspadł.

Page 575: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

W średniowieczu pojawiły się pierwsze sztuczkikarciane,uzupełniane innymisztuczkamikuglarskimi.Jednakże ich autorów nierzadko podejrzewanoouprawianieczarówikończylinastosie.Tak naprawdę dopiero w 1584 roku, dzięki publikacjiangielskiego iluzjonisty Reginalda Scotta, następujerozróżnieniemagii i czarnoksięstwa.W swojej książceautor ujawnia tajemnicę wielu sztuczek, aby zapobiecw ten sposób egzekucjom licznych magików,skazywanychnaśmierćprzezkrólaSzkocjiJakubaI.WtymsamymczasieweFrancjitermin„magia”zostajezastąpiony terminem „zabawna fizyka”,a prestidigitatorzy będą od tej pory nazywani„fizykami”.Magiastajesięwięcwidowiskiem,wktórymprzedstawiane są sztuczki wykorzystujące zapadnię,zasłonylubukrytemechanizmy.Prekursorem nowoczesnej magii jest Robert Houdin,syn zegarmistrza, który także uprawiał ten zawód.Stworzył on „Teatr wieczorów fantazji”, w którym doiluzjonistycznych sztuczek wykorzystywał stworzoneprzez siebiemechanizmy i złożone urządzenia.RobertHoudin został nawet wysłany przez francuski rząd doAfryki w celu udowodnienia tamtejszym marabutomi czarownikom wyższości francuskiej magii. Kilka latpóźniej Horace Godin wymyślił sztuczkę z „kobietąprzeciętą na dwoje”, natomiast amerykański magik,Houdini, nazywany dzięki swym szczególnym

Page 576: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

umiejętnościom wydostawania się z każdej pułapki„królem ucieczki”, zaczął organizować wielkie pokazymagii,jeżdżącznimipocałymświecie.

EdmondWells,EncyklopediaWiedzyRelatywnejiAbsolutnej,tomV

Page 577: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

107.WYPRAWAWCZERWONYMŚWIECIE

Godzinę później teonauci dyskretnie opuszczająrozbawione i roztańczone towarzystwo. Wychodzimyz Olimpii i kierujemy się w stronę niebieskiego lasu,chcącwreszciedotrzećdonajważniejszejgórynawyspie.

Nasz coraz bardziej doświadczony zastęp szybkoposuwa się naprzód, korzystając ze skrótów odkrytychwczasiepoprzednichwypraw.

Tadrogastałamisiębliska. Idziemy.Możedlatego,że przez dwa dni byłem z dala od towarzystwa moichprzyjaciół, czuję entuzjazm, jak za pierwszym razem.Znowumam takie uczucie, jakbym przekraczał granicejakiejśterraincognita.

MataHarikroczynaprzedzie,starającsięnieczynićnajmniejszegohałasu, takabyniezaskoczyłanasżadnacherubinkaanimającyzłezamiarycentaur.ZatoFreddyi Marilyn gawędzą beztrosko. Patrzę na nichi stwierdzam,że JosephProudhonniewygrazMarilyn,ponieważposiadaonaumiejętnośćdostosowywaniasię,którajemujestobca.Jestszczwanajaklisijakkotspadanaczteryłapy.

Na końcu idzie Georges Méliès, ciągnąc ze sobąwielkiworek,wktórym,jaktwierdzi,jestjego„magicznecoś”.

Dobrzemiznimi.Ogólnierzeczbiorąc,życiemojejduszyjestudane.DotarłemdoRaju.

Page 578: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Doświadczyłem, co znaczy wniebowstąpienie.Mamprzyjaciół. Prowadzę poszukiwania. Jestem za cośodpowiedzialny.Mamdowypełnieniazadanie.

Mojeżyciemasens.Raoulobejmujemnieramieniem.–NaZiemiwszyscymieliśmyjakieśżycieuczuciowe

– mówi, wskazując głową na Marilyn i Freddy’ego... –Miłośćjestważna.Czymjestżyciebezkobiety?

Uwalniamsięzjegoobjęć.–Dlaczegomitomówisz?–Dziwne.Sądziłemkiedyś,żewImperiumAniołów

lub w Aedenie uczucia będą jak dogasające ognisko.A jednak nie. Są zarówno anioły, jak i bogowie, którzyznowu rozpoczynają swoje życie uczuciowe. Trochę takjakstarcy,októrychmyślisię,żesąjużuschyłkuswegomęskiego wieku, a oni nagle oświadczają, że sięrozwodzą i ponownie żenią. Masz dużo szczęścia, żeudałocisięzakochać.

–No,niewiem.– Cierpisz z tego powodu? Doznałeś od niej tyle

przykrości. Ale przynajmniej przeżywasz coś silnego.Pamiętam takie powiedzenie: „W każdym związku jestten,ktocierpi,iten,ktosięnudzi”.

–Touproszczenie.–A jednak sprawdza sięwwielu przypadkach. Ten,

ktokocha,cierpi,aten,ktosięnudzi,zwyklepodejmujedecyzję o rozstaniu. Mimo to... ten, kto kocha

Page 579: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

najbardziej,dostajeto,conajlepsze.–Awięcten,ktocierpi.–Tak,ten,ktocierpi.Odczuwam przyjemność, rozmawiając z moim

przyjacielem z dawnych lat. Może śmierć EdmondaWellsanacośsięprzydała?

– W każdym razie – mówi – wydaje mi się, żeprzeczytałem w Encyklopedii, iż to dzięki cierpieniumożemysięrozwijać.

–Cochceszprzeztopowiedzieć?–Spójrz,jakprzebiegająnaszerelacjezludźmi...Jeśli

zwracamysiędonichuprzejmie,niesłuchająnas.Kiedynie cierpią, nie rozumieją. Nawet jeśli są na tyleinteligentni,żebydomyślićsięjakiejśidei,todopókinieodczują jej boleśniena ciele i niewyleją swoich łez, niepotrafią naprawdę przyswoić informacji. Cierpieniepozostaje ciągle najlepszym sposobem, jaki wynaleźlibogowieianioły,żebywychowywaćludzi.

Zastanawiamsięnadtym,cousłyszałem.– Jestem pewien, że rozwijając świadomość ludzi,

moglibyśmyuczynićichlepszymi,nienakładającnanichcierpienia.

– Oj, Michael, na zawsze pozostaniesz wielkimutopistą. Może to właśnie podoba mi się w tobienajbardziej. Ale tylko dzieciwierząw utopię... Ty jesteśjak dziecko. Dzieci nie zgadzają się na ból. Dzieci chcążyć w cukierkowym świecie! Świecie wyobraźni, który

Page 580: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

naprawdę nie istnieje. W utopii takiej jak NibylandiaPiotrusia Pana. Ale syndrom Piotrusia Pana to stanpsychozy, dotykający tych, którzy nie potrafią przestaćbyć dziećmi. W końcu wysyła się ich do zakładu dlaobłąkanych.Ponieważduszewewszechświecieniemogąpozostać na etapie dzieciństwa, lecz muszą stać siędorosłe... A być dorosłym, to znaczy uznać podłośćświata, ale także swoją własną podłość. Spójrz nawędrówkętwojejduszy.Zakażdymrazemjesteśbardziejdorosły.Towzniosłyproces,który sięnigdyniekończy.Wkażdejepocewzrastałeśidojrzewałeś,inienależysięcofać. Pod żadnym złym pretekstem. Nawet w imięuprzejmościidobroci...Patrzynamniezesmutkiem.

– Nawet twoją przygodę z Afrodytą przeżywasz jakdziecięcąmrzonkę.

Idziemyprzezgęstszyodcineklasuiwiem,żezarazzanimznajdujesięniebieskarzeka.Naglezgórydocieraświatło.

–Afrodytacięniekocha.–Acotymożeszotymwiedzieć?– Ona nie jest zdolna kogokolwiek pokochać. Nie

kochając nikogo, może udawać, że kocha wszystkich.Widziałeś, jak potrafi prowokować. Rozdziela swojepieszczoty, chętnie gładzi ludzi po ramionach, tańczy,zupełnie bezceremonialnie siada na kolanach a potem,kiedydanaosobapróbujeposunąćsiędalej,onawznosimur. Upaja się słowem „miłość”, ponieważ wyraża ono

Page 581: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

uczucie, które jest jej najbardziej ze wszystkich obce.Zresztą, przyjrzyj się jej życiu: kochała praktyczniewszystkicholimpijskichbogóworazsetkiśmiertelników.Aletaknaprawdę,nigdyżadnegoznichniekochała.

Uwaga przyjaciela dźwięczy mi jeszcze w uszach.Bogini miłości niezdolna do tego, żeby kochać? To miprzypomina studia medyczne, które odbyłem w moimostatnim ziemskim wcieleniu, jako Michael Pinson.Zawszemniebawiło,żekażdylekarzwybierałjakoswojąspecjalizacjędziedzinę,którabyłazwiązanaz jakąś jegosłabością. Ten, kto miał łuszczycę, decydował się nadermatologię, ten, kto miał problemy z nieśmiałością,chciał leczyć ludzi dotkniętych autyzmem, cierpiący nazaparcia zostawał proktologiem, a schizofrenik...psychiatrą. Tak jakby zetknięcie z najcięższymiprzypadkami pozwalało im wyleczyć własneniedomagania.

–Wszyscyjesteśmychorzyzmiłości–mówię.–TyjesteśmniejchoryniżAfrodyta.Ponieważ,toco

czujesz, jest piękne i czyste. Do tego stopnia, że nawetniepotrafiszmiećjejzazłemasakrytwojegoluduitego,żeprzezniąmożeszzostaćwykluczonyzgry.

–Zrobiłato,ponieważ...–Ponieważjestświnią.Przestańjąusprawiedliwiać.Idziemydalej,ajaporazkolejnyczuję,żeprzyjaciel

wytrąciłmniezrównowagi.–Chcęjednak,żebyświedział,żeniewyśmiewamsię

Page 582: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zuczuć,któreżywiszdo tej sercowej inwalidki...Myślę,że to coprzeżywasz, to inicjacjaprzezkobiety.A każdapróba to dalszy stopieńw rozwoju. Jesteś sfrustrowanyi nieszczęśliwy, ale przecież jesteś materią, któraznajduje się w nieustannym ruchu. To mi przypominahistorię,którąkiedyśopowiadałmójojciec.

Wspominając swojego ojca, Francisa Razorbacka,mójprzyjacielprzezmomentdajesięogarnąćnostalgii,jednakszybkosięopanowuje.

– To jest jak dowcip. Powiedział mi, o ile dobrzepamiętam,cośtakiego:

„Kiedy miałem 16 lat, moje hormony zaczęły sięburzyć.Marzyłemwtedy owielkiejmiłości.Wreszcie jąspotkałem, ale potem dziewczyna zaczęła być natrętna,więcjązostawiłemizacząłemszukaćinnej,którabyłabyjej przeciwieństwem. W wieku 20 lat marzyłem, byznaleźć się w ramionach doświadczonej kobiety.Spotkałem ją. Była bardzo sprytna i starsza ode mnie.Dziękiniejodkryłemnowezabawy.Jednakonapragnęłanowych doświadczeń i odeszła z moim najlepszymprzyjacielem.Więc zacząłemszukać jej przeciwieństwa.W wieku 25 lat pragnąłem już tylko miłej dziewczyny.Spotkałemją,aleniemieliśmysobienicdopowiedzenia.Nasz związek rozpadł się. Znowu zacząłem szukaćprzeciwieństwa. Kiedy miałem 30 lat, zapragnąłemkobiety inteligentnej. Znalazłem ją. Była mądra i jąpoślubiłem. Problem jednak był w tym, że nigdy się ze

Page 583: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

mnąnie zgadzała i starała się zawszenarzucićmi swójpunktwidzenia.Wwieku 35 lat pragnąłem dziewczynymłodszej od siebie, którą mógłbym urabiać na swójsposób.Wytropiłem ją. Była bardzowrażliwa iwidziaławszystkow czarnych barwach.Wtedy chciałem znaleźćkobietę dojrzałą, pogodną i o bogatej osobowości.Znalazłemjąwklubiejogi,alenalegała,żebymwszystkozostawił i wyjechał spędzić resztę życia w hinduskiejaśramie. Kiedy miałem 50 lat, od mojej przyszłejtowarzyszkiwymagałemjużtylkojednego...”.

–Czego?–„...żebymiaładużepiersi!”Raoulwybuchaśmiechem.Alejanie.–Ach,tainicjacjaprzezkobiety,mówięci!Wszystkie

są cudowne, szalone, posiadają intuicję, są kapryśne,tajemnicze,aroganckie,wymagająwierności,sąniestałew uczuciach, wspaniałomyślne, zaborcze, potrafiądoprowadzićnasdonajwiększejrozkoszyirozpaczy.Aleutrzymując z nimi stosunki, nie uczymy się poznawaćsamych siebie, a więc się nie rozwijamy. To tak jakz dojrzewaniem kamienia filozoficznego... Gnijemy,ulatniamy się, szlachetniejemy, wypalamy się, aleulegamy metamorfozie. Jedyne niebezpieczeństwo toskupić się na jednym i pozostać w tym stadium, jakmuchawplastrzemiodu.

–Zapóźno.Jajużtomamzasobą.– Może Afrodyta chce ci tylko udzielić lekcji: jak

Page 584: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wypuścićkogośzręki?Nauczycię,że trzebauciekaćodkobiet...takichjakona.Otojejnaukadlaciebie.

– Nie jestem już do tego zdolny. Ona jest dlamniewszystkim.

Chowam głowęw ramiona, a Raoul bierzemnie zarękę.

– Dopóki bardziej będziesz kochał siebie niż ją,dopótyniebędziemogłacięzniszczyć.

–Niejestemotymprzekonany.– Och, zapomniałbym o tym zdaniu Edmonda

Wellsa: „Miłość to zwycięstwo wyobraźni nadinteligencją”.A tyniestetymasz takbogatąwyobraźnię,że znajdujesz w Afrodycie zalety, których nie posiada.Iniematemukońca.

–Tojestnieskończone...–dodaję.I myślę dalej: „...Razem z nią dotrę do tej

nieskończoności.Zawszelkącenę”.Nieruchomieję. Z gęstwiny dobiega odgłos czyichś

kroków.Jakieś stworzeniewynurza się z paproci i zbliża się

do mnie. Już je widzę. Ludzki tułów, nogi koziorożcazakończonekopytami,głębokoosadzone,podłużneoczy,z kręconych włosów wystają niewielkie różki. Satyrpatrzynamniezszelmowskąminą.

–Czegochcesz?– Czego chcesz? – powtarza, kiwając kędzierzawą

głową.

Page 585: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Odpychamgo.–Idźsobie!–Idźsobie!Potworekciągniemniezatogę.–Zostawmniewspokoju–mówię.–Zostawmniewspokoju.–Zostawmniewspokoju.–Zostawmniewspokoju.Już trzy satyry bawią się w echo i wszystkie trzy

pociągają mnie za togę, jakby chciały mi coś pokazać.Uwalniam się. Raoul przegania je wierzbową gałązką.Kilkakrokówdalejspotykamynastępne.

–Jauważam,żesązabawne–mówiGeorgesMéliès.–W każdym razie nie są niebezpieczne – zauważa

MataHari.–Gdybychciałynanasdonieść,jużdawnobytozrobiły.

Idziemy dalej, a satyry razem z nami. Powietrzepachniemchemiporostami.Niezwykławilgoćprzenikadonaszychpłuc.Zustwydobywasiępara.

Idę,anatrętnyobrazAfrodytynieopuszczamnieaninachwilę.

Dwanaścieuderzeńdzwonu rozbrzmiewawdolinieiotojesteśmyjużnadbrzegiemniebieskiejrzeki.

Georges Méliès prosi, abyśmy się zatrzymalii zaczekali na światło dnia, które jest niezbędne – jaktwierdzi – żeby jego plan się powiódł.Mimo że niezbytmu ufamy, zatrzymujemy się posłusznie i siadamy pod

Page 586: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wysokimdrzewemzposkręcanymikorzeniami.Żądam,żeby w międzyczasie Georges Méliès wyjawił mitajemnicę arytmetycznej sztuczki z „kiwi”. Przystaje namojąprośbę.

– Wszystkie cyfry pomnożone przez 9 dają zawszeliczbę,którapododaniutworzącychjącyfrdajedziewięć–wyjaśnia.–3x9=27.2+7=9;4x9=36.3+6=9;5x9=45. 4 + 5 = 9 itd. Jakakolwiek cyfra zostanie wybrana,zawszebędęwiedział,żewdodawaniuotrzymam9.Jeśliodejmę 5, zostanie 4. Jeśliwięc powiem, żeby przypisaćjej odpowiednią literę z alfabetu, musi to być „d”.A jedynymkrajemeuropejskim,któregonazwazaczynasię na „d” jest Dania, czyli Denmark, a jedynymczteroliterowymowocem,któregonazwazaczynasięna„k”jestkiwi.

A więc to było takie proste. Poznanie prawdyomagicznychsztuczkachrodzirozczarowanie.

– Sądzisz, że dokonałeś wyboru, a naprawdę wcaletak nie jest. Podążasz ukrytą drogą, której istnienianawetniepodejrzewasz.

–Czyuważasz, że tutaj także tylkowydajenamsię,żedokonujemywyborów,awrzeczywistościniemożemytegozrobić?

–Jestemotymprzekonany–odpowiadailuzjonista.–Sądzimy,żeprowadzimygrę,alewrzeczywistościtylkoodtwarzamy napisane wcześniej scenariusze. Czyniektóre zdarzenia z historii naszych ludów nie

Page 587: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

przypominającitych,któremiałymiejscena„Ziemi1”?– Amazonki występują tylko w mitologii, nie są

postaciamihistorycznymi.–Amożeżyły iwyginęły?Nieznamyhistorii ludów,

które kiedyś istniały, ale zostały pokonane. I to jestwłaśnie punkt widzenia obowiązujący w Olimpii.Wymienia się zwycięzców, a zapomina o przegranych.Na „Ziemi 1” podręczniki do historii też mówiły tylkoozwycięskichludach.Pozatymwstarożytnościniewielupotrafiło pisać, więc istniał przede wszystkim przekazustny.Donasdotarłyzatemtylkoopowieścitych,którzypostaralisięoumieszczenieichwksięgach.Tymsamymznamy historię Chińczyków, Greków, EgipcjaniHebrajczyków,alenieznamydziejówHetytów,Partówczy też... Amazonek. Wszystkie cywilizacje posługującesię tylko językiem mówionym były w niekorzystnejsytuacji.

Przywodzi mi to na myśl jeden z najciekawszychfragmentówEncyklopedii.Pamięćpokonanych...Ktodziśpamięta o zniszczonych cywilizacjach? Może bogowie,pozwalając nam odegrać już napisaną partię chcieli,żebyśmypoczulitenból.Pamięćpokonanych.

A jednakhistoria „Ziemi 1”wydajemisięodmiennaodtej,którazapisujesięwnaszejkuliz„Ziemią18”.

GeorgesMélièspogłębiaswojąmyśl.– Nie widzisz na przykład nic wspólnego między

ludźmi-skarabeuszamiaEgipcjanami?

Page 588: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

–Ależnie.Przecież to janakłoniłem ichdobudowypiramid. Jeśli zaś chodzi o ich religię, to przez czystyzbieg okoliczności zainteresowałem się egipskimipraktykami,opisanymiwEncyklopediiEdmondaWellsa.

Chociaż jest ciemno, domyślam się, że na twarzyGeorges’aMélièsawidniejeuśmiech.

– Tak sądzisz? A jeśli ten twój... zbieg okolicznościjestwynikiemplanu,którypowstałpozanami,aktóremupodlegamy, tak jak wtedy, gdy sądzisz, że jesteś wolnyw swoim wyborze, a potem i tak nieuchronniedochodziszdoDaniiikiwi?

Niemuszęsięzastanawiać,przecieżwiem,żekażdąboskądecyzjędotyczącąmojegoludupodejmujęwduszyi w moim własnym umyśle. Nie ulegam żadnymwpływom.Jestemwięcbogiem,któryzależywyłącznieodswojejwolnejwoli.Jeślipowtarzamelementyz„Ziemi1”,to tylko dlatego, że to jedyny świat, jaki znam i którypamiętam.Robiętozwłasnejnieprzymuszonejwoli.Lubteżzbrakuwyobraźni.

A poza tym, przecież nie istnieje tysiąc sposobówewolucjidanegoludu...Budujeosady,wypowiadawojny,wynajduje garncarstwo, konstruuje statki, budujezabytki.Inawetniemaspecjalniedużegowyboruwtychpomnikach. Albo buduje się sześcian, podobny doświątyni Salomona, albo piramidę, jak piramidaCheopsa, albo kulę, jak paryskie kino Geode, lub teżrzymskiłuktriumfalny.StaramsięskontrowaćMélièsa.

Page 589: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

– O ile mi wiadomo, na „Ziemi 1” nie istniał ludSzczurów.

– Ależ tak – odpowiada spokojnie. – Był ludporównywalny z ludźmi-szczurami, ale ponieważwymarł, zapomniano o nim. Asyryjczycy stanowiliindoeuropejskiludzamieszkującyAzjęMniejszą.Zabijaliwszystkie obce ludy, dzięki czemu stworzyli wojenneimperium, które w końcu zniszczyli inniindoeuropejczycy, tacy jak mieszkańcy Mezopotamii,Medowie,Scytowie,Kimerowie,FrygowieiLidyjczycy.

Wszystkie te nazwy coś mi niejasno przypominają.Zdaje się, że Georges Méliès dobrze zna historięzapomnianych najeźdźców, chociaż ci nie wynaleźlipisma ani nie zostawili książek. Jednak nie daję zawygraną:

– A ludzie-jeżowce Camille Claudel? Nie są doniczegopodobni.

Mójrozmówcapozostajeniewzruszony.– Jeszcze nie wiem. Czasami trudno odczytać

znaczenie tych zwierząt-symboli. Ale spójrz na ludzi-iguany, kolejny lud budujący piramidy. Jakoś przezprzypadek osiedlili się z drugiej strony oceanu, tak jakMajowie, którzy też byli ekspertami w dziedziniepiramid. Mówię ci, Michael, wydaje nam się, że samiprowadzimy tę grę, a my tylko uczestniczymy wewcześniejnapisanymscenariuszu.

Raoul nic nie mówi, wyraźnie zadowolony, że jest

Page 590: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

jeszczektoś,ktomyślitakjakon.Oparta o pień drzewa Mata Hari przysłuchuje się

rozmowieiodkilkuchwilwidać,żeażsiępalidotego,byzabraćgłos.

– Na „Ziemi 18” – mówi – kontynenty mają innekształty niż na „Ziemi 1”. Te różnice geograficznecałkiemzmieniająwszystkiedane.Ludymieszkającena„Ziemi1”oboksiebie,na„Ziemi18”mogąbyćoddzielonenawetoceanem.

Na to GeorgesMéliès nie potrafi nic odpowiedzieć.TaksamojaknazarzutyFreddy’ego:

– Te podobieństwa to wytwór naszej wyobraźni,którakażenamstaleporównywaćnieznanezeznanym.Podobnie jak wtedy, gdy udaliśmy się na CzerwonąPlanetę...

Pamiętamy tę podróż. Odbyliśmy jąw czasach, gdybyliśmy aniołami. Wyruszaliśmy wtedy w kosmos,poszukując zamieszkanej planety. Tak właśnieodkryliśmyCzerwonąPlanetę,naktórejżyłyczteryludy:ludzie zimowi, ludzie jesienni, ludzie letni i ludziewiosenni. Każda pora roku, ze względu na pierwotnąorbitęplanety, trwałatampięćdziesiąt lat,awładzęnadwszystkimi kontynentami sprawowała w tym okresieodpowiednia do pory cywilizacja. Tym, co szczególniezaskoczyło naszą grupę, było istnienie bardzorozwiniętego pod względem nauki i handlu luduRelatywistów, którego członków znajdowaliśmy we

Page 591: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

wszystkich napotkanych społecznościach i którzywszędzie byli ciemiężeni oraz prześladowani. Robiliwszystko, aby się zasymilować i zostać zaakceptowani,jednak zawsze ich odrzucano i nadal pozostawali obcy.Freddy stwierdził, że wszędzie istnieje lud Pstrągów(pstrągi są zazwyczaj wpuszczane do systemówfiltrowania wody, ponieważ ułatwiają wykrywaniezanieczyszczeń,naktóresąbardzopodatne).Natomiastludzie-pstrągi sami dla siebie pełnili rolę detektorówniebezpieczeństw,jakiewystępowałynaplanecie.

– Skoro wszystko zostało zapisane, w takim raziechciałbymzobaczyćcałyprzygotowanyspecjalniedlanasscenariusz.

– Przypomina mi to telewizyjne reality show,cieszące się kiedyś tak dużą popularnością – zauważaFreddy Meyer. – Uczestnikom wydawało się, że samidecydują o swoim postępowaniu, a dopiero na końcuokazywało się, że wszystkie sytuacje zostały wcześniejprzewidzianeiżezakażdymrazem,kiedylicencjęnateprogramy sprzedawano za granicę, odnajdywano tesame archetypy: wzruszająca blondynka z nieślubnymdzieckiem, wyniosła snobka, nadworny żartowniś,nieudacznik,uwodziciel...

Wiatr przywiał słodki zapach lawendy. Szeleszcząliście,alenarazienocstałasiętylkotrochęmniejczarna.

A jeśli mają rację? Jeśli wszystko zostało z góryzapisane i zawarte w tym scenariuszu? „Wszystko

Page 592: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

zaczyna się od powieści i na powieści kończy” –sugerowałmijużEdmondWells.Nadal jednakczujęsięzaszokowany myślą, że jestem tylko pajacykiem,zabawką w rękach nieznanego wymiaru, który nasprzerasta.

MójludDelfinównieistniałnigdywhistoriiświata.Nieprzypominamsobie, żebyna „Ziemi 1” żyła ludnośćdosiadająca delfinów i potrafiąca się leczyć dziękipostrzeganiu znajdujących się w ciele pólenergetycznych.

GeorgesMélièswyglądanaurażonego.–Zaczekajtrochę.Albotwoiludzie-delfinyzniknąjak

ich ziemscy odpowiednicy, albo też ulegną mutacjiiprzekształcąsięw inny lud.Ale jestemprzekonany,żegdybyterazzakończyćGręY,twojedelfinynieznalazłybysięwżadnympodręcznikuhistorii.

To prawda, że moje przedostatnie miejsce nie dajeminadzieinato,abyzapisaćsięwpamięcipotomnych.A poza tym, rzadkie zapiski z epoki, w którejzostawiliśmy naszą grę, dotyczą tylko wojeni monarszych ślubów. I nikt nie jest zainteresowanygrupą rozbitków, którzy przybyli pewnego dnia,a następnie zintegrowali się z nowym ludem,przekazującmuswojąwiedzęisztukę.

Rozmowa urywa się. Wschodzi drugie słońce. Jestpierwsza w nocy, a więc pora stawić czoła potworowi.Przeciągamy się, rozprostowując kości i robiąc

Page 593: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

rozgrzewkę przed ewentualną walką fizyczną,anastępnieruszamywdalsządrogę.

Przechodzimy wodospad na niebieskiej rzecei docieramy do czarnego lasu. Przyśpieszamy kroku.MataHaridajenamznak,żedrogawolna.

Nie tylko ja jestem niespokojny. Jedynie GeorgesMélièswydaje się pewien siebie. Co takiego jestw jegoworku,żedajemutakąwiaręwsiebie?

Zdalekadobieganaspomruk.MataHarizatrzymujesię.Mytakże.Ogromnezwierzęwie już,żetu jesteśmy.Zagrożeniepędziwnasząstronę,jestcorazbliżejinaglestajeprzednami.

A więc to jest wielka chimera... Jej zakończonetrzema szyjami ciało przypomina dziesięciometrowegodinozaura. I pomyśleć, że miałem to już za sobą... Nakażdej szyi głowa innego zwierzęcia. Głowa lwa ryczy,głowa kozła pluje lepkim płynem o mdlącym zapachu,głowa smoka zionie ogniem wydobywającym sięz otwartej paszczy, która otwierając się, ukazujezaczepiony pomiędzy dwoma kłami kawałek togi, to copozostało z jakiegoś ucznia, który nie potrafiłwystarczającoszybkobiegać.

Stoimywcieniuzwierzęcia.– No i na czym polega twój magiczny plan? – pyta

RaoulRazorbackGeorges’aMélièsa.Pionier efektów specjalnych otwiera swój worek

iwyjmujezniegodużelustro.

Page 594: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Spokojnie podchodzi do bestii i stawia lustro przednią.Chwilaoczekiwania.

Wszystkietrzygłowywielkiejchimeryodwracająsięw stronę lśniącego przedmiotu i wpatrująz niedowierzaniem w obraz znajdującego się w nimpotwora.

Na widok swojego odbicia bestia staje sięniespokojna, przez jej ciało przebiegają dreszcze i niemożespuścićwzrokuzestrasznegoobrazu.

– Nie wie, że to on i boi się samego siebie –mówiszeptemMarilyn.

Wielkachimeradrży,odchodzidotyłu,powraca,aleprzestajeinteresowaćsięnami.

Ostrożnie, najpierw powoli, a potem coraz szybciej,opuszczamyjejpolewidzenia.Niemożemyuwierzyć,żebyłototakieproste.Możejednakświatniedoceniamocymagików.

GratulujemyGeorges’owiMélièsowi,którydajenamznak, byśmy jak najszybciej oddalili się, zanim zwierzęniezmieniswojegozachowania.

Zagłębiamysięwczarny świat,doktóregowreszciemamywolnydostęp.Pamiętam,jaktubłądziłem,ściganyprzez wielką chimerę. Upadłem, znalazłem podziemnągrotę,awniejludzkieślady,apotemuratowałmniebiałykrólik o czerwonych oczach... Tyle czarów w jednymmiejscu. A wszystko udało się pokonać za pomocązwykłegolustra...

Page 595: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Mijamy czarną strefę, idziemy ciągle pod górę, ażdocieramy do płaskowyżu. Tutaj zaczyna się noweterytorium, tym razem czerwone, które ciągnie siędaleko,ażzahoryzont.Naszestopygrzęznąwgliniastejziemi.

– Po niebieskim czarne. Po czarnym czerwone –zauważa Freddy Meyer. – Idziemy w stronę światła,pokonując kolejne fazy dojrzewania kamieniafilozoficznego.

Drzewa ustępują miejsca wielkiemu polu maków.Jestpiękneibardzoczerwone,wkarminowymodcieniu.Tę chwilę wybrało sobie słońce, żeby nabrać barwioświetlićognistymblaskiempurpurowypejzaż.

–Stańmy.–Ococichodzi?Wszyscy patrzą na mnie. W głowie słyszę dźwięki

bębnów,naktórychgrającentaury.Mamwrażenie,żezamomentzemdleję.

– Zatrzymajcie się, muszę trochę odpocząć...Wszystko,cotusiędzieje,jestzbytszalone.Niemogęjużtegoznieść.

–Aleprzecieżwielkachimera...– Jest zajęta – mówi ze zrozumieniem Mata Hari.

Grupa teonautów waha się, a potem, pod naciskiemRaoula,zgadzająsięzrobićprzerwę.

Odchodzę dalej, odwracam się od nich plecami,siadamwśródmakówizamykamoczy.

Page 596: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Muszęzrozumieć,tocomniespotyka.Wszystko dzieje się zbyt szybko dla mojej biednej

duszy.Byłem człowiekiem, byłem aniołem, teraz jestem

bogiem.Bogiem-uczniem.A ja zawsze sądziłem, że być bogiem, to znaczy

posiadać wszelką władzę. Teraz dopiero widzę, że toznaczy być za wszystko odpowiedzialnym. Nie darujęsobie,jeślimoiludzie-delfinyumrą.Wiemotym.Toniesą zwykłe pionki. O nie, są czymś więcej. Są odbiciemmojej duszy... Są moim duchem, a ja jestem obecnyw każdej osobie z tego plemienia. Są trochę jakhologramy tworzące obraz. Ale kiedy się go zburzy,w każdym kawałku można odnaleźć cały obraz. Mojaboska dusza jest w członkach mojego ludu i dopókichoćby jeden z nich będzie żył, ja będę istniał. A jeśliwszyscy umrą? Jeśli zobaczę ostatniego człowieka-delflna, jak ostatniego Mohikanina stawiającego czołaświatu, który pozbył się jego współbraci... wtedyzniecierpliwościąbędęczekałnawykluczeniezgry,abyzamienić się w niemą i nieśmiertelną chimerę. Amojaduszabędzienadalżyła, leczniebędziemogłarobićnicinnego, niż przechadzać się po lesie i przekomarzaćz nowymi bogami-uczniami, jak to robiła mojacherubinka.Możestanęsięcentaurem lubLewiatanem,możestanęsię... tkwiącąprzed lustremwielkąchimerą.

Page 597: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

Ale najgorsze będzie to, że stracę nadzieję na dalszyrozwój. Koniec tajemnic. Będę tylko nosił żałobę pomoimludzie.

Powracają obrazy, podobne dowidokówek.Mój ludna plaży, stara kobieta pierwszy raz rozmawiającaz delfinem. Budowa statku ostatniej szansy orazintronizacjapierwszejKrólowej...

Wyspa Spokoju. Niezwykłe miasto czystejduchowości, zniszczone przez potop. A potem płynącygdzieśzmojegownętrzagłos:„Takbyłotrzeba.Zrobiłamto dla twojego dobra. Nadejdzie dzień, gdy tozrozumiesz”. Afrodyta... Jak mogę jeszcze kochać tękobietę?Otwieramoczy.

AWielkiPanBóg,mieszkającytam,wgórze,tokto?Zeus?WielkiArchitekt?WyższyWymiar?

Prawdopodobnie coś, czego nie jesteśmy w staniesobiewyobrazić.

Uśmiecham się na pewną myśl. Tak samo trudnozrozumiećczłowiekowiBoga, jakatomowi trzustkikotazrozumiećlecącywtelewizjiwestern.

Kim jest Bóg? Nie spuszczam z oczu wierzchołkagóry.

Frustrujące jest znajdować się tak blisko tejtajemnicy.

Jakbywodpowiedzinamojepytanie,przezwiecznąchmuręosłaniającąszczytgóryprzenikaświatło.

Złudzenie optyczne? Wydaje mi się, że światło ma

Page 598: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

kształtcyfry8...Dlaczego nas tu przywiódł? Dlaczego nas uczy?

ŻebyśmystalisięMurówni?ŻebyśmyGozmienili?MożeWielkiPanBógjestzmęczony,możenawetjestwstanieagonii?

Na tę myśl czuję mrowienie w szyi. NiewyraźnieprzypominamsobiesłowaAfrodyty:

„JedniznaswNiegowierzą,inninie”.Pamiętam śmierć Juliusza Verne’a: „Tylko nie idź

tam,dogóry”.ApotemLucien...powiedziałcośtakiego:„Nierozumiecie,żechcąznaszrobićmorderców?”,„Takczy owak, wasze ludzkie plemiona umrą, jak to miałomiejsce na «Ziemi 17». A wy w najlepszym wypadkubędzieciewspółwinniichśmierci”.

A zmarłyEdmondWells: „To jestnajlepszemiejsce,żeby obserwować i zrozumieć. Tu łączą się wszystkiewymiary”.

Przypominam sobie pierwsze spotkanie z Afrodytą:„Pański przyjaciel twierdzi, że jest pan nieśmiały”.Dotykamnie. Ten kontakt zmiękką jak jedwab skórą...jej wydatne usta, żywe spojrzenie. „Mam dla panazagadkę”.

Znowutaprzeklętazagadkanawiedzamójumysł,jaktoczącymnieodśrodkarobak.

„LepszeniżBóg,gorszeniżdiabeł”.„To pani, Afrodyto. To pani jest lepsza od Boga

igorszaoddiabła”.Znowusłyszęjejkrystalicznyśmiech.

Page 599: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

„Przykromi,aletonieto...”.A Dionizos: „Czy jest pan «tym, na którego

czekamy»?”.Gdybymtojawiedział,kimnaprawdęjestem.Wiem,

żeniejestemtylkoMichaelemPinsonem,alekimjestemoprócz tego? Duszą, która się rozwija i odkrywa swojąprawdziwąmoc...

Przypominam sobie Lewiatana: „Inicjacja poprzeztrawienie w wodzie”, mawiał Saint-Exupéry.Przypominam sobie nasz pobyt u Atlasa. Te wszystkieświaty, tak podobne do naszego, w których nieporadnaludzkość stara się żyć, najlepiej jak potrafi... mniej lubbardziej wspomagana przez swoich bogów. Bogów,z których każdy ma swoje własne kłopoty, własny styl,własne obawy, własną moralność, własne ambicje,własnemrzonki,własnepotknięcia.

A potem przypominam sobie bogobójcę. Atenapowiedziała:„Jedenzwaszabijaswoichtowarzyszy.Jegokara będzie straszniejsza od każdej, jakąmożecie sobiewyobrazić. (...) Jeden z was... jeden ze stu czterdziestuczterech jest oszustem. Nie możecie ufać sobienawzajem”. „A ty, Michael... Nie ufaj swoimprzyjaciołom”–mówiłaAfrodyta.

Afrodyta,ciągleona.Jejpocałunek.Jejtwarz.Jejzapach.Muszę myśleć o czymś innym. O moich byłych

klientach Igorze, Venus, Jacques’u, którzy stali się

Page 600: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

nowymiśmiertelnikamiiwalcząwswojejkarmie,takjakjawalczyłemwmoimśmiertelnymżyciu, choćzupełnietego nie rozumiałem. „Raczej starają się zmniejszyćswoje nieszczęście, niż zbudować szczęście”. I takiezdanie: „Istota ludzka nie pojawiła się jeszcze, oni sątylko ogniwem łączącym małpy z człowiekiem i towłaśniemy,bogowie,mamyimpomócstaćsiępewnegodniaistotamina4poziomieświadomości.Naraziesąnapoziomie3,3...”.

SpoglądamnagóręOlimp.Znowuzamykamoczy.Chcę powiedzieć „nie”. Chcę spać. Chcę skończyć

ztymwszystkim.Moi ludzie-delfiny przeżyją beze mnie. Afrodyta

znajdzie inną duszę, którą będzie uwodzić i dręczyć.Teonauciznajdąinnychbogów-uczniów,którzybędąimtowarzyszyćwposzukiwaniuOstatniejTajemnicy.

–Obudźsię,Michael,szybko!Otwieram oczy i to co widzę, wprawia mnie

wosłupienie.Naniebiepojawiasięoko,ogromneoko,zasłaniające

horyzont.Czyżbytobyło...

Page 601: Werber Bernard - Szkoła Bogów TOM 1

SKŁADAMPODZIĘKOWANIA:

Patrickowi Jean-Baptiste’owi, Jeromowi Marchandowi,Reine Gilbert, Francoise Chaffanel, DominiqueCharabouskej, Stephanowi Krauszowi, JonathanowiWerberowi,SabineCrossem,Jean-MichelowiRaouxorazBorysowiCyrulikowi.

Wydarzenia, które miały miejsce podczas pisania tejpowieści:

Powstanie filmu krótkometrażowegoNasiprzyjacieleludzie: nawiązanie do sztuki pod tym samym tytułem,w której kosmici analizują obyczaje ludzi, jak w filmiedokumentalnymoświeciezwierząt.

Powstanie scenariusza do filmu pełnometrażowegoPlanetakobiet.

Powstanie komiksu Dzieci Ewy, stanowiącego ciągdalszytejhistorii.

Utworzenie informacyjnej strony internetowej:arbre-despossibles.free.fr, na której można będziezapisywaćtowszystko,cowydarzysięwprzyszłości.

Stronyinternetowe:www.bernardwerber.comwww.albinmichel.com